Ruiny na północ od Ujścia

1

Ruiny starej świątyni ku czci niewiadomego boga, znajdujące się kilka godzin konno na północ od Ujścia. Dawno już ograbione przez bandytów i samozwańczych poszukiwaczy skarbów, teraz majaczą tylko na brzegu lasu, porośnięte mchem i zamieszkałe przez zwierzęta.
Obrazek

Ruiny na północ od Ujścia

2
POST POSTACI
Loyra
Choć póki co warunki pracy nie należały do najlepszych, tak sojusz zdawał się funkcjonować w miarę porządnie, przynajmniej dopóki była mowa o współpracy Loyry, Vinekle i Jaqueta. Trójka "mądral" potrafiła odszyfrować dużą część tekstu, co, w połączeniu z wiedzą Rhysa, pozwoliło im ominąć lwią część podróży i od razu zabrać się za finalny punkt na mapie, czyli za świątynię. Oczywiście Ruiny mogły być miejscem zupełnie niepowiązanym z tym, czego szukała drużyna, ale jadąca tam konno Aenna była raczej dobrej myśli.

Podczas drogi raczej nie szukała przyjaciół, nie miała zamiaru teraz skupiać się na rozmowie, a bardziej na kombinowaniu nad tym co w zasadzie zrobi jak już tam dotrze. Nie rozmawiała ze źle traktowanym przez wszystkich Jaquetem, ale nie miała nic przeciwko temu, by trzymał się blisko jej i jej grupy. Od kiedy został pełnoprawnym członkiem tego składu, traktowała go porządnie. Może nie na równi z Rhysem i Umbrą, ale na pewno lepiej niż tych, którym nie ufała ani trochę. W zasadzie to Daud i Naguk byli najniżej w hierarchii, Vinekle, ze względu na swoją rzekomą wiedzę, była trochę wyżej, choć i jej dalej nie ufała. Niestety węże były wszędzie.

Co do Naguka, to oczywiście zaobserwowała dziwność jego pozycji. Był człowiekiem (czy też raczej orkiem) Dauda w mieście, które orkami gardzi. Miała w planach go o to zapytać, ale nie miała sposobności, a nawet jak była, to akurat do tego nie doszło. Może kiedy indziej. Zresztą, rozmawianie z nim było pewnym ryzykiem, nigdy nie wiadomo co mu strzeli do głowy...

Gdy dotarła, zeszła szybko z konia i przywiązała go do jakiegoś pobliskiego kamienia czy innego drzewa. Od razu zbliżyła się do ruin szybkim krokiem, wydając z siebie ciche "wooow". Nie były może imponujące dla kogokolwiek...
...poza Loyrą. Ona lubiła takie kupy kamieni. Stare, potencjalnie kryjące nieskończoność sekretów. Sekretów, które wkrótce będą jej. Już ona o to zadba.
- Szukałabym wpierw "pięciu okręgów w jednym zamkniętych". Czyli...duże koło, w którym jest pięć mniejszych? Może jakieś miejsce w kształcie koła, elipsy, czy czegoś takiego z miejscem na pięć mniejszych. Może...coś co pasowałoby na jakąś salę rytualną? Tam pewnie będzie trzeba coś odprawić, coś powiązanego z tym...klucznikiem. Wybaczcie, ale niestety przepowiednie i szyfry mają to do siebie, że ciężko z nich coś "tak po prostu" wywnioskować.- przez głos Loyry przemawiała determinacja. Ta typowo dziewczęca i "niewinna" część póki co była uciszona na rzecz poszukiwaczki skarbów.

