[Średnie miasto] Ujście

16
POST POSTACI
Lindirion
Mistrz szybko odnalazł się w nowej sytuacji - być może właśnie dlatego, że był mistrzem. Jego lata akademickiego nauczania nie poszły na marne, lecz czym różniło się wykładanie zaawansowanej magii od poprawiania mężczyzn, którzy przedstawiali mentalność pięciolatków?

- Elfy. - Poprawił Tangę odruchowo. - Nie: elfemy. Elfy to odrębna rasa, chłopcze. Cechuje się długimi uszami i długim życiem, jak również wysoką inteligencją i kulturą osobistą. Niegrzecznie jest dotykać całego elfa, nie tylko uszy. - Upomniał go od razu, bo cóż to za zachowanie! - Gdzie się wychowałeś, przyjacielu? W którym zakątku świata nie było elfów?

Jako przedstawiciel wysokich elfów, Lindirion miał o swojej rasie właśnie takie mniemanie - wyższe. Nie dało się ukryć, że wysokie elfy były lepsze od wszystkich i nie istniał argument, który mówiłby przeciwko.

Lin poczuł lekkie ukłucie w piersi, gdy Hyś postanowił podzielić się swoim spojrzeniem na elfy. I choć miał rację... Mistrz nie był pewien, ile jeszcze pożyje. To dlatego opuścił swoje poprzednie miejsce pobytu. Musiał znaleźć sposób na długowieczność! Nie chcąc żalić się nowym kompanom, uśmiechnął się, choć bez wesołości w tym grymasie, i lekko pokiwał głową. Również skinął głową temu, który dziękował mu z ciała Hystericsa.

Wyznanie Tangi nieco rozjaśniło mu, czemu był taki, a nie inny.

- Wychowałeś się pośród orków? - Poddał wątpliwości. O orkach, rzecz jasna, miał wyrobione zdanie, tak jak o każdej innej rasie Herbii.

Musieli jednak porzucić czcze gadanie, gdyż zdradzili się, wychodząc wprost na ogródek. I o ile śpiący strażnik nie był problemem, o tyle starowinka nieco większym.

- Przepraszamy za najście, droga pani. Pomyliliśmy drogę. - Odezwał się grzecznie do kobiety i choć zamierzał zarządzić odwrót, Tanga wyrwał się przed szereg i wkroczył do ogródka. - Bogowie... - Westchnął, samemu podchodząc do płotka. Nie zamierzał przez niego przełazić, nie w swojej długiej szacie i ogólnej wspaniałości. - Proszę wybaczyć mojemu przyjacielowi.

Chwilę zajęło mu zrozumienie, dlaczego ten orczy pomiot podszedł akurat do huśtawki. Jako duże dziecko, z pewnością zamierzał zrobić z niej użytek... jednak rozmiar się nie zgadzał. Tylko dzięki trenowanej przez ostatnie dwieście lat sile woli Lindirion nie podniósł dłoni z zamiarem klepnięcia się nią w czoło. Cel dostał kolejny powód, dla którego musiał umrzeć: zasmucenie Tangi wybudowaniem zbyt małej huśtawki!

- Moi drodzy. - Odwrócił się do Hystericsa. - Czy bylibyście tak uprzejmi i zajęli się strażnikiem przy drzwiach?

Skoro już zaczęli, nie powinni się wahać. Odsunąwszy się od Hysia, by nie zrobić mu krzywdy, ale tak, by w promieniu objąć starowinkę, choćby samą granicą zaklęcia, Lindirion skupił się, westchnął i ostatecznie zebrawszy chęci, rzucił:

- Nova. - Zaklęcie, choć wywoływało swoisty wybuch wokół rzucającego, nie powinno być głośne. O ile pominie się przewrócony płotek, zniszczone grządki, odepchniętą starowinkę i być może naruszony mur kamienicy, o ile sięgnęło tak daleko w tył, zaklęcie nie powinno w ogóle zwrócić uwagi!
Obrazek

[Średnie miasto] Ujście

17
POST POSTACI
Hysterics
Hysterics nie wiedział dokładnie jak ma zrozumieć uśmiech mistrza, to samo Acadia. Zapewne Hyst by olał to, ale Acadię coś jakby się nie spodobało, coś było nie tak. Jednakże jeżeli sam elf nic nie powie, on też będzie milczał. Oczywiście Hyst poczuł to dziwne coś to samo co Acadia, ale no jak to on olał to, bo i po co.
Zdziwił się, słysząc, że Tanga jest Orkiem, bo przecież przed nim stoi człowiek. Wielki, z bujną fryzurą nieco głupkowaty no ale człowiek!
-Wychowałeś się pośród orków?- Powtórzył Hysterics, jego mina zdradzała zdziwienie, pytaniem jakby sam nie rozumiał. Bo w sumie nie rozumiał. Co prawda miał mało pojęcia o na temat Orków, gdyż nigdy żadnego nie spotkał, ale wydawało mu się, że oni raczej sami sobie. Pewnie dlatego, że nigdy nie spotkał.
On także nie zwrócił uwagi, że już są u celu, i właściwie lekko podskoczył, gdy nagle usłyszał jakiś dziwny głos. Nie wydobył z siebie dźwięku, jedynie spojrzał na babcię w wielkim zdziwieniem, że jak ona tutaj, po co ona tutaj? Ale dlaczego? Tak, aktualnie z twarzy Hysta można było wczytać wiele rzeczy.
Hyst w sumie chciał podejść do Tangi, by zabrać duże dziecko od huśtawki, ale jak zrobił tylko krok, przy okazji jak najmilej się uśmiechając, aby nie przestraszyć biednej babci, elf uznał inaczej.
Nie trzeba był długo czekać, plan Hysta był prosty. Ruszyć sprintem i zadźgać śpiącego kolegę z nadzieją, że się nie obudzi za szybko i nie narobi hałasu.

