Pomnik rybaka

1
Pomnik rybaka stoi na środku niewielkiego placu szczelnie otoczonego zabudowaniami. Jest to południowo-zachodnia część miasta, budownictwo jest toporne i „klockowate” a ściany sklepów często barwione są na pstre kolory celem przyciągnięcia klientów. Handluje się tu głównie płótnem i modnym odzieniem, jest też kilka dobrych warsztatów krawieckich oraz szewskich. W dzień przetaczają się tędy tłumy kolorowo poubieranych mieszczan ogarniętych gorączką zakupów. Nocą jest raczej pusto jeżeli nie liczyć młodzieży umawiającej się pod pomnikiem jako punktem zbornym przed wyprawą na podbój karczm i burdeli.
Sama rzeźba nie budzi zachwytu. Przedstawia ona ludzkiego rybaka dzierżącego rybę w prawej i harpun w lewej ręce. Kanciastość i niedokładność w odwzorowaniu owej postaci jest tłumaczona wiekiem pomnika, ale co złośliwszy krytyk sztuki przytacza jako kontrargument przykłady gładkich, delikatnych, niemal dynamicznych dzieł z tej samej epoki na placach w Lea`Fenistea czy Saran Dun. Poza negatywnym odczuciem estetycznym, jakie rybak może wywrzeć na wrażliwym na piękno obserwatorze trzeba mu przyznać, że spogląda na przechodniów ze swojego piedestału z wysokości aż czterech metrów a wykonany jest z jednego kawałka czarnego granitu. Autor pomnika jest nieznany, plotka głosi, że przed wiekami był wiele warty jako wykonany w stylu mającym wyznaczyć nowy trend w sztuce rzeźby.



Była noc. Lothar przechodził przez pusty, oświetlony światłem księżyców, pokryty cienką warstwą śniegu plac obok pomnika, gdy wśród typowych, dobrze mu znanych zapachów miasta poczuł nieznaną mu, ostrą woń dobiegającą od wschodu. Spoglądając mimowolnie w tamtą stronę dostrzegł też, że jedna ze ścian sklepu "Igła i Dratewka" została pomazana ciemnoczerwoną, zieloną lub po prostu czarną farbą. W lejącej się z nieba poświacie, z odległości około piętnastu metrów trudno było rozróżnić kolor i dokładny kształt malowidła.

Re: Pomnik rybaka

2
Lothar lubił przemierzać ulice miasta późnymi godzinami. Było wtedy pusto, słychać było każdy dźwięk. Było zupełnie inaczej niż w dzień, gdy ulicami ciężko jest przejść, strasznie śmierdzi biegającymi tu i ówdzie ludźmi chcącymi dokonać możliwie najlepszego zakupu. Młody mężczyzna w czarnym płaszczu wie, że aby zrobić dobry interes trzeba się natrudzić i nierzadko spocić. W tej chwili ulice nie przypominały o zgiełku panującym tu we dnie. Każdy krok mężczyzny został skrupulatnie odnotowany na cienkiej warstwie śniegu. Nie przejmował się tym zbytnio, nie było za ciepło, ale jego płaszcz był dosyć ciepły. Przynajmniej w takiej temperaturze nie grożą mu żadne irytujące insekty chcące wyssać jego krew lub zrobić tyci kupkę na jego twarzy. Ulice, po których często się szwędał były pod kontrolą gangu Rudego, do którego on sam należał. W Ujściu działało sporo grup przestępczych, które podzieliły miasto na swoje strefy wpływów. W tej części miasta Lothar mógł czuć się bezpieczny o ile w tym mieście można użyć tego słowa. „Czarna smuga” minął pomnik rybaka, wysoki na cztery metry granitowy kloc. Nigdy się przy nim nie zatrzymywał, bo kontemplować jego urodę. Dla Lothara była to zwykła skała, którą ktoś trochę nieudolnie ociosał. Bez wartości. Ukraść tego nie podobna, a nawet, jeżeli by istniał sposób to, kto o zdrowych zmysłach chciałby mieć u siebie takie paskudztwo. Mężczyzna szedł dalej. Poruszał się powoli swoim charakterystycznym miękkim chodem. Ciemno ubrany i ukryty w cieniu zabudowań był praktycznie niewidoczny. Dosyć nagle poczuł dziwną woń, nabrał powietrza w nozdrza by wyczuć źródło tego ostrego zapachu. Nieco się skrzywił, gdy dokładniej poczuł zapach. Nie był tym z grupy przyjemnych, aczkolwiek w życiu czuł już gorsze rzeczy. Wodził oczami w kierunku, w którym zdawało mu się czuć zapach, aż dojrzał, że jego źródłem najpewniej jest farba, którą wysmarowane były drzwi „Igły i Dratewki”. Podniósł lekko zdziwiony lewą brew. Czyżby to był sygnał od któregoś innego gangu, że chcą przejąć te tereny? Cholera wie. Lothar postanowił się zbliżyć, z daleka słabo widać, a być może z kilku kroków rozpozna symbol którejś bandy. Sklep jeszcze w tym miesiącu nie zapłacił za „ochronę”, więc trzeba to zbadać. Skarbnik nie mógł sobie pozwolić na to by jego cenny aktyw miał jakieś problemy i przestał przynosić zyski.

