Karczma „Pod złamanym toporem”

46
Wchodząc do pokoju, przystanęła na chwilę, by móc przyjrzeć się minimalistycznemu wyglądowi. Dwa łóżka, skrzynia i okno. Chociaż tyle dobrego, bo sztuczne światło uszkodziłoby im wzrok. Pokój nie wyglądał najgorzej, kiedyś musiała spać w stodole na sianie, co było cholernie niewygodne — zwłaszcza dla jej pleców. Ale czego nie robi się dla zarobku, prawda?
Zrobiła miejsce swojej nowej współlokatorce, by ta również mogła się rozejrzeć. Ale ta, już zdążyła dojść do kufra, rzucić niezbyt śmiesznym żartem i wyjść. Marsilia wzięła swoją torbę, wsunęła pod drugie łóżko, zastanawiając się, czy ma coś cennego. Ubrania zawsze może kupić, ale nie torbę z najbardziej potrzebnymi narzędziami. Podarował ją, jej Mistrz, gdy ta ruszyła ku "przygodzie". Schowała ją do kufra, po czym zamknęła go na kłódkę, którą wręczyła jej półelfka. Wstając, wyprostowała się i przeciągnęła. Podróż statkiem dawała się we znaki, ale to jeszcze nie pora na spanie, więc wyciągnęła torbę spod łóżka, by przebrać się w coś wygodniejszego. Wyciągnęła czarne spodnie i czerwoną, zwiewną koszulę. Przebrała się dość szybko, a włosy, które do tej pory były rozpuszczone, spięła w kucyk. Nie mogła się nawet przejrzeć w lustrze, bo takowego nie było. Westchnęła głośno, poprawiając kosmyk włosów, który opadł na jej oko.
Już miała wyjść z pokoju, kiedy przypomniała sobie o kluczu i sakiewce z pieniędzmi, którą momentalnie schowała do kieszeni idealnie dopasowanych spodni. Rozglądając się po raz ostatni po pokoju, zamknęła go na klucz i ruszyła z powrotem na dół, w poszukiwaniu swojej znajomej.
"Świat na­leży do ludzi, którzy mają od­wagę marzyć i ry­zyko­wać, aby spełniać swo­je marze­nia. I sta­rają się ro­bić to jak najlepiej."
Paulo Cohello

Karczma „Pod złamanym toporem”

