Most nad Południcą

31
Na szczęście mapy były bezpieczne. Gdyby przez przypadek je uszkodziła, nie mogłaby sobie tego wybaczyć. Zerknęła jedynie na Umbrę.
- To nie było złośliwe.- cicho się zaśmiała. Liczyła na nieco inną reakcję, trudno.

Ork ewidentnie doszedł do wniosku, że lepiej jest porzucić swojego towarzysza i po prostu zwiać z gołymi rękami, ale ze swoim życiem. Taka właśnie była lojalność w Ujściu. Loyra w sumie nie wiedziała jak by się zachowała. Raczej nie wycofałaby się bez niczego, ale z drugiej strony...
Wolałaby nie spłonąć. Co pewnie stałoby się z kolegą, czy tam pracownikiem Dauda. Przynajmniej wiedziała już jakiego sortu moralności spodziewać się po jego ludziach. Nie wiedziała nadal jednak za dużo o samym Daudzie, poza tym, że ewidentnie jest on sortem raczej szemranym i nie lubi się z Rhysem i Umbrą.

- Tak, wątpię by znowu próbowali atakować. Ale i tak nie możemy sobie pozwolić na przerwanie wart.- cicho odetchnęła. Chciałaby w sumie móc dłużej spać, ale mówi się trudno.- Swoją drogą, dobra robota z tym rzutem, Rhys.- był to szczery komplement. Potrzebował oczywiście pomocy Loyry by trafić, ale wciąż. Ona nawet ze swoją pomocą by nie trafiła.

Spojrzała na młodego chłopaka. Prezentował się bardzo niewinnie jak na kogoś, kto przed chwilą próbował ich zabić, lub udawał próbowanie zabójstwa. Dziwna sprawa. Nie wiedziała w sumie co ma o tym sądzić. Jakaś jej część mu współczuła i chciała pomóc, inna zaś dochodziła do wniosku, że zasłużył na swój los, bo sam to na siebie sprowadził. Nie wiadomo jednak co sprawiło, że pracował dla Dauda. Może desperacja, może chęć bycia szumowiną.

Głośno odetchnęła. Nie wiedziała w sumie co powiedzieć na jego temat, więc po dłuższym zastanowieniu zerknęła na resztę:
- Co...zamierzamy z nim zrobić...?

Most nad Południcą

32
POST BARDA
Rhys uśmiechnął się do Loyry i skinął głową w geście podziękowania za komplement. Chwalił się przedtem, że radzi sobie z krótkimi ostrzami, ale nie wspominał, że zalicza się do tego rzucanie nimi do ruchomego celu, prawda? Za pasek miał wciśnięty jeden ze swoich dwóch sztyletów, które zabrał z siodła te kilka minut wcześniej. Gdzie był drugi? Na pewno nie w nodze chłopaka. Prawdopodobnie elf będzie musiał poszukać go w poszyciu lasu, kiedy z powrotem wstanie słońce.
- Nie wiem. Sądziłem, że będzie miał dla nas jakieś użyteczne informacje, ale najwyraźniej potrafi tylko jęczeć i użalać się nad sobą - mruknął w odpowiedzi na pytanie Loyry.
- Po prostu go przywiążemy do jakiegoś drzewa w okolicy i niech czeka na zlitowanie - Umbra wzruszyła ramionami. - Może po niego wrócą, chociaż patrząc na zaangażowanie Naguka w ratowanie chłopaka, to pewnie nie jest to dla nich duża strata.
- Hej! Nieprawda!
- obruszył się ich jeniec. - Oni... oni przyjdą po mnie! Pracujemy razem od trzech miesięcy, nie zostawiliby mnie tak po prostu w lesie, na pastwę... tego wszystkiego, co żyje w lesie. I na pewno nie zostawiliby mnie z niezabezpieczoną raną, do tego tak poważną!
- No popatrz
- blondynka uśmiechnęła się tylko i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
Choć, trzeba było przyznać, rana na łydce młodego mężczyzny krwawiła obficie i na pewno musiała boleć. Skoro powaliła go na ziemię i pozwoliła tu przyciągnąć, musiała nie być powierzchowna, a raczej głęboka, do tego stopnia, by nie mógł na tej nodze stanąć. Raczej mało prawdopodobnym było, żeby Daud zatrudniał byle nieopierzonego gówniarza, skoro współpracował też z kimś takim, jak Naguk, może więc chłopak po prostu bardzo dobrze udawał swoje przerażenie?
- Wilki go może zjedzą - skomentowała Umbra obojętnie, jakby nigdy nic.
- Jak się będzie tak darł, jak teraz, to na pewno.
- Albo niedźwiedzie.
- Nie widziałem tu niedźwiedzia od lat.
- Och. No to wilki. Te są wszędzie.

Jeniec przeskakiwał spojrzeniem z Umbry na Rhysa i z powrotem, ostatecznie wbijając błagalny wzrok w twarz Loyry.
- Przemów im do rozsądku, proszę cię - jej przyjemna aparycja musiała pozwolić mu założyć, że jeśli ma doczekać się wsparcia, to właśnie od niej. - Ja... ja mam użyteczne informacje. Powiem wam, tylko niech ktoś opatrzy mi tę nogę, błagam. Powiem wam coś, co się wam przyda, przysięgam.
Obrazek

Most nad Południcą

33
POST POSTACI
Loyra
Rhys docenił komplement poprzez uśmiech, a więc Elfka była ukontentowana by rzucić ten temat i już o tym nie rozmawiać. Nie można przecież słodzić za bardzo, jeszcze uznałby ją za jakiś sort lizuski, a zdecydowanie tym nie była. Potrafiła jednak docenić dobrze wykonaną robotę, nawet jeśli musiała mu w tej robocie pomóc.
- Jeśli zostawimy go z takim krwawieniem, to na pewno w końcu coś przyciągnie.- powiedziała krótko na temat ataku wilków, czy też nieistniejących tu niedźwiedzi. Na pewno wyczują krew i chętnie go zjedzą, ZWŁASZCZA jak będzie darł się na kilometr.

Nie do końca wierzyła w to, że ten chłopak ma być tak...hm, niekompentny, rozgadany, głupkowaty i budzący litość. Na podstawie jego zachowania wywnioskowała, że był on charyzmatyczny, bo faktycznie szło mu to nieźle. Potrafił nieźle zgrywać ofiarę, na tyle, że przez chwilę Elfka była w stanie to kupić, ale pewna resztka jej rezonu wygrała z empatią. Z drugiej strony jednak, nie widziała niczego złego w potencjalnym opatrzeniu mu nogi jeśli im się przyda. Wątpiła, by to miało miejsce, ale...kto wie...?

