Re: Kanały

16
Mimo, że nie było go w Ujściu od dawna, to sytuacja się tu nie zmieniła. Co prawda władzę przejęli w nim orkowie i gobliny, ludzie zostali zepchnięci do obywateli drugiej kategorii, a samo miasto było na linii frontu, to wciąż było to samo miejsce. Pełne brudu, niebezpieczeństw i wielu grup, których interesy nie były do końca jasne, a już z pewnością, czyste. Mimo to Emaldir czuł się tu jak u siebie, w końcu przeżył tu sporą część swego krótkiego życia i być może pokusiłby się o nazwanie tego miejsca swoim domem.

Mimo wszystko nachodziły go wątpliwości. Nie chodziło o tak trywialną sprawę jak słuszność jego postępowania. Oczywistym było dla niego, że każda strona jest lepsza od ludzkiej, zwłaszcza, że zielonoskórzy, choć brutalni, na swój sposób zyskali sobie sympatię Emaldira. Fakt, że nie byli ludźmi mocno podnosiło ich wartość w jego oczach, a poza tym dobrze płacili i wykazywali się sprawiedliwością... Swego rodzaju. Wątpliwości naszły go z powodu Evelen, której nie widział od dawna, a wiadomość od niej zupełnie go zaskoczyła. Nie spodziewał się od niej żadnych wieści, najmniejszego listu, a tu nagle... Mógł ruszyć do Nowego Hollar razem z nią. Jeżeli dał sobie radę w Ujściu i na polach bitew w puszczach Fenistei to nie poradziłby sobie w rodzinnym mieście? Mógłby, jak Evelen, zostać uzdrowicielem i żyć z nią. Nie wiedział jednak, czy to by go zadowoliło. Był elfem czynu, chciał walczyć i umiał to robić, a jednak żal mu serce ściskał na myśl o tym, że mógł pozostać razem z nią wśród swych braci i sióstr.

A teraz ponownie znajdował się w Ujściu, w swoim domu, krętych kanałach, które doskonale znał i swego czasu czuł się w nich lepiej niż na powierzchni. Mimo, że przemieszczał się nimi wielokrotnie, to teraz wydawały się mu obce. Musiało to wynikać z sytuacji, która była inna niż zawsze. Kiedyś był przestępcą, a miejsca takie jak to zapewniały bezpieczeństwo, zaś teraz było to miejsce starć między obecną władzą, a podziemnymi szczurami, które ubzdurały sobie walkę o wolność. Wolność? Chyba swoje dotychczasowe przywileje, które straciły na znaczeniu po zdobyciu miasta przez orków.

Z zamyślenia nad swoim losem wyrwały go głośne, ostre dźwięki. Krzyki i szczęk metalu. Przylegając do jednej ze ścian kanału, najciszej jak mógł zakradł się do miejsca, z którego dochodziły. To co ujrzał sprawiło, że zapomniał o swych dotychczasowych myślach. Po długich błąkaniach się po podziemiach i próbach zinfiltrowania ruchu oporu, w końcu nadeszła taka sposobność. Co prawda było to zrządzenie losu, ale szkoda byłoby z niego nie skorzystać. Emaldir nie zastanawiając się dłużej postanowił skorzystać z okazji i włączyć się do walki. Zdjął przewieszoną przez plecy kuszę, oparł ją kolbą o podbrzusze, a drugą ręką sięgnął po kozią nóżką, za której pomocą naciągnął cięciwę kuszy. Po zaczepieniu jej z powrotem na pasie nasadził na łoże bełt i będąc gotowym do strzału wychylił się zza winkla celując w orka, który był nie tylko najbliżej, ale i do którego miał najczystszy dostęp, a następnie pociągnął za spust.

Emaldir nie miał przy tym żadnych wątpliwości w swoim postępowaniu. Gdzieś z tyłu swego umysłu był świadom, że jego postępowanie jest być może nie etyczne, ale z drugiej strony doskonale zdawał sobie sprawę, że orkowie, będąc w mniejszości i posiadając nieodpowiedni sprzęt do walki i tak skazani są na porażkę, a wielką szkodą byłoby zmarnowanie okazji jaką było wykazanie się przydatnością dla ruchu oporu, a poza tym walka po słabszej stronie nie była w jego stylu. No cóż orkowie, wasza śmierć nie pójdzie na marne...

Po wystrzeleniu bełtu, zajmie się kolejnym przeładowaniem kuszy by zabić kolejnego orka i tym samym wspomóc buntowników w walce lub ruszy do walki bezpośredniej, jeżeli będzie tego wymagała gwałtowna zmiana sytuacji na polu walki.
"Każda strona jest lepsza od ludzkiej!" ~ Emaldir Venaris

Re: Kanały

17
Opozycjoniści i orki były zajęte walką ze sobą. Nikt nie spodziewał się zobaczyć za swoimi plecami jakiegoś skradającego się przeciwnika. To był błąd dla orków. Wysokielf, zasilający szeregi zielonych, nie zamierzał im pomóc, a raczej wykorzystać ich przegraną, aby wkupić się w łaski wroga. Naciągnął powoli kuszę, a następnie wystrzelił bełt w jednego z nich. Trafił precyzyjnie, zabijając. Strażnik padł z głuchym trzaskiem na ziemię i wtedy dopiero wszyscy zorientowali się, że znalazł się dodatkowy gracz. Kolejny tylko ze strachem w oczach odwrócił się, aby zaraz zostać zadźganym przez człowieka z blizną. Pewny cios w krtań pozbawił go zupełnie sił. Osunął się barwiąc posadzkę karmazynem. Było już po sprawie. Czwórka opozycjonistów, która przygotowała zasadzkę na patrol, wyszła zupełnie bez szwanku ze swojego planu. Z pewnością swój udział miał w tym Emaldir.

- Szybko przeszukać ich i zabrać zwłoki – zakrzyknął szermierz, który właśnie zbliżał się do nieznajomego z wyciągniętą bronią – Kim jesteś i co tutaj robisz? Nie kojarzę Cię.

