Elfickie Rzemiosło - kuźnia

1
Podchodząc do niewielkiego budynku z zasypanym przez grubą warstwę śniegu ogródkiem, uwagę przechodniów może zwracać z większej odległości solidny komin wybudowany z kamieni łączonych zaprawą, który zdaje się nie pasować do skromnego niewielkiego domku. Dopiero gdy podejdzie się bliżej, nad drzwiami wejściowymi można zobaczyć niewielki szyld informujący, że w środku znajduje się kuźnia, zawieszony na wystającej ze ściany drewnianej belce.
Wchodząc do środka, zaraz za progiem trzeba uważać na kilka schodków w dół, jednak wzdłuż nich wykonana jest prowizoryczna, acz funkcjonalna drewniana poręcz pozwalająca pokonać je względnie bezpiecznie, zanim oczy wędrowca przyzwyczają się do panującego w zajmującej cały obniżony parter niewielkiej kuźni półmroku. Jedynym oświetleniem jest palenisko znajdujące się przy ścianie na wprost wejścia, a w którego pulsującym oświetleniu można zobaczyć już po chwili dość wyraźnie skromne wyposażenie tego niewielkiego warsztatu. Obok paleniska znajduje się kowadło umieszczone na podwyższeniu ze sporego pnia, a zaraz obok beczka z wodą służącą do hartowania świeżo obrobionego metalu. Bliżej znajduje się zbity z kilku grubych koślawych stół, na którym zazwyczaj leżą narzędzia, które rzemieślnik chciał mieć pod ręką jako najczęściej używane - głównie różnej wielkości młoty i szczypce, ale także niewielkie rylce do metalu oraz materiał przygotowany do dalszej obróbki. Po lewej stronie pod ścianą stało kilka stojaków na broń i zbroje, a do ściany przybitych było kilka niewielkich wieszaków. Z prawej strony pomieszczenia natomiast znajdowały się schody prowadzące na piętro, gdzie zapewne znajdowało się mieszkanie kowala. Pod schodami natomiast można zauważyć zapas węgla i metalu w różnej postaci którego zapas pozwoliłby kuźni na dłuższe prosperowanie warsztatu po urwaniu dostaw. Mimo tego wszystkiego, gotowego ekwipunku, który można zakupić jest raczej niewiele, co związane jest najpewniej z obecną sytuacją panującą w mieście. Na stojakach i ścianach widać zaledwie kilka sztyletów, jeden półtoraręczny miecz, dwa hełmy i napierśnik, który najpewniej zamówił któryś żołnierzy, jednak musiał zginąć przed jej odbiorem, ponieważ zalegała na nim dość gruba warstwa kurzu...
Wchodząc po tych wąskich drewnianych schodach na piętro, za skórzaną zasłoną znajduje się izba, w której jest na tyle jasno, że po przejściu z kuźni światło wpadające przez okna po obu stronach pomieszczenia może oślepić wchodzącego. Wystrój izby jest skromny i nastawiony raczej na praktyczność, niż na estetykę.
Kilka drewnianych szaf, niewielkie łóżko, ława i dwa stołki stanowią większość wyposażenia. Do tego biurko pod oknem od strony południowej, na którym znajduje się kilka starych, podniszczonych książek i stojak ze świecą. W skrócie mówiąc, można to określić jako typowe, skromne mieszkanie samotnie mieszkającego mężczyzny którego nie stać na nic nadzwyczajnego, jednak stara się, jak może, dbać o swoje miejsce zamieszkania...

Re: Elfickie Rzemiosło- Kuźnia.

2
Chłopak wstał tego dnia dość późno. Ostatnimi czasy do miasta nikt nie przybywał, nikt też nie wyjeżdżał przez co handel w Ujściu przygasł do minimum. Wszystko przez tych cholernych orków... Podobno toczą się w tą stronę sporą armią i kwestią czasu jest aż staną pod samymi murami... - pomyślał siedząc na skraju posłania.
Interes tymczasowo był zawieszony, ponieważ żołnierze zabrali prawie wszystko co może się im przydać przy przyszłej obronie miasta, ogołacając tym samym kuźnię z prawie całego asortymentu. Młodzieniec postanowił w związku z tym na kilka dni zawiesić działalność by poczekać na dalszy rozwój wypadków... W końcu - o ile pogłoski okażą się prawdziwe - może zaistnieć potrzeba ucieczki z miasta, a wtedy i tak nie będzie jak podróżować z dobytkiem...
Na razie jednak nie zaprzątał sobie tym głowy. Opłukał twarz w wiaderku z wodą które stało obok i podszedł do okna rozmasowując zesztywniały kark. Uchyliwszy okiennice poczuł powiew zimnego powietrza na twarzy i nagim torsie.
Dzisiaj znowu to samo... Nie jest ani trochę cieplej, a powinno zaczynać się lato... Ciekawe, jak zieloni zniosą takie mrozy... Podobno w ich ojczyźnie śnieg nie występuje, więc powinni mieć przez to problemy. Może nie będzie potrzeby opuszczać tego miejsca..?
Zamyślony ubrał się zakładając pod ubranie kolczugę i zarzucając na plecy miecze. W okolicy było ostatnio coraz niespokojniej. Ludzie się bali, żywność drożała i coraz częściej dochodziło do kradzieży, włamań oraz innych przestępstw. Nawet taka spokojna osoba jak sympatyczny pół-elf musiała mieć się na baczności. Takie to już nadeszły parszywe czasy...
Zjadłszy skromne śniadanie składające się z chleba, wody i niewielkiego kawałka mięsiwa który cudem udało mu się zdobyć dzień wcześniej na rynku zszedł zadowolony do kuźni na parterze. W końcu przez nie kończącą się zimę w wielu rejonach zaczynało brakować żywności przez co ta niewyobrażalnie drożała...
Kuchiku ogarnął wzrokiem całe pomieszczenie zastanawiając się, czy nie wznowić pracy jednak cały czas miał co do tego wątpliwości. Gdyby była okazja uciec z miasta póki jest to względnie bezpieczne bezsensem byłoby branie się za robotę i zostawiania jej efektów. To, co zostało to zaledwie kilka sztuk broni i niepełna zbroja którą wojacy rekwirujący co tylko wpadło im pod rękę zapewne przeoczyli.
Może i nie jest zbyt wybitna, ale gdyby zaistniała potrzeba będzie się mogła przydać... Facet dla którego ją robiłem był mojej postury więc w razie czego powinna pasować...
Przenosił spojrzenie po kolejnych elementach warsztatu, narzędziach i innych znajdujących się tu przedmiotach. Nie wiedział co przyniesie przyszłość ale chciał być możliwie najlepiej jak może przygotowany na każdą sytuację dlatego siedział zamyślony na stołku w rogu pomieszczenia...
Drzwi prowadzące na zewnątrz nie były zakluczone ponieważ czasami pojawiali się tu o tej porze klienci pilnie potrzebujący różnych drobiazgów takich jak podkowy czy inne metalowe przedmioty. Kto wie, może ktoś i tym razem się pojawi..? Jakoś trzeba zarabiać na życie, a przy aktualnych cenach żywności nie jest to takie łatwe...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Elfickie Rzemiosło- Kuźnia.