- Jeśli wiesz coś przydatnego, to powiedz nam teraz. Jak powiesz i się przyda, to cię uleczymy. Masz moje słowo.- rzuciła po dłuższej chwili namysłu. Musiała przemyśleć swoją moralność zanim wypowiedziała to zdanie, coś troszeczkę jej jednak nie leżało w tym, że przed potencjalnym uratowaniem kogoś przed wykrwawieniem musiała wpierw wyłudzić od niego informacje. Jasne, ten młodzieniec zdecydowanie sobie na to zasłużył, ale pewien wewnętrzny idealizm czarodziejki w tym momencie głośno oczekiwał pomocy mu.

Na szczęście potrafiła zdusić ten idealizm już od jakiegoś czasu.

Mimo wszystko zaskoczyło ją to, że zarówno Umbra jak i Rhys nie mieli problemu z takim potraktowaniem go. Z drugiej strony jednak, powinna się tego spodziewać, to było Ujście, tu trzeba było być twardym. Nawet ci "dobrzy" musieli tacy być. To zresztą nieco wzmocniło jej przeczucie o tym, że dobrze zrobiła nie lecząc go od razu i żądając wpierw informacji.

Most nad Południcą

34
POST BARDA
Umbra zerknęła na Loyrę, ale nic nie powiedziała, ewentualny komentarz zostawiając na później. Elfce pozostało tylko domyślać się, co siedzi w głowie stojącej obok, ludzkiej kobiety.
- Ja... nie... nie mogę - jęknął chłopak. - Jak wam powiem teraz, to tym bardziej nie będziecie mieli motywacji, żeby utrzymać mnie przy życiu. Zostawicie mnie na pastwę wilków, a ja miałem inne plany w życiu, niż zostać zjedzonym przez wilki w lesie, no błagam was!
- Ona ma rację. Jak powiesz coś, co się nam przyda, to opatrzymy ci nogę
- zgodził się Rhys, wydawałoby się niewzruszony cierpieniem mężczyzny. W końcu sam zadał mu tę ranę, więc trudno, żeby teraz robiła ona na nim wrażenie. - Im dłużej będziesz się opierał, tym więcej krwi stracisz. Na twoim miejscu bym się pospieszył.
Chłopak wykrzywił się w złości i szarpnął więzami, ale nie udało mu się uwolnić ani związanych za plecami rąk, ani tym bardziej nóg, z których jedna nie miała siły na takie działania. Prawa nogawka jego szarych spodni nawet w słabym świetle ogniska coraz wyraźniej zalewała się czerwienią. Przez długą chwilę milczał, przyglądając się całej ich trójce i wyglądając, jakby przeżuwał w zębach całe wiązanki przekleństw, ale w końcu poszedł po rozum do głowy. Opuścił głowę w rezygnacji, a jasne włosy zasłoniły mu twarz.
- Wiem, w którym miejscu Daud będzie na was czekać. Mamy to ustalone, w razie, gdyby dzisiejsza akcja skończyła się niepowodzeniem. No to chyba się skończyła. Właśnie. Teraz. Niepowodzeniem tym.
Zerknął spod byka na tubę z mapami, jaka wisiała na ramieniu Umbry.
- Wiem też, w jakim języku zapisane są runy na mapie.
Pozostała dwójka jak na zawołanie wymieniła się spojrzeniami. Kto wie, może mieli jakąś umiejętność porozumiewania się telepatycznie, którą z Loyrą jeszcze się nie podzielili? A może po prostu znali się już od tak dawna, że jedno spojrzenie im wystarczyło, by dojść do wspólnych wniosków.
- Gratulacje, kolego bez imienia, wygrałeś bandaż - blondynka uśmiechnęła się szeroko i jakby nigdy nic ruszyła w stronę koni, nieco poddenerwowanych ostatnimi wydarzeniami i stłoczonymi teraz razem, bo uciec nie mogły, przywiązane do gałęzi.
Rhys podniósł z ziemi płaszcz po orku i rozłożył go, przyglądając się dziurom, jakie wypalił w nim ogień. Nie nadawał się on już do niczego; strużki płomienia, jakimi zaatakowała napastnika elfka, nie dawały zbyt wiele możliwości ponownego wykorzystania ubioru. Całkiem możliwe, że podobnie wyglądała koszula, jaką Naguk miał na sobie, ale tego nie mieli jak sprawdzić. Umbra za to uklękła przy młodziku i zabrała się za rozwiązywanie jego nóg, przerywając, gdy nimi poruszył. Uniosła palec w ostrzegawczym geście.
- Spróbujesz mnie kopnąć, a Loyra spali cię na wiór - zagroziła. - Spróbujesz uciec, a Rhys sztyletem już nie będzie celował w nogę, tylko w szyję.
Chłopak pokiwał gorliwie głową i znieruchomiał, pozwalając zająć się swoimi obrażeniami. Kiedy kobieta podwinęła jego nogawkę i zmyła krew wodą z bukłaka, zobaczyli ranę, która wywoływała u niego tak przeraźliwy strach przed wykrwawieniem się na śmierć. Ostrze musiało wbić się głęboko, ale nie na tyle, by poczynić trwałe szkody, a już na pewno nie na tyle, by zabić.
- To jak się nazywasz? - zagadnęła go, zabierając się za owijanie jego łydki długim paskiem czystej tkaniny.
- ...Jaquet - padła odpowiedź po chwili wahania. - Tak... tak mam na imię.
Obrazek

Most nad Południcą

35
POST POSTACI
Loyra
Widocznie chłopak wiedział więcej, niż by się spodziewała. Uznała to za dobrą rzecz, ale na pewno za jakieś zaskoczenie. Szczerze mówiąc nie wątpiła, by miał tak przydatne informacje. Gdyby to ona miała być Daudem, nie udzielałaby swoim podwładnym tego typu informacji, raczej kryłaby je właśnie na wypadek, gdyby ktoś z nich został pochwycony.

Zerknęła na Rhysa i lekko się do niego uśmiechnęła, gdyż ten dosyć porządnie ułatwił jej próbę perswazji i to dzięki ich wspólnemu wysiłkowi mieli teraz potencjał by dowiedzieć się wielu przydatnych rzeczy.
Spojrzała też na płaszcz, który był już nie do użycia lub wykorzystania w jakikolwiek sposób. Pomyślała sobie, że mimo tego, że ork zwiał, poradziła sobie z nim praktycznie wzorowo. Z orkiem, nie z płaszczem. Ale z płaszczem w sumie też.
- Podziwiasz moją pracę, Rhys?- lekko zachichotała, gdy ten patrzył na pozostałość po Naguku. Ta próba zagadnięcia była największym polowaniem na komplementy jakie Loyra miałaby przeprowadzić od jakiegoś czasu. Liczyła na to, że ją pochwali. Trochę.

Młody człowiek miał na tyle dużo wiedzy, że aż sama się tym zaciekawiła. Musiała szybko poznać wszystkiego jego sekrety, zachęciła więc Umbrę do opatrzenia go szybkim skinieniem głowy. Przyjrzała się też ranie. Była...nie aż tak duża, jak myślała. Spodziewała się czegoś nieco większego, ale chyba przestała dziwić się swojej ofierze tego stękania. Sama nie była jakoś bardzo odporna na ból. Wątpiła, że zachowałaby się tak jak on, ale na pewno nie byłaby zbyt cicha, gdyby dostała takim sztyletem. Nie miała jednak jakiejś szczególnej reakcji na ujrzenie rany. Nie wzdrygnęła się, nie cofnęła wzroku. Ot, zanotowała fakt.

- Mądra decyzja.- stwierdziła do chłopaka, lekko kiwając głową.- Oraz...tak, radzę nie kopać Umbry, bo będę musiała cię spalić.- wykorzystała ten sam ton, jaki zastosowała przy swojej pierwszej groźbie spalenia kogoś, czyli kiedy "groziła" Umbrze i Rhysowi. W prawdzie nie miała zamiaru zrobić mu większej krzywdy...raczej. Jeśli faktycznie spróbowałby uciekać, to pewnie by go przysmażyła. Albo by spróbowała. Wolałaby nie, ale już dzisiaj sama udowodniła sobie, że w razie czego nie będzie się ograniczać i powstrzymywać.

- Więc.- głośno odetchnęła, gdy opatrywanie było już zakończone.- Możesz zacząć opowiadać. Gdzie będzie czekał Daud, co to za język, czy go znasz...? P-pewnie nie znasz, ale stawałabym, że macie kogoś, kto zna. Jeśli tak, to od razu powiedz kto. Em, najlepiej powiedz też ilu was jest. Ogólnie. To jest, na jaki opór mamy stawiać.- zaczęła mówić z lekkim przechyleniem głowy i pewnym uśmiechem. Pora było zacząć przepytywanie.

Stawiała, że to ona będzie tu dobrym strażnikiem, a Umbra lub Rhys złym. Z drugiej strony jednak, już wcześniej groziła mu spaleniem, więc...mogła być i tym i tym. Była też przekonana, że mimo obietnicy, nie będzie od razu wszystkiego zdradzał ze strachu.

Most nad Południcą

36
POST BARDA
- Trochę niesymetrycznie, ale ujdzie - odparł Rhys, gestem głowy wskazując dziury po ogniu. Dopiero po chwili odwzajemnił uśmiech elfki, co świadczyło o tym, że był to tylko żart. - W razie czego przypomnij mi, żebym nie zachodził ci za skórę. Zbyt mocno.
Zwinął płaszcz i rzucił go obok chłopaka, któremu Umbra kończyła właśnie bandażować nogę. Ten milczał grzecznie, nie ruszając się, dopóki opatrunek nie został ostatecznie zamocowany. Potem opuścił mokrą od krwi nogawkę, a kobieta z powrotem związała go w kostkach, by jednak nie przyszło mu do głowy uciekanie. Wymamrotał tylko coś niezadowolonego, ale szczególnie nie protestował. Co jakiś czas zerkał tylko niepewnie w kierunku Loyry, przeżywając prawdopodobnie lekki dysonans poznawczy, gdy łączył jej umiejętności z generalnym sposobem bycia.
- Nie powiem wam wszystkiego - zaprotestował, gdy elfka zaczęła wyciągać z niego informacje. - A... a na pewno nie wszystko na raz. Powiem wam jedno teraz, następną... następną rzecz rano.
Umbra westchnęła i podniosła się, obmywając zakrwawione dłonie wodą z bukłaka.
- Serio liczysz na to, że zadowolisz nas jakąś gównociekawostką, a potem, zanim przyjdzie czas na kolejną, Daud przyjedzie na białym rumaku i cię stąd uratuje? - parsknęła suchym śmiechem. - Oni są już przekonani, że jesteś martwy. I, jak dla mnie, mógłbyś być.
Kłóciło się to nieco z jej okrzykiem "nie zabijaj", jaki rzuciła do Rhysa, gdy wybiegała z namiotu, ale już trudno, nikt jej nie zamierzał tego wytykać, w szczególności przy jeńcu.
- Co? Na pewno nie są - zaprotestował Jaquet.
- Proszę cię. Naguk spierdolił, nawet nie oglądając się za siebie. Uznał, że Rhys zabił ciebie, a nowa zaraz zajebie jego. Taktyczny odwrót w podskokach przez las.
- Nieprawda...
- Jak tam sobie chcesz. Czemu właściwie z nimi pracujesz, co? Nie za młody na to jesteś? Potrafisz cokolwiek poza jęczeniem nad małym draśnięciem? A może to ty jesteś tym, kto potrafi odczytać stare runy, hm?
- pochyliła się, przysuwając twarz na centymetry do twarzy chłopaka.
- N-nie. Nie potrafię.
Kobieta jeszcze intensywnie wpatrywała się w niego przez chwilę, by w końcu wyprostować się i rozłożyć ręce w geście rezygnacji. Przeniosła wzrok na Rhysa.
- Jebie mnie to. Idę z powrotem spać, bo marnujemy tu mój cenny czas. Jak się wymienimy, powiecie mi, czego się dowiedzieliście.
Odwróciła się zamaszyście i poszła do namiotu, zawiązując go za sobą w imponująco agresywny sposób. Elf odprowadził ją spojrzeniem i westchnął, rzucając tylko Loyrze porozumiewawcze, sfrustrowane spojrzenie. Przymusowo obudzona Umbra nie była najprzyjemniejszym towarzystwem.
- Powiem wam jedno, dobrze? Jedno. Rano kolejne. Możecie wybrać, co chcecie wiedzieć najpierw. A jak chcecie więcej teraz, to... będziecie musieli mnie rozwiązać. Przynajmniej ręce.
Obrazek

Most nad Południcą

37
POST POSTACI
Loyra
- Oh, wyobraź sobie, że ciężko jest spalić płaszcz, gdy ma się lekko uwięzione ręce i za tobą stoi potężny ork.- machnęła niewinnie dłonią i lekko się roześmiała, bardzo szybko podłapując dowcip.- Wiedz, ż-że łatwo zajść mi za skórę takimi komentarzami. Następny będzie twój płaszcz.- ponownie parsknęła lekkim śmiechem.

