Karczma „Basen Północny”

1
Obrazek
Karczma „Basen Północny” zdecydowanie nie należała do najlepszych w mieście - najtańsza zupa, jaką można było tu dostać składała się przede wszystkim z wody, w której pływało trochę warzyw, najdroższa zaś różniła się od niej jedynie tym, że można z niej było wyłowić, przy odrobinie szczęścia, również trochę skór i chrząstek niewiadomego pochodzenia. Piwo było gorzkie i słabe, wino przypominało szczyny elfa, a pieczeń najczęściej była ze szczura, który zjadł nieświeże mięso gulaszowe przygotowane przez wiecznie pijanego kucharza. Do tego właściciel miał jedno oko.

Nieduży budynek zbudowany był z drewna, choć wysoka podmurówka postawiona była z szarych kamieni do złudzenia przypominających te, których brakowało w trakcie prowadzącym do miasta. Panujący w izbie mrok rozjaśniało kilka świec stojących na brudnych ławach oraz buchający w kominku ogień, nad którym nic nie pieczono. Główne pomieszczenie znajdowało się kilkadziesiąt centymetrów poniżej poziomu ulicy, a wchodząc do karczmy należało uważać na głowę i pamiętać o tym, by się pochylić i nie uderzyć nią w niski strop przy drzwiach.

Mimo wszystko, w karczmie wiecznie panował spory ruch i znalezienie spokojnego kąta było nie lada wyzwaniem. Lokal przyciągał wszelkiej maści złodziei, oszustów, kościanych szulerów i niepewnych ludzi szukających łatwego zarobku. Obok lady wisiała tablica, na której czasami przyczepiano koślawo nagryzmolone ogłoszenia przeznaczone dla oczu tych, którzy pragnęli zdobyć nieco grosza - najczęściej własnymi mięśniami i stalą. Jednooki karczmarz znał też "odpowiednie" osoby i, w zamian za kilka miedziaków, służył informacją o zleceniach, jakich nie wypadało wywieszać oficjalnie - na wypadek wizyty strażników miejskich.



Oto syn Rekha oraz Brakskull przybywają z: [Ujście] Tawerna "Cech"

Do takiego miejsca trafili krasnolud Oto, syn Rekha oraz barbarzyńca z północnych krain, Brakskull. Ten drugi, choć nie zdejmował dłoni z rękojeści, wiszącego u pasa miecza, nie spodziewał się kłopotów i polubił to miejsce od pierwszej chwili - wiedział, że tutaj na pewno uda mu się znaleźć pracę, która przynajmniej częściowo napełni jego, w tej chwili praktycznie pustą, sakwę.
-Mówiłeś coś o zupie, jaką chciałeś mi postawić - powiedział do swojego niewysokiego towarzysza. - Tego jednookiego karczmarza nie sposób przegapić, nawet gdy na świat spogląda się z poziomu... cóż, twojego - zakończył, jego zdaniem, dyplomatycznie. W końcu pohamował się przed przypomnieniem krasnoludowi, iż tam gdzie on ma oczy, większość ludzi ma dupska. - Znajdę jakieś wolne miejsce, żebyśmy mogli w spokoju zjeść i wypić, a potem poszukamy jakiejś fuchy. Znaczy, ja poszukam, a ty możesz do mnie dołączyć. Lub nie. Twoja wola.
Zostawiając zamówienie i - przede wszystkim - zapłatę nowopoznanemu krasnoludowi, Brakskull przecisnął się przez tłum, starając się nie zwracać uwagi na kwaśny odór wydobywający się z ust co drugiego bywalca tego miejsca. Znalazł pustą ławę przy samej ścianie, wciśniętą zaraz za stertą drewna przeznaczonego na opał i usadził się na niej, oblizując usta na myśl o czekającym go ciepłym posiłku.
Ostatnio zmieniony 02 lut 2013, 11:44 przez Peter Covell, łącznie zmieniany 1 raz.
Kartoteka