Ruiny na północ od Ujścia

3
POST BARDA
Rhys skinął głową, ze spojrzeniem wciąż wbitym w resztki zrujnowanej świątyni. Chwilę później między nimi stanęła Umbra, z rękami opartymi na biodrach i zmarszczonymi brwiami zastanawiając się, gdzie może znajdować się coś, co można by było nazwać salą rytualną, albo fragmentem fundamentów, jaki układałby się w krąg. Byli tu przedtem, nie musieli więc pobieżnie przeczesywać ruin, bowiem już je znali. Pozostała czwórka za to rozeszła się po okolicy, z zaciekawieniem badając zakamarki pozostałości budynku. Nawet Naguk, choć mógł na pierwszy rzut oka wydawać się niezainteresowany kwestią artefaktów, mrocznych elfów i ukrytych w podziemiach tajemnic, poszedł w głąb świątyni, czubkiem buta rozrzucając leżące na ziemi liście.
- Jeśli musimy na tym stanąć, to podejrzewam, że znajdziemy do na ziemi - zasugerowała Umbra. - Powinniśmy pozbyć się tych liści, tylko może bardziej skutecznie, niż Naguk to robi. Wiemy jak ten wzór wygląda, więc wiemy czego szukać, chociaż nie wiem... rozrysowany jest na podłodze? Wyżłobiony w kamiennych płytach? Są tak popękane i zrujnowane, że nawet jeśli uruchomimy jakiś mechanizm, nie wiadomo, czy w ogóle zadziała.
- Przydałaby się miotła, albo grabie -
mruknął Rhys.
- Nie możesz zamachać rękami i magicznie odgarnąć tego wszystkiego?
Elf zawstydził się wyraźnie i rzucił krótkie, prawie niezauważalne spojrzenie w stronę Loyry. Prawie, bo je zauważyła.
- Nie kontroluję tak... dużych powierzchni - odparł cicho.
Kobieta westchnęła i ruszyła przed siebie, po krótkiej chwili poszukiwań znajdując jakąś zagiętą, złamaną gałąź, która mogła posłużyć jako prowizoryczne narzędzie do odgarniania liści i odrywania mchu z kamiennych płyt.
- Ja sprawdzę tę salę. Wy się podzielcie między pozostałe. Świątynia miała chyba dwie boczne nawy i coś za ołtarzem, tam - machnęła ręką w kierunku zachodnim. - Ale tam wszystko zarósł las, więc cholera wie, czy cokolwiek tam wypatrzycie. Dauda i jego darmozjadów też trzeba zagonić do roboty. Rhys, może ty się zabierz za te boczne pomieszczenia, a Loyra oddeleguje ich do odpowiednich zadań? Ją przynajmniej traktują poważnie. Nie dostaje werbalnego plaskacza w policzek na dzień dobry, jak co poniektórzy.
Wróciła do zmiatania liści z popękanych płyt, gestem głowy wskazując elfce Dauda i pozostałych, którzy rozeszli się w kilku kierunkach, rozglądając się po ruinach, w jakie trafili po raz pierwszy. Starszy mężczyzna zauważył zbliżającą się ku niemu Aennę jako pierwszy, gdy przekroczyła przejście w jednej ze ścian, więc zatrzymał się w miejscu i uśmiechnął do niej, choć mało przekonująco.
- I co? Doszliście do jakichś wniosków? - spytał. - To ta świątynia, czy nie ta?
Obrazek

Ruiny na północ od Ujścia

4
POST POSTACI
Loyra
Niestety przeszukanie ruin nie było kwestią tak łatwą jak by chciała. Zasugerowała co musi zostać zrobione, ale nie dało się tego znaleźć ot tak, trzeba było, jak we wszystko inne, włożyć odpowiednią ilość potu i krwi. Łzy nie zostały jeszcze przez Loyrę wylane, krwi w zasadzie też jeszcze za dużo nie rozlała, ale poświęciła już wystarczającą ilość potu by zaczęło ją to nużyć. Nie wyrażała jednak tego znużenia w żaden widoczny sposób, jedynie pozwoliła sobie na lekkie kopnięcie paru liści z irytacji, gdy Umbra stwierdziła, że należy zacząć je zamiatać.