[Średnie miasto] Ujście

18
POST BARDA
Malutko wiedziała starowinka opiekująca się ogródkiem; nie mogła się spodziewać, że trójka zakapiorów podejdzie do jej grządek i będzie zachowywała się co najmniej ordynarnie. Pierwszy więc do boju ruszył Tanga. Nieprzyzwyczajony do ciasnych przestrzeni ze względu na swoją raczej rosłą budowę, mógł odetchnąć świeżym powietrzem zintensyfikowanym również przez kwitnące tutaj rabaty. Nie to jednak go interesowało – swoim dziecięcym umysłem widział jedynie huśtawkę – dwa kawałki lin, do których przywiązano deseczkę. Prowizoryczne urządzenie kusiło do tego stopnia, że dziecko w skórze dorosłego od razu dziarsko tam ruszyło, mając chociaż na tyle kultury, aby pokręcić głową kobiecinie. Huśtawka faktycznie była nie na jego rozmiary i chociaż wstępnie mógł usiąść, natychmiast dane było im usłyszeć mocne trzeszczenie gałęzi i napięcie lin. Poza tym jego tyłek był wielkości co najmniej półtora deseczki, co uniemożliwiało całą operację.

Staruszka widząc nieuprzejme zachowanie Tangi zachłysnęła się powietrzem, spoglądając najpierw na Lindiriona i Hystericsa, potem przechodząc spojrzeniem na drzemiącego najemnika. — Toż to nieuprzejme jest, proszę bardzo przyjaciela stąd zabrać — zaskrzeczała staruszka, opierając się o swoje grabie i memłając coś bezzębną szczęką. Strażnik na tyłach poruszył się, jeszcze się nie budząc. Do czasu.

Szlachetny Lindirion Aldario bowiem miał swoje złote zasady, a jedną z nich było nie unoszenie nogi wystarczająco wysoko, by wyglądać pokracznie. Dlatego też zaintonował krótkie zaklęcie. Nova, czyli wybuch energii w promieniu dwóch metrów faktycznie rozsadził płotek i trochę rozorał starannie zasadzoną trawę wokół. Starowinka stała co prawda nieco dalej, ale roztrzaskanie drewnianej konstrukcji dosięgnęło i ją, uderzając ją jednym z wielu kawałków lecących po całym terenie ogródka. Podobnież było do hałasu – samo zaklęcie nie było najgłośniejsze, ale trzask desek i pojedynczy krzyk starowinki, zanim straciła przytomność od uderzenia drewnem w głowę nieco się rozniosło po najbliższej okolicy. Ważne jednak, że elf mógł przejść spokojnie po płaskim terenie... gdyby nie fakt, że zahaczył szatą o jakieś resztki płotu, nieco ją sobie rozpruwając.

W tym czasie Hystericsa plany zmieniały się niczym pory roku. Elf obok właśnie wysadził kawałek płotku, nieco niwecząc pierwotne zamysły. Z tego też powodu zza pleców Lindiriona wyskoczył mężczyzna, ze swoim kukri biegnąc szaleńczo na właśnie przecierającego oczy najemnika. — Co do... — zaczął mówić, gdy ujrzał mały pogrom i sylwetkę przed sobą. Gwałtownie się poruszył ze swojego miejsca, uniemożliwiając Sebastianowi czyste uderzenie. Trafił jednak w okolicę dróg oddechowych, co skutecznie odebrało mu na kilka sekund dech. Nie był jednak byle oprychem, bo gdzieś w trakcie próby odsunięcia od siebie Hysta w jego lewej ręce pojawił się sztylet.

Tanga obserwował wszystko z boku, widząc jakieś poruszenie na pierwszym piętrze. Ktoś podchodził do okna.
Spoiler:

[Średnie miasto] Ujście

19
POST POSTACI
Tanga
Spiczaste uszy = Elfy. Okej. Zapamięta. Prawdopodobnie. Możliwe. Istniała w każdym razie pewna szansa. Jak wielka? Nieważne! Na pewno większa niż zero, a to już coś!

Wypychając nieco pierś, Tanga uśmiechnął się szeroko.
- Mm! Jestem adoptowany! - pochwalił się dumnie, nie mając bladego pojęcia, co to słowo tak naprawdę znaczy.
Kiedy był jeszcze dość małym smykiem, matka wzięła go raz na bok, dowiadując się uprzednio, jak to po raz któryś dzieciaki z wioski wypytywały go o powód jego wątpliwego podobieństwa do reszty ich rodziny. Że wygląda zupełnie, jak człowiek, jeśli nie to, że jest troszkę większy niż inne ludzkie dzieci w jego wieku. Któryś z odważniejszych zażartował nawet, że to pewnie dlatego, że jego rodzice nie są jego rodzicami, a bracia braćmi. Oczywiście wywiązała się z tego niezła bójka, po której Tanga stracił kolejnego już z rzędu w tamtym tygodniu mleczaka. Nie było to natomiast specjalnie istotne, ponieważ drugi chłopak stracił całe dwa!
Tak czy inaczej, Yotul w końcu zdecydowała się przyznać, że Tanga jest adoptowany. Rzekomo miało to rozwiązywać problem nieustających pytań. Jedni być może wzruszyliby ramionami, inni kiwali ze zrozumieniem mimo braku takowego. Mały Tanga oczywiście sam nie rozumiał podetkniętego mu wyjaśnienia, więc nieco przejęty poważnym tonem matki, zapytał po prostu, czy to dobrze, czy raczej źle. Ponieważ odpowiedź była pozytywna, nie dociekał i przez resztę dnia bieganiu po wiosce, dumnie i głośno informując każdego oraz wszystkich z osobna: "Jestem adoptowany!".
Piękne czasy.

Tanga kręcił się przez chwilę przy huśtawce, zastanawiając się, od której strony ugryźć problem z dopasowaniem. Ponieważ jednak z którejkolwiek by się nie przymierzył, wciąż był na nią zwyczajnie ZA DUŻY, wreszcie zdecydował się przyjąć smutne realia do wiadomości. Mniej więcej w tym samym czasie poczuł dziwny ruch powietrza, a później coś uderzyło w jeden z jego wysokich butów. Gdy się obejrzał, z niemałym zaskoczeniem spostrzegł nietypowe zniszczenia, których nijako nie mógł być powodem! Nie tym razem, w każdym razie.

Jego bardziej narwany kompan rzucił się na strażnika jako pierwszy i Tanga nie zamierzał wtrącać się w walkę, która nie należała do niego. Przynajmniej dopóty, dopóki tego od niego nie oczekiwano. Sam z siebie zapewne obudziłby najpierw zbira, zanim oznajmiłby głośno, że zamierza mu przyłożyć, bo muszą wejść do domu, którego pilnował. Nie był fanem równie nieczystych zagrań, co zaskoczenie śpiącego i nieprzygotowanego przeciwnika.
Rozglądając się po reszcie zewnętrznej części posesji, dojrzał wreszcie nową postać w oknie, w które to wlepił zaraz natrętny wzrok. Dom miał należeć do mężczyzny posiadającego duża ilość broni, racja? Być może był to więc człowiek, którego szukali!
Nie myśląc wiele, Tanga podniósł rękę i zaczął nią szaleńczo wymachiwać nad głową.
- CHCIELIBYŚMY WEJŚĆ DO ŚRODKA! CZY MOŻEMY WEJŚĆ DO ŚRODKA??
Foighidneach

[Średnie miasto] Ujście

20
POST POSTACI
Hysterics
Hystericss, który aktualnie posiadał władzę nad ciałem, nie musiał wiele myśleć. Znacz on nigdy nie myślał, ale przy walce to już w ogóle nie myślał, reagował intuicyjnie, niczym maszyna dobrze zaprogramowana. Dlatego też jak tylko zobaczył coś błyszczącego u strażnika, miał do wyboru dwie opcje. Jednak była odskoczyć i się bronić a druga zaatakować i mieć to z głowy. O pierwszej nawet nie pomyślał, a że jest dwuręcznym "wojownikiem" to chciał zakończyć jego żywot kolejnym szybkim ruchem drugim kukri. Chociaż nie spodziewał się, że długo pożyje,no ale lepiej być pewnym.
W tym czasie Tanga zawołał do kogoś czy mogą wejść. Hysterics nie wiele myśląc, przytulił strażnika, jakby chciał schować, to co zrobił.

[Średnie miasto] Ujście

21
POST POSTACI
Lindirion
Mistrz musiał przyznać, że zarówno on, jak i jego towarzysze, zachowali się nad wyraz niegrzecznie. Płotek został zniszczony, starowinka upadła, strażnik miał niedługo pożegnać się z życiem, a Tanga... Tanga zachowywał się tak, jak na wychowanka orków przystało. Któż mógł przypuszczać, że będze tak dobrze wychowany, a jednocześnie zupełnie bezmyślny?

Chyba przez zachowanie Tangi Lindirion postawił stopę na tyle nieuważnie, że zahaczył o wystającą deskę i podarł materiał swej szaty!

- Oh, na miłość Krinn... - Westchnął, ni to z powodu zachowania wychowanka orków, ni to przez straty, jakich doświadczył poprzez drzazgi w ubraniu. Podparłszy się o swój kostrur, przechodząc na nieco bardziej bezpieczną trawę, nawet jeśli nieco podniszczoną przez jego wcześniejsze zaklęcie, Mistrz mógł podejść do Tangi. We wnętrzu czarodzieja rozpalała się jakaś bardzo nieprzyjemna emocja, którą z braku lepszego określenia nazwałby złością.

- Zamknij usta, chłopcze, i pomóż koledze! - Popędził go, nieco podnosząc głos. - Za chwilę przez twoje krzyki będzie ich tu więcej, szykuj się do walki. Surge sursus.

Ostatnie zaklęcie, rzucone w kierunku mężczyzny, z którym walczył Hysterics, miało przejąć kontrolę nad martwym w tym samym momencie, w którym tamten wyzionie ducha. O ile Sebastian poradzi sobie ze strażnikiem.
Obrazek

[Średnie miasto] Ujście

22
POST BARDA
Niewyraźna sylwetka w oknie powiększyła się przez ostatnie sekundy, a z framugi łypnęła na nich młoda dziewczyna zainteresowana rabanem w ogródku. W tym samym czasie kulturalny wrzask Tangi wydobył się z jego gardła, kierując się prosto do dziewuszki, która przez chwilę w konsternacji stała w miejscu, próbując zrozumieć, co tutaj się właśnie dzieje. Być może adoptowany przez orków chłopak mógł się zawieść brakiem dobrze artykułowanej odpowiedzi z jej strony; widząc dwóch nieznajomych przy huśtawce oraz przede wszystkim z jej perspektywy zwłoki... prawdopodobnie babci, dziewczę wydało krótki okrzyk i odbiegło od okna. Wkrótce obaj mężczyźni usłyszeli spiętrzony rumor dochodzący ze środka.

Tymczasem na bujanym fotelu rozgrywała się cicha walka zaspanego, zaskoczonego najemnika z Hystericsem aktualnie przewodzącym ciału. Ten pierwszy miał wyraźną ranę na swojej klatce piersiowej, co nie wzbroniło mu w przypływie adrenaliny bronić się przed kolejnymi cięciami mężczyzny. Ciało Sebastiana wyciągnęło więc drugą broń, którą wbił prosto w zagłębienie między ramieniem a szyją, wywołując w nim gulgoczący dźwięk umierającego najemnika. W tym samym czasie Tanga krzyknął, gdzieś tam rozległy się kolejne głosy i tupot butów, przez co Hysterics w przypływie zagrożenia przysłonił dogorywającego mężczyznę... przed kim, raczej nie wiadomo, bo siedział on pod zadaszoną wiatą.

I chociaż z jego ciała powoli uciekały siły życiowe, Hyst poczuł, że w jego bok wbija się coś ostrego. Na twarzy oprycha pojawiła się mściwa satysfakcja, gdy niezbyt wyraźnie splunął krwią prosto na twarz Sebastiana. Zerknąwszy w dół, dłoń martwego osuwała się właśnie z wbitego w okolice prawego biodra, zatrzymując się szczęśliwie na kości. I w tym samym momencie, najemnik ponownie drgnął i poruszył się, pomimo tego, że przed dosłownie sekundą wyglądał całkiem martwo.

Z perspektywy Lindiriona najzwyczajniej w świecie rzucił zaklęcie, które zadziałało po chwili – poczuł znajomą energię, która wypływała z niego prosto w zwłoki, animując je na potrzeby nekromanty. W tym samym momencie, co zauważyła cała trójka, tylne drzwi otworzyły się z hukiem i stanął w nich kolejny najemny miecz, tym razem gotowy do walki, uzbrojony w długi miecz i z lekkim, skórzanym pancerzem na sobie. Swoje spojrzenie skierował prosto na Hystericsa, który był najbliżej niego.

Za nim stał jeszcze jeden mężczyzna, a w którymś oknie na piętrze wychyliła się głowa. Z wycelowaną prosto w dwójkę przy huśtawce kuszą.
Spoiler:

[Średnie miasto] Ujście

23
POST POSTACI
Tanga
Przez bardzo, bardzo, BARDZO krótką chwilę, Tanga przyglądał się dziewczynie spod zmarszczonych w niepocieszonym wyrazie brwi. Miast młódki, zdecydowanie bardziej wolałby natrafić na będącą ich oryginalnym celem głowę rodziny, której mógłby rzucić bezpośrednie wyzwanie, zaklepując tym samym główny pojedynek. Nie można mu więc chyba mieć za złe, że w pierwszym przejawie dziecinnego rozczarowania, nawet narzucającego się z pretensjami elfowi rzucił nieco wyzywające spojrzenie.
Nie w porządku. Bardzo nie w porządku! Najpierw huśtawka, teraz to!
- Hmpf! - prychnął naburmuszony, krzyżując uparcie ramiona na klatce piersiowej i nawet nie kwapiąc się, żeby choćby spojrzeć na przebieg walki Hystericsa, o którą jak najbardziej byłby tutaj zazdrosny. - Jego cel. Nie mój.
Nie wypadało tak kraść cudzego przeciwnika. Poza tym jego współtowarzysz ewidentnie nie grał fair. Jeśli nie potrafił poradzić sobie sam, mimo przewagi wynikającej z zaskoczenie, jego własną winą były źle ocenione możliwości.

