Południowa część portu i stary magazyn

1
Basen Północy co prawda znajdował się w portowej części ujścia, która swoją drogą zajmowała pokaźny obszar miasta, lecz należało nieco zmęczyć stopy by dostać się do południowego portu.
Panoszyły się tutaj tylko najgorsze męty i szumowiny. Nawet działające tu prostytutki można było policzyć na palcach jednej ręki. Zaś o strażnikach miejskich nikt tu nie słyszał. Jakby tego mało, wiecznie unosił się drażniący nozdrza smród, a walające się wszędzie odpadki nieraz lepiły się do nóg niczym cuchnący biedą żebracy.
Im dalej na południe, tym więcej okropieństw, a wraz z nimi drewnianych, nieraz to opuszczonych magazynów, natomiast mniej chałup mieszkalnych początkowo z kamienia stopniowo, przeradzając się w stare zniszczone rudery. Między lasem mizernych konstrukcji, dla nietutejszych nawet istnym labiryntem, wiły się kamienne uliczki zbyt często zmieniające się w brunatne klepiska.
Pod osłoną nocy ponure miejsce wcale nie zmieniało się na lepsze. Wręcz przeciwnie. Często rozchodziły się krzyki zarzynanych lub gwałconych kobiet. Równie często tu i ówdzie przemykały cienie potrafiące w razie konieczności bądź chęci dobyć ostrzy.



Krzyczenie bez wyraźnego powodu nie było wcale mądre, tym bardziej bezpieczne. Zwłaszcza wulgarne domaganie się piwa i kobiecego tyłka do macania. Nieznany barbarzyńcy z imienia kompan wrzeszczał wniebogłosy będąc przy tym podtrzymywanym przez innych. Nawet nie próbował człapać nogami, łysy i kudłaty po prostu ciągnęli go jak bezwładną kukłę. Niecodziennie dużą kukłę.
- Dajcie mi piwo! Piwo! Albo możecie mnie ubić!
- Zaraz skręcę mu kark -
warknął Śliski Bill.
- Piwa kurwa! Piwa!
- Gdy jeno dojdziem sam to zrobie. Już nieomal jesteśmy. Panie barbarzyńco, jesteś tam? -
zapytał nie będąc w stanie po prostu odwrócić się i samemu się przekonać.
.

Re: Południowa część portu i stary magazyn

2
Nie wiadomo co Brakskull zaciskał mocniej - zęby czy pięści. Te pierwsze, by nie wyrzucić z siebie co myśli o pomyśle taszczenia ze sobą człowieka, który był tak pijany, że równie dobrze mógłby być martwy. Drugie zaś, bowiem miał, nieznaną mu wcześniej, ochotę uciszenia dwóch zrzędliwych oprychów niosących swego zalanego przyjaciela. Jeśli piekło istnieje, Uratai zaczynał mieć mgliste pojęcie o tym, jak musi ono wyglądać.
-...sam to zrobie. Już nieomal jesteśmy. Panie barbarzyńco, jesteś tam? - pytanie Kędziora wyrwało barbarzyńcę z surrealistycznych marzeń dotyczących kary, jaką by zadał wszystkim trzem gadułom.
-Jestem, jestem - burknął pod nosem. - Moich kroków możecie nie słyszeć, bo wasz tajemniczy kolega wciąż drze mordę, że go w Thirongadzie słyszą.
Kilka minut wcześniej, korzystając z niezbyt szybkiego tempa jego kompanów, przygotował się do zaskoczenia strażników i późniejszej walki z nimi. Na nogach miał lekkie skórzane buty i lniane, luźne spodnie. Z lewej strony pasa przytoczoną miał pochew z półtorakiem, a z lewej nożem myśliwskim, zaś całą prawą rękę chronił mu skórzany naręczniak, a dłonie - rękawice. Na grzbiet narzucił zwierzęce futra - które choć w Ujściu wyglądały przezabawnie - zapewniały pewną ochronę przed obrażeniami. Tarczę na razie trzymał luźno w dłoni, gotów założyć ją, gdy będzie potrzeba.
Największym problemem okazał się podróżny worek, przy którym przecież zerwał się rzemień powodując tym samym ciąg wypadków, jakie doprowadziły Brakskulla do współpracy z tymi trzema pijakami idącymi przed nim. Ostatecznie, udało mu się prowizorycznie ponaprawiać co trzeba i pakunek spoczywał na jego plecach odrobinę na wzór plecaka krasnoluda, Ota syna Rekha. Uratai nie miał jednak wątpliwości, że w najbliższym czasie będzie musiał sobie sprawić coś wygodniejszego - może nawet konia z rzędem?
-Daleko jeszcze? - zapytał zirytowany pijackimi okrzykami nieznajomego i nieustannym trajkotaniem Kędziora i Śliskiego Billa. - Trzeba nam najpierw ustalić jak atakujemy. Czy cichaczem nożem w żebra czy otwarcie, pełną siłą. Chciałbym najpierw zobaczyć magazyn z jakiejś kryjówki.
Kartoteka

Re: Południowa część portu i stary magazyn

3
- Przeklęty skurwysyn - wyrzucił z siebie kudłaty. Pełen złości zrzucił z ramion kompana, w międzyczasie gdy Kędzior również go puścił bowiem zamierzał podrapać się po najniższej części pleców. Półprzytomny jegomość runął na tyłek, plecami zaś uderzył o ścianę. Osunął się lekko i został w takiej pozycji. Nawet uśmiech z jego paskudnego lica nie zniknął.
- Niech leży gbur - rzekł kończąc wcześniejszą, niemiło wyglądającą czynność. - Panie barbarzyńco, nam to wszystko jedno. Ubić czy nie ubić, w mordę czy w rzyć. Wszystko jedno. - Przykucnął przy siedzącym kamracie, który jedną nogą był już w krainie marzeń i najskrytszych, zapewne absurdalnych pragnień. Odebrał mu zawieszony przy pasie miecz mizernej jakości po czym rzucił go Śliskiemu Billowi. Ten natomiast złapał zadziwiająco zręcznie, efekt tylko psuła niepewna, chwiejna postura.
- Cholerna racja.
- Magazyn lada za rogiem. Tak też każdy po jednym strażniku ubije na własną modłę, jak mu przyjdzie wola. Jeśli zaś strażnicy kupą nie wyskoczą to sposobność do poderżnięcia im gardeł. Przystajesz na to?
- zapytał dobywając własnego, równie nieciekawego brzeszczotu.
.

Re: Południowa część portu i stary magazyn

4
Brakskull nie potrafił zrozumieć po kiego grzyba Śliski Bill i Kędzior ciągnęli ze sobą swojego pijanego towarzysza, skoro ten do walki absolutnie się nie nadawał - mało tego, pewnym będzie, że zamiast wziąć w niej udział, całe wydarzenie prześpi oparty o oszczaną ścianę jakiegoś magazynu. Mało tego, że będzie zupełnie nieprzydatny - po zdobyciu złota trzeba będzie go znów ciągnąć niczym worek mąki.
Idiotyzm.
-On nie dostaje części w łupach - wskazał na pijanego tajemniczego człowieka. Coś w głosie barbarzyńcy sugerowało, że dyskusja z nim na ten temat mogłaby skończyć się skręconym karkiem. Pytanie czy podziurawione alkoholem mózgi Billa i Kędziora były w stanie dostrzec tę stanowczą nutkę. - Idąc tutaj narobiliśmy hałasu jak pieprzeni marynarze. Możemy zaskoczyć strażników, udając że dymi nam się z czaszek. Wy właściwie udawać nie musicie... Chodzi mi o to, że możecie podejść do nich śpiewając pijackie piosenki i dźgnąć z bliska w serca! Wy pozbędziecie się straży, a ja pójdę pierwszy do środka z tarczą i mieczem. Tylko, zanim znajdziecie się w środku, musicie te cholerne miecze pochować, żeby podejrzeń nie wzbudzać.
Kartoteka

Re: Południowa część portu i stary magazyn

5
- Ha, co racja to racja - wybuch entuzjastycznie łysy pomimo, że sytuacja niebyt ku temu sprzyjała. Niezwykle zawiłe obrazy kierowane do jego osoby tudzież kompana zignorował zapewne nie rozumiejąc ich, zwłaszcza w tym stanie. - Rzekniemy pijaczynie z rańca, że gówno z tego było.
- A jakby mu tak nic nie rzeknąć, zostawić skurwiela i niech zdycha? - Zaproponował Śliski Bill niepewnie to wychylając się to wracając z powrotem za róg uliczki. Najwidoczniej takie ruchy, niezwykle głupie, a jeszcze bardziej zabawne, sprzyjały pracy jego ograniczonemu umysłowi.
- To jest myśl. Zatem - urwał. Niezidentyfikowany cień przemknął niecałe kilkanaście stóp od nich. Nie jeden coś takiego uznałby za zły znak i wziąłby go pod uwagę planując przyszłe ruchy, jednakże nie dwóch nierozgarniętych jegomościów, na domiar złego bez mała upojonych. - Panie barbarzyńco, a niech stracę, wszak raz się żyje - zarechotał, lecz całe szczęście szybko powrócił do mówienia szeptem. - Twoja wola. My poleziem i damy znak. To co w środku zostawimy owym muskułom - tknął sztychem ramię Brakskulla.
Nim Uratai przygotował odpowiedź bądź kolejną obrazę mężczyźni pobiegli za pokaźny oraz bez wątpienia wyróżniający się budynek. Mógł być on jedynym w okolicy, którego parter był murowany. Co prawda lata świetności cegieł przeminęły już dawno, lecz konstrukcja nadal trzymała w ryzach drewnianą resztę. Jedyne czego brakowało to okien czy jakichkolwiek otworów prócz drzwi niewidocznych z pozycji Brakskulla.
Nierówne kroki utopiły się nikłym szumie morza. Przez dobrą chwilę prócz dźwięków śpiącego miasta nic nie było słychać. Ciężko stwierdzić jak długo to trwało. Krzyk, potem charkot, rozbrzmiał tak gwałtownie jak gwałtownie rozpłynął się. Następnie dało się słyszeć znajome tudzież głośne:
- Kurwa mać!
.

Re: Południowa część portu i stary magazyn

6
Brakskull ukrył westchnienie ulgi, gdy okazało się, że udało mu się przekonać Śliskiego Billa i Kędziora do tego, by nie dzielić się łupami z, jak nazywał go w myślach, Zakapturzonym Pijakiem. W tym wypadku mógł liczyć, na szczęście, mógł liczyć na pazerność jego dwóch kompanów - ta okazała się zbyt silna, by mogli jej się oprzeć. Bardziej zaskoczyła go łatwość, z jaką przekonał ich do swojego planu ataku na magazyn. Spodziewał się, że będą z nim dyskutować i próbować przekonać do swoich, najpewniej beznadziejnie głupich, metod opierających się na zasadzie "komuś się uda". W końcu, stali bywalcy karczem są z reguły głęboko przekonani o swojej niepodważalnej racji...
Z zamyślenia nad łatwością, z jaką zaczął dowodzić wyprawą po skarb elfa, wyrwały go niepokojące krzyki, charkoty, a następnie głośne przekleństwo, wypowiedziane z niesłychanym uczuciem osoby pragnącej jak najszybciej wyrazić, nie tylko to, co myśli o otaczającym ją świecie, ale również co do niego czuje w możliwie najprostszy i zrozumiały dla każdego sposób.
-Kurwa mać - tyle Brakskull usłyszał zza rogu i był przekonany, że słowa te wypowiedział jeden z jego kompanów. Zaniepokojony - ale tylko odrobinę - skoro ktoś miał siły przeklinać, był żywy - barbarzyńca wychynął zza węgła, by podejść do magazynu i zobaczyć jak poszło Śliskiemu Bilowi i Kędziorowi.
Ostatnio zmieniony 17 lut 2013, 20:27 przez Peter Covell, łącznie zmieniany 1 raz.
Kartoteka

Re: Południowa część portu i stary magazyn

7
Z bliska magazyn wydawał się być jeszcze większy niż przedtem ale i jednocześnie jeszcze bardziej zniszczony przez czas. Mógł przyciągać uwagę, mimo to tym razem czynili to dwaj mężczyźni tak od siebie skrajnie różni choć i podobni również. Kudłaty kulił się niemal na przeciw wejścia do magazynu. Głowę skrytą miał w pokrwawionych ramionach. Na pierwszy rzut oka nie wyglądało to za dobrze. Mógł najzwyczajniej być w szoku po niepojętych dla barbarzyńcy minionych wydarzenia, lecz równie dobrze mógł oberwać i to bardziej niż poważnie.

Dziwić mogło zachowanie jego na pozór bardziej rozgarniętego kompana, który to nie przejmując się otoczeniem, ba, nawet kompletnie je ignorując, plądrował zewnątrz tudzież skryte kieszenie poległego przeciwnika. Trup leżał twarzą do ziemi, bądź raczej twarzą do kałuży krwi. Jego ciemny płaszcz nabawił się widocznej w tych mrokach dziury będącej jednocześnie źródłem szkarłatnej rzeki.


- O kurwa, o kurwa jego mać - szeptał Śliski Bill w swej nienaturalnej pozie. Wstał gwałtownie, a Brakskull już mógł ujrzeć przyczynę jego dziwnego zachowania. Kudłaty silnie ściskał miejsce gdzie powinno znajdować się jego prawe ucho. Krew ciekła. Miecz wypadł spod pachy, zaś właściciel pełen furii począł kopać niegdysiejszego przeciwnika. Raz po raz trafiał kamrata chcącego sprawdzić kieszeń ostatnią.

Nikt im nie przerywał. Nikogo nie było prócz ich trzech oraz poległego. Znajomek nadal kurwował. Odgłosy miasta nadal tłumił lekki szum morza. Ciemne chmury przemykały galopem po niebie. Podwójne drzwi do magazynu, jeśli nie wrota nawet, zachęcały do ich przekroczenia, do wkroczenia w nieznaną ciemność, do sięgnięcia po złoto tam tkwiące.
.

Re: Południowa część portu i stary magazyn

8
-Ucałować? - Brakskull nie krył ironii w głosie. Wojownik, który zachowuje się tak po odniesieniu rany, według barbarzyńcy, nie zasługiwał na to miano. Kobiety Uratai mężniej znosiły ból. - Ucisz się, bo zaraz ktoś przybiegnie sprawdzić co się dzieje i czy można okraść jakiegoś trupa. Jeśli ściągniesz nam na głowę kłopoty tymi wrzaskami, obiecuję że jedynym, jaki zostanie do zgrabienia, będzie twój. Zostań na zewnątrz, pilnuj żeby nikt nas nie zaskoczył. Jak skończymy w środku, zawołamy cię - zwrócił się do kompana grzebiącego przy trupie. - Wejdziesz za mną. Pójdę przodem, staraj się nie wchodzić mi w paradę - groźnie warknął. - Mieczem machaj jedynie w razie potrzeby.
Brakskull, nie czekając na odpowiedzi towarzyszy - liczył, że go znów posłuchają - poprawił tarczę na lewej ręce, zakręcił kilka razy mieczem młynka i uderzył zaciśniętymi pięściami w uda. Był gotów.
Planował najpierw spróbować normalnie otworzyć drzwi, a gdyby te okazały się zamknięte, zapytać czy strażnik nie miał przy sobie kluczy. W najgorszym wypadku, zawsze mógł je wyważyć - i zaprezentować swoim towarzyszom coś więcej niż jedynie muskuły.
Spoiler:
Ostatnio zmieniony 18 lut 2013, 23:24 przez Peter Covell, łącznie zmieniany 1 raz.
Kartoteka

Re: Południowa część portu i stary magazyn

9
Krocie ironii zostały całkowicie zignorowane. Oczywiście nie pierwszy raz. Mężczyźni zwyczajnie nie rozumieli jej, w każdym bądź razie nie w tym stanie. Można by przypuszczać, iż Śliski Bill ogólnie mało pojmował owej tej chwili. Wpadł w szał i wyglądałby groźnie gdyby nie zeszklone oczy mogące w każdej chwili przepuścić zwały łez.

Łysy usłuchał Brakskulla. Czego nie dało się ukryć, lękał się barbarzyńcy i rzecz jasna nie ma co się dziwić, bowiem był od niego dwa razy węższy i z lekka niższy. Płochliwie odstąpił od niewinnej grabieży, po czym bez słowa, całkiem posłusznie, ruszył za kompanem z północy. Miecz miał w dłoni. Po znacznej chwili również nadszedł kudłaty. Zapewne nie dosłyszał poleceń z raczej wiadomych przyczyn.

