Pracownia ś.p. Fintana Cedmona - zachodnia część miasta

1
Pracownia od środka to duża izba o ścianach wymalowanych na biało. Ukośny dach jest w większości przeszklony i widać przez niego, że na zewnątrz jest piękny, słoneczny dzień. Pod ścianami bez okien porozstawiane są szafki o szklanych drzwiach, za którymi widać wymyślne instrumenty. Część jest poskręcana z misternie wykutych małych metalowych elementów, inne składają się z kolb, fiolek i wszelkiego rodzaju szklanych naczyń połączonych rurkami. Podłoga wykonana jest z gładko ociosanych kamiennych płyt. Pomimo, że miejsce to jest znakomicie oświetlone, na każdym meblu stoi co najmniej jeden świecznik z zapalonymi świecami.
Punkt centralny i nie wątpliwie najważniejszy pracowni stanowi drewniany stół. Jest on długi na trzy metry i szeroki na na półtora. Po jego bokach przymocowane są cynowe pojemniki a na podłodze obok stoi kilka średniej wielkości drewnianych wiaderek i stołek. Stół jest przeciętnej wysokości, nad nim na metalowym wysięgniku wisi szkło powiększające wielkości ludzkiej głowy.

Obecnie na stole na plecach leżał Lothar. Był w samych płóciennych portkach, trupio blady, miał zamknięte oczy i spokojny wyraz twarzy. Nad nim pochylał się stary gnom ubrany w biały fartuch i właśnie zaczynał nacinać mu skórę na brzuchu małym, piekielnie ostrym kozikiem. Scenę obserwował stojący obok młody pół-elf trzymający srebrną tacę z różnych rozmiarów szczypcami, szpikulcami i innymi metalowymi instrumentami.
Najwidoczniej nie spodziewali się, że bodziec zewnętrzny właśnie w tym momencie wybudzi "zmarłego" ze snu.
Ostatnio zmieniony 21 cze 2014, 17:16 przez Mszczuj, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Pracownia Fintana Cedmona - zachodnia część miasta

2
Ból spowodowany nacięciem na jego brzuchu wrócił mu świadomość. Eliksir widocznie stracił swoją moc w ostatnim możliwym momencie. Jeszcze chwila i naprawdę stałby się trupem. Lothar zadziałał instynktownie jak zwierze, które broni się przed śmiercią. Adrenalina wywołana nacięciem pomogła całkiem zniwelować efekty wiecznego snu. Otworzył szeroko oczy. Ręką bliższą staremu gnomowi złapał go za nadgarstek. Bardzo mocno. Drugą ręką uderzył starucha prosto w nos, by na chwile go zamroczyć. Zaraz po tym wyrywa mu z dłoni kozik. Nóż w dłoni. Od razu zrobiło się przyjemniej i bezpieczniej. Przynajmniej dla Czarnej Smugi. Cały czas będąc na stole w pozycji półleżącej zadał mu poziome cięcie nożem prosto w gardło chcąc szybko zlikwidować świadka jego zmartwychwstania. Od razu potem zrywa się na równe nogi stając na stole. Liczył przynajmniej, że pół elf na chwile stanie zszokowany tym, co się stało. Lothar wściekle wyskoczył z blatu prosto na elfa próbując przygnieść go prawym kolanem do ziemi i zakończyć jego ziemskie męki tak jak to zrobił z gnomem. Wszystko to robi w ciszy i z kamiennym wyrazem twarzy. Nikt nie mógł wyjść z tego pomieszczenia żywy. Poza nim.

Re: Pracownia Fintana Cedmona - zachodnia część miasta

3
Fintan Cedmon od lat podkradał co lepiej zachowane ciała wywożone z miejskich lochów. Nie przypuszczał, że te będą ostatnimi w jego życiu. Gdy tylko dotknął ostrzem truchła to zerwało się jak oparzone. Nie dając gnomowi czasu na okrzyk przerażenia wyrwało mu nóż z ręki i dźgnęło go w gardło. Stary naukowiec osunął się na ziemię ze stołka, na którym stał obryzgując przeciwległą ścianę krwią z naciętej tętnicy. Jego młody pomocnik zrobił pół kroku do tyłu nadal trzymając w rękach tacę, przez co nawet nie zasłonił się odruchowo przed skaczącym na niego mordercą. Zdążył krzyknąć cieniutkim głosem, ale bardzo krótko, bo natychmiast został przygnieciony ciężarem cięższego od siebie człowieka. Srebrna taca uderzyła o ziemię a drobne instrumenty rozsypały się po kamiennej podłodze. Lothar podniósł się ze swojej ofiary pozwalając fontannie krwi z rozciętej szyi tryskać swobodnie.
Zaistniała sceneria oddawała w pełni znaczenie słowa "makabra". Zarówno meble, ściany jak i podłoga były miejscami obsikane krwią. Przy ciałach naukowców powiększały się ciemne plamy wciąż wypływające z ich układów krwionośnych. Obiekt ich badań natomiast stał nad nimi z małym nożem w dłoni rozebrany do pasa i opływający juchą jak rzeźnik po pracowitym dniu.

