Port w Ujściu

181
POST POSTACI
Vera Umberto
- Tak - potwierdziła podsumowanie Corina. - Obie szalupy muszą podpłynąć od tyłu do Mżawki, nieważne ile osób wejdzie początkowo na statek. Jedną z nich musicie nam potem zostawić, żebyśmy nie musieli przebijać się na budowę od strony portu, tylko mogli do was przypłynąć.
Sama też myślała o Tamarze, choć nie powiedziała tego na głos. Brakowało jej, tak samo jak wielu innych. Ale przecież nie mogli wiecznie opłakiwać tych, którzy zginęli. Niektórzy z nowych załogantów byli z nimi już od pół roku, inni nieco krócej. Nie byli może tak doświadczeni, jak większość utraconych, ale wciąż działali dość skutecznie - inaczej Vera dawno wywaliłaby ich ze statku i zastąpiła kimś sensownym; choć jeszcze dziś rano zastanawiała się, czy nie powinna wywalić ich wszystkich.
- Może być Marda - zgodziła się bez przekonania. - Wiem o tym. Ale każdy kiedyś był niedoświadczony. Nic z nich nie będzie, jak nie będziemy ich uwzględniać w planach tylko dlatego, że są nowi. Pod waszym dowodzeniem powinni działać równie dobrze, jak każdy inny, jak się skoncentrują. Pod dowodzeniem Osmara powinni w razie potrzeby obronić Siostrę. Im też powinno zależeć na powodzeniu tego planu - zamilkła na moment, nieobecnym spojrzeniem wpatrując się w mapę. Mardzie w szczególności.
Nie miała pewności, czy podjęła słuszne decyzje. Większość planu oparła na pomysłach Corina, oficerowie zgadzali się z nią, poza niezadowoloną miną Pogad nikt nie protestował. Stanowisko, jakie zajmowała, nie pozwalało jej jednak na wątpliwości. Skoro zdecydowała, że zrobią tak, a nie inaczej, to tak to miało wyglądać, nawet jeśli teoretycznie istniała jakaś lepsza koncepcja.

W międzyczasie udało się jej złapać przynajmniej tę godzinę niespokojnego snu, ale gdy się z niego wybudziła, wybudziła się od razu całkowicie, do pełnej świadomości. Wszystko było ustalone i zaplanowane, załoga rozdzielona. To było bardziej skomplikowane, niż rabunek na morzu i wiązało się z większym ryzykiem, ale czy miała jakieś inne wyjście? Nie, jeśli chciała skończyć z tym procederem, zanim Kompania osiągnie zbyt duże wpływy i będzie już za późno.
Ubrała się na ciemno, tym razem rezygnując z biżuterii i świecidełek, na wierzch oczywiście zakładając swój skórzany pancerz, a włosy zaplotła w długi warkocz, który zwinęła ciasno z tyłu głowy. Wokół szyi zawiązała chustę, która w razie potrzeby pozwoli jej ukryć twarz. Po chwili namysłu kazała przynieść sobie niebieski płaszcz, w który ubrany był ich pechowy, martwy już jeniec. Zaprała krwawe plamy w wodzie i zarzuciła go na siebie, nie przejmując się tym, że był częściowo mokry. Przeglądając się w lustrze, nie potrafiła zrozumieć jak Speke mógł zgodzić się na coś takiego. Jak mógł ich wszystkich zdradzić i to nie w konflikcie z konkretnymi załogami, tylko stopniowo sprzedając ich władzom. Granat płaszcza do niej nie pasował; może inaczej będzie, gdy August zdechnie. Vera zostawi sobie wtedy to eleganckie niebieskie odzienie na specjalne okazje. Skrzywiła się ze swoim standardowym już niezadowoleniem i odwróciła się od tego nieszczęsnego kawałka wypolerowanej stali. Z broni zabrała sejmitar i dwa sztylety, jeden z nich przypinając do boku, a drugi wsuwając w cholewę buta. Czy to wystarczy? Miała taką nadzieję.