Podirytowana Umbra była osobą nieco inną niż zwykła. Oczywiście opierały się na tym samym, ale ta była bardziej cięta, agresywna i gniewna. W tym wypadku była to postawa totalnie zrozumiała, oraz, jak się okazywało, całkiem skuteczna. Wywołała ona bowiem u Jaqueta pewne przerażenie związane z jego obecną sytuacją. Chyba zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że Daud po niego nie wróci, a on jest skazany na łaskę Loyry, Rhysa i Umbry, gdzie główne skrzypce, przynajmniej w percepcji Wysokiej Elfki, grała właśnie ona, bo to ona tutaj "negocjowała". Szybko zrozumiała jednak plan Umbry na przebieg tej rozmowy i postanowiła nieco dopomóc koleżance poprzez wbicie faktu mocniej.
- Oh, tak.- mruknęła.- Daud raczej nie dba o swoich, zwłaszcza nie o kogoś, kto t-tak łatwo daje się łapać.- przechyliła lekko głowę.- Pewnie uznał cię za straconego, n-nic dziwnego.- zarymowało się. Zapamiętała to, ale nie powiedziała na głos.- Ale nie martw się, jesteśmy od niego nieco milsi.

Umbra stwierdziła, że marnowany jest tu jej cenny czas. Loyra uznała to za trochę głupie stwierdzenie, bo przecież nie traciła tu czasu, co najwyżej traciła trochę snu, ale Elfka i tak wątpiła, by ta w tym momencie była w stanie zasnąć. Loyra na pewno by nie była, adrenalina była jeszcze troszeczkę za silna. Czarodziejka wymieniła się porozumiewawczymi spojrzeniami z Rhysem i lekko skinęła do niego głową, jakby próbując mu przekazać, że "tak już czasem bywa" i totalnie rozumie co ten chce jej przekazać tym spojrzeniem.

Patrzyła jak blondynka wchodzi do namiotu z, można by powiedzieć, maślanymi oczyma. Choć niezbyt teraz o tym myślała (miała bowiem istotniejsze rzeczy na głowie, takie jak zajmowanie się jeńcem), tak coś w tej kobiecie sprawiało, że Loyrze robiło się w środku milej. Chyba się jej podobała, albo przynajmniej jej urok i charyzma na nią działały. Widocznie Aenna miała małą słabość do tych bardziej łotrzykowatych, charyzmatycznych typów. Wpierw Savos, teraz Umbra.

Zerknęła na Jaqueta, którego słowa lekko ją rozzłościły. Nie dała jednak po sobie tego poznać...a przynajmniej tak planowała. Wyszło jednak nieco inaczej.

-...Cóż, tak jak mówiłam, jestem milsza, gdy współpracujesz. Gdyby nie ja, to pewnie zostałbyś tu przywiązany z kneblem i zostałbyś pozostawiony na pastwę wilków, a jak już ustaliliśmy, Naguk i Daud by po ciebie nie wrócili.- spróbowała posłużyć się tonem, który zastosowała przy Umbrze i Rhysie, gdy groziła im spaleniem. Może coś to da...a jeśli nie, to sobie chociaż poćwiczy.- Zadbałam o twoje przetrwanie, Umbra zabandażowała ci łydkę, bo obiecałeś, że powiesz nam wszystko. Więc tego nam nie utrudniaj.- na koniec zakończyła pewnym, ale może minimalnie złowieszczym uśmiechem, który mógł jej w sumie niezbyt wyjść, patrząc na to, że jest...cóż, raczej mało przerażającą kobietą.- Zacznij od miejsca zasadzki i wszystkiego co o niej wiesz.- choć ciekawiła ją nazwa języka i informacje dotyczące mapy, pragmatyzm wybrał zasadzkę. Nie wiedziała czy usłyszy to drugie, wolała więc wiedzieć o nadchodzącym zagrożeniu, a nie o informacjach na (oczywiście bardzo fascynującym) skrawku mapy.

Liczyła tutaj na kolejny sukces. Nie była przerażająca, ale liczyła, że wykorzysta kontrast swojej osobowości ze zdolnościami i w ten sposób go przerazi. Może uzna ją za wariatkę, albo skrytego szaleńca, albo po prostu uzna zadzieranie z Loyrą za niewarte świeczki i powie wszystko co wie.

A jeśli się jej nie przerazi, to albo będzie oznaczało, że Aenna to słaba aktorka, albo, że jego bycie strachliwym chucherkiem to element gry aktorskiej oraz sposób na uśpienie ich czujności i wzbudzenie litości.
- Swoją drogą, nie powiedziałeś czemu Daud cię zrekrutował.- dodała podobnym tonem

Most nad Południcą

38
POST BARDA
Rhys wydawał się jednocześnie rozbawiony i oburzony tą groźbą. Poprawił rękawy swojego płaszcza i pokręcił przecząco głową. Jego ubrania nie były najwyższej klasy, ale to nie znaczyło, że chciał zrobić z siebie chodzące palenisko.
Umbra zniknęła w namiocie, zostawiając Loyrę samą z jej podświadomą tęsknotą. Z pocieszeniem przychodziła myśl, że gdy skończy się jej warta, wyląduje w tym namiocie razem z blondynką, a nawet jeśli kobieta będzie wtedy głęboko spać i nie zauważy pojawiającej się obok elfki, to wciąż będzie to dość spory krok do przodu w relacji między nimi dwiema. Z drugiej strony, tak samo spać tam będzie Rhys. Może jednak to nie było nic nadzwyczajnego.
- D-dobra, dobra - jęknął Jaquet, wbijając wzrok w niebo, jakby wśród gwiazd szukał pocieszenia w swoim beznadziejnym położeniu. - Jest nas czwórka. To znaczy, poza mną, Daudem i Nagukiem jeszcze jedna osoba. Vinekle.
- Gnomka - podsumował elf wyjaśniającym tonem, zerkając na Aennę. - Czyli tylko ty jesteś nowy? Dużo nie stracili.
Chłopak pokiwał głową i poprawił się w miejscu, krzywiąc się z niezadowoleniem i poruszając nadgarstkami w więzach, chcąc mało subtelnie pokazać, jak ciężkie ma tutaj życie. Niestety, na nikim nie robiło to wrażenia. Oszczędzili jego życie, opatrzyli mu ranę i raczej nie wydawało się prawdopodobnym, by Rhys i Loyra faktycznie pozostawili go o poranku na pastwę leśnych drapieżników. Choć kto wie? Może elfka nie poznała ich jeszcze wystarczająco dobrze.
- Na tej... na tej mapie były różne rysunki. Wskazywały na miejsca po drodze do celu. Pierwszym było to... to drzewo przy moście, Naguk je rozpoznał. Drugi to jaskinia z wodospadem, niecałe dwie godziny jazdy od mostu. Tam... mieliśmy na was czekać - westchnął ciężko, sam sobą rozczarowany, gdy wyjawił plany swojej grupy. - Ale też nie mieliśmy w planach zabijania nikogo!
- Tylko obezwładnić, związać i zostawić dla wilków, tak?
- podsumował Rhys, na co Jaquet po chwili wahania pokiwał nerwowo głową i opuścić wzrok. - Na to samo wychodzi. A kolejne miejsca?
- Nie wiem. Mało konkretne. Dalej mieliśmy iść według gwiazd.
Elf zerknął w stronę namiotu, do którego Umbra zabrała mapy. Nie mieli jak sprawdzić, czy drugi z rysunków faktycznie przypominał jaskinię lub wodospad, ale skoro w wersji chłopaka pierwszy się zgadzał, to dlaczego z drugim miałoby być inaczej?
Gdy padło pytanie o rekrutację i jego współpracę z Daudem, jeniec długo milczał.
- Naprawdę nie chcę mówić - przyznał w końcu z oporem.
- Dobra. Zgłodnieje, albo zacznie go wszystko boleć, to wygada - westchnął Rhys i usiadł z powrotem na swoim posłaniu, wyciągając sztylet zza pasa i wbijając go obok siebie w ziemię. - Albo jak Umbra wstanie i zacznie mu truć nad uchem bez przerwy, przez trzy godziny do wschodu słońca - uniósł wzrok na księżyc. - Została może z godzina do końca twojej warty, Loyra. Naprawdę nie czuj się zobowiązana, żeby tu siedzieć. Wszyscy musimy być wypoczęci. Szkoda nerwów teraz.
Obrazek