47
POST BARDA
Na dole niewiele się zmieniło. Lashana siedziała już przy ich stole, bawiąc się butelką, z którą powędrowała na górę i z powrotem. Na widok Marsilii uśmiechnęła się i uniosła zachęcająco zarówno brwi, jak i rękę z alkoholem. Biorąc pod uwagę, jak niedobrze było jej przez cały rejs do Ujścia, musiała doceniać teraz możliwość napicia się i nie zwrócenia wszystkiego przez burtę do morza. No i zawsze była to jakaś rozrywka na zabicie czasu tego wieczora, zanim pójdą spać, a jutrzejszy dzień przyniesie im inne plany, zapewne rozdzielając je na wiele godzin, jeśli nie całkiem.
Kilka spojrzeń odprowadziło Marsilię od schodów do zajmowanego przez kobiety stolika. Sama półelfka zmierzyła ją tylko spojrzeniem, ewidentnie zauważając, że jej towarzyszka się przebrała. Ona tego nie zrobiła, ale prawdopodobnie nic z rzeczy, które posiadała, nie nadawało się do przesiadywania w karczmie dużo lepiej, niż jej obecna, sfatygowana niebieska tunika.
- Wyglądam przy tobie jak twoja brzydka służąca - mruknęła z irytacją, otwierając butelkę i polewając przejrzystą, pomarańczową zawartość do dwóch kieliszków. Przesunęła jeden w kierunku ciemnowłosej, a drugi sama opróżniła jednym, konkretnym łykiem. Nie wyglądała, jakby oczekiwała odpowiedzi na ten komentarz, ot, pożaliła się zwyczajnie, zsuwając się niżej po oparciu krzesła. W rzeczywistości nie było wcale tak źle - Lashana była drobna i urocza, choć jej strój faktycznie zostawiał sporo do życzenia.
- Mh. No dobrze, to trudny wybór, tak? - przypomniała plan, jaki miały na dziś i rozejrzała się po pomieszczeniu. Towarzystwo się nie zmieniło, wciąż składało się z tych samych gości, jakich widziały przedtem. Nikt nie opuścił przybytku, nie pojawił się tu też nikt nowy. Obecność Marsilii i Lashany nie budziła też już w nikim takiego zainteresowania, jak na początku, więc w końcu mogły zająć się sobą bez przyciągania zbędnej uwagi.
- Najpierw ustalmy zasady. Co chcesz, jak wygrasz? Jeśli ty wymiękniesz pierwsza, chcę tę koszulę - wyciągnęła palec wskazujący w kierunku zwiewnej, czerwonej bluzki swojej ciemnowłosej towarzyszki, uśmiechając się do niej szeroko, jak mały, cwany lis. - Jeśli ja... no nie wiem. Wątpię, żeby którakolwiek z moich rzeczy cię interesowała. Czego byś chciała?
Podparła brodę na dłoniach, na moment nieruchomiejąc ze wzrokiem utkwionym w półorku, który usiłował zagadnąć ich wcześniej. Teraz nie zwracał już na nie uwagi, skupiony był na czymś po drugiej stronie sali, gdzie pijana grupka młodych mężczyzn zaczepiała rudobrodego, niedającego się sprowokować, ale wyraźnie zirytowanego. Lashanie kilka dobrych uderzeń serca zajęło oderwanie spojrzenia od zielonego kolegi i przeniesienie go z powrotem na Marsilię.
- No dobra. Pozwolę ci zacząć, jeśli chcesz. Żebyś nie musiała martwić się, że zrzucę na ciebie jakieś okrutne wiadro gówna - zaśmiała się. - Wybieram pytanie. Możesz spytać o co chcesz, a ja muszę odpowiedzieć ci zgodnie z prawdą. I nie ma oszukiwania, pamiętaj! Jak ktoś w to oszukuje, to zabawa nie ma sensu.
Uniosła wyczekująco brwi, z szerokim uśmiechem na ustach okręcając butelkę na denku.
Obrazek

Karczma „Pod złamanym toporem”

48
Racja, na dole nic, a nic się nie zmieniło. Choć można zauważyć, iż przybyło trochę więcej ludu. No i trochę głośniej jest, niż może się u góry wydawać. Marsi zmarszczyła śmiesznie nos, co oznaczało, że nie podoba jej się taki stan rzeczy. Niestety nic nie mogła na to poradzić. Westchnęła głośno, wytężając wzrok. W końcu znalazła Lashanę — przy tym samym stoliku, który wcześniej zajmowały.
Czuła na sobie odprowadzające ją do stolika spojrzenia, ale nie przejmowała się nimi za bardzo. Niedługo i tak opuści przybytek, więc niech się patrzą, ile chcą.

- Chciałabym mieć służącą. Słysząc jej uwagę, odgryzła się nieco. Uśmiech, jaki pojawił się na jej twarzy, był całkiem szczery.
- Niech będzie. Myślę, że nic ciekawszego nas tu nie spotka. Choć liczę na jakąś bijatykę, czy coś... Czarnowłosa znów poprawiła niesforny kosmyk, spoglądając kątem oka na pół elfkę. Widać, że brakuje jej rozrywki i musi ratować się tym, co ma przy sobie — czyli Marsilią.
Słuchając tego, co ma do powiedzenia, przytakiwała, kiedy była taka konieczność. Ale słysząc o oddaniu swojej czerwonej koszuli, zaśmiała się.
- Nie ma problemu. Jeśli wygram, to będziesz mi wisieć przysługę, nawet jeśli miałabyś dla mnie kogoś zabić. Puściła do niej oczko. Miała nadzieję, że Lashana zrozumie aluzję. Choć ciężko stwierdzić, czy faktycznie nią była.
- Pytanie. Dobrze... Hm. Zamyśliła się na chwilę. Nie wiedziała, o co konkretnie chciała ją spytać, bo jej nie znała. Skąd miała pewność, że on jej nie oszuka? Otóż to — nie miała tej pewności. Nie zaszkodzi spytać o to i owo.
- Po co tak naprawdę przybyłaś do Ujścia? Może jest szpiegiem? Albo zabójcą na zlecenie? Różne mogą być powody, które wpłynęły na decyzję płynięcia do tego miasta. Ale czy były one na tyle poważne? Czy pół elfka faktycznie nie miała złych zamiarów?
"Świat na­leży do ludzi, którzy mają od­wagę marzyć i ry­zyko­wać, aby spełniać swo­je marze­nia. I sta­rają się ro­bić to jak najlepiej."
Paulo Cohello