Nie był zbyt ufny. Nie było co się dziwić. Pomoc w zabiciu jednego strażniku nie połączy ich naglą przyjaźnią, tak samo jak jedno spojrzenie nie powoduje, że ludzie się kochają na zabój. Był typowym śniadym wysokim elfem o krótszych uszach i karmelowych oczach. Nie był ubrany jakoś szczególnie, ale po sposobie chodzenia, mówienia, a nawet trzymania broni, można wywnioskować, że jest dawnych żeglarzem. Z pewnością kiedyś pracował na jakimś statku, który regularnie pływał do Ujścia, ale teraz wiele z kontaktów handlowych zostało zerwanych. Nawiązano nowe, ale nie zastąpi to dawnych czasów.

Kiedy Ci prowadzili rozmowę pozostali szybko uwijali się w ściąganiu z miejsca jeszcze ciepłych ciał, przeszukiwaniu ich i okradaniu z cennych rzeczy. Odnaleźli jakąś mapę, na którą uśmiechnęła się kobieta i schowała ją za pas. Najwyraźniej przejęli plany patrolów, które przebiegały tunelami co zwiększy ich szansę w wyeliminowaniu kolejnych orków.

- Musimy się zaraz zbierać. Jak chcesz możesz udać się z nami do chwilowej kryjówki, gdzie śpimy, odpoczywamy i przygotowujemy się do kolejnego ataku. Dostaliśmy zlecenie na tych śmierdzieli. Szybko gadaj. Nie mamy wieków. Nie wiadomo kiedy pojawią się kolejni, albo jakiś przypadkowy goblin.

Re: Kanały

18
Odległość między Emaldirem, a jednym z orków nie była duża, a sam cel był stosunkowo duży, a więc nie było mowy o pudle. Głośny dźwięk wypluwanego bełtu z kuszy niemal zlał się z jękiem zabitego orka, który nie spodziewał się ataku od tyłu i osunął się na ziemię. Ostatni przeciwnik obrócił się w jego kierunku, a sam elf przez ułamek sekundy bał się, że przyjdzie mu walczyć w zwarciu. Strach ten nie trwał jednak długo bowiem wkrótce i ostatni zielonoskóry padł pod ciosami opozycjonistów.

Walka była skończona, ale zadanie dla młodego elfa dopiero się zaczynało. W jego kierunku zmierzał jeden z jego kuzynów, który, biorąc pod uwagę obnażone ostrze, mu nie ufał. Roztropnie z jego strony. Elf zacisnął mocniej dłonie na kuszy i zmierzył go od stóp do głów.

-Możesz nie kojarzyć jeżeli jesteś w Ujściu od niedawna, a musisz być bo i ja cię nie znam. - Odrzekł mu. - Jestem Emaldir i szukam dawnych towarzyszy z grupy Szram, kojarzycie ich? Taka nieduża, nieciekawa gromada...

Elf nie wiedział jak dokładnie wygląda układ sił w podziemiu, jednak uznał, że skoro organizacje przestępcze przejęły prym w walce o wolność to pochwalenie się znajomością i przynależnością do jednej z takich organizacji będzie najprostszym i najszybszym wyjściem w celu wkupienia się w łaski buntowników.

- Kryjówki? Widzę, że znacie te kanały całkiem dobrze... Tak, prowadźcie. Nie ma co tu stać, a na zewnątrz nie będę wychodził, za dużo patroli. - Powiedziawszy to ruszył z nimi. - Więc... Należycie do którejś z grup przestępczych, czy raczej niekorzystny zbieg okoliczności zmusił was do chadzania kanałami? Zgaduję, że to pierwsze skoro nie boicie się tędy chodzić. Łatwo się tu zgubić...

Cały czas trzymając naładowaną kuszę w rękach Emaldir podążał za grupą w sieć tuneli, starając się raz po raz zagadywać ich o jakieś błahe tematy.
"Każda strona jest lepsza od ludzkiej!" ~ Emaldir Venaris

Re: Kanały

19
Skierowali kroki ku jednemu z korytarzy, których było tutaj cztery. Znaki na ścianach, których nie znały z pewnością zieloni, potrafiły informować podróżników podziemia, w którą stronę zmierzają. Na jednym z kamieni obok wybranego przejścia, wyryty był symbol zburzonych fal. Przynosił od razu na myśl morze. Kierowali się więc na południe, gdzie znajdowały się wody i port. Mały nieznaczący obrazek, a potrafił dużo pomóc w poruszaniu się po kanałach.

Każdy szedł pewny, wiedząc dokąd zmierzają. Pierwszy szedł zakapturzony mężczyzna, który pilnował, czy nie zbaczają z kursu. Dolne Miasto było labiryntem od zawsze i nawet większość mieszkańców nie znało wszystkich tras idealnie, więc nic dziwnego, że Emaldir nie wiedział do końca, gdzie idą. Znał historię dzieciaków, czy nowych, którzy zabłądzili w tych ciągnących się korytarzach, a później ktoś znajdywał ich zwłoki, obżerane przez szczury. To samo pewnie teraz czeka ciała zielonych, których przed chwilą zabili.

- Nigdy nie mieszkałem na stałe w Ujściu, ale często tutaj przybijałem, dopóki ten zielony szlam nie przejął władzy. Nie jest to jednak dobry czas na opowiadanie przeszłych historii. Skupmy się na przeżyciu. Na takie opowieści przyjdzie czas w bezpiecznym miejscu. A tutaj takich jest niewiele. Cicho. – zarządził.

Każdy się zatrzymał, nawet osobnik z blizną na samym przedzie. Widać, że mieli tutaj podzielone obowiązki, ale szermierz był tutaj przywódcą. On odpowiadał za ich życie, więc słuchano się go. Zapanował totalny spokój. Mogli słyszeć kapanie wody z rur i własne oddechy. I jeszcze coś. Kroki. Nie. Przez chwilę przypominało im to chód, ale teraz już było wiadome. Z oddali docierało do nich echo wody, która uderzała o zapory i znikała w jednej z części podziemia, która była specjalnie dostosowana do przypływów i odpływów. Nic nadzwyczajnego.

- Dobra ruszamy. Śpieszmy się bo jeszcze wpadną na nasz trop, a tego byśmy nie chcieli. – wrócili do drogi – Jestem Szeal. Kojarzę. Rozpadli się, a część z nich stworzyła swój gang, który stoi w opozycji do Bogobojnej. Należysz do nich?