3
Zapowiadał się kolejny, zwykły dzień na przedmieściach. Interesy nie prosperowały jak powinny, albowiem z godziny na godzinę ubywało miejskiej ludności. Co ciekawe, nawet rynek pustoszał w oczach, więc nic dziwnego, że kowal mógł sobie pozwolić na chwilkę wytchnienia. Zapuszczony w wewnętrzną konsternację, jak gdyby zapomniał o otaczającym go świecie, aż do momentu, kiedy z obszaru uliczek dobiegły niepokojące dźwięki. Błony bębenkowe długouchego wszak przyzwyczajone do miejskiego warkotu, nie powinny na nic reagować. Jednak tym razem było inaczej, dźwięk przypominał ubój świni tudzież innego zwierzaka, z następującymi piskami kobiet i dzieci.
Fortunnie irytujące wrzaski nie przeszkadzały kowalowi w pracy, bo nie pracował. Mogły jedynie drażnić wrażliwy narząd zmysłu. Nie wytrzymując napięcia już podniósł cztery litery i chętny dowiedzieć się więcej, doszedł do okna.
W tym samym momencie uchylono drzwi pracowni, najwyraźniej owe zamieszanie przykuło uwagę klientów.
- Halo, czy ktoś tu jest ?
Zapytał wchodzący do środka mężczyzna. Szczupły, w średnim wieku z wyuzdaną zaczeską i miną cwaniaka.
- Oo! Dzień Dobry, właśnie przechodziłem obok i zobaczyłem, że Pan tutaj kowal, a ja potrzebuję co nieco żeliwnego. Nigdzie nie można się umówić, wszystkie usługi wycofane, a główny kowal chyba zawinął z miasta. Co tutaj masz panie ?
Rozejrzał się skrupulatnie po asortymencie, kolejno kwasząc minę.
- Jaka zadyma na uliczce obok. Panie dwóch prostaków się zaczęło lać, a wiesz Pan czemu ?
Bo ludzie głupi są, jeden drugiego oskarżył, że mu 2 bochenki chleba ukradł ze stoiska. Przecież kto 1 ten lepszy, nie ? Zaczęli się bluzgać, pluć i poszły rękoczyny ! A te ich kobity, wrzasku narobiły, ludziska się zebrały, maniana na całą ulice. Straży oczywiście brak, bo czym innym się zajmują.
No i tak w ogóle dzięki temu, że patrzyłem jak się leją, to zobaczyłem ten Pański lokal.
Z rodzinką chcemy się wybrać na zachód, chociaż moj stary kumpel odradza i mówi, że lepiej popłynąć na archipelag. Taka podróż droga jest, burżuja stać, to jedzie...
My tak jedziem, dzieciaki spakowane, a się okazało że moje klaczki to podków nie mają.
Dlatego jestem tutaj. Widze, że leżą jedne tam, tu coś wisi. Ile Pan chcesz za te

Raz, dwa....Zaczął po cichu liczyć na palcach.
- Za te 10 podków ?

Re: Elfickie Rzemiosło- Kuźnia.

4
Młodego kowala z zamyślenia wyrwały dochodzące z niedaleka krzyki. Musiała się tam odbywać jakaś większa zadyma, ponieważ po chwili było słychać także krzyki kobiet i płacz dzieci.
Znowu jakieś rozróby... Zamiast starać się zachować spokój, ludziom odbija. Ciekawe co tym razem się tam wyprawia... - pomyślał wstając z zydla i poprawiając miecze na plecach. Miał zamiar pójść tam i rozwiązać sytuację, ponieważ chociaż spory wynikające między oszołomami którzy przeradzają je w bójki niezbyt go ruszały - nigdy nie potrafił być obojętny względem kobiet i dzieci. Nie wiedział jeszcze co się tam dzieje, ale krzyki i płacze mogły wskazywać że im też dzieje się jakaś krzywda...
Nie zdążył jednak dojść nawet do drzwi gdy do środka wszedł jakiś mężczyzna. Zaraz po wejściu mało nie spadł ze schodków znajdujących się zaraz pod drzwiami, jednak zdążył złapać się poręczy i utrzymać równowagę.
No to pięknie... Tam może ludziom się krzywda dzieje, a tutaj musiał koleś przyjść... Nie wyjdę, bo chociaż na takiego nie wygląda mógłby mi nawet te resztki towaru wynieść... - zafrasował się w duchu po czym odezwał do klienta:
-Nie wiem czy taki dobry, ale na pewno dzień... Co mam? W sumie niewiele wszystkiego, bo żołdacy niedawno mi prawie cały dobytek na swoje potrzeby zarekwirowali... Tylko tyle zostało, co tutaj widać... Niestety... Mówił to z zafrasowaną miną. Zawsze był dumny ze swojego niewielkiego warsztatu i swoich umiejętności rzemieślniczych jednak to co teraz widzieli odwiedzający to miejsce było zaledwie cieniem dobrze wyposażonego miejsca jakim była jeszcze niedawno kuźnia... Sam Kuchiku często zastanawiał się, jakim cudem udaje mu się wyżyć w obecnej sytuacji...
Tymczasem klient zaczął tłumaczyć co się wydarzyło na pobliskiej uliczce oraz opowiadać o planie opuszczenia miasta wraz z rodziną czego kowal wysłuchał z wyraźnym zainteresowaniem.
-Też planuję opuścić to miejsce... Coraz niespokojniej się robi w okolicy, pewnie będzie tylko gorzej... Niestety, jestem tylko skromnym rzemieślnikiem - na konia mnie nie stać, a pieszo daleko przez te śniegi nie zajdę...
Rzeczywiście, jego sytuacja nie była najlepsza. Według plotek oblężenie miasta było tylko kwestią czasu, a bez dobrego wierzchowca nie było cienia szans na opuszczenie miasta... Samo to byłoby tragiczne w skutkach, ponieważ w Ujściu już teraz zaczynało brakować żywności więc całkowite odcięcie miasta oznaczałoby dla większości mieszkańców śmierć głodową. A jeśli mury nie wytrzymają - jeszcze gorszą śmierć z ręki goblinów i orków...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Elfickie Rzemiosło- Kuźnia.

