Bogata dzielnica Ujścia

1
Zamieszkiwana przez rajców miejskich, nieliczną szlachtę, bogatych kupców i, oczywiście, kasztelana, usytuowana jest na niewielkim wzgórzu, otacza ją zaś gruby pierścień muru obronnego, od północnej strony połączonego z zewnętrznym murem miejskim. Prowadzi tu tylko jedna brama, zamykana na żelazne kraty, strzeżona dzień i noc przez czwórkę wartowników. W przeciwieństwie do większości Ujścia, budynki pobudowano tutaj wyłącznie z kamienia, nie licząc, co wiadome, krokwi i mocowań dachu. W centrum dzielnicy stoi ratusz, ze swoją strzelistą wieżą.

W czasach dawnych, kiedy Keron nie był jeszcze zjednoczonym królestwem, mury dzielnicy były o wiele mniejsze, a brama wyłącznie drewniana. Zmieniło się to, kiedy ludność Ujścia, mająca dość nędzy i głodu, towarzyszącego im nieustannie z powodu wojen, przedarła się przez obwarowania, otworzyła bramy i sprawiła krwawą łaźnię elitom miejskim, ucztującym w najlepsze i napełniającym kabzy dzięki kolejnym ruchawkom. Wtedy to w mieście zmieniła się całkowicie władza, która, pomna na swój czyn, umocniła zabezpieczenia i rozpoczęła własną politykę.

Obecnie jest to najczystsze, najbezpieczniejsze miejsce w całym Ujściu. Zapewne do czasu.

Re: Bogata dzielnica Ujścia

2
Travis został wprowadzony do domu swojego pracodawcy, jako nowy sługa. Dowiedział się w końcu, że jego aktualny szef nazywa się Ramiz, a olbrzymi towarzysz-ochroniarz to Halm. Jeszcze przed wejściem przyniesiono mu stare, wielokrotnie łatane, workowate portki z płótna, lnianą koszulę i brzydkie, krótkie buty wzmacniane brzozową korą. Czuł się w tym niewygodnie i głupio, ale tak trzeba było, aby nikt nie nabrał podejrzeń. Cały swój dobytek, ciuchy, broń, trzymał w kufrze leżącym w komnatce na poddaszu domu Ramiza. Faktycznie nie wspominał więcej o spotkaniu Kali, widząc, że kupiec dziwnie na to reaguje, ale nie oznaczało to, że zrezygnował ze swoich planów. Co to, to nie. Po prostu szukał innego rozwiązania. I nie bardzo miał jak wyplątać się ze zlecenia, które podjął.

Minęły tydzień, w czasie którego Fletcher każdego dnia śledził swój potencjalny cel. Duvall Besconii, bo tak ów rajca się nazywał, okazał się być lekko otyłym mężczyzną z sumiastymi wąsami, który nigdzie nie ruszał się bez osobistej straży. Plan dnia miał w miarę regularny. Tuż po świcie wychodził do ratusza, a do przejścia miał całą główną uliczkę, bowiem mieszkał na szarym końcu dzielnic w potężnym, piętrowym budynku, aby tam spędzić większość dnia. Niekiedy wychodził stamtąd, by odwiedzić nielicznych znajomych. Potem wracał do domu, gdzie zawsze najpierw całował żonę w policzek i przytulał mocno swoje dzieci; piętnastoletniego chłopca i dwunastoletnią dziewczynkę. Potem dopiero siadał do posiłku. Do późnych godzi wieczornych potrafił czytać księgi lub pisać listy, o czym świadczyły płomienie świec, w oknie jego komnaty oraz relacje naocznych świadków w postaci służących, których Travis dyskretnie wypytywał, niby przypadkiem spotykając na targu. Zdarzało się, że robił sobie wolne od pracy, wtedy bawił się ze swym potomstwem w ogrodzie, o ile akurat nie padało.