Wrota otwarły się zadziwiająco cicho. Żadnego zgrzytu, żadnego skrzypienia. Pokaźne pomieszczenie wypełnione było gęstym mrokiem, a przecinał go tylko wąski pasek nikłego światła z zewnątrz. Należało poświęcić chwilę na przyzwyczajenie wzroku do ciemności. Wówczas ukazały się nikłe kontury wszelakiego śmiecia i złomu, pokrywającego drewnianą podłogę.

Niemniej jednak niemal zmaterializowało się coś jeszcze. Coś, co Brakskull spodziewał się ujrzeć, lecz nie w takiej ilości. Wespół przeciwników wynosił okrągłe sześć. Pestka, jeśli przyjąć bitkę w zwarciu, aczkolwiek nie tym razem. Trzech oponentów posiadało kusze. Mierząc w nieproszonych gości udowadniali, iż są jak najbardziej załadowane.
.

Re: Południowa część portu i stary magazyn

10
Kusznicy. Cudownie. Po prostu cudownie.
Brakskull stłumił, cisnące mu się na usta, przekleństwo modląc się w duchu o to, by jego nierozgarnięci towarzysze nie zrobili czegoś głupiego - na przykład nie przypuścili frontalnego ataku z bojowym okrzykiem na ustach. Choć, z drugiej strony, w takim wypadku to oni przyjęliby na siebie bełty, a nim wrogowie zdążyliby ponownie naładować kusze, barbarzyńca miałby okazję wypruć im bebechy. W gruncie rzeczy, nie była to najgorsza z możliwości.
-Postradaliście rozum!? - Uratai zrobił wszystko, by w jego głosie brzmiała autentyczna nuta zdziwienia i oburzenia. - Opuście te cholerne kusze i nie celujcie w nas! Strażnicy wyrżnięci, sami ledwo odparliśmy nieprzyjaciół przed magazynem, a niedługo na pewno pojawi się ich więcej! - w tym momencie chwycił lewą ręką kudłatego za kark - Widzicie jak pokaleczyli mojego przyjaciela, gdy bronił tego budynku? A co wyście robili całą pieprzoną noc? Gang... Olsena przejmuje dzielnicę! Ten magazyn jest dobrym miejscem do obrony! Łącząc siły uda nam się przeżyć do świtu!
Spoiler:
Kartoteka

Re: Południowa część portu i stary magazyn

11
Limit głupot dwóch kompanów barbarzyńcy wyczerpał się wraz z atakiem na zewnątrz. Ponadto wcale nie byli tacy głupi. Wręcz przeciwnie. Brakskull lada moment miał się o tym przekonać.

- Otóż to! - odezwał się ktoś, kogo można było nazwać hersztem. Sama jego pozycja, czyli wysunięcie nieco przed kuszników dobitnie o tym świadczyła. - Racja. Nie celujcie w nich. Celujcie w niego - wskazał na barbarzyńcę.

Łysy jak i jego wierny kamrat kudłaty, który teraz wyrwał się spod wielkiej dłoni Uratai, jak gdyby niby nic zbliżyli się do przywódcy. W tymże samym czasie kusznicy rozstąpili się, po czym otoczyli pozostawionego na pastwę losu Barkskulla. Brakskulla zaślepionego łatwym zyskiem, zmanipulowanego i parszywie oszukanego wykorzystawszy jego ogromną naiwność. Takie właśnie jest życie - próbując podnieść monetę spod stóp trzeba mieć baczność na to by nie dostać solidnego kopa w dupę.


- Jedyny Olsen jakiego znam leży w rynsztoku z butelką w dłoni. Zaprawdę wyjątkowo nędzna próba - z rozbawieniem pokręcił głową. Następnie wykonał jakiś mało widoczny, lecz odpowiednio władczy gest. Chwilę później zapłonęły dwie pochodnie trzymane przez mieczników. Dopiero teraz Uratai mógł w całej krasie ujrzeć brodatego szefa tajemniczej bandy przyodzianego w kabat koloru brzydko brązowego. Jego podwładni, stojący ponad dwa sążnie od przyszłej ofiary, również ujawnili się "bardziej". Każdy z nich dysponował srogimi gębami i posiadał mało porządne i jeszcze mniej schludne ciemne przyodziewy.