Karczma „Pod złamanym toporem”

49
POST BARDA
Lashana wydęła tylko usta w udawanym oburzeniu, ale nie wzięła chyba sugestii o służącej na poważnie, a zaraz po tym skupiła się już na ich małej rozrywce, która pozwalała odreagować nieprzyjemny rejs i dość obskurną okolicę, w jakiej wylądowały.
- Na bijatykę? Chcesz popatrzeć, jak się tłuką, czy sama się zaangażować? - zaśmiała się półelfka. - Nie musisz mi niczego udowadniać, wiesz? Wierzę, że potrafisz komuś skutecznie przywalić. Naprawdę!
Z jakiegoś powodu ciężko było jej uwierzyć. Może to ten lisi uśmiech, albo wzrok skupiający się na wszystkim, tylko nie na samej Marsilii. Przynajmniej wtedy, kiedy akurat ciemnowłosa do niej nie mówiła. Skinęła głową, zgadzając się na warunki i na to, by w przypadku przegranej być winną przysługę (choć podsumowanie dotyczące zabijania nieco zbiło ją z tropu), a gdy padło wybrane przez ludzką kobietę pytanie, Lashana przewróciła oczami i zastukała pustym już kieliszkiem o blat stołu.
- Nudneee! Nie umiesz się bawić - mruknęła, wyraźnie rozczarowana. - Ale niech ci będzie. Przypłynęłam za pieniędzmi. Myślę, że dość oczywiste jest, że ich potrzebuję. Mój zestaw umiejętności może się tu przydać. Słyszałam, że Bogobojna Kali oddaje władzę rządom ludu i wypycha resztki szlachty z miasta, a ja szlachty nigdy nie lubiłam. Nie mam... dobrych wspomnień związanych z ludźmi z wyższych sfer. Z innego miasta, co prawda, ale wciąż. Może znajdzie się tu dla mnie miejsce. Może tu nie będę wyrzutkiem, hm? Zobaczymy.
Odpowiedź raczej szczera, choć mało konkretna. Jeśli Marsilia chciała dowiedzieć się więcej, będzie musiała zadać więcej, bardziej szczegółowych pytań. W międzyczasie rudobrody człowiek podniósł się z irytacją i nie dopijając swojego piwa, opuścił przybytek, przy akompaniamencie śmiechu pijanej grupki młodzieniaszków. Gdy on wyszedł, ich uwaga zaczęła krążyć po karczmie jak drapieżny ptak, szukając kolejnej ofiary.
- Moja kolej. Pytanie, czy wyzwanie? - Lashana błysnęła zębami.
Obrazek

Karczma „Pod złamanym toporem”

