Wioska Bobrownica

1
Domy były ustawione na planie półkola. Niemal przy każdym z nich znajdowała się niewielka przybudówka w postaci spichlerza, chlewiku, kuźni, lub innego pomieszczenia gospodarczego. Osadka nie mogła liczyć więcej, niż pięćdziesiąt osób, choć cieszyła oko swoim porządkiem i organizacją. Ale to było wcześniej.

Thingol wszedł powoli na wzgórze, prowadząc Gwizdka za uzdę, ale spodziewał się tego, co zobaczył. Przygotowały go na to słupy czarnego dymu, bijącego w niebo, które widział już z daleka. Tak jak oczekiwał, z wioski ostały się zwęglone zgliszcza i porozrzucane ciała kobiet, mężczyzn, dzieci. Jak dowiedział się od przygodnie napotkanych rybaków, wojska Varulae przekroczyły granice i uderzyły na Keron. Teraz, jak się domyślał, był na tyłach tejże armii, bowiem do rubieży z Ukr-hun było stąd niedaleko. Jednakże nie wyzbył się czujności.

Ruszył w dół niewielkiego wzniesienia, żeby przebadać pobojowisko. Nigdy nie wiadomo, co mogło ujść uwadze pokurczonych Goblinów, lub też zielonoskórych Orków. Rozglądając się na boki, systematycznie stawiał krok za krokiem, aż dotarł do pierwszych zwłok. Było to ciało chłopca, góra pięcioletniego. Oberwał bełtem przez szyję, zginął zapewne na miejscu, nie widząc, co się dzieje. Dalej było podobnie, jak nie dziecko, to kobieta lub mężczyzna, wiek był różny, niekiedy trudny do określenia.

Półelf nie znalazł nic wartościowego, jak liczył. Czego nie udało się zrabować - spalono. Jeżeli tak miała wyglądać wojna z Keronem, to Thingol nie zazdrościł wszystkim innym mieszkańcom podobnych osad.

Wtedy usłyszał kaszel. Mocny, szarpiący struny głosowe. Wydobywał się spod jednego z rumowisk. Zaintrygowany, ruszył w tamtą stronę. Pod obaloną i tylko nadpaloną belką, leżał mężczyzna. Na oko trzydziestoletni. Na głowie miał zaschnięty strumyk krwi. Bela leżała mu na piersi i najwyraźniej próbował ją z siebie zdjąć, ale była za ciężka. Zamarł, kiedy usłyszał kroki i spróbował spojrzeć na przybysza. Gdy Thingol pojawił się w zasięgu wzroku, usłyszał pytanie.

- Pomożecie? Czy wolicie dobić?

Re: Wioska Bobrownica

2
Thingol podszedł i stanął nad mężczyzną patrząc mu w oczy swoim spokojnym spojrzeniem nie przejawiającym żadnych emocji. Wyciągnął szablę i jednym szybkim ruchem przyłożył ostrze do szyi leżącego nieznajomego. Jego brew nawet nie drgnęła, milczał przez chwilę walcząc ze swoim pożądaniem i zdrowym rozsądkiem.
- To zależy przyjacielu, a zależy od tego czy masz mi coś ciekawego do zaoferowania. Jakieś informacje, może kosztowności? Może jakąś córkę schowaną przed orkami? zapytał spokojnym tonem nie spuszczając z oczu zmęczonego spojrzenia przygniecionego mężczyzny. Gdyby nie to, że był to jedyny przetrwały rzeź, prawdopodobnie dawno jucha trysnęłaby z jego tętnic, jednak w tej sytuacji Thingol chciał poznać kilka faktów odnośnie tej masakry.

Re: Wioska Bobrownica

3
Ranny parsknął, nie wiadomo, czy z bólu, czy śmiechu. W każdym razie, pokręcił głową z niedowierzaniem. Oczywiście na tyle, na ile pozwalała mu niewygodna pozycja i ostrze przy gardle.

- Chcesz informacji? Na początek mam jedną - wszyscy umrzemy, jako moi pobratymcy z tej wioski. Innych mogę ci udzielić, jak pomożesz mi z tym cholerstwem, inaczej tnij i dajmy sobie spokój. Dołączę do pozostałych.

W jego głosie znać było, że nie lęka się śmierci, jest mu obojętne, co uczyni z nim nieznajomy. Nie było to dziwne, jeżeli wziąć pod uwagę, że oto zapewne wyrżnięto mu całą rodzinę, spalono dom i zostawiono na pewną śmierć. Pozostawało pytanie - czy rzeczywiście posiada jakieś informacje? Pomoże, czy też tylko narobi niepotrzebnego kłopotu? Thingol musiał zdecydować.

Re: Wioska Bobrownica

4
Mężczyzna westchnął niezauważalnie, nadal nie spuszczając wzroku z oczu wieśniaka. Był przed nim poważny dylemat, zabić czy pomóc... Z jednej strony nie było zbyt wielkiej zabawy w zabiciu kogoś, kto śmierci się nie boi, z drugiej utrzymywanie przy życiu jakiegoś gamonia, który nic nie powie, też nie miało większego sensu. Minuta milczenia trwała niczym godziny, Thingol już dawno podjął decyzję, jednak trzymał mężczyznę z niepewności. Beznamiętny wzrok wpatrywał się w pokiereszowane ciało i belkę przylegającą do niego.
- Przyjacielu, nie mam czasu na pierdoły, ani na czekanie aż łaskawie uznasz mnie za godnego towarzysza do rozmowy. szybkim ruchem poderżnął gardło mężczyzny, a na twarzy byłego żołnierza pojawił się niezauważalny uśmiech. Krew spłynęła z szyi wieśniaka. Mężczyzna wytarł końcówkę klingi o ubranie przygniecionego i martwego. Złapał uzdę Gwizdka i ruszył dalej przez pola zwłok szukając kolejnej okazji.

Re: Wioska Bobrownica

5
Ostrze gładko przejechało po cienkiej tkance skórnej na szyi, a przywalony mężczyzna zabulgotał niczym indor i trząsł się przez chwilę w konwulsjach, aż w końcu życie wypłynęło zeń zupełnie. Thingol postanowił zostawić go tak, nie przejmując się zupełnie, kiedy nagle, wcale blisko, usłyszał tętent kopyt. Na żadną ucieczkę nie miał szans, było za późno. Dlatego stał z bronią w dłoni, gotów do walki.

Zza ruin wyjechała trójka jeźdźców. Ludzi, jak zauważył. Ubrani w kolcze koszulki i skórzane kaftany, zbliżali się szybko. Jeden miał w sajdaku łuk, a przy siodle miecz. Pozostali posiadali tylko miecze. Wspólną cechą ich ubioru był uskrzydlony herb wyszyty na ubraniach. Kiedy podjechali, ten z łukiem zeskoczył z konia i nałożył strzałę na cięciwę, ale nie napiął.

- Coście za jedni?! - zapytał najwyższy z nich, bacznie przyglądając się półelfowi. - Maruder, hiena cmentarna?
- Johelm, tam jakieś zwłoki widzę! - odezwