„Niezwykłe spotkanie” - kanały

1
Karczma położona na najpłytszym poziomie labiryntu Kanałów. Z wyglądu dość typowa na Ujście. Pajęczyna wesoło jarzącej się światłorośli na ścianach i suficie może i była czymś niesamowitym w Herbii, ale to miasto przyjmowało taki widok z podobnymi emocjami, jak wiązanie butów.

Widać było też od razu w jakim typie trunku się specjalizowała. Kilkanaście ław, zapach piwa w powietrzu, resztki wylanego piwa sprzątane przez cycatą barmankę, piwo na stole, piwo w beczkach. Dużo odmian piwa od pszenicznego począwszy na wynalazkach krasnoludzkich piwowarów kończąc. I jakaś płacząca z samotności karafka wina dla wybrednych zachowana w kącie.

Wyjątkowy był za to wystrój biznes narodził się ponoć z nieoczekiwanego zejścia dwójki dzisiejszych właścicieli, którzy właśnie w tej sali uratowali sobie niegdyś nawzajem życia. Nigdzie indziej nie ma karczmy, w której każdy klient może pozostawić na ścianie lokalu swój podpis. No i nigdzie indziej w Ujściu nie ma zwyczaju stawiania darmowej kolejki nowemu klientowi. Może dlatego, że tutejsza barmanka ma wyjątkową pamięć do twarzy.

Re: Niezwykłe spotkanie- Kanały

2
Długo nie musieli iść podróż do tego miejsca z Świątyni Tysiąca Bóstw to zejście do podziemii, dwa zakręty i jedne drzwi.

Pierwsze co poczuli po wejściu to piwo. Za drugim pociągnięciem nosa szło rozpoznać mieszaninę kilkunastu woni pochodzących z różnych dodatków. Korzenie, nieco miodu, nutka imbiru i parę niezidentyfikowanych zapachów tworzyło razem coś, co było w miarę miłego dla nosa.

Pierwsze zaś co zobaczyli to zmarszczki. Dużo zmarszczek należących do siedzących przy ławach mężczyzn. Nie do końca było jasne czemu dziadków jest tutaj aż tak wielu, ale byli. Taki stan rzeczy widać bardzo im odpowiadał. Na tyle, że właśnie urządzili konkurs w piciu portera. Czemu jednak część z nich często zerkała ukradkiem na drzwi, a ten na skraju pierwszej ławy wyglądał jakby siedział na czatach?

Trójka gości znalazła sobie miejsce przy jednej z ław, przedostatniej od ściany jeśli idzie o ścisłość. Przy ostatniej siedział tylko smutny człowiek, który z jakiegoś powodu miał krzywo przypiętą broszę z żółtym kamieniem. Maria usiadła plecami do niego, a panowie obrali miejsca według swojego gustu. Kiedy już się rozsiedli kobieta się zamknęła i pomachała do barmanki. Ta kołysząc biodrami podeszła do nich chwytając w locie rękę jednego ze staruszków próbujących poklepać ją po tyłku. Kiedy stanęła przy nich spojrzała na całą trójkę. Marię chyba rozpoznała, Alexandra omiotła wzrokiem, a na Hontharonie rozszerzyły jej się źrenice, powłóczysty wzrok wędrował coraz niżej aż do przestrzeni którymi zajmowały się kobiety zgoła innego zawodu...

Bardzo jednoznaczne chrząknięcie Marii przerwało tą chwilę zadumy blondwłosej barmanki. Padło sakramentalne:
-Co podać?

Re: Niezwykłe spotkanie- Kanały

3
Wchodząc do kanałów Hontharon spodziewał się długiego, monotonnego marszu przez labirynt wąskich ścieżek i wilgotnych pomieszczeń. Jakże wielkie było jego zaskoczenie, kiedy po pokonaniu kilku zakrętów stanął przed drzwiami "Niezwykłego Spotkania", mając swoich rudowłosych towarzyszy po bokach. Maria postąpiła kilka kroków do przodu i otworzyła masywne, drewniane wrota, pewnie chwytając za klamkę.

Piwo, wszędzie piwo! Tak dużo piwa!

Intensywny zapach piwa, mający swoje źródło w beczkach, kuflach oraz pokrywających podłogę kałużach, otoczył Hontharona ze wszystkich stron. Trunek lał się strumieniami, bezustannie przechodząc z rąk cycatej karczmarki w łapska okupujących szynkwas, spragnionych dolewki klientów.
Hontharona już od progu zdziwił fakt, że średnia wieku bywalców karczmy wynosiła na oko... wiele, bardzo wiele lat. Każdy z pomarszczonych, podchmielonych staruszków zdawał się przypatrywać im wzrokiem co najmniej niechętnym.
Panujący w izbie gwar i przytulne ciepło sprawiły, że Hontharon nie myślał trzeźwo. Miał wrażenie, jakoby powietrze wypełnione było alkoholem i samo tylko oddychanie podnosiło stężenie owej substancji w jego krwi. Z tego powodu postanowił nie tracić czujności.
Kiedy cała trójka zajęła wreszcie miejsce przy ławie, ustawionej gdzieś w głębi pomieszczenia, Dęboróg usiadł naprzeciw Marii, gdyż uznał, że stąd będzie miał lepszy widok na... na złotowłosą dziewkę, która właśnie zbliżyła się do nich z uśmiechem na ustach, pytając o zamówienie.