5
Zgodnie z założeniami kowal chociaż dosyć niechętnie, to jednak wszedł do dyskusji. Wyczuwalnie zirytowany przedstawił sprytnemu klientowi swoją delikatną naturę. W końcu od dawna wyczekiwana rozmowa nikomu nie zaszkodziła, a panowie mogli wymienić się poglądami, wiadomościami. Spowodowane widmem wojny, wyczuwalne na ulicach miasta napięcie destruktywnie wpłynęło na kontakty międzyludzkie. Skoro ludzie potrafią rzucić się sobie do gardła za jeden, czy też dwa bochenki chleba, to co będzie dalej?
Tutaj jednak rozgrywał się mecz o żelazne podkowy. Klient bardzo ich potrzebował, w dodatku nie uzyskał odpowiedzi na pytanie związane z ceną, więc dalej musiał improwizować.

- Mówisz Pan, że przydałaby się Panu transport. A co jeśli powiem, że mógłbym Panu przyprowadzić swoją młodą klacz? Mieliśmy ją podciągnąć do wozu, ale stanowi tylko jego piąte koło. Sami mamy już dorodne szlachetne półkrwie, więc taka Bossa tylko wodzi.
Pan mi sypnie podkowy i jakiś gratisik np ten fajny ochronny skafanderek, a ja zaniosę to do domu i wrócę przed kuźnię z koniem?


Powiedział podniecony, unosząc jedną brew i uśmiechając się szczodrze.

- Biznes jest biznes, nigdy wcześniej bym się na takie coś nie zgodził, ale widzisz Pan. Kryzysowa sytuacja zmusza Nas obu do podjęcia radykalnych decyzji, więc jak będzie Panie ?

Re: Elfickie Rzemiosło- Kuźnia.

6
Młody kowal po krótkiej rozmowie z klientem otrzymał ciekawą propozycję.
Tych dziesięć podków i pancerz za konia..? Ten blaszany, niepełny zestaw nie jest wart konia więc opłacałoby mi się, jednak... - tutaj zmierzył ponownie jegomościa stojącego przed nim - Ten facet jest na niego ewidentnie za drobny... Nie wygląda na nikogo zaprawionego w walce, raczej na typowego nowobogackiego który sam nie lubi brudzić sobie rąk. Pewnie służba mu nawiała i dlatego przyszedł osobiście - mówi o szlachetnych koniach więc pewnie jest członkiem jakiejś szlacheckiej rodziny...
Tak zastanowiwszy się chwilę przyglądając się panisku odpowiedział spokojnie, starając się dojść do jakiegoś kompromisu. W końcu możliwość zdobycia nawet kiepskiego konia była w jego obecnej sytuacji darem od bogów który mógł uratować jego życie...
-Koń byłby wspaniałym sposobem na ucieczkę z tego miasta, dlatego jak najbardziej pasuje mi Pana propozycja dobrodzieju. Nie wygląda Pan jednak na kogoś, kto potrafi poradzić sobie w zaciętej walce a zbroja i tak byłaby za duża na osobę takiej postury i bardziej by Ci przeszkadzała niż pomogła. Obecnie bardziej przydatna jest broń niż pancerze, zwłaszcza że z tego co widzę - nie posiadasz Panie żadnej...
Tutaj zrobił przerwę podchodząc do ściany przy której znajdowały się puste drewniane stojaki na broń i chwycił półtoraręczny miecz oparty pomiędzy nimi o ścianę. Widać było że to kawał dobrej roboty wprawnego rzemieślnika, chociaż nie był zdobiony ani w żaden inny sposób upiększany. Ot - broń o długim wypolerowanym ostrzu połyskujący lekko odbijając wpadające przez otwarte okno promienie słońca.
-To bardziej by ci się przydało... Co o nim sądzisz? Może nie jest piękny, nie jest też wybitny pod żadnym innym względem ale mimo wszystko jestem z niego zadowolony. Wyszedł dobrze wyważony, dobrze w ręku leży, a lekką zbroję przetnie jak masło jeśli o niego dbać... Tylko cięższych metalowych zbroi nie przebije, jednak takich zieloni podobno raczej nie noszą... - mówiąc to rzucił broń rozmówcy by ten mógł ją obejrzeć i sprawdzić jak mu leży. Po kilku wymachach nią powinien być w stanie stwierdzić że pomimo lekko topornego wyglądu jest jak na swoją wielkość lekki i dobrze wyważony.
-Do tego dorzuciłbym tych kilka sztyletów które wisi na ścianie. Łatwo je ukryć, są raczej lekkie i ostre - dla małżonki i dzieci mogłyby się przydać. Na wszelki wypadek będziecie mieli czym się bronić. To i podkowy za dobrą klacz - to chyba uczciwa propozycja..? Jeśli tak, niech Pan ją przyprowadzi, dokonamy wymiany...
Młodzieniec chociaż zawsze stara się być przyjazny i miły dla ludzi zachowuje jednak ostrożność. Dlatego nie daje towaru mężczyźnie póki nie otrzyma zwierzęcia - w końcu nie jest głupi, żeby dawać mu sposobność nawiania z resztkami jego dobytku...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Elfickie Rzemiosło- Kuźnia.