Re: Pracownia Fintana Cedmona - zachodnia część miasta

4
-Złe miejsce zły czas… Skąd ja to znam- Powiedział do siebie dosyć posępnym głosem. Tych dwoje musiało umrzeć. Lothar nie mógł zostawić żadnych śladów. Minie przynajmniej kilka może kilkanaście dni jak ktoś ich tu odnajdzie. Morderca schylił się nad elfem i sprawdził czy nie ma przy sobie może sakwy. To samo uczynił chwilę potem z gnomem. Lothar nie potrafił się opanować, nawet w takiej sytuacji myślał o tym by coś uszczknąć dla siebie. Gdy skończył grabić przyszedł czas na wyjście w tego laboratorium. Tylko był jeden, ale to bardzo istotny problem. Raczej rzucałby się w oczy wychodząc na ulice w więziennych portkach cały we krwi z nożem w dłoni. Naukowcy na pewno musieli mieć jakieś ubrania na przebranie. Na pewno nie raz przy takich czynnościach nieźle się ubabrali. Jakąś szmatę też tu się pewnie znajdzie by wytrzeć z siebie tą krew nim zacznie krzepnąć. Najpierw szmata potem czyste ciuchy. Taka powinna być kolejność. Lothar zaczął rozglądać się za potrzebnymi rzeczami po całej izbie. Specjalnie się nie śpieszył. Uważał, aby czasem nie zrzucić któregoś ze świeczników. Po grzyba mu jeszcze pożar.

Re: Pracownia Fintana Cedmona - zachodnia część miasta

5
Lothar znalazł w jednym z wiaderek gąbkę i wodę z mydłem, którymi wytarł się z krwi i zabrał się za szukanie jakiś ubrań. Stojąca przy drzwiach szafa okazała się przydatna - zarówno mistrz jak i uczeń trzymali w niej odzienie zmienne. Gnomie ubrania były w rozmiarach dziecięcych w pojęciu ludzkim, więc ubrał się w tanie studenckie łaszki pół elfa.
Kiedy skończył miał na nogach za ciasne brązowe trzewiki, za krótkie spodnie sięgające zaledwie do połowy łydek i pasujące do nich kolorem czerwone skarpety. Górę stanowiła koszula z zielonego, cienkiego materiału, której rękawy ledwo sięgały mu za łokcie, kamizelka z czegoś imitującego jedwab obszyta połyskliwą nitką w tandetne wzorki i adekwatnie za mały na niego zimowy płaszcz z szarej wełny. Na głowę nałożył modny wśród elfiej młodzieży kapelusz z dużym rondem i wetkniętym weń wielkim piórkiem jakiegoś egzotycznego ptaka.
Nie wyglądał normalnie i rzucał się w oczy ale nie aż tak bardzo jak będąc w samych więziennych gaciach w mroźny dzień.
Poszukiwania ubrań poszły mu dosyć szybko, prowizoryczna kąpiel i przebranie również. Z pomieszczenia za drzwiami, z którego zapewne wychodziło się na ulicę nie dochodziły go żadne odgłosy. W pomieszczeniu pozostało pięć szafek, których nie przeszukał lub nie widział ich zawartości przez szybkę. Przyszedł czas na ostatnie kroki tutaj lub natychmiastowe ulotnienie się z budynku.

Edit: Zapomniałbym - w szafie Czarna Smuga znalazł sakiewkę z czterdziestoma gryfami.

Re: Pracownia ś.p. Fintana Cedmona - zachodnia część miasta

6
Lothar rad był że wszystko co zaplanował udało się bez żadnych problemów. No może żadnych. O ile wyczyścił się z krwi, znalazł jakieś pieniądze, to ciuchy, które udało mu się zdobyć były no… nie zbyt ciekawe. Ubrania gnoma nie wchodziły w grę z racji różnicy gabarytów. Ciuchy elfa były lepsze, jednak tylko nieznacznie. Lothar był pewien, że chodzenie w tych za małych trzewikach przez dłużej niż godzinę będzie skutkowało ciężkimi obtarciami stóp. Na szczęście znalazł skarpety, które jednak były zdecydowanie za jaskrawe. Spodnie, koszula i kamizelka wyglądały naprawdę tandetnie. Jaskrawe kolory, śmieszne wzornictwo. Jak można coś takiego nosić. Najgorszy był jednak kapelusz. Z tym śmiesznym piórem każdy będzie się na niego patrzył. Czarna Smuga od razu uciął je trzymanym w ręce kozikiem przy samym kapeluszu. Przynajmniej teraz będzie choć trochę mniej widoczny dla zwykłych ludzi. Zdecydowanie najbardziej podobał mu się szary wełniany płaszcz. Pomimo tego, że był za krótki to i tak udało mu się chociaż górną partie ciała zakryć, tak aby nie było widać tych dziwnych ubrań. Lothar schował kozik do kieszeni płaszcza po czym ruszył w stronę wyjścia. Trzeba dostać się do dziupli o której wspomniał Kozie. Nie mógł się już doczekać, aż założy swoje wygodne, ciemne i stonowane ubranie. Nie chciał nawet myśleć, co by było gdyby ktoś z gangu zobaczył go w czymś tak komicznym. Nie miałby spokoju przez miesiąc a może i dwa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ujście”