Tymczasem wojska Varulae otoczyły miasto i powoli przygotowywało się do oblężenia. Wczoraj pierwsze katapulty i balisty wystrzeliły swoje pociski w kierunku miasta, druzgocąc w dwóch miejscach mury, niedostatecznie jednak, żeby uczynić w nich wyłom. Zarówno wojsko zawodowe, jaki i zaciąg cywilny, całymi dniami trenowali strzały z łuków i kusz, walkę wszelką bronią, a także i bez niej. Wszyscy oczekiwali pierwszego szturmu, do którego Orkom i Goblinom nie spieszyło się wcale. Mieli nadzieję wziąć miasto głodem.

Przymusowy zaciąg ominął Travisa, dzięki przyjęciu służby u Ramiza, ale i tak z dnia na dzień jego obawy rosły. Wojsk królewskich nie było widać, a zapasy żywności kurczyły się, podłamując morale w mieście.

W końcu Fletcher został wezwany przed oblicze mocodawcy, aby złożyć raport.

- No, panie Fletcher, minął tydzień. Mieliście środki, mieliście możliwości, niczego wam nie brakowało. Powiedzcie mi, co dla mnie macie? Kiedy nasz rajca opuści ten padół łez?

Re: Bogata dzielnica Ujścia

3
Stanął w gabinecie Ramiza, powtarzając w głowie ułożony plan. Pytanie Ramiza było spodziewane, jednak niedokładne.
- Wszystko zależy od złotej okazji, Panie Ramiz. - odrzekł. - Może się stać, że nasz rajca opuści to miejsce szybciej, lub wolniej. To zaś jest zależne co zrobi dnia, kiedy nadejdzie jego chwila. I moja.

Podszedł do biurka i począł wyliczać.
- Będzie mi potrzebny mój sprzęt. Najlepiej jakbym go otrzymał w jego domu i tam, jako sługa, mógł się przebrać i zakradłbym się do jego komnat. Mógłbym też wziąć niezbędne minimum i zostać w tym stroju. Taa. Tak będzie nawet lepiej, ten strój mneij się rzuca w oczy i jest cichy. Wezmę też strzałę, którą trzymam w moim plecaku, być może pozwoli ona odciągnąć uwagę, zwalić winę na jakiegoś zabójcę Varulae.

Wziął kartkę i złapał za pióro, namoczył je w inkauście i począł, niezdarnie, ale jednak, notować.
- Potrzebne mi są moje opaski na przedramiona, wraz z wytrychami i całą resztą. Schowam je pod tą koszulą, nie będą widoczne. Nóż, krótki. Przydało by się też coś, na czym bym go zamocował, tak, bym mógł go szybko wyjąć i by nie był widoczny pod ubraniem, raczej nie będziesz miał z tym problemu. Dodatkowo coś ze szpikulcem, przyda się do upozorowania ataku goblinów lub orków. Mogę zaczynać od jutra, o ile nie będzie padać. Do domu wejdę pod pretekstem przyniesienia jakiegoś towaru, by dostać się do magazynu czy spiżarni. Chyba że masz lepszy pomysł. Wejdę tam po tym, jak już nasz przyjaciel opuści swój dom.

Re: Bogata dzielnica Ujścia

4
Ramiz kiwał głową, słuchają wywodu Travisa, z rzadka mrucząc coś cicho, z aprobatą. Kiedy zabójca skończył, handlarz spojrzał na niego z uwagą.

- Dostaniesz, co będziesz chciał, twój sprzęt jest do twojego użytku - powiedział spokojnie. - Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie. Jakim sposobem chcesz dostać się do jego domu? Wejścia pilnuje dwóch strażników, dwóch kolejnych kręci się po chałupie. O wymianie towarów czy innych bzdet nie może być mowy, Duvall i ja nie lubimy się, wie o tym każdy. Nie ma, nie było i nie będzie między nami żadnej współpracy. A rozpoznano cię w dzielnicy, jako mojego sługę, toteż nikt do jego domu cię nie wpuści. Mam nadzieję, że i w tej kwestii masz opracowany jakiś plan? Bo musimy się spieszyć, oblężenie już się zaczęło, niedługo ludzie zaczną głodować i sytuacja w mieście stanie się gorzej niż ciężka.