Skręcali kolejny raz w inny tunel. Venaris nie był już pewien czy dobrze zapamiętał drogę, aby móc w razie czego zawrócić. Minęli z pewnością trzy hole przecinając je na wprost, aby później skręcić w lewo, a następnie w prawo. Na początku myślał, że głupio zrobili, że nie skręcili po prostu za piątym razem. Wtedy minęli dwa hole, w których nie było dojścia z prawej strony. Wszystko wydało się logiczne. Podziemia to był istny labirynt. W tym czasie mógł dostrzec, że Szael wykonał jakieś gesty do swoich towarzyszy, których nie potrafił odczytać. Czy była to jakaś szybka komunikacja, czy spiskowali przeciwko niemu?

Kanały

20
POST BARDA
Z tego tematu

Zebrawszy swoje rzeczy, Mehren był gotów, by podążyć za tym, który przedstawił się jako Yencir. Opuścili gospodę, po czym zeszli do ruin portu, by w odpowiednim momencie skręcic do budynku, a następnie schodami zejść niżej, do piwnic.

- Mam nadzieję, że zrozumiesz nasze środki ostrożności. - Z tymi słowami, Yencir zawiązał kawałek czarnego materiału na oczach Mehrena, nie pozwalając, by ten dojrzał drogę prowadzącą ku kryjówce jego być może nowych współpracowników.

Półelf nie widział, jednak wszystkie pozostałe zmysły były nienaruszone. Zeszli schodkami w dół po śliskich stopniach, a towarzyszył im dźwięk kropli rozbijających się o kamień. Wkrótce, kilka zakrętów później, do nozdrzy dobiegł zapach rozkładających się resztek i ciężki odór mułu. Z pewnością zeszli do kanałów.

Wędrówka była długa, a towarzyszył im tylko dźwięk ich własnych kroków. Yencir nie odzywał się, jedynie parę razy ostrzegając przed niskim stropem lub wodą na podłożu. Ciężko było powiedzieć, czy idą w jednym kierunku, czy może krążą, by półelf zgubił drogę.

W końcu jednak dotarli do końca wędrówki i zasłona opadła z oczu Mehrena.
Spoiler:
Zapachy kanałów ustąpiły, a przyjemny blask świec oświetlił pomieszczenie. Na szczęście nie wyglądało ono jak podmokła komora w kanałach, a raczej piwniczka. Oprzątnięto tylko część, reszta zawalona była gratami i resztkami mebli.

Na beczce, wesoło majtając nogami, siedziała jedna, jedyna kobieta. Niziołek, o ciemnej skórze i kręconych włosach, była niezaprzeczalnie śliczną istotą.
Spoiler:
- Jesteście wcześnie. - Zaintonowała śpiewnym głosem. - Reszta jeszcze nie wróciła. Czekałam, żeby cię poznać, Mehren. Ładna robota, tam, u Mendeliosa. Czego użyłeś, żeby uśpić strażników?

- Sylvia lubi wszelkiego rodzaju... nowinki techniczne. Nie ma zamka, którego nie otworzy. - Pochwalił Yencir. - Musimy poczekać na pozostałych. Napijesz się czegoś? - Gościnność była niespodziewana.
Obrazek

Kanały

21
POST POSTACI
Mehren
Nie rozmawiali zbytnio, aż nie dotarli do miejsca przeznaczenia. Weszli do ruin portu, a potem wybrali jakiś budynek i piwnice. Samo miejsce miało plusy i minusy. Obecnie skupiał się na tych drugich, szukając miejsc, które mogły mu pomóc w szybkiej ucieczce, jeśli rozmowy poszłyby nie tak.
- Powinieneś zrobić do szybciej. - Parsknął śmiechem jedynie, pozwalając na to, by zakrył mu oczy. Nie przeszkadzało mu to, gdyż teraz skupił się na słuchaniu odgłosów i doświadczeniu otoczenia innymi zmysłami. I tak mimowolnie zdradził mu wiele informacji. Liczył stopnie, a także ilość kroków i zakręty. Oczywiście to mu nie pomoże wydostać się bezpośrednio, jednak wolał nie pozostać bezbronny. To bardziej była pomoc niż faktyczne zapamiętywanie ścieżki. W końcu brał pod uwagę, że mogą iść dłuższą drogą. Każdy nietypowy ruch, czy dźwięk zapamiętywał również po liczbie, ile już przebył.

W momencie, jak dotarli na miejsce i wzrok ponownie widział coś więcej, niż ciemność, rozejrzał się uważnie po miejscu. Domyślał się, że znajdowali się w jednym z podziemnych magazynów w porcie lub czymś bardzo podobnym, które zostało dostosowane do innych potrzeb. Pytanie tylko jak dawno temu.
- Nie wytrzymał drobnej prowokacji i w krytycznym momencie pękł. - Rzucił z nutką wesołości, kiedy odezwała się kobieta. Musiał przyznać, że była ładna. Zawiesił wzrok na niej, by uznać, że domyślał się, jakie miała sposoby działania.
- Nazywa się to Sen Kruka. Mieszalne ze wszystkim. - Ten specyfik nie pochodził z tego kontynentu i niewielka szansa, że ktoś obcy byłby w stanie dowiedzieć się, skąd pochodzi, a tym bardziej, kto wytworzył. Każdy rejon miał swoich alchemików, skąd brali specyfiki. Ta branża była o dziwo była dość terytorialna.
- Choć większy użytek był z ich głupoty. - Przyznał, bo nawet najlepszy plan może pójść nie tak, jeśli osoba zachowuje zdrowy rozsądek. No i może aktorstwo nieco mu pomogło.
- Nie ma zamka? Ja natrafiłem na nietypowe zabezpieczenie, którego nie znam. W wolnej chwili może razem się przyjrzymy temu? - Zapytał, by bardziej wybadać jej nastawienie i faktyczne zamiary. Mógłby oczywiście zaczekać z tym, ale jeśli faktycznie rekrutowali i go chcieli, taka drobna przysługa nie powinna być dla nich problemem. Mogli uznać to za głupotę lub okazję. Właśnie w tej chwili przyglądał im się bardzo uważnie, zamierzając odgadnąć ich prawdziwe intencje po zachowaniu ciała.
- Co takiego macie? - Nie zamierzał od razu zgadzać się lub odmawiać, jednak musiał pamiętać, że ostatecznie nie może im do końca ufać.
Licznik pechowych ofiar:
8

Kanały

22
POST BARDA
Kobieta zwinnie zeskoczyła z beczki. Uśmiechała się szeroko, jakby zadowolona z poznania nowego współpracownika. Być może był to fałsz, wyćwiczony na potrzeby pracy, być może szczere, niezawoalowane uczucie.