Re: Pomnik rybaka

3
Z bliska widać było wyraźnie, że na ścianie widnieje długi na dwa metry napis LOTHAR namalowany szczotką umoczoną w nieznanej mu farbie. Gruba warstwa substancji sprawiała wrażenie jakby jeszcze nie do końca zastygła, miała dziwny, ostry zapach przywodzący na myśl zioła rosnące w górskich lasach liściastych lub komuś takiemu jak Czarna Smuga, kto całe życie spędził w mieście... Nie przywodzącą na myśl niczego mu znanego. Sprawne oko nocnego wędrowcy i niezła znajomość sztuki pisma wychwyciło, że litera R została napisana w nietypowy sposób, brzuszek znaku był niedomknięty u dołu. Sam nigdy tak nie pisał a i nie spotkał się aby ktokolwiek z przestępczego półświatka tak pisał.
Ściana, na której znajdował się napis była długa na siedem metrów a po obu jego stronach znajdowały się małe okna. Drzwi wejściowe były za rogiem po prawej stronie. Pod ścianą po prawej ręce Lothara stały trzy beczki, pusta drewniana skrzynka i być może jeszcze jakieś graty. Bez dodatkowego źródła światła nie dało się tego jednoznacznie orzec.
Dookoła panowała grobowa cisza, ale przez ułamek sekundy widać było przemykającego w kierunku Igły i Dratewki kota.

Re: Pomnik rybaka

4
Lothar powoli zbliżając się do ściany spodziewał się raczej, że ujrzy emblemat jakiejś bandy. Nigdy nie by przypuszczał, że ktoś na ścianie jakąś śmierdzącą farbą wypisze jego imię. Mężczyzna stał tak przez chwile z wyraźnie zdziwioną miną. Prawą ręką drapał się po potylicy nie bardzo wiedząc, co to może znaczyć. Z bliska mógł się dokładnie przyjrzeć napisowi. Farba wyglądała na niezastygłą do końca, co oznaczało, że napis powstał niedawno. Lothar zatrzymał się wzrokiem na bardzo charakterystycznym R. Zapamiętał to. Może rzuci mu się w oczy podobny styl pisma. Często przesiaduje nad papierkową robotą, przerzucając tony zaszyfrowanych rozrachunków. Nie przypominał sobie by ktoś z jego „znajomych” pisał podobne R. Nie dałby jednak głowy, w takiej ilości papieru można coś przeoczyć.
Było ciemno, gdyby nie światło księżyca Czarna Smuga nic by nie zauważył. Lothar spuścił wzrok na ziemię, a mianowicie na śnieg. Kucnął i wytężył wzrok. Skoro ktoś wykonał te bazgroły to na pewno zostawił jakieś ślady. Mężczyzna liczył na to, że światło, które daje mu księżyc pozwoli zauważyć odciski butów pozostawione przez sprawce. Biały kolor śniegu powinien być stosunkowo widoczny mimo ciemności nocy.