7
Ostry jak brzytwa miecz od razu przypadł do gustu potencjalnemu kupcowi. Świetnie do niego pasował, lekki i niebezpieczny.

-Tego mi było trzeba.

Z błyskiem w oku manewrował nim na lewo i prawo, górę i dół, niczym dzieciak bawiący się w żołnierza. Zadziwiające było, jak biegle włada bronią. W końcu to zwykły mieszczanin, a z tego co wiemy, tacy ludzie operują najlepiej widłami tudzież widelcem podczas kolacji. Tak, czy siak broń wywarła na nim ogromne wrażenie, dlatego ochoczo przeszedł do dalszych pertraktacji.

- Jest wspaniały. Naprawdę podoba mi się, pasuje do mej dłoni jak ulał. Dobra robota Panie Kowal....
Ale my się chyba nie zrozumieliśmy.


Na twarzy zawitał gniewny grymas, a potem ostrze powędrowało w kierunku Kuchiku. Zatrzymane metr od klatki piersiowej, niczym kusza, trzymało młodego elfa na muszce. Zgięta w pół ręka napastnika, tylko wyczekiwała momentu, ażeby dźgnąć ofiarę. Zanim jednak do tego doszło, gaduła wyjaśnił swoje postępowanie.

- Mogłeś się zgodzić i od razu dać mi to czego chciałem, wtedy przynajmniej obeszlibyśmy się bez brudzenia rąk. Czemu Wy zawsze robicie problemy i nie dajecie się po prostu okraść ?

Wzdycha.

- Głupek chciał być mądrzejszy od mistrza. Ha ha ha ! "Przyprowadź konia, a..." Ha ha Ha !
Nie zobaczysz wierzchowca ! A jak chcesz przeżyć, to się lepiej słuchaj gówniarzu.
Teraz patrz na mnie i słuchaj. Powoli załadujesz do wora tę zbroję i podkowy. Potem pójdziesz na górę, żebym spokojnie zabrał co moje.


W ułamku sekundy, zachęcający biznes przeobraził się w ryzykowny napad. Cienkie ostrze spoczywa przed elfim korpusem. I co tu począć? Odwrócić się i załadować wszystko, żeby dostać kosę w plecy? Może lepiej walczyć ? Tylko czym, wszak do o koła pustka. Żadnej broni w pobliżu, wyłącznie młot na kowadle oraz podkowy pod ladą. Najbliższy oręż wisi na ścianie. "Lepiej być nie może " pomyślał Kuchiku, niestety nie był do odpowiedni moment na takie dumanie. Należało podjąć radykalne kroki, napastnik czekał. Czekał na swój łup.

Re: Elfickie Rzemiosło- Kuźnia.

8
Mężczyźnie miecz wyraźnie przypadł go gustu i zaczął nim chwilę wymachiwać co pokazało, że wbrew wyglądowi musi być niezgorszym szermierzem. To co się jednak później stało, całkowicie zaskoczyło młodego kowala.
Tego jeszcze brakowało w tym pieprzonym mieście... We własnym warsztacie chce mnie okraść z tego co mi zostało... Czekaj, pozbieraj myśli. Masz czas, tylko spokojnie... Co mogę zrobić i w jaki sposób - chce żebym wszystko załadował. To dobrze... Mógłby mnie od razu zabić i zrobić to samemu, znaczy się że nie pali mu się do tego...Tak - to muszę wykorzystać... - zaczął myśleć spoglądając na napastnika i miecz którego koniec znajdował się w pewnej odległości od Kuchiku. To też działa na jego korzyść, ponieważ jeśli znajduje się metr od ostrza, to znaczy że znajduje się na samej krawędzi jego zasięgu i jeśli odskoczy, rabuś prostując rękę nie zdoła go dosięgnąć bez podejścia, a to ma utrudnione przez dzielący ich blat.
-Dobra, tylko spokojnie... Już biorę worek - patrz. Robię to powoli, widzisz że nic nie kombinuję... Nie musisz mnie zabijać... - Kuchiku powolnym ruchem zrobił krok w stronę ściany i wziął do ręki worek. Jego odległość od napastnika w ogóle się nie zmieniła, jednak póki co musiał wykonywać jego polecenia powoli i bez gwałtownych ruchów. Może udając przerażonego i spokojnego uda mu się trochę uśpić czujność napastnika?
Po wzięciu do ręki worka zaczął pojedynczo wyjmować i ładować podkowy spod lady. Ta zasłaniała jego rękę gdy po nie sięgał i postanowił to wykorzystać. Piątą podkowę chwycił mocniej w rękę i nie pokazując po sobie że cokolwiek się zmieniło wyciągnął ją spod lady, jednak nie wylądowała koło pozostałych. W mgnieniu oka dzięki sile i zwinności kowala poleciała w stronę napastnika który nie powinien zdążyć zareagować najprawdopodobniej obrywając kawałkiem metalu prosto w twarz. Mężczyzn dzieli niewielka odległość, więc nie powinno być najmniejszych problemów z trafieniem...
Tymczasem równo z rzutem pół-elf odskakuje w tył wykorzystując oddzielający ich blat który uniemożliwia szybkie zmniejszenie odległości przez rabusia będąc chociaż przez chwilę poza zasięgiem jego miecza. Tyle czasu, zwłaszcza jeśli tamten będzie zamroczony po oberwaniu podkową powinno wystarczyć Kuchiku na dobycie mieczy które ma przewieszone na plecach.
Nigdy tego nie lubiłem, ale nie mam wyjścia... Muszę się bronić, inaczej zginę...
Spokojny rzemieślnik w obecnej sytuacji nie miał wyjścia i będzie zmuszony do użycia przemocy której tak bardzo nienawidził i której starał się unikać gdy tylko mógł... Lekcje szermierki które pobierał od starego kowala oraz od ojca w Saran Dun teraz po raz kolejny będą miały okazję się przydać...
Młodzieniec przyjął charakterystyczną postawę która tradycyjnym szermierzom mogła wydawać się śmieszna, jednak była bardzo praktyczna. Zwłaszcza w tym miejscu, ponieważ ruchy walczących będą ograniczane przez różne narzędzia, stół, kilka taboretów oraz ladę...
Lewą rękę wyciągnął lekko przed siebie tak, że ostrze trzymanego w nim leżało przed nim w poprzek klatki piersiowej, natomiast drugi - trzymany w prawej uniósł trochę trzymając go tak, jak gdyby miał zamiar wyprowadzić nim pchnięcie od góry z wysokości barków. Mimo że mogło to wyglądać trochę dziwnie, było to praktyczne.
Obie bronie trzymane w ten sposób pozwalają w wypadku gdy napastnik wyprowadzi pierwszy cios sparować go bez większego problemu a następnie wyprowadzić kontrę w postaci cięcia z góry prawym lub z dołu lewym mieczem. W ten sposób najłatwiej jest wykorzystać przewagę wynikającą w posiadania dwóch broni, gdyż jednym można się bronić drugim w tym samym czasie atakując.
Jeśli jednak przybysz nie wykona żadnego ruchu w stronę kowala, ten zaczeka na niego cały czas będąc przygotowanym do uniknięcia lub sparowania ciosu a następnie wyprowadzenia kontrataku. Właśnie taki - defensywny do granic styl walki najbardziej leżał rzemieślnikowi...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Elfickie Rzemiosło- Kuźnia.