- Ten tutaj - wskazała na Yencira - mówił, że jesteś dobry w swoim fachu. Z drugiej strony, sam zauważyłeś, że on sam ma braki, więc co może wiedzieć? - Sylvia obeszła Mehrena, jakby obserwując egzotyczne zwierzątko.

- Przestań, nie jestem najlepszy, ale wiem, co robię. - Parsknął Yencir, zupełnie nieprzejęty krytyką. Usiadł i chwyciwszy dwie butelki, otworzył jedną o drugą. Gdy korek puścił, z wnętrza polała się przepyszna, gęsta piana. Ten trunek wyglądał na taki, który nie przysporzy Mehrenowi dalszych dolegliwości żołądkowych.

- Trzymaj, bracie. - Jedna z butelek została wyciągnięta w stronę Mehrena. By nie musiał się kłopotać, szkło zostało przejęte przez Sylvię i podsunięte półelfowi pod nos, choć musiała wyciągać ramiona, by sięgnąć.

- Sen Kruka? Potrafisz to wytworzyć? - Oczy kobiety rozbłysły w ekscytacji. - Yencir nie mówił, że jesteś alchemikiem. Bannie trochę bawi się miksturami, ale co dwie głowy, to nie jedna. I co to za nie ma zamka? Wszystko ma zamek, gdy wiesz, jak szukać.

Sylvia zręcznie przejęła pudełeczko od Mehrena. Potrzebowała tylko chwili, by przyjrzeć się zabezpieczeniom, a następnie wyłowiła z kieszonki krótki drucik, nie do końca wytrych do klasycznych drzwi, ale z pewnością też mający zastosowanie.

- To zabawka, nie zabezpieczenie. - Parsknęła z rozczarowaniem. - Często sprzedawana bogatym, bo wygląda ciekawie, ale jest banalna do otworzenia, jeśli wiesz, co robisz. W ostatecznym kroku mógłbyć po prostu ją roztrzaskać. Zobacz.

Dziewczyna wsunęła drucik w rowek, który wcześniej umknął Mehrenowi - wyglądał jak zwykła skaza na drewnie! Gmerając w dziurce, Sylvia obluzowała jakiś mechanizm, który pozwolił jej przesunąć jedną z deseczek, która stanowiła bok pudełka. Używając deseczki do podważenia, innej, odkryła kolejny mechanizm... po paru kolejnych krokach, wieczko w końcu odskoczyło. *

W środku, zawinięte w aksamitną ściereczkę, znajdowały się dwa klucze na mosiężnym kole. Jeden, większy i bardziej toporny, wyglądał na typowy klucz do zamka zamykającego drzwi, klapę czy duży kufer. Mniejszy, z kolei, był ciekawszy. Z szeregiem rowków, nacięć i wypustek, wyglądał wręcz misternie w swoim wykonaniu.

Sylvia gwizdnęła przez zęby.

- Krasnoludzka albo gnomia robota. Ludzie raczej nie bawią się w takie zabezpieczenia. Komuś to zabrał, co? To nie jest zwykły klucz do wychodka.

*
Spoiler:

Kod: Zaznacz cały

Dzięki instruktażowi ze strony Sylvii, Mehren uczy się czegoś nowego. 
+1 do mechaniki
Gratulacje!
Obrazek

Kanały

23
POST POSTACI
Mehren
Popatrzył na dwójkę, uświadamiając sobie coś. Z ich rozmowy wynikał pewien drobny i mało zauważalny szczegół. Nie mogło to umknąć jego uwadze, choć nie potrafił określić do końca wszystkich szczegółów. Drobne uszczypliwości między tą dwójką stawały się podpowiedzią. Ciekawe, czy i tu jego instynkt się nie mylił.
- Zawsze uważałem, że najlepiej samemu wyrobić sobie opinie. - Odpowiedział z delikatnym uśmiechem na słowa kobiety. To była swoista prowokacja, próba, mająca pewnie sprawdzić jego charakter. Czy umyślnie lub mimowolnie, nie miało to teraz najmniejszego znaczenia.
- Od jak dawna współpracujecie? - To pytanie nie było przypadkowe, ale idealnie pasowało do lekkiej i niezobowiązującej rozmowy. Dla niego znaczenia miało, gdyż pozwalało ustalić przyszły charakter tej grupy. Musiał uzupełnić obraz w swej głowie. Dodatkowo zawsze przypominał sobie słowa pewnego filozofa: Umysł najsprytniejszego potrafi zaprowadzić na takie pole jęczmienia, gdzie nie pójdzie żaden głupek. Kryła się w tym złota rada.
- Wybacz, proszę za swego kolegę, o piękny i niebezpieczny kwiecie; jego brak kurtuazji. Damy wszak najpierw winny wznieść toast w tak dobrej atmosferze. - Powiedział z uśmiechem, odbierając butelkę, a po chwili przyklęknął i skierował już rękę ku niej, by nie musiała wyciągać do góry kończynę. Przy okazji mógł lepiej popatrzeć jej w oczy. Nie ufał im na tyle, by pierwszy wypić z butelki. Istniała metoda wstrzyknięcia mikstury, bądź trucizny poprzez korek. Wolał być ostrożny.
- Lubie wiedzieć, kto potrafi, by móc skorzystać z odpowiednich umiejętności. Bycie przygotowanym to pierwszy krok do udanej misji, acz to pewnie wiecie. - Następnie podał jej skrzynkę, by mogła rzucić na nią okiem. Obserwował ją uważnie. Każdy ruch dłoni oraz palców, przy otwieraniu tego pudełka. Rozczarowanie malowało się w jej oczach również, co nie uszło jego uwadze.
- Nawet zabawki można wykorzystać do swoich celów. Nie lubię psuć tego, co może się przydać. - Uśmiechnął się lekko i jak otworzyła wieczko, przyjrzał się tym, co było w środku. To z pewnością było coś, co mógł wykorzystać. Klucze, jeden zwykły, drugi zdobiony. Trzymane w zabezpieczeniu, które nie otworzy się wytrychem. Mówiło to jasno, że to, co otwierają, jest wartościowe. Trzeba tylko odszukać zamków.
- Jakby to był klucz do wychodka, roześmiałbym się głośno, gdyż oznaczało to, że właściciel jest cwany. - Odebrał od niej pudełko oraz klucze. Te drugie schował do wewnętrznej kieszeni płaszcza, a pierwsze do zewnętrznej.
- I zadajesz złe pytanie. Nie komu to zabrałem, a jak mogę tego użyć. - Mrugnął do niej, oczywiście dawkując im informacje. Wątpił, by im zaufał w pełni, aczkolwiek na razie nawet nie byli jeszcze po tej samej stronie barykady. Trzeba zachować instynkt samozachowawczy. Brał pod uwagę, że jego może mieć mocno ograniczone opcje i musi mieć swoje asy w rękawie.
- Ile osób zamierzacie zaprosić? - Wzrok padł to na jedną to drugą osobę w pomieszczeniu.
Licznik pechowych ofiar:
8