- Byłbym wdzięczny za kufelek czegoś mocniejszego - powiedział rudzielec. - Znudziły mnie jednak zwyczajne, chmielowe nuty. Zaskocz mnie, pani, czymś wyjątkowym - rzucił, obdarowując karczmareczkę długim, może nawet zbyt długim, spojrzeniem.

Zaraz potem Maria i Alexander zdradzili barmance, na co mają ochotę. Maria ograniczyła się do dostępnych w lokalu alkoholi, za to pan Wellin nie skąpił przy tej okazji sprośnych aluzji. Blondyneczka odeszła od ich stolika, kręcąc tym, co mamusia w genach dała. Czekając na jej powrót, Hontharon postanowił zainteresować towarzyszy rozmową.

- Co za dzień! - Rzekł dosyć głośno. - Światłorośl na ścianach świeci dziś wyjątkowo jasno...

Re: Niezwykłe spotkanie- Kanały

4
Alexander miał już okazję być w kanałach. Uliczki podziemnego miasta cały czas wydawały mu się niezwykłe, jednak czuł się tu trochę przytłoczony. Do "Niezwykłego spotkania" wszedł jednak po raz pierwszy. Gdyby nie znajdowali się w podziemiach, to miejsce byłoby zwykłą karczmą jakich wiele. Wewnątrz jednak było przytulnie i całkiem miło. Alexander jednak od razu zauważył lekko podejrzane zachowanie miejscowych. Postanowił mieć ich na oku. Za chwilę też zauważył smutnego człowieka siedzącego pod ścianą. Rudowłosy miał do smutnych ludzi pewną słabość. W pierwszej chwili pomyślał, by zaprosić go do stolika i już chciał to zrobić, jednak po chwili zaniechał tego pomysłu. Podejrzane zachowanie bywalców lokalu kazało mu być bardziej podejrzliwym niż zwykle. Może czeka na kogoś, być może ma do załatwienia z tym kimś niezbyt uczciwy interes? W takim wypadku lepiej nie przeszkadzać.
Gości od progu uderzył słodkawy, piwny zapach podawanego tu trunku. Wellin prawdę mówiąc niezbyt lubił piwo, no chyba że ciemne. Pierwsza kolejka była jednak darmowa, więc nie mając grosza przy duszy nie można było narzekać. -Jakieś ciemne piwo poproszę. Co do dokładniejszych współrzędnych, zdam się na gust miłej pani.- rzekł uśmiechając się. W lot wychwycił też wzrok owej pani ukierunkowany niezbyt przyzwoicie, postanowił jednak nie wykorzystywać tego w celu wyłudzenia dodatkowych gratisów. Alexander uśmiechnął się tylko chwaląc miłą obsługę, bardzo otwartą na klienta. Poza tym chwilowo nie miał pomysłu co powiedzieć, postanowił poczekać na to aż jego towarzysze podejmą jakiś temat.

Re: Niezwykłe spotkanie- Kanały

5
Trójka gości oczekiwała swoich zamówień, obficie obdarzona przez naturę posługaczka uwijała się, a stali bywalcy obrzucali ukradkowymi spojrzeniami nowo przybyłych. Takie stereotypowe sprawdzanie się, kto jest największym łobuzem we wsi, w którym jedynie Maria nie brała udziału, z przyczyn raczej naturalnych.

Tymczasem znudzona służąca ożywiła się, dając dobitny wyraz odwiecznej prawdzie, jakoby uśmiech mógł zarażać. Alexander udowodnił to, bowiem ten niewielki gest z jego strony dał kobiecie dużą dawkę pozytywnej energii.

- Już, już, chwileczkę, podam, co trzeba, nie pożałujecie! - zarzekała się radośnie karczmareczka. Ciężar jej piersi musiał okropnie oddziaływać na grzbiet, bo niemal uginała się pod nimi, ale rumiana, prawdopodobnie podchmielona, a jednocześnie szczęśliwa buzia, nie zdradzała oznak zmęczenia czy bólu. Dlatego też nie minęła chwila, gdy każde dostało to, czego zapragnęło.

- Oto i wasze zamówienia! Ciemne beczkowe, od krasnoludów. Tutaj mamy coś wyjątkowego, czyli gnomi aol, radzę uważać, kopie jak dorodna kobyłka! A dla szanownej pani zimne shtock, czyli nasze, tutejsze, ale dobre, bez drożdży i innego świństwa, które podają w obskurnych ruderach w tym mieście. - Wypadało zatem spróbować tych specjałów.