Sytuacja zmieniła się natomiast, gdy elf okazał się mieć rację i posiłki rzeczywiście przybyły w godnym pochwały tempie.
Tanga nie zamierzał narzekać. Ba! Jego humor ewidentnie się poprawił, sądząc po automatycznie rozjaśnionym spojrzeniu oraz subtelnym uniesieniu się kącików ust, gdy tylko jego uwagę przykuły nowe postaci w polu widzenia.
Mimo szczerej pokusy rzucenia się do drzwi, skąd wychodzili nowi chętni do bitki, instynkt kazał mieć znacznie większe baczenie na kusznika. Dostrzegając zarys osoby oraz broni jawiących się w jednym z okien, Tanga błyskawicznie chwycił lewą ręką Lindiriona za szmaty na plecach, a następnie pociągnął za sobą brutalnie, zamierzając wskoczyć czym prędzej za drzewo, do którego przywieszona była huśtawka.
Pień nie był dostatecznie gruby, żeby osłonić ich obu, a i narwany "ork" nie należał do tych, co lubią się ukrywać, gdy burda sama pukała do drzwi. Z tej też przyczyny, wolną ręką od razu sięgnął na nowo po glewię, po drodze wypuszczając z uścisku elfa, gdy ten znalazł się bezpiecznie osłonięty przez drzewo. Sam zaś, nie zatrzymując się, wyskoczył zaraz z drugiej stronie naturalnej barykady, biorąc drzewcem potężny zamach, a następnie wypuszczając go przed siebie, gdy tylko był pewien, że głowa strzelca znalazła się na jego celowniku. Miał już tego dnia kilka dobrych trafień.
Foighidneach

[Średnie miasto] Ujście

24
POST POSTACI
Lindirion
Lindirion, tak jak planował, przejął władzę nad martwym ciałem strażnika, czyniąc je swoją kukiełką. To, czego nie planował, to porwanie, jakiego dopuścił się Tanga!

Ofuknąwszy orczego syna, Lindirion spodziewał się raczej spuszczenia głowy i przeprosin, bo, jakby to rzec: Mistrz miał zawsze rację. Do tego przyzwyczaili go wieśniacy, między którymi żył przez ostatnie lata. To, co było zupełnie nieprzewidziane, to spojrzenie, które rzucił mu Tanga, przez co okazał zupełny brak szacunku! Elf nigdy nie przyznałby, że te drobne włoski na jego karku zjeżyły się, jakby ostrzegając przed dalszym upominaniem chłopca. Choć o usposobieniu dziecka, Tanga pięści miał zdecydowanie ciężkie, a z tym brakiem poszanowania autorytetu Mistrza, można było spodziewać się, że nie powstrzyma się, by uderzyć.

Na szczęście nie doszło do przemocy, przynajmniej nie wycelowanej w Lindiriona.

- Chłopcze...! - Zaprotestował, gdy Tanga złapał go za szaty(!) i zaciągnął za drzewo! Chwila oburzenia przyćmiła Linowi prawdziwy powód, dla którego znalazł się za zasłoną - kusznika.

Potrzebował paru sekund, by ugasić w sobie płomień złości i dojść znów do pełni sił mentalnych. Walka dopiero się zaczynała, a on już miał dość! Zbyt dużo emocji jak na jego stare kości!

Przyciskając plecy do drzewa, Lindirion starał się pójść z pomocą Hystericsowi, którego obrażeń jeszcze nie widział - nieumarły strażnik miał z całym impetem wbiec w swoich pobratymców, najpewniej wytrącając ich z równowagi. Ze swojego obecnego położenia Lin nie mógł planować nieco bardziej wyrafinowanych kroków.
Obrazek

[Średnie miasto] Ujście

25
POST POSTACI
Hysterics
Hyst trochę nie ogarnął, co się dzieje, popatrzył się zdziwiony, na którego gościa chciał zabić. Zamrugał kilka razy, a następnie z plaskacza, walnął już nieboszczyka.
-Jebak leśny- wymamrotał pod nosem, po czym spojrzał na swoją nogę i zaczął wymachiwać rękoma, jakby mocno zastanawiał się, co ma teraz począć. Pierwszej pomocy to on nie znał, Acadia mówił, by to wyjąć i czymś to zawiązać by krew nie leciała. No bo jak on to powiedział "Trochę słabo tak umrzeć przez tyci dziurkę w nodze." Hyst mu w sumie mógł przytaknąć, szczególnie z tym, jak mieliby ewentualnie umrzeć. Dlatego też może z dwa razy machnął rękoma, po czym już chciał się zająć tą nieszczęsną raną. I tak chcąc zerknąć na swą ranę, spojrzał się na najemnika, który to właśnie uznał, że się poruszy. Na zasadzie, PORUSZY. Hyst zrobił jeszcze większe oczy ze zdziwienia i chyba strachu niż miał jakieś kilka sekund wcześniej.
-Ha, ha, haaa...AAAAAAAAA!- Jedynie wykrzyczał, jakby co najmniej go obdzierali ze skóry. Już nie liczyło się, iż właśnie ktoś wyszedł z domu, Hyst po prostu ruszył w długą. -On się rusza, umarli atakują!- Krzyczał, chcąc uciec jak najdalej. Przed siebie, a przed siebie to wyszło, że przebiegł wzdłuż zadaszenia i zapewne by wylądował z boku domu, jeżeli mu się udało. W międzyczasie przypomniał sobie o nożu, który utrudniał mu bieg, więc pewnie go wyjął i odrzucił gdzieś.
Jeżeli mu się udało odbiec od dwóch gości, zdjął swoją koszulę i mocno obwiązał nogę, by zasłonić ranę. O ile miejsce, w którym była rana mu na to pozwoliła. Bo powiedzmy sobie szczerze, ale, godzin to on na to nie poświeci. Nie teraz.