Kanały

24
POST BARDA
Yencir zaśmiał się i wskazał paluchem na Mehrena, tylko na moment odrywając go od butelki, którą ściskał.

- Widzisz, Sylvia? Już go lubię! - Stwierdził, rozbawiony komentarzem, ale również mile połechtany takim stwierdzeniem. - Jeszcze zobaczysz, możesz na mnie liczyć.

- Taaa, jeśli chcesz być złapany przez straże. - Odpowiedziała Sylvia, jednak w jej głosie nie było typowej złośliwości, a jednie nutka przekomarzania. - Pracujemy... ile? Będzie z pół roku. Zdążyłam już się na nim poznać. - Uśmiechnęła się półgębkiem, rzucając Mehrenowi znaczące spojrzenie.

Lekki ton rozmów i przyjacielskie nastawienie nie wyglądało na takie, które cechowałoby porządną grupę. Wydawało się, że potrzebowali dyscypliny albo przynajmniej silnego przywódcy.

Sylvia zarumieniła się nieco, gdy Mehren klęknął przed nią i użył och tak wykwitnych słów. Rzuciła spojrzenie Yencirowi.

- Widzisz? Mógłbyś się od niego uczyć. - Pouczyła mężczyznę, a następnie bez wahania odebrała butelkę i pociągnęła z niej soczysty łyk. W jej spojrzeniu i zachowaniu Mehren nie wykrył fałszu, nawet wtedy, gdy zmarszczyła nos w niezadowoleniu. - Dla mnie za gorzkie. Mamy jeszcze cherry?

Oddała butelkę nowemu nabytkowi grupy, a ostatnie pytanie skierowała znów ku blondynowi, jakby nieśmiałość zdjęła ją przez zachowanie półelfa i nie chciała zwracać się wprost do niego.

- Taaa, weź sobie. - Yencir machnął dłonią, wskazując jej, gdzie znajdzie swój trunek. Upił ze swojej butelki, by znów zwrócić się do Mehrena. - Bannie trochę bawi się alchemią, ale prędzej coś wybuchnie niż się przyda. Bannie, znaczy, Bannyng, ale nie mów tak do niej, jest dobra w skradaniu się i podsłuchach.- Wyjaśnił pokrótce. - Jeśli chcesz coś otworzyć, to Sylvia. Ja... ja robię wszystkiego po trochu. - Stwierdził, nie musząc nawet silić się na skromność. Najwyraźniej nie był zbyt silnym ogniwem w tej grupie. - A Zara...

Zawahał się dłuższą chwilę, najwyraźniej nie wiedząc, jak skończyć zdanie.

- Mniejsza o nich. - Wtrąciła szybko Sylvia.
- Spójrz, tak to zamykasz. - Wróciła do tematu skrzyneczki, pokazując Mehrenowi, jak obejść zabezpieczenia zabawki, - a tak otwierasz. Proszę. - Oddała mu pudełko i klucze. - No, to jak tego użyjesz, co? Masz to od Mendeliosa? Ciekawe, co ten stary wyga ukrywa. - Oczy Sylvii rozbłysły z ciekawości. - Możemy tam wrócić.

Nim jednak powzięli jakieś kroki, zamek drzwi zaszczękał i wpuścił do środka pozostałych członków grupy. Po schodach pierwsza zeszła kobieta.
Spoiler:
Nie była najbrzydsza, jednak zdecydowanie ustępowała urodą Sylvii. Wysoka i smukła, jej brwi były zbyt krzaczaste, nos zbyt długi, górna warga zbyt wąska. Ledwie widoczne blizny na skroni przykryte zostały ptzez grzywkę mysich włosów.

Tuż za nią zeszła druga osoba. Niższa, lecz równie smukła, z ciemnymi włosami splątanymi na plecach, z lekko przymrużonymi oczami, jakby starała się dostrzec szczegóły w półmroku. Rysy ani ostre, ani miękkie, twarz tak pospolita, że nie zapadała w pamięć.
Spoiler:
- Bannie i Zara. - Przedstawił ich Yencir. - To jest Mehren.

Na twarzy kobiety pojawił się uśmiech, za to druga postać została niezwruszona, jakby spojrzeniem oceniała przybysza.
Obrazek

Kanały

25
POST POSTACI
Mehren

Słuchał uważnie ich przekomarzanek, obrazując sobie ich pod inszym kątem we własnej głowie. Korzystał z pewnej sztuczki, by zapamiętywać każdy ich ruch, nawet nieznaczny. Mimika ciała potrafiła zdradzić nawet słabość. Obecnie wątpił, by było mu to potrzebne, ale kiedyś w przyszłości wszystko zaczyna mieć wartość. Spodziewał się, że będą o wiele dłużej się znali. Przez tyle czasu można się pozabijać lub polubić. Tutaj widział to drugie, jednak nie zmieniało to, że uszczypliwości miały swój cel, którego tamten nie widział. Popatrzył na Sylvii, kiwając lekko głową. Zrozumiał, co miał na myśli.

