Jaskinie Słoneczne

1
Obrazek
Sieć kilku sporych jaskiń, położona przy jednej z wąskich odnóg Południcy, charakterystyczna ze względu na naturalny wodospad tworzący się w największej z nich. Kiedyś uważane za święte miejsce, od wielu już lat jednak traktowane wyłącznie jako ciekawostka turystyczna i argument do zjechania z głównego szlaku - co lubią wykorzystywać tutejsze bandy rabusi, czekające tylko na nieostrożność podróżnych. W podziemnym zbiorniku woda jest krystalicznie czysta i zaskakująco ciepła.
Obrazek

Jaskinie Słoneczne

2
POST BARDA
Spoiler:
Dzisiejsza podróż okazała się dużo mniej przyjemna, niż ta, którą odbyli wczoraj. Umbra nie była w nastroju do rozmów, więc jakiekolwiek próby zagadnięcia zbywała jednozdaniową odpowiedzią, i to przy dobrych wiatrach, a Rhys czuwał, jak zawsze skrajnie skupiony, wypatrując zagrożeń. Nikt nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie Loyry, a Jaquet chyba nie uważał się za wystarczająco kompetentnego, by to robić. Okolica nie należała do najbezpieczniejszych, jak zawsze, gdy przychodziło do małych odnóg odchodzących od głównego szlaku. Na takich prawie zawsze czatował ktoś, kto chętnie przygarnąłby wszystko, co wartościowego mieli przy sobie. Jakby niewystarczającą obawą napawało ich rychłe i przymusowe spotkanie z konkurencją. Po kilku godzinach zjechali z traktu właśnie w taką, ledwie widoczną, ale jednak wydeptaną ścieżkę, prowadzącą w gęsty las.
- Stąd do jaskini jest jakaś godzina - poinformował ich Jaquet cicho.
Natura wokół nich nie podzielała niepokoju. Ptaki śpiewały głośno, a korony drzew szumiały w przyjemnych, rześkich wręcz powiewach wiatru. Dziś pogoda też postanowiła im dopisać, może tylko po to, by mieli o jedną rzecz do narzekania mniej. Popołudniowe słońce przebijało się przez liście, rzucając długie smugi światła pod kopyta ich koni. Wydawało się, że nic złego nie może się wydarzyć w miejscu takim, jak to. Jakby szare, brudne i poorane walkami Ujście znajdowało się nie dwa dni, a tygodnie drogi stąd. Nic dziwnego, że Rhys i Umbra woleli spędzać czas poza miastem.
- Dobra, Jaquet, koniec tego dobrego - zadecydowała Umbra, zwalniając do stępa. - Złaź i siadaj tym razem z przodu. Nie będę ryzykować, że dostanę strzałę na mordę. Jedynemu tłumaczowi w razie czego nic nie zrobią, więc idziesz na pierwszy ogień. Przy okazji nas poprowadzisz.
Mina chłopaka zrzedła, ale posłusznie zdjął ręce z kobiety i nieco nieporadnie zeskoczył z konia, by za chwilę wrócić na niego, tylko zajmując miejsce z przodu siodła. Blondynka nie schodziła; głupim byłoby ryzykowanie, że jeniec popędzi konia i ucieknie, zanim ona zdąży z powrotem wsadzić nogę w strzemię.
Z jednej strony mocno zestresowany, z drugiej jednak całkiem zadowolony (w końcu Umbra obejmowała teraz jego) Jaquet złapał za wodze i ruszył przed siebie, tymczasowo stając się przewodnikiem.
- Będziemy podjeżdżać od innej strony, niż zakładają. I wcześniej, niż zakładają. Więc... może uda się ich zaskoczyć. Tylko... tylko spróbujcie nie strzelać od razu. I nie spalać nikogo - poprosił.
- Chyba ustaliliśmy, że nie po to tam jedziemy - odparł Rhys.
- Taak, ale... jesteście trochę... jakby to powiedzieć... - chłopak zamilkł na moment, szukając słowa. - Nieprzewidywalni.
Odpowiedziało mu parsknięcie śmiechem ze strony Umbry, ale kobieta nie raczyła tego skomentować. Na plecach miała łuk, u biodra kołczan ze strzałami. Z całą pewnością nie zamierzała się podkładać, gdyby cokolwiek poszło nie tak.
Jechali coraz wolniej, zbliżając się do miejsca, w którym skały wznosiły się w górę, tworząc okolicę nie tak gęsto porośniętą drzewami, jak do tej pory. Nikt ich nie atakował, żadna zabłąkana strzała nie wyleciała spomiędzy gałęzi. Chyba faktycznie nadrobili sporo, omijając drzewo nad Południcą. Do tamtego mieli pięć godzin drogi, a biorąc pod uwagę gdzie znajdowali się w tym momencie, od drzewa do jaskini jechaliby kolejne cztery. Teraz w zaledwie kilka znaleźli się już tutaj.
- Daud jest w środku, czy jeszcze nie dojechał? - zastanowił się głośno elf, spoglądając na widoczne już między pniami, porośnięte mchem wejście do jaskini.
- Nie wiem. Nie wiem co robił, odkąd jestem z wami.
- Co robimy? - pytanie Umbry zawisło w powietrzu.
Obrazek

Jaskinie Słoneczne

3
POST POSTACI
Loyra
Nie otrzymała odpowiedzi, ale postanowiła to zaakceptować bez dalszego naciskania czy prób uzyskania czegokolwiek. Nie wiedzieli lub nie chcieli mówić, co było akceptowalne, ale na pewno będzie ułatwiało Loyrze przyszłe zadanie, jeśli to ona chciała tu negocjować, co pewnie będzie musiała zrobić, bo Jaquet był raczej niekompetentny, Rhys był cichym typem, a Umbra prędzej zagroziłaby im śmiercią.

Obecny plan na negocjacje wyglądał tak, że Jaquet będzie mówił swoje kocopoły, a ona wyjdzie na mądrzejszą i tą rozsądną. Czuła, że przebieg tego wszystkiego zależy bezpośrednio od niej, nawet jeśli miała tu sojuszników.

Nawet gdy Jaquet przekazywał istotne informacje, w żaden sposób się nie odzywała, jedynie wydawała ciche pomruki. Jej umysł był zbyt zajęty planowaniem i różnymi myślami by wchodzić w istotniejszą konwersację. Tak jak wcześniej drużyna doświadczyła Loyry w trybie konwersacyjnym, tak teraz była w trybie...pracowym? Myślącym? Ciężko było to nazwać, ale na pewno większość pogody ducha i sympatyczności musiało zniknąć na rzecz skonsternowanej mimiki i skupienia.
- Rozsądnie.- mruknęła jedynie do Umbry, gdy kazała Jaquetowi zamienić się z nią miejscami dla jej bezpieczeństwa. Pewnie też by to zrobiła.

