Most nad Południcą

16
POST BARDA
Być może Umbra z Rhysem zdobyli też jakieś magiczne artefakty, których główną wartość stanowiła zawarta w nich moc, ale nie były one dla nich wystarczająco ciekawe, by o tym opowiadać? Jeśli Loyra była zainteresowana konkretnie tą kwestią, mogła zwyczajnie zapytać, a znając tę dwójkę zapewne otrzymałaby jasną i konkretną odpowiedź. Te, które wzbudzały w nich najwięcej emocji, były jednak wyraźnie związane z ilością otrzymanego za znaleziska złota. Ta dwójka nie siedziała w tym zawodzie dla starożytnej wiedzy i magicznych przedmiotów.
- Alchemia, hm? - Umbra uniosła brwi. - Och, zapomniałam, że pytałaś w czym my jesteśmy dobrzy. Wybacz, czasem przestaję myśleć.
Popukała się w bok głowy, by po chwili namysłu naciągnąć na nią kaptur. Nocne powietrze potrafiło zawiać chłodem po szyi.
- Ja świetnie strzelam z łuku. Jestem też dobra w otwieraniu drzwi, które chcą pozostać zamknięte. I w pozostawaniu niezauważoną, jak mi na tym zależy.
- I jak przez chwilę akurat nic nie mówisz.
- Dokładnie tak
- zaśmiała się kobieta, doskonale świadoma swojej gadatliwości. - Rhys za to... a zresztą co ja będę, sam się wypowiedz.
- Cóż, na pewno nie jestem żadnym magiem. Jeśli chcesz małej, upokarzającej prezentacji moich zdolności magicznych, to zapraszam.

Wyciągnął lekko dłoń w kierunku ogniska i poruszył palcami, a rozpalone przez Loyrę drwa uniosły się i zatańczyły w powietrzu, robiąc powolne kółko niespełna pół metra od ziemi. Rhys posiadał więc umiejętność telekinezy, która choć nie mogła równać się z tym, jak potężna była magia elfki, tak dla kogoś takiego jak on wciąż musiała być bardzo przydatna. Wystarczyło pomyśleć o tych wszystkich skarbach, do których nie dało się dosięgnąć normalnie. Mężczyzna opuścił dłoń, a drewno opadło z powrotem, powoli, by nie wzniecić zbyt wielu iskier.
- Do walki preferuję krótkie ostrza, ale czy jestem w tym jakiś wybitny... - wzruszył ramionami. - Żyję jeszcze, więc z pewnością skuteczny. I myślę, że dobrze sobie radzę z ogólnie pojętymi zagadkami i łamigłówkami. A na pewno lepiej, niż Umbra.
Odpowiedziało mu tylko oburzone prychnięcie.
- To całkiem przydatna umiejętność w naszym zawodzie. Zaskakująco wiele osób zabezpiecza swoje cenne przedmioty bzdurnymi mechanizmami. Jak rozwiązało się ich już dziesiątki, każda kolejna to tylko wariacja na temat poprzednich. Podejrzewam, że nie inaczej będzie z tym wzorem, który mamy na mapie - podsumował.
Po niespełna pół godziny niezobowiązujących pogawędek na tematy różne i wszelakie, Umbra postanowiła ze stęknięciem podnieść się z ziemi. Podeszła do juków, z których wydobyła koce i wróciła do ogniska po swoje posłanie.
- No, czas na mnie - poinformowała ich. - Obudźcie mnie, jak przyjdzie czas na moją wartę.
Pożegnała się z nimi krótkim, przyjacielskim salutem i weszła ze swoimi rzeczami do szarego namiotu, zostawiając dwójkę elfów samych. Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Rhys wpatrywał się w ogień, obracając w dłoni niezaczęte jabłko, a płomienie trzaskały przyjemnie przy akompaniamencie szumiących nad ich głowami drzew.
- Nie musisz tu siedzieć - odezwał się w końcu cicho. - Umbra wspominała, że mało śpię. To prawda. Mogę wziąć obie warty, obudzę ją ze trzy godziny przed wschodem i wtedy sam się zdrzemnę. Musisz być zmęczona po całym dniu.
Obrazek

Most nad Południcą

17
Być może tak było. Może znaleźli coś interesującego, ale się nie pochwalili. Uznała jednak, że nie będzie teraz o to pytać i najwyżej spróbuje wyciągnąć tego typu wiedzę nieco później. Była już jednak praktycznie pewna, że nie będzie miała w tej dwójce rywali jeśli chodzi o chęć gromadzenia wiedzy i magicznych znajdziek...choć może pojawić się problem z tym, że ona może chcieć takowe zachować, a oni oddać Lilii albo sprzedać. Nie była to z jej perspektywy jakaś szczególnie dobra rzecz, ale chyba musiała się z tym pogodzić. Zresztą, w razie czego będzie w stanie się z nimi dogadać. Chyba.

Przedstawili szybko swoje zdolności lub krótko o nich opowiedzieli. Tak jak talenty fizyczne tej dwójki były warte zapamiętania, tak jej magiczny umysł bardzo szybko zauważył zdolności Rhysa i się na nich skupił.