- Oczywiście.- oznajmiła spokojnie.- Zatem zamiatajcie, ja poproszę tamtych o pomoc. A co do twojej telekinezy, to nie martw się, i moja magia tu nie pomoże.- chciała być miła dla Rhysa, sama w sumie nie mogła go osądzać, bo jej czary też by tu nie pomogły, jedyne co mogłyby zrobić, to najwyżej spalić wszystko tu obecne w cholerę, czego zdecydowanie nie chciała. Aenna nie była głupia, dobrze wiedziała, że lepiej jest poświęcić parę godzin swojego życia niż pozwolić wszystkiemu spłonąć w parę minut, bo była leniwa.

Niemniej, rzadko wykonywała manualną pracę tego typu. Nie oznaczało to oczywiście, że była osobą jakoś szczególnie rozpieszczoną czy obawiającą się ubrudzić sobie rączki. Nie było tak. Chodziło bardziej o to, że przeciętny chłop, górnik, czy ktoś kto zarabiał na swój chleb dzięki takiej pracy pewnie stwierdziłby, że zagarnięcie liści to nic takiego. Loyra, która pracowała raczej umysłem niż ciałem, nie była jak przeciętny chłop.

Ale mówiło się trudno, żyło się dalej. Pożegnała Rhysa i Umbrę szybkim skinieniem głowy i poszła do Dauda, witając go, tak samo, skinieniem głowy.
- Raczej ta, ale musimy tu wpierw nieco posprzątać. Trzeba zagrabić te liście, powywalać je z tych pomieszczeń, albo chociaż wziąć gdzieś na kupę. Musimy przyjrzeć się podłodze.- wyjaśniła spokojnym, ale nie lodowatym tonem. Mówiła bardziej w sposób konwersacyjny, już bez większych napięć między jedną grupą, a drugą.- Proponuję by każdy ogarnął po sali, im szybciej tym lepiej. B-bądźmy szczerzy, sprzątanie liści chyba nikogo nie rajcuje.

Ruiny na północ od Ujścia

5
POST BARDA
Daud pokiwał głową, przesuwając spojrzeniem po otaczających ich suchych liściach, gałązkach i mniej lub bardziej uschniętych fragmentach bluszczu. Trudno było mówić o pomieszczeniach jako takich, gdy ściany dawały tylko ogólne wrażenie tego, gdzie mogła zaczynać i kończyć się niegdyś sala. Niektóre mogły być tylko przepierzeniem, inne wyglądały jak resztki kolumn. Tak czy inaczej jakoś musieli się tym wszystkim podzielić i mężczyzna szybko krzyknął do pozostałych kilka krótkich komend, które zmotywowały ich do pracy. W pomieszczeniu, w którym stali akurat oni, za zmiatanie liści zabrał się Jaquet, choć nie wpadł na pomysł skorzystania z pomocy długiej gałęzi i tylko przesuwał śmieci nogą. Deszcz nie pomagał w tym zadaniu, bo wszystko stopniowo robiło się coraz cięższe i zaczynało kleić się do siebie.
- Z pewnością nikogo nie rajcuje - odparł Daud, uśmiechając się do elfki lekko. Był od niej niższy o jakieś pół głowy, ale nie było po nim widać, by czuł jakiś dyskomfort z tego powodu. Nonszalancko oparł się na łokciu o fragment zawalonego muru obok, jakby potrzeba odgarniania liści jego nie dotyczyła. Przyglądał się Aennie z zainteresowaniem, które z jakiegoś powodu nie pozwalało jej tak po prostu odwrócić się i odejść.
- Nie jesteś taka, jak oni - zauważył. - Nie wyglądasz na typowego ujściowego łachmytę ze skłonnością do piromancji. Do tego pomogłaś Vinekle i gówniarzowi z mapą, więc zakładam, że nie pierwszy raz pracowałaś z księgami. Mówisz inaczej, zachowujesz się inaczej. Nie wychowałaś się w Ujściu, bo gdyby tak było, pewnie wiedziałbym, kim jesteś. Tacy, jak ty, długo nie pozostają niezauważeni.
Przesunął oceniającym spojrzeniem spod kaptura po jej sylwetce.
- Pierwszych lepszych szmat też nie nosisz - skomentował, unosząc lekko brwi. Jego ubrania nie były może tak dobrej jakości jak te, które miała na sobie Loyra, ale były porządnie wykonane i ładnie wykończone. Lepiej, niż te, które nosili Rhys, albo Umbra.
- Skąd oni cię wytrzasnęli? - zagadnął niezobowiązująco. - Na pewno masz większe ambicje, niż szlajanie się ze złodziejami po okolicznych dziurach i opuszczonych ruinach.
Jaquet odchrząknął cicho, ale nie wtrącał się w tę rozmowę, choć prawdopodobnie wszystko słyszał - Daud nie starał się zniżać głosu na tyle, by wypowiadane przez niego słowa zostały tylko między ich dwójką. Generalnie wyglądał na osobę, która nie miała zbyt wielu skrupułów. Do uszu Loyry docierały dźwięki pracowicie odgarnianych liści przez tych, którzy nie marnowali czasu na pogawędki.
- Szczerze mówiąc, jesteś jedynym powodem, dla którego zgodziłem się na ten układ. Od tamtej dwójki, po pierwsze, propozycja by w ogóle nie wyszła. Po drugie... - zamilkł na chwilę. - I tak ten układ nie potrwa zbyt długo.
Obrazek