Jechała dalej, rozglądając się czujnie po okolicy. Im bliżej do jaskini, tym bardziej czujna była. Daud był raczej sprytną osobą, przynajmniej za takiego go miała (może bezpodstawnie), bardzo możliwe, że zmienił swoje plany, gdy Jaquet trafił w niewolę. Możliwe też, że chłopak po prostu kłamał i Dauda tu nie będzie, a ten tylko skutecznie zmarnował ich czas. Inną opcją było to, że po prostu Daud jeszcze tu nie dotarł, albo, że czai się gdzieś za rogiem ze swoimi ludźmi i zaraz będzie chciał zaatakować...

Dlatego trzeba było być czujnym.

- Tak jak powiedziałam, chcę negocjować. Z mojej strony nie masz się czego obawiać, g-gorzej, że nie wiem co oni zrobią.- powiedziała prawie od razu do Jaqueta. Ton miała lekko nieobecny, ale to dlatego, że patrzyła właśnie w zupełnie inny punkt, gdzie wydawało jej się, że coś widzi. A może coś faktycznie widziała? Nie, raczej nie...

Umbra zapytała co trzeba robić. Chwilę się zastanawiała, ale w końcu odpowiedziała:
- Najlepiej by było zostawić tu konie i wejść do środka, Jaquet pierwszy. Jeśli już tu są, to możemy spróbować negocjacji. Jeśli ich nie ma, to może będą, i możemy się na nich przyczaić, negocjować z lepszego, em...poziomu.- zaproponowała krótko. Czekała na opinię reszty, ale była już przygotowana do realizacji tego planu. Nie była uzbrojona, ale w razie nadchodzącego zagrożenia pod postacią strzał, bełtów, magii, czy w zasadzie czegokolwiek, była gotowa do wytworzenia swojej magicznej bariery.

Jaskinie Słoneczne

4
POST BARDA
Po wysłuchaniu propozycji Loyry, wszyscy jeszcze przez chwilę milczeli. Umbra jak zaklęta wpatrywała się w wejście do jaskini, Rhys rozglądał się wokół, a Jaquet przeskakiwał spojrzeniem z jednego na drugie, czekając na ich decyzję, bo przecież sam żadnych tu nie podejmował.
- Możemy tak zrobić. Chyba nikogo nie ma w okolicy, bo nie trzymaliby nas tak długo w niepewności - mruknął elf.
- Ale zostawienie tu koni na dłuższą metę jest złym pomysłem - kobieta w końcu wyrwała się z zamyślenia. - Na chwilę, tak. Na dłużej... powinniśmy zabrać je do środka, jeśli nikogo nie będzie w jaskiniach.
Logiczne. Wierzchowce przywiązane tutaj będą pierwszym, co zobaczy Daud i jego ludzie i nie będzie szans na żadne zaskoczenie. Wejście do jaskiń wydawało się raczej wystarczająco przestronne, by dało się bez większego wysiłku wprowadzić je do środka. Pytanie tylko ile miejsca było wewnątrz. Z nich wszystkich tylko Jaquet znał to miejsce. Nie zaprotestował jednak, więc wyglądało na to, że nie było to niewykonalne.
- Złaź - poleciła mu Umbra, by zeskoczyć z siodła zaraz po nim.
Konia przywiązała za uzdę do jakiejś gałęzi, a Rhys po chwili namysłu podążył jej śladem. Wciąż tkwili w niepewności, czy nie czeka ich nagły, niespodziewany atak zza skał, ale raczej gdyby konkurencja się tu na nich zasadziła, nie czekałaby, aż dobędą broni, prawda? A blondynka chwilę później już trzymała łuk w rękach, ze strzałą i cięciwą gotową do napięcia. W dłoniach elfa pojawiły się dwa sztylety, a on sam zachęcająco skinął głową w stronę Aenny.
Popchnięty na pierwszą linię Jaquet ruszył przed siebie, ze związanymi rękami stanowiąc ewentualną tarczę dla idącej za nim, znacznie niższej Umbry. Krok za krokiem wchodzili coraz głębiej w ciemny korytarz jaskini, choć z jego drugiego końca widać było już nieco światła. Cienie nie poruszały się, jak zazwyczaj, gdy padały ze strony ogniska, więc musiało to być stałe źródło światła, jak prześwit słońca przez skały. Im dalej szli, tym wyraźniejszy stawał się też szum spadającej z wysokości wody. Chłopak wspominał o wodospadzie, więc to musiał być on. Wciąż jednak nie słyszeli kroków, rozmów, ani żadnych hałasów, charakterystycznych dla rozstawionego obozowiska.
Wkrótce okazało się, dlaczego tak było. Jaquet wprowadził ich do dużej, zaskakująco jasnej jaskini, której centralną część zajmował niewielki, ale bardzo przejrzysty zbiornik wodny. Z góry, z niewielkiego urwiska skalnego, spadał do niego mały wodospad, a słońce, zerkające do środka z góry przez nieregularny otwór, podkreślało pojedyncze, drobne kropelki, unoszące się w powietrzu. Większość ścian porośnięta była mchem, a jedyne płaskie i dogodne do odpoczynku miejsce nosiło ślady dawnych obozowisk, ale żadnego na tyle świeżego, by zakładać, że Daud już tu był.
Umbra uniosła łuk w górę, podchodząc bliżej do otworu w suficie, ale chyba nie zauważyła tam niczego niepokojącego, więc w końcu opuściła broń.
- Nikogo nie ma - zauważyła ze zdziwieniem. - Jesteśmy przed nimi.
Obrazek

Jaskinie Słoneczne

5
POST POSTACI
Loyra
Oczywiście mieli rację z tym, że zostawienie koni było dobre jedynie krótkoterminowo, Loyra nawet nie zamierzała tu się wykłócać czy protestować. Absolutnie się z tym zgadzała, dlatego jedynie skinęła głową na stwierdzenie Umbry i po wydaniu z siebie paru wdechów i mentalnym przygotowaniu się, weszła do środka jaskini, bardzo bacznie stawiając kroki i zastanawiając się nad swoimi planami na dalsze rozwiązanie tej sytuacji.

Była święcie przekonana, że na kogoś lub na coś tu natrafią.