Re: Karczma 'Basen Północny'

2
Krasnolud zaraz po wejściu stwierdził, że to nie jest miejsce dla niego, na szczęście to nie on był głodny... Wiele nie dyskutując, a raczej obrzucając się gromami w myślach, że nie potrzebnie wyszedł z propozycją, ruszył w stronę baru, choć to chyba za mocne słowo jak na ten przybytek. Przeciskając się między ludźmi dotarł do lady, ale zanim zdążył zająć nieco wyższa pozycję, jednooki karczmarz już go uchwycił. Oto zastanawiał się czy czasami, ten ludzki cyklop nie para się jakąś magią...

- Kogo moje oczy... właściwie to oko widzi! - zaczął wesoło karczmarz, przyglądając się bardziej ślepą dziurą w czaszce niż zdrowym okiem - niski, brodaty lud zawsze jest mile widziany! Skąd pochodzisz, bo nie wyglądasz na wyspiarza i usiądź bo trudno rozmawia się z czyimś czołem.
Syn Rekha ignorując te uwagi wdrapał się na ławę otaczającą ladę i pamiętając zajścia w poprzedniej karczmie postanowił być uprzejmy i wylewny.
- Z północy
- Rozmowny jak wszyscy z północy! Czego sobie rudobrody życzy?
- Dwa piwa i jakąś porządniejsza zupę, jak da radę oba zamówienia bez zbędnej wody i odpadków... - rzucił, jednak na polepszenie tonu własnej wypowiedzi od razu rzuciła zapłatę, która solidnie przewyższała rachunek.
- Się robi, dobry panie!

Krasnolud czekając na zrealizowanie zamówienia, rozejrzał się dookoła, ale klientela była tak samo odpychająca jak to co przywędrowało w talerzu udając zupę.
- To jest zupa? - zapytał dla pewności
- Nie próbował dobry pan jeszcze piwa! - buchnął karczmarz - zresztą barbarzyńcy jedzą takie rzeczy - zapewnił
- Skąd wiedziałeś...
- Mam dobry wzrok, nie jest krasnolud ciekaw historii mojego oka?
Mówiąc prawdę, Oto spodziewał się jakiejś opowieści z magią, wędrówką i pierścieniem w tle, ale gdy ta propozycja padła. Nagle cała karczma obróciła się w stronę karczmarza i zapadła niewymowna cisza… Oto domyślił się, że ta historia jest powtarzana do znudzenia każdemu nowemu klientowi i wszyscy mają jej tak samo dość jak śmiertelnej plagi.
- Eeee dziękuje to by było wszystko…
Nie zważając na krasnoluda karczmarz kontynuował.
- Wszystko zdarzyło się kilkanaście dobrych lat temu, kiedy to znalazłem pewien pier…

Oto dalej nie usłyszał już nic gdyż pospiesznie i ostrożnie jak na krasnoluda uciekł od lady. Gdy dotarł do Brakskulla, większość zupy, albo biomasy dalej była na swoim miejscu.
- Podobno przysmak barbarzyńców z północy – zaczął drwiąco Krasnolud, kładąc przed wysokim człowiekiem talerz i kufel piwa. – Karczmarz zarzekał się, że ludzie z północy jako jedyni są w stanie to zjeść. – dodał i zajął miejsce naprzeciwko nowego kompana, biorąc łyk piwa, po którym zmarszczył się jak włoski orzech, co przypomniało mu, że trzeba odpalić fajkę.
- To co z tą, jak ty to nazwałeś „fuchą” wasza wysokość? – zapytał, pykając fajką.
"Though much is taken, much abides; and though
We are not now that strength which in old days
Moved earth and heaven; that which we are, we are;
One equal temper of heroic hearts,
Made weak by time and fate, but strong in will
To strive, to seek, to find, and not to yield."

