Domostwo przy bocznej ulicy - Dziupla bandy Rudego

1
Jedna z dziupli bandy Rudego. Niewielkich rozmiarów jednopiętrowy drewniany dom i spadzistym dachu wyłożonym bordową dachówką. Z ulicy nie wyróżnia się zupełnie niczym. Od strony ulicy znajdują się dwa drewniane wysłużone okna. Od strony ciemnego zaułka jedno, zdecydowanie bardziej solidne. Drzwi znajdują się zaraz przy wejściu na ulicę. Tak samo jak okna, widać, że niejedno już przeszły. Dla zwykłego przechodnia ten dom jest jednym z wielu na tej ulicy, niczym się nie wyróżnia. Dla członków bandy Rudego jest to schronienie, a także magazyn. W środku chata składa się z jednej sporej izby. Pod oknem znajduje się stare drewniane łoże, przy przeciwległej ścianie stoi drewniany stolik, który ktoś niezbyt udolnie próbował przemalować na czarno oraz dwa krzesła już bez widocznych śladów farby. Na stole stoi kilka wysokich świec, przy których znajdują się krzesiwa oraz hubka. Nieopodal stoi sporych rozmiarów szafa z widocznymi brakami zewnętrznymi. Był to dom milionów robali, które zjadały ją od środka. W centralnym punkcie izby leży duży pstrokaty dywan. Pod nim ukryte jest wejście do piwnicy. Piwnica to prawdziwe serce tej meliny. Jest dwa razy większych rozmiarów niż izba nad nią. Zbudowana na planie kwadratu. Pod jedną ścianą znajdują się łupy, które jeszcze nie zostały spieniężone, pod następną narkotyki oraz inne używki pochodzące z przemytu i nielegalnego obrotu, przy kolejnej znajdują się podręczne przedmioty dla każdego członka przestępczego półświatka takie jak: noże, ciemne płaszcze, trucizny, fałszywe dokumenty, maski czy zestawy wytrychów, przy ostatniej znajdują się niewielkie worki z suchym żarciem na wypadek gdyby ktoś musiał ukrywać się przez dłuższy czas. Jak widać jest to prawdziwa oaza spokoju dla członków bandy.

Lothar wycieńczony biegiem stanął przed drzwiami izby. Schylił się i parł dłońmi o kolana próbując złapać oddech. Szybki bieg bardzo go zmęczył, ale przynajmniej nie odczuwa na razie skutków działania eliksiru, a o to mu przecież chodziło. Zadowolony, ze w końcu tu dotarł wyprostował się i podszedł do starych drzwi. Ich zamek znał na pamięć, wiedział, że przy mocnym pchnięciu ustąpią. Tak też zrobił i po chwili znalazł się w środku. Nie mógł już się doczekać, aż założy swoje wygodne ciuchy. Jego stopy parzyły od obtarć, które sobie zrobił biegając w tych śmiesznych kamaszkach. Zbliżył się do dywanu i odsunął go. Znalazł idealnie ukrytą w głębi podłogi rączkę do drzwiczek, którą mocno pociągnął otwierając sobie zejście do piwnicy. Nie zszedł jednak od razu. Wiedział, że w środku panuje straszna ciemność. Zbliżył się do stołu i złapał krzesiwa i jął nimi wzajemnie trzeć nad hubką, by rozpalić ogień, który następnie przeniósłby na świecę, a ją zabrałby do podziemi. Schodząc do piwnicy trzeba było pokonać kilkanaście bardzo wąskich schodków, toteż bez światła byłoby to ryzykowne przedsięwzięcie. Mając światło Lothar wszedł na dół i rozejrzał się w poszukiwaniu swoich rzeczy, które obiecał mu Koza.

Re: Domostwo przy bocznej ulicy - Dziupla bandy Rudego

3
Lothar był widocznie uradowany widząc swoje rzeczy ładnie ułożone pod jedną ze ścian. Szybko zaczął się rozbierać z tych śmiesznych elfich patałaszków, by za chwile znowu poczuć komfort noszenia ubrań nierzucających się w oczy, ale przede wszystkim wygodnych. Świece z podstawką położył na jednej ze skrzynek. Co w niej było mało go w tym momencie interesowało. Udało mu się ściągnąć wszystkie elfickie ciuchy. Był w samych więziennych portkach, gdy usłyszał skrzypiące odgłosy deski, na którą ktoś nadepnął. Specjalnie się tym nie przejął. Kto mógł trafić do dziupli jak nie jego bandycki brat. Wolał, aby jego obecność nie została zauważona no, ale wielkiej krzywdy nie dozna jeśli to jego towarzysz go zauważy. Przyciągnął swój długi sztylet bliżej jego dłoni i nadal spokojnie zabierał się za ubieranie ciuchów zaczynając od górnej partii swojego ciała. Wiedział, że jeśli to ktoś od Rudego to i tak tutaj zejdzie, bo musi znać to miejsce, aczkolwiek przezorny zawsze ubezpieczony, dlatego Czarna Smuga trzymał swój długi nóż blisko pod ręką.