Ruszyła w miarę szybkim krokiem za Umbrą - była z tej zgrai raczej najwyższa, ale niezależnie od tego, Jaquet stanowił bardzo porządną zasłonę, a w razie czego miała dodatkową warstwę pod postacią blondynki. Miała zaklęcia w pogotowiu, ale nadal liczyła na to, że nie będzie trzeba ich użyć.

Jej modły ewidentnie zostały wysłuchane, ponieważ przy wejściu nie natrafili na nikogo, tak samo zresztą gdy szli głębiej w jaskinię, oczywiście czujnie się rozglądając.

Brak żadnej żywej duszy. Zero Dauda, zero Naguka, zero nawet tamtej Gnomki. Były tu jakieś ślady, ale nie należały do świeżych. Byli więc nie tyle co za późno, co za wcześnie. Pytanie jednak było następujące - czy Daud w ogóle się tu stawi? Może zmienili plany? A może dopiero tu dotrą?

Loyra zadziałała szybko, od razu dokonując jeszcze jednego szybkiego przeglądu okolicy. Nie znalazła jednak raczej niczego interesującego, więc szybko zwróciła się do reszty.
- Trzeba wprowadzić konie, możemy się tu na nich przyczaić.- stwierdziła po dłuższej chwili, po czym jak pomyślała, tak chciała zrobić.

Gdy już to zrobi, lub w trakcie robienia, zaczęła zastanawiać się nad tym gdzie muszą udać się dalej. Niestety chyba nie da rady tego zrobić bez konsultacji z mapą, a najlepiej i z książkami dziadka Jaqueta. Niestety jednak te były w posiadaniu Dauda, przez co nawet nie mogli wytyczyć dalszej ścieżki. Musieli chyba tu czekać.

Jaskinie Słoneczne

6
POST BARDA
Umbra postanowiła pomóc Loyrze we wprowadzeniu wierzchowców do środka, dzięki czemu przyprowadziły wszystkie trzy na raz. Ustawionych przy jednej ze ścian koni nie trzeba było nawet przywiązywać - zwierzęta od razu zajęły się trawą, porastającą wnętrze jaskini, a jeden z nich zainteresował się świeżą wodą. Miejsce było na tyle spokojne i zaciszne, że nie czuły się tu niczym zagrożone, nieświadome tego, że pozostali szykują zasadzkę na niemile widzianych, choć jak najbardziej proszonych gości.
Zanim zdążyły wrócić do Rhysa, na ich drodze stanął Jaquet. Chłopak wyglądał na mocno niepewnego, ale zdeterminowanego.
- Posłuchajcie... ja wiem, że nie poznaliśmy się w szczególnie dobrych okolicznościach, ale zabraliście mi już broń i w żaden sposób już wam nie zagrażam, zresztą i tak czekamy tu na Dauda. Czy byłaby szansa, żebyście jednak...
- Nie
- odpowiedziała krótko Umbra i wyminęła go, kierując się w stronę elfa.
Jaquet odprowadził ją spojrzeniem, po czym westchnął, przenosząc wzrok na Loyrę.
- Przecież nie ma sensu, żebym miał związane ręce, skoro pozwalacie mi chodzić wolno - zauważył. - Gdybym chciał, mógłbym już wybiec z jaskini i zacząć krzyczeć, że jesteście w środku, albo wskoczyć na jednego z koni i uciec, zanim zdążylibyście zareagować. To mi tylko utrudnia życie. Jest bez sensu. Proszę...
Wyciągnął związane w nadgarstkach ręce w stronę elfki.
- Mi też zależy na tym, żeby odkryć tę tajemnicę. Żeby wejść do środka. I wiem, że potrzeba więcej osób, niż macie wy, albo niż ma Daud. Musimy doprowadzić do tej współpracy. Mało będziecie przekonujący, jak ja będę siedział związany w kącie.
- Możesz jeszcze zostać z powrotem zakneblowany
- ostrzegła go blondynka z drugiej strony jaskini. Nie stała przy nich, ale nie dało się z odległości dziesięciu metrów nie słyszeć tej rozmowy, zwłaszcza, że jeniec wcale nie starał się mówić szczególnie cicho.
- Proszę cię, Loyra - opuścił ręce. - Może zbyt szybko dochodzę do tych wniosków, ale wydajesz się najbardziej rozsądna z nich wszystkich.
Umbra zatrzymała się w połowie tego, co robiła, z oburzoną miną opierając dłonie na biodrach. Nad mapą, którą zdążyła wyciągnąć i rozłożyć na jednej z półek skalnych, pochylony został jedynie Rhys.
- Obiecuję nie robić nic niewłaściwego. Jestem z wami, przymusem co prawda, ale też chcę wiedzieć do czego prowadzi ta mapa. Pomogę przekonać Dauda i przetłumaczę co się da dla nas wszystkich, tylko rozwiążcie mi ręce. Przecież powiedziałem wam samą prawdę, doprowadziłem do drugiego z punktów, przyznałem się, że rozumiem te runy, dlaczego nadal traktujecie mnie jak zło konieczne?
- Bo jesteś złem koniecznym
- wtrącił się w końcu Rhys. - Ale trzeba przyznać, że to miejsce zgadza się z mapą. Ten rysunek przypomina wodospad ze stawem. Prawdopodobnie nas nie okłamał.
Obrazek

Jaskinie Słoneczne

7
POST POSTACI
Loyra
Dosyć szybko wzięła się wraz z Umbrą za odprowadzanie koni do środka. Na szczęście nie było potrzeby wiązania ich, choć zastanawiała się czy nie powinna tego zrobić i tak - potencjalnie mogło zrobić się tu wkrótce dosyć nieprzyjemnie. Postanowiła jednak wycofać się z tego pomysłu, raczej w sumie nieświadomie, ot, po prostu skupiła się na czymś innym i porzuciła tę myśl. Oby tego nie pożałowała, w innym wypadku mogłaby mieć różne interesujące problemy.

Wyczochrała jeszcze swoją klacz, gdy Jaquet zaczął prawić swoje prośby i błagać, a Umbra szybko odprawiać go z kwitkiem. Loyra zaczęła jednak zastanawiać się nad tym czy faktycznie nie byłoby dobrze go odwiązać. Z jednej strony, miał trochę racji, jako WIĘZIEŃ będzie mało skuteczną zachętą dla Dauda by współpracował, lecz jako SOJUSZNIK...cóż, może nieco bardziej. Z drugiej strony jednak, mógł być niegodny zaufania, mógł zrobić coś głupiego, albo po prostu cały czas ich oszukiwał. Taka myśl też istniała w głowie Elfki. Ta jednak była ufna, lub chociaż na tyle podekscytowana potencjalnymi odkryciami i swoim planem, że była w stanie odłożyć na chwilę swoje bardziej negatywne myśli i pójść na ugodę.

