[Średnie miasto] Ujście

31
POST POSTACI
Tanga
Ponieważ jeden z przeciwników zachowywał się, jakby wlał w siebie za dużo piwa, Tanga zignorował go i skupił całą swoją uwagę na dzierżącym broń koleżce. Stając w lekkim rozkroku, na ugiętych nogach i rozluźniając mięśnie, podniósł ręce i ustawił je do utrzymania gardy. Uśmiechając się szeroko, acz zupełnie nieintencjonalnie przy tym prowokacyjnie, przyglądając się mężczyźnie wyczekująco, czujnie obserwując każdy ruch.

Walka bez broni nie była dla Tangi pierwszyzną i nawet jeśli wciąż miał do dyspozycji maczetę, rzadko korzystał z niej w zastępstwie dla glewii. Do tamtej sięgał jedynie w ostateczności, bo było to w jego oczach raczej narzędzie do ułatwiania sobie przeprawy przez dżungle oraz oprawiania drewna, aniżeli broń.

Młody wojownik wyczekiwał, aż przeciwnik wyprowadzi pierwszy cios, usiłując dostosować się zarówno do zasięgu, jak i szybkości wyprowadzanego cięcia. Tego ostatniego wypatrywał niemalże niecierpliwie, gotów w ostatniej chwili, gładkim ruchem wycofać się do boku, a następnie, gdy miecz będzie a najniższym punkcie opadania, dopaść do trzymającej pewnie rękojeść ręki. Zamierzał pochwycić ją gdzieś na wysokości przedramię-nadgarstek i zakleszczyć palce w żelaznym uścisku wolnej dłoni, napinając mięśnie ramienia i uniemożliwiając ruch. Druga, wciąż zaciśnięta na bełcie dłoń, przymierzałaby się w tym czasie do zadania ciosu grotem prosto w twarz. Celował w najbliższe oko, skąd aż nadto dobrze wiedział, że niedaleka droga do mózgu. Tanga miał już na swoim koncie kilka większych zwierzaków i bestii, zabitych w ten sposób.
Foighidneach

[Średnie miasto] Ujście

32
POST POSTACI
Lindirion
Młodzi ruszyli przodem - Hysterics od frontu, za to Tanga... Tanga niczym taran ruszył do otwartych drzwi. Mistrz nie patrzył nawet, jak jego kula ognia dosięga celu i rozlewa się płomieniem po wyższej kondygnacji budynku. Wrzaski sugerowały, że udało się wykonać zamierzony cel.

Lindirion najchętniej wycofałby się tą samą drogą, którą przyszedł i zostawił swoich kompanów sam na sam z przeciwnikami. On i jego stare kości nie nadawali się w żaden sposób do walki na krótki dystans, poza tym, z punktu obserwacyjnego za drzewem Lindirion widział, że Tanga radzi sobie całkiem nieźle. Miał nadzieję, że Hysterics poradzi sobie równie dobrze, o ile nie ucieknie, przerażony żywymi trupami.

Żywe trupy mogły wejść Tandze w drogę. Lindirion wyszedł zza drzewa, nie dostrzegając już zagrożenia w postaci kusznika, jednak wolał nie zbliżać się do walczących bardziej, niż to konieczne. Opuściwszy osłonę miał lepszy widok na bójkę i jednocześnie mógł lepiej pomóc.

Lin chciał zmusić swojego martwego sługę od złapania tego, z którym walczył wychowanek orków - choćby za nogę, tak, by wytrącić go z równowagi. Po pierwsze - nie przeszkadzać.

Bardzo nie podobało mu się uczucie bezużyteczności. Ktoś tak dobrze wykształcony jak on nie powinien babrać się we krwi wrogów, o ile ci nie leżeli na stole w jego pracowni. Teraz nie miał nawet pracowni!