[Średnie miasto] Ujście

26
POST BARDA
Co jest kurwa... — rzucił najemnik, który właśnie wybiegł przez drzwi. Przed sobą miał bezpośrednio Hystericsa, który analogicznie do swego imienia, postanowił wpaść w swego rodzaju histerię, czy też może panikę, bynajmniej na widok wojownika, a bardziej w stronę ciała, które pomimo wyzucia ducha poruszało się. Lindirion w tym czasie czuł energię, która przepływała przezeń, energię, która kierowała trupem. Ten zaś powstał powoli, niezdarnie, jak na bezmyślne zwłoki przystało. Całe szczęście Hyst cofnął się, dając pole do manewru, jednocześnie w panice uciekając za róg domu.

Tam instynktownie wydarł ze swego ciała nóż, który chociaż był cierniem w jego oku, to blokował krwawienie. To zaś natychmiast po odrzuceniu ostrza się rozpoczęło, plamiąc szeroko koszulę mężczyzny. Pierwszy odruch adrenaliny skończył się i poczuł on ból; nie było to coś silnego, ale mogło nieco wadzić. Tak czy siak ściągając koszulę, oprych obwiązał ją sobie wokół bioder, starając się mocno ścisnąć zranione miejsce. Nie było to optymalne rozwiązanie i w najbliższym czasie będzie musiał udać się po pomoc.

W tym czasie zwłoki drzemiącego najemnika ruszyły na swojego towarzysza stojącego w szoku w progu. Zanim jednak udało im się staranować wsparcie, ten otrząsnął się i zamachnął mieczem, wytrącając z równowagi trupa i tnąc go prosto przez klatkę piersiową, odtrącając do tyłu. Lindirion nadal miał kontakt ze zwłokami, na których skupił się ochroniarz.

W tym czasie Tanga do tej pory schowany za drzewem wychynął się z niego, patrząc prosto na głowę wychylającą się z framugi okna na piętrze razem z kuszą przygotowaną do strzału. Czubek bełta przeniósł się prosto na potężną sylwetkę młodzieńca, który w tym czasie podniósł swoją glewię, zmieniając uchwyt na ten dostosowany do rzutu oszczepem. Glewia trochę ważyła i była bronią drzewcową stosowaną w walce wręcz, nie miotaniu nią, toteż była także totalnie niewyważona. To jednak zdawało się nie przeszkadzać Tandze, który postanowił trafić nią krasnoluda.

Mocny zamach wystarczył, aby broń wyleciała z dłoni wojownika, przeszywając powietrze z cichym świstem. Zakręciła się wokół własnej osi, lecąc prosto na okno, z którego właśnie wystrzelił kusznik. W pewnym momencie nawet bełt i glewia minęły się w locie, celując w dwa przeciwległe cele. Pierwszy trafił bełt, lądując prosto w obojczyku Tangi, zgrzytając o jego kości i zatrzymując się na nich, nie trafiając w nic krytycznego, ale odbierając mu na krótką chwilę dech. Dopiero potem trafiła glewia, lądując w oknie. Kusznik zniknął z pola widzenia nekromanty i dało się jedynie usłyszeć przeraźliwy wrzask dochodzący z wnętrza domu.
Spoiler:

[Średnie miasto] Ujście

27
POST POSTACI
Awaren
Ciskanie glewią nie było czymś, co Tanga robił na co dzień i chwała mu za to! Zainspirowany jednak wydarzeniami z karczmy oraz całkiem sporym szczęściem, jakie mu tam towarzyszyło, uznał sytuację z przeciwnikiem walczącym na dystans za dostatecznie kuszącą, aby spróbować tej samej sztuczki już nie z drobnymi ostrzami, swoim ulubionym drzewcem. Bo czemuż by nie?
Nie miał niestety w tym przypadku czasu, aby jakkolwiek spróbować wyważyć w dłoni absolutnie nienadającą się do tego typu manewrów broń. Kusznik nie zamierzał być na tyle uprzejmy, aby mu go dawać, dlatego próbę miał tylko jedną. Postawy rzecz jasna także nijako poza pójściem na żywioł i kompletne wyczucie nie było szansy do tego typu akcji dostosować, dlatego... To się nie miało prawa udać.
A jednak! Nawet jeśli za pewną cenę.

