Północna część portu.

1
W odróżnieniu od jego południowej części, która nawet przed goblińską okupacją nie była miejscem do którego zwykli ludzie mieli zwyczaj się zapuszczać, północna część portu nie była takim złym miejscem. Większość miejsca wokół portu zajmowała olbrzymia goblińska flota, stacjonująca w luźnych grupkach po pięć-sześć statków wokół miasta. Częste patrole niezbyt trzeźwych czy wychowanych goblinów, i wyraźna pogarda w stronę ludzi, sprawiły że mało który rybak nadal był w zawodzie, a oprócz tych którzy mieli coś w porcie do załatwienia, porządni ludzie czy nawet gobliny, byli tutaj rzadkością. Oprócz paru karczm portowych, stoisk z rybami, olinowaniem czy innymi rzeczami potrzebnymi do konserwacji statków, pijanych goblinów, lękliwie spoglądających z bocznych uliczek ludzi, paru żebraków czy grubego zielonoskórego, siedzącego pod palankinem i liczącego pieniądze pobrane za wpływ do portu, nie było tu nic ciekawego do zobaczenia.

Azgurd, przybyły z Varulae wciągnął świeże powietrze Ujścia. Choć określenie "świeże" nie byłoby pierwszym wyborem człowieka, goblińskie poczucie estetyki różniło się znacząco od ludzkiego. Spędziwszy dosyć długi czas wśród nieskończonych kurw załogi (w obu znaczeniach), w końcu ujrzał cel swojej podróży. Rozdarte dwiema zwykłymi wojnami, dwoma wojnami domowymi, partyzantką i nienawiścią rasową miasto.

Kapitan okrętu, goblinka ubrana w zbyt duże spodnie i zbyt obcisłą koszulkę, która przez całą drogę dokonała niesamowitego wyczynu, i ani razu nie wytrzeźwiała, stanęła obok niego, poruszając się pewniej pod wpływem na łodzi, niż niejedna osoba na lądzie.
- Ach, tak, oto popierdolone Ujście! Ruchy kurwistrzały! Odpoczniecie na lądzie, kurwy lądowe! - Takie i inne epitety rzucane w stronę obijających się, nierzadko skacowanych majtków, nie miały najmniejszego efektu na szybkość statku, ale wydały się ukontentować kapitan, która kiwnęła głową z ukontentowaniem.

Ostatni tydzień na statku wypełnionym prostytutkami, paroma przybocznymi Azgurda i bandą pijanych marynarzy, poszedł tak jak można się było spodziewać. Zdecydowanie było to coś, co oficer zapamięta na całe życie. Tak. Jeśli na okręcie byli jacyś "podopieczni" zamkniętej permanentnie w swojej kajucie Seny, to znakomicie weszli w swoje role, tym bardziej że oprócz niej i paru co lepszych niewolnic, nikt na statku nie próżnował, co było powodem krótkiego przedłużenia się ich podróży, a także i to, że kurwy ze statku na którym było więcej żołnierzy niż załogi pracowały na zmiany między statkami.

Re: Północna część portu.

2
Azgurd jedno musiał przyznać Baronowej i jej podwładnym. Wiedzieli jak nie wzbudzać absolutnie żadnych podejrzeń co do prawdziwego celu ich wizyty. W końcu jaki monarcha o zdrowych zmysłach powierzyłby kluczową misję w łapy wiecznej pijanej goblinki za sterem? Co prawda przez pierwsze kilka dni żeglugi łudził się, że Pani kapitan jest utalentowaną aktorką, nie zaś zapijaczoną kurwą tańczącą po pokładowych deskach... no ale takie życie. Jeśli chcesz być dyskretny musisz być autentyczny. Oficer wpatrzył się w miasto i począł wielce poważnym wyrazem twarzy dłubać w nosie. Dumał. Dumał nad tym jak bardzo powinien się sam urżnąć po dobiciu do portu w celu zmycia z siebie zmęczenia, zapachu słonej wody i smrodu podejrzeń. I im dłużej myślał tym bardziej bolała go sakiewka.