A trzeba było zostać w Varulae.
Obrazek

[Średnie miasto] Ujście

33
POST POSTACI
Hysterics
Powiedzmy sobie szczerze, Acadia przez chwileczkę, malutka taką tyci, miał nadzieje na spokój. Myślami był już w miejscu, gdzie czeka sobie grzecznie aż grubaśny (bo tak sobie go wyobrażał) właściciel domu wyjdzie, a ten go szybki ruchem zadźga. Niestety nie dość, że sobie nie posiedzi, to jeszcze prawdopodobnie będzie walczyć. Ale, wracając do początku...
Gdy był już na przodzie domu, zobaczył jakąś panienkę, wystraszoną jak nigdy, która po chwili się wywaliła. Oczywiście, że Acadia aż się uśmiechnął, jak tylko zobaczył jak ta przywaliła w ziemię. Stawiał, że jest to córka jegomościa więc w sumie chciał jej "pomóc". Zrobił ledwo krok i coś mu się nie spodobało. Oczywiście, że nie spodobał mu się ten wielki gość, który wcześniej stał przed domem i nadal tu stoi. -Kurwa jego mać, no i na chuj tu stoi. Tam się dzieją lepsze rzeczy- Zamruczał w umyśle do siebie, a twarz wykrzywiła się w twarz niezadowolenia, by po chwili się szeroko jednak uśmiechnąć. Widział, iż, mężczyzna nie ma zamiaru pogadać czy też pograć w karty. To dobrze, ponieważ obie te rzeczy były dla nich dość nudne.
Mógł ruszyć na faceta od razu, ale czy mu się chciało? Hyst by tak zrobił, ale Acadia niezbyt. Domyślał się, że pierwszy ruch może być kluczowy, ale właśnie jest ciekawy poniekąd, co on zrobi, sam fakt, iż był ubrany lepiej od nich, już budził strach. Acadia na pewno stał aktualnie z gardą i był gotów na blokowanie ewentualnych ataków albo uniknąć ataku. Jego plan był prosty, a może i jednak skomplikowany? W każdym razie chciał podczas walki tak się wykręcić z niej, by przywalić facetowi w Kurki prosto w kark albo w okolice szyi. Jednak był to plan na później, teraz skupmy się na pierwszym ataku.

[Średnie miasto] Ujście

34
POST BARDA
Ogień powolutku rozprzestrzeniał się po zewnętrznych ścianach budynku, pożerając drewniane elementy. Mieli czas – co do tego Lindirion był pewien, ale jeśli chcieli złapać swój cel i dać mu porządną nauczkę, to im dłużej będą zwlekali, tym trudniej będzie dostać się do budynku. Przejścia były jednak zabezpieczone, przynajmniej w jego ocenie, stąd można było być mniej więcej spokojnym. Nikt nie ucieknie bez ich wiedzy.

Trup na usługach Mistrza odbił się chybotliwie od ściany, pustymi oczami spoglądając na swój nowy cel. Wykonał jeden i drugi krok, po chwili uwieszając się na walczącym najemniku i nieco mu uniemożliwiając poruszanie się. W tym samym czasie Tanga stanął przed napastnikiem, patrząc jak jego podziurawiony kompan próbuje jego wroga powstrzymać. Szykując się na cios, chłopak widział, że skrępowany oprych rusza dłonią z mieczem wolniej, dając mu nieco czasu do pięknego uniku. Ostrze opadało z góry, chcąc rozpłatać wojownikowi głowę, jednak myśliwy za późno zorientował się, że najemnik zmienił tor opadania, skręcając w lewo i uderzając w prawe ramię Tangi; skryta pod lnianą koszulą kolczuga zatrzymała uderzenie, ale impet na pewno zostawi później siniak.

Mając teraz okazję do złapania rzezimieszka, Tanga to zrobił, chwytając jedną ręką dłoń trzymającą broń, a drugą celując zakrwawionym bełtem prosto w oko. Pech jednak chciał, że mężczyzna widząc nadlatujący grot, wykrzywił gwałtownie głowę, o włos omijając ciosu. Na jego twarzy pojawił się wściekły grymas i nie zważając na uczepionego do jego boku trupa, szarpnął lewą ręką, wykonując praktycznie to samo co Tanga; łapiąc go za nadgarstek trzymający bełt, powoli wykręcając jego ramię i próbując tym samym wyszarpnąć się z uścisku młodzieńca.

W tym czasie Acadia widział mężczyznę i dziewczynę – pierwszy z nich właśnie szedł na chłopaka, podczas gdy druga właśnie podniosła się z kolan i pobiegła dalej, ciągle krzycząc. Kątem oka można było ujrzeć pierwsze twarze w pozostałych domach, zaciekawione wrzaskami na ulicy. Najemnik zaś ze swoim krótkim mieczem podszedł spokojnie do oprycha(ów), chcąc wykonać krótkie, szybkie dźgnięcie sztychem. Acadia usunął się na bok, omijając poważnej rany, podczas gdy najemnik wytrącony z równowagi powoli obracał się do kolejnego ciosu. Wykorzystując okazję i mając odsłonięty kark, trójka... dwójka mężczyzn wyprowadziła szybki, celny cios prosto w podstawę karku, wbijając tam kukri głęboko. Szarpnięciem udało im się wyciągnąć ostrze, podczas gdy ochroniarz zaczął dławić się własną krwią. Złapał się za gardło, spoglądając z przerażeniem na Hystericsa i Acadię, zanim upadł na kolana, wydając kilka kolejnych charknięć. Jego plecy natychmiast zaczerwieniły się od sporej ilości posoki.

Kolejny krzyk zwrócił uwagę Acadii; tym razem dochodzący z sąsiedniego domostwa, z którego wychylała się jakaś męska głowa. Ktoś zaczął krzyczeć "straż, straż!", a dziewczyna, która wybiegła z posiadłości, była praktycznie na zakręcie.