...ale wpierw zamierzała go troszeczkę podręczyć.
- Nie stwierdziłeś wcześniej aby, że jestem szalona?- roześmiała się bardzo lekko i na swój sposób niewinnie. Choć była w tym momencie zdecydowanie złośliwa, nie miała tu szczególnie złej woli, chciała mu to po prostu wytknąć, ot, zrobić taki lekki pstryczek w mentalny nos.- Jeśli to ja, b-będąc tą SZALONĄ, jestem najbardziej rozsądna, to...o bogowie, ratujcie nas.- rzuciła raczej radośnie, po czym zerknęła po kolei na Rhysa i Umbrę. Jeśli nie otrzymała zdecydowanego oporu, to wzięła się za rozwiązywanie Jaqueta.

- Żeby nie było, daję ci teraz kredyt zaufania i szansę na dobrowolną współpracę.- oznajmiła już zdecydowanie poważniejszym tonem.- Wolałabym byś nie psuł sobie tej szansy, więc...hmmm...- zastanawiała się przez chwilkę jak ubrać to w słowa, ale po chwili już wiedziała- Byłoby mi przykro, gdybyś to zmarnował.- faktycznie byłoby jej przykro, czuła by się na swój sposób zdradzona. Poza tym, musiałaby go spalić albo znowu zniewolić, a wolałaby nie.

Jaskinie Słoneczne

8
POST BARDA
Jaquet przyjął przepraszającą minę, ale się nie wytłumaczył. Jego działania i komentarze mogły być mało spójne, jeśli faktycznie był tylko jajogłowym, potrafiącym raz na jakiś czas ustrzelić coś z łuku, a Daud i jego ludzie wyciągnęli go spomiędzy książek siłą i obietnicą złota. Robił co mógł, by poprawić swój stan, a że wiązało się to z rozpaczliwymi próbami, które nie prowadziły do żadnego konkretnego celu poza rozwiązaniem rąk i nóg, cóż... może i szalona Loyra stawała się wtedy tą najbardziej rozsądną. Jeśli jednak to wszystko było zaplanowane i ukartowane, trzeba było przyznać, że Jaquet był świetnym aktorem. Ulga widoczna na jego twarzy była nadzwyczaj wiarygodna, kiedy elfka rozwiązała jego nadgarstki i w końcu mógł swobodnie poruszyć rękami. Nie rzucił się od razu po broń, ani do ucieczki. Mruknął tylko ciche podziękowanie i ruszył w stronę pozostałych, by stanąć obok, przy mapie, jakby był częścią ich grupy od zawsze.
Umbra uniosła tylko brwi, z rękami wciąż opartymi o biodra i rzuciła chłopakowi nieprzychylne spojrzenie.
- Spróbujesz zrobić cokolwiek nie tak, to zobaczymy, jak ta twoja najbardziej rozsądna cię potraktuje - mruknęła.
- Na pewno nikt nie rozpoznaje żadnego z kolejnych punktów? - spytał Rhys, jakby cała akcja dotycząca uwalniania jeńca była mu kompletnie obojętna. Może po prostu ufał decyzjom towarzyszących mu kobiet. Nawet Loyry, którą poznał zaledwie dwa dni temu. - Warto by było wiedzieć, czy dalej będziemy jechać godzinę, czy pięć.
Niestety, rysunki nikomu nic nie mówiły. Zostały dwa miejsca do odwiedzenia, przed tym docelowym, które miało przywitać ich łamigłówką, czy czymś w tym rodzaju. Mogli liczyć na to, że grupa Dauda będzie miała nieco większą wiedzę na temat okolicy.

Choć teoretycznie byli bezpieczni i to oni mieli stanowić zasadzkę na tych, którzy chcieli zaskoczyć ich, niełatwo było się rozluźnić i odpocząć. Podzielili się jedzeniem z Jaquetem, który nieco ostrożniej przyjął worek od Rhysa, niż przedtem od Loyry, a potem wyznaczyli warty, w celu pilnowania wejścia do jaskini. Podczas oczekiwania Umbra napełniła puste bukłaki krystalicznie czystą wodą ze stawu, a Rhys większość swojego wolnego czasu spędził z chłopakiem nad pergaminami, na odwrocie mapy gwiazd zapisując te fragmenty, z którymi tłumacz potrafił sobie poradzić bez książek.
W końcu, po niespełna dwóch godzinach, trzymająca akurat wartę blondynka wpadła do jaskini, krótko informując tylko wszystkich, że "idą". I choć ich celem były negocjacje, to zajęła bezpieczną pozycję za jedną ze skał i napięła cięciwę łuku, a elf oparł dłonie o rękojeści wetkniętych za pas sztyletów.
Druga grupa też nie weszła do jaskini nieprzygotowana. Może dotarły do nich jakieś dźwięki ze środka, a może po prostu byli ostrożni, tak samo jak ich czwórka przedtem, ale w końcu Loyra mogła zobaczyć tego Dauda, o którym słyszała już tak wiele.
- Ani kroku dalej - syknęła Umbra, mocniej naciągając łuk.
Na przedzie grupy szedł, naturalnie, Naguk, z toporem w ręku. Niemal natychmiast wypatrzył elfkę i skrzywił się na jej widok wściekle, z warknięciem odsłaniając kły. Stwierdzić, że po ich krótkim spotkaniu za nią nie przepadał, byłoby niedopowiedzeniem. Musiał tęsknić za swoim płaszczem. Za niepoparzonymi plecami zapewne też. Za nim szła pozostała dwójka - uzbrojona w kuszę gnomka, która nie sięgała orkowi nawet do pasa, ale teraz z zaciętą miną mierzyła prosto w Umbrę... i Daud. Mężczyzna był od nich wyraźnie starszy, z twarzą przeoraną nie tylko zmarszczkami, ale też bliznami, w tym jedną przecinającą pionowo jego prawą brew i policzek. Szpakowate włosy zaczesane miał do tyłu, a spojrzenie chłodne i przeszywające. W dłoni trzymał krótki miecz, ale po samej jego postawie było widać, że jest doskonale zaznajomiony z posługiwaniem się tą bronią. Jego wzrok również wylądował na Loyrze, której nie znał, a o której z pewnością usłyszał już co nieco. Całkiem możliwe, że to jej obecność powstrzymała go od zarządzenia ataku.
- Rzućcie broń - warknęła Umbra, ale nikt nie zastosował się do tego polecenia.
- Posłuchajcie jej - poprosił Jaquet, wychodząc w końcu zza jakiegoś kamienia, z dłońmi uniesionymi w górę. - Potrzebujemy ich. Potrzebujemy siebie nawzajem do tego.
- No proszę, dzieciak jednak żyje
- skomentowała gnomka znad kuszy, wciąż nie robiąc jednak nic, by rozluźnić atmosferę.
Obrazek

Jaskinie Słoneczne

9
POST POSTACI
Loyra
Zgodnie z tym co postanowiła, wbrew temu, co powiedziała, rozwiązała ręce Jaqueta, dochodząc do wniosku, że zasłużył na ten kredyt zaufania, a nawet jeśli nie zasłużył, to po prostu i tak mu go da. Najwyżej straci - dowie się wkrótce.