Re: Karczma 'Basen Północny'

3
Serce Brakskulla zabiło szybciej, gdy usłyszał, iż niesiona przez krasnoluda zupa jest przysmakiem z północy - niestety, jego marzenia o tłustej, pełnej mięsa owczego, warzywnej rozpłynęły się z pierwszym rzutem oka na zawartość drewnianej misy. Zaskakujące, że mieszkający w Keronie ludzie uważają się za najmądrzejszych i wykształconych, cywilizowanych - w przeciwieństwie do barbarzyńców z północy, którzy nic nie wiedzą o ich zwyczajach.
Tak, jakby ktoś w tym cholernym Ujściu wiedział coś o zupach Uratai.
-Widziałeś tę tablicę przy ladzie? - odpowiedział pytaniem na pytanie, przełykając między słowami zupę. - Dam sobie rękę uciąć, że piszą tam ludzie szukający kogoś, komu chcieliby oddać kilka monet. W zamian za... pomachanie mieczem. Jak zjemy i wypijemy, możemy podejść i zobaczyć co tam wisi. Jeśli nic nie będzie... rozejrzyj się, krasnoludzie, w takim miejscu na pewno znajdzie się ktoś chętny skorzystać z usług uzbrojonych najemników. Niezłe to piwo... Uhmmm... wybacz za tę dyńkę, co ci zasadziłem. Trochę mnie poniosło.
Ostatnio zmieniony 02 lut 2013, 11:45 przez Peter Covell, łącznie zmieniany 2 razy.
Kartoteka

Re: Karczma 'Basen Północny'

4
W pewnym momencie wśród tłuszczy gości, czego nie dało się tak po prostu przeoczyć, rozgorzała mała kłótnia. Kłótnia jakich tu wiele. Wręcz nie powinno to nikogo dziwić. Jednakże na dobry kawałek czasu większość spojrzeń, nawet jednookiego oberżysty, zwróciło się ku stołowi ulokowanemu niemal w rogu pomieszczenia. Dwóch jegomościów w rozchełstanych koszulach, z czego jeden łysy drugi natomiast kudłaty, kłóciło się zajadle. Obelgi latały to w jedną to w drugą stronę. Choć trwało to stosunkowo długo, rychło znudziło widzów, toteż każdy zajął się własnymi sprawami mając w głębokim poważaniu furiantów.
Krasnolud oraz barbarzyńca byli chyba jedynymi osobnikami, którzy nie mogli tak po prostu zlekceważyć utarczki. Po usłyszeniu słów takich jak "zlecenie", "złoto" czy "tablica" nie potrafili nie zwrócić uwagi na niesmaczny dialog. Mało tego. Wydawało się, iż to własnie do ich uszu rozmowa dociera ze zdwojoną siłą.

- Tępy skurwysynie! Nie pojmujesz co rzekłem? Kupa złota! Ba, więcej niż kupa. Wystarczy jeno...
- ... że znajdziemy kolejnych dwóch frajerów co będą nam towarzyszyć, tak? - pytająco dokończył drugi. Głos miał nieco zachrypnięty, a przede wszystkim pogardliwy. - Toż to głupie.
- Sam żeś głupi jak...
- Jak co łysa pało? - łupnął o stół kuflem pełnym piwa. To niemal wywołało kolejną głośną utarczkę.
- Znajdziem dwóch, podzielim się i pójdziem w inną stronę - wycedził przez zęby powstrzymując wybuch agresji.
- Nie ma żadnego złota! I nikt nie zajrzy na tą cholerną tablicę!
- A właśnie, że jest!
.

Re: Karczma 'Basen Północny'

5
- Nic się nie stało! - buchnął donośnym głosem i chmurą dymu - My Krasnoludy mamy twarde głowy, zdarzało się, że i Pimpuś mocniej mnie kopnął - dodał bez zakłopotania. - Pewnego dnia - mówił trzymając fajkę w dłoni - kiedy zobaczył dziką klacz i próbowałem go zatrzymać... Krasnolud przerwał gdy usłyszał interesujący dialog, w którym ktoś niezbyt wybrednym językiem mówił o złocie...