50
Marsilia jest typem kobiety, która wie, czego chce. Na pierwszy rzut oka, wydaje się damulką, która pochodzi z wyższych sfer, ale prawdą jest, że nie wywodzi się z rodziny bogaczy. Swój charakter wyrobiła przy wuju i Mistrzu, którzy po dziś dzień są dla niej wsparciem. Owszem, lubiła się ładnie ubrać, lubiła przyciągać swym wyglądem, ale prawdą jest, że nie tylko tym przyciągała uwagę innych. Przy bliższym poznaniu można śmiało stwierdzić, że towarzystwo mężczyzn jest dla niej znacznie bardziej interesujące, niż plotkowanie z kobietami.
Lubiła i do tej pory lubi męską rywalizację, bo samce wyłączają swoje mózgi i bawią się w bezmyślne zwierzęta. Ale nie oceniajmy wszystkich tak samo... Zdarzają się wyjątki. Więc na słowa Lashany kącik jej ust drgnął. Dając do zrozumienia, że zgadza się ze słowami pół elfki.
- Nuuuudne, bo myślałam o jakiejś grze w karty, albo chociaż kości... Ale skoro tak, zadowolę się tym, w co gramy. Marsi i gra w kości i karty? Ha! Dobre sobie. Jedyne, w co potrafi grać, to nerwy. Wuj próbował nauczyć ją tego i owego, ale stracił zapał, kiedy okazało się, jak beznadziejna jest jego bratanica.
Wysłuchała odpowiedzi towarzyszki, machając dłonią na karczmarza. Miała ochotę na piwo korzenne, choć z drugiej strony, chciała zachować trzeźwość umysłu. Nigdy nie wiadomo co wydarzy się w pokoju i czy w ogóle do niego dotrze.
- Rozumiem. Ja... ogólnie nie przepadam za ludźmi. Zabrzmi to śmiesznie, ale jestem raczej typem osoby, która preferuje ciszę i spokój. Choć dużo zależy od mojego nastroju. Także rozumiem Cię doskonale. Niesforny kosmyk włosów, który ciągle opadał na jej oczy, znów dał o sobie znać. Czarnowłosa ściągnęła rzemyk, którym związała włosy i na nowo je związała. Tym razem upięła wszystkie włosy tak, by żaden kosmyk włosów jej nie przeszkadzał.
- Skoro jest nudno, wybiorę wyzwanie. Niech stracę. Tylko nie zrobię nic, co zszarga mi moją dumę i godność. Domyślała się, że pół elfka wymyśli takie zadanie, że na oczach wszystkich będzie musiała oddać swoją czerwoną koszulę.
"Świat na­leży do ludzi, którzy mają od­wagę marzyć i ry­zyko­wać, aby spełniać swo­je marze­nia. I sta­rają się ro­bić to jak najlepiej."
Paulo Cohello

Karczma „Pod złamanym toporem”

51
POST BARDA
- Och - odpowiedziała Lashana, milknąc na moment, gdy usłyszała, że Marsilia preferuję ciszę i brak towarzystwa, podczas gdy ona stanowiła dokładne tego przeciwieństwo. Wydęła usta i po chwili zastanowienia wzruszyła ramionami. Co się działo, to się już działo, nie zamierzała się teraz wycofywać tylko dlatego, że jej towarzyszka preferowała samotność. To był czas na rozrywkę i odreagowanie podróży.
Gdy Marsilia wybrała wyzwanie, oczy półelfki znów zmrużyły się w tym lisim uśmiechu.
- No, i to jest ciekawsze - stwierdziła.
Wyprostowała się i zaczęła rozglądać po karczmie, szukając czegoś, co mogłaby zlecić swojej koleżance od picia. Ciemnowłosa mogła niemal usłyszeć trybiki przekręcające się w jej głowie, gdy raz po raz jej uśmiech poszerzał się na jedno uderzenie serca, w chwilach, w których coś zapewne wyjątkowo głupiego przychodziło jej do głowy.
- Mam - zadecydowała w końcu, prostując się, a potem pochylając w kierunku Marsilii. - Idź do zielonego. Powiedz mu, że wygląda na spiętego i zaproponuj, że rozmasujesz mu ramiona!
Dumna ze swojego genialnego pomysłu błysnęła zębami, łapiąc jednocześnie butelkę i uzupełniając oba kieliszki. Wydawała się pewna siebie, przekonana, że jednym zadaniem wygrała całą grę. Nie było to zdejmowanie koszuli przy wszystkich gościach karczmy, ale czy wciąż dla Marsilii podchodziło pod zachowanie dumy i godności? Uniosła swój kieliszek w geście toastu i wychyliła zawartość.
- I pij, bo spowalniasz tempo - upomniała ją.
Karczmarz nie zwracał uwagi na machanie ręką, zbyt zajęty gośćmi przy kontuarze, albo dla zasady nie zamierzając wychodzić zza baru. Jeśli kobieta czegoś chciała, musiała podejść do niego - to nie był przybytek o wysokiej jakości obsługi; powinny się cieszyć, że dostały czysty stół. Półork natomiast z łatwością zauważył, że jest tematem rozmowy dwóch kobiet, które przedtem go przepędziły, bo Lashana nie próbowała się z tym szczególnie ukrywać, wbijając w niego rozbawione spojrzenie. Obrócił się na stołku i oparł łokciem o blat, unosząc pytająco brwi. Marsilia mogła zgodzić się na zadanie półelfki, albo spróbować jakoś się z niego wykręcić, ale jak...? Plus był taki, że blondynka raczej nie zamierzała iść do mężczyzny razem z nią. Rozsiadła się wygodnie na swoim krześle, z nogą na nodze i czekała.
- No już, już! - popędziła kobietę.
Obrazek