Nie ulegało to wątpliwości. Ujście nie było gotowe do długiej obrony, a wojsk królewskich na horyzoncie ani widu, ani słychu. Kiedy miasto zacznie zjadać konie, potem psy, koty i szczury, a na końcu zwłoki tych, którzy polegli, zarazy będą wybuchać jedna po drugiej, choroby rozprzestrzenią się i zdziesiątkują obrońców o wiele skuteczniej, niż armia wroga. O ile wcześniej owa armia nie spali grodu do gołej ziemi.

Bogata dzielnica Ujścia

5
POST BARDA
Ujście nigdy nie było dobrym miejscem do interesów. Mnogość zorganizowanych gangów i drobnych rzezimieszków sprawiała, że nie sposób było wykonać opłaconej misji bez wtrącenia się komuś w jego własne sprawy. Niestety, to do Ujścia poprowadził Mehrena najświeższy kontakt. Zadanie, jakie przyjął półelfii skrytobójca i złodziej, nie miało być wyjątkowo trudne - zależało mu na dokumentach, które przetrzymywał niejaki Barbuch Mandelios, miejscowy kupiec, który dorobił się fortuny na z pewnością mało legalnych transakcjach. Dokumenty te miały wskazywać miejsce i czas transportu jego córki, Netarry, oraz jej męża, Mannusa Jokima. To ten ostatni był celem - zleceniodawca Mehrena nie podał przyczyny, dla której chce zakończyć żywot Mannusa, jednak płaca była na tyle obiecująca, że Mehren nie pytał. Mannus miał w najbliższej przyszłości dokonać żywota, a fakt, że tak skutecznie ukrywał się przed gniewem swoich wrogów, tylko podkreślał jego winę, ale również sprawiał, że zlecenie było bardziej ekscytujące.
Spoiler:
Barbuch urządził się w centrum miasta, w domu, który z pewnością nie powinien należeć do byle kupca. W Ujściu jednak nikt nie wydawał się przejęty tym, że ktoś żył ponad stan - póki miał ochronę i protektorat gangów, mógł robić, co chciał. Mehren nie potrzebował długich oględzin domu, by spostrzec, że ten był strzeżony - dwóch oprychów stało tuż przy drzwiach wejściowych.

Słońce późnego popołudnia malowało ulicę na złoto, gdy Mehren zaszył się w cieniu jednej z kamieniczek, pozując na niby to zmęczonego podróżnego. Musiał opracować plan dostania się do środka i wykradzenia dokumentów. Nie zależało mu na wykryciu, również wszelkie trupy były poza dyskusją - wtedy Mannus po raz kolejny mógłby zapaść się pod ziemię.
Obrazek

Bogata dzielnica Ujścia

6
POST POSTACI
Mehren
Wyjątkowo milczenie na temat zlecenie nie bywało w jego stylu, gdyż stracił cenną okazję na zdobycie kluczowych informacji. To była jedyna ułuda, gdyż właściwie, zlecenie otworzyły mu furtkę do zdobycia większego skarbu. Kupiec posiadał o wiele więcej cennych rzeczy, niż zleceniodawca podejrzewał. To wszystko pomoże mu w jego interesie, który postanowił tu rozkręcić na własne potrzeby. Praca była z tych, które określa dwoma słowami: bądź duchem. Uśmiechnął się do siebie podczas tej rozmowy, bo zajęcie teoretycznie wydawało się nudne. Zlecenie na kogoś, kto jest przesadnie ostrożny, wymaga dużej ostrożności. Taka osoba zazwyczaj snuje plany oparte na wielu zmiennych. Tu jednak właśnie istniał słaby punkt. Człowiek, który prawdopodobnie organizował transport dwóch osób, niekoniecznie musiał być aż tak drobiazgowy. I to bardzo mu odpowiadało. Dla niego było to w istocie upieczenie dwóch kawałków soczystego mięsiwa na jednym patyku.