Re: Pomnik rybaka

5
Lothar poświecił dobre pięć minut na wytężanie wzroku wycelowanego w biały puch. Ślady były nawet dobrze widoczne, poza tym na śniegu leżało sporo zastygłych kropli farby, ale podczas malowania osoba wykonująca tę czynność postawiła wiele kroków i jedynie sprawny tropiciel mógłby w tych warunkach określić jej wzrost, wagę, czy chociażby czy była sama. Rozmiar butów, które odbiły się na ziemi był przeciętny jak na człowieka. Na niewydeptanym śniegu pomiędzy placem a miejscem, w którym dokonał się wandalizm, co łotrzyk skwitował kolejnym uniesieniem lewej brwi nie było żadnych śladów. Albo ktoś bardzo umiejętnie zatarł za sobą ślady odchodząc po wykonanej robocie, albo wspiął się po elewacji budynku na jego dach, co było możliwe na pierwszy rzut oka.

Badanie poszlak wymagające w tym świetle sporego skupienia i intensywnego wysiłku dla kogoś, kto nie trudni się tropieniem zwierzyny pochłonęło uwagę Lothara bez reszty. Jedynie jego wyrobiony w mieście "szósty zmysł" pozwolił mu usłyszeć zbliżające się kroki. Po uliczce prowadzącej do placu przyległej do Igły i Dratewki, czyli zza węgła niosły się kroki dwóch osób i były zaledwie kilka (około 6) metrów od wyłonienia się zza zakrętu. Z uliczki tej widać też było bijący niestabilny blask niesionej pochodni.

Re: Pomnik rybaka

6
Lothar bardzo dokładnie przyglądał się śladom butów, które pozostały na śniegu. Nigdy nie zajmował się tropieniem, liczył jednak, że jakoś da rade odczytać przynajmniej kierunek, w którym udała się osoba, na której dzieło przed chwilą spoglądał. Rzeczywistość nie była taka, jakiej się spodziewał. Tak naprawdę niewiele udało mu się wywnioskować ze śladów stóp. Jedynie przydatną informacją mogło być to, że sprawca nie wszedł na plac, lub zatarł za sobą sprytnie ślady. Bardziej prawdopodobne było jednak ze wspiął się po budynku na dach. Lothar wstał, przez sekundę spojrzał na elewację oceniając możliwość tego wyczynu. Nie byłoby to zbyt trudne dla kogoś dostatecznie zręcznego. On sam nie raz wspinał się na dachy budynków. Dobrze pamiętał jak udało mu się włamać do posiadłości jednego tłustego szlachcica wspinając się po latorośli a potem wskakując na balkon.
Z rozmyślań w ostatniej chwili wyrwały go kroki dochodzące zza rogu. W ciągu dnia na pewno by tego nie usłyszał, tym bardziej, gdy osobnicy stąpali po miękkim śniegu, który tłumił ich kroki. Całe szczęście, że w nocy nawet najmniejszy dźwięk niósł się o wiele dalej i mocniej. Szybko spojrzał w tamtym kierunku zauważając światło pochodni. W tej sytuacji zadziałał instynkt. Czarna Smuga szybko wybijając się z lewej nogi wskoczył na stojącą pod ścianą beczkę, a następnie utrzymując równowagę dzięki rozłożonym nieco rękom odbił się od beczki prawą stopą i wyskoczył w kierunku dachu, by złapać go oburącz i wciągnąć się na niego. Będąc na górze chowa się nieco głębiej, tak, aby nikt nie mógł go zobaczyć z dołu. Będąc ubranym na czarno nie powinno być to zbyt trudne w nocy nawet mimo światła pochodni. Lothar kładzie się na dachu i owija czarnym jak noc płaszczem.
Dopiero w tym momencie zaczyna analizować sytuację. Po nocy z pochodniami prawdopodobnie spacerują strażnicy. Byłoby nieco nieciekawie gdyby go znaleźli zaraz przy ścianie z napisem LOTHAR. Z drugiej strony Rudy ma dobre układy ze strażą, za trochę srebrników przymykają oko na wybryki bandy. Lothar już kilka razy przekonał się o tym osobiście. Leżąc na dachu mężczyzna wytęża słuch, by dowiedzieć się, jaka jest ich reakcja na to małe arcydzieło na ścianie sklepu.