Czując dłoń, opartą o swoje ramię, wybudziła się z zamyślenia i odwróciła się do jej właściciela. Jakąkolwiek czułość, jaką w tym geście zauważyła, przypisywała jedynie swojej własnej wyobraźni i myśleniu życzeniowemu, ale jej zacięta mina mimo wszystko złagodniała nieco.
- Jak twoja głowa? - spytała. - Czujesz się na siłach?
Ufała w ich skuteczność, ale wolała wiedzieć, że Corina nie zegnie w pół i nie wykręci na lewą stronę w samym środku akcji.
- Też mam taką nadzieję, ale wiesz co o niej mówią - westchnęła. - Jest matką głupców. Ryzykujemy wiele. Gdyby się okazało, że cokolwiek poszło nie tak... wycofujcie się, zanim będzie za późno. Jakkolwiek by to nie wyglądało z zewnątrz, nie jesteśmy żadnymi pierdolonymi bohaterami.
Obrazek

Port w Ujściu

182
POST BARDA
Granatowy nie był kolorem Very. Choć to tylko kamuflarz, widziała, że niebieski płaszcz pasował jej jak pięść do oka. I może miało na to wpływ uprzedzenie, a może rzeczywiście powinna wybierać cieplejsze kolory.

Corin uśmiechnął się. Jeśli kac wciąż mu dolegał, to bardzo dobrze się maskował.

- Nie jest tak źle, jak rano. - Powiedział. - Miałaś rację, Olena znalazła mi dobre remedium. Ta dziewczyna całkiem dużo wie. - Pochwalił młodą felczerkę. - Nie zawiodę cię.

Przyjemny ciężar dłoni zniknął z ramienia kapitan, tylko po to, by po chwili powrócić w paru klepnięciach.

- Nie pozwolę ich pozabijać. - Przyrzekł. - Do zobaczenia.

Nadszedł czas na rozpoczęcie akcji. Irina ze swoją grupą zeszła do szalupy, za to Corin wraz z małym oddziałem udali się w stronę Mżawki. Towarzyszyły im Raylene i Echo, obie wystrojone i wymalowane jak portowe dziwki. Akcja wymagała poświęceń.

- Kapitanie. Ruszajmy. - Pogonił ją Ashton.

Jakiś czas później, gdy Siostra odbiła od brzegu, a oni obeszli już budowę, znaleźli się na tyłach Srebrzystej. Noc była cicha i spokojna. Nic nie zwiastowało kłopotów.

- Możemy obejść obok płota albo drugą stroną, będziemy tam odkryci. - Mówił Rivera, który wcześniej wysłany był na zwiad. - Od tyłu nie ma wejścia, albo nie widziałem. Musim od frontu.
Obrazek

Port w Ujściu

183
POST POSTACI
Vera Umberto
- Do zobaczenia - odpowiedziała i odprowadziła oficera wzrokiem do grupy, z którą ruszał w miasto. Gdy patrzyła na Echo i Raylene, ciężko jej było uwierzyć w to, że naprawdę miały takie ubrania na pokładzie. Z drugiej strony, kto wie z czym się tu sprowadziły? Codzienność na statku nie dawała wielu okazji na strojenie się w sukienki i podwiązki. Przez krótką chwilę Umberto zastanawiała się, kiedy ostatnio miała na sobie coś, co nie było koszulą i spodniami, w najlepszym wypadku ściągniętymi w pasie zdobionym gorsetem. Chyba z dobre piętnaście lat temu, jak nie więcej, jeszcze przed szkołą oficerską. Gdzieś na dnie którejś ze skrzyń w jej kajucie leżały ze dwie skradzione drogie suknie, choć Vera sama nie wiedziała po cholerę je jeszcze trzyma.
W końcu trzeba było zacząć działać. Popędzona przez Ashtona, sama też zeszła ze statku, jako ostatnia z tych, którzy nie odpływali. Zerknęła przez ramię na rozwijający się mały żagiel i Siódmą Siostrę powoli odbijającą od nabrzeża. Miała wielką nadzieję, że jednak nie pakowali się w pułapkę.
Późna noc, a właściwie zbliżający się już powoli wschód słońca przynosił Ujściu absolutną ciszę. Nawet ptaki nie śpiewały o tej porze. Vera miała nadzieję, że i w Srebrzystej Łusce było podobnie, a każdy przedstawiciel zarządu Kompanii śpi snem sprawiedliwego - choć tworzyło to w ogóle nieśmieszny oksymoron. Gdy dotarli na miejsce, kapitan powoli obeszła karczmę od boku, a potem zerknęła za róg, żeby zobaczyć, czy ktoś nie stoi przed wejściem. Docelowo zanim podejmie jakąkolwiek decyzję, chciała zajrzeć do środka przez jakieś okno i zorientować się, czy w głównej sali jeszcze piją.
Obrazek