- Hmmmm, telekineza.- oznajmiła raczej pustym tonem, szybko pobudzając się do życia po wypowiedzeniu tego zdania.- Ciekawa sprawa. Może będę w stanie ci z tym nieco pomóc, tak jak mówiłam, jestem CERTYFIKOWANĄ nauczycielką.- podkreśliła fakt tego, że czysto teoretycznie była najlepiej klasyfikowaną osobą do nauczenia go czegokolwiek. Była, to był...cóż, fakt. Przynajmniej z jej perspektywy. Mogła wyjść przez to na trochę zarozumiałą.- Ogólnie to jesteście bardzo utalentowani, szczerze mówiąc wątpię bym mogła wam dorównać w czymkolwiek poza Magią, alchemią i...tak dalej.- rzuciła po dłuższej chwili namysłu. Był to bardzo szczery komplement.- Jestem zielona jeśli chodzi o walkę wręcz, z łuku prędzej trafię samą siebie, skradać się umiem, em, trochę, w uroku osobistym przebija mnie Umbra.- tu odwróciła do niej na chwilkę wzrok i lekko się uśmiechnęła. Może doceni. Faktycznie miała Umbrę i jej tendencję do gadania porównywalnie tyle co Loyra za trochę uroczą.- Może w zagadkach mogłabym ci dorównać, Rhys, choć pewnie też masz większą wprawę. Także...gratuluję talentów.- uśmiechnęła się i skończyła wypowiedź. Chciała by poczuli się przy niej nieco pewniej, nieco mniej...zagrożeni śmiercią przez spalenie.

Oczywiście nie zrobiła tego dlatego, by móc spalić ich z zaskoczenia i uśpić czujność, a po to, by faktycznie nie myśleli sobie, że może ich zabić jednym słowem. Nawet jeśli mogła to zrobić.
- Obudzimy.- mruknęła krótko. Gdy Umbra odeszła do namiotu, Rhys w końcu rzucił swoją propozycję.

Ta była nawet kusząca. Mogłaby się porządnie wyspać. Przez dłuższą chwilę nawet o tym myślała. Chciała wypocząć, ale w pewnym momencie doszła do wniosku, że jest to zły pomysł, trochę źle by im się przedstawiła, wyrobiła gorsze wrażenie. Chciała być częścią drużyny, a nie eskortowaną księżniczką.
- Hmmm, miło mi, ale podziękuję.- odparła krótko.- Ale skoro już o tym mówimy, to ciekawi mnie czemu właśnie się nie wysypiasz.- nie pytała "dlaczego" i nie domagała się odpowiedzi. Akceptowała to, że może nie chcieć o tym mówić, ale chciała jak najbardziej naturalnie uzyskać odpowiedź na swoje pytanie.

Most nad Południcą

18
POST BARDA
Rhys nie wydawał się rozczarowany odpowiedzią elfki. Skinął głową, przyglądając się jej przez chwilę w zamyśleniu, ale nie podzielił się żadnymi wnioskami. Wyglądał, jakby próbował wyczytać z jej twarzy coś, co skrywała gdzieś bardzo głęboko, odpowiedź na pytanie, którego nie zadał, lub myśli, które przechodziły jej teraz przez głowę. W końcu sam też naciągnął kaptur na głowę i przeniósł wzrok na konie.
- Nie potrzebuję dużo snu - odparł krótko, choć Loyra nie potrzebowała żadnych niesamowitych umiejętności rozpoznawania emocji, by wiedzieć, że nie była to prawda. A przynajmniej nie była to cała prawda. Znali się jednak krótko i jeśli był to temat, który wymagał większej zażyłości, to prawdopodobnie naciskanie będzie miało tylko odwrotny skutek. Może jeszcze kilka dni, albo kolejna, lub dwie ekspedycje i będzie miała okazję dowiedzieć się i tego. Rhys generalnie nie był mrukiem, negatywnie nastawionym do wszystkiego i wiecznie milczącym, ale w porównaniu do Umbry, której nie zamykały się usta, stanowił spory kontrast - jaki w tym momencie całkiem dobrze wpasowywał się w okoliczności. Milczenie nie było niezręczne i krępujące, gdy nocna warta zakładała skupienie i pilnowanie, czy nie dzieje się nic niepokojącego.
- Więc... certyfikowana nauczycielko - zagadnął i Loyra mogła przysiąc, że w tych słowach usłyszała coś zaczepnego. A może tylko się jej wydawało? - Czego jesteś w stanie mnie nauczyć? Wiem, że magia opiera się na żywiołach. Ja w przeciwieństwie do ciebie z ogniem nie mam nic wspólnego. Wydaje mi się, że to, co opanowałem, opanowałem wystarczająco, żeby przydawało mi się to w życiu. Myślisz, że odkryjesz jeszcze jakieś moje ukryte magiczne talenty?
Podniósł się z posłania, żeby dorzucić drwa do ognia, bo zaczynał on powoli przygasać. Naprawdę mieli szczęście, że nie padało. W innym przypadku musieliby we trójkę cisnąć się w niewielkim namiocie. Kiedy to zrobił, skrzyżował ręce na klatce piersiowej, pozostając po drugiej stronie ogniska i spoglądając na Loyrę z góry. Rzadko się jej to zdarzało; chyba tylko wtedy, gdy siedziała, a jej rozmówca stał, tak jak teraz.
- Jak wygląda życie na takiej akademii? - spytał. - Ile lat spędziłaś na nauce?
Przestąpił z nogi na nogę.
- Ja nigdy nie miałem nauczyciela, nawet jednego. To znaczy... była jedna osoba, która mi pomagała, ale bardziej nazwałbym ją... przewodnikiem, niż faktycznym nauczycielem, bo sama nie była bardzo uzdolniona pod tym względem. Pokazywała mi jak ćwiczyć, ale wszystkie konkretne postępy robiłem sam - parsknął nieco niezręcznym śmiechem. - Absurdalne jest dla mnie mówienie o tym komuś takiemu jak ty. W każdym razie, jestem samoukiem. Może dlatego nie potrafię złapać kogoś i miotnąć z nim z całej siły o ścianę, jak prawdopodobnie umiałbym z twoim wykształceniem.
Obrazek

Most nad Południcą

19
Postanowiła być na tyle miła, by odpuścić Rhysowi temat jego braku snu. Co prawda bardzo ją to ciekawiło, ale chyba zrozumiała, że nie jest w stanie tego od niego teraz wyciągnąć. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Ale spróbuje. W przyszłości.