Most nad Południcą

39
POST POSTACI
Loyra


Była względnie zadowolona z informacji, które otrzymała od Jaqueta. Może nie dostała wszystkiego, bo przecież resztę dostanie dopiero rano (jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, a nie musiało). Była już chociaż częściowo przekonana, że chłopak ten był sprytniejszy niż się wydawał. W sumie, była to ich cecha wspólna.

- Co o niej wiesz? O tej gnomce, w-w sensie?- spojrzała na Rhysa, ale też i na Jaqueta. Obaj mogli coś jej zdradzić, przynajmniej na tyle, by nie była pozostawiona poza pętlą. Nie lubiła bycia niedoinformowaną, musiała wiedzieć cokolwiek. Skoro była gnomką, to pewnie nie należała do najpotężniejszych fizycznie. Z drugiej strony, pozory mogły mylić. Może jest ekstremalnie zręczna, a Loyra wlaśnie popełniła rasizm.

Raczej nie miała zamiaru zostawiać go na pastwę drapieżników, choć zastanawiała się mocno nad tym co powinna z nim zrobić. Jeśli go zostawi, albo umrze, albo ktoś go uwolni i może chcieć wrócić i się zemścić. Jeśli go zabije, to...cóż, wolałaby tego nie robić. Jeśli go oszczędzi, nie zyska szacunku drużyny, a i ta decyzja może obrócić się przeciwko Loyrze. To nie był dobry dylemat, postanowiła po prostu w niego nie wchodzić. Wolała teraz się nad tym nie zastanawiać, była odrobinkę zbyt zmęczona i rozsierdzona na takie rozmyślanie.
- Jak mniemam, nikt z waszej grupy nie wie gdzie iść dalej? Może ktoś z was wie więcej?- zapytała dosyć luźno, ale nie liczyła na odpowiedź. Ot, chciała się upewnić.

Rhys zaproponował jej by poszła już spać. Kusiła ją ta oferta, ale dalej nie do końca chciała, by ten miał ją za słabszą. Chyba jednak nie miał i faktycznie oferował jej to z pewnego rodzaju sympatii, lub po prostu chęci ułatwienia jej zakonserwowania sił. Postanowiła w końcu na to przystać.
- Emm...tak, masz rację. Położę się już, dzięki.- powiedziała z lekkim uśmiechem, po czym skinęła do niego głową na pożegnanie i faktycznie ruszyła w stronę namiotu...

Most nad Południcą

40
POST BARDA
- Gdybym miał nazwać Vinekle jednym słowem, nazwałbym ją... uczoną. Ale przy całej swojej imponującej wiedzy jest jednocześnie wszystkim, czym uczona być nie powinna. Może się okazać, że sama zobaczysz - westchnął Rhys. - Chociaż mam szczerą nadzieję, że będzie inaczej.
W odpowiedzi na pytanie Loyry, chłopak pokręcił tylko przecząco głową. Wyglądało na to, że tak czy inaczej musieli spotkać się z drugą grupą, nawet jeśli pierwsze zetknięcie się z przedstawicielami Dauda nie skończyło się zbyt sympatycznie. Przynajmniej wiedzieli, że mają spodziewać się zasadzki, mogli więc się jakoś do niej przygotować. Ale co dalej? Będą stawiać na negocjacje, na próby połączenia sił, czy na pozbycie się konkurencji? Z Loyrą u boku mieli spore szanse na powodzenie tego ostatniego, choć z pokerowej miny Rhysa trudno było wyczytać plany na jutrzejszy dzień. Przynajmniej mogliby skrócić trasę i pominąć etap mostu, gdyby Jaquet doprowadził ich bezpośrednio pod jaskinię. Być może podchodząc do niej od innej strony, mieliby przewagę zaskoczenia? To było do ustalenia po świcie, tak samo jak wyciągnięcie z jeńca więcej informacji, które tak skrzętnie starał się zachować dla siebie.