Port w Ujściu

184
POST BARDA
Przed wejściem nikogo nie było. Zerkając przed okienko, Vera dostrzegła, że w głównej sali pali się lampa, a rozproszone cienie sugerowały obecność dwóch, może trzech osób, nie dało się jednak usłyszeć, czy rozmawiali między sobą. Niebieskie płaszcze zostawiły straż.

- Kapitanie! - Głośny szept Pogad miał zwrócić uwagę Very. Orczyca wskazała jej okienko, tuż nad ich głowami. Przy odrobinie wysiłku, jeśli udałoby się podsadzić Pogad Verę i resztę, mogliby zacząć akcję od piętra. Mogli również próbować atakować od drzwi wejściowych.

Mżawka zacumowana była bardzo blisko. Od murowanego brzegu dzieliło ich ledwie piętnaście metrów, tak, że schodząc z trapu, Speke miał do Srebrzystej ledwie parę kroków. W świetle księżyca Vera dostrzegła dwie kobiece sylwetki.

- Heeej, kochani! - To Echo kusiła wartowników.

Plan nie zakładał tego, że Mżawka i tawerna będą tak blisko. Przy jakimkowliek błędzie, akcja ze Srebrzystej i akcja z Mżawki mogły się połączyć.
Obrazek

Port w Ujściu

185
POST POSTACI
Vera Umberto
Liczyła na to, że w głównej sali nikogo nie będzie. Jak mogła się domyślać na podstawie kilku wyjątkowo szowinistycznych komentarzy, zasłyszanych od szanowanych przedstawicieli Kompanii, kobiety nie nosiły granatowych płaszczy, więc wystarczyłaby obecność kogokolwiek z nich, by wchodząc do Srebrzystej jakby nigdy nic Vera od razu spaliła cały plan. Gdyby główna sala była pusta, mogłaby spróbować zagadać karczmarza, a potem z łatwością się go pozbyć... ale sala pusta nie była.
Zerknęła w kierunku, z którego docierał do nich radosny głos Echo i zaklęła w myślach. Jeśli zwróci na siebie zbyt dużą uwagę w tawernie, położonej tak blisko Mżawki, zaalarmuje też obecnych na statku marynarzy, a to utrudni działanie grupie odpowiedzialnej za przejęcie go. Jeśli z kolei źle zgrają się w czasie i na Mżawce zrobi się głośne zamieszanie, zanim Vera załatwi co ma do załatwienia w Srebrzystej, strażnicy pobudzą przełożonych i wszystko zmiesza się w jednym wielkim chaosie. Musiała działać szybko.
Na szczęście Pogad była spostrzegawcza. Kapitan skinęła głową, zgadzając się na to, by orczyca podsadziła ją do okna. Nie miała pojęcia dokąd ono prowadziło, ale piętro wciąż było lepszym pomysłem, niż wpakowanie się bezceremonialnie przez główne drzwi. Jeśli wejdą do czyjegoś pokoju, będą musieli zachować się bardzo cicho. Podsadzona przez Pogad, Umberto chwyciła się parapetu i podciągnęła w górę, po czym popchnęła skrzydło okna, sprawdzając, czy w ogóle jest w stanie je otworzyć. Jeśli się udało, w miarę możliwości bezgłośnie spróbowała wpakować się do środka.
Obrazek

Port w Ujściu

186
POST BARDA
Echo i Raylene czarowały mężczyzn, chwilowo jednak nie spotykały się z wielkim odzewem. Vera ze swojego miejsca mogła widzieć, że wartownicy podłapali przynętę, jednak nie spuszczali trapu. Nie mogła jednak dalej oglądać przedstawienia, gdy sama przeszła do akcji.