- Śliski, Kędzior, macie mnie za idiotę? Poleciłem wam załatwić dwóch! Dwóch kurwa! Nie jednego wielkiego niczym dwóch! Dwóch! - po nagłym wybuchu oczekiwał, lecz nie wyjaśnień, a rychłej poprawy. Czekał na owego drugiego człeka do swych nieznanych nikomu celów.

Pierwszy, który zareagował był Łysy. Wzruszył ramionami i ni stąd ni zowąd uderzył w potylicę znajomka zwanego Śliskim Billem. To wystarczyło żeby pozbawić go przytomności.


- I tak go nie lubiłem - wzruszył ramionami po raz wtóry.
.

Re: Południowa część portu i stary magazyn

12
-Psie syny bez honoru - słowa te barbarzyńca wyrzucił w siebie w taki sposób, jakby wypluwał coś wyjątkowo niesmacznego. Oczywista zdrada dotarła do niego niemal natychmiast i w duchu przyznawał, że kudłacz zdołał miał wyjątkowe szczęście, że wyślizgnął się z chwytu Uratai, bo nagle znalazł się na szczycie listy osób, którym Brakskull miał ochotę skręcić kark.
Było iść z kurduplem, przeszło barbarzyńcy przez głowę, piwo postawił, zupę kupił, a do tego zdawał się mieć nosa do unikania kłopotów. Żałując, że dał się wmanewrować i oszukać, rozważał ilu przeciwników zdążyłby zabrać ze sobą, gdyby teraz rzucił się na nieprzyjaciela. Biorąc pod uwagę wycelowane w niego kusze, a także znaczną odległość do najbliższego z wrogów, prawdopodobnie żadnego. Mało zadowalający rezultat.
-Śliski, Kędzior, macie mnie za idiotę? Poleciłem wam załatwić dwóch! Dwóch kurwa! Nie jednego wielkiego niczym dwóch! Dwóch! - niespodziewanie wydarł się ten, który zdawał się przewodzić grupie nieprzyjaciół. Nawet jeśli nie był kapitanem otaczającej go zgrai, na pewno miał władzę nad Śliskim Billem i Kędziorem. Brakskull chciał rzucić jakąś ciętą, złośliwą uwagę, ale nic takiego nie przychodziło barbarzyńcy do głowy. Sytuację uratował łysy, który ni stąd, ni zowąd, rąbnął swojego niedawnego sprzymierzeńca w potylicę i pozbawił przytomności. Zamiast mistrzowskiej riposty, zebrani otrzymali zaskakujący obrót spraw.
-I tak go nie lubiłem - powiedział Kędzior, po czym odstąpił krok od Billa. Jego oczy skrzyżowały się ze wzrokiem Brakskulla, który sugerował, że gdy Uratai dorwie zdrajcę, jego śmierć będzie długa. I cholernie bolesna.
-Te niedojdy pracują dla ciebie, dobry panie? - Brakskull wiedząc, że nie jest w sytuacji pozwalającej na atak, postanowił spróbować tego przereklamowanego gadania. Jak na razie nic dobrego z tego nie wyszło, ale innego wyboru nie miał. - Te dwa łachudraki, ścierwa niewarte złamanego grosza? Nie potrzebujesz ich, potrzebujesz kogoś takiego jak ja, Brakskull z ludu Uratai! Nie wiem czy przed magazynem pozbawili życia twojego strażnika czy też przypadkowego przechodnia, ale nie poszło im to najlepiej! Ucho dali sobie obciąć! Zamiast do mnie celować z kuszy, zapłać mi, a cokolwiek oni dla ciebie robili, ja będę robił za połowę tej ceny., bo jednym człowiekiem tylko będę, a nie dwoma.
Kartoteka

Re: Południowa część portu i stary magazyn

13
- Tak czy owak mamy dwóch - czyn Kędziora nie zrobił na nim wrażenia. W każdym bądź razie jego obojętna mina dobitnie to potwierdzała. - Należności otrzymasz o świcie, gdy wszystko przebiegnie zgodnie z planem.