Zapytana przez Rhysa złapała mapę i jeszcze raz jej się przyjrzała, chodząc przez chwilę po jaskini, rozglądając się jeszcze przez chwilę, patrząc na wszystko na co mogła, jakby próbując dopasować mapę do czegoś, czego nie widziała. Nie miało to jednak szczególnych skutków i przekazała świstek kolejnej osobie, żeby i ona mogła spróbować tego wspaniałego kreatywnego ćwiczenia.

Rozsiadła się wygodnie i zajęła którąś z wart. W końcu czatująca Umbra przyszła z pozytywnym rezultatem, wskazując, że członkowie grupy rywali zbliżają się do swojego wspaniałego obozowiska. Aenna przyjęła pozycję na jednej ze skał - tak jak inni przyjęli pozycję bojową, tak ona wygodnie sobie usiadła, jakby chcąc zasugerować albo to, że ma wszystko pod kontrolą, albo po prostu, że nie chce walczyć. Ewentualnie mogło chodzić o wszystko na raz.

Siedząc na skale, ujrzała jak wszyscy wchodzą do środka i gdy już znaleźli się w odpowiednim miejscu, powoli z niej zeskoczyła, trzymając dłonie mniej więcej na poziomie piersi, uniesione lekko do góry, ale nie w geście poddania się, co bardziej wskazania by wstrzymali konie.
- Przyznam, że czekałam na to spotkanie.- rzuciła na swój sposób miło. Przygotowała sobie mini-monolog, wiedziała co zamierza mówić. Miała wszystko pod kontrolą. Wdech...i wydech...- Daud. Naguk. Vinekle.- wymieniła po kolei i lekko skinęła głową.- Mamy trochę do ustalenia. Widzicie, zakładam, że teraz, niczym...hmm...osoby godne tego fachu, chcielibyście się zemścić. J-jest to racjonalne, ale powiem tak...- Loyra głośno odetchnęła.

- Bardziej opłacalnym jest, jeśli pójdziemy na współpracę. Jaquet, którego w żaden sposób nie skrzywdziliśmy, odkrył, że aby dotrzeć do potencjalnie mrocznoelfickiego w swojej genezie skarbu potrzebujemy siebie nawzajem. WIĘC, zanim zaczniemy walczyć, czego chciałabym UNIKNĄĆ, proszę wszystkich o zawieszenie broni.

Jaskinie Słoneczne

10
POST BARDA
Cała trójka wysłuchała jej w ciszy, choć wyraźnie to Daud podejmował decyzje i to Daud zamierzał z nią rozmawiać. Opuścił nieco czubek miecza i zrobił kilka kroków w stronę elfki, mijając zarówno orka, jak i gnomkę. Świdrował Loyrę intensywnym spojrzeniem, od którego czuła zimno przesuwające się wzdłuż kręgosłupa, nawet jeśli fizycznie nie obawiała się tego człowieka.
- Wypadałoby się przedstawić, skoro znasz już nasze imiona i dumnie reprezentujesz tę wspaniałą grupę złodziei, elfko - odezwał się cicho. Jego słowa, choć wypowiedziane niezbyt donośnie, były też doskonale wyraźne, w przeciwieństwie do tego, co Umbra wściekle wymamrotała pod nosem chwilę później. Mężczyzna przeniósł na nią spojrzenie swoich lodowatych oczu. - Chciałabyś coś dodać? Wyjaśnić, dlaczego miałbym zgodzić się na współpracę z kimś, kto próbuje wzbogacić się na cudzych dokonaniach?
- Pierdol się, Daud
- odwarknęła mu Umbra elokwentnie, obracając się nieco, by czubek strzały w jej naciągniętym łuku celował w niego.
- Ona nie wygląda, jakby była otwarta na współpracę.
Naguk zaśmiał się cicho, jakby mężczyzna powiedział coś zabawnego. Atmosfera była napięta, a w powietrzu unosiło się coś naglącego, jak w ciszy przed nadchodzącą burzą. Mimo to, wciąż nikt nie rzucał się do ataku. Był to pewien sukces. Pozostało mieć nadzieję, że Loyrze uda się doprowadzić do tego, by przynajmniej jedna osoba opuściła broń. Może wtedy za jej przykładem podążą następni.
Jaquet zrobił krok do przodu.
- Ona mówi prawdę. Gdybyście od razu pokazali mi całą mapę, mógłbym to odkryć wcześniej. Dopiero u nich zobaczyłem ostatnią łamigłówkę. Macie moje książki, ale część zrozumiałem i to wyraźnie mówi o pięciu osobach, plus jednej na... przekręcenie... klucza? Nie wiem. Moglibyśmy... moglibyście razem się tym zająć, zamiast skakać sobie do gardeł. To opłaciłoby się dużo bar...
- Mogę mu przestrzelić krtań?
- przerwała Jaquetowi Vinekle, zerkając na Dauda. - Nie potrzebuje gadać, żeby tłumaczyć. Może wszystko po prostu przepisać.
Starszy mężczyzna pokręcił tylko głową, choć i tak pytanie gnomki wystarczyło, by chłopak zamilkł ostatecznie i nie odzywał się już więcej. Zapadł się w sobie, bardzo odważnie chowając się za Loyrą. Jak widać, współpraca z poszukiwaczami skarbów nie wychodziła mu na zdrowie. Zapewne marzył o powrocie do domu i zagrzebaniu się w lekturze, z dala od ich kłótni i gróźb. Daud za to zbliżył się jeszcze bardziej do Loyry, zatrzymując się niespełna dwa metry od niej. Historie o jej mocy i stan pleców Naguka nie wydawały się robić na nim wrażenia.
- Skoro jesteś tak chętna, by robić za ich adwokata, to może odpowiedz mi na to pytanie - zagadnął ją z nieprzyjemnym spokojem w głosie. - Dlaczego miałbym otwierać się na współpracę z tymi, którzy ukradli mi coś, co należy do mnie? Z tymi, którzy próbują przywłaszczyć sobie prawo do mapy, za jaką zapłaciłem sam? Czy może popierasz ich działania, elfko? Wszyscy powinniśmy tak funkcjonować. Zabrać to, na co mamy ochotę, kiedy tylko pojawi się taka możliwość. Bo jeśli tak, to ja mam ochotę zabrać mapę z powrotem i kontynuować swoje poszukiwania, bez Umbry zachowującej się jak rozwydrzony dzieciak i Rhysa szukającego okazji, żeby wbić mi sztylet w kark.
Obrazek