- Oho, trzeba kończyć piwo i moze wysłuchać tych podejrzanych typów, co myślisz? - zapytał niezbyt pewny tego pomysłu Oto syn Rekha
"Though much is taken, much abides; and though
We are not now that strength which in old days
Moved earth and heaven; that which we are, we are;
One equal temper of heroic hearts,
Made weak by time and fate, but strong in will
To strive, to seek, to find, and not to yield."

Re: Karczma 'Basen Północny'

6
Złoto. Słowo, którego brzmienie przyciągało uwagę Brakskulla za każdym razem, gdy tylko w jego sakiewce pobrzękiwało raptem kilka kawałków miedzi, a w najlepszym wypadku srebra. Tym razem, pomimo harmidru panującego w karczmie, barbarzyńca bez większych problemów, z niezrozumiałego szumu, wyłowił wyraz niezmiennie kojarzący się z sycącym posiłkiem, beczką piwa i kobiecym ciałem ogrzewającym łóżko w nocy.
-Podejrzani czy nie, mówili o złocie - Brakskull za jednym zamachem opróżnił połowę kufla, a następnie wytarł usta bekając przy tym głośno. - Chodźmy zobaczyć co to za jedni i ile fortuny przyniesie nam spotkanie z nimi.
Barbarzyńca podniósł się z ławy, poprawił pochwę z mieczem, by umiejętnie zamaskować przy tym drapanie się po przyrodzeniu i pewnym krokiem pomaszerował w kierunku dwóch przekrzykujących się typów. Chciał po drodze zajrzeć na tablicę z ogłoszeniami, ale ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu, zakładając - całkiem słusznie, zresztą - iż szybciej się dogada z tymi ludźmi niż przeczyta, co mieli do powiedzenia.
-Drzecie się tak głośno, że cała okolica wie, że mówiliście o złocie - bezceremonialnie rozpoczął rozmowę, gdy tylko zjawił się przy ławie, gdzie dwóch mężczyzn siedziało. - Słyszałem, że szukacie wspólników, którzy pomogą się wam do niego dostać. Jestem Brakskull, a oto... Oto - wskazał na krasnoluda zastanawiając się nad dziwnie brzmiącą prezentacją jego towarzysza. - Pozwólcie nam się przysiąść i porozmawiać o tym złocie...
Kartoteka

Re: Karczma 'Basen Północny'

7
Dwaj mężczyźni popatrzeli srogo na przybyszów. Mogło by się wydawać, iż w ciągu pięciu uderzeń serca dobędą mieczy i zaatakują z tylko im wiadomego powodu. Nagle, zupełnie niespodziewanie jeden wybuchnął śmiechem. Kompan zawtórował mu nieco rzężącym chichotem.
Krasnolud oraz barbarzyńca, jakkolwiek mocno doskwierało im zmęczenie, otumaniał alkohol, czy po prostu satysfakcja potencjalnym zarobkiem zmniejszała ich czujność, nie potrafili nie zauważyć trzeciego jegomościa przy stole. Powód, dla którego nie włączał się do rozmowy był błahy i w pełni zrozumiały. Człowiek ten najzwyczajniej w świecie spił się w trupa. W każdym bądź razie jego kamraci nie zwracali na to uwagi. Trudno powiedzieć czy zamierzali przyłączyć go swojej spółki.

- Tak jak rzekłem, walnięcie tegoż cholernego papierka na tablicy zadziała - łysy szturchnął łokciem kompana i ukazał żółte zębiska.
- Co? Toż to ja kurwa tak rzekłem łysy draniu!
- Sam Sulon mi świadkiem, że ja tak rzekłem kłamliwa mendo!
- Mi Sulon świadkiem, że zara nakopie ci do rzyci kurewski plugawcu
- kudłaty walnął kuflem o stół, wstał gwałtownie prawie wywracając ławę. Poprawił kubrak z widocznymi oznakami używania, swoją drogą jego kamraci nosili takie same. Na końcu podciągnął rękawy i ku uciesze sąsiedniego stolika stanął w pozycji prawie bojowej. W całym tym zamieszaniu zapomniano o dwóch chętnych do niemałego zarobków.
.

Re: Karczma 'Basen Północny'

8
Brakskulla nie rzadko z karczm i tawern wyrzucano z powodu obijania innym gościom gęb, rzucania krzesłami, grożenia bronią czy paradowania na stole z przyrodzeniem na wierzchu. Nigdy jednak nie wyleciał na ulicę z powodu kłótni, w której nie uczestniczył i nigdy nie wyrzucono go z knajpy dwa razy pod rząd. Nie miał zamiaru tych przyzwyczajeń zmieniać, a nie miał wątpliwości, że jeśli konflikt między Łysym i Kudłatym się rozwinie, barbarzyńcę i krasnoluda wywalą razem z nimi. Kiepski sposób na zdobycie opinii dobrego miecza do wynajęcia.
-Dwie przekupy na targu! - krzyknął podkreślając swoje słowa uderzeniem pięścią w ławę. - Miałem nadzieję na łatwe złoto, ale z dwoma krzykaczami jak wy to nawet prosta... ta... perfazja... znaczy przekonanie kupca, że ochrony potrzebuje, byłaby trudniejsza od pokonania orka! Mówcie lepiej o co wam chodzi albo innych do pomocy szukajcie!
Ostatnio zmieniony 03 lut 2013, 14:38 przez Peter Covell, łącznie zmieniany 1 raz.
Kartoteka

Re: Karczma 'Basen Północny'

9
- Spokojnie z tymi łysymi pałami panowie. - powiedział Oto z pomiędzy chmury fajkowego dymu i mechanicznie poprawił swój kapelusz.
Po uderzeniu Barbarzyńcy o stół, krasnolud zaczął poważnie się zastanawiać czy znowu będzie musiał uciekać z kolejnej tawerny... W sumie miał dość poobijanej głowy po pierwszym razie. Tak czy inaczej, ich potencjalni "partnerzy biznesowi" nie wyglądali zbyt zachęcająco. Mówiąc brutalnie, albo przelewając myśli syna Rekha, wyglądali jak niekompetentna banda obdartusów, która raczej może przynieść więcej kłopotów niż złota, ale skoro barbarzyńca jest gotów im zaufać... Choć barbarzyńca jest w stanie zaufać nawet głazowi, któremu ktoś obok użyczy fałszywego głosu...
- Myślisz, że to dobry pomysł? - zapytał ciszej swojego kompana
"Though much is taken, much abides; and though
We are not now that strength which in old days
Moved earth and heaven; that which we are, we are;
One equal temper of heroic hearts,
Made weak by time and fate, but strong in will
To strive, to seek, to find, and not to yield."

Re: Karczma 'Basen Północny'

10
Łysy wstał z ociąganiem, a z pewnością był to skutek nadmiernej ilości alkoholu bo na pewno nie uderzenia w ławę. Przybrał dziwną minę, która zapewne miała imitować groźną. Wszystko wskazywało na to, że lada chwila pięści polecą w ruch. Ponownie pozory zwiodły obserwatorów, także tych z sąsiedniego stolika.
- Pieprz się - rzucił dość spokojnie. Jego kompan wybuch śmiechem, on zaś dodał: - Ku sposobności rzeknę co nieco twojej matce.
Dopiero po chwili do kudłatego dotarło znaczenie słów. Zamilkł. Z grymasem żalu za swoje winy usiadł. Zwrócił się do wcześniej zignorowanych jegomościów chwilę później.
- Siądnijcie.
- Jeśliście chętni na zwał złota.
- Cholerna racja -
kudłaty pokiwał skwapliwie głową.
- Mówią mi Kędzior. Jemu zaś Śliski Bill - osobnicy o niepasujących mianach wyciągnęli ręce i oczekiwali na uściśnięcie dłoni. - Ma się rozumieć znacie układ i zamiar?
.