Ramiona Pogad, choć zdecydowanie wysokie, były ledwie schodkiem w drodze do okna. Tylko dzięki sile własnych rąk Verze udało się podciągnąć, zahaczając dłońmi o parapet. Okno było uchylone, dlatego nie stanowiło większej przeszkody. Niczym złodziej pod osłoną nocy, kapitan wdrapała się do pokoju.

Był to klasyczny tawerniany pokój, na tyle duży, by pomieścić łóżko, jednak nie dość obszerny, by dawać poczucie przytulności. Wyposażony do minimum, musiał wystarczyć członkom kompanii. Na oparciu krzesła rozwieszony był niebieski płaszcz.

W dwuosobowym łóżku spał mężczyzna, nie najmłodszy, jednak również nie stary. Ułożona obok niego kobieta, szatynka o pięknych lokach, musiała być jego żoną. Między nimi leżało dziecko - na oko dwuletnie.

Do pokoiku wdrapał się również Ashton.

- Kurwa. - Zaklął bezgłośnie, widząc rodzinkę.
Obrazek

Port w Ujściu

187
POST POSTACI
Vera Umberto
W pełni zgadzała się z bezgłośnym komentarzem Ashtona. Nie tego się spodziewała, wchodząc do paszczy lwa. Nie miało tu być pierdolonych rodzin z dziećmi. Nienawiść Very względem Speke'a i strażników biczujących więźniów przeniosła się na wszystkich, którzy mieli jakikolwiek związek z niebieskimi płaszczami. Może niesłusznie? Z drugiej strony, czy posiadanie żony i małego dziecka automatycznie czyniła z kogoś dobrego człowieka? Umberto nie miała nikogo, wedle tej teorii powinno to znaczyć, że jest tą złą. A tym razem nie była, brała to za absolutny pewnik. Niewolnictwo nigdy nie było rozwiązaniem dobrych ludzi.
Mimo to, nie była w stanie zmusić się do dobycia broni i zamordowania tego mężczyzny, ani tym bardziej całej trójki we śnie. Pokręciła przecząco głową, patrząc na Ashtona. Może zrobiła się słaba na starość, kto wie? Musieli potraktować ten pokój jako przechodni, zachować się najciszej jak to możliwe i jak najszybciej go opuścić, zanim któreś z nich się obudzi.
Wychyliła się przez okno i gestem dała im do zrozumienia, by Rivera wdrapał się jeszcze do nich, a obie kobiety przeszły na sąsiednią ścianę karczmy, gdzie otworzą dla nich inne okno. Pogad i Marda nie były najsubtelniejsze, nie mogły wchodzić tędy bez zbędnie zwiększonego ryzyka. I kiedy Ashton pomagał drugiemu mężczyźnie wejść do środka, Vera podeszła do płaszcza, który ściągnęła z krzesła i podała za chwilę któremuś z nich. Potem ostrożnie przeszła te kilka kroków, by powoli nacisnąć na klamkę i wyjrzeć na zewnątrz, chcąc zorientować się w ogólnym rozkładzie tutejszych pomieszczeń.
Obrazek

Port w Ujściu

188
POST BARDA
Żadne z trójki nie obudziło się, gdy do pokoju gramolił się Rivera, choć pirat nie zachowywał się szczególnie cicho. Jemu brakło zwinności, którą miała kapitan i Ashton, jednak w końcu i jemu udało się stanąc w pokoju. Zmierzył spojrzeniem śpiącego mężczyznę i jego rodzinę, ale nic nie powiedział, stwierdzając, że tak będzie lepiej.