9
" Kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie ". W zaistniałej sytuacji poprawniej byłoby rzecz " Kto ma pod ręką podkowę, ten jest niebezpieczny ". Z pewnością ta życiowa maksyma dosadnie zapadnie w pamięć rabusia. Już miał ofiarę na muszce, wszystko szło zgodnie z wcześniej ustalonym planem. Chwila dzieląca go od zdobycia kosztowności wyciągnęła się na tyle, że ostatecznie stanęła pod wielkim znakiem zapytania.
Związane było to z niedocenieniem przeciwnika. Założenie, iż jest on tylko i wyłącznie zwykłym robolem uśpiło czujność, a co za tym idzie chwilową sprawność fizyczną. Rozluźnione mięśnie, uspokajane przepełnioną pychą gadaniną, nie były gotowe na ATAK Z ZASKOCZENIA.
Doskonale wyczuty moment sprawił, iż pozorny przedmiot stał się śmiercionośną bronią.
Szybką oraz zabójczą w skutkach, która można użyć na niewielką odległość. Tak też się stało, elf-mieszaniem miotnął podręczną podkową. Dryfująca w przestrzeni obręcz, błyskawicznie trafiła w twarz agresora. Uderzenie było na tyle silne, iż zbiło zbira z nóg. Nie dosłownie, albowiem ten w ostatnim momencie utrzymał równowagę. Jednak kilkusekundowe zamroczenie, pulsujący guz pod okiem, szumy w głowie oraz uginające się kończyny, nadały ofierze szansę na sięgnięcie po swój arsenał. Dwa ostrza wartko zza pleców przeskoczyły do dłoni, w malowniczy sposób usytuowano je tak, ażeby nie tylko budziły strach napastnika, lecz również pomogły w odparciu prawdopodobnego ataku.
Po tym, jak Kuchiku przejął przewagę, a rywal w końcu wrócił do rzeczywistości, przyszedł czas na odpowiedź.

- Co Ty mi człowieku zrobiłeś ?! Wykrzyczał mężczyzna, trzymając się za twarz.
- Oooo. Nie.... Trzeba było mnie dobić, kiedy miałeś okazję. Teraz pożałujesz, nie wiesz z kim zadarłeś. Jam jest Lewa ręka Ujścia, strażnicy nazywają mnie Szybko Oki. Może o mnie słyszałeś, może nie... Nie ma to teraz znaczenia, bo zdechniesz śmieciu !!!

Szybko Oki był jednym z dosyć znanych zbirów w Ujściu, ich szajka często okradała pobliskie sklepy i nie tylko. Najwyraźniej desperacja spowodowana wojną, zmusiła ich do radykalniejszych, "otwartych" kradzieży. Jako że mogą one się wiązać z morderstwem, no trudno...
Bez wątpienia potrafił władać bronią, ale czy wystarczająco dobrze? Wszak jest "Szybko OKI" , a oberwał podkową prosto w twarz. Może ich banda nie jest w cale taka groźna, może to tylko grupa ofiar losu, które kradną co popadnie, ponieważ nie stać ich na uczciwą pracę.
Jakkolwiek by go nazywano, ważny jest fakt, iż przystąpił do ataku.
Ochoczo ruszył przed siebie, kolejno wyprowadzając odgórny atak. Miecz napastnika napotkał wszakże opór. Przybrana elficka stójka hamuje ostrze, druga dłoń była wolna, więc bebechy szybko okiego mogły poczuć nieprzyjemny sztylet. Jego doświadczenie uniemożliwiło takowy manewr. Zanim Elf chciałby go pochlastać, ten uciekł się do starych sztuczek. Sprzedał wysokiego kopa, po którym kowal trafił na ścianę. Przyklejony niczym, rozjechana przez powóz żaba do drogi, spędził tam dobre 5 sekund. Wówczas agresor pokonał oddzielającą ich ladę, będąc po tej samej stronie kontynuował natarcie.

- Mam już ciebie po dziurki w nosie !