W tym czasie w ogródku Lindirion widział pierwsze smugi dymu, a wraz z nimi kolejnych gapiów w sąsiedztwie. Ponadto przez uchylone okiennice na parterze Mistrz ujrzał sylwetkę grubego mężczyzny i jakiejś kobiety kręcących się w popłochu po pomieszczeniu. Mimo wszystko nie wyglądali, jakby mieli zaraz uciekać przez drzwi bądź okna.
Spoiler:

[Średnie miasto] Ujście

35
POST POSTACI
Tanga
Choć czuły nos Tangi wyłapał nasilającą się w powietrzu woń dymu, sam jego właściciela nie miał czasu ani sposobności, aby sprawdzić, co dokładnie jest jego powodem. Stawiający mu czoła najemnik był dostatecznie zacięty, aby zmusić go do maksymalnego skupienia. Co oczywiście niezmiernie go radowało, a jakże! Gdyby tylko nie ten, usilnie próbujący rozpraszać ich kolega zbrojnego... Gorszy niż pluskwa w bucie! Zwłaszcza jeśli miał reprezentować swoje wysiłki jedynie smutnym uwieszaniem się na drugiej osobie. Mógłby po prostu poczekać na swoją kolej!
Tanga ni to syknął, ni zawarczał niczym zwierz pod wpływem uderzenia, które, mimo iż nie rozcięło więcej niż wierzchniej odzieży, wciąż rozeszło się odczuwalnie po mięśniach, które zadrgały w lekkich spazmach, zanim ponownie się napięły. Zarówno uderzenie, jak i fakt, że przeciwnik nie tylko zdołał powstrzymać go przed kontratakiem, ale również utrzymać się przez stabilnie na nogach wbrew obciążeniu z tyłu sprawiły, że jego krew zawrzała. Źrenice rozszerzyły się, a szeroki uśmiech rozkwitł na zbyt dziecięco wyglądającej twarzy.
- Jestem Tanga! - przedstawił się nieoczekiwanie głosem zdradzającym buzujące w nim, niepasujących tu, pozytywnych emocji. - Tanga z klanu Dwachkarr! Dobrze walczysz!
Zapierając się na nogach i napinając barki, chętnie brał udział w tym pięknym pojedynku siły. Starając się przeciwstawić próbie wykręcenia ręki, a przy okazji przez cały czas napierając do przodu ciężarem ciała, młody ork nie zamierzał pozwolić najemnikowi na choćby chwilę wytchnienia. Starał się przeć do przodu i próbował zmusić tamtego do wycofania się z powrotem w granice otwartych drzwi, a nawet do środka dopiero co opuszczonego mieszkania. Samemu trzymając uzbrojoną wciąż w miecz rękę ochroniarza, spróbował szarpnąć nią w przeciwnym do siebie kierunku i odsłonić nieco brzuch lub uda. Jakiekolwiek, bardziej miękkie, mniej osłonięte i dostatecznie wrażliwe miejsce, w które być może zdołałby kopnąć.
Foighidneach

[Średnie miasto] Ujście

36
POST POSTACI
Lindirion
Mistrz obserwował, jak ogień leniwie liże drewniane elementy konstrukcji budynku i wiedział, że mają czas, a jednak... stanie w ogródku i obserwowanie, jak Tanga bawi się ze strażnikami, nie było czymś, co sprawiało Lindirionowi jakąkolwiek przyjemność.

Należało powstrzymać walkę tego wielkiego, nierozgarniętego chłopca i przejść do rzeczy. Im prędzej uwiną się z robotą, tym szybciej Lindirion spotka Bogobojną, a następnie również skończy z tego typu atrakcjami. Atakowanie nieszczęśników, którzy komuś coś zawinili, w zamian za swego rodzaju przychylność namiestnika przestępców, nie było czymś, co przystało elfowi w jego wieku i o jego statusie. Zupełnie nie wziął pod uwagę faktu, że w okolicy mogą znajdować się strażnicy, czy nawet zwykli gapiowie - on, jako mistrz i wykwintny, elegancki elfi mąż, nie podlegał jurysdykcji zwykłych miastowych praw, a przynajmniej tak mu się wydawało.

- Pospieszmy się, chłopcze! - Pogonił Tangę, podchodząc bliżej. - Och, nie możesz poradzić sobie z jednym strażnikiem...! Pozwól mi sobie pomóc. - Zdenerwował się, stając tuż za plecami orczego wychowanka. - Nova!