Przez materiał namiotu przenikała tylko odrobina światła generowanego przez ognisko, a jego ciepła jeszcze mniej. Loyra musiała przynieść sobie swoje posłanie i rozłożyć je na wolnej przestrzeni obok śpiącej umbry. Miejsca nie było zbyt wiele, między nimi były może dwa kroki, a wysokość górnej belki nie pozwalała się elfce nawet w pełni wyprostować, ale w końcu to był podróżny namiot, służący tylko do spania, nie do spędzania w nim czasu. Grunt, że na długość był wystarczający, więc Aenna mogła rozciągnąć się na ziemi, nawet ze sporym zapasem. Leżąca obok blondynka oddychała głęboko i równo, wypadało więc przypuszczać, że śpi, ale szybko rozwiała te przypuszczenia, odzywając się cicho.
- Mam dość Dauda i jego pierdolonych przydupasów. Mam dość tego, że dokąd byśmy nie pojechali, tam mamy ogon. Dobrze, że nie budzę się i nie widzę codziennie nad sobą jego kaprawej mordy. Może powinniśmy faktycznie zabić tego gówniarza. Jego, orka i całą resztę.
Otworzyła oczy i obróciła głowę w stronę Loyry. Ciemność nie pozwalała wyraźnie zobaczyć jej miny, ale ton głosu mówił sam za siebie. Elfka miała rację, przypuszczając, że kobieta tak prędko nie zaśnie, zirytowana wszystkim, co się dziś wydarzyło.
- To było imponujące, co zrobiłaś - dodała jeszcze ciszej. - Mamy sporo szczęścia, że Trev cię przyprowadził. Nigdy nie widziałam czegoś podobnego. Gdyby to nie był Naguk, tylko ktokolwiek inny, pewnie nie byłoby czego zbierać. A gdybyśmy nie mieli ciebie, bez mapy moglibyśmy robić w tył zwrot do miasta. Ja nie przydałam się dziś za bardzo... ale normalnie nie jestem tak bezużyteczna. Powinnam była wziąć tu ze sobą łuk. Teraz wzięłam, ale teraz to mi się on już do niczego nie przyda, znając życie.
Westchnęła ciężko, milknąc na chwilę.
- Nie minęły jeszcze trzy godziny, odkąd poszłam spać po raz pierwszy, prawda? Rhys przysłał cię wcześniej? - upewniła się, pewnie licząc ile godzin snu jeszcze jej zostało. - Czarów usypiających pewnie nie masz, co?
Obrazek

Most nad Południcą

41
Uczona? Dobrze byłoby usłyszeć coś więcej, ale nie zamierzała napierać. Najpewniej faktycznie dowie się wkrótce na własnej skórze. Bardzo by chciała, ta gnomka mogła zdecydowanie znać dużo sekretów i mieć sporo wiedzy, która byłaby tu wartościowa. Choć nie do końca na to liczyła, to miała pewne nadzieje na jakąś porządną konwersację zarówno na jej temat, jak i być może kiedyś z nią. Z drugiej strony, współpracowanie tej kobiety z Daudem zdecydowanie wskazuje, że o rozmowę z nią może być ciężko. Musiała chyba się z tym pogodzić, ale pomówi jeszcze z drużyną na ten temat rano.

Skinęła głową do Rhysa i weszła faktycznie do namiotu, gdzie szybko rozłożyła przeniesione tu posłanie i zaczęła zdejmować płaszcz, gdy Umbra pierwszy raz do niej zagadała. Spodziewała się, że nie śpi. Ona by nie usnęła, nie od razu.
- Cóż, co mogę ci powiedzieć? Współczuję. Nie chciałabym mieć ich ogona choćby przez chwilę, a co dopiero przez całą karierę. - westchnęła, pozwalając sobie rozwinąć posłanie koło niej i lekko przysiąść.- Z zabijaniem tego, em, młodego bym się powstrzymała. Może się nam przyda, n-nawet jeśli jest...podobnie irytujący do mnie.- parsknęła nerwowym śmiechem. Rozsiadła się nieco wygodniej, jeszcze nie szykując się za bardzo do spania.

Namiot nie był zbyt komfortowy do przesiadywania - dlatego zresztą siedziała, a nie stała. Była na niego za wysoka.

Głośno odetchnęła. Miło jej było, że została doceniona, na pewno poczuła się dzięki temu dobrze potraktowana. Przydała się drużynie, więc została pochwalona. Niby rzecz prosta, ale jednak było w tym coś, co mocno łechtało jej ego. Zwłaszcza, że za jej zdolności była tu traktowana jak jakaś półbogini, gdy w Oros czy Nowym Hollar była po prostu zwykła. Może był to początek egomanii, a może po prostu troszeczkę poprawiło jej to samoocenę. Ciężko było stwierdzić.

- Wiesz, nie martw się.- mruknęła po chwili- Jestem przekonana, że gdybyś akurat nie spała, to zrobiłabyś więcej, a jakbym była na twoim miejscu, to też bym nic nie zmieniła. W-w sensie, po prostu przewaga warty. Ale i tak będziesz się mogła jutro wykazać przy przesłuchaniu, ja, em, nie jestem w tym dobra.- skończyła tę część wypowiedzi. Wyszła z założenia, że wolałaby jej jakoś szczególnie nie chwalić, by nie wyjść na lizusa. Zamiast tego lekko odejmie sobie ze swoich osiągów. Zresztą, faktycznie chciała ją nieco pocieszyć, ale nie znały się na tyle by wiedziała jak zrobić to najskuteczniej.

- Nie przysłał.- dodała z lekkim parsknięciem śmiechem.- Ale przy drugim czy trzecim stwierdzeniu, że on i tak nie śpi, więc mogę sobie iść spać szybciej...no...poddałam się.- wyjaśniła nieco dłużej.- Rozumiesz, bardzo chyba chciał by było mi miło. I w sumie jest, j-ja...rzadko sypiam na warty.

Most nad Południcą

42
POST BARDA
- Wiem, wiem - odparła Umbra znużonym głosem. - Tak tylko mówię. Nie będziemy zabijać gówniarza, nawet jeśli się go tym straszy. Pewnie zabierzemy go ze sobą, chuj wie po co. A ty nie jesteś kiepska w przesłuchiwaniu. Nie jesteś też irytująca. Czy ty to robisz specjalnie, żebym prawiła ci komplementy? - spytała i parsknęła śmiechem. - Ty na moim miejscu mogłabyś trzasnąć ognistym biczem, niezależnie od tego, czy miałabyś przy sobie miecz, łuk, czy nadgryzione jabłko. No ale nieważne.
Poprawiła się w miejscu, mocniej naciągając na siebie koc. Z zewnątrz docierały do nich dźwięki rozmowy Rhysa i Jaqueta, sporadycznie wymienianych słów, bo elf najwyraźniej zrezygnował już z prób wyciągnięcia z niego jakichś informacji. Poproszony o koc poinformował jeńca obojętnie, że może się przykryć co najwyżej dziurawym płaszczem Naguka, a gdy chłopak spytał, czy może dostać trochę wody, Rhys westchnął ciężko, ale brak dalszych komentarzy sugerował, że tę prośbę akurat spełnił. W namiocie dobrze było słychać, co działo się przy ognisku. One rozmawiały jednak cicho, prawie szeptem, więc raczej nie działało to podobnie w drugą stronę.
- Rhys jest w porządku - stwierdziła leżąca obok kobieta. - Dba o swoich. No i tak, nie śpi zbyt wiele. Przesiedzi cała twoją wartę, całą swoją i będę musiała go wykopać stamtąd siłą, kiedy przyjdzie na mnie czas, zakładając, że w ogóle mnie obudzi. Nie wiem jak on funkcjonuje, odkąd straciliśmy Yarrę. Ja po trzech godzinach snu nie wiem jak mam na imię, on po prostu robi dalej swoje.
To znaczyło, że za historią z Yarrą kryło się coś więcej. Być może łączyło ich jakieś uczucie, dlatego nie chciał o tym opowiadać Loyrze, którą dopiero co poznał. Nie wyglądał zresztą na osobę otwarcie mówiącą o swoich emocjach.
- Twoja warta skończyła się dobrze, możesz spokojnie iść spać. Ja też spróbuję. Może w końcu mi się uda. Zawsze staram się myśleć o niczym, żeby w końcu zasnąć. Dziś mi jakoś strasznie ciężko to robić - westchnęła. - Dobranoc, Loyra.
Obróciła się do niej plecami, uznając rozmowę za skończoną, bo nie zostało jej zbyt wiele czasu na odpoczynek. I jeśli elfka zrobiła to samo, sen przyszedł po nią dość szybko - zaskakująco spokojny i głęboki, jak na warunki, w jakich się znalazła.