- Zgaduje, że jesteś na swój sposób pewny ze swoich dotychczasowych umiejętności, gdyż udało ci się dotrwać aż do dziś. Jednak parę wpadek miałeś, gdyż inaczej nasza piękna kobieta tak by nie mówiła. Czyżby jedną z nich było zbytnie ryzyko, sprowadzające na was kłopoty? - Nie zamierzał oczywiście dzielić się swoimi myślami. Podejrzewał, że miał rację po tym, co widział w karczmie. Dodatkowo to, co przekazała mu kobieta. Oczywiście wymienił najczęściej występującą wadę. Jak piła, szukał śladów efektów trucizny, takich jednak nie dostrzegał. Wszystko wyglądało z ciałem tej osoby w najlepszym porządku. Antidotum nie miało nigdy natychmiastowego działania. Rumieniec dla niego krył kolejną informację, którą tą zachował dla siebie. Trochę go to wewnętrznie zaskoczyło, gdyż jego pierwotna ocena była odrobinę mylna. Inaczej nie reagowałaby tak na komplement.

Odebrał od niej butelkę z lekkim uśmiechem i wstał. Sam się napił niewielkiego łyka, by spróbować smaku tego wina. Więcej nie zamierzał na razie pić. Musiał ocenić smak, a krzywienie się z powodu tego, iż byłoby dla niego niedobre, nie podobało mu się ani wcale. Dodatkowo zdradzał o wiele więcej, niż powinien. Nie tylko poprzez opisywanie zdolności, a także nuty w głosie. On widział w dziewczynie, która opisywał pewien potencjał. Tak, jak diament, który należy oszlifować.
- Widzę, że jako grupa działacie już trochę razem. - Popatrzył to na jedno i drugie. Mógł podać kilka powodów, dla których musieli opuścić dotychczasowe miejsce swojego działania, aczkolwiek nie zamierzał ich oceniać. Wpadki i błędy były czymś, co nazwałby elementem życia. Kwestia odpowiednich działań, by neutralizować ich konsekwencje. Sylvia szybko zajęła jego uwagę, kiedy opowiadała, co i jak zrobił. Skupił się przy tym, bo może i mu przyda się taka wiedza.
- Najpierw zacznę od zrobienia kopii. Nie muszą być ładne. Ważne, aby wszystkie wcięcia i wypustki były takie same. Reszta to kwestia okazji. Szukam sposobu na podwójny zarobek obecnie. - Jego plan powoli układał się w głowie. Dziewczyna zgadła, od kogo to ma. Nie zamierzał zaprzeczać. A to, jak szybko wykona swoje działania, jest dobrym pytaniem. To, co widział, zaczynało się układać w logiczną całość. Szybko zareagował na dźwięk w drzwiach i obrócił się, spoglądając na przybyłe osoby. Już po chwili miał swoje typy, która jest która. On sam wyglądał teraz o wiele poważniej. Przyglądał się najpierw niższej, a potem drugą. Jego twardy wzrok spoglądał na nią, nie zamierzając pierwszy nawet mrugnąć. Czy sprawiał wrażenie osoby kompetentnej? Na pewno w jego i oczach było widać pewność siebie i zdecydowanie. Nie był kimś, kto się cofa. Jednocześnie badał tą, która mu się tak przyglądała. Korzystał ze swojej sztuczki, by wyczytać informacje z jej ciała.
- Witajcie. - Powiedział powoli, niezbyt się spiesząc. - Mylę się, uznając, iż jesteś Zara? - Zapytał się tej o mysich włosach. Jej reakcja odpowiadała temu, co wcześniej mówił Yencir. - A ta urocza dziewczyna za tobą to Bannie? -
Licznik pechowych ofiar:
8

Kanały

26
POST BARDA
Yencir wyglądał na zupełnie zrelaksowanego, a piwo trzymane w dłoni tylko dodawało mu nonszalancji. Wydawało się, że po tym, jak odwalił swoją część roboty, miał czas na odpoczynek. Niewiadomym było, czym tego dnia zasłużyła się Sylvia, jednak ona również nie wyglądała na spiętą, choć z pewnością na odrobinę zawstydzoną.

- Miałem kilka sukcesów, w porządku? - Spróbował bronić się blondyn, jednak bez szczególnego przejęcia sprawą.

- I parę porażek. - Dodała Sylvia, nalewając sobie do czerwonawego płynu do kieliszka na wysokiej stópce, grubo ciosanego w krysztale. Upiła łyczek, a jej kwaśna mina na powrót stała się zadowolona. - Zresztą, miał nas, żeby ratować mu tyłek.

Butelka, którą Mehren trzymał w dłoniach, zawierała w sobie piwo - całkiem dobrej jakości, jak półelf zauważył, gdy upił z niego łyk. Trunek zawierał goryczkę i mocny posmak słodu, jak coś, co mogło posłużyć do delektowania się, aniżeli upicia w trupa.

Sylvia pomyślała przez chwilę.

- Znam ślusarza, który może wykonać dla nas kopie. Do jutra powinniśmy je mieć, jeśli mu zaufasz. - Odezwała się w końcu w temacie kluczy. Wątpliwym było, by sami mogli odtworzyć misterny wzór na mniejszym z kluczyków. Pilnik i blaszka mogły posłużyć do skopiowania większego, ale goblińska robota? Do tego potrzebowano speca.

Dwie osóbki, które weszły, nie spuszczały wzroku z półelfa.

- Ja jestem Bannie. - Przywitała się mysiowłosa, wyciągając w jego stronę dłoń, zupełnie po męsku. - A to... taa, to Zara.

W jej głosie rozbrzmiewała zbyt duża wesołość. Za sobą Mehren usłyszał rozbawione prychnięcie Yencira, który starał się nie napluć sobie w butelkę powstrzymując śmiech.

- Nie ty pierwszy, nie ostatni. - Podsumowała Sylvia, głosem raczej zrezygnowanym, aniżeli wesołym, choć nie zdradziła, dlaczego grupa wyśmiała jego słowa.

Oczy Zary powędrowały ku sufitowi, zdradzając irytację.