Na przód marsz! Rozpędzony, z wyciągniętą przed sobą szabelką, biegnie wprost na Elfa. Za kilka sekund będzie po wszystkim. Ostrze zasmakuje egzotycznego ciała, a łup w końcu będzie należał do Szybko Okiego. Chyba, że nadejdzie kolejne zrządzenie losu.
Kuchiku podpiera mur, na lewo jest pusto, na prawo lada, w dłoniach krótkie miecze. O wiele krótsze niż ten, jakim posługuje się oponent. Czy uda mu się przeżyć? Czy podzieli żywot swoich leśnych braci ?


Szybko Oki
Obrazek

Re: Elfickie Rzemiosło- Kuźnia.

10
Podkowa ze świtem przecinając powietrze trafiła bandytę prosto w twarz zamraczając go na chwilę.
Tu Cię mam... Ciekawe czy teraz uciekniesz, czy będziesz chciał walczyć... - pomyślał kowal uśmiechając się na widok zamroczonego na chwilę napastnika po którego opuchniętej twarzy ciekła krew z rozciętego kantem metalowego przedmiotu policzka.
Zbir jednak dość szybko się otrząsnął i krzycząc wyraźnie rozwścieczony oporem podczas napaści ruszył w stronę rzemieślnika chcąc cięciem uniesionego nad głowę miecza rozpłatać mu czaszkę. Cios został jednak zablokowany przez pół-elfa który wykorzystując ten moment chciał ciąć go swoim drugim ostrzem na wysokości pasa. Nie zdążył jednak tego uczynić ponieważ momentalnie poczuł silne uderzenie na wysokości pasa, a jego siła odepchnęła go kilka kroków w tył gdzie zatrzymał się oparty o ścianę.
Trzeba przyznać, że jest zręczny... Nawet nie zauważyłem kiedy zaczął wyprowadzać te kopnięcie...
Kuchiku oparty plecami o ścianę z trudem łapał oddech po otrzymanym ciosie. W tym czasie zdołał zauważyć, że jego przeciwnik zaczyna się rozpędzać z wyciągniętą przed siebie bronią z zamiarem przybicia młodego kowala do ściany.
Jeśli nic nie zrobię, zaraz zginę... Nie ma szans żebym tego uniknął... Piękna śmierć, zabity podczas napadu na pustą kuźnię w mieście które lada dzień będzie oblegane...
Nie miał zielonego pojęcia co zrobić. Zdawał sobie sprawę ze swojej fatalnej sytuacji która nie dawała mu zbytniej szansy na obronę i zaczynał godzić się ze swoim losem, jednak nie poddał się do końca. Ostatnim, desperackim - bardziej instynktownym niż przemyślanym ruchem postanowił spróbować ocalić swoje życie...
Gdy szarżujący na niego napastnik znalazł się już dostatecznie blisko, Kuchiku oboma swoimi ostrzami uderzył z boku w wyciągnięty w stronę jego piersi miecz z całą swoją siłą (niemałą z racji budowy i możliwości fizycznych wynikających z genów i lat ciężkiej pracy fizycznej) jednocześnie starając się odsunąć w przeciwnym kierunku. Czuł pulsującą w skroniach krew, serce pobudzone adrenaliną biło jak oszalałe i chłopakowi zdawało się że zaraz wyrwie się z jego piersi. Miał nadzieję że wszystko się uda, jednak był przygotowany i zaciskając zęby czekał, czy zimna stal nie przeszyje jego ciała...
Mimo wszystko jednak, zważywszy na sytuację wszystko powinno przybrać obrót pomyślny dla młodziaka. Rabuś będąc rozpędzonym i trzymając miecz wyciągnięty prosto przed siebie nie ma zbytniej możliwości zareagować na szybki ruch broniącego się zwłaszcza że jest on wykonywany dość późno. Dlatego też są znaczne szanse że jego żelazo zamiast dosięgnąć celu uderzy z impetem w ścianę, a wtedy ten nie powinien być w stanie utrzymać miecza który przyjmie na siebie znaczną energię uderzenia...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Elfickie Rzemiosło- Kuźnia.

11
Zbytnia pewność siebie oraz arogancja wpłynęły na podjętą przez Szybko Okiego decyzję. Umysł gwarantował powodzenie na poturbowanym wcześniej przeciwniku. Nie zdemilitaryzowany, lecz dostatecznie mocno oszołomiony, spoczywał plackiem na drewnianej ścianie. Atak musiał się udać, zwłaszcza że w dłoni dzierżono o wiele dłuższą broń. W związku z tym nadzianie się na wrogie ostrze i tego typu rozwiązania nie wchodziły w grę. Znikome prawdopodobieństwo niepowodzenia jeszcze bardziej utwierdziło rabusia o jego dominującej pozycji. Przez grzech próżności, pominął on jednak bardzo ważną kwestię. Mowa o sytuacji, w której potencjalna ofiara zachowa się niczym matador i wykorzysta silę napastnika przeciwko niemu.
Tak i się stało. Nacierającego agresora spotkała przykra niespodzianka, gdyż w jego ostrze jak grom z jasnego nieba, trzasnęły dwa obce sztylety Odgórny atak wpłynął na utratę równowagi, w wyniku czego Szybko Oki chybił. Ręka, w której trzymał miecz nieco się wykręciła, żeby nie wbić broni w ścianę musiał improwizować. Zatem wybrał mniejsze zło. Skoro nie broń, to on trzasnął o przeszkodę.
Dokładnie jego bark, który z impetem wylądował na ścianie. Prze to pochylony do przodu traci orientację.
Okazję może wykorzystać Kuchiku. Widniejący przed jego majestatem oponent jest nienaturalnie zgięty w pół. Tors z nogami tworzy mniej więcej kąt 90*. Lepiej być nie może, cały w zasięgu ruchu.
Od dołu można go poczęstować kopniakiem w twarz, a od góry sztyletem w plecy. Tyle opcji ile pomysłów, tylko który wybrać ?

Spoiler:

Re: Elfickie Rzemiosło- Kuźnia.

