Re: Wioska Wronki
: 07 maja 2020, 20:49
Jest dobrze, ale to jeszcze nie to - mówił w myślach chłopak, oglądając efekty swoich prac. Samemu, każdorazowo, przy porannej i wieczornej toalecie przepłukiwał usta wzmocnioną magią wodą, na dodatek odświeżając je miętą. Nie narzekał więc na problemy z uzębieniem. To mu podsunęło pewien pomysł...
Mógłby przygotowywać gotowe mieszanki do płukania ust i sprzedawać je mieszkańcom. Nieco wzmocnionej magią wody - minimalna ilość energii, coby tylko paszcza takiego pacjenta mogła na tym skorzystać. Do tego nieco wyciągu z liści mięty, żeby też zapach był niezgorszy.
To zdecydowanie był projekt, który warto wprowadzić w życie. Pierwsze partie mógłby puścić, testowo, za darmo. Jeśli się przyjmie, to naliczy minimalną marżę.
Wracając myślami do Lomaxa, zastanawiał się, jak usprawnić tę "operację". Mógłby mechaniczne skrobać punkt po punkcie, ale w tym przypadku byłoby to bardzo czasochłonne i mało wydajne. Przyglądając się każdemu wżerowi z osobna, wytężał mózgownicę do granic możliwości.
Dobrze, że chłopina przynajmniej nie czuje bólu. Tylko jak pozbyć się tej zarazy... - pomyślał, i wtedy go olśniło.
Nie miał pewności, czy to się uda, ale warto było spróbować.
Pobierając jeszcze nieco wody z misy, nawet nie dodając jej magicznych właściwości, oddelegował do każdego czarnego punktu małą kroplę. Gdy miał pewność, że wszystkie znajdują się w takiej "wodnej kołderce" wysłał do paszczy Lomaxa impuls czystej energii. Przy maksymalnym skupieniu "zeskanował" każdy z tych punktów, tak jakby wyszukiwał trawiącą organizm truciznę. Jako że przy stosowaniu zaklęcia Antidotum przewodnikiem energii było ciało, które samo w sobie zawierało wodę, tutaj musiał przygotować wspomniane wcześniej "kołderki".
Po skończonym skanowaniu, gdy zrozumiał naturę wżerów, zabrał się do dalszej pracy. Koncentrując się na każdym czarnym punkcie pojedynczo (wolał nie robić tego hurtowo, żeby niczego nie sknocić), jeden po drugim "wyciągał" zgniliznę, tak jakby robił to z cząstką trucizny podczas tworzenia odtrutki.
Przy antidotum musiał mieszać to z wodą i dopiero wtedy mógł podać choremu lekarstwo - jako że usunięcie całej płynącej w ciele zarazy było bardzo trudne do wykonania. Tutaj z kolei mógł usuwać zakażone miejsca w całości, z racji ich małego rozprzestrzenienia.
Jeśli wszystko poszło po jego myśli, to Otto zrobił jeszcze Lomaxowi szybką "umagicznioną płukankę", tak dla zasady i uwieńczenia swojego dentystycznego dzieła.
Mógłby przygotowywać gotowe mieszanki do płukania ust i sprzedawać je mieszkańcom. Nieco wzmocnionej magią wody - minimalna ilość energii, coby tylko paszcza takiego pacjenta mogła na tym skorzystać. Do tego nieco wyciągu z liści mięty, żeby też zapach był niezgorszy.
To zdecydowanie był projekt, który warto wprowadzić w życie. Pierwsze partie mógłby puścić, testowo, za darmo. Jeśli się przyjmie, to naliczy minimalną marżę.
Wracając myślami do Lomaxa, zastanawiał się, jak usprawnić tę "operację". Mógłby mechaniczne skrobać punkt po punkcie, ale w tym przypadku byłoby to bardzo czasochłonne i mało wydajne. Przyglądając się każdemu wżerowi z osobna, wytężał mózgownicę do granic możliwości.
Dobrze, że chłopina przynajmniej nie czuje bólu. Tylko jak pozbyć się tej zarazy... - pomyślał, i wtedy go olśniło.
Nie miał pewności, czy to się uda, ale warto było spróbować.
Pobierając jeszcze nieco wody z misy, nawet nie dodając jej magicznych właściwości, oddelegował do każdego czarnego punktu małą kroplę. Gdy miał pewność, że wszystkie znajdują się w takiej "wodnej kołderce" wysłał do paszczy Lomaxa impuls czystej energii. Przy maksymalnym skupieniu "zeskanował" każdy z tych punktów, tak jakby wyszukiwał trawiącą organizm truciznę. Jako że przy stosowaniu zaklęcia Antidotum przewodnikiem energii było ciało, które samo w sobie zawierało wodę, tutaj musiał przygotować wspomniane wcześniej "kołderki".
Po skończonym skanowaniu, gdy zrozumiał naturę wżerów, zabrał się do dalszej pracy. Koncentrując się na każdym czarnym punkcie pojedynczo (wolał nie robić tego hurtowo, żeby niczego nie sknocić), jeden po drugim "wyciągał" zgniliznę, tak jakby robił to z cząstką trucizny podczas tworzenia odtrutki.
Przy antidotum musiał mieszać to z wodą i dopiero wtedy mógł podać choremu lekarstwo - jako że usunięcie całej płynącej w ciele zarazy było bardzo trudne do wykonania. Tutaj z kolei mógł usuwać zakażone miejsca w całości, z racji ich małego rozprzestrzenienia.
Jeśli wszystko poszło po jego myśli, to Otto zrobił jeszcze Lomaxowi szybką "umagicznioną płukankę", tak dla zasady i uwieńczenia swojego dentystycznego dzieła.