Dzień rzeczywiście był całkiem ładny, na co zwrócił uwagę Hontharon, ale inni goście zajazdu sprawiali wrażenie, jakby było im wszystko jedno. Mierzyli dwóch mężczyzn i kobietę spojrzeniami, które nie traciły na zainteresowaniu, a wręcz odnotowywały tendencje wzrostową. Nie trwało długo, kiedy jeden z obserwujących, wysoki, barczysty mąż, podniósł się z ławy, szurając nią o podłoże i powoli zwrócił się ku nim.

- Nowe twarze to tutaj rzadkość. Powitać waszmościów i panienkę. Mam nadzieję, że nasz lokal się podoba. Widzicie, jest u nas taki zwyczaj, że nowi zawsze stawiają coś do wypicia starym bywalcom. Tradycja, rzekłbym. Jak tedy będzie, dacie wypić cosik?

Mężczyzna mierzył jakieś sześć stóp wzrostu, jego ramiona przypominały konary dębu, a dłonie olbrzymie bochny chleba. Nie ulegało wątpliwości, że potrafił przyłożyć.

Re: Niezwykłe spotkanie- Kanały

6
-No tak, dlaczego w ogóle łudziłem się, że będzie inaczej. Dlaczego miałem nadzieję, że grupa podejrzanych typów w cholernej piwiarni w jeszcze bardziej cholernych podziemiach nie przypierniczy się o coś. Z jakiegoś powodu miałem nadzieję, że spędzę choć jeden dzień w miłym towarzystwie, spokojnie, pijąc coś dobrego i rozmawiając na poziomie. Ale nie! Jakżeby mój dzień w tym zasranym mieście mógł się obejść bez najścia spoconego waligóry! Tylko o tym marzyłem, tylko tego mi było trzeba!- Mniej więcej tak brzmiała krótka myśl, wrażenie które w ułamku sekundy przeleciało przez głowę Alexandra. Jego miejsce zaraz jednak zajął jak zwykle dziwny uśmieszek razem z dziwnym wzrokiem. Oczywiście zaraz po tym, gdy od ust odjął kufel piwa, któremu nie mógł się oprzeć dłużej niż 3 sekundy.

Alexander wstał, zdjął kapelusz i ukłonił się teatralnie wyrzucając ręce w tył.
-A powitać pana szlachetnegoooo!- powiedział przechodząc tanecznie na środek sali. Nie, zaśpiewał. Lub powiedział śpiewnie, przeciągając śmiesznie samogłoski. Zaraz później przyłożył w szlachetnym geście dłoń do piersi i odchrząknął głośno.

-Lokal to piękny, przyznaję rację waszmości
I zdarzyło się, że nie byle jakich macie gości
Bowiem ja, trubadur zapalony tu zawitałem
I chciałbym mój z waszym połączyć zwyczajem
Otóż nie godzi się, by tradycja była jednostronna
W imię tradycji mej tak brzmi pieśń obronna:

Otóż kolejkę postawić bywalcom się godzi
Jednak oddać bez walki honorowi szkodzi
Zatem zmuszon jestem rzucić wyzwanie
Jeśli przegram, waść kolejkę dostanie
A bez zawodów, to po moim trupie
Bo byłbym tchórz i miękki w dupie
Zatem uraczę pana piwną ochłodą
Ale nie gdy darem będzie, lecz nagrodą

Zatem rękawicę rzucam w tym odezwaniu
I wyzywam pana na zawody w rymowaniu!
Kto się zająknie i słowa mu zbraknie
Ten przegrywa i piwa niech łaknie!

Kto zaś odmówi i na honorze przybierze plam
Niech też wie, że jest prostak, tchórz i zwykły cham!
-

Alexander wypowiedział te słowa śpiewnym głosem, naprawdę głośno. Zaraz po skończonej kwestii lekko wychylił się za drzwi wejściowe i wykrzyknął -"Ludzie, ludzie prędko chodźcie posłuchać! Pojedynek na słowa w Niespodziewanym Spotkaniu!"- Rudowłosy chciał przyciągnąć do knajpy jak najwięcej ludzi, by zmniejszyć dysproporcje między "kompanią waligóry", a "resztą". Taka sytuacja zmniejszyłaby również szansę dostania w mordę.

Re: Niezwykłe spotkanie- Kanały

7
Ha, spryciarz! - Pomyślał Hontharon, obserwując znad kufla występ Wellina. Sam miał zamiar wykpić się jakoś z tej sytuacji, ale nigdy nie odważyłby się na coś takiego, nie zdecydowałby się walczyć z kimś na rymy.