Herszt z lekka uniósł dłoń do wydania kolejnego rozkazu, jednakże cofnął ją. Zamiary zostały tymczasem tylko zamiarami. Ujadania schwytanego barbarzyńcy najwidoczniej zaciekawiły go na tyle, by mógł poświęcić im nieco swego jakże cennego czasu. Wysłuchał ich więc z drwiącym uśmiechem. Dość ostentacyjnie podrapał się po brodzie udając dogłębne zamyślenie. W końcu odezwał się, a nikt nie śmiał go zagłuszać.

- Kogoś takiego jak ty? Kuriozalna propozycja. Może i nie są najmądrzejsi... najmądrzejszy chciałem rzec - poprawił się szybko z widocznym rozbawieniem. - Niemniej udało mu się ciebie zwieść na manowce. To mówi samo za siebie.

- Owy parszywiec przed wejściem...

- Wiem, wiem -
przywódca bez najmniejszego trudu przerwał niejasne wyjaśnienia łysego. - To zwiadowca od Turlaka. Te skurwysyny już węszą zasadzkę. Na szczęście nie grzeszą bystrością jak również nasz Uratai. Zwiążcie go i umykamy.
.

Re: Południowa część portu i stary magazyn

14
Tak. Zdecydowanie, całe to gadanie nadawało się jedynie do tego, by je roztrzaskać o kant własnej dupy. Nie dość, że wymagało niesłychanego skupienia, to jeszcze, jak widać na załączonym obrazku, przynosiło marne efekty - a właściwie, nie przynosiło żadnych. No, może z wyjątkiem niepokojącego ucisku na skroniach zwiastującego nadchodzący ból głowy spowodowany tak długą koncentracją i nieustannym myśleniem nad każdym kolejnym słowem. Barbarzyńca o wiele bardziej wolał odwoływać się do własnego doświadczenia i instynktu wojownika niż opierać na logicznym rozważaniu kolejnych posunięć, o których nie miał pojęcia - w końcu, nie miał wielu okazji, by posługiwać się retoryką i prowadzić tak trudne negocjacje dotyczące jego życia.
Jakby nie patrzeć, w kwestii "ja albo oni" negocjował zawsze za pomocą miecza, czasem pięści lub topora.
-Nikt nie będzie wiązał Uratai - w oczach Braskulla pojawił się ogień. - Sam pójdę, ale jeśli ktoś spróbuje mnie skrępować, skręcę mu kark.
Kartoteka

Re: Południowa część portu i stary magazyn

15
- Kiep, ale dowcipny - prychnął rozbawiony herszt. - Ignorant sądzi, iż ktoś się tu go lęka. Też mi odwaga. Brać go!

Czarno odziani ruszyli dość spokojnie, lecz pewnie ku barbarzyńcy. Kusznicy skrupulatnie ich osłaniali poświęcając się jedynie celowaniu. Wydawało się, że lada chwila rozgorzeje poważna szarpanina, w której Uratai choć zdeterminowany, miał nikłe szanse. W jednej chwili do magazynu wpadł oszołomiony osobnik, którego Barkskull zdążył już poznać. Bryzgając krwią z bliżej nieokreślonego miejsca przy szyi wpadł na jednego z kuszników. Ten natomiast całkowicie odruchowo wystrzelił. Świszczący bełt nie został zauważony przez nikogo.

- Co jest kurwa! - przywódca bandy dobył broni jak gdyby już wiedząc co się szykuje. Nie mylił się. Z przekleństwami na ustach na wzór wojennych okrzyków, wbiegła chmara cieni wymachując rozmaitą bronią. Nim się obejrzeć zapanował totalny chaos. Ciężko było stwierdzić kto jest kto i kto jakie ma zamiary. Obelgi latały równie gęsto jak krew. Ogień pochodni szalał tworząc przerażające, świetlne efekty.

Barbarzyńcy nie dane było pozostać niezauważonym. Póki co pędził wprost na niego szaleniec wyposażony w glewie. Jego zamiary nie należały do ukrytych - najzwyczajniej w świecie zamierzał nadziać, albo i przebić na wylot upatrzoną ofiarę. Niebezpiecznie mała odległość dzieliła go od celu.
.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ujście”