- Zresztą. - Bannie mówiła dalej, zerkając jednak ukradkiem na Zarę. - Miło nam cię poznać. Widzę, że Yencir jak zwykle zaczął od alkoholu zamiast interesów. Mówił już, że widzieliśmy twoją akcję u Mendeliosa? Powiesz, czemu u niego szperałeś?
Obrazek

Kanały

27
POST POSTACI
Mehren
Jeśli faktycznie jest lekkomyślny, będzie mu potrzebny odpowiedni trening, inaczej narazi wszystkich na ogromne niebezpieczeństwo. W innym przypadku musiał wybrać inną opcję. Zastanawiało go coś, bo jedna rzecz nie dawała mu spokoju. Czyżby było to takie proste? Przestał skupiać się na jego obecnych słowach.
- To tak naprawdę nie jest już istotne. W końcu pewne elementy można korygować. - Rzucił luźnie, zamierzając zwyczajnie zakończyć ten temat. Ewidentnie słowa o kluczach były w tym wypadku ważniejsze. Uniósł wyżej brew, kiedy usłyszał o zaufania. Miał ochotę parsknąć śmiechem, gdyż w tych warunkach nie było to do końca możliwe.
- Musiałbym go sprawdzić. Kimkolwiek jest, trzeba mieć plan zapasowy, ewentualnie znać jego słabość, gdyby próbował kogokolwiek z nas wykiwać. Pytanie, co sami o nim wiecie? - Dla niego było to dość ważne, inaczej nie ma opcji, by komuś to oddał. Jeśli byłaby to osoba, którą wybadał już dawno, co dawałoby mu obraz tej osoby, miałby pewnie pewność, że wart jest zaufania, by nie patrzeć mu na ręce.
- Już więcej nie popełnię tego błędu. - Nie wyglądał na zmieszanego. Usłyszawszy te słowa, uśmiechnął się lekko. Skierował swe kroki do jednej z kolumn. Chciał mieć wygodny widok na wszystkie osoby oraz możliwą zasłonę.
- Zastanawia mnie kilka spraw. Samo zlecenie już od początku jest nietypowe. Brak ustalonego hasła, brak informacji o zleceniodawcy. Wiadomość o tym, że tamten człowiek był niby od was. Następnie wy się pojawiacie i mówicie, że obserwowaliście mnie. Dwa zbiegi okoliczności? Wątpię. - Mówił to podczas swego spaceru. Czyżby teraz trwał główny test? Czy w końcu połączył wszystkie kropki? - Najpierw wątpliwości. Dlaczego obserwowaliście kupca? Mogę założyć, że wiedzieliście o zleceniu. Kwestią pozostaje pytanie, czy sami wykorzystaliście lub stworzyliście sytuację u Mendeliosa, by odnaleźć odpowiednie osoby. Ewentualnie przyjęliście zlecenie, ale z jakiegoś powodu nie udało wam się wejść do niego. Nie wykluczam innych opcji, ale to na później. - Odwrócił się i oparł o cegły. Teraz idealnie wszystkich widział. - Niezależnie od powodu, uważnie obserwowaliście dom, obserwując osoby, które tam wchodziły, by ocenić ich umiejętności oraz sposób działania. Jakoś w końcu trzeba sprawdzić tych, którzy mogą was zainteresować lub zwyczajnie ich wykorzystać. - Popatrzył na każdą istotę tutaj z osobna przez parę chwil. Uważnie studiował ich teraz zachowanie, które potwierdzi mu lub zaprzeczy, że się myli.
- Co do tego kontaktu w karczmie. Trzecią opcją było zneutralizowanie kontaktu, by samemu wyciągnąć informacje i sprzedać je zleceniodawcy, a całą winą zrzucić na tego, kto postanowił się włamać. Jeśli był on elementem układanki i nie został podmieniony, a od początku pracował dla was, oznaczał kolejny etap oceny, tym razem głupoty i naiwności. W tym wypadku wskazywałby też na wasze powiązania ze zleceniem i pozostaje tylko pytanie, jakie ono jest. Ostatnia opcja jest taka, że zwyczajnie podsłuchiwaliście. - To była odpowiedź na pytanie. Analiza zebranych wiadomości, ich słów oraz własnych podejrzeń. Tym razem popatrzył nieco ostrzej na nich. Jakby sprawdzał ich reakcję na jego słowa.
- Jak naprawdę jest? - Zadał krótkie pytanie, by dowiedzieć się teraz nieco więcej o nich.
Licznik pechowych ofiar:
8

Kanały

28
POST BARDA
Yencir zajął się swoim piwem, niepomny na uszczypliwości ze strony Sylvii. Jeśli rzeczywiście nie miał dość dobrych umiejętności, będzie zawadzał. To jednak nie było w gestii Mehrena, by decydować o takich sprawach.

Sylvia wzruszyła lekko ramionami.

- To jedyna osoba, która przychodzi mi na myśl, która będzie mogła nam pomóc. Możesz próbować kopiować sam, ale pewnie ci to nie wyjdzie. Zresztą, po co ci kopia, skoro masz oryginał? - Ciemne oczy niziołka utkwione zostały w Mehrenie. Nie rozumiała toku jego myślenia. Skoro był klucz, był również zamek! Wystarczył tylko jeden komplet kluczy, by go otworzyć.

Bannie zajęła miejsce na jednej z beczek, tuż obok Sylvii. Grzecznie założyła nogę na nogę. Zadek Zary nie spoczął jeszcze na żadnym siedzisku, ale kiedy popłynęły słowa, Mehren zrozumiał wcześniejszą wesołość grupy.

Zara, choć o gładkim licu i smukłym ciele, a włosach długich i splatanych w warkocz, brzmiał jak mężczyzna. Jego głos nie miał może niskiej barwy typowej dla najtwardszych wojowników, ale nawet jego przyjemny ton nie mógł być pomylony z głosem przedstawicielki płci pięknej.

Urocza dziewczyna, jak wcześniej nazwał go Mehren, zdawał się wiedzieć najwięcej o sprawie Mendeliosa.