Obserwował dom, niby przypadkowo, odpoczywając po trudach podróży. Pierwsze, co rzuciło mu się oczy to dwójka ochroniarzy. Oni nie byli problemem, ale istniała spora szansa, że w środku ktoś jeszcze był. Nie zamierzał się zatrzymywać, a obejrzeć dom z każdej strony. Osoby, które dochodziły do takich wielkich majątków, potrzebowały służby. Mała szansa, by wchodzili tymi samymi drzwiami, co reszta. Dlatego chciał sprawdzić, jak wygląda dom z każdej strony i jak daleko jest z dachu do innych budynków. Uwzględnienie kilku scenariuszy w tym momencie było bardzo istotne. Przedostanie się z dachu innego budynku, wdrapanie się po ścianie, jeśli miały wypusty. Być może okno jakieś jest otwarte, by mógł się wślizgnąć? Potrzebował podstawową wiedzę na temat samego przybytku zgromadzić, jednocześnie nie rzucając się w oczy. Sam ubrany był w ciemny strój, ukrywający jego pancerz. Pod płaszczem schowane miał noże i resztę ekwipunku, który był potrzebny i został przyczepiony do pasa. Długie włosy skrywały jego specyficzne uszy. Liczył po cichu, że kimkolwiek był właścicielem z charakteru, miał typowe wady dla swojego statusu społecznego.
Licznik pechowych ofiar:
8

Bogata dzielnica Ujścia

7
POST BARDA
Sprawdzenie domu z każdej strony było dobrym pomysłem. Mehren wyruszył w podróż dookoła budynku, starając się zwrócić uwagę na wszelkie szczegóły, które mogły mu się przydać.

Dom był wysoki na dwa piętra, z jednej strony przylegał do innej kamienicy, łącząc się z nią ścianą i dachem. Ozdobne ciemne belki na białym tynku stanowiły nie tylko uciechę dla oka, ale również porządną podporę dla nóg, jeśli skrytobójca chciałby wspiąć się tym sposobem. Rząd wystających cegiełek piął się na rogu, stając się niemal jak drabina. Dostęp na dach i do wyżej położonych okien był łatwy.

Problemem był fakt, że wszystkie okna były zamknięte, do tego szyby wzmocniono i przyozdobiono metalową siateczką, tak popularną w tej części miasta. Jeśli wierzyć zwyczajom, siatka łączyć się będzie z framugą okien, uniemożliwiając ich podważenie, gdy otworzone mogą być tylko barwne, mozaikowe lufciki, przez które Mehren się nie przeciśnie.

Kolejną wartą dostrzeżenia rzeczą były tylne drzwi. Umiejscowione z tyłu domu, a wychodzące na mały dziedziniec, osłonięte były od głównej ulicy. Mnogość skrzyń i beczek świadczyła o tym, że to było miejsce dostaw, jak również prawdopodobnie wejście dla służby. Tuż przy drzwiach stał kolejny oprych, tym razem bez pary w postaci kolegi. Co jakiś czas z drzwi ktoś wychodził, tylko po to, by wepchnąć kolejną skrzynię do środka.

Obserwując okna, Mehren dostrzegł ruch we wnętrzu, nie był jednak w stanie stwierdzić, kim były osoby, które poruszały się po pomieszczeniach.
Obrazek

Bogata dzielnica Ujścia

8
POST POSTACI
Mehren
Pierwsze oględziny domu przekonały go, że ma do czynienia z typowym domem, uwzględniając miejsce, gdzie się znajdowali. Dwójka strażników z przodu i jeden z tyłu. To właśnie było błędne przekonanie, że to miejsce wymaga słabszej ochrony. Istniało kilka sposobów, które mogły spowodować, że strażnik na chwile straci uwagę lub będzie niedostępny. Pod warunkiem, jeśli nadal będzie stał tu później. To nigdy nie było oczywiste.
Wejście lub wyjście oknami nie było możliwe. Ta droga została zablokowana, a same drzwi nie stanowiły większego problemu. Nie byłby to większy problem. I tak przyglądając się oraz rozmyślając o tym wszystkim, zauważył osoby przemieszczające się po domu. Interesowało go, ile osób przemieszcza się i mniej więcej po jakiej trasie. Chodziło głównie o kierunek. To mogło dać mu szczątkowe informacje o tym, gdzie szukać.
Tak więc przyglądał się temu, dopóki osoby mu nie znikły. Wtedy zamierzał po prostu zwyczajnie obserwować dom do wieczora i nawet nocy. Chciał wiedzieć, ile osób wchodzi i opuszcza dom. Jak wyglądają ewentualnie patrole, jak ubrana jest służba. PO prostu będzie obserwował dom przez jakiś czas, aż późna noc nastanie.
Licznik pechowych ofiar:
8