Ruiny na północ od Ujścia

6
POST POSTACI
Loyra
Nie należała do osób mało pracowitych, ale tego typu wysiłek był jej raczej obcy i dlatego, gdy zmotywowała już wszystkich do pracy poprzez krótką wymianę zdań z Daudem, bardzo chętnie skorzystała z okazji by odrobinę się polenić i porozmawiać. Pogaduszki były lepsze niż próba sprzątania tego czegoś, zwłaszcza, że Jaquet szybko wziął się tu do pracy. Nie wpadł jednak na pomysł użycia gałęzi, ale Loyra, ewidentnie sprytniejsza, szybko poradziła mu, że może to zrobić.

- Bo nie jestem taka jak oni.- rzuciła z lekkim uśmiechem, ustawiając się gdzieś koło Dauda, opierając się o jakiś fragment ściany, filarek, czy na tyle dużą kupę gruzu by móc się o nią oprzeć. Nieważne jak by na to nie spojrzała, była osobą inną, ale nie czuła się przez to wyalienowana, a wręcz przeciwnie - na swój sposób pożądana. Uczona ze świata spoza Ujścia, osoba o wielkiej mocy, talencie, erudycji i wiedzy. Choć nigdy tego przed sobą nie przyzna, łechtało jej to ego, karmiąc nieco mroczniejszą część duszy. Lubiła to słyszeć. Że jest inna. Lepsza. O przyjemniejszej przeszłości. Wyjątkowa. Że tacy jak ona są LEPSI. I choć określenie "lepsza" nie padło z ust Dauda, wyczuła je, lub przynajmniej chciała je wyczuć, a jej życzenie samo się spełniło dzięki potędze autosugestii. Loyra, jak każda osoba, potrafiła być na swój sposób próżna.- Jestem uczoną. Oros. Nowe Hollar.- postanowiła uchylić tego słynnego rąbka tajemnicy, który jednak tajemnicą nie był, często się o tym chwaliła. Nie zamierzała jednak zdradzać mu wszystkiego, miała na tyle rozumu, by nie rozpowiadać o całej swojej przeszłości, planach i tym z kim dokładnie pracowała w Ujściu. Niemniej, była osobą chętną do konwersacji, szczególnie na swój temat.