Ashtonowi brew zadrgała, bo już trzymał w ręku kozik, gotów, by wbić go w szyje całej trójki. Dziecko i kobieta nie zawinili, ale mogli stać się niewygodnymi świadkami. Decyzja Very co do pozostawienia ich przy życiu nie była dla niego najlogiczniejsza, jednak dostosował się bez dyskusji. Odebrał od Very płaszcz, ale nim zdecydował się nałożyć go na siebie, podał go Riverze. To ten drugi wciągnął granat na plecy.

Drzwi pokoju wychodziły na korytarz, w którego końcu znajdowały się schody. Prowadząc ku górze i ku dołowi, zdradzały drogę na wyższe piętro i na parter. Słaba łuna zdradzała, że tam zostali strażnicy. Na tym piętrze pokoi było sześć, drzwi ustawione naprzeciw siebie w trzech rzędach.

- Lepiej uważajcie, od jednej z ujścianych kurew Maurycy wszy załapał. - Odezwał się głos w ciemności. Cichy i ochrypły, należący do strażnika, który pilnował tego piętra. Oparty w końcu korytarza, w ciemności pilnował pokoi, stając się tylko sylwetką odrobinę ciemniejszą od otaczającego go mroku. - I nie dawajcie im płaszczy, bo jak szefostwo zobaczy, to wam jaja pourywa. Płaszcze są kompanii, nie dla waszych kurtyzan.

- Spokojna głowa. - Rivera szybko wszedł w rolę. - Pannie się zimno zrobiło, jak już emocje opadły, hehe.
Obrazek

Port w Ujściu

189
POST POSTACI
Vera Umberto
Nawet dobrze im to wyszło - Vera miała na sobie płaszcz, a Ashton nie, można było więc łatwo wyciągnąć wnioski, że dostała go od niego. Co nie zmieniało faktu, że jej brew zadrgała, a usta zacisnęły się w wąską, niezadowoloną kreskę, której na szczęście w ciemności strażnik nie mógł zauważyć. Całkiem nieźle się składało, że strażnik ewidentnie nie miał pojęcia, kto nocuje w jakim pokoju, bo inaczej by zareagował, gdyby zdawał sobie sprawę, że dwóch facetów ze swoją ujścianą kurwą wychodzi od szczęśliwej, trzyosobowej rodzinki. Miało to też swoje minusy: nie poprowadzi ich do Speke'a, nawet jeśli jakimś cudem udałoby się go zmusić do kooperacji bez robienia zbędnego zamieszania.
Rivera szybko załapał okoliczności, w jakich się znaleźli, co też pomogło skoncentrować się Verze - inaczej nie wiadomo co by się stało, już była wkurwiona, nie miała cierpliwości do takich tekstów. Owinęła się ciaśniej płaszczem, jak nieadekwatnie zawstydzona ladacznica i ruszyła w stronę strażnika, starając się nadać swoim ruchom przynajmniej odrobinę delikatności, jakiej na co dzień nie miała.
- Ja jestem czysta - odezwała się miękko, głosem naśladując manierę mówienia Raylene. Wątpiła, by którykolwiek z towarzyszących jej piratów słyszał ją kiedykolwiek w takiej wersji. - Może pan chciałby się rozluźnić? Odpocząć trochę? Cała noc na nogach, któryś z chłopaków pana zastąpi, a hurtowo będzie zniżka. Ktoś na mnie płaszcz założył, ktoś go może też ze mnie zdjąć~
Długo nie zamierzała grać tej farsy. Chciała tylko podejść do strażnika wystarczająco blisko, żeby szybkim ruchem wyciągnąć spod płaszcza sztylet i wbić mu go w krtań, zanim zorientuje się, że wcale nie ma z dziwką do czynienia - choć zapewne gdyby nie celowała w to miejsce, zdążyłby ją dziwką jeszcze nazwać. Zależało jej jednak na tym, by nie wydał żadnego dźwięku, ani krztusząc się krwią i umierając, ani upadając. Musieli się go pozbyć, jeśli chcieli bez konsekwencji posprawdzać pokoje na tym piętrze.
Obrazek