Wybuch energii miał wepchnąć do środka zarówno Tangę, jak i strażnika, który stawiał opór w drzwiach. Ponadto, Lindirion, chcąc unieszkodliwić tego drugiego całkowicie, chciał zmusić sterowane przez siebie zwłoki, które wciąż miały być uczepione mężczyzny, do wgryzienia się w jego szyję i zakończenia potyczki. Cel czekał.
Obrazek

[Średnie miasto] Ujście

37
POST POSTACI
Hysterics
-O...Ooooooo udało się! Ale jak, ale fajnie! - Zakwiczał uradowany Hysterics, szeroko się uśmiechając. No trzeba przyznać, że nawet Hysterics nie sądził, że im się to uda, ale i tak się cieszył z tego planu. A to dlatego, że Acadia może i lubił szalone pomysły, ale nie aż tak.
Po chwili przypomniał sobie o dziewczynie, w podskokach dosłownie niczym jakaś tancerka skierował swe kroki w stronę dziewczyny. Co chwila, zerkając za siebie i by aby na pewno nikt mu nie uciekł. Acadia miał wrażenie, iż jest to córka, ale mógł się mylić. Głos wołający o straż pominął, jakby w ogóle nic strasznego się nie stało, ale za to, jak kogoś spotkał na swej drodze, uśmiechał się do niego jak najbardziej psychopatycznie. Po prostu był w bardzo dobrym humorze.
Jak już doszedł do dziewczyny, to chciał ją zabrać nic nie mówiąc, jak jakąś tam rzecz i może mniej skocznym, ale nadal skocznym krokiem wrócić do głównych drzwi.
-No dzień dobry moja miła, to powiesz mi, kim jesteś? - Jeżeli nic nie przeszkodziło Hysiowi, to tak właśnie zaczął znajomość z dziewczyną. Następnie pewnie postawił ją na ziemi, ale dalej trzymając na rękę no i miał kurki w drugiej. Jego głos był podekscytowany, coraz bardziej mu się podobało, a na jego twarzy widniał uśmiech.
-Tak tylko powiem, byś nie uciekała mam kukri w drugiej ręce.- Zapewne dodał Acadia już spokojnie tym razem z lżejszym, ale pełnym dumy uśmiechem.
Oboje zapomnieli o ranie na udzie.

[Średnie miasto] Ujście

38
POST BARDA
Najemnik siłujący się z Tangą spojrzał na niego jak na debila oraz z lekkim zaskoczeniem – nie spodziewał się, że jego przeciwnik zacznie się przedstawiać w trakcie siłowania się na śmierć i życie. Ba, nie spodziewał się także komplementu, który padł z jego ust, dlatego też mógł nieco opuścić gardę. Nie to co prawda było zamysłem orka, lecz było wystarczające, by strażnik dał się pchnąć głębiej, zapierając się o framugę. Jego uzbrojona ręka została odsunięta jeszcze bardziej, ujawniając pusty, chroniony najzwyklejszym skórzanym pancerzem brzuch. Zanim jednak wojownik zdołał wykonać cios, za jego plecami pojawił się zirytowany musem wykonywania brudnej roboty Lindirion.

Uderzenie magicznej energii poczuł jako pierwszy Tanga. Było to niczym pchnięcie sztormu prosto w jego plecy, łamiące jego postawę i zmuszające do wpadnięcia w ramiona najemnika. Razem z nim oraz wiszącym nań trupem cała trójka wparowała przez otwarte drzwi do czegoś pokroju salonu. Zbój wylądował na podłodze, tuż obok zwłoki jego kumpla, a na nim sam Tanga, który obserwował ze swojej pozycji, jak bezwiednie wykonujące polecenie Mistrza ciało lgnie do szyi najemnika i rozdziawia usta niczym wampir. Zamiast jednak podarować krwawy pocałunek, martwy człowiek boleśnie zatopił zęby w szyi mężczyzny, zaciskając szczękę coraz mocniej, powodując tym samym szybki upływ krwi ściekającej po jego podbródku, a także na deski i klatkę piersiową atakowanego. Strażnik wrzasnął, a następnie zagulgotał, gdy zwłoki mocniej zacisnęły się na jego gardle. Oczy niemal wyszły mu z orbit, z przerażeniem wpatrując się w to, co miał przed sobą - Tangę.

Mistrz Lindirion stojący w przejściu przyglądał się całemu zajściu, widząc, jak bezmyślnie i okrutnie martwy osobnik wykonywał jego rozkazy. Zanim jego towarzysz-dziecko zdołał wykonać kolejną czynność, uwagę elfa skupił przerażony wrzask dochodzący z jego prawej strony. Przekręcając tam głowę, ujrzał starszą kobietę, która zamurowana wpatrywała się w scenę. Stojący obok gruby mężczyzna w opinającym go fraku odciągał ją z paniką w stronę otwartego przejścia, które pilnował kolejny najemnik. Szybko tam zniknęli, zostawiając napastników z dochodzącym z góry coraz gęstszym i powoli gryzącym w gardło dymem.