Rozejrzał się dookoła, chcąc ocenić reakcję podpitych staruchów na propozycję Alexandra. Zobaczył, jak oczu wielu z nich błyszczą, rozgrzane piwnym szałem lub, na co bardzo liczył, chęcią rywalizacji. Zatrzymał wzrok na mężczyźnie, który podszedł do ich stolika. Przyjrzał mu się dokładnie i przekonał, że stawanie z nim w szranki to najgorsza z możliwych opcji. Porzucił więc ten zamiar, zanim w ogóle zdecydował się na jakieś działanie. Pociągnął kolejny łyk gnomiego trunku, zachwycając się jego smakiem, i z impetem odstawił kufel na ławę. Wstał, wyszedł na środek izby i krzyknął:

- Ha! Spójrzcie tylko na niego - wskazał na kapelusznika. - Taki marny, a jak potrafi się przechwalać! Dalej, dalej, panowie! Wyborne towarzystwo się tutaj zebrało, nie uwierzę, że wśród was nie ma kogoś, kto mógłby w mowie przebić tego tu, grajka! Patrzę po was i myślę: Poeci! Ano, prawdę gadam. Każdy z was, jak tu siedzicie, dałby radę tego tutaj wziąć, zagadać i w wierszu pobić. W wierszu, zaznaczam, nie unośmy pięści zbyt wysoko!

W ten właśnie sposób Hontharon obmyślił sobie sprowokować bywalców karczmy. Liczył na to, że choć jednego z nich poruszą jego słowa, że ten jeden spełni oczekiwania Alexandra.
Dobrze zlustrował osiłka, który zapoczątkował całą tę szopkę i już wcześniej przekonał się, że krasomówca z niego żaden, przeto nie podejmie wyzwania. Już prędzej wkurzy się, narobi rabanu i przywali mu w szczękę. Tak, tę ewentualność także przewidział, dlatego przez cały czas nie spuszczał wzroku z tępego waligóry.

Hontharon czekał na dalszy rozwój wypadków, wciąż stojąc na środku karczemnej sali - pomiędzy Wellinem i tym rosłym, barczystym facetem. Do środka napływało coraz więcej ludzi, robił się tłok. Napięcie rosło z każdą chwilą.

Re: Niezwykłe spotkanie- Kanały

8
Alexander postanowił pomóc w sprowokowaniu przeciwnika i w zwiększeniu jego pewności siebie.
-Co?! Ja marny? To, że wierszyk miałem wyuczony na pamięć, nie znaczy że zły ze mnie poeta. Wszak kilka słów od siebie dodałem, a recytacja jaka piękna przecie.

Wellin obejrzał się na wchodzących ludzi. -W razie czego przypomnę zasady, choć na pewno większość je zna.- powiedział, choć pewny był że nie zna ich nikt. W końcu sam je właśnie wymyślił. -Dwie osoby układają wiersze na zmianę. Ale nie o dupie Maryni ani o tym jak Jaś szedł przez las kupić pas ale układają je za pomocą trzech słów, które podpowie publiczność. Znaczy się mają wykorzystać je w wierszach. A podpowiadać mogą tylko i wyłącznie panie jako osoby milsze w obyciu i na sztukę wrażliwsze. Zresztą to wszystko wiadome jest i oczywiste.-

-Zatem co? Zaczynamy?- spojrzał pytająco na osiłka. -Jam jest trubadur Leopold Sebesta, a waść jak się zwiesz?- dodał po chwili.

Re: Niezwykłe spotkanie- Kanały

9
Maria nie wydawała zbyt wielu dźwięków. Pod ciężkim spojrzeniem podchmielonych dziadków jakby straciła rezon. Siedziała jedynie i sprawiała wrażenie tak niepozornej jak tylko się dało. Jednocześnie pamiętała co miała zrobić. Jeszcze zanim podeszła do nich barmanka w jej rękach wylądowała karteczka od gościa siedzącego do niej plecami. Zamówiła "cokolwiek, byle w czystej szklance" i przeczytała kartonik pod stołem, gdy wszyscy gapili się na biust barmanki. "W najbliższym czasie nie ostrzymy", głosił tekst na maleńkim papierku. Czemu zakład ostrzenia sztućców potrzebował jej jako pośrednika pomiędzy nimi a pracodawcami Marii? Nie wiedziała tego, ale wrodzona inteligencja podpowiadała jej, że to tylko taka fanaberia i dobroczynna walka z bezrobociem.

Potem dotarło piwo. Była dumną posiadaczką jedynego wyparzonego naczynia w lokalu. I nawet niezłego piwa, będzie musiała polecić przyjaciółkom. Coś z tyłu głowy powodowało jednak, że zamiast wgapiać się w bąbelki w piwie całkiem często obserwowała swoimi krowimi oczami całą sytuację.

I to coś z tyłu głowy się doczekało. Gość na sześć stóp wzrostu, szeroki na drugie tyle, a łapę mający w obwodzie tak wielką, że nie miała tyle w talii. Łaaaaa... Czar prysł, kiedy gość zaczął mówić o stawianiu piwa. Tu nieco się Maria zagotowała. Ona ma płacić? ONA?
Już miała dać do słuchu człowiekowi, kiedy to coś z tyłu zauważyło, że gość nie dość że prawdopodobnie pracuje jako doker, to dodatkowo jest podchmielony. I to na tyle mocno, że mógłby uderzyć nawet taką damę jak Maria.