Rozsiadła się odrobinę wygodniej, było już jej na tyle gorąco, że nie musiała się kulić. Ogień na szczęście nie dogasał, choć była gotowa by nieco go wzmocnić, gdyby była taka potrzeba. Lekko strzeliła palcami, gdy została zapytana o to czego może go nauczyć. Miała parę pomysłów. Wyciągnęła prawą dłoń i zaczęła liczyć na palcach.
- Po pierwsze, mogę dać ci dużo wiedzy teoretycznej. Zrozumienie Magii to klucz. Po drugie, mogę pomóc ci z poprawieniem tej telekinezy, sama potrafię trochę Energii. Po trzecie, może uda mi się zobaczyć do jakiego żywiołu się nadajesz.- odparła radośnie. Nawet jeśli nazwanie jej certyfikowaną nauczycielką było lekkim przytykiem ze strony Elfa, zignorowała to. Nie czuła się urażona.

Rhys podniósł się by dorzucić do ognia. Gdy to zrobił, poprawiła nieco swoje zaklęcie, niczym dorzucenie podpałki do ognia dla lepszego efektu.
- Zależy od Akademii, zaraz opiszę ci obie, jeśli chcesz. Obie, w których byłam, w sensie.- odparła dosyć rzeczowo.- Ogólnie to spędziłam na nauce jakieś dwadzieścia pięć lat, o-od dziecka uczyłam się czegoś związanego z magią.- przedstawiła najpierw kwestię wieku.

Dwadzieścia pięć lat. Gdyby była człowiekiem, byłaby to masa czasu. Dalej w sumie była, ale głównie ze względu na jej młody jak na Elfkę wiek. Nie żałowała jednak niczego. To nie były zmarnowane lata.
- Cóż...ogólnie to życie w Oros było ciężkie. W tamtej Akademii, w sensie. Dużo zajęć grupowych, ciasna struktura, mało czasu dla siebie, cała masa pracy. Ciągłe ćwiczenia, egzaminy...to nie jest chyba życie, w którym większość osób stąd dałoby radę. W-wątpię na przykład by Umbra była w stanie. To jest, uhhh, rygor. Duży. Wstajesz rano i uczysz się czegoś do nocy, a jeśli jesteś ambitny, t-tak jak ja, to pracujesz jeszcze po nocy.- uśmiechnęła się lekko. Była z tego dumna. Toksyczne środowisko nauki, jasne, ale z drugiej strony je przetrwała.- A jeśli jest się Elfem, tak jak ja, to jest jeszcze gorzej, bo przy okazji nikt cię nie lubi i łatwo jest wylecieć.- westchnęła. Raz już o tym mówiła, ale chciała to podkreślić. Następnie wzięła kolejny wdech.

- A-ale w Nowym Hollar jest, albo było, bo nie wiem jak to tam teraz wygląda, inaczej. Tam nie jest się częścią grupy, klasy, i tak dalej, tylko uczysz się, em, indywidualnie. Dobierany jest ci nauczyciel, generalnie wszystko kręci się wokół ucznia i tego co Akademia może dla niego zrobić, a co on potem dla niej. Uczysz się tego, do czego się nadajesz, zwykle w bardzo luźnych godzinach. Dobra strategia dla, em, ambitnych.- uśmiechnęła się.- Tak jak już mówiłam, ukończyłam Nowe Hollar i byłam tam przez chwilkę nauczycielką. Z Oros musiałam się, em, usunąć. I nie będę o tym mówić.- dodała po dłuższej chwili, po czym taktycznie wymyśliła zmianę tematu.

- Teraz ty powinieneś powiedzieć mi jak to jest żyć w Ujściu. Jestem tu od...kilku dni?