Acadia... czy Hysterics zaś wesołym krokiem pobiegli w stronę uciekającej dziewczyny, która nieszczęśliwie właśnie poślizgnęła się ponownie na kałuży pomyj wyrzuconych przez czyjeś okno. Widząc nadchodzącego napastnika pisnęła przeraźliwie, chcąc podbiec do najbliższych drzwi, ale mocne szarpnięcie za ramię uniemożliwiło jej to. Kiedy tylko najemnik ją chwycił, bez chwili namysłu dziewczę wydarło się: — STRAŻ! POMOCY, RATUUUNKU! — próbując bezskutecznie wyszarpnąć się i uciec. Niemal ciągnięta po bruku, została dostarczona z powrotem pod drzwi, w akompaniamencie pojawiających się wokół ludzi w oknach, drzwiach i na ulicy. Kobiety na widok umazanego krwią, bezpardonowo ciągnącego po ulicy dziewoję Hystericsa zmykały w cień, mężczyźni zaś wyglądali, jakby do czegoś się przymierzali. Kilka osób natychmiastowo prysnęło, kolejne osoby krzyczały o straży.

Mężczyźni prowadzący łkającą, nieodpowiadającą na pytania dziewczynę widzieli, że z pierwszego piętra ich docelowego domu dochodzi dym i migoczą wesoło płomienie muszące zwiastować nadchodzący pożar. Widział także, że w niedalekim salonie trzy osoby leżały na ziemi w rosnącej kałuży krwi, nad którą stał Lindirion, który także widział Hystericsa mającego w garści młodziutką panienkę. Niestety, za plecami chłopaków słyszalny stał się czyjś ciężki bieg połączony ze znajomym zgrzytem broni i pancerza. Z ulicy wybiegało na nich właśnie sześciu strażników uzbrojonych w miecze i piki. Na dosłownie sekundę zatrzymali się, wpatrując się w rozgrywającą się na ich oczach scenę z Hystericsem trzymającym w garści pannicę oraz powoli pochłaniającym piętro pożarem.
Spoiler:

[Średnie miasto] Ujście

39
POST POSTACI
Hysterics
Hysterics trzymał to biedne dziewczę za rękę. Nie przedstawiła mu się, cóż prychnął z niezadowolenia, bo przecież ładnie poprosił.
-Jak niegrzecznie.- powiedział bardziej do siebie niż do niej, ciągle patrząc na główne drzwi do domu.
-Cóż, nie ma się co spodziewać po niej kultury- powiedział bez emocji Acadia. Miał już gdzieś, że ktoś może ogarnąć, co się dzieje z nimi. Trudno.
Ogólnie chciał tak stać i czekać na grubaska, ale znowu coś mu przeszkodziło. No rzesz, ci ludzie tacy pomocni, że aż straż muszą wołać i wszystko psuć! A on serio chciał sobie chwilę postać i nic nie robić. Jednakże musiał coś zrobić, tak więc spojrzał się na straż i nagle krzyknął.
- Nie możesz tam pobiec! - krzyknął Acadia, starając się, by jego głos był pełen troski i martwienia się o kogoś. Jego mina była także pełna tych emocji, a raczej starał się tak zrobić -uratuje ich za ciebie! - powiedział jeszcze głośniej, łapiąc dziewczyny dłoń w swoje dwie, po czym niczym bohater, pełen dumy i pewności siebie pobiegł w stronę domu.
Gdy wbiegł do domu, chciał od razu znaleźć grubaska, ale za to znalazł zapewne Tangę leżącego, z którego gościem zabił oraz z innym dużym gościem. Ogólnie Hysterics chciał już uciec na widok chodzącego, a aktualnie gryzącego czyjeś gardło trupa. Jednakże Acadia mu na to nie pozwolił. Rozejrzał się szybko, jakby skanował otoczenie. Chciał znaleźć grubaska, by go zabić. Jeżeli go dostrzegł, spojrzał się wymownie na Lina w celu upewnienia się, by to zrobić.

[Średnie miasto] Ujście

40
POST POSTACI
Tanga
I właśnie dlatego współpraca z innymi nigdy nie była jego mocną stroną. Wiedziała to jego rodzina, wiedział to jego poprzedni mistrz i, o dziwo, do pewnego stopnia zdawał sobie z tego sprawę również sam Tanga. Biedak nie zdążył nawet dobrze przefiltrować słów elfema, aby móc wyłowić z nich oczywisty policzek skierowany w stronę jego umiejętności, gdy jakaś dziwna siła wepchnęła go jak raz do środka domostwa, razem oczywiście z pozostałą dwójką. Jedynie pełnie niedowierzania "O" zdołało uformować się na jego uśmiechniętej dotąd twarzy, zanim wylądował z pełnym zaskoczenia sapnięciem na ciele pod sobą.
W porządku. Cokolwiek zrobił spiczastouchy, było imponujące, nawet jeśli absolutnie nie miał pojęcia, jak tego dokonał. Tylko dlaczego ten absolutnie przypadkowy typ, który, jak w końcu był zdolny dostrzec Tanga, nie poruszał się i nie wyglądał zbyt normalnie na gębie, atakował i wykańczał właśnie JEGO przeciwnika?!
- ??? - wybałuszając oczy i uchylając lekko usta, na tyle szybko, na ile potrafił, podciągnął się na kolana i łokcie. - HEJ! - zaprotestował głośno w stronę, naturalnie niemogącego i niepotrafiącego zareagować na jego sprzeciw truposza. - Ten był mój! - rzucił z niemalże dziecięcą złością oraz zawodem, zrywając się z powrotem do pozycji stojącej.
Niezadowolony z takiego przebiegu wydarzeń, Tanga zrazu uniósł w górę jedną nogę, a następnie celując w głowę osobnika wgryzającego się w szyję JEGO oponenta, opuścił ją z pełnym naciskiem masy swojego ciała w jasnym zamiarze zmiażdżenia czaszki.
Foighidneach