Karczma „Pod złamanym toporem”

52
Gdyby Marsilia prowadziła takie życie jak pół elfka, to pewnie nie miałaby fachu w rękach i domu. Poza tym zawsze należała do tych bardziej spokojnych — oczywiście, tylko na samym początku. Trzeba ją dobrze poznać, by odkryła prawdziwą twarz, która na co dzień jest bardziej wyrafinowana, bardziej skupiona i poważna.
Kobieta zauważyła, że Lashana się ożywiła, kiedy ta wybrała wyzwanie. Spodziewała się, że dziewczyna wymyśli coś... Nadzwyczajnie głupiego i wcale się nie myliła. Słysząc słowa wypowiedziane przez blondwłosą, zamknęła na moment oczy, wzdychając ciężko.
- Jesteś niepoprawnie nienormalna. Marsilia wzięła do ręki kufel z piwem korzennym i upiła spory łyk. No nic, nie może cofnąć swojego wyboru. Zresztą, ręce jej nie odpadną, jeśli dotknie tak przerośniętego "człowieka". Choć na samą myśl, cofa jej się w żołądku.
- Niech Cię diabli... Wiedziałam, że wymyślisz coś głupiego. W dodatku nie spuszczasz wzroku z zielonego jegomościa. Czyżby wpadł Ci w oko? Marsilia zaśmiała się perliście, próbując trochę zaczepić Lashanę. Pół elfka na pewno znajdzie jakąś ripostę na zaczepkę czarnowłosej, ale nie zdąży jej nic powiedzieć.
- Co cię nie zabije, to cię wzmocni. Powiedziała sama do siebie, wypijając resztę trunku. Przetarła usta chustą, którą wcześniej wyciągnęła z kieszeni spodni, po czym odłożyła ją na stolik. Mrugnęła jeszcze do pół elfki odchodząc w prowokującym kroku.
Zielony co jakiś czas zerkał w kierunku obu panien, ale gdy tylko Marsilia pojawiła się przy jego boku, oniemiał. Szepnęła mu coś na ucho, jakby próbowała z nim flirtować, ale to tylko pozory.
- Moja znajoma chciała Ci zaproponować masaż ramion, bo wyglądasz na bardzo spiętego. Ale wstydziła się podejść. Czarnowłosa przez moment się wahała, ale już po chwili jej dłonie zwinnie masowały twarde ramiona zielonego. Uśmiech, który towarzyszył jej przy tej czynności, był nieco przesadzony, ale tylko ona o tym wiedziała. A z racji tego, że pół elfka nie określiła, jak długo miała masować, to skończyła zaraz po tym, jak znów szepnęła mu coś na ucho.
- Jak puszczę do Ciebie oczko, to do nas podejdziesz, dobrze?
Posłała mu swój uroczy uśmiech, po czym odwróciła się do niego plecami kierując swoje kroki do Lashany.
- Pytanie, czy wyzwanie? Usadowiła swoje cztery litery na drewnianym stołku, szczerząc do niej swoje białe zęby.
"Świat na­leży do ludzi, którzy mają od­wagę marzyć i ry­zyko­wać, aby spełniać swo­je marze­nia. I sta­rają się ro­bić to jak najlepiej."
Paulo Cohello