Re: Karczma 'Basen Północny'

11
Brakskull rzucił krasnoludowi zdziwione spojrzenie, ale nie skomentował zachowania podejrzanych typów. Zaczynali mu się jawić jako trio nieudolnych rzezimieszków gotowych wbić nóż w pierś śpiącego dziecka albo, tkwiących w nierealnym świecie marzeń, alkoholików o rozumach wypłukanych tanim winem i rozcieńczonym piwskiem. Barbarzyńca działał już z jednym i z drugim typem ludzi i rzadko kiedy taka współpraca okazywała się owocna - z reguły kończyło się na błąkaniu po lesie bez celu walce z "kompanami" o własne życie albo okazywało się, że na nikczemnego szefa kartelu poluje nie straż miejska czy samozwańczy mściciele z pełną sakwą, ale konkurencja, która po wszystkim pragnie zatrzeć w s z y s t k i e ślady - włączając w to naiwnego Uratai.
Mimo wszystko, wysłuchać co mają do powiedzenia nie zaszkodzi. W ich opowieści może kryć się nieco prawdy.
Brakskull zignorował wyciągnięte dłonie - ich uściśnięcie byłoby równoważne z zawarciem umowy, a tego jeszcze nie miał zamiaru robić. Najpierw chciał się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi i ile jest tego złota, o którym się nasłuchał. I - przede wszystkim - dlaczego do jego zdobycia potrzeba będzie przynajmniej czworo-pięciu ludzi. Usiadł na ławie obok Kędziora, nieco bokiem do niego, jedną rękę - niby to swobodnie - opierając na blacie, drugą kładąc na nodze, by tracić jak najmniej czasu, gdyby okazały się potrzebne.
-Nie. Nie znamy ani układu, ani zamiaru - odpowiedział. - Słyszeliśmy jedynie, że szukacie ludzi, którzy pomogą wam zdobyć jakieś złoto. tyle, przynajmniej zrozumiałem z waszej głośnej rozmowy. Niech jeden, j e d e n z was powie o co chodzi, a mój towarzysz i ja pomyślimy nad umową.
Kartoteka

Re: Karczma 'Basen Północny'

12
Obydwaj nieco zmieszani zabrali dłonie, choć Śliski Bill jeszcze przez dobry kawałek czasu łudził się, iż nieznajomi zmienią zdanie. W końcu wzruszył ramionami i pociągnął z kufla.
- A za kogo wy nas macie? - zaczął łysy. - Miarkujecie, że damy się wystrychnąć na dudka? A może to my was mamy zwieść?
- Cholerna racja - wciął się raz jeszcze jego kompan. Pokiwał skwapliwie głową.
- Pókiście tacy cwani to i my będziem. Rzec możemy jeno tyle, że wiemy gdzie pewien elf wysoki skarb zostawił. Z samego Archipelagu go przywiózł.
- Co prawda postawił tam straże ale w pięciu chłopa podołamy im.
- Zasie zdobycz po równi na łba dzielimy. Wchodzicie w to?



Spoiler:
Ostatnio zmieniony 04 lut 2013, 14:10 przez Daherte, łącznie zmieniany 1 raz.
.

Re: Karczma 'Basen Północny'