Nie była pewna, co obudziło ją pierwsze, słońce przebijające się przez materiał namiotu, czy krzątający się na zewnątrz Umbra i Rhys. W namiocie była sama; materac obok został już zwinięty i leżały przy niej już tylko jej własne rzeczy. A kiedy w końcu wygrzebała się z posłania, ubrała i wyszła do pozostałych, jej oczom ukazały się osiodłane już konie i praktycznie zebrane obozowisko - nie licząc namiotu, naturalnie. Jaquet siedział pod jakimś drzewem, przykryty dziurawym płaszczem orka i nadal związany. Jego półdługie włosy były poplątane, a oczy zaspane, ale nie narzekał, obserwując tylko Umbrę, która plątała się przy koniach, przygotowując je do wyruszenia w drogę.
- Dzień dobry! - blondynka uśmiechnęła się, gdy zauważyła pojawienie się Loyry. - Zjedz coś. Będziemy niedługo ruszać.
- Musimy najpierw ustalić dokąd - przypomniał Rhys, jedzący jedną z podłużnych bułek, jakie zabrali z Ujścia.
- Ta, i co z gówniarzem.
- Już wam powiedziałem, będę współpracować, tylko mnie nie zostawcie
- ożywił się chłopak.
Obrazek

Most nad Południcą

43
POST POSTACI
Loyra
Umbra zorientowała się jaką Loyra ma taktykę na podbijanie sobie samooceny. Parę sekund ciszy i wymyślania jak wybrnąć z tej sytuacji doprowadziło do chyba najsprytniejszej opcji, czyli obrócenia tego w żart:
- Nie potwierdzam...i nie zaprzeczam.- parsknęła lekkim śmiechem.- Ale jeśli mam być szczera, to byli w moim życiu tacy, którzy mieli mnie za irytującą, więc...ten.- dodała neutralnie. Nie była zbyt popularna w Oros i to raczej nie tylko ze względu na jej rasę, choć w sumie głównie przez to właśnie. Postanowiła jednak nad tym nie rozmyślać, wolałaby się teraz szczególnie nie dołować. Delikatnie uśmiechnęła się.

Podniosła się delikatnie i zrzuciła swoje rzeczy, przy okazji rozpinając lekko za ciasną koszulę, by wygodniej się spało. Następnie położyła się na posłaniu.
- Cóż. W takim razie następnym razem będę go zmuszać do spania.- Umbrze mogło być ciężko stwierdzić czy był to żart, czy nie, ze względu na dosyć normalny ton głosu, w jakim Elfka wypowiedziała to zdanie. Dopiero po paru sekundach zaśmiała się, co sugerowało raczej dowcipny charakter tego zdania.- Szczerze mówiąc, ja zwykle myślę o wszystkim, pomaga równie dobrze. No nic. Dobranoc, Umbra.- posłała jej raczej niezauważony ze względu na ciemność uśmiech, po czym także obróciła się i przygotowała do snu.

Sen ten był wyjątkowo przyjemny, co mogło być dosyć ciekawe ze względu na warunki, do jakich przywykła, a jakie teraz miała. Zwykle miała solidne łoże, a nie posłanie i ziemię. Przywykła też do większej ilości miejsca i dłuższych godzin, a jednak, mimo tego, że żaden z tych warunków nie został spełniony, udało jej się wyspać. Może była to kwestia towarzystwa, może szczęścia, a może po prostu tego, że nieco się zmęczyła i ciało bardzo chętnie przyjęło jakiekolwiek warunki, zapominając o tych wymarzonych.

Obudziła się faktycznie rano, ale dopiero kiedy słońce zaatakowało potężnie namiot. Loyra miała raczej głęboki sen, zwykłe pogaduszki i krzątanie się raczej by jej nie wybudziło. Światło za to intensywnie na nią działało, zatem nic dziwnego, że w końcu musiała wstać. Na nowo w pełni się ubrała, po czym wyszła z namiotu, wpierw skulona, niczym niziołek wychodzący ze swojego domku, a potem w pełni się prostując - nie chciała oberwać przy wychylaniu się, a wiedziała, że namiot ten ewidentnie nie był dostosowany do jej rozmiaru. Bóle bycia wysoką.

- Witam.- przywitała się zwięźle, przybierając lekko zmęczony, świeżo-wybudzony uśmiech. Może nie była niewyspana, ale te pierwsze minuty zawsze były ciężkie.- Mam nadzieję, że wyspani?- dodała krótko w ramach kurtuazji. Miała dobre maniery, wypadało zapytać.

- Jeśli nasz nowy nabytek chciałby doprowadzić nas od razu do jaskini, to na pewno zapewniłoby mu, że go nie zostawimy.- odpowiedziała Rhysowi, jednocześnie nie zerkając na związanego zbiega. To była jakaś część strategii sprawienia, by się podporządkował. Chyba.- Wtedy moglibyśmy pominąć tamte punkty podróży. Ale oczywiście musimy być gotowi na, em, konfrontację. Z Daudem. I tym Orkiem. I...a, i jeszcze była Gnomka. Potrafią walczyć? Poza Orkiem, on na pewno potrafi.