Most nad Południcą

20
POST BARDA
Gdy Loyra zaczęła opowiadać, Rhys nie ruszył się z miejsca, wciąż przyglądając się jej z drugiej strony ogniska. Poruszające się płomyki ognia rzucały co raz to inne cienie na jego sylwetkę i wszystko wokół. Nie wracał na rozwinięte posłanie - choć prawdę mówiąc, gdyby chciał pójść teraz spać, musiałby wyciągnąć je spod elfki, która siedziała na materacu. Nic nie mówił, choć widziała po jego twarzy, że jest zaangażowany w opowiadaną przez nią historię. Fakt studiowania na dwóch uczelniach świadczył o naprawdę dużym doświadczeniu, nawet jeśli początkowo raczej traktował gadanie Loyry jako przechwałki. Choć może wcale tego nie robił? W przeciwieństwie chociażby do Savosa czy Umbry, emocje nie były natychmiast widoczne na jego twarzy i rzadko można było się domyślić, co akurat w danej chwili chodziło mu po głowie.
Dopiero gdy kobieta spytała o Ujście, Rhys uśmiechnął się lekko i obrócił głowę w bok, jakby chciał wytężyć wzrok i zobaczyć odległe zabudowania miasta, które zostawili za plecami. Przez chwilę milczał, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Na pewno życie w Ujściu nie jest tak uporządkowane, jak życie na Akademii. Nieważne po której stronie barykady stoisz, zawsze masz problem na problemie. Cokolwiek zaplanujesz, Ujście znajdzie sposób, żeby ci te plany zniweczyć. Może dlatego uznaliśmy z Umbrą, że lepiej nam będzie funkcjonować poza miastem i tylko wracać do niego raz po raz. Niby mam swoje miejsce w teatrze i wśród ludzi Lilii, ale najlepiej czuję się za murami. Może jak to wszystko się skończy, jak Kali dopnie swego i wyzwoli Ujście. Może wtedy będzie się dało ułożyć sobie życie.
Opuścił wzrok na ognisko i wyciągnął dłonie w jego stronę. Nic jednak nie poruszyło się, dotknięte telekinezą; po prostu ogrzewał ręce.
- Są tu oczywiście tacy, co prowadzą zwyczajne, proste życie. Piekarze, szewcy. Utrzymują, że są bezstronni, ale u naszych piekarzy nie zaopatrza się szlachta, a my nie nosimy butów od ich szewców. Miasto ma dwie strony i tylko ta granica się przesuwa. Wolno, zbyt wolno, ale się przesuwa. Myślę... myślę, że jeszcze kilka miesięcy. Wtedy wszyscy się dowiemy, jak to naprawdę jest żyć w Ujściu - uśmiechnął się lekko. - Chciałbym...
Nagle zamarł i zamilkł, praktycznie wstrzymując oddech, a jego dłoń niemal niezauważalnie uniosła się w ostrzegawczym geście. Cisza, która zapadła, była przeszywająca. Przez chwilę poza trzaskaniem ognia nie docierały do nich żadne dźwięki: ani świerszcze, ani ciche rżenie koni. Rhys utkwił intensywne spojrzenie w Loyrze, jakby usiłował telepatycznie przekazać jej, żeby się nie ruszała i chyba nie było to trudne do zrozumienia, nawet bez słów. Coś usłyszał, ale elfka nie była w stanie stwierdzić co takiego.
I wtedy dotarł do nich dźwięk pękającej gałązki. Nie było to drzewo trzaskające w ognisku, ani coś, na co nastąpił jeden z ich wierzchowców. Dźwięk dotarł zupełnie z drugiej strony, z głębi lasu, której nie oświetlała łuna ognia. Coś w twarzy Rhysa drgnęło, ale zamiast rzucić się do ataku, czy obudzić Umbrę, ostrzegając ją o niebezpieczeństwie, usta elfa rozciągnęły się w uśmiechu, który nie sięgał oczu. Rzucił tylko znaczącym spojrzeniem na leżące obok Loyry mapy, po czym odwrócił się i ruszył w stronę koni.
- Co ja mówiłem... a, jak to jest żyć w Ujściu. Jest kilka dobrych tawern, chociaż do tego tematu Umbra wniosłaby więcej - podszedł do swojego siodła i odpiął od niego dwa sztylety, które wsadził sobie za pas. Zrobił to mało otwarcie, Aenna wiedziała to tylko dlatego, że widziała, gdzie te sztylety przedtem chował; poza nimi wyjął też bukłak z wodą, z którego napił się dla niepoznaki, strzelając spojrzeniem gdzieś w bok, w oczekiwaniu na coś lub kogoś, pojawiającego się w kręgu światła z ogniska.
- Ale to niebezpieczne miasto. Tak samo jak jego okolice. Z drugiej strony, gdzie teraz na świecie jest bezpiecznie?
Obrazek

Most nad Południcą

21
Tak jak Rhys wcześniej wysłuchiwał Loyry z zainteresowaniem, tak ona teraz wysłuchiwała go. Na pewno nie można było powiedzieć, że była to rozmowa dla rozmowy. Tutaj wymieniane były faktyczne doświadczenia, które zdawały się interesować obojga. Albo przynajmniej Loyrę, Rhys mógł przecież dość dobrze skrywać niechęć do rozmowy, ale jednak tego nie robił. Chyba.

- Podoba mi się to, że powiedziałeś "jak", a nie "jeśli Kali wyzwoli Ujście". Jesteś przekonany, że to się stanie?- zapytała z faktycznym miksem ciekawości jak i swego rodzaju zaintrygowania. Nie znała konkretnego rozkładu sił między szlachtą a Kali. Niezbyt wiedziała kto ma tu większe szanse na zwycięstwo, dlatego też chciała usłyszeć opinię swojego kolegi na ten temat. Oczywiście na sto procent usłyszy coś optymistycznego, albo przynajmniej przychylnego Kali, ale i taka opinia miała sporo znaczenia. Sama nie odczuwała jakiejś szczególnie dużej lojalności do żadnej ze stron barykady. Jedyna silna emocja jaką czuła to pogarda do szlachty, ale nawet niekoniecznie do tej szlachty. Nie przepadała jednak za Keronem. To jej wystarczało.