Re: Pomnik rybaka

7
Kroki zbliżały się gdy Lothar bezgłośnie wykonywał swoje akrobacje. Skok na beczkę i utrzymanie równowagi - dwa skrzypnięcia na śniegu, skok i chwyt krawędzi dachu - jedno skrzypnięcie. Pozostało wystarczająco dużo czasu, żeby podciągnąć się na dach i skryć w mroku nocy ale cóż to? Zamiast upragnionego chwytu pod palcami Czarnej Smugi znalazła się gładka, zimna ściana. Do celu zabrakło pół stopy, odrobinę większej siły w nogach przy wyskakiwaniu.

Zdzierając sobie naskórek z paznokci, z umiarkowanie stłumionym łoskotem Lothar wylądował na ziemi. Upadek ze znacznej wysokości został stłumiony przez coś miękkiego, na czym wylądował. Cień rzucany przez beczki nie pozwolił mu dostrzec tego wcześniej. Obecnie nie było czasu na badanie, czym jest przedmiot pod jego nogami, choć doświadczony przez życie łotr tak jakby się domyślał...
- Na wszystkie bóstwa! - Usłyszał głos od strony, z której dobiegały też (tym razem bardzo szybkie) kroki. W odległości dwóch metrów od niego po jego prawej stronie, ponieważ sam skierowany był twarzą do ściany zatrzymało się dwóch strażników. Jeden trzymał pochodnię a drugi szukał prawą ręką miecza u pasa (który w istocie tam wisiał).
W świetle pochodni rzut oka wystarczył Lotharowi, żeby zobaczyć, że stoi na zwłokach. Zdążył też swoim wprawnym okiem zanotować, że dolna połowa ciała (bo tylko tę mógł zobaczyć, stał na brzuchu, żeby zobaczyć drugą połowę musiałby spojrzeć w drugą stronę, czyli odwrócić się od strażników; z resztą sam rzucał na tamtą część ciała cień) należała do młodej, ludzkiej dziewczyny o krótkich nogach lub wyrośniętego dziecka. Na stopach miała ona drogie skórzane trzewiki a uda przykryte były spódniczką trochę za kolana z drogiego jedwabiu zakończoną drobniutką falbanką. Poza tym zarówno spódniczka, trzewiki jak i śnieg pod nogami były zachlapane krwią.

Re: Pomnik rybaka

8
Nosz kurwa. Pomyślał Lothar widząc jak niewiele mu brakłoby skryć się na bezpiecznym dachu. Jego paznokcie i naskórek pod nimi trochę oberwały. Piekło jak cholera, na szczęście wylądował na czymś miękkim i nie zrobił sobie większej krzywdy, aczkolwiek narobił sporo hałasu i po chwili obok niego stali strażnicy. Wylądował na czymś miękkim, ale udało mu się utrzymać równowagę i ustać. Blask pochodni, którą trzymał jeden ze strażników pozwolił łotrzykowi zorientować się, że chyba wolałby twarde uderzenie o ziemie niż taką amortyzację. Jego poduszką była martwa kobieta, sądząc po ubiorze szlachcianka. Szybko z niej z szedł unosząc spokojnie ręce do góry.
-O kurwa! Co to jest?!- Powiedział podniesionym głosem z wyraźnie przerażoną miną – Wpadłem na nią. Nie widziałem jej w ciemności i prawie się o nią nie zabiłem. Przysięgam! – Mówił ciągle głośno wyraźnie przejęty całą sytuacją. Śmierć kobiety to było nic, ale cały splot wydarzeń, który doprowadził do tego, że stoi przed strażnikami na zwłokami jakiejś arystokratki mocno go przejął. W głowie miał tylko jedno słowo. Kurwa, kurwa, kurwa!. Martwa kobieta, jego imię na ścianie i teraz strażnicy. Ktoś tu kurwa nieźle chce go wkopać. Lothar zawsze miał złą reputację, jeśli chodzi o jego ekscesy z kobietami. No to teraz ma przegwizdane.
-Zły człowiek w nieodpowiednim miejscu i o nieodpowiedniej porze… Mówi wam to coś? - Powiedział już dużo spokojniejszym głosem, cały czas mając ręce na widoku. Na miejscu i tak się z tego nie wykaraska. Rudy nie opłaca płotek, tylko grube ryby w straży. Nie było sensu dawać się w zbędną dyskusję.