Uciekając od tych przykrych myśli odwrócił na chwilę wzrok od miasta i wpatrując się w nieprzebrany zbiornik wodny. Ostatni raz zaciągnął się "morskim" powietrzem i wypuścił w piersi lekkie westchnienie. Czuł dziwne mrowienie w kościach, które nasilało się w miarę zbliżania się do miasta. Czy był to strach? Niepewność? Czy może jego zdziadziałe ciało postanowiło posypać się u zarania kolejnej z jego przygód? Bogowie raczyli wiedzieć. Nie miał jednak zamiaru dać im wodzić się za nos. Goblin zebrał się w sobie zaparł się pewnie stopami o pokład i nabierając powietrza w płuca ryknął do swoich przybocznych.

- A wy co się gapicie z poroztwieranymi mordami moczymordy niedorobione!? Do szeregu jeden z drugim! Zwołać resztę! Będziemy lada momen wytaczać się do portu! I niech mi któryś w was pójdzie kurwy portowe zrywać zanim wam pozwolę! Tydzień swoich jaj będziecie szukać! Zrozumiano! Ruchy!
Spoiler:

Re: Północna część portu.

3
Gobliny przydzielone personalnie do Azgurda były wyszkolone lepiej niż ich pobratymcy, choć nie znaczyło to że w ich ruchach nie było pewnej opieszałości. Na statku którym podróżował Azgurd było dwudziestu dziewięciu jego żołnierzy, na drugim trzydziestu pięciu. Szybko zaganiani kopniakami w dupę przez Vagana, orka, jednego z czterech przydzielonych Grettunkowi personalnych strażników, podwładni woje niemrawo ustawili się w nierówny dwuszereg.

Vagan, mimo że odrobinę mniejszy niż przeciętny ork, był jednak dosyć pokaźną górą mięsa. Wprawne oko oficera zaś bez trudu dostrzegło w jego ruchach znamiona treningu. Parę dni temu, podczas krótkiej rozmowy z nim, potwierdziła się nieczęsto spotykana u orków bystrość umysłu, będąca pewnie cechą która pozwoliła mu dołączyć do eskapady.

Drox, ześlizgujący się właśnie z masztu goblin, ubrany był w ciemnobrązowe skórzane wdzianko. Jako jedyna osoba z jego straży przybocznej która została wybrana przez Senę, na pewno miał wartościowe umiejętności. Zademonstrował jedną z nich ledwie parę dni temu, gdy po pijaku trafił nożem w talerz umieszczony na dziobie statku. Trafił po prawdzie rękojeścią, nie ostrzem, ale zawsze.

Wreszcie, dwaj bliźniacy, Cal i Pal, ubrani w standardowe wojskowe wdzianko, mający krótkie miecze i tarcze, zostali przydzieleni ze względu na wcześniejsze dokonania i podobną chęć do wykazania się w służbie ojczyzny co Azgurd. Choć oni swoje pieniądze zazwyczaj wydawali na burdele i alkohol, zamiast odkładać na przyszłość.

Zbieranie się żołnierzy zabrało około pięciu minut. Pięciu długich, powoli mijających minut, podczas których drugi statek się z nimi zrównał, a przebywający nad nim podoficer zasalutował Azgurdowi. Zobaczywszy zaś, że jego żołnierze oficera odbywają musztrę, postanowił zrobić to samo. Tymczasem od pobliskiej grupki goblińskich statków wojennych odłączyły się trzy jednostki, i zaczęły wolno płynąć w ich stronę. Kapitan cmoknęła z niezadowoleniem. - Znowu się będą pruć, debile pojebane. - Po czym splunęła za burtę i zaczęła wykrzykiwać polecenia, poprzeplatane oczywiście kurwami, do załogi. Oba statki powoli złożyły żagle i zaczęły dryfować na morzu, czekając na nadchodzącą inspekcję.

Re: Północna część portu.

4
Oficer powstrzymał chęć zawtórowania kapitanowi w splunięciu za burtę. Musiał świecić przykładem i godnością w obliczu urzędniczej, drętwej i chłodnej egzystencji jaką była inspekcja wojskowa. Dlatego też dystyngowanym ruchem wyciągnął ze swego nochala gila, strzepnął go z palce i podnosząc głos po raz ostatni ozwał się do tych swoich podwładnych, którzy mogli go usłyszeć.