Karczma „Pod złamanym toporem”

53
POST BARDA
Półelfka uśmiechnęła się w ten swój lisi sposób i odgarnęła włosy z twarzy, wzruszając nieznacznie ramionami.
- Może. Nie powiesz, że nie wygląda dobrze, hm? - zagadnęła, nie odrywając spojrzenia od bezczelnie obgadywanego mężczyzny. - A mi wolno popatrzeć. Nikt mi nie zabrania. Komu się mam przyglądać innemu, tobie? Czy tej zgrzybiałej, bezzębnej babie w kącie?
Nie była to riposta, jakiej Marsilia się spodziewała, ale, jak widać, Lashanie zebrało się na szczerość. Nie mogła tylko spodziewać się, że jej nowa koleżanka od picia postanowi obrócić jej zadanie o sto osiemdziesiąt stopni i wcześniej czy później spróbuje przyciągnąć półorka do ich stołu.
Zielonoskóry początkowo był mocno zdezorientowany nagłą bezpośredniością kobiety, która niespełna pół godziny temu zabroniła mu nawet na siebie patrzeć. Dopiero wyjaśnienie Marsilii sprawiło, że uniósł w półuśmiechu kącik ust, z nieszczególnym zainteresowaniem zerkając w stronę półelfki. Nie powstrzymał ciemnowłosej, gdy postanowiła zabrać się za rozmasowywanie jego ramion, choć sytuacja była mocno absurdalna. Był spięty, to trzeba było przyznać, ale czyż nie przychodziło się wieczorem do karczmy właśnie po to, by w dowolny sposób tego spięcia się pozbyć? Nawet jeśli większość odwiedzających ten przybytek zakładała, że po prostu się napije, a nie stanie się ofiarą masażu znienacka.
- Mhm. Wydawała się właśnie wyjątkowo... nieśmiała - mruknął cicho, z rozbawieniem.
Jego przysadzisty towarzysz zaśmiał się i zniknął za kuflem, zerkając zza niego na Marsilię raz po raz, na pewno zaciekawiony, jak to się dalej rozwinie.
- Ale widzę, że szybko przeszła od "nie znamy się i się to nie zmieni" do tego, co wymyśliła sobie teraz. Cokolwiek to jest - podsumował półork. - Przemyślę to.
Uśmiechnął się do Marsilii lekko, gdy ta odchodziła z powrotem do stołu i choć nie patrzyła za siebie, to mogła być pewna, że obaj podążyli za nią wzrokiem. Przyciągała spojrzenia, nawet gdy nie starała się tego robić, a teraz dość bezpośrednio zwróciła na siebie ich uwagę, więc nie powinno jej to dziwić.
Lashana za to przywitała ją z powrotem przy stole szerokim, zadowolonym z siebie uśmiechem. Uniosła kieliszek w geście toastu i wypiła zawartość.
- Może jednak jest w tobie coś więcej, niż ładna buźka - zaśmiała się i zastukała palcami w blat stołu. - Ja? Wyzwanie. Oczywiście, że wyzwanie.
Obrazek

Karczma „Pod złamanym toporem”

54
POST BARDA
Miło spędzony w towarzystwie półelfki wieczór dobiegł końca dużo szybciej, niż Marsilia początkowo się spodziewała. A może tylko tak się jej wydawało? W sympatycznym gronie i na dobrej zabawie czas pędził w końcu bardzo szybko. Nie wiedząc kiedy, po kilku kolejnych butelkach gorzkiego alkoholu, kobiety wdrapały się do swojego pokoju na górze i zapadły w mocny sen.
Ujście stało przed nimi otworem. Co przyniesie im kolejny dzień, miały się dopiero dowiedzieć.
Spoiler:
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ujście”