Alexander wtedy wyleciał ze swoimi rymami. A Hontharon herbu Dębohuk (czy jakoś tak) rozwinął sprawę i to chyba na korzyść ich trójki. Taaak, być może to zadziała. Szkoda że ona sama nie miała takich zdolności do wierszoklectwa.

Coś kazało jednak zamknąć się z cisnącymi na usta pochwałami. Zamiast tego rozejrzała się jeszcze raz po sali. Zobaczyła kilka znajomych twarzy, takich, które teraz wpatrywały się w jej dekolt niczym w zakazany owoc. Skąd oni się wzięli... Ach tak! Żony sporej części z nich właśnie odhaczały kolejne kapliczki Turoniona w Świątyni Tysiąca Bóstw. To jednak pozostawiła chwilowo samemu sobie. Maria postanowiła wykorzystać to, co miała najlepszego.

Wstając niby niechcący otarła się piersiami o ramię osiłka. Potem pozwoliła sobie się potknąć i dać w ostatniej chwili złapać za rękę przez mężczyznę. Potem podniosła się, otrzepnęła i niby niechcący zalotnie spojrzała tymi swoimi cielęcymi oczami w jego, równie nieskażone myślą. Coś z tyłu głowy wzdrygnęło się z obrzydzeniem, choć sama Maria uważała, że mężczyzna jest cholernie przystojny. To znaczy byłby, gdyby tylko nie miał tylu zmarszczek. Ona, w delikatnym makijażu i wcale ładnym ubraniu wyglądała niczym spełnienie seksualnych fantazji przeciętnego dziadka.
W każdym razie uwodziła mężczyznę i to dość jednoznacznie.

Powiedziała dokładnie słowo w słowo to, co podesłała jej intuicja.
-Jestem pewna, że grupa ludzi mająca w swoich szeregach tak silnego człowieka na pewno nie boi się przyjąć wyzwania od przyjezdnego. Przecież zawsze mieszkańcy Ujścia byli gościnni dla innych i nie bali się podnieść rękawicy, prawda? -Spojrzała jeszcze tymi wielkimi oczami w olbrzyma- Prawda?

Jeżeli wszystko poszło po myśli poszła dalej:
-To jak już uzgodniliśmy to może zacznę? Trzy słowa! Ogień, woda i pieczarka!

Re: Niezwykłe spotkanie- Kanały

10
Wielkolud patrzył na szopkę z kamiennym wyrazem twarzy. Nie dał po sobie poznać żadnych oznak zdenerwowania czy zniechęcenie. Przez dłuższą chwilę trwała cisza, ale zaraz Maria została odepchnięta od niechcenia, przez co z łoskotem wpadła na inny stolik. To samo zresztą spotkało Hontharona, który dał się zaskoczyć, gdyż prędzej spodziewał się ciosu niż potężnego odepchnięcia barkiem. W końcu waligóra dopadł Alexandra i chwycił go za gardło, unosząc w górę tak, że tylko czubkami palców ledwie dotykał podłoża. I dusił się niewątpliwie, próbując rozerwać uścisk godny żelaznych obcęgów. Wszystko trwało dwa uderzenia serca. Ciężko było uwierzyć, że ktoś tak rosły może być tak szybki.

- Kiedyś miałem piękną kobietę - rzucił mężczyzna, a jego dwaj towarzysze wstali z miejsc, płynnymi ruchami wyjmując długie, zakrzywione noże. Jeden zatrzymał się na wprost Hontharona, drugi obserwował Marię. - Ciężko pracowałem w porcie i na statkach, żeby ofiarować jej wszystko, czego zechce. Pewnego dnia wróciłem wcześniej i znalazłem ją w łóżku, posuwaną przez zasranego śpiewaka. Od tamtej pory nienawidzę wszystkich trubadurów, panie Leopold.

Alexander mógł próbować się wyrywać, szarpać, ale gołymi rękami nie dało rady zerwać tego uścisku. Goście pospiesznie zaczęli wychodzić z lokalu, nie chcąc mieć nic wspólnego z tą rozróba.

- Berean, zaprzestań do cholery! - wrzasnęła karczmarka, siląc się na srogi ton, ale nie dało się w nim ukryć strachu i niepewności. Zwłaszcza, że ten, którego przywoływało się do porządku odwrócił jedynie lekko głowę i warknął:

- Zawrzyj pysk, bo przypomnę sobie o długach twojego ojca i inaczej pogadamy. - Potem znowu spojrzał na siniejącego poetę i uśmiechnął się złośliwie na jego skrzeki. - Co mówicie? O czym rymujecie? Nie słyszę, panie trubadur, musicie wyraźniej odpowiadać.