- Dobra sukinkoty! Wyprostować się, ścisnąć dupska i zadrzeć nosy! Żadnego garbienia, opierania się o burtę czy o siebie nawzajem. To jest wojsko! Nie wieczory z mateczką Guzagh pod kurewsko rozgwieżdżonym niebem! Nogi w buciorach mają być równo! Patrzeć przed siebie! Co tam niby na lewo widać? Na morzu jesteśmy zawszańce a od patrzenia na Ujście jeszcze wam się niedługo rzygać zachce! A jeśli jeden z drugim lub nie daj Słodka Pani z trzecim puści bąka w środku inspekcji to klnę się na swój zad. Nim mi go wymoszczą pierdylionem formularzy do wypełnienia poderżnę takim niedoszłym władcą wiatrów gardło paznokciami! Zrozumiano!?

Tu Azgurd poprawił swój własny mundur, wyprostował się i wziął głęboki wdech. Po czym następny i następny. Po zaś bardzo długim wydechu wypiął pierś odrobinę aż nadto, wytężył wzrok i począł obserwować załogę nadpływającej jednostki. Jeśli miał zrobić dobre wrażenie to ostatnia rzeczą jaką chciał było okazanie zdziadzienia gdyby prowadzącą inspekcję osoba nie miała oka, nosa lub ucha... lub była człowiekiem. Aczkolwiek jeśli jakimś nieboskim zrządzeniem losu inspektorem będzie elf... to goblin nie wiedział jak miałby powstrzymać się przed wyrzuceniem kurwistrzała za burtę.
Spoiler:

Re: Północna część portu.

5
Azgurd poprawił swój ładny, nowy, wykonany z dobrego materiału żołnierski mundur. Choć nieco cisnący w kroku, i ogólnie zlewający się ze skórą niejednego goblina, mundur oficerski był wyposażony w przeróżne małe srebrne ornamenty, jak i pojedynczy medal przytwierdzony nadzwyczaj mocno pod lewą piersią. Był to dobry mundur. Dużo lepszy niż poprzednie. Prosty, zielony. Mundur.

Gdy oficer, słuchając niemrawych "Tak jest" swoich żołnierzy, wykonywał przeróżne ćwiczenia aerobowe, jeden z armijnych statków zbliżył się do małej floty Azgurda. Paru goblinów wypozażonych w drewniane drągi w kształcie litery L zaczęły kontrolować dryf obu jednostek, tak aby nie wyrżnąć z całej siły drewnem o drewno.

Z przyjezndego statku położona została kładka, a w ślad za nią w burtę uderzyły stopy sześciu goblinów, pięciu z których było ubranych w coś co z daleka i przy zmrużonych oczach możnaby było nazwać płótnem żeglarskim. W ślad za owym pięciorgiem fascynujących indywiduów na pokład wszedł ubrany w podobne wdzianko co Azgurd oficer, jednak jego było pozbawione srebrnych ornamentów, i zabarwione na ciemnobrązowo.

- Inspekcja, papiery przewozowe, rozkazy dla tych tu, lista osób i towarów na pace. - Powiedział brązowy goblin, wskazując po kolei na siebie, Azgurda, ustawionych żołnierzy i podłogę. Nawet jeśli był przejęty lub zdziwiony ilością żołnierzy na statku, na jego skrzywionej, gobliniej twarzy nie było widać nic prócz ogromnego znudzenia. Kątem oka oficer widział że na drugim statku działa się rzecz podobna, ale jego młodszy odpowiednik wskazywał na "statek matkę" z oburzeniem na twarzy. Tymczasem jeden z goblinów podszedł do Azgurda, i wyciągnął rękę, czekając najwyraźniej na owe rozkazy.