12
Udało mi się... Nadal żyję... - pierwsza myśl przeszła przez umysł chłopaka gdy udało mu się odbić ostrze i uskoczyć, a napastnik z całym impetem wpadł na ścianę zaraz obok. Instynkt samozachowawczy uratował go przed przybiciem półtoraręcznym mieczem własnej roboty do ściany kuźni...
Teraz był względnie bezpieczny, ale zdawał sobie sprawę że zaraz przed nim stoi mężczyzna, który chce go zabić. Kowal był jednak na tyle oszołomiony że siedział oparty o ścianę z mieczem w prawej ręce ponieważ drugi wypadł mu podczas uniku i nie był zbytnio w stanie się ruszyć. Zdawało mu się, że jego nogi są z ołowiu, nie mógł wstać i cała ta sytuacja zaczynała go przerastać...
Tymczasem zbir doszedł już chyba trochę do siebie i odwrócił się powoli w stronę rzemieślnika. Ten mógł teraz zobaczyć zaraz przed sobą twarz szybkookiego w większej części zalaną krwią i opuchniętą, o błędnych oczach w których mógł zobaczyć potężne pokłady nienawiści i zaczątki szaleństwa. Nie było wątpliwości, że będzie chciał go zabić i zrobi to, jeśli kowal nie zareaguje w porę. Ten jednak nie mógł pozbierać myśli i wyglądało na to, że nie jest w stanie się opanować.
Gdy tylko rabuś niezdarnie zaczął przygotowywać się do zadania ciosu mieczem trzymanym w na pewno obolałej, może nawet poważnie uszkodzonej ręce ponieważ było widać na jego obliczu dziwny grymas zapewne spowodowany bólem nagle przestał się ruszać. Kuchiku nie będąc wcale świadomym tego, co robi kierując się jedynie podświadomą chęcią przetrwania za wszelką cenę skoczył w stronę rudzielca chwytając go i przyciskając do siebie lewą ręką jednocześnie wbijając w brzuch z pełną siłą swój miecz, który przebił jego trzewia i wyszedł plecami trochę wyżej, gdzieś pomiędzy łopatkami. Złodziej mógł jeszcze próbować się ruszać, jednak oczywiste było że to jego ostatnie chwile ponieważ zaczął się trząść, zbladł oraz zaczął pluć krwią.
Młodzieniec mimowolnie przekręcił broń w ciele konającego co było bardziej odruchem wyćwiczonym przy nauce szermierki niż celowym działaniem i oboje na chwilę zamarli w bezruchu oparci o siebie. Piękniś - ponieważ już nie żył, a kowal ponieważ cała ta sytuacja była dla niego ogromnym szokiem i nie myślał dotychczas w ogóle nad tym, co się działo. Był cały roztrzęsiony i wyglądało na to, że nic do niego nie dociera. Był jakby nieobecny i chociaż miał otwarte oczy wydawało się że zastygły w bezruchu próbując dojść do siebie i pozbierać myśli nie widzi znajdującej się tuż przed nim twarzy nieboszczyka ani niczego co go otacza...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Elfickie Rzemiosło- Kuźnia.

13
Kilkanaście minut temu dwójka mężczyzn rozmawiała o interesach, a ów czas skacze sobie do gardeł.
Z sekundy na sekundę zmieniają swe role. Raz jeden jest napastnikiem, po chwili ten drugi przeprowadza działania ofensywne. Standardowa bójka godna uznania, niemalże egalitarna jak te reżyserowane zwady w klatkach podczas festynów. Z tym, że antagonizm w kuźni roznosi się w ramach rzeczywistości. Rzeczywistości na śmierć i życie. Temu pierwszemu właśnie kilka chwil temu, fortunnie zaradził właściciel placówki. Jego wyczyn nie wyłącznie uchronił od śmiertelnej rany, lecz również przechylił szalę zwycięstwa na własną korzyć. Stało się tak, ponieważ rozdygotany napastnik rozbił swe oblicze wprost o ścianę. Zderzenie przypominało rzut kulą śnieżną w kamienny mur. Jak tylko bark oraz część szyi objęły interny punkt, wszystko prysło. Cała dominacja upłynęła niczym wznoszący się w przestrzeń pokolizyjny kurz. Każdy widz z boku rzekłby, że użyto czarów, jednak był to zwykły kurz. Opadł, ażeby akcja nabrała tempa.
Wnet obolały złodziejaszek pochylił się w przód. Zdrową ręką zaparł jedno kolano tym samym utrzymując równowagę. Druga kończyna nie nadawała się do użytku, najprawdopodobniej uderzenie doprowadziło do złamania lub podobnego urazu. Ból był okropny, ale wydzielana przez gruczoły dokrewne adrenalina nakazała wstać i zakończyć, co poczęto. Ostatnie spojrzenie w kierunku ofiary zanim wyprowadzi się cios. Niestety dezorientacja dostatecznie spowolniła reakcję Szybko Okiego, przynajmniej względem racjonalnej percepcji Kuchiku.
Uśmiechnął się on złowieszczo do chłopaka, kolejno szykując broń, wtedy przypominał raczej pijanego żula z kijem w ręku niżeli dorodnego bandytę. Co nie zmieniło faktu, że próbował zabić chłopaka.
Pierwotne mechanizmy obronne musiały zostać uaktywnione. Odruch bezwarunkowy w postaci pchnięcia sztyletem... Ahhh, jak taki dobry ludek mógł dokonać największego gwałtu na naturze ?
Aby tego było mało, w uściskach śmierci docisnął poległego już oponenta do ściany. Patrzył mu prosto w twarz, aż nagle przekręcił żądło !!! Miodowe oczy zamigotały po raz ostatni, podczas gdy powieki przywitały otchłań czeluści.
Sztylet w ciele, ręce w krwi; " Jesteś mordercą ! " pomyślał zdezorientowany.
Wciąż dociskawszy ciało czuł, jak nie jego krew spływa po spodniach, trafia do butów aż krzepnie na podłodze.
Nadchodząca walka z samym sobą musi być koszmarem, a co by było gdyby jeszcze teraz ktoś nawiedził kuźnię ? Wtedy opuszczenie Ujścia byłoby wyłącznie nierealnym marzeniem. Zatem pozostaje wybrać między tym co słuszne, a co konieczne.
W przyrodzie nic nie ginie, można to tylko ukryć.