- Szczerze mówiąc, gdybym miała opisać życie w Ujściu jednym słowem, to powiedziałabym, że...hmm..."chaos".- stwierdziła po dłużej chwili ciszy.- Zarówno z, em, tego co słyszałam teraz, jak i tego co wcześniej widziałam.- dokończyła wypowiedź, gdy w końcu nastała cisza i Rhys skończył swoje zdanie i poszedł po broń. Nie potrzebowała zbyt dużo czasu by zorientować się w tym, co się tu dzieje. Nie musiała iść do konia, swój sztylet miała przy pasie, ale i tak niezbyt czuła, że jest w stanie go użyć. Zostało jej tylko wytężyć wzrok i słuch, najlepiej rozglądając się po wszystkich krzakach i miejscach, gdzie ktoś mógłby się skrywać. Delikatnie się podniosła, stając bliżej ognia, tak jakby miała zaraz coś do niego dorzucić. Ktokolwiek tu był, była najbardziej gotowa jak mogła być.

W razie czego wywali temu czemuś ognistą strużką. Była przygotowana.
- Jeśli mam być szczera, to nigdzie już nie jest bezpiecznie. Przynajmniej nie miałam okazji trafić gdzieś, gdzie czułabym, em, pełne bezpieczeństwo. Nie polecam Oros.- roześmiała się nerwowo. Nerwy były jednak związane z tym co się działo. Musiała jednak podtrzymywać konwersację, by nie spłoszyć...napastnika? Potencjalnego napastnika? W sumie ciężko było jej stwierdzić, czy to nie oni zaraz będą agresorami.

Most nad Południcą

22
POST BARDA
- Jestem przekonany - odparł Rhys na jej pytanie, przez chwilę wyglądając, jakby był zaskoczony, że elfka w ogóle w to wątpi. - Resztki szlachty i urzędników trzymają się tu tylko dlatego, że są dobrze ufortyfikowani. Nie ma tu dla nich miejsca. Ujście od dawna nie należy już do nich. Jeszcze chwila i będzie należeć już do nas wszystkich.
Oboje byli względnie gotowi na to, co miało nastąpić. Z bronią w pogotowiu, czujni i ostrożni, kontynuowali rozmowę jakby nigdy nic, czekając jednak, aż ten, kto łamał gałązki swoimi nieostrożnymi krokami, w końcu się ujawni. Minęło kilka, potem kilkanaście sekund oczekiwania, zanim w końcu doczekali się tego, czego się obawiali.
W chwili, w której Loyra podniosła się z posłania, Rhys obrócił się gwałtownie i szybko wyciągnął sztylet zza pasa, by rzucić nim pomiędzy drzewa, tam, skąd w tym samym momencie dotarły do niego dźwięki szybkich kroków. Ostrze błysnęło i zniknęło w mroku, przy rozczarowującym akompaniamencie miękkiego zagłębiania się w ziemię. Niestety, było zbyt ciemno, by wypatrzeć przeciwnika, a tym bardziej by trafić. Za to oni stali przy ogniu, doskonale oświetleni, wystawieni jak na tacy dla tych, którzy chcieliby ich zaatakować. Elf zaklął (najwyraźniej o dziwo posiadając tę umiejętność, nawet jeśli na co dzień to Umbra się nią szczyciła), a potem profilaktycznie odskoczył w bok, co okazało się bardzo dobrą decyzją. Wystrzelona spomiędzy drzew strzała przeleciała na wysokości jego ramion, tuż obok, ostatecznie wbijając się w ognisko i wzniecając iskry.
- Daud - stwierdził sucho Rhys i ruszył biegiem w stronę drzew, nie chcąc stanowić tarczy strzelniczej w dobrym świetle. - Umbra! - zawołał po drodze, budząc śpiącą w namiocie kobietę. Zanim ta się podniesie, z pewnością minie jednak trochę czasu.
Działanie w ciemnościach nocy nie mogło być łatwe, ale coś musieli zrobić. Nie mogli dać się powystrzelać jak kaczki. Elf zerknął tylko przez ramię, upewniając się, że Loyra nie stoi jak wielki, nieruchomy cel na środku obozowiska. Nie wyglądał, jakby czekał na jej wsparcie, przyzwyczajony pewnie, że działają z Umbrą we dwoje, choć z całą pewnością bezczynność nie była w tym momencie decyzją, jaka wydawała się rozsądna. Coś trzeba było zrobić, tylko co?
Obrazek

Most nad Południcą

23
Wiedziała co trzeba zrobić. Wpierw trzeba było zabezpieczyć swoją pozycję, zadbać o to, by napastnik po prostu jej nie zestrzelił. Wolałaby nie umrzeć w ten sposób. Adrenalina szybko przejęła kontrolę nad Czarodziejką w momencie, gdy strzała wleciała w ognisko (będąc w końcu dosyć blisko niej). Ta wstała do końca i szybko rzuciła się do biegu, chcąc wbiec w las w kierunku przeciwnym do tego, z którego wpadła strzała. Zamierzała stanąć za drzewem i szybko przyczaić się przy nim, wypatrując przeciwnika. Lekko kucnęła, by być cięższym celem. Defensywa przede wszystkim.

Następnie uniosła lekko dłoń w górę i wykonała parę gestów, tworząc strużkę ognia przy użyciu swojego sygnaturowego czaru. Zamierzała posłać ją tam, skąd wyleciała strzała, starając się utrzymać ją jak najdłużej się dało, by zapewnić Rhysowi i potencjalnie Umbrze źródło światła przy następnych atakach.

Jeśli coś będzie w nią leciało, padnie na ziemię, lub, jeśli będzie miała czas, wytworzy przed sobą magiczną barierę by zablokować atak. Znała te zaklęcia, pracowała nad nimi długo...choć nie przepadała za faktycznym stosowaniem ich, była do tego gotowa.