Port w Ujściu

190
POST BARDA
W bardzo nikłym świetle, Rivera i Ashton widzieli ledwie zarys sylwetki Very, odcinający się na tle blasku księżyca wpadającego przed małe okienko. Był to widok niezapomniany - bo i ilu miało okazję widzieć, jak kapitan Umberto kręci biodrami? Obaj mężczyźni zrozumieli, że to coś, czego nie widuje się codziennie i powinni dziękować losowi, że mogli coś takiego zobaczyć. Z drugiej strony, najmądrzej byłoby zachować to dla siebie, jeśli życie miłe.

Do ruchów doszedł jeszcze ton. Ashton i Rivera musieli złapać głębszy oddech, za to strażnik nie wydawał się zainteresowany ofertą.

- Odsuń się ode mnie, dz- - Nie zdążył skończyć wyziska, gdy ostrze znalazło drogę do jego krtani. Efekt zaskoczenia podziałał i nie pisnął nawet, jednak wkrótce zaczął gulgotać, dusząc się własną krwią. Nie było to bezgłośne, jednak daleko było temu do krzyku, który mógłby pobudzić klientelę Srebrzystej.

Vera sprowadziła mężczyznę na podłogę, pozwalając mu zadusić się i umrzeć. Na jej niebieskim płaszczu znalazła się jeszcze większa ilość krwi.

Całą trójkę z oddali doszedł odgłos dzwonu, tak podobny do tego, który był na Siostrze, a który służył za alarm, sygnalizując niebezpieczeństwo. Najwyraźniej na Mżawce zabawa zaczęła się na całego, bo i po paru uderzeniach, dzwon ucichł.

Przed Verą, Ashtonem i Riverą stanęło jeszcze pięć par drzwi. Nim jednak udało im się którekolwiek otworzyć, dobiegł ich tupot małych stópek - to dwulatek obudził się i popchnął drzwi. Szeroko otwartymi oczyma starał się dojrzeć, co dzieje się na korytarzu. Jeszcze nie wydawał ani jednego dźwięku.
Obrazek

Port w Ujściu

191
POST POSTACI
Vera Umberto
Dźwięk gulgoczącej krwi był wyjątkowo satysfakcjonujący, zwłaszcza, że nie towarzyszyło mu nic innego - ani głośny jęk, ani krzyk, ani ostrzeżenie, jakie mogłoby przyciągnąć na to piętro kogoś z dołu lub z góry, albo nawet z otaczających ich pokoi. Gdy odłożyła trupa na ziemię, uniosła wzrok na ścianę, licząc na to, że zobaczy tam okno. Niestety, nawet jeśli przez niewielką szybkę wpadało do środka światło księżyca, ani Pogad, ani Marda nie przecisnęłyby się przez nie do środka. Musieli wejść do któregoś pokoju i stamtąd wciągnąć kobiety na piętro.
Naturalnie, nie mogło być tak pięknie. Gdy usłyszała tupot bosych stópek i w progu pokoju, który opuścili, stanęło dziecko, Vera zamarła, pochylona nad nieruchomymi zwłokami. Co, do cholery, miała zrobić z takim gówniarzem? Czy po to zachowała go przy życiu, razem z jego rodzicami, żeby teraz truł im dupę i utrudniał działania? Zanim zdążyła zdecydować, co z tym zrobić, dotarł do niej dźwięk dzwonu.
- Kurwa mać - syknęła pod nosem, wracając do mówienia normalnie, a nie jak słodka idiotka.
Podniosła się z kolan i zdecydowanym ruchem wskazała Ashtonowi i Riverze drzwi obok tych, z których właśnie wyszli.
- Nie ma czasu - rzuciła cicho. - Dzwon ich pewnie pobudził. Szybko, póki nie są uzbrojeni, a może jakimś cudem jeszcze śpią. Marda i Pogad do nas, na górę.
Zanim razem z mężczyznami wpakowała się do drugiego pokoju, doskoczyła do ciekawskiego gówniarza i wepchnęła go z powrotem do środka, jednocześnie sięgając po krzesło, z którego przedtem po cichu zdjęła płaszcz. Zamknęła za dzieciakiem drzwi, a krzesło podstawiła pod klamkę, tak, by ci, którzy znajdowali się w środku, nie mogli wydostać się na korytarz - przynajmniej przez jakiś czas.
Dopiero wtedy wpadła do drugiego pomieszczenia, przerzucając sztylet do lewej ręki, a w prawą chwytając sejmitar. Skończył się czas na subtelność i ostrożność, musieli wybić ilu się dało, znaleźć Speke'a i spierdolić przez okno, zanim rzuci się na nich cała reszta niebieskich płaszczy.
Obrazek