Spoiler:

Re: Elfickie Rzemiosło- Kuźnia.

14
Młodzieniec uspokoił się dopiero po chwili. Gdy zaczął odzyskiwać świadomość, zobaczył bezpośrednio przed sobą bladą, potłuczoną twarz napastnika zastygłą w wykrzywionym ostatnimi skurczami konającego ciała wyrazie.
Momentalnie odskoczył przerażony a szybkooki opadł bezwładnie na posadzkę pośrodku sporej kałuży krwi.
Nie ma wątpliwości... Nie żyje... Co ja najlepszego narobiłem! Zabiłem człowieka! - otaczająca kowala rzeczywistość dopiero teraz zaczęła do niego docierać. Nigdy w życiu nikogo nie zabił, dlatego było to dla niego traumatyczne przeżycie.
Widok zwłok mało nie przyprawił go wymioty, cały zbladł i widać było że jest całkowicie przerażony i zdezorientowany. Trzęsąc się na całym ciele odsunął się kawałek dalej w róg pomieszczenia gdzie skulił się i próbował dojść do siebie...
Na pewno było jakieś lepsze wyjście... Na pewno nie musiał umierać... Jestem mordercą..! - tych kilka krótkich zdań cały czas przesuwało się w jego myślach. Odczuwał ogromne poczucie winy, a sumienie mało nie doprowadzało go do szaleństwa. W końcu zawsze starał się żyć z innymi w zgodzie, był z natury przyjazny i życzliwy dlatego sam napad na jego warsztat był dla niego czymś po czym musiałby się trochę czasu zbierać. A tutaj leżały przed nim zwłoki mężczyzny przebitego jednym z mieczy które Kuchiku otrzymał kilka lat temu od swojego ojca.
Kałuża posoki tymczasem cały czas się powiększała zasilana szkarłatną strużką wypływającą z rany denata. Zaczynała docierać już do kąta w którym siedział młodzieniec starający się jakoś pozbierać, jednak obraz zalanej krwią podłogi, zachlapanej nią ściany obok i trupa nienaturalnie wykrzywionego na posadzce uzupełniany przez ciepło przesiąkniętego posoką ubrania rzemieślnika oddziaływały na niego na tyle silnie, że nie był w stanie się poruszyć. Przynajmniej nie teraz, ponieważ cały zastygł jak gdyby był tylko wiernie przedstawioną rzeźbą a nie człowiekiem...
Targany skrajnymi emocjami nie mogąc sobie z nimi poradzić w pewnym momencie zauważył leżący tuż obok niego miecz, który wypuścił uskakując przed atakiem rzezimieszka. Sam nie był pewien tego co robi, jednak chwycił je mocno w dłoń i przyłożył końcem do swojej piersi.
Zabij się... I tak zginiesz w tym chorym mieście, masakrowany przez zielonoskórych... Nie zasługujesz na to żeby żyć, morderco..! - głosy szaleństwa pojawiły się w jego głowie. Nie chciał ich słyszeć, jednak stawały się coraz bardziej przenikliwe i natarczywe. Słuchając ich, powoli zaczynał się z nimi zgadzać... Z drugiej jednak strony, nie był gotowy pozbawić się życia, w którego obronie przed chwilą stoczył walkę...
Nieruchomy, trzymając w ręku broń skierowaną ku swojemu sercu w głębi duszy toczył najcięższe zmagania w swoim życiu. Ciężko było przewidzieć ich wynik... Szaleństwo zmagało się z rozsądkiem... Skrajne emocje mieszały się w jego świadomości, aż w pewnym momencie... drgnął nieznacznie...
Odsunął broń od swojej piersi i cały czas mając jeszcze trochę błędny wzrok schował ją do pochwy na plecach i rozluźnił się trochę. Ociężałe nogi osunęły się w płytką kałużę krwi, a ręce opadły bezwładnie wzdłuż jego ciała.
Odczuwał potężne zmęczenie - zarówno fizyczne jak i psychiczne przez co nie był w stanie zmusić się już do niczego. W jego głowie kłębiły się myśli - mniej lub bardziej sensowne i racjonalne. Trzeba coś zrobić ze zwłokami... Tak... Będę musiał gdzieś je ukryć, ale nie teraz... - to jedyna na której skupił się na ułamek sekundy. Potem przestał się już czymkolwiek przejmować nie będąc nawet w stanie tego zrobić. Nawet nie zdał sobie sprawy kiedy jego powieki się osunęły a on zasnął skrajnie wyczerpany w kącie swojej kuźni. Niewątpliwie tego było mu teraz najbardziej potrzeba. Musiał zregenerować zszargane nerwy i wyciszyć się...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Elfickie Rzemiosło- Kuźnia.

15
Wyczerpany i zdezaktywowany zaistniałym incydentem elf, osunął się w narożu kuźni. Powoli wyciszył oddech, dalej zapadając w głęboki sen. Niektórzy ludzie właśnie tak reagują na doraźny wzrost adrenaliny, której nieregulowany spadek wywołuje zmęczenie tudzież śpiączkę.
Nie wiadomo na jak długo zasnął, lecz podczas przebudzenia było już później niżeli wcześniej, tzn. niebo spowijał mrok, a słońce minimalizowało swą aktywność.
Jednakże to nie wszechogarniający mrok przebudził młodzieńca, ze snu wyrwała go inna żywa istota.
Ktoś był w kuźni, dokładnie stał przy drzwiach. Wyglądał jak dobrze wyposażony zbrojny. Na górze płatowa zbroja, zaś na dole materiałowe spodnie, które bardziej przypominały wykończenie szaty.
W pochwie dzierżył półtoraręczne ostrze, a na plecach bogatą tarczę.

- Co żeś uczynił. Niech Sakir ma Cię w swojej opiece.

Spoiler:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ujście”