Jaskinie Słoneczne

11
POST POSTACI
Loyra
Negocjacje zapewne trochę potrwają. Bardzo szybko zorientowała się w tym kto był tu głównym graczem - to nie była drużyna, w której był Daud - to był bardziej skład w stylu Daud i jego podwładni. Szybko się do tego dostosowała i równie szybko zaakceptowała to jak wyglądać będą te rozmowy. Nigdy nie była dyplomatką, nie była też jakimś geniuszem sztuki oratorstwa, ale i tak musiała dać radę. Loyra miała wiele niedociągnięć, ale na pewno nie była nieelastyczna. Musiała dostosować się do rozmówcy, który szanował najwidoczniej siłę i spryt, a nie takie wartości jak grzeczność czy sympatia. Oczywiście. To było Ujście, czego się spodziewała?

- Jestem całkiem przekonana, że jeśli przestrzelisz mu krtań, to nie tylko nie będzie w stanie mówić, ale i funkcjonować, bo umrze.- odpowiedziała z pewnym wyrafinowanym chłodem, który przykrywał to, że chciałaby, żeby Jaquetowi nic się nie stało. Nie mogła jednak pokazać żadnej desperacji. Młodzik schował się za jej plecami, co było ruchem rozsądnym, zapewne był przy niej bardzo, lub przynajmniej częściowo bezpieczny. W razie czego będzie musiała go chronić, jego wiedza była jej potrzebna. Zresztą, wolałaby nie tracić "członka drużyny".- Nie wspominając o tym, że będę musiała cię powstrzymać.

- Reasumując. Zwę się Loyra Aenna, zapewne o mnie nie słyszeliście, a-ale to nie ma znaczenia.- wróciła szybko do właściwego tematu. Nie słyszeli o niej - skąd mogliby? Loyra nie była osobą zbytnio popularną w Ujściu, jeszcze nie miała renomy, brakowało jej jakiejkolwiek władzy czy reputacji. Być może kiedyś ją zdobędzie. Jeśli się postara. Daud zbliżył się do niej z dumną postawą. Ewidentnie się jej nie bał i był niewzruszony jej zdolnościami magicznymi, ani w zasadzie jakimkolwiek innymi. Ta nie okazywała jednak słabości i choć kosztowało ją to prawie całą jej siłę woli, nie ruszyła się ani na krok. Była osobą zdeterminowaną. Nigdy nie uważała się za szczególnie przerażającą, ale może jej wzrost, w połączeniu z w miarę chłodnym tonem poskutkuje zwycięstwem na tym polu. - Powód do współpracy, Daudzie, jest jeden. Chcesz kontynuować poszukiwania, ja także, tak samo Rhys i Umbra, tak samo Jaquet, i tak samo, zakładam, Naguk i Vinekle. Niestety jednak potrzebujemy się nawzajem, zagadka zakłada potrzebę pięciu osób i klucznika. Profit może być gigantyczny, nie wspominając już o odkryciu dotyczącym mrocznych elfów. Odrzucenie okazji na zdobycie tego wszystkiego b-byłoby grzechem.- na koniec minimalnie się zająkała, ale użyła najmocniejszego argumentu jaki miała, czyli gwarantu profitu, jeśli będą współpracować.- Jeśli się zgodzisz, masz moją gwarancję, że Rhys i Umbra nie będą problemem, jeśli ty zadbasz o siebie i swoich ludzi. Nie jestem stąd, z Ujścia, respektuję każdą umowę, jaką zawrę. Taka jest moja oferta.- odpowiedziała na jego argument, pod koniec znowu lekko się jąkając, czując się lekko niepewnie z władzą, jaką na siebie narzucała. Postawiła się bowiem w pozycji na swój sposób (tymczasowo i dyplomatycznie) dowodzącej. Wolałaby nie, ale uznała, że autorytet z zewnątrz będzie dla Dauda lepszy niż autorytet Umbry czy Rhysa.

I wtedy uderzyła ją pewna realizacja. Czy ona współpracowała z pospolitymi złodziejami? Od Umbry i Rhysa słyszała, że Daud jest o wiele gorszy, że to największa kanalia, ale póki co nie zrobił niczego złego, chyba, że bycie niemiłym dla grupy złodziei było czymś...złym.

Będzie musiała się nad tym zastanowić. Czy to ona była tą gorszą? Czemu dopiero teraz o tym myślała? Może nie była tak dobrą osobą jak myślała?

Jaskinie Słoneczne

12
POST BARDA
Czy naprawdę współpracowała z pospolitymi złodziejami? Ani Umbra, ani Rhys nie ukrywali tego, że mapę ukradli. Wśród tej części Ujścia, któa podległa była Kali, kradzieże z pewnością nie były niczym niespotykanym. Wyzwolicielka mogła podawać idealistyczne powody, dla których chciała odbić miasto, ale wciąż korzystała z pomocy raczej specyficznej grupy społecznej. Gangi i najemnicy rzadko kiedy ograniczali swoje działania do tych, które byłyby akceptowalne w świetle prawa. Jeśli Loyrze to przeszkadzało, to cóż... będzie musiała radzić sobie z tym problemem jeszcze przynajmniej przez kilka dni, dopóki nie wrócą do miasta ze swoimi zdobyczami. Wtedy nic nie będzie stało na przeszkodzie, by zostawiła ich za plecami i wróciła do współpracy z kimkolwiek innym - lub po prostu opuściła Ujście.