Jakże miło, że może już poznać Dauda.

Most nad Południcą

24
POST BARDA
Strużka ognia, nawet jeśli nie atakowała nikogo bezpośrednio, stanowiła bardzo dobre źródło światła. Wystarczające, by Rhys mógł kontynuować swoje polowanie ze znacznie większym powodzeniem, niż do tej pory. Choć początkowo elf zniknął jej z pola widzenia, to gdy w okolicę wpłynęło trochę ciepłego blasku, Loyra zauważyła zarówno jego, jak i tego, którego ścigał. Rhys nie czekał długo - nie zastanawiał się nawet, skąd wzięła się nagła poprawa widoczności - po prostu rzucił sztyletem w przeciwnika, trafiając go w łydkę. Okrzyk bólu poniósł się przez powietrze, wywołując poczucie satysfakcji zapewne u obojga elfów.
- Co do kurwy... - zaspana Umbra wynurzyła się z namiotu, bez połowy ubrań jakie miała na sobie poprzednio, ale za to z jakimś krótkim mieczem, który najwyraźniej miała przygotowany na podobną okoliczność. Kiedy zorientowała się, co się dzieje, szeroko otworzyła oczy ze zdumienia, natychmiast pozbywając się resztek senności i natychmiast ruszyła biegiem w stronę widocznego w oddali Rhysa.
- Nie zabijaj! - zawołała tylko, jeszcze zachrypniętym głosem, w razie gdyby elf postanowił całkowicie pozbawić życia tego, kto zaatakował ich obóz.
Skupiona na tamtej stronie obozowiska Loyra i na podtrzymywanym przez siebie zaklęciu Loyra nie zauważyła, że powalony przez Rhysa mężczyzna nie był jedynym, który się do nich podkradł. Poczuła ręce zaciskające się na niej od tyłu - jedna chwytająca ją za usta, by uniemożliwić jej krzyk, a drugą unieruchamiającą ją całą na wysokości łokci. Ktokolwiek ją chwycił, był wielki i niepokojąco silny. Strużka ognia zamigotała i zgasła, na ułamek sekundy zostawiając po sobie tylko poblask i szybko gasnące iskry na całej swojej długości.
- Milcz, to nic ci nie zrobię - usłyszała niski, cichy głos tuż obok ucha. - My tylko po mapę.
Obrazek

Most nad Południcą

25
POST POSTACI
Loyra
Loyra była dumna ze swoich sukcesów i podtrzymywała lot strużki. Atakujący został ogłuszony przez celnego Rhysa, idealnie zgodnie z jej planem. Pewne zadowolenie pojawiło się na jej twarzy, gdy oponent wylądował na ziemi, a ta, może nawet troszeczkę głupio, założyła, że sprawa jest praktycznie rozwiązana. Może skupiła się też za bardzo na myśleniu o tym jak sprytnie to rozegrała, a może po prostu była zbyt mało spostrzegawcza - nieistotne jednak było to, dlaczego do tego doszło, efekt był taki, że przez pewne zaniedbalstwo lub brak umiejętności skończyła z ręką na ustach i na poziomie łokci. Cicho pisnęła, starając się wydać jak najgłośniejszy dźwięk, ale szybko doszła do wniosku, że nie jest to możliwe.

Było więcej oponentów. Musiała działać i coś wymyślić. Nie czuła przy sobie żadnego miecza czy innego ostrza, więc miała związaną z tym przewagę. Miała na szczęście wolne dłonie, których potrzebowała do czarowania.

Pora było zrobić coś brutalnego. Nie liczyła się nawet z konsekwencjami tego czynu, po prostu postanowiła to zrobić.

Wykonała dłońmi serię gestów mających wytworzyć strużkę za swoim oprawcą. Ta miałaby wlecieć mu centralnie w plecy, podpalając go przy tym i najlepiej zadając dotkliwe obrażenia. Następnie ugryzłaby go w dłoń trzymaną na ustach, niczym najbardziej agresywne zwierzę jakie istniało (najwidoczniej ukazując, że gatunek elfów, lub przynajmniej Loyra, jest drapieżnikiem), po czym rzuciłaby się do przodu z zamiarem wbiegnięcia głębiej w obóz, tym razem do sojuszników. Przy okazji wydałaby z siebie alarmujący krzyk, tak by na pewno zawołać kolegów, którzy zdecydowanie by jej się teraz przydali.

Czy podpalenie strużką zabije jej oponenta? Wolałaby nie, ale w zasadzie teraz o to nie dbała. Chciałaby przeżyć. W samoobronie nie było zasad.