Re: Pomnik rybaka

9
Strażnik sięgający po broń znalazł rękojeść i wyszarpnął zza pasa jednoręczny, długi miecz. Uniósł go przed sobą celując w Lothara jakby spodziewał się nagłego ataku. Dostrzegalna w migotliwym świetle blizna ciągnąca się przez jego prawy policzek świadczyła o tym, że ostrożności nauczyło go życie. Był młody i szeroki w barach, widocznie początkujący w straży. Drugi, stojący po jego lewej miał pokaźny brzuch i wąsy spływające z górnej wargi do samej brody. Omiatał zdezorientowanym spojrzeniem całą scenę i sięgnął wolną ręką po skórzany rzemień zatknięty z tyłu za paskiem zapewne w celu związania rąk napotkanego osobnika.
- Gdyby mi komendant dawał gryfa za każdym razem jak mi się ktoś wykręca tą durną gadką... To może by dało radę wyżyć z tej żebraczej pensji. - Powiedział postępując do przodu z rzemieniem w dłoni. - Dajno te łapki do przodu i chodź z nami po dobroci, to cię nie usieczem tutaj tylko zawiśniesz jak normalny zbój.
Jego kompan szedł razem z nim i przejął pochodnię w lewą rękę, w prawej ściskając oręż.

Re: Pomnik rybaka

10
Jeden ze strażników widać był bardzo nerwowy. Od razu zaczął wymachiwać swoim mieczem przed nosem Lothara. Oj nierozsądnie. Nie należy prowokować mordercy. Czarna Smuga jednym szybkim spojrzeniem ocenił jego drugiego kompana. Stary spasiony wieprzek, który zapewne o walce nie miał zielonego pojęcia. Cała scena była paskudna, ktoś naprawdę się napracował by Lothar wlazł w to gówno, aż po same uszy. Słowa, które młody mężczyzna uznany za sprawce powiedział mimo, iż brzmiały absurdalnie były prawdą. Nie liczył, że mu uwierzą. Kto by uwierzył jakiemuś typkowi spod ciemnej gwiazdy, gdy znajdzie go w środku nocy nad trupem kobiety. Nikt. Gdy do uszu Lothara doszły słowa o powieszeniu zdał sobie sprawę, że lepiej by było aby cała sytuacja skończyła się inaczej niż w lochu. Nie wykonywał jednak żadnych gwałtownych ruchów. Wierzył w to, że jego kompani go z tego wyciągną. W końcu to on zarządza całymi finansami ich bandy. Jego strata może mieć dla nich fatalne skutki. Wyciągnął ręce przed siebie by dać się związać. Wszystko to robił w ciszy z kamiennym wyrazem twarzy. Spokojnie ruszył ze strażnikami wzruszając obojętnie ramionami.

Re: Pomnik rybaka

12
Był słoneczny, zimowy dzień. Na niebie nie było chmur a wszechobecne oślepiające światło potęgował leżący na placu śnieg. Biały puch pokrywał dachy, stary posąg rybaka oraz ulice biegnące od placu w każdą możliwą stronę. Jedynie drewniana platforma ze stryczkiem ustawiona obok pomnika była sucha i czyściutka, jakby dopiero co wyjechała z tartaku. Dookoła zaczynała się zbierać gawiedź jak zwykle głodna sensacji. Koło szubienicy siedział odpowiedzialny za prawidłowy przebieg wydarzenia kat, a kilku gnomich robotników wykańczało konstrukcję wbijając tu i tam ostanie kołki.