Kapitan, która jakimś cudem powstrzymała próbującą się wydostać z własnych trzewi treść żołądka, rzuciła małym dzienniczkiem w twarz nadchodzącego marynarza, i zaczęła się śmiać gdy ów, nie spodziewający się pocisku, wyglebił się na deski pokładu. Ku zdziwieniu jednak Azgurda, nie nastąpiło przerzucanie się kurwami i ogólne mordobicie. Goblin podniósł się szybko, i czymchnął czym prędzej z papierami w ręku. Ku jego irytacji, od żołnierzy po jego komendą rozległy się pojedyncze parsknięcia śmiechem i stłumione chichoty.

Re: Północna część portu.

6
Trudno było nazwać początek inspekcji "udanym". Ba! Trudno było nazwać go nawet "normalnym" jak na standardy armii Baronii. To była parodia. Nie żeby lubił kiedykolwiek urzędników. Ale na cycki Pani Pokusy. Co tu się odpierdalało!? To miał obyć oblężone miasto? Powinni być na celownikach jakiś dwudziestu łuczników z sąsiedniego miasta, srać w portki że ich zatopią i znosić długie i formalne ględzenie inspektora. To? To była całkowite rozpuszczenie obyczajów, zasad i norm. Azgurd począł nawet zastanawiać się czy Xand na widok tego burdelu nie popełnił już dawno samobójstwa. Tłumaczyłoby to czemu wojna toczyła się jak gówno w przerębli. Oficer powstrzymał się od splunięcia i krzywiąc się obejrzał się na swoich ludzi.

Żadnych słowa nie padły z jego ust. Żaden pomruk nie uciekł z jego gardła. Tylko poprawiając kołnierz zahaczył kciukiem o swoją krtań i przejechał po niej w dość uniwersalnie znany sposób. Następnie wrócił do swojej poprzedniej pozycji i dusząc lecące mu na usta przekleństwa począł po cichu wygrażać się na niekompetencje miasta... przy jednoczesnej chęci pogratulowania sobie misji która siłą rzeczy wymagała od niego zlania się z tą hołotą. W końcu mieszkańcy Ujścia dalej w znamienitej większości składali się z tych skurwionych ludzi, którzy nie umieli się nawet przysłużyć Baronii. Parę wyłudzeń haraczu i rozbojów dla dodania sobie "autentyczności" nie zaszkodzi.... za bardzo.

Ukontentowany swoim spostrzeżeniem goblin wyprostował się ponownie oczekując na powrót inspektora. Jednocześnie modląc się w duchu, że ta dziwka-kapitan rzuciła mu dziennik z rozkazami, nie rysunkami roznegliżowanych Wschodnich Elfów.
Spoiler:

Re: Północna część portu.

7
- Hm, hm... - Zamruczał gobliński inspektor, przeglądając zawartość dzienniczka. Azgurd nie wiedział czy goblin nie zwrócił uwagi na scenę jaka się przed nim rozgrywała, czy po prostu miał gdzieś co się działo na statku, i chciał jak najszybciej powrócić do braku wykonywania swoich obowiązków. Nagle jednak inspektor zmarszczył brwi, i stuknął palcem w środek dzienniczka, jednocześnie odwracając głowę w stronę swojej łajby.

- Oj, kubkogrzmoty! Przeszukać tę łajbę. - Zakrzyknął, powodując że paru z jego goblińskich marynarzy wparowało na statek i zbiegło pod pokład. Inspektor przekazał dzienniczek dla jednego z przebiegających goblinów, i przekazał mu coś na ucho. Następnie odwrócił się do Azgurda i podszedł parę kroków, ozdabiając twarz paskudnym, acz szczerym uśmiechem.

- Oficer Grettunk jak mniemam? - Powiedział, wyciągając dłoń do uściśnięcia. - Kapitan Hel. W raporcie dowiedziałem się że przysłano was jako posiłki dla Terrana, i nie przeczę że po tym co się tu odjebało jak najbardziej się przydacie. Szybko tu skończymy, to rutynowa kontrola, nie zawracajcie sobie tymi idiotami głowy. Parę minut i będziemy stąd wypierdalać, że tak powiem. - Rzekł Hel, któremu uśmiech nie znikał z twarzy niezależnie od tego czy Grettunk uścisnął jego rękę czy nie. Wyglądało na to że niezależnie od tego czy kontrola cokolwiek znajdzie, on i jego ludzie będą w stanie dostać się do miasta.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ujście”