Siła, z jaką uderzył w niego wystrzelony bełt, wystarczyła, aby wbrew samemu sobie Tanga wykonał dwa, ciężkie, chwiejne kroki w tył, odruchem sięgając dłonią do powodu jego chwilowej dezorientacji. Mocno ściskając promień bełta, chwilę walcząc o złapanie oddechu pełnymi ustami.
Grot nie wyrządził mu większej krzywdy. Rozerwał skórę i nieco miękkiej tkanki, ale na tym właściwie się skończyło. Trochę poboli i przejdzie, jak mawiał tatko! Pocisk nie wymagał nawet wyrwania z mięsa, dzięki twardym kościom, które powstrzymały go od zagłębienia się w cokolwiek czy wymagającego interwencji.
Młodzik pochylił się nieco, przytknął dłoń, która nie ściskała akurat bełta, do klatki piersiowej i wziął parę głębszych wdechów - gdy już doszło do niego, że ponownie może oddychać. Co za ulga! Tak, od razu lepiej! I przy tym jedynie połowiczne obrażenia! Tylko gdzie jego glewia...?
Spoglądając w okno, nie dostrzegł w nim dłużej ani wrogo nastawionego strzelca, ani też własnej broni, co oznaczało mniej więcej tyle, że aby ją odzyskać, musiał się w końcu dostać do środka! Nie czekając na więcej, ruszył pewnie do przodu, ku wejściu, w którym nadal trwała dobra, zdrowa jatka. Stopniowo przyspieszał kroku, czując znajome, przyjemne uczucie rozlewającego się po ciele gorąca ekscytacji.

Widząc walczących ze sobą kamratów(?), Tanga taranem ruszył do tego, który stał do niego zwrócony plecami, absolutnie nieświadom, iż jest to martwy już od paru dobrych chwil najemnik. Zamierzał pchnąć go z bara ile sił i z powrotem na kolegę, który właśnie ciął zawzięcie mieczem.
Foighidneach

[Średnie miasto] Ujście

28
POST POSTACI
Lindirion
Mistrz miał ochotę zakląć bardzo brzydko, gdy Hysterics nie dość, że wydarł się, atakując bębenki Lindiriona, to jeszcze zdradził plan, samemu przerażając się ożywieńca. Co prawda Mistrz rozważył przez krótką chwilę, czy przypadkiem nie zachowałby się bardziej odpowiednio, gdyby ostrzegł kompanów przed swoją sztuką... jednak za pomocą niziołka pod gospodą pokazał już, na co go stać. Sami byli sobie winni.

Wyjrzawszy z kryjówki za drzewem, Lin starał się dojrzeć swoich kompanów: Tangę, który niósł śmierć i zniszczenie i Hystericsa, którego śmierć najwyraźniej czekała, oceniając po ilości krwi, którą broczył na własne spodnie.

- Na chwałę Sulona...! - Westchnął głośno, gdyż jego kompani byli mniej przydatni, aniżeli wydawali się uprzednio. Nie znaczyło to, oczywiście, że Lindirion jest najbardziej użytecznym z kompanii, ale jak miał działać na zwłokach, gdy zwłok praktycznie jeszcze nie było?

Teraz przynajmniej Lindirion widział, co dzieje się z jego trupem. Ale nie na długo... bo Tanga, po tym, jak pozbył się bełta z obojczyka, jakby to był mały kleszcz czy inny pasożyt, wbiegł taranem w jego marionetkę! Teraz te zwłoki nie mogłyby nawet wybuchnąć, bo Tanga był zbyt blisko... cóż za nieszczęsne, niemądre dziecko.

Należało zmienić taktykę, odwrócić uwagę od rannego Hystericsa i jednocześnie zapobiec dalszym atakom kuszników, o ile jeszcze jacyś zostali.

- Hysterics, biegnij od frontu! - Krzyknął Mistrz, czując się niezręcznie, gdy musiał w bardzo nieelegancki sposób podnieść głos. W rozdartej szacie, drąc się jak przekupka na targu... cóż zostanie z Mistrza, jeśli pokręci się po Ujściu jeszcze parę dni? Ale ranny mógł pilnować drzwi frontowych, by cel nie uciekł, podczas gdy Tanga skupi na sobie siłę wroga. - Telum ignis. - Nie mogli załatwić tego po dobroci. W dłoniach Lindiriona miała powstać kula ognia, która, pchnięta w okno na piętrze, miała odciąć wyższe kondygnacje i powstrzymać tych, którzy mogli się tam znajdować.