Port w Ujściu

192
POST BARDA
Skończyły się podchody. Choć dzieciak mógł zostać wyeliminowany w cichy sposób, to dźwięk dzwonu był dla Very znakiem, że nadszedł czas na otwarte działanie.

Rivera i Ashton ruszyli do wskazanych drzwi i jeśli którekolwiek łudziło się, że będą mogli działać po cichu, to krzyk, jaki podniósł mieszkaniec, widząc intruzów, skutecznie zabił jakąkolwiek nadzieję. Panowie byli bezwględni w swoim działaniu i szybko pozbyli się krzykacza.

Dziecko również podniosło krzyk, przestraszone nagłym zrywem ze strony pani kapitan. Nie opierało się przed jej działaniami, bo też nie miało jak. Ojciec i matka nie zdążyli zareagować, zresztą, ważniejsze dla nich było dobro malca aniżeli niesienie zemsty. Zostali zamknięci w pokoju.

Ashton otworzył kolejne drzwi kopniakiem i nadział na miecz kolejnego niebieskiego płaszcza, który właśnie szarżował na nich. Z dołu również dobiegł ich dźwięk bitki - to Marda i Pogad ruszyły do walki.

Na tym piętrze pozostały trzy pokoje, na górnym - nie wiedzieli, ile. Z dołu dobiegły ich krzyki, a łuna płomienia jakby powiększyła się, podkreślając walkę kobiet ze strażnikami cieniami, które przerażająco tańczyły na ścianie tuż obok schodów. Z jednego z pokojów wyskoczył mężczyzna, uzbrojony w sejmitar, całkiem podobny do Verowego. Nie rozpoznała go, ale miał zdecydowanie krwiożercze zamiary.
Obrazek

Port w Ujściu

193
POST POSTACI
Vera Umberto
Plan działania po cichu, jaki zaproponowała Irina, dość szybko przekształcił się w działanie zgodne z zamierzeniami Pogad, pewnie ku wielkiej jej satysfakcji. Prawdopodobnie Vera mogła przewidzieć to wcześniej, znając sposób, w jaki działa świat. Kobiety wparowały do środka, szybko i słusznie dochodząc do wniosku, że nie mogły dłużej zwlekać. Były dwie, a Vera widziała przedtem trzech mężczyzn, ale Pogad przewyższała ich wzrostem i siłą do tego stopnia, że kapitan zakładała, że nie musi się o nie szczególnie zamartwiać.
Zresztą miała teraz inny problem w postaci szarżującego na nią mężczyzny. Trzeba było przyznać, że szybko pozbierali się po dźwięku dzwonu. Musieli być tego nauczeni, tak samo, jak nauczona tego była załoga Siódmej Siotry. Nie było czasu na długie wygrzebywanie się z pościeli, na niepewne wyglądanie przez uchylone drzwi, na powolne ubieranie się.
Czy przyszli tutaj zbyt małą grupą? Umberto nie potrafiła jeszcze tego stwierdzić. Tak czy inaczej w tej chwili musiała skupić się na tym, kto stał naprzeciw niej. Czuła się dość pewnie ze swoim sejmitarem w dłoni, zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo potrafi być z nim skuteczna. W przeciwieństwie do niej, ten mężczyzna sobie sprawy z tego raczej nie zdawał. W końcu była tylko kobietą. Wykonała zwód i uderzyła od dołu, chcąc wytrącić mężczyźnie broń z ręki, a potem wycelować ostrzem w jego szyję i zatrzymać je zaledwie kilka milimetrów od niej.
- Speke - syknęła do niego. - Gdzie on jest?
Obrazek