Re: Pomnik rybaka

13
Visenna przychodzi z Teatru im. Dwarra Bursztyna

Visenna stanęła z tyłu czekając na egzekucję i wyszukując wzrokiem posłańca zleceniodawcy. Po krótkim czasie zrezygnowała z tego, bo i tak by nie rozpoznała go za to on powinien ją znaleźć. Stała i czekała przypatrując się pracy gnomów. Egzekucja powinna niedługo się rozpocząć. Cały czas zbierało się dookoła coraz to więcej ludzi chcących ujrzeć kolejnego wisielca. Elfka nie rozumiała co w tym zabawnego. Często widzi umierających ludzi. Jeśli idą za tym jakieś emocje to na pewno nie radość, czy ekscytacja odczuwane przez zgromadzonych na takich widowiskach.

Re: Pomnik rybaka

14
Cień rzucany przez dyndającą na drewnianej belce pętli przesunął się o kilkanaście stopni i skurczył gdy słońce wspinało się po nieboskłonie ku zenitowi. Ludzie z radością rozpinali płaszcze i serdaki witając pierwszy w tym roku tak ciepły dzień. Nikt nie odważyłby się przypuszczać, że w końcu zawitała do tego zapomnianego przez bogów miasta wiosna, ale to miła odmiana po całych tygodniach przenikliwego mrozu połączonego z wysoką wilgotnością nadmorskiego klimatu. Nawet starzy marynarze szczękali zębami w niektóre noce zmierzając z karczmy do burdelu albo z powrotem. Teraz przy dopisującej pogodzie na placu przy pomniku rybaka zebrał się istny tłum. Przedsiębiorcza natura Ujścian (Ujszczan?) miała pole do popisu. Wśród gapiów krążyli sprzedawcy orzeszków, pieczonych ziemniaków i miniaturowych pamiątkowych szubienic w zestawie z kukiełką imitującą dzisiejszego skazanego.
Na podest platformy oprócz kata, który już założył swój oficjalny szpiczasty kaptur i oparł się o oficjalny topór (który zabrał na dzisiejsze wieszanie żeby mieć co zrobić z rękami podczas odczytywania wyroku) wszedł odziany w kolorowe szaty elf z rulonem papieru zapieczętowanym woskiem w dłoni. Miejscowym zwyczajem przed straceniem winowajcy należało zaanonsować, nie tylko za co następuje kara ale również zmieszać skazanego z błotem porównując go do najgorszych plugastw stąpających po Herbii. Efektem ubocznym owego zwyczaju była masa piosenek układanych na cześć skazańców przez niesfornych nadmorskich bardów w ramach buntu i "walki z systemem". Wielu uważa, że Meriandos jest kulturalną stolicą świata, ale nic nie przebije Ujścia pod względem ilości powstających tu nowych nurtów w muzyce.
- Panie i panowie! - Krzyknął do tłumu elficki herold i rozpoczął swoją tyradę na temat "występków nie godnych" i "czynów zbereźnych". Kat pogrążył się w rozmyślaniach nad tym dlaczego "ten pajac" dostaje za swoją robotę trzy razy tyle srebra, co on za porządne zabieranie ludziom życia.

Do Visenny podszedł młody mężczyzna o kruczoczarnych włosach. Nie wyróżniał się z tłumu mieszczan. Odziany był zwyczajnie, kurtka, spodnie i buty z cholewkami - wszystko w stonowanych kolorach. Ręce trzymał schowane za plecami. Wlepił w elfkę bystre spojrzenie i uśmiechnął się zanim się odezwał:
- Dzień dobry. Ładna egzekucja się zapowiada, nieprawdaż?

Re: Pomnik rybaka

15
Wszyscy się zbierali po to by patrzeć na czyjąś śmierć jedząc orzeszki, ziemniaki i kupując miniaturki kandydata na nieboszczyka. Visenna uważała, że śmierć to jest sprawa osobista i asystować powinien przy niej tylko kat. Z zamyślenia w elfkę wyrwał mężczyzna.
- Dzień dobry - odpowiedziała - Egzekucja nigdy nie jest ładna proszę pana. Może satysfakcjonować władzę, mogą się z tej śmierci cieszyć mieszkańcy, ale nigdy nie będzie "ładna". Chyba że mamy inne pojęcia piękna.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ujście”