- Pewnego dnia pokazałam się przed drzwiami i musieli mnie przyjąć.- machnęła lekko ręką, jakby był to dla niej mocno standardowy temat. Spokojnie odetchnęła i zerknęła na niego, szybko dochodząc do wniosku, że i sam Daud może być interesującym tematem do rozmowy.- A ty? C-ciężko nie stwierdzić, że mamy parę cech wspólnych.- oznajmiła miłym tonem. Na swój sposób chciała by ta rozmowa była wymianą informacji, a nie ofiarą, którą Loyra składała mu ze wszystkiego, co miała do powiedzenia na swój temat.

- Jeśli mam być absolutnie szczera, potrzebowałam sobie nieco dorobić i zapewne opuściłabym szybko Ujście, ale natrafiliśmy na ślad Mrocznych Elfów, więc bardzo możliwe, że zostanę na dłużej, byleby odkryć to co jest tu do odkrycia. N-nazwijmy to pasją do poszukiwania wiedzy.- jasno przedstawiła swoją obecną ambicję. Chciała zwiedzić te ruiny, najlepiej nieco na tym zarobić (choć nie była to jej główna motywacja, zarobek był tu kwestią w miarę ważną, ale odłożoną na najdalszy plan) i, jeśli Ujście niczego więcej jej nie zaoferuje, odejść. Oczywiście chciałaby zostać wielkim sprzymierzeńcem Bogobojnej, tak, by jej imię stało się znane całemu Ujściu, a potem i Keronowi, ale wpierw...rzeczy ważniejsze.- Jeśli chodzi o nasz układ, to nie myślałam inaczej.- powiedziała z lekko przeszywającym, choć może odrobinę za mało pewnym jak na ton tej rozmowy uśmiechem.- Rhys i Umbra, choć mają swój urok, nie chcieliby się z tobą dogadać. Ale nie lekceważ ich, r-razem mamy o wiele więcej do zyskania niż osobno. W innym wypadku nie współpracowalibyśmy w ogóle.- i w tej rozmowie dało się spróbować nieco wzmocnić więzy sojuszu dwóch grup.

Stawiała, że Daud będzie chciał spróbować ją zrekrutować na swoją stronę. Rozsądnie.