Kątem oka zauważyła, jak Rhys opuszcza ręce, odsuwając je od rękojeści sztyletów w wyrazie gestu dobrej woli, który nie pozostał niezauważony. Wciąż jednak nie było to wystarczające, by pozostali też opuścili broń. Być może główny problem stanowiła tu Umbra, która z zaciętą miną celowała Daudowi strzałą prosto w środek czoła, gotowa wypuścić ją w każdej chwili.
- Ona mnie podpaliła - poinformował Naguk cicho, choć jego niski głos i tak wyraźnie poniósł się po jaskini.
- Domyśliłem się - Daud odpowiedział mu leniwie.
Przez chwilę przyglądał się Loyrze w milczeniu, a cisza, która zapadła, wydawała się wibrować napięciem. Co wystrzeli pierwsze? Łuk Umbry, czy kusza Vinekle? Czy elfka zdąży spleść zaklęcie, zanim przeszyje ją miecz trzymany przez stojącego przed nią mężczyznę? Była w stanie niemal zobaczyć w jego oczach to, jak rozważa wszystkie za i przeciw, zastanawiając się w jakim stopniu mógł zaufać tej trójce, jeśli zgodziłby się na współpracę. Może tak samo, jak i oni, dochodził właśnie do wniosku, że równie dobrze mógł ich wykorzystać, a potem zabić, gdy lepiej pozna możliwości ich nowego, elfiego nabytku. I choć raczej nie zakładał, że to Loyra nimi teraz dowodzi, jasno rozumiał, iż tylko ona jest tak zdeterminowana, by za wszelką cenę doprowadzić do połączenia ich sił.

W końcu kąciki jego ust uniosły się lekko, a ostrze miecza zniknęło w przypiętej do biodra pochwie.
- Całe szczęście - odezwała się gnomka, opuszczając i z powrotem blokując kuszę, jeszcze zanim Daud zdążył cokolwiek powiedzieć. - Szlag by mnie trafił, gdyby nam to przeszło koło nosa tylko dlatego, że nie lubisz tych gówniarzy.
- Jestem dwa razy starszy od ciebie
- odpowiedział Rhys, siadając na kawałku skały, choć Loyra doskonale widziała, że wciąż jest cały spięty. Umbra i Naguk nie opuszczali broni, wpatrując się w siebie nawzajem jak dwójka walczących o terytorium drapieżników. Stojąc na podwyższeniu i daleko od niego, kobieta nie wydawała się tak drobna, jak była w rzeczywistości i wydawała się nie przejmować się faktem, że ork mógłby złamać ją w pół, gdyby tylko do niej dobiegł.
- Niech ci będzie - powiedział w końcu Daud, wyciągając dłoń w kierunku Aenny, by ta ją uścisnęła. - Zgodzę się na to tylko dlatego, że ten cel może okazać się warty więcej, niż wy wszyscy razem wzięci. Ale jeśli okaże się, że mogłem się tam dostać sam, albo tylko ze swoimi ludźmi, Jaquet pierwszy idzie do odstrzału.
- M-myślę, że dobrze przetłumaczyłem
- chłopak niepewnie wysunął się zza elfki. - Czy mo... czy mogę swoje książki? I mapę?
Daud skinął głową do Vinekle, a ta rzuciła Jaquetowi związane rzemieniem dwie księgi, które niosła przy sobie. Ten złapał je nieporadnie i wycofał się do Rhysa, by jego z kolei poprosić o mapę, a potem zaszyć się ze swoim zestawem młodego tłumacza w odległej części jaskini, odprowadzony tylko wściekłym spojrzeniem Umbry.
Skarcony przez Dauda ork w końcu też opuścił topór, wywołując u blondynki wściekłe parsknięcie i rozluźnienie cięciwy. Wyglądało na to, że osiągnęli porozumienie... przynajmniej tymczasowe i bardzo kruche.
- Jeszcze się rozliczymy za to, co mi zrobiłaś - warknął Naguk cicho, przechodząc obok Loyry i wchodząc w głąb jaskini, choć zupełnie na drugą jej stronę, niż ta, po której z opuszczonym, ale wciąż dobytym łukiem stała Umbra. Plecy orka ukryte były pod koszulą i ćwiekowaną skórznią, pod którymi z pewnością kryły się też brzydkie, choć teraz niewidoczne oparzenia.
Obrazek

Jaskinie Słoneczne

13
POST POSTACI
Loyra
O tyle o ile pewne wątpliwości co do moralnej wyższości pozostały, tak chyba nie wpłynęły na jej stosunek do wszystkich tu zebranych, ani nie zmieniły jej determinacji by odkryć sekrety Mrocznych Elfów, choćby u ich boku.

Stojąc przed Daudem w tym specyficznym pojedynku spojrzeń, usilnie starała się nie wędrować nigdzie indziej wzrokiem. Tę walkę wygra Loyra, miała to wpisane w krew. Mało przerażająca, nieszczególnie posiadająca jakiś autorytet i zdolność budowania go, tym razem jednak miała pewne poczucie celu, które skutecznie pozwalało jej nadrabiać te braki, albo przynajmniej spróbować.

Perspektywa walki nie była dla niej kusząca - pomijając już to, że potrzebowała wszystkich żywych, to była w nienajlepszej pozycji, stojąc tuż koło Dauda z bronią. Miała silne zaklęcia i wiedziała co by w razie czego zrobiła, ale najpewniej szłaby na pierwszy ogień, postrzegana (najpewniej) jako największe zagrożenie. Zapewne słusznie. Postawiła jednak na podejście pokojowe i liczyła na to, że tego nie pożałuje.

...i w końcu chyba nie pożałowała. Daud opuścił broń i wyciągnął do niej rękę, którą ta delikatnie uścisnęła. Vinekle, która była tu najpewniej osobą najbardziej interesującą, stwierdziła, że całe szczęście. Czyżby też raczej stawiała na pokój? Może warto byłoby do niej potem zagadać. Odsunęła się w końcu kawałek, dalej woląc raczej nie stać przy potencjalnie wrogim mieczniku. Zagroził oczywiście, że w razie czego będzie chciał ich zabić, co było raczej typowe i czym raczej się nie przeraziła. Była gotowa na taką ewentualność. Sama zresztą nie wiedziała czy nie będzie chciała go prewencyjnie zabić, zanim on spróbuje zrobić to jej.
- Oczywiście.- oznajmiła chłodno na jego pomniejszą groźbę, po czym minimalnie się uśmiechnęła.- Do tego czasu postarajmy się współegzystować.- dodała już odrobinę milej, po czym odeszła już kawałek, patrząc na Jaqueta i licząc na to, że ten wziął się już do pracy.

- Ile masz lat, Rhys?- odwróciła do niego lekko głowę, gdy już odeszła kawałek od Dauda. Vinekle nie musiała być najstarsza, ale jeśli Elf był od niej dwa razy starszy, to i tak było to trochę imponujące.