Bogata dzielnica Ujścia

9
POST BARDA
Ciężko powiedzieć, czy kupiec, który dorobił się takiego domu, zdawał sobie sprawę z zabezpieczeń innych, aniżeli wynajęty osiłek przy drzwiach. Osoby, które nie parały się niczym innym, a tylko mnożeniem majątku, mogły nie wiedzieć, że istnieją inne sposoby. Z drugiej strony, być może Barbuch nie był tak lekkomyślny i zainstalował w domu coś, o czym Mehren jeszcze nie wiedział.

Godziny mijały, a półelf nie opuszczał swojego stanowiska. Osiłkowie przy drzwiach zmienili się z nocnymi stróżami, nie mniejszymi niż oni sami. To, co mogło zaskoczyć Mehrena, to butelka, którą dwójka przy frontowych drzwiach podawała między sobą, a podniesione głosy świadczyły o tym, że mężczyźni dobrze bawili się przy wysokoprocentowym napoju. W ich ubiorze nie było niczego, co świadczyłoby o przynależności do jakiegokolwiek zgromadzenia czy pracodawcy.

Wraz z zachodzącym słońcem, z domu zaczęła wychodzić służba, głównie tylnym wyjściem - pokojówki i kucharki opuszczały przybytek, szczebiocąc między sobą wesoło, a odziane były w zwyczajowe kobiece stroje, wykonane z barwionego płótna. W pomieszczeniach pozapalano świeczki, rozświetlając okna i ułatwiając obserwację. Ktoś znajdował się w pokoju na piętrze i nie opuszczał go dłuższą chwilę. Na dole, w pomieszczeniu z trzema oknami - hol? salon? - co jakiś czas przemykała postać, kobieta, sądząc po sposobie upięcia włosów. Nie było możliwości, by wyznaczyć ścieżki, po których poruszali się domownicy. Jako wolni ludzie we własnym domu, chodzili jak chcieli i gdzie chcieli.

Wkrótce świeczka na piętrze została zabrana do innego pomieszczenia, wgłąb domu. Te, które był na dole, wciąż paliły się nieprzerwanie. Sylwetka kobiety zniknęła.

Frontowe drzwi zostały obsadzone przez dwóch strażników, coraz weselszych po napojach wyskokowych. Mężczyźni wesoło gawędzili przy lampce, rozsiadając się po obu stronach wejścia. Wejście to wychodziło wprost na główną ulicę. Z tyłu natomiast światła było mniej, gdy pojedyncza osłonięta szklanym kloszem świeczka umilała czas osiłkowi. Blask płomienia nie oświetlał wiele, jedynie zmęczoną, pooraną bruzdami twarz, wzmocnione drzwi i niski murek, za którym znajdował się tymczasowy skład skrzyń z niewiadomą zawartością. Ten niewielki placyk osłonięty był z dwóch stron ścianami innych budynków, z jednej przylegał do domu kupca, natomiast z ostatniej - wychodził na ulicę. Przyczajony w mroku zbój mógł prześliznąć się niezauważonym, jednak każdy źle postawiony krok mógł zaalarmować brzydala przy drzwiach.
Obrazek