[Średnie miasto] Ujście

41
POST POSTACI
Wierzba
Mistrz był niepocieszony rozwojem sytuacji. Nie tylko sytuacja była niesamowicie kłopotliwa, ale również Tanga robił wszystko, by utrudnić im zadanie.

- Na chwałę Sulona, zostaw! - Upomniał niesfornego chłopca, który, zamiast zająć się prawdziwymi przeciwnikami, atakował ich własne, sprzymierzone zwłoki. - Chłopcze! Spójrz, jest ich więcej! - Mówił, niczym do psa albo innej bestii, która jedyne, co mogła robić, to atakować, kąsać, rozrywać i zabijać. Obecność sześciu strażników była niezbyt fortunna dla ich vendetty, a Tanga mógł być przydatny w ich powstrzymaniu.

Strażnicy stanowili większe zagrożenie. I choć Lin daleki był od używania przemocy, nie wydawało się, by mogli dojść do porozumienia z użyciem słów, tym bardziej, gdy dom płonął, a zwłoki walały się pod nogami. I to zwłoki miały być swoistą kartą przetargową w ich małym nieporozumieniu.

To, że Tanga zgniótł czaszkę trupowi, nie miało żadnego znaczenia, bo miał wciąż sprawne nogi. Lindirion zamierzał poderwać zwłoki z ziemi, a następnie wysłać je w stronę strażników - z głową lub bez. Kiedy zwłoki dobiegłyby do mężczyzn, najlepiej uwieszając się na jednym z nich, Lindirion zamierzał użyć inkantacji crepitus, by truposza wysadzić w eksplozji mięsa i odłamków kości, które miały działać jak sztylety wbijane w ciała pobliskich wrogów. Zaklęcie skrajnie nieeleganckie, jednak z pewnością skuteczne. Oby nie oberwało się Tandze.

Przynajmniej Hysterics wrócił. Lindirion skinął mu głową w geście zgody na jego plan, choć nawet nie wiedział, kiedy stał się przywódcą, i wskazał dłonią drzwi, za którymi znikął gruby cel. Na straży wciąż stał jeszcze jeden mężczyzna, jednak Lin wierzył, że Hyś i jego wesoła kompania sobie poradzą.
Obrazek

[Średnie miasto] Ujście

42
POST BARDA
Dziewczę, jeszcze chwilę temu ciągnięte niemal po bruku, stanęło teraz jak wryte, gdy Hysterics ni stąd, ni zowąd postanowił wykrzyczeć do niej dziwne frazesy. Puszczona, zachwiała się i z półotwartymi ustami i zasmarkanym nosem patrzyła się w plecy kanibala, gdy ten wbiegał do domu. Być może kątem oka mógł, jeśli chciał oczywiście, zauważyć jak jakiś sąsiad obejmuje nastolatkę i odciąga ją z dala od centrum zamieszania, podczas gdy straż miejska nadciągała długimi krokami, gotowa na jakąkolwiek interwencję.

Sytuacja w środku oczywiście nie wyglądała zbyt dobrze. Z jednej strony Aldario stał w przejściu, obserwując całą sytuację i niemal z niedowierzaniem spoglądając na Tangę, który niczym małe dziecko denerwował się, gdyż ktoś zabrał mu zabawkę. Najwidoczniej w umyśle wojownika cała ta sytuacja była po prostu zabawą, gdzie logiczne ścieżki nie miały wstępu. Dlatego też na oczach Hystericsa wstał i z buńczuczną miną z całą swoją orczą siłą uderzył w czaszkę trupa.

Słychać było tylko jeden trzask, przez który zwłokom oczy wyprysnęły z czaszki, krew siknęła we wszystkie strony, zaś sama głowa otworzyła się w pół. Kolejne uderzenie obcasa wystarczyło, by but ugrzązł w resztkach kości, mózgu i krwi, zanurzając się w nim po całe podeszwy. Widok był całkiem makabryczny i zerkający na cała tą sytuację najemnik pilnujący grubasa i jego żony nie wytrzymał, zwracając zawartość swojego żołądka na podłogę.

But Tangi był bardzo ubrudzony i chłopak czuł, że może się ślizgać przez jakiś czas na tej jednej nodze. Ku swojemu chwilowemu zadowoleniu truposz przestał wgryzać się w jego oponenta, jednak ten i tak już dogorywał, z czystym, nieskalanym innymi emocjami terrorem wpatrując się w to, co działo się obok niego i przy okazji krztusząc się nie tylko swoją juchą. Trzy czwarte jego twarzy umazane było w resztkach głowy jego dawnego kompana – widoczne zaś były kolejne białe ślady, które ryły w krwi jego łzy.