Most nad Południcą

26
POST BARDA
Ten, kto ją chwycił, nie spodziewał się chyba, że zatkanie elfce ust dłonią nie wystarczy, by powstrzymać ją przed rzucaniem zaklęć. Gdy ogniste strużki wystrzeliły z rąk Loyry i zawinęły się nad ich głowami, uderzając go w plecy, z gardła napastnika wyrwało się pełne bólu warknięcie. Poderwał się z miejsca, robiąc krok do przodu, jakby chciał uciec przed palącym go ogniem, ale nie wypuścił elfki, zamiast tego przesuwając się w stronę obozowiska razem z nią. Dopiero gdy go ugryzła, wkładając w to całą swoją siłę, uścisk zelżał, a ona mogła się wyrwać i zobaczyć, na czyich plecach palił się właśnie płaszcz.
Ork, znacznie od niej wyższy i ze dwa razy szerszy, zrzucał z siebie wierzchnią warstwę ubrania, nie przejmując się tym, że jego dłoń obficie krwawi. Jego ciemne włosy tliły się, razem z gałęziami drzewa, o które zahaczyły strużki ognia, gdy Loyra usiłowała się wyzwolić. Poczuła swąd palonej skóry, ale napastnik był chyba zbyt twardy, by dać się zabić jednym ciosem płonących, magicznych biczy.
Umbra odkrzyknęła coś niezrozumiałego i wydawało się, że ruszyła biegiem z powrotem w kierunku obozu - ten, którego powalił Rhys, był już unieruchomiony i nie stanowił zagrożenia, w przeciwieństwie do wielkiego orka, z jakim elfka została przy ognisku sama. Zielony powoli uniósł wzrok na Aennę i warknął gardłowo, dźwiękiem, jaki posłał ciarki przerażenia wzdłuż jej kręgosłupa. Może przeciwnik nie był magiem, ale był ogromny i przerażający. Nic dziwnego, że w Ujściu na takich jak on patrzyli z niechęcią. Trev był jedynie półorkiem, a i tak był duży; ten tutaj wyglądał, jakby był w stanie złamać Loyrę na pół, jeśli dobrze by ją chwycił.
Widziała, jak opuszcza wzrok na leżące na posłaniu mapy. Nie potrzebował dużo czasu, by podjąć decyzję - zamachnął się i rzucił w elfkę swoim wciąż jeszcze gorejącym żarem płaszczem, zmuszając ją do cofnięcia się i osłonięcia przed czymś, co przed chwilą sama podpaliła. Sam rzucił się w stronę tego, po co przyszedł, najwyraźniej zamierzając po prostu zwinąć co trzeba i uciec.
Obrazek

Most nad Południcą

27
POST POSTACI
Loyra
Sukcesy póki co szły często i gęsto, niezależnie od tego w jakim aspekcie przychodziły one do Loyry. Czasem był to sukces związany z astronomią i wytyczeniem (potencjalnej) mapy, czasem sukces związany z znajdowaniem kolegów, czasem związany ze skutecznym dojechaniem bez rozwalenia sobie twarzy na koniu, a tym razem miał on postać udanego wydostania się z przymuszonych objęć potężnego orka. Zrobiła to w raczej mało przyjemny sposób, gdyż musiała wpierw go spopielić, a potem ugryźć. Wypełniła więc usta (zapewne) krwią napastnika, który ewidentnie był jednak tu po mapę, a nie po jej życie. Był to dla niej porządny plus, ale i tak nie należała do fanek tej sytuacji.

Problem był bowiem taki, że bez mapy nie dostaną się do swojego celu, a ona raczej nie miała zamiaru nikomu jej oddawać, na pewno nie za darmo i na pewno nie bez zaoferowania jej...czegokolwiek.

Dlatego też postanowiła walczyć. Odskoczyła na bok od płonącego, lecącego w nią płaszcza, po czym wytworzyła szybko kolejną strużkę, rzucając ją centralnie w biegnącego po mapę orka. Nieszczególnie chyba chciała go zabić, ale w tym momencie nie miało to dla niej większego znaczenia. Przyszedł po mapę, musi zmierzyć się z przepotężną czarodziejką jaką była Loyra Aenna.

Póki co nie szło mu to źle, ale i tak nie zamierzała poddawać się bez walki. Walki, oczywiście odbytej na dystans, przy użyciu zaklęć. Wręcz nie zamierza z nim walczyć, przegrałaby i od razu zostałaby zabita. Wolałaby tego uniknąć.

Most nad Południcą

28
POST BARDA
Ork był gotowy na jej atak. Widział już, co jest w stanie zrobić za pomocą ognia i nie chciał tego doświadczać drugi raz. Gdy kolejny płomień wystrzelił z jej dłoni, odskoczył do tyłu, robiąc szybkie kilka kroków poza zasięg jej zaklęcia. Ogień rozświetlał jego twarz, podkreślając agresywne rysy, typowe dla przedstawicieli jego rasy. Skrzywił się i splunął.
- Pierdolone magiczki - warknął, krok za krokiem wycofując się w ciemność.
- Tak, dobrze, uciekaj, Naguk, ty kurwiu zielony! - usłyszała Loyra tuż obok ucha. Umbra była zasapana, ale stanęła obok niej, z rozchełstaną koszulą ledwie trzymającą się na miejscu i w rozsznurowanych butach. - Przekaż Daudowi, żeby się pierdolił sękatym kijem w swoją chudą dupę!
Gdy ork zniknął w ciemnościach, kobieta rzuciła się do map i zwinęła je szybko, pakując od razu do tuby i przewieszając sobie przez ramię. Jeśli elfce przyszło do głowy, by biec za napastnikiem, powstrzymała ją, kręcąc tylko głową uspokajająco. Nie było sensu go gonić, co tylko potwierdził Rhys, chwilę później przyciągając za sobą zakneblowanego i prowizorycznie związanego chłopaczka, może siedemnastoletniego. Łydka jeńca krwawiła obficie, ale elf nie wydawał się tym przejmować. Rzucił go na ziemię obok ogniska jak worek ziemniaków.
- Dzięki za światło - uniósł wzrok na Loyrę.
- Dobra robota w ogóle! - pochwaliła ją Umbra, choć gdy podniosła głowę, by na nią spojrzeć, jej brwi zmarszczyły się w wyrazie zaniepokojenia. - Nic ci nie jest? Masz... masz krew na twarzy.
Faktycznie, gdy elfka przetarła usta dłonią, na jej skórze została czerwona smuga. Krew nie należała do niej, a do orka, którego ugryzła, by uwolnić się z silnego chwytu. Tak samo zresztą, jak płaszcz, leżący obok ogniska i dogasający powoli. Chłopak jęknął i szarpnął się w więzach, przeskakując błagalnym spojrzeniem z jednego na drugie.
Obrazek