Ruiny na północ od Ujścia

7
POST BARDA
- Myślę, że nawet więcej, niż parę, chociaż uczonym nie jestem - Daud uśmiechnął się do niej z błyskiem rozbawienia w oku, jakby pomysł bycia wykształconym na jednym ze znanych uniwersytetów w jego przypadku był zabawny i mało prawdopodobny. - Tym bardziej jestem zaskoczony, że wylądowałaś z nimi. Po kimś z wykształceniem spodziewałbym się celowania w... wyższe poziomy. I nie mam tu na myśli tutejszej szlachty bynajmniej, tylko tych, którzy mają większe możliwości i do których ma się więcej... szacunku.
Ciężko było stwierdzić, czy Daud obrażał Lwią Lilię, czy tylko Rhysa i Umbrę. Jedno było pewne - nie pracowali dla tego samego gangu, bo wtedy łączyłyby ich mniej lub bardziej ugodowe stosunki. Dla kogo w takim razie pracował ten człowiek? Być może gdyby Loyra zrezygnowała ze współpracy z poznaną przedwczoraj dwójką i zamiast tego złączyła siły z tym człowiekiem, mogłaby zajść w Ujściu dalej, o ile awans społeczny w tym mieście ją w ogóle interesował.
- Taak, jeśli o to chodzi... - mężczyzna zmierzył nieprzyjaznym spojrzeniem Jaqueta, który teraz już gałęzią, a nie nogą odgarniał liście z podłogi. Chłopak podszedł bliżej, ale gdy padł na niego wzrok Dauda, obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i przeniósł się z zamiataniem pod przeciwległą ścianę. Póki co rozgarnął tylko środek. Na widocznym fragmencie, ułożonym z kamiennych płyt, nie było widać ani żadnych malunków, ani wyżłobień, które mogłyby sugerować o wzorze znajdującym się w tym pomieszczeniu.
- Razem mamy do zyskania tylko rozwiązanie sześcioosobowej łamigłówki - zauważył Daud, przyglądając się plecom tłumacza. - Co więcej mają do zaoferowania, poza swoją obecnością, tak naprawdę? Jakbym potrzebował kogoś, kto dobrze radzi sobie z ostrzami, mam Naguka. Jeśli będę potrzebować niewyparzonej gęby, która dobrze strzela, mam Vinekle. Jedyne, co sprawiło, że zgodziłem się na tę współpracę, to teoretyczna konieczność obecności tych sześciu osób, według opisanego rytuału. I ty, naturalnie - przeniósł wzrok z powrotem na Loyrę. - Mówisz, żebym ich nie lekceważył. Tobie sugeruję, żebyś ich nie przeceniała.
Odepchnął się od fragmentu muru, o jaki się opierał i podszedł do elfki bliżej. Jego intensywne spojrzenie zdawało się przewiercać ją na wskroś, gdy oparł ciężką dłoń na jej ramieniu.
- Ten układ nie będzie trwał wiecznie. Skończy się, gdy tylko przyjdzie na to czas. Na twoim miejscu poważnie zastanowiłbym się, po której stronie chciałbym się wtedy znajdować.
Nie miała zbyt wiele czasu, by zastanowić się nad sugestią, brzmiącą bardziej jak groźba. W oku Dauda na moment pojawił się nieprzyjemny błysk, choć może tylko się jej tak wydawało? Nie zdążyła się przyjrzeć, bo usłyszeli docierający z nieopodal podekscytowany głos gnomki:
- Hej, tutaj! Coś tu jest!

Dwie ściany dalej Vinekle znalazła coś, co niegdyś co prawda było kwadratowym pomieszczeniem, ale wystarczająco dużym, by dało się zrobić kilka dużych kroków wzdłuż każdej ze ścian. Z podłogi w jednym miejscu wyrastało wątłe drzewko, korzeniami rozpychając płyty podłogowe, ale we fragmencie odkrytym przez małą kobietę widać było wyżłobiony w kamieniu kawałek wzoru. Nikogo nie trzeba było długo namawiać; wspólnie, nawet z Daudem, który dla odmiany nie postanowił tylko stać i patrzeć, w mgnieniu oka uprzątnęli liście, gałęzie i resztę zieleniny, porastającą podłogę. Gdzieniegdzie była ona zapadnięta, jednego miejsca przy ścianie brakowało, a drzewo zaburzało zbieżność niektórych linii, ale nie potrzebowali dużo czasu, by dotarło do nich, że stoją na wzorze, który przedstawiała mapa. Na dziwnej kombinacji symboli i okręgów, wpisanych w jedno, duże koło.
Spoiler:
Zachodzące słońce rzucało długie cienie, a ruiny leśnej świątyni były już niemal pogrążone w mroku. Nikomu jednak nie przyszło do głowy, by rozpalić choćby pochodnię, gdy dotarli do celu swojej wędrówki. Jaquet wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć, Vinekle krążyła po porośniętych mchem liniach, a Umbra zdawała się podekscytowana jak małe dziecko, wyczekujące upragnionej zabawki. Przesuwała spojrzeniem z jednego miejsca na drugie, przygryzając lekko dolną wargę ze zniecierpliwieniem.
- Nie spodziewałem się, że faktycznie to tutaj znajdziemy - skomentował cicho Rhys.
- Co teraz? - rzuciła blondynka w powietrze. - Musimy się na tym jakoś ustawić, jeśli dobrze rozumiem, ale co po tym? W których miejscach mamy stanąć? I co ma zrobić klucznik? Było coś w tej mapie?
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Księstwo Ujścia”