Re: [Góry Daugon] Źródło Południcy

16
Patrzyła na nich wszystkich spod kaptura i wyobrażała sobie jak każdego z nich tnie swoim elfickim ostrzem. Rzecz w tym, że nie mogła mordować wszystkiego co znajdzie na swojej drodze, nie taki był jej cel. Nie miała teraz czasu by zająć się kolejną grupką drwali. Zawiesiła łuk na plecy, po czym jak tylko się dało chciała obejść grupkę drwali, którzy stali jej na drodze. Zbyt dużo pytań...za mało odpowiedzi. Domyśliła się, że od tych pachołków nie dowie się nic. Potrzebowała osoby, która potrafiła korzystać ze sfer magicznych...osoby, która od razu nie ucieknie na widok Elficy.
Idąc przed siebie, otworzyła jeszcze raz księgę by przyjrzeć się tym tajemniczym zapiskom. Na szczęście księga nie została uszkodzona, co pozwalało na odczytanie wszystkiego w pełni. tak jak zostało zapisane

Re: [Góry Daugon] Źródło Południcy

17
Ściślej mówiąc - pozwalałoby, gdyby Shiramune znała język, w którym księgę spisano.

Niestety, notatki w mowie demonów wciąż były dla niej zagadką, niezależnie od tego, ile razy im się przyglądała, ile razy śledziła koniuszkiem palca misterny, pajęczy splot zagmatwanych rysunków, ile razy błądziła wzrokiem wzdłuż linijek obco brzmiącego tekstu, niekiedy wręcz niewymawialnego przy pomocy znanych jej dźwięków, ile razy pieściła dłonią skórzaną oprawę z wypalonymi symbolami i kruche karty księgi... Tajemnica zamknięta w jej wnętrzu wciąż była mrocznej elfce niedostępna.

Wędrując leśnymi ścieżkami wśród coraz dłuższych cieni, rzucanych przez smukłe pnie, wśród wilgotnej trawy i mchu, Shiramune przez dłuższy czas nie napotkała nic, co by ją zainteresowało. Przedzierając się przez krzaki wypłoszyła jedynie stadko kilku długonogich zwierząt o płowej sierści, zwierząt nieznanych jej do tej pory - w podziemiach bowiem, jak wiadomo, saren ani jeleni się nie widuje.

Kiedy była już na tyle daleko od obozowiska drwali, że przestała słyszeć ich głosy, mroczna elfka natknęła się na... coś. Na swego rodzaju obiekt kultu. Tak przypuszczała. Pień jednego z drzew, ułamanego chyba ze starości, przy pomocy umiarkowanie zdolnej ręki jakiegoś prostego rzeźbiarza został częściowo przemieniony w wizerunek starego, wspartego o lasce mężczyzny z długimi aż do ziemi włosami i brodą. Jego głowę zdobiło rozgałęzione poroże, podobne do tego, jakie Shiramune zaobserwowała niedawno na łbach rozpierzchających się po lesie zwierząt. Co więcej, poroże to było ozdobione wieńcem z drobnych listków i bladofioletowych kwiatków, porastających polanę. Kapliczka leśnego bóstwa wydała się kobiecie bardzo prymitywna i uboga, zwłaszcza w porównaniu z kunsztownie i elegancko rzeźbionymi posągami kultowymi, czy też w ogóle rzemiosłem z jej ojczystej krainy.

U stóp drewnianej figury leżało kilka większych i mniejszych misek z gliny bądź drewna oraz... klęczała tam skulona, chuda, siwowłosa postać w szarej kapocie. Mamrotała coś, najpewniej modlitwy.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Księstwo Ujścia”