Hontharon i Maria stali niepewni, z jednej strony ich druh umierał tam w szponach jakiegoś chłystka z ulic Ujścia, z drugiej mieli przeciw sobie dwóch smukłych, odzianych na czarno i uzbrojonych napastników, którzy, znać to było po swobodzie poruszania się i trzymaniu broni, wiedzieli sporo o zabijaniu. Jeżeli planowali podjąć jakieś kroki, nie było czasu do stracenia.
Spoiler:

Re: Niezwykłe spotkanie- Kanały

11
Alexander spodziewał się podobnego ruchu, jednak nie spodziewał się, że nastąpi on tak szybko. W mgnieniu oka znalazł się centymetr nad podłogą w żelaznym uścisku osiłka. Przez głowę w tym momencie przeleciało mu wiele myśli. Wśród nich wszystkich dominowała jednak najzwyklejsza, pierwotna gorycz. On chciał tylko zacząć normalnie żyć, znaleźć pracę, mieć przyjaciół. Wreszcie gdy spotkał osoby, które okazały mu choć trochę sympatii, z którymi mógł rozmawiać, uśmiechać się i spędzać czas, to wszystko musiał zaprzepaścić głupi bęcwał i jego zasrane piwsko! Bęcwał, przez którego nie dopił piwa, przez którego musiał robić z siebie idiotę, który rzucił Marią jak szmatą, a teraz swoimi brudnymi łapami trzyma Alexandra za szyję i rzuca swoje prymitywne żarty w otoczeniu śmierdzącego oddechu. Wellin w tym momencie miał wrażenie, że cały świat wraz ze swym pokaźnym asortymentem brudnych sztuczek zwrócił się przeciwko niemu, by rujnować mu życie na każdym kroku. By aż do śmierci nie mógł zaznać choć odrobiny szczęścia. Oczywiście nie miał teraz czasu myśleć nad tym wszystkim, jego uczucia były znacznie bardziej skondensowane. Skondensowane w goryczy i bezsilnym gniewie, a najbardziej w szaleństwie.

Niewiele się zastanawiając wytężył całe swoje ciało, by działać jak najszybciej. Liczył że żmudne ćwiczenia i doświadczenie zaprzężone w gniew pozwolą mu teraz osiągnąć cel. A tym celem była śmierć człowieka przed nim. Natychmiastowa.
Alexander zamierzał wykorzystać swoje położenie, które wcale nie było tak złe jak się wydawało. W końcu jego przeciwnik miał mocno zajęte obie ręce i nogi oraz ograniczoną widoczność w dół. Postarał się działać najszybciej jak umiał. Jedną ręką miał zamiar wbić paznokieć w oko człowieka. Druga natomiast miała w jak najszybszym tempie dobyć puginał i zatopić go głęboko pod pachą waligóry, lub gdziekolwiek, gdzie będzie wygodnie.

Re: Niezwykłe spotkanie- Kanały

12
Mogłem przewidzieć, że ten fortel się nie uda - pomyślał Hontharon, krytycznie oceniając zaistniałą sytuację. Miał przed sobą uzbrojonego napastnika i przyjaciela w tarapatach, a po swojej prawej Marię, która borykała się z podobnymi problemami.

Zawczasu trafnie ocenił gburowatego osiłka, który teraz podduszał Alexandra. Uznał go za tępaka, z którym nie sposób rozmawiać i - no cóż, nie przeliczył się. Doszło nawet do tego, że konieczna okazała się przemoc. Negocjacje na nic się nie zdadzą. Za to młot... tak, ten może się przydać.

Tedy Hontharon wyciągnął zza pasa broń, mocno chwytając trzonek. Nie spuszczając wzroku ze stojącego przed nim przeciwnika, powoli zbliżył się do Marii. Szturchnął ją lekko ramieniem.

- Jeśli masz jakiś plan, to działaj szybko - zwrócił się do rudowłosej.

Wtedy dostrzegł, że Wellin zaczyna się szarpać. Wiedział, że mężczyzna nie marnowałby sił na zbędą szamotaninę. Odebrał to jako znak. Postąpił kilka kroków do przodu, podnosząc z ławy (tej, na którą wpadł) wypełniony piwem kufel. Następnie, bez wahania, cisnął nim w jednego z uzbrojonych drabów. Ze zdumieniem spostrzegł, że Maria idzie w jego ślady i także rzuca kubkiem. To dodało mu pewności siebie. Zanim jego kubek doleciał do celu, zamachnął się młotem i skoczył naprzód, chcąc uderzyć swój cel w głowę...

Re: Niezwykłe spotkanie- Kanały

13
Wszystko spaliło na panewce! Ten awanturnik, ten brutal odepchnął ją od siebie! Nawet na nią nie spojrzał! A przecież jest taka piękna! Wszyscy mężczyźni na ulicy się za nią oglądają! Aż wyciągnęła z kieszonki monetę i zaczęła nią obracać w palcach. Zawsze ją to uspokajało.