Elfowi nie podobała się cała ta sytuacja. Zmuszała go do przekraczania granic, których przekraczać nie chciał. Był istotą nauki, nie najemnikiem, który miał załatwiać sprawy za innych! Niech on się tylko rozmówi z Bogobojną!
Obrazek

[Średnie miasto] Ujście

29
POST POSTACI
Hyterics
Dobrze dla niego, uciekł, trochę się wystraszył, wyjął nóż i ogarnął nieco biodro. No idealnie! W sumie to już chciał wrócić, bo co mu tamta noga wadzi. Jeżeli nie rozwaliła samej kości, czy czegoś innego co by mogło mu przeszkadzać w poruszaniu się. Na przykład w klinowaniu mu biodra, czy też puszczaniu biodra to, hulaj dusza piekła nie ma! Spokojnie mógłby wrócić i trochę się pobić, chociaż nie był chętny na walkę z tym trupem.
-No ale trupy nie żyją, nie mogą żyć. - Powiedział Hyś sam do siebie - Czy ja się rozwijam i widzę coś, czego inni nie widzą?!-Powiedział głośniej, o wiele bardziej podekscytowany niż powinien być.
Faktem, iż odkrył w sobie nową moc, stracił rachubę w tym co się działo z jego ziomkami, ale oni nie zapomnieli o nim. Co w sumie miło z ich strony. Tak więc z zachwytów nad sobą wyrwał go Elf, który to niemalże rozkazem krzyknął do niego, by biegł na front domu. Z racji, iż jest to Mistrz, elf, to mózg całej trójki, nawet Acadia go słucha, a to już wiele znaczy, pobiegł. Nie trzeba było mu tu dużo mówić, chociaż nie do końca wiedział po co ma tam biec. No ale pobiegł i będzie warować przy tych drzwiach niczym wierny piesek. W tym momencie ciało przejął Acadia, który sobie ufał bardziej niż Hystericsowi. W końcu on nie będzie się podniecać faktem niemniemanego widzenia rzeczy, którzy inni nie widzą. A każdym razie Acadia był czujny i czekał na ewentualny ruch ich celu.

[Średnie miasto] Ujście

30
POST BARDA
Krwawiąca delikatnie noga nie przeszkadzała Hystericsowi w biegu; nie był on wrażliwy w jakikolwiek sposób na ból, więc nawet jeśli normalnego człowieka bolałoby takie dźgnięcie, chłopak zwyczajnie tego nie czuł. Miał jednak na tyle zdrowego rozsądku, aby zatamować własnymi ubraniami krwawienie, by później nie pogorszyło się to. Mimo wszystko szybkie i częste ruchy nie sprzyjały rozerwanej skórze i trzeba było w późniejszym czasie się z tym liczyć.

Działania trójki napastników rozgrywały się w tym samym czasie; podczas gdy Tanga odzyskawszy dech ruszył przed siebie, Lindirion rozkazywał potrójnej świadomości Sebastiana stanąć na czujce, rzucając przy tym niszczycielskie zaklęcie. Schowany za drzewem mag wyrecytował formułkę, czując energię przelewającą się z jego ciała do dłoni. Dzięki swojemu skupieniu mógł utrzymywać ciało najemnika i rzucać zaklęcie, chociaż zważywszy na destrukcyjne działania Tangi, równie dobrze nie musiałby tego robić.

Kula ognia w końcu uformowała się między palcami Lindiriona, trzymana w ryzach dzięki magicznemu zmysłowi nekromanty. Gdy ten puścił ją, by poleciała w stronę pierwszego piętra, leciała ona leniwie, jakby cel nie miał nigdzie uciec. Po kilku sekundach dotarła jednak, przelatując prosto przez okno i trafiając w coś w środku. Coś błysnęło i pomieszczenie rozjaśniło się, jakby właśnie trafiło tam słońce. Nie było wybuchu, ani spektakularnego tańca ogni; zamiast tego, ewidentnie kobiecy wrzask oznajmił, że pocisk trafił w swój cel.

Żądny odzyskania swojej broni Tanga w tym czasie nieświadomy, że walka rozgrywa się między ich sojusznikiem a przeciwnikiem, ruszył do drzwi, gdzie najemnik siłował się z trupem. Popchnięte w stronę najemnika zwłoki zwaliły się na niego, ale zachowujący zimną krew zbir usunął się na bok. Nie-taki-martwy sługa wpadł prosto na ścianę, tępo się od niej odbijając i z powrotem kierując twarz w stronę dawnego kamrata. Ten zaś stał teraz przy drzwiach, spoglądając to na trupa, to na Tangę. Szybka ocena sytuacji wystarczyła, by stwierdzić, że większym zagrożeniem jest młodzieniec, nawet jeśli nie ma wyekwipowanej broni. Najemnik zamachnął się mieczem.

Biegnący na front Acadia zastał zaś kolejną sytuację wartą uwagi. Przez główne drzwi wybiegała właśnie młoda dziewczyna, która na widok poranionego zbója pisnęła wysokim głosem i czym prędzej puściła się w stronę głównej ulicy, zaczynając krzyczeć po drodze o ataku. Niedaleko domu potknęła się o spódnicę, wywracając na ziemię i prędko starając się powstać z niej. W przejściu zaś stał ten sam najemnik, którego widzieli zanim obeszli dom. Wyglądał, jakby chciał wejść do środka, być może pomóc swojemu kumplowi, ale widok Acadii skutecznie go zawrócił. Zerknął tylko na młódkę i bez wahania ruszył na chłopaka.
Spoiler:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ujście”