13
Ukryty skarb. Brakskull niemal smakował te dwa słowa, pozwalając im wypełnić jego umysł obrazami skrzyń pełnych monet, złotych kielichów, srebrnych pierścieni i wisiorów, z iskrzącymi się w promieniach słońca, diamentami. Bogactwa należące do Wysokich Elfów, spiczastouchych mięczaków cały czas zadzierających nosa i uważających się za lepszych niż reszta świata, kąpiących się w marnym cieniu dawnej świetności.
Okraść kogoś takiego, a być może przy tym nauczyć czym jest prawdziwa siła, to zasługa dla Herbii.
-Wychędożyć was w rzyć nie mamy zamiaru - odpowiedział barbarzyńca. - Na pewno pojmujecie naszą ostrożność, nigdy nie wiadomo na kogo człek trafi. Nie chcieliśmy wchodzić w układ, o jakim nic nie słyszeliśmy. Skoro jednak, mamy obrabować Wysokiego Elfa... Myślę, że mamy umowę - na znak swojej zgody uderzył pięścią w stół i uśmiechnął się szeroko. - Oto, synu Rekha, mam nadzieję, że i ty będziesz nam towarzyszył? - zwrócił się do krasnoluda, ale nie czekał na jego odpowiedź, bowiem od razu zapytał łysego. - Gdy jesteśmy wspólnikami, chyba powiecie mi nieco więcej o celu, prawda?
Spoiler:
Kartoteka

Re: Karczma 'Basen Północny'

14
Oto żeby nie obserwować tej biznesowej rozmowy z wysokości stołu, wepchnął się na ławę naprzeciwko Brakskulla. Po wysłuchaniu oferty, poczuł, że musi zadać kilka kluczowych pytań...
- Hola Hola! Panowie! - przerwał na chwile proces podejmowania decyzji - Najpierw musimy wiedzieć, co to za Elf, co to za skarb i skąd o nim wiecie. Nie jestem mordercą i złodziejem, żeby porywać się na taki numer, a dwa dni później obudzić się w lochu albo z poderżniętym gardłem. - wyłożył dość prosto i według siebie logicznie.
Zrobił przerwę na fajkę i spojrzał wszystkim zgromadzonym po kolei w oczy.
- Jeśli to zlecenie jest nielegalne to ja odpadam - dodał.
"Though much is taken, much abides; and though
We are not now that strength which in old days
Moved earth and heaven; that which we are, we are;
One equal temper of heroic hearts,
Made weak by time and fate, but strong in will
To strive, to seek, to find, and not to yield."

Re: Karczma 'Basen Północny'

15
- Nielegalne? - łysol zdziwił się nie na żarty. Chwile później wybuchł opętańczym śmiechem, raz jeszcze na moment zwracając na siebie uwagę innych gości. Powoli i mozolnie, choć wydawało się to niemożliwe tłum gęstniał i coraz mniej uwagi poświęcał ekscesom furiantów.
- Zaiste, cholerna racja.
- Legalne w ujściu -
prychnął nadal rozbawiony. - Tu nie ma legalnych zleceń tudzież robót. To jest Ujście - omiótł rękoma wszystko wokół. - Nadal nie pojęliście? Jeśli wam harówka miła to najmijcie się na farmie.
- Mości barbarzyńca jednak ma głowę na karku i wie jak spożytkować siły swe.
- A elf? Chędożyć elfa. Wiem jeno tyle, że to nie byle kto. Nosił się ze swoimi świecidełkami nieomalże jak król. Słuchajcie -
nachylił się zionąc alkoholem. Czknął. Ściszonym głosem kontynuował: - Widział żem, a nawet widzieliśmy - rzucił ukradkowe spojrzenie kompanowi, który jak na komendę pokiwał skwapliwie głową, zapewne nie ostatni dziś raz. - Jak tenże elf kurewsko bogaty co rusz wchodzi i wychodzi z magazynu, gdzie ich tam pełno w porcie. Gdyśmy obserwowali jego barak, zawsze ale to zawsze wynosił z niego pękate sakiewki...
- ... razik nawet szkatułkę srebrną.
- Dzień cały i noc pilnuje tego wszystkiego dwóch typów. A raz przyuważyliśmy jednego weń składu. Zatem nie dwóch czy trzech, a pięciu kling nam trzeba -
skończywszy zamierzał zwieńczyć mowę siarczystym łykiem życiodajnego napoju. Przechylił kufel, lecz ku jego zdumieniu ani kropla nie spadła mu do gardła. Pełen goryczy wrzasnął domagając się następnej kolejki.
.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ujście”