Bogata dzielnica Ujścia

10
POST POSTACI
Mehren
Potrzebował na chwile rozważyć swoje opcje. Prześlizgnąłby się cieniu obok pojedynczego strażnika, jednak na pewno zauważyłby próbę przedostania się przez drzwi. Mógł oczywiście go ogłuszyć, martwiły go tu konsekwencje. Ogłuszenie wymagało użycia odpowiedniego sposobu, który zostałby odkryty. Wtedy też jego klient nie byłby zadowolony. Wywabienie? Owszem, było to możliwe, aczkolwiek czas grał tu największą rolę. Jeśli wróciłby za wcześnie, a on stałby przy drzwiach i nie dałby rade otworzyć zamka, wszcząłby alarm. Jego duma szpiega w tym momencie właśnie by doznała sporego uszczerbku. Istniał trzeci sposób, który nie do końca mu się podobał, ale dawał pewną nadzieję na to, że wejdzie po cichu. Uwzględnił tym samym, że człowiek pilnujący może mieć klucz. Pozostało mu go zrealizować, a jeśli operacja nie zakończy się sukcesem, wykorzysta jeden z poprzednich zamiarów, który przyszedł mu do głowy wcześniej.
Przy okazji obserwując domostwo, zauważył ślady, iż domownicy jeszcze nie poszli spać. Oznaczało to jedynie, że wejść nie mógł. Światła także nie były czymś, co mu pomagało. Mógł jedynie mieć nadzieje, że niedługo i świeczki zgasnął.


Opuścił swoje miejsce obserwacyjne i udał się do centrum Ujścia, zbierając po drodze kilka pustych butelek po alkoholu. Kiedyś mieli je w rękach biedacy, którzy swoje ostatnie monety wydawali w karczmach, czy kupowali bezpośrednio od bimbrowników. Nie wyrzucali ich, a zostawiali tam, gdzie byli. Syf istniał zawsze i długo po nim istnieć będzie. Skierował się do pobliskiej karczmy. Będąc już w środku, zamówił butelkę z alkoholem. Odebrał ją od niego i opuścił karczmę. Jego plan powoli nabierał kształtu. Po drodze przystanął w mało uczęszczanej alejce i otworzył butelkę.
- Cała fiolka powali parszywca na bardzo długo. Chcesz uśpić go do rana? Jedna czwarta pojemnika na zwyczajną butelkę. Mieszalne prawie ze wszystkim. Unikaj tylko rumu. Nie wiem, jak się zachowa. - Przypomniał sobie słowa swojego alchemika z archipelagu, jak kupował od niego substancję. Wlał z buteleczki srebrzystą substancję do alkoholu w ilości ćwierć zawartości i zamknął. A następnie zakorkował trunek - pułapkę.


Wrócił do punktu obserwacyjnego i przystanął. Musiał sprawdzić, czy sytuacja się nie zmieniła. Kupcy potrafili do późna pracować, więc pewnie poczeka sobie do północy lub do momentu, jak większość świeczek zgaśnie, by nie być widziany tak bardzo z ulicy. Oczywiście mógłby przejść tak, by nikt go nie widział, obserwując dom z ulicy, ale w momencie szybkiego wycofania się, mógłby ktoś go zauważyć.
Licznik pechowych ofiar:
8

Bogata dzielnica Ujścia

11
POST BARDA
Mehren, doświadczony w swym zawodzie, wiedział, że bezpieczniej będzie zaplanować przebieg nocy aniżeli działać na takzwany hejnał. Kiedy światła gasły, należało planować, świt był daleko, a szansa tylko jedna.

Nietrudno było Mehrenowi znaleźć puste butelki w nienjangorszym stanie. Te oblepione błotem mogły zostać opłukane, te inne, obsmarowane niewiadomym, musiały zostać oddane w zapomnienie. Z drugiej strony, żytnia zakupiona w karczmie mogła rozpuścić każde świństwo.