Później usłyszała słowa osiłka. Nie boi się zabijać w miejscach publicznych. I zobaczyła dwóch ludzi z nieprzyjemnymi nożami stojących kilka kroków od nich. Działa z obstawą, prawdopodobnie członek gangu. Mimochodem spojrzała na stół obok. Kufel z połową piwa pozostawiony tam przez bywalców. Ciężar i rozmiar odpowiednie.

Maria tak sobie stała i patrzyła tymi cielęcymi oczami na całą scenę, kiedy w mgnieniu oka to coś z tyłu głowy upomniało się o resztę. Dwóch. Prawdopodobnie przynajmniej średniozaawansowani w walce ostrzem. Maria wiedziała, że nie będzie tego pamiętać, że wróci tylko wtedy, gdy to stworzenie tego sobie zażyczy. Widziała jeszcze Alexandra, który radośnie wisiał na dłoniach osiłka. Sięga po puginał. Raczej umie go używać. Pewnie będzie chciał się oswobodzić. Zaskoczenie jest tutaj najbardziej pożądaną bronią. Alex się uwolni, przynajmniej na kilka sekund. Hontharon także się na to szykuje.

Krowie oczy Marii się zamknęły, a po ich otwarciu błyszczał w nich tak rzadki i niespodziewany klejnot. Inteligencja.
Moneta z gryfem z charakterystycznym brzdękiem wyleciała w powietrze. Kufel w dłoni. Sztylety za pasem.

Ludzkie oko podąża w pierwszej kolejności za ruchem. Nigdy o tym nie zapominaj.
Pozwól ich oczom wędrować za przedmiotem.
Rusz się do przodu nim się ockną. Jeżeli masz sojusznika zróbcie to razem.
Rzuć drugi przedmiot. Nieważne co to. Może być krzesło, albo talerz, ale najczęściej trafisz na kufle. Wykorzystaj nadany już pęd i miotnij przedmiot przed sobą. Najlepiej jednocześnie. Wtedy nie będzie od razu wiedział skąd idzie atak.
Natychmiast sięgnij po sztylety i nie przerywaj ruchu. Prawa ręka po ten z lewej, lewa po ten z prawej. Tak jak się uczyłaś sięgać.
Twój przeciwnik będzie miał na krótką chwilę zajęcie. Wykorzystaj to.
Odruchowo ludzie wykonują zasłonę, kiedy coś w nich rzucisz. Być może nawet nie wykorzystasz broni, a jedynie dopchniesz mu rękę z nożem w serce.
Jeżeli jednak nie masz ku temu dobrego układu pamiętaj o odruchowej gardzie. Wbij ostrze w dłoń by stracił w niej czucie, a drugim ostrzem uderz w witalną część ciała, najlepiej gardło.
Jeżeli chybisz ciosem lub oboma wykorzystaj jeszcze chwilę oszołomienia tak szybkim atakiem.
Odskocz lekko w bok. Jeżeli sytuacja temu sprzyja podetnij nogę. Jeżeli nie- wykorzystaj pęd na swoją korzyść. Pociągnij go za kołnierz by się wywrócił, zerwij kolczyk czy łańcuch przepuszczony przez nos. Wszystko, co może rozkojarzyć lub osłabić pozycję przeciwnika to twoja potencjalna broń.


Zabij go póki możesz i jak możesz. Nikt na tym świecie nie okaże ci litości.

Re: Niezwykłe spotkanie- Kanały

14
Trójka znajomych, niczym za pomocą telepatii, jednocześnie podjęła jakieś działania. Zaskakująco spójne, zgrane, sprawne. Pewne osoby zaraz przekonają się, że granie największych łobuzów we wsi nie popłaca. Boleśnie to odczują.

Alexander, choć z niemałym trudem, sięgnął do oka osiłka, wzbudzając w nim okrzyk bólu i oburzenie, który ustał nagle, gdy klinga noża wcisnęła się pod jego pachę i ze zgrzytem otarła o kość. Zaskoczony bandzior wypuścił młodzieńca, który padł na ziemię, łapczywie walcząc o każdy haust powietrza. Osiłek złapał dłonią rękojeść i wyrwał broń z ciała, powodując tym samym czerwoną fontannę. Odrzucił krytycznie ostrze, po czym spojrzał na powiększającą się pod nim kałuże krwi. Ostatnim wysiłkiem postanowił dopaść Wellina, jednak zwalił się tylko z łoskotem na podłogę. Pozostali w lokalu klienci zaczęli krzyczeć i masowo pchać się do wyjścia. Alexander wciąż leżał na podłodze, krztusząc się, cały czerwony na twarzy.