Most nad Południcą

29
Sukces ponownie zawisnął nad Loyrą, a ta złapała okazję, przepędzając dzięki temu orka. Niestety (lub na szczęście) go nie zabiła ani nie ogłuszyła, ale udało się go wygonić z obozu. Chyba nie zwinął map, ale Elfka i tak podbiegła by sprawdzić, czy wszystkie mają się dobrze i nie zostały przez walkę uszkodzone, skradzione i czy ogólnie są w stanie pożądanym przez tych "dobrych" poszukiwaczy skarbów.

- Dziękuję.- rzuciła krótko do Rhysa, stabilizując oddech. Choć była "gotowa" na konfrontację, bo Rhys spodziewał się jej z wyprzedzeniem, i tak była mocno rozdyszana i zaskoczona. Potrzebowała chwilki, by móc doprowadzić się do porządku mentalnego, a potem fizycznego, poprzez szybkie wyplucie krwi i przetarcie ust rękawem. Splunęła jeszcze parę razy, po czym spojrzała wpierw na Rhysa, potem na Umbrę, a potem na zakładnika tej drużyny pod postacią jakiegoś chłopaczka.- Moja bohaterka!- zerknęła z lekko ironicznym, ale i tak miłym uśmiechem na Umbrę. Jakże miło, że się martwiła.

Odetchnęła jeszcze parę razy. Walka, jak widać, zakończona. Wszystko wyglądało na to, że udało jej się przegonić potężnego orka i zapewnić drużynie bezpieczeństwo. Była z siebie na swój sposób dumna, nawet jeśli w przebiegu tej konfrontacji nikogo nie pokonała.
- Jak mniemam, z-znacie tego orka?

Most nad Południcą

30
POST BARDA
Mapom nic nie było, choć gdyby Loyra nie posiadała umiejętności, które wyswobodziły ją z uścisku orka i przepędziły go chwilę później, z pewnością nie mogliby powiedzieć tego samego. Teraz już obie wisiały bezpiecznie na ramieniu Umbry, która przewróciła tylko oczami słysząc lekko złośliwy komentarz elfki i zabrała się za porządne tym razem wiązanie troczków swojej koszuli, na wszelki wypadek rozglądając się wokół. Wyglądało na to, że nikt nie zamierzał więcej ich niepokoić, a chłopak został spisany na straty.
Udało mu się już podnieść do pozycji siedzącej i obrócić w ich stronę, unosząc głowę i błagalne spojrzenie swoich wielkich oczu. Nie był w stanie pozbyć się knebla, więc tylko pojękiwał boleśnie, wyjątkowo rozpaczliwie jak na kogoś, kto dopiero co chciał powystrzelać ich jak kaczki.
- Tak. Naguk pracuje z Daudem. Widać wie, że mamy jego mapę - odpowiedział Rhys na pytanie Loyry, co wywołało u Umbry tylko parsknięcie śmiechem i ciche no co ty nie powiesz. Kobieta kucnęła teraz i wiązała buty. Chyba nie zamierzała już dłużej spać, przynajmniej póki co.
- Ale to nic nie zmienia. Nie możemy podróżować nocą, nie będziemy mieli sił za dnia. Widząc prezentację twoich umiejętności i uszczupleni o jednego człowieka nie będą atakować ponownie. Prawda, nasz łuczniku od siedmiu boleści? Jak się nazywasz?
Chłopak odpowiedział coś, ale knebel uniemożliwiał zrozumienie go, więc elf po chwili zastanowienia ściągnął mu go.
- Aaaj... ja przepraszam! Przepraszam! Nie zamierzałem nikogo postrzelić, nie chciałem nawet trafić, nie jestem zabójcą przecież żadnym! Chciałem was tylko odciągnąć od obozowiska, żeby Naguk mógł zabrać mapę, przysięgam! A teraz jestem ranny, przecież jak tak dalej pójdzie, to nie będę mógł chodzić, dlaczego rzuciłeś we mnie sztyletem, jak już uciekałem, co? Nie strzelałem więcej, Naguk też nikomu nic nie zrobił, chociaż mi ręce odwiążcie i dajcie kawałek tkaniny, żebym mógł sobie krwawienie zabandażować, bogowie, za jakie grzechy...
- Trzeba było zostawić ten knebel - mruknęła Umbra w trakcie jego monologu, krzyżując ręce na klatce piersiowej i stając nad chłopakiem z niezadowoloną miną. - Gdzie jest Daud?
- Teraz to już nie wiem, jechaliśmy za wami od miasta, wysłał nas tutaj, więc równie dobrze mógł zabrać się z Nagukiem z powrotem, albo... albo pojechać dalej, a-albo... nie wiem! Nie wiem! Skąd mam wiedzieć co teraz robi Daud! Zresztą nie mogę się skupić, zaraz przecież stracę nogę! Krwawi tak... krwawi tak, jak nigdy nie krwawiła, o bogowie!
- Żałosne
- mruknęła Umbra, przewracając znów oczami.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Księstwo Ujścia”