Hysterics w tym czasie, być może nawet niewzruszony makabrą dziejącą się przy dwójce jego kompanów, ruszył w stronę wskazanego mu przejścia. Stojący tam mężczyzna, ciągle targany torsjami, okazał się nie być wystarczająco interesujący dla trójki w jednym ciele, bowiem ci po prostu odepchnęli go na bok. Najemnik jęknął, zbyt zszokowany dziejącymi się na jego oczach okropieństwami, odbijając się od ściany i dysząc ciężko, biały jak ściana. Acadia i reszta tylko wdepnęli w jego wymiociny, niemal nie przewracając się na schodach i zbiegając po nich.

Znaleźli się w piwnicy, pozornie całkowicie normalnej, zastawionej przetworami; gdzieś w kącie postawiona była nawet szklana butla, w której leżakowało wino. W ciemnym, chłodnym pomieszczeniu Hyst ujrzał tylko zamykane naprędce drewniane drzwi i światło lampy niesionej przez kogoś. Płomień zadrżał gwałtownie, gdy osoba go trzymająca wrzasnęła przeraźliwie na jego widok, zatrzaskując mu przed nosem drzwi na rygiel.

Być może było dobrym pomysłem odesłanie Hystericsa na dół, bowiem tuż po tym Mistrz wyrzekł jedną sentencję, przez którą zmasakrowane zwłoki podniosły się powoli, chybotliwie. Zmiażdżona górna część czaszki wyglądała upiornie – krew i mózg przelewały się na podłogę, skapując, podczas gdy niema szczęka gibała się na resztkach ścięgien. Widząc tę scenę, najemnik do reszty stracił panowanie nad sobą i zemdlał, osuwając się o ścianę z głuchym tąpnięciem. W tym czasie truchło powoli postąpiło jeden i drugi krok do przodu, ciągle balansując między przodem a tyłem, odbijając się w końcu od futryny, by spotkać się ze strażą.

Kakofonia wrzasków nastąpiła niemal równocześnie w momencie, w którym jedno słowo wlało energię w zwłoki. Te napuchły nagle, wstępując przed sparaliżowanych ze strachu i obrzydzenia strażników i z głośnym mlaśnięciem wybuchając, zalewając resztkami wszystko w promieniu wokół siebie, w tym i całe wejście do domu kupca. Kilka głośnych wrzasków wydarło się z ust gapiów, ktoś zaczął nawoływać bogów, ktoś przeklinać... słowem, chaos. Najbliżej strojący strażnicy krzyczeli zaś z bólu, kiedy ostre odłamki kości wbiły się głęboko w ich twarze, jednemu chyba nawet przebiło tętnicę szyjną.

W domu gęstniało i to nie tylko od atmosfery, a także od ciemnego dymu wydostającego się z góry. Smród palonego drewna i czegoś jeszcze, mdławo-słodkawego dostał się do nozdrzy Tangi i Lindiriona, którzy spoglądali na gehennę przed domem. Tymczasem z piwnicy, dokąd pobiegł Hyst, dobiegł ich uszu kolejny wrzask.
Spoiler:

[Średnie miasto] Ujście

43
POST POSTACI
Tanga
Choć brutalny z natury i chętnie korzystający z przemocy, Tanga rzadko okazywał złość jako taką - także podczas walki! Jakkolwiek nieobce były mu negatywne emocje, nie zwykły one nigdy nadmiernie dominować w jego usposobieniu. Być może z tego właśnie powodu, spontaniczne przejawy furii bywały u niego dość gwałtowne i trudniejsze do pohamowania. Jak to dobrze, że na razie jedynie się nieco rozeźlił, a trzask dającej za wygraną pod naciskiem czaszki odrobinę go rozluźnił.
Jakkolwiek kontent w pierwszym momencie, niespecjalnie przejmując się upaskudzeniem buta, a zamiast tego z pewną dozą ciekawości odkopując kawałek kostnej struktury wraz ze wciąż doczepioną doń skórą, częścią włosów oraz mózgu, szybko musiał ponownie zwrócić uwagę na zbyt dużą (dla niego!) ilość rzeczy dziejących się w jego najbliższym otoczeniu. Ledwie zdążył połapać się, że potencjalnie nowi partnerzy do wymiany ciosów zbliżają się w ich kierunku zgodnie ze słowami elfa, gdy dopiero co pozbawione przez niego głowy (!) zwłoki najemnika dźwignęły się i jak gdyby nigdy nic ruszyły przodem w kierunku zbliżających się zbrojnych.
Wlepiając pełnie niedowierzania gały w oddalającego się trupa, Tanga stał przez chwilę kompletnie nieruchomo, za to z lekko uchylonymi w nigdy niezadanym wszechświatowi pytaniu ustami. Ignorując pozostałych, znajdujących się w pomieszczeniu bądź przemieszczających się akurat przez nie, wyrzucił gwałtownie ramiona ku górze.
- To nie w porządku! - oburzył się głośno, tupiąc wysmarowaną wludzkich resztkach nogą i o mało nie tracąc równowagi, gdy ta nieco się pod nim ześlizgnęła do boku. - Nie możesz się ruszać, skoro cię zabiłem! Dlaczego on się rusza?! Nie powinien! - pytanie rzucił stosunkowo instynktownie w stronę spiczastouchego, który do tej pory wydawał się używać najbardziej skomplikowanych słów spośród dwójki wybranych mu towarzyszy.
Co prawda, oburzać się również nie mógł nadmiernie długo. Pierwszą bowiem myślą, jak i odruchem Tangi, było sięgnięcie po glewię, z którą mógłby ruszyć do boju na zbrojnych, by nie przegrać z byle bezgłowym wojem. Glewii jednak nie zastał tam, gdzie zwykła ona zalegać.
- ...? - zaskoczony i rozkojarzony, gdy palce nie zamknęły się na znajomym drzewcu, Tanga spojrzał za siebie i zakaszlał.
Dym. W pomieszczeniu od jakiegoś czasu coraz więcej było dymu.
- ... - przekręcając głowę ponownie, tym razem w stronę schodów oraz piętra, skąd schodziły najgęstsze kłęby tegoż, zawiesił się na kilka dłuuuugich sekund.
Dym. Ogień. Glewia. Jego glewia.
Kusznik.
- Ah - wydał z siebie, z początku lekko i niemal niewinnie. - AAAAHH! - zakrzyknął już głośniej i niemal z desperacją w przypływie zrozumienia, by zaraz później z miejsca rzucić się w górę schodów.
Glewia! GLEWIA OJCA! Wciąż była na górze!
Foighidneach

[Średnie miasto] Ujście

44
POST POSTACI
Mistrz Lindirion
Rozbijanie głowy komuś, kto jeszcze niedawno pieklił się i starał, by to oni postradali życie, nie było widokiem, pięknym, ale z pewnością satysfakcjonującym. Lindirionowi daleko było do podziwiania wnętrzności ludzkiej czaszki, jednak uważał, by krwawa maź nie upaprała mu szaty. Dość, że już zahaczył o wystające drewienko i ją porwał!

Zresztą, zawartość głowy to nic w porównaniu do zawartości całego ciała, gdy jego trup poderwał się i wybuchł w okolicy strażników, starając się ich powstrzymać.

Sprawa nie była łatwa. Nie dość, że cel - bo za cel Lindirion uznał grubasa - uciekał, to jeszcze Tanga po raz kolejny zaczął zachowywać się nie tak, jak powinien. Po cóż były im wrzaski i wyrzuty?!

Co za rozczarowujące dziecko.

- Nie dyskutuj, chłopcze. Udało ci się go zabić, ale on... - Zaczął tłumaczenia mistrz, jakby znów wykładał na uczelni, jednak Tanga nie był dość uważnym studentem. - Chłopcze? CHŁOPCZE. Wracaj tu natychmiast!

I tyle go widzieli. Lin niemal odruchowo uniósł dłoń do skroni, czując nadciągający ból głowy.

Nie zamierzał za nim ganiać, nie chciał też wdawać się w kolejne potyczki. Pojedynki nie były jego sprawą, a więc potrzebował ochroniarza. Skoro Tanga rzucił się w ogień, Lin poszedł za Hysiem, w dół schodów.
Obrazek

[Średnie miasto] Ujście

45
POST POSTACI
Hysterics
Hyst zapewne widział całe zajście z czaszką, a patrzył na nim z lekkim zdziwieniem, gdyż nie spodziewał się tego po nikim, a następnie uśmiechnął się szeroko. Jego uśmiech wyglądał jakby był bardzo zadowolony z tego widoku oraz jakby był dumny z Tangi. To ostatnie musiało być dziwne, gdyż po co miał być z niego dumy. W każdym razie po tym zajściu Acadia tym razem przeszedł obok, starając się nie rozprzestrzenić brudy własnymi krokami. Następnie udał się do piwnicy schodami w dół. Już się witał z gąską, jak tylko zobaczył grubaska, a ten cham zamknął mu drzwi przed nosem!
-mamuniuuui kolejny bezkultur!- wykrzyknął niezadowolony, tuptając nogą, jego głos był wyższy, a złość brzmiała jak złość dziecka. Zatupał raz. - Jebany chuj!- Powiedział już niskim głosem, brzmiał już dorosły wkurzony mężczyzna, a następnie chciał wyważyć drzwi swoim ciałem. Z całej siły chciał się na nie rzucić. Wiedzieli jedno, teraz to już na pewno grubas im nie ucieknie, nie po tym, jakie zrobili zamieszkanie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ujście”