Re: Domostwo przy bocznej ulicy - Dziupla bandy Rudego

4
Przez otwartą klapę w suficie dobiegł przebierającego się Lothara nieznajomy głos.
- Hej ptaszku! Gdzie tak lecisz? Ubrudziłeś sobie piórka spadając z nieba...
Nerwowy śmiech jaki nastąpił potem połączył się z atakiem kaszlu godnym gruźlika. Ubrany tylko w portki i koszulę Czarna Smuga zobaczył, że po wąskich schodkach schodzi na dół szpetny jegomość rasy gobliniej. Był niski i przygarbiony a w dłoni trzymał krótki żelazny miecz. Jak na goblina wyglądał na dobrze zbudowanego.

Re: Domostwo przy bocznej ulicy - Dziupla bandy Rudego

5
No tego jeszcze brakowało. Czy ten pech kiedyś go w końcu opuści? Najpierw ta sprawa z dziewką, pieprzony loch, laboratiorum, upadek z dachu a teraz jakiś jebany goblin idzie na niego z mieczem w ręku. Jasne było, że raczej nie chciał się z Lotharem zaprzyjaźnić. Musiał go śledzić od momentu upadku. Ten pieprzony eliksir chyba trochę stępił jego zmysł obserwacji. Lothar był mocno poirytowany, można nawet powiedzieć wściekły.

-No chodź skurwielu. Zrób mi tą przyjemność i popraw mi parszywy nastrój...- Powiedział uśmiechając się paskudnie.

Czarna Smuga czekał, aż goblin zejdzie ze schodów. Walka na schodach gdzie goblin byłby na górze dawałaby mu przewagę. Był pewień, że plugawy stwór zejdzie do niego. Gdy tylko stanął nogami na podłodze Lothar rzucił w niego wełnianym płaszczem, w który jeszcze przed chwilą sam był ubrany. Liczył na to, że stwór albo się w niego zapłącze, albo spróbuje go przeciąć. Był pewien, że ewentualnie cięcie zostanie wykonane albo z góry na dół albo po skosie. Chciał wykorzystać moment gdy ostrze będzie nisko. Lothar jeszcze gdy płaszcz leciał w stronę goblina mocno chwycił sztylet w prawą dłoń i wyskoczył w górę uważając, aby nie walnąć w sufit. Liczył na to, że atak z góry przewróci napastnika. Mężczyzna chciał spaść na goblina i przygnieść go do podłogi kolanem, a potem wbić mu długi sztylet przez oczodół prosto do mózgu. Liczył, że tym razem pomieszczenie nie skąpie się we krwi tak jak laboratorium.

Re: Domostwo przy bocznej ulicy - Dziupla bandy Rudego

6
Scena jaka miała miejsce gdy goblin zszedł już po schodach mogła się rozegrać tylko w tym zapomnianym przez bogów mieście. Było już po południu, przez otwór w suficie wpadało trochę światła, poza tym płomyk świecy zniesionej przez Lothara rzucał niestabilny blask na wewnętrzną część piwnicznego pomieszczenia. Ogólnie rzecz biorąc panował dziwny półmrok znikający w miarę zbliżania się w stronę świecy lub schodków. Nie sposób było dostrzec, że klinga miecza oprycha była stara i poszczerbiona, całkowicie niezdolna do cięcia w locie wełnianych ubrań.
Na rzut płaszczem atakowany odskoczył mały kroczek w lewo zasłaniając się mieczem. Znać było, że nie pierwszy raz bierze udział w walce. Stał na rozstawionych, ugiętych nogach i garbił się, co sprawiało, że nie mierzył teraz nawet półtora metra od ziemi do czubka głowy. Miał grube jak na goblina ramiona i szerokie barki, łokcie trzymał blisko ciała. Wśród filarów oraz porozstawianych po pomieszczeniu skrzyń i worków zapewne będzie stanowił trudny cel. Nie było sensu skakać na niego, kiedy trzymał przed sobą miecz i widział dokładnie co Czarna Smuga robi.
Intruz postąpił kroczek do przodu. Oczka świeciły mu się kiedy omiatał wzrokiem wszystkie "bogactwa", które trafiły mu się za podążanie za tym dziwnie ubranym człowiekiem. Miał teraz trzy metry do Lothara. Za plecami drewniany filar, dookoła nic, worki etc. stoją pod ścianami. Zdaje się, że sam nie śpieszył się z atakowaniem.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ujście”