Most nad Południcą

44
POST BARDA
- Jak najbardziej. Mam nadzieję, że ty też - odparł Rhys, równie kurtuazyjnie, choć przeżuwając jednocześnie kawałek chleba, co nieco psuło ten efekt. Umbra za to w odpowiedzi stęknęła z niewysłowionym bólem. Te kilka godzin snu, jakie udało się jej wyłuskać, nie mogły być dla niej wystarczające.
- Mogę zaprowadzić! - zgodził się Jaquet, słysząc propozycję elfki. - Wiem, gdzie jest. Możemy jechać prosto tam.
Umbra wróciła od koni z niewielkim workiem jedzenia, z którym podeszła do Loyry, by wyciągnąć go w jej stronę. Nie było tam niczego zaskakującego, niczego, czego nie jedliby już wczoraj, ale tak czy inaczej przed wyruszeniem w drogę wypadało coś zjeść. Zwłaszcza, że czekał ich ciężki dzień.
Odpowiedź Umbry, dotycząca konkurencyjnej grupy, niestety nie była zbyt optymistyczna.
- Potrafią. Cała trójka potrafi. Tak samo jak my. Tak samo jak większość ludzi w Ujściu, która zajmuje się czymś więcej, niż szyciem gaci na miarę. Do tego wszystkiego jeszcze Naguk będzie wkurwiony. Przynajmniej... mają o jedna osobę mniej. A my mamy młodego. Możemy zrobić sobie z niego żywą tarczę.
- Ej
- jęknął Jaquet cicho i mało przekonująco.
Umbra podeszła do niego i zatrzymała się blisko, spoglądając na niego z góry. Przynajmniej w tym układzie mogła z góry patrzeć na kogokolwiek, bo zarówno Loyra, jak i Rhys zmuszali ją do zadzierania głowy. Przyglądała mu się przez chwilę w zastanowieniu, w końcu przenosząc wzrok na elfa. Gdy tylko się odwróciła, chłopak przesunął spojrzeniem po jej sylwetce, mimo swojej beznadziejnej sytuacji nadal niesamowicie zainteresowany filigranową kobietą. Może napatrzył się wczoraj na jej niedokładnie zasznurowaną koszulę, gdy wypadła z namiotu, a potem opatrywała mu nogę. Niewiele mu było trzeba... naprawdę był młody.
- Może mu rozwiążę nogi, co? - spytała blondynka. - Z raną i tak nam nie spierdoli, a my mamy konie. Łatwiej będzie nam go też na tego konia wsadzić normalnie, niż przerzucać jak derkę.
- Jak chcesz
- Rhys wzruszył ramionami.
Umbra przykucnęła przed Jaquetem i ściągnęła z niego przypalony płaszcz.
- Słyszysz? Jeśli będę chciała, będę mogła cię częściowo rozwiązać. Ale najpierw muszę chcieć, więc powiesz nam coś teraz. Możesz zacząć od tego kłamstwa, które powiedziałeś wczoraj. Tego o tych runach. Bo, jak pewnie nie wiecie, moi mili, gówniarz nie mówił prawdy - zerknęła na Loyrę, po czym rozłożyła sobie płaszcz Nugaka na ziemi i usiadła na nim, bezceremonialnie zabierając się za swoje śniadanie metr od głodnego jeńca. - Przemyślałam sobie sprawę wczoraj i doszłam do wniosku, że nie ma innego powodu, dla którego Daud wziąłby ze sobą taką pierdołę. Potrafisz czytać te runy. Potrafisz zrozumieć, co jest zapisane na mapie.
- Ja...
- Szybka decyzja, wolne nogi i śniadanie, czy opieranie się przy swoim małym oszustwie?

Chłopak zacisnął usta w wąską kreskę i milczał przez długie kilkanaście sekund. W końcu głośno wypuścił z siebie powietrze, odchylając głowę do tyłu i uderzając nią o pień drzewa, o które był oparty.
- Daud mnie zabije, jak wam to przetłumaczę. Znajdzie mnie i zabije. Poza tym i tak nie jestem w tym... biegły. Rozumiem pojedyncze znaki i słowa, większości domyślam się z kontekstu.
Obrazek

Most nad Południcą

45
POST POSTACI
Loyra
Nie wymieniała się już dalej kurtuazją z Rhysem, skupiając się na sprawach istotnych, takich jak jedzenie, które właśnie dostała od Umbry. Podziękowała jej za nie uśmiechem, po czym szybko wzięła się za śniadanie.

- Cóż, przynajmniej powinien być trochę ranny. Naguk, w sensie.- nie skomentowała planu dotyczącego wykorzystania go jako żywej tarczy.- Wiemy coś jeszcze o ich zdolnościach? Jaquet?- zapytała chłopaka, licząc na to, że się przyda. Raczej wątpiła, by udzielił sensownej odpowiedzi, ale może się zaskoczy. Młodzieniec był póki co mistrzem bycia nieprzydatnym. Znał się na unikaniu odpowiedzi i brzmieniu tak, jakby nie wiedział nic o otaczającym go świecie.

- Rozwiąż go, jeśli nam to przetłumaczy.- zasugerowała po dłuższej chwili. Chciała być dla niego miła, nawet nie życzyła mu źle, ale nie mogła pozwolić sobie na nie zyskanie żadnych informacji. Pragmatyzm wygrywał nad empatią, przynajmniej w tym wypadku.- Swoją drogą, niezłe, em, odkrycie. Zaimponowałaś mi.- dodała miłym tonem. O tyle o ile była łasa na komplementy, to nie miała też nic przeciwko rozdawaniu ich. Zresztą, sama praktycznie uwierzyła Jaquetowi, że jest...cóż, prawie bezużyteczny. Dlatego też była zadowolona z tego, że Umbra przejrzała przez ten blef.

Niestety młodzieniec wzbraniał się przed udzieleniem odpowiedzi i tłumaczeniem, twierdząc, że Daud go zabije. Była to zapewne prawda, z tego co wiedziała o jego reputacji. Niestety jednak Loyrze średnio to przeszkadzało, gdyż...cóż, nie zamierzała Daudowi go do niego dopuścić, ale z drugiej strony miała też pewne chęci na zbadanie tych ruin i odkrycie wszystkiego. Ze względu na to była gotowa zaryzykować życiem Jaqueta. W razie czego by go ochroniła, ale chyba nie mogła mu tego teraz powiedzieć. Chyba lepiej działał na niego strach niż ustępstwa.
- Wiesz...mówisz, że Daud cię zabije i znajdzie, jednocześnie zupełnie nie martwiąc się o to, co jest przed tobą.- zerknęła na chłopaka spode łba. Jedną ręką jadła suszone jabłko, w drugiej zaś, lewej, wytworzyła niewielki płomyk, jakby część strużki.- Nie chciałabym, ale...cóż...też możemy zrobić ci krzywdę. Jeśli będzie trzeba.- starała się, tak jak poprzednio, zabrzmieć raczej mrocznie i nieprzewidywalnie. Zauważyła, że brzmienie chaotycznie, raz miło, raz złowieszczo, sprawiało, że wychodziła na skrajnie nieprzewidywalną, co wzmacniało potencjalnie strach. Wolała posługiwać się strachem niż faktycznymi torturami, zresztą, wolałaby w ogóle nikogo nie krzywdzić. Ale...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Księstwo Ujścia”