Sporządzenie mikstury było szybkie i sprawne, jak na doświadczonego skrytobójcę-złodzieja przystało. Gdyby nawet ktoś dostrzegł go w alejce, widząc, jak dolewa coś do trunku - któż domyśliłby się złych zamiarów? Nawet w bogatej dzielnicy znaleźli się pijaczkowie, a dostęp do pieniędzy tylko sprzyjał temu, by poużywać sobie nie tylko na alkoholu, ale również na innych, niedozwolonych substancjach. Narkotyki mogły przybierać formę płynną.

Mehrena nikt jednak nie widział, ani w momencie, gdy przeprowadzał swoje małe alchemie, ani w chwili, gdy wrócił przed dom bogacza. Sytuacja się nie zmieniła - światła na piętrze bezpowrotnie zgasły, za to te na dole wciąż się paliły, choć jakby mniej, nie tak jasno. Dopiero po chwili Mehren zrozumiał, że pozostawione samym sobie świeczki z pewnością zaczęły się wypalać.

Noc była jasna, a blask gwiazd i księżyca nie pomagały Mehrenowi. Brzydal przy tylnych drzwiach z zapałem drapał się po głowie, zapewne szukając wesz, za to dwójka przy frontowych zmęczyła się śmiechami i pogadankami. Jeden z nich drzemał snem sprawiedliwego, za to drugi cichutko nucił pod nosem sobie tylko znaną melodię. Noc była cicha i spokojna, przerywana tylko ujadaniem psa dobiegającym z dali.
Spoiler:
Obrazek

Bogata dzielnica Ujścia

12
POST POSTACI
Mehren
Sytuacja stawała się coraz korzystniejsza. Drabowie, których wynajęto do ochrony, robili wszystko, by upewnić go, że są typowymi przedstawicielami swojego gatunku. To zdecydowanie ułatwiało. Po chwili zaraz się skarcił, gdyż stawał się zbyt pewny siebie. To nigdy nie oznaczało czegoś dobrego. W duchu szybko i zdecydowanie przywołał się do porządku.
Obserwowane świeczki dały mu informacje, że powinien zaczynać. Księżyc nie był jego przyjacielem, ale w tejże sytuacji wrogiem również nie. Jego światło jeszcze mu się przyda podczas przeszukiwania cennych dokumentów. Plany nie uległy zmianie, choć musiał w tym momencie wybrać dobro klienta. Oczywiście jego drugi cel także pozostawał w mocy. Uśmiechnął się lekko do siebie i przygotował swoje ubranie, by wyglądało niechlujnie. Zamierzał wyglądać, jak ktoś, kto wraca z karczmy.
Wyszedł ze swego miejsca, zataczając się jak pijany. Szedł bardzo wolno, a w ręce miał butelkę. Mówił coś bełkotliwym głosem do siebie. To wszystko miało sprawić, że ochroniarze spojrzą na niego i pomyślą, że jest kolejnym, który wraca z jakieś karczmy lub przybytku o parszywej reputacji. Będąc przy murku, który prowadził do przejścia dla służby, często obijał się o niego, by nieco pobrudzić ubranie i sprawić wrażenie jeszcze bardziej pijanego. Przystanął przy wejściu.
- Suka z tej dziwki. Zdzira zdradziła mnie z tym gołodupcem.- Powiedział łamiącym, gniewnym głosem i położył butelkę na podłodze. - Delikatnie kopnął butelkę, by ta nieznacznie zatoczyła się w kierunku wejścia. Wszystko po to, by się przypadkiem nie zbiła. Chciał wzbudzić lekkie zainteresowanie tym, bo podejrzewał, że taki dźwięk na pewno wywabi strażnika, by sprawdził, co się dzieje. Ruszył dalej, jeszcze mocniej się chwiejąc i udając, że nie potrafił się poruszać po linii prostej. W pewnej odległości od wejścia dodał jeszcze.
- Pusta, ta też pusta. Przecież miałem jeszcze pełną. A chuj z tym, tu gdzieś jest karczma i tam kupie nową. - Co ludzie nie słynęły z uczciwości i wątpił, by przepuścił okazję napicia się czyimś kosztem. Liczył na to, bo miksturka nie zadziała od razu. Potrzebowała paru minut, by efekt się pojawił.
Licznik pechowych ofiar:
8

Bogata dzielnica Ujścia

13
POST BARDA
Nic nie wskazywało na to, by ochroniarze różnili się czymkolwiek od innych drabów, których Mehren spotkał na swojej drodze podczas licznych włamań i kradzieży, których wcześniej się dopuścił.