Port w Ujściu

194
POST BARDA
Ashton wparował do kolejnego pokoju, Rivera wziął za cel ten zaraz obok. Został tylko jeden niezdbany na tym piętrze. Rozległ się kobiecy krzyk, a Vera nie potrafiła już ocenić, czy należał do żony tego mężczyzny z pierwszego pokoju, czy też do jakiejś innej partnerki któregoś z niebieskich płaszczy.

- Do broni! - Wrzasnął jeden z mężczyzn, zapewne budząc resztę tawerny.

Efekt zaskoczenia działał, jednak tylko do czasu. Vera słyszała kroki nad głową - z górnego piętra zaczynali zbiegać kolejni mężczyźni, zaalarmowani krzykami i wcześniejszym dźwiękiem dzwonu.

Nagle na pięterku zrobił się ruch, a Vera sama już nie wiedziała, z iloma przeciwnikami będą się mierzyć. Z góry mogło przyjść maksymalnie sześciu, Ashton szybko poradził sobie ze swoim przeciniwkiem, jednak Rivera miał większe problemy z pokonaniem szermierza. Ten, którego Vera chciała zaskoczyć nie tylko swoimi umiejętnościami, ale również płcią, nie dał się tak łatwo ogłupić. Odbił atak Very w wyćwiczonym ruchu.

- Oboje szeźniecie w piekle! - Warknął w odpowiedzi na jej pytanie. Uzbrojony w prosty miecz, wyprowadził pchnięcie, prosto w lewy bok Very, wkładając w atak nie tylko siłę ramienia, ale również pęd własnego ciała.
Obrazek

Port w Ujściu

195
POST POSTACI
Vera Umberto
Czyżby ten człowiek dla odmiany nie brał jej za dziwkę, tylko wiedział, z kim ma do czynienia? Mało prawdopodobne, chyba że już zdążyli dziś omówić sobie temat Umberto i jej statku. Tak czy inaczej zareagował zbyt szybko, zbyt skutecznie. Vera spodziewała się, że jej ostrze dotrze do celu, tymczasem zostało odbite, a potem w jej kierunku wyprowadzono cios.
Zamieszanie, jakie zrobiło się na tym piętrze, było zdecydowanie za duże na ich trójkę. Mogli poradzić sobie z lekką przewagą liczebną, zwłaszcza, gdy przeciwnicy nie byli do końca obudzeni. Ale nie z aż taką! Nie, kiedy każde z nich musiałoby mierzyć się z dwiema osobami. Marda i Pogad powinny jak najszybciej załatwić parter i dołączyć do nich.
- Kurwa! Potrzebujemy was tutaj! - zawołała, jednocześnie uchylając się przed atakiem.
Planowała uniknąć ciosu i skorzystać z impetu przeciwnika, by popchnąć go w kierunku Ashtona, który mógłby za nią dokończyć ten problem, skoro ze swoim granatowym płaszczem już sobie poradził. Gdyby był zajęty już czymś innym, na przykład pomaganiem Riverze, Umberto sama zamachnęła się i cięła mocno, by pozbyć się przynajmniej jednego zagrożenia. Potem zamierzała wycofać się odrobinę, by nie zostać pochłoniętą przez zbiegającą z góry grupkę - sześciu ciosów wyprowadzonych na raz nie byłaby w stanie uniknąć. Musieli z Ashtonem i Riverą zbić się w grupę, w której bronić było się łatwiej i którą mogliby w razie potrzeby skutecznie wycofać się do któregoś z pokoi i do okna.
Jednocześnie cały czas szukała w półmroku znajomej sylwetki tego, po którego tutaj przyszła. Tylko Speke ją interesował. Tylko na nim jej w tym momencie zależało.
Obrazek

Wróć do „Ujście”