Gwarna, ludna i tylko odrobinę mniej śmierdząca, niż oddalony od niej o kilka ulic port, karczma „Pod złamanym toporem” jest masywną, dwupiętrową budowlą z pociemniałego od wilgoci drewna. Rozmieszczone na planie obszernego prostokąta, poharatane ściany przybytku biorą w kopnięty o dziewięćdziesiąt stopni nawias: solidna podmurówka z szarego kamienia oraz mansardowy dach, kryty czerwoną, upstrzoną guanem nadmorskiego ptactwa klepką. Przez to wkomponowana w ciasną zabudowę przyportowej arterii — równie subtelnie, co burdel w dzielnicę świątynną — tawerna przypomina wielkiego muchomora pośród pieczarek. Frontem zwrócona jest w stronę morza, tyły natomiast wychodzą na niewielki ogród, otoczony porośniętym dzikim winem murkiem. Pośród krzewów jaśminu, w cieniu rozłożystej wierzby, stoi omszała kamienna ławka, przy ścianach zaś pleni się i pachnie ciepłymi wieczorami maciejka.
Surowe, prosto urządzone wnętrze przesiąknięte jest zapachem dymu z paleniska, rozlanej i nieutrzymanej w żołądku gorzałki, krwi, potu i łez bywalców — stałych, przejezdnych, a także najezdnych. Karczma widziała bowiem niejedno, podobnie jak jej właściciel — Shugh, od którego charakterystycznej blizny wzięła swą nazwę, a który uczynił ów przybytek azylem dla lokalnej ludności podczas ostatniego konfliktu zbrojnego między Keronem a orkami. Samemu zresztą opowiadając się po stronie swych pobratymców i walcząc niezwykle zajadle, co stało się powodem plotek, jakoby karczmarz szukał w ten sposób odkupienia za jakieś dawne swe przewiny. Nikt jednak nie jest aż tak ciekawski ani na tyle głupi, by pytać o to wprost mierzącego prawie osiem stóp, łysego orka o aparycji szafy trzydrzwiowej. Tym bardziej, że Shugh jest — krótko mówiąc — swój chłop. Na resztę obsługi również nie lza narzekać, toteż każdy, kto nie chce wylecieć z „Topora” na kopach, pilnuje swojego nosa, między wódkę a zakąskę wpierdalając co najwyżej zbereźne fraszki.
Karczma „Pod złamanym toporem”
1
Ostatnio zmieniony 11 lis 2019, 22:44 przez Juno, łącznie zmieniany 2 razy.