- Zagrajmy w otwarte karty. - Zaproponował Zara. Mehren przeżywał istny dysonans poznawczy, bo choć ustami poruszała niezbyt piękna, ale wciąż cna dziewka, brzmiał męski głos. Cóż za klątwa, żyć z taką twarzą! - Liczyliśmy na twoją naiwność. Obserwowaliśmy dom, pojawiłeś się ty, miałeś sprzedać informacje wysłanemu przez nas informatorowi. Pokazałeś klasę, tam, u kupca, a potem zachowałeś się tak, jak powinieneś.

- Zaimponowałeś nam. - Weszła mu w słowo Sylvia.

- Wydaje nam się, że mamy wspólny cel. - Podjął dalej Zara. Mehren stwierdził, że łatwiej patrzy mu się na innych rozmówców, aniżeli Zarę. - Mamy odnaleźć córkę i zięcia Mendeliosa, a następnie dostarczyć ich w bezpieczne miejsce, niezależnie od tego, co planuje sam Mendelios.
Obrazek

Kanały

29
POST POSTACI
Mehren
Popatrzył na Sylvie, zastanawiając się, czy zdradzić początkowy zamysł. Nie powinien tego mówić, jednak nie widział obecnie zagrożenia. Nie mieli kluczy, które teraz bezpiecznie spoczywały w jego kieszeni. Bez nich, jakikolwiek plan nie wypali. Doskonale o tym wiedział.
- Zniknięcie tych kluczy nie zostanie niezauważone. Pojawią się próby ich odzyskania. Na tym można zarobić, odsprzedając mu je. Kiedy je odzyska, prawie natychmiast popędzi do skrytek, by upewnić się, że nic nie zniknęło. Będzie się bał, że został okradziony. W ten sposób pokaże nam, gdzie ukrywa swoje skarby. Upewniając się, że wszystko jest ok, poczuje się pewnie bezpieczny. Wtedy my możemy wykorzystać okazje. Nikt nie mówił, że te konkretne zamki są w jego domu. - Może to nie był idealny plan, ale bazował na ludzkim strachu i desperacji. Oczywiście to tylko zarys i pewnie, nim wejdzie w życie, każdy szczegół zostanie obmyślony oraz zweryfikowany po kilka razy. Pokazywało jednak sposób postępowania, kiedy można wykorzystać okazje, a te oglądał z wielu stron.
Słysząc Zarę, uniósł brew ze zdziwienia i od razu zobaczył jego wartość. Taki wygląd można wykorzystać! Nauczyć go jedynie zmiany głosu i praktycznie człowiek, który będzie mógł wejść do wielu sypialni! Z drugiej strony wątpił, by się zgodził. Duma potrafi czasem zaburzyć pogląd na własne atuty.
Dobrze myślał. To oni go zatrudnili. Chcieli po prostu mieć kogoś, kto odwali za nich brudną robotę. Nie mogli wiedzieć, kiedy się pojawi w karczmie. Mógł przybyć o dowolnej porze, więc ich informator był podstawiony, przygotowany na każdego frajera, który się pojawi. Całkiem sprytne, ale miało swoje wady. Dodatkowo całe jego położenie było swoistą formą szantażu. Musiał ostrożnie dobierać słowa.
- Jakiż to cel? - Zapytał bardziej z ciekawości, bo szczerze wątpił, by faktycznie były one zbieżne. Istniała jakaś szansa, że faktycznie chcą tego samego, dlaczego jednak tak długo zwlekali z wejściem do środka?
-Zastanawia mnie, jaki udział będę miał w waszym zleceniu, jeśli zgodzę się na współprace. Choć to zależy także od waszego planu, jeśli takowy istnieje. Łatwo idzie wywnioskować, że obserwujecie dom od jakiegoś czasu, a mimo to, nie zdecydowaliście się do niego wejść. To nieco zaskakujące, patrząc po zebranych tutaj osobach. - Nadal miał wrażenie, że coś tutaj nie grało. Takie postępowanie ewidentnie nie zaliczyło się do logicznych, kiedy zadanie mieli takie, a nie inne. Ukrywali coś, tego był pewny.
Licznik pechowych ofiar:
8

Kanały

30
POST BARDA
Słodkie usta niskiej rozciągnęły się w uśmiechu.

- Zróbmy sami i sprzedajmy mu wadliwą kopię. - Zaproponowała, podłapując jego plan. Wydał jej się dobry, o wiele lepszy, aniżeli próbowanie na oślep, wtykając klucze w kolejne zamki w domu Mendeliosa. - Będzie łatwiej i szybciej. I tak doprowadzi nas do skarbu.

Z takim zabezpieczeniem, kupiec musiał ukrywać coś bardzo cennego. Nie było wątpliwości, że Sylvia chciałaby położyć na tym ręce raczej wcześniej, niż później.

Zara nie wyglądał na kogoś, kto czuje się komfortowo we własnym ciele. Być może zdawał sobie sprawę z atutów, jednak czy chętnie wdziałby na siebie suknię i pomalował policzki różem? Niepewność przed nowym współpracownikiem i tak wymalowała kolory na jego bladym licu, tym bardziej przeszkadzając w odbiorze jako mężczyzny i lidera.

Chłopak unikał spojrzenia Mehrena. Najwyraźniej jego wcześniejszy komentarz dotknął go zbyt mocno.

- Dzielimy wszystko równo. - Ciągnął dalej Zara, a pozostali zgodnie pokiwali głowami. W przerwę między słowami przywódcy przerwał dźwięk otwierania kolejnej butelki, czemu winien był Yencir. Zaraz też podał trunek Zarze, jakby po tych paru słowach miało zaschnąć mu w ustach. Zara podziękował cichym skinieniem głowy. - Ujście to dobre miejsce na interesy. To tylko jedna z naszych umów, a jeśli zgodzisz się do nas dołączyć, wtajemniczymy cię w inne. - Kusił, bawiąc się szyjką butelki. - Potrzebujemy nowych twarzy i nowych pomysłów. Z Barbuchem należało postępować delikatnie, każdy błąd mógł sprawić, że nigdy nie odnajdziemy córki i zięcia. Bannie planowała włam tej samej nocy, ale pojawiłeś się ty. To ona cię obserwowała. - Wyjaśnił pokrótce. - Jeśli mamy współpracować, wierzę, że podzielisz się z nami swoimi odkryciami.

Cztery pary oczu wlepiono w postać Mehrena, wyczekując jego słów.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ujście”