Mehren zmierzwił włosy i pomiął ubranie, chcąc wcielić się w nową rolę. Sposób, w jaki się poruszał, mógłby zmylić niejednego.

- Idź dalej, przyjacielu. - Odezwał się brzydal przy wejściu dla służby, gdy z jego miejsca wywabił go dźwięk szkła toczonego po ziemi. - Tu nie karczma, rozumiemy się? Nie ma picia. Rzygania i szczania też nie. Lepiej się zbieraj. - Ostrzegł.

Wydawało się, że nie tak łatwo będzie przekonać mężczyznę do napicia się z niewiadomego pochodzenia butelki.
Obrazek

Bogata dzielnica Ujścia

14
POST POSTACI
Mehren
Noc była jego sprzymierzeńcem, bo choć drab wyszedł, nie mógł widzieć jego spojrzenia. Oczy zdradziłyby go momentalnie. Słysząc słowa kierowane do siebie, jak porządny pijak, którego udawał, odwrócił się do ochroniarza i uniósł rękę w geście przywitania. A nawet wykonał paskudnie wyglądający ukłon na przywitanie. W końcu nie mógł go wykonać poprawnie.
- Maaa sięę rozumieeeć...przyjacielu. - Przyciągał słowa, jakby sugerując, że alkoholowy amok coraz silniej na niego oddziaływał. Obecnie opierał się o ścianę.
- Zguubiiłem gdzieeeś butelczynę najlepszej wóódy prosto z achipelagu. Jedna z dwóch ostatnich buutelek, jaaaakie miał karczmarz... o tam.. - Skierował dłoń w losowym kierunku, by pokazać, gdzie niby się znajduje. - Pieeeerwszą wychlałem. Porządna, a nieeee jak te rozwodnione szczyny, któore zazwyczaj się pije. - Krótka przerwa. - Cały, pęękaty worek zębów ten parszyyywieć wziął. Rozumiesz? Caaały! Ale na donice Krinn. Taaaaki dobry! - I pokazał jakiś gest, który miał pewnie znaczyć, że jest naprawdę wyśmienity, ale tego to już ochroniarz musiał się bardziej domyślić.
- Idę już, idęęę. Nieee chce kłopootów! - I obrócił się, by ruszyć niby dalej. Miał nadzieje, że trochę go przekona.
Licznik pechowych ofiar:
8

Bogata dzielnica Ujścia

15
POST BARDA
Drab nie przyglądał się zbytnio Mehrenowi, bo obecność pijaczków w środku nocy była dla niego zapewne codziennością. Wracający z pubów i karczm ludzie błądzili w wiele miejsc, również do bogatej dzielnicy, szukając szczęścia i innych, tylko sobie wiadomych celów.

Zmarszczone brwi mężczyzny zdradzały, że ten był zaintrygowany jego słowami.

- A poszedł mi stąd! Tu nie ma żadnej wódki. - Warknął w stronę półelfa, jednocześnie przesuwając stopą butelkę pod murek, bardziej w cień. - I żebym cię tu więcej nie widział.

Oprych czekał, aż Mehren odejdzie na odpowiedni dystans, po czym, jak było łatwe do przewidzenia, podniósł butelkę. Wbrew temu, co mogło się wydawać, nie otworzył jej i nie pociągnął łyka, za to obszedł dom ku frontowi, pozostawiając tył bez obstawy.

- Te, Gregor. - Zagadnął kolegę, który był jeszcze przytomny z przodu domu. - Patrz, co mam. Wóda z Archipelagu, hehe. - Uniósł podrobiony alkohol Mehrena. - Budź młodego, musimy spróbować.

Mężczyźni nie napili się jeszcze, ale jedno z wejść już stało bez ochrony.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ujście”