Maria i Honthraron podjęli akcję niemal wspólnie. Niemal, dlatego, że kobieta wcześniej wyrzuciła w górę monetę, zwracając tym samym uwagę na nożownika, który stał bliżej niej. Kiedy następnie cisnęła kuflem, mężczyzna nie zdążył uniknąć ciosu, zasłonił się uzbrojoną ręką i nim odzyskał rezon, dziewczyna dopadła go błyskawicznie. Pchnęła ręką jego dłoń, a nóż wbił mu się w mostek. Wykorzystała jeszcze impet skoku, wyminęła go i efektownie podcięła nogę, przez co uderzył plecami o heblowane deski karczmy, wznosząc w górę tuman kurzu.

Hontharon miał nieco mniej szczęścia, jego przeciwnik uniknął pocisku zgrabnym zwodem, uchylił się także przed młotem blokując ramię mężczyzny w klinczu i wsadził mu kolano w splot słoneczny, wybijając powietrze z płuc. Nie ponowił ataku. Dostrzegł w mgnieniu oka, że został sam, dwaj jego kompani dogorywali w przedśmiertnych konwulsjach. Nim ktokolwiek zareagował, rzucił się do ucieczki.

- Bogowie, jesteśmy martwi, wszyscy, wszyscy jesteśmy martwi! - lamentowała karczmarka, gapiąc się na trójkę z rozpaczą. Jedynie Maria stała pewnie na nogach. Alexander podnosił się, rozcierając obolałe gardło, Hontharon otrzepywał ubranie. - Czy wiecie, coście narobili?! Wiecie, durni?! To byli ludzie z tutejszych gangów! Ludzie Bogobojnej Kali, a teraz jeden uciekł! Zgubiona jestem, zgubiona! Przyjdą i ubiją mnie, bo się rozróby zachciało! Trzeba było dać mu to cholerne piwo! - darła się przez łzy. - Co się tak gapicie! Uciekajcie z miasta! Bez zwłoki, bo dopadną was i będziecie martwi, jak i ja!

Jeżeli kobieta mówiła prawdę, to rzeczywiście mogli sobie napytać niemałej biedy. W tych ulicach rządziły gangi, nie żadna tam straż miejska. Oni byli sobie bliscy jak rodzina, jeden wspierał drugiego. A teraz ich bracia leżeli umierający. To zwiastowało kłopoty.

Re: Niezwykłe spotkanie- Kanały

15
Spoiler:
Hontharon doprowadził się do porządku. Walka dobiegła końca, bandzior uciekł, a jego dwaj towarzysze, otoczeni kałużą krwi, leżeli martwi na podłodze. Alexander doszedł już do siebie i podniósł się z desek, a Maria stała opodal ze spuszczoną głową. Karczma niemal całkiem opustoszała. W środku pozostali jedynie: personel, on z towarzyszami oraz dwa trupy.

- Co z nimi zrobimy? - Zapytał Hontharon. - Powinniśmy ich przeszukać - zaproponował po chwili.

Ta opcja wydawała mu się najlepszym rozwiązaniem. Nie czekając na reakcję kompanów, przystąpił do dzieła. Przyklęknął obok pierwszego truchła i jął starannie szperać we wszystkich kieszeniach i zakamarkach. Ubrudził się juchą, więc wytarł dłonie w poły czarnego płaszcza, którym owinięte były zwłoki. Przy tym ciele znalazł... <Egonie?>
Wtedy zobaczył za szynkwasem karczmarkę, która łkała po cichu. Postanowił, że przeszukanie drugiego osiłka zleci Wellinowi, toteż zwrócił się do niego tymi słowy:

- Alexandrze, możesz zająć się tym, tutaj? - Wskazał palcem na trupa. - Ja muszę coś jeszcze załatwić...

Przywołał karczmarkę. Chciał dodać jej otuchy, uspokoić ją i wyciągnąć z niej trochę informacji. (Założył na palec pierścień, który do tej pory trzymał w kieszeni i ostentacyjnie wystawił go na widok, aby zaimponować dziewczynie. Miał nadzieję, że ta błyskotka rozwiąże jej język. Kiedy to zrobił, poczuł się dziwnie. To było tak, jakby runęły wszystkie mury, które do tej pory ograniczały jego kontakty z innymi ludźmi. Pewność siebie wypełniła go po brzegi.) Karczmarka podeszła do niego, z ukosa spoglądając to na drzwi, to na martwych bandziorów, leżących na ziemi.

- Przecież to nie koniec świata, moja pani! Ot, troszkę krwi, mały bałagan. Nie przejmuj się, piękna. Ci panowie, to kto właściwie? Jacyś bandyci, czy tak? Wspomniałaś, że pracują dla Kali? Dla Bogobojnej Kali? Oho, no to jesteśmy w domu. Z jej strony nic nam nie grozi, zapewniam cię. Powiedz mi tylko, co wiesz o tej kobiecie, a ja podzielę się z tobą tym, co mnie wiadomo. Słowo za słowo, zwyczajna wymiana informacji. I obiecuję, że posprzątam cały ten bajzel...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ujście”