Naguk, jej poprzednia ofiara, ewidentnie nie przyjął dobrze tego, że był teraz jej tymczasowym sojusznikiem. Nic dziwnego, nieźle go bowiem urządziła. Czy bała się orka? Na swój sposób tak - był zagrożeniem, był (najwidoczniej) mściwy i zapewne faktycznie będą musieli się rozliczyć. We krwi.
Tylko, że Loyra nie zamierzała tanio sprzedać skóry. Jeśli będzie chciał zemsty, pożałuje.
- To nic osobistego.- cicho odetchnęła.- Gdybyś był na moim miejscu, zrobiłbyś to samo.- jej słowa były szczere, nie miała nic do niego, na pewno nie teraz. Nie dziwiło ją to, że chciał zemsty, ale wrogość była tu raczej jednostronna.

Jaskinie Słoneczne

14
POST BARDA
Rhys nie spodziewał się tego pytania. Gdy padło, jego brwi powędrowały wysoko w górę, a chwilę później elf parsknął śmiechem, rozluźniając się nieco. Może absurd sytuacji zrobił tu swoje.
- Czterdzieści osiem - odparł cicho po chwili wahania. - Może przesadziłem, mówiąc, że dwa razy. Nie wiem, ile lat ma Vinekle.
Gnomka, o której mówił, skierowała się do Jaqueta i podciągnęła się, by usiąść na skale obok niego. Z jednej z wielu kieszeni i sakiewek wyciągnęła okulary o półkolistych szkłach, które założyła na nos i pochyliła się z chłopakiem nad mapą. Kusza leżała obok, chwilowo zapomniana, podczas gdy oni rozmawiali cicho o tłumaczeniu zapisków. Vinekle pochylała się nad pergaminem i mamrotała coś cicho, na co tamten reagował kiwaniem głową i kartkowaniem jednej z odzyskanych książek.
Ork w odpowiedzi na polubowne słowa Loyry warknął tylko i poszedł zrobić obchód dookoła jaskini. Sprawdził wszystkie zakamarki, poobserwował przez chwilę każdego, by ostatecznie wyjść na zewnątrz i przyprowadzić do środka ich konie. Równie dobrze mogli je napoić, skoro znajdował się tu przyjemny staw. W innych okolicznościach miejsce mogłoby zostać uznane za całkiem romantyczne, szkoda tylko, że elfka chwilowo nie miała do tego ani głowy, ani warunków.
Rhys postanowił za to podnieść się z miejsca i podejść do Umbry, która stała uparcie na swoim podwyższeniu, tym razem oparta plecami o skałę, z rękami zaplecionymi na klatce piersiowej. Łuk leżał obok, ale jej zacięta mina wskazywała na to, że wcale nie traktuje tego jako złożonej broni. Była gotowa na wszystko. Nawet gdy elf poszedł z nią porozmawiać, jej spojrzenie utkwione było w którymś z nowo przybyłej trójki, co jakiś czas przeskakując z jednego na drugie.
- Jeszcze tego wszyscy pożałujemy - syknęła. - Wszystko się posypie, kiedy będziemy się tego najmniej spodziewać. Musimy mieć oczy dookoła głowy.
Rhys uniósł dłonie i rzucił cicho coś uspokajającego, a blondynka po jego słowach też zniżyła głos. Rzuciła krótkie spojrzenie Loyrze, które mogło znaczyć wszystko i nic, ale elfka nie była w stanie dosłyszeć, co kobieta akurat w tej chwili mówiła. Jedno było pewne: była niezadowolona i obawiała się konsekwencji, a te mogły nadejść w każdej chwili. Zamilkła dopiero, gdy podszedł do nich Daud, chcąc chyba omówić kwestię tymczasowej współpracy, nieważne ile by to każdej grupy nie kosztowało.

Podczas gdy ork zajmował się końmi, Aenna mogła sama zdecydować, do której grupy chciałaby dołączyć. Jej towarzysze ustalali ze swoim rywalem dość istotne rzeczy, a dyskusja z niemoderowaną Umbrą mogła bardzo łatwo skończyć się nieciekawie. Z drugiej strony, przy jej pomocy Jaquet i Vinekle być może szybciej poradziliby sobie z mapą i tłumaczeniem zapisków, co mogłoby znacząco skrócić czas koniecznego współudziału dwóch grup w tym przedsięwzięciu. Do niej należało podjęcie decyzji i skierowanie się tam, gdzie według własnego rozsądku była bardziej potrzebna.
Choć, naturalnie, jeśli tylko chciała, mogła pójść na pogawędkę z Nagukiem.
Obrazek

Jaskinie Słoneczne

15
POST POSTACI
Loyra
Uśmiechnęła się lekko do Rhysa, u którego widocznie spowodowała lekki śmiech, przy okazji rozluźniając trochę sytuację. Był to swego rodzaju sukces, choć skłamałaby, gdyby stwierdziła, że był to zamierzony efekt. Tak w zasadzie to po prostu wypaliła z tym pytaniem, nie licząc się z konsekwencjami. Taka już chyba była natura Loyry Aenny, wcześniej nazwaną najbardziej rozsądną ze wszystkich...a wcześniej nazwanej szaloną.

Gdy Umbra zaczęła prawić swoje mądrości o tym, że wszystko się posypie, posłała jej jedno spojrzenie, które na swój sposób mogło potwierdzić jej obawy. Skrycie wiedziała, że sojusz ten jest co najmniej kruchy, ale liczyła, że utrzyma się wystarczająco długo by mogła zrobić co do nie należy. Daud poszedł rozmawiać z Umbrą i Rhysem i szczerze zastanawiała się nad tym czy by do nich nie dołączyć. Niestety jednak szybko zorientowała się, że było tu zdecydowanie więcej osób, z którymi chciałaby porozmawiać i w zasadzie wszystko mogło mieć swoje zalety. Rozmowa z Daudem pozwoliłaby potencjalnie znaleźć z nim jakąś większą nić porozumienia, rozmowa z Nagukiem może dałaby nieco załatać ich raczej kiepsko prezentującą się relację, a rozmowa z Jaquetem i Vinekle...przybliżyć ją do jej celu. Zresztą, chciała wcześniej móc porozmawiać z Gnomką, rzekomo jest uczoną.

I właśnie ta ostatnia z żądzy wygrała. Loyra chciała zapoznać najsilniejszy umysł drużyny Dauda, a na dodatek mogła im się jeszcze przydać, co szybciej wydostanie ich z tej jaskini. Szybko zbliżyła się i pozwoliła sobie do nich przysiąść.
- Jakieś postępy?- zapytała z delikatnym uśmiechem na twarzy.- Panno, em, Vinekle. Słyszałam, że jesteś jakimś sortem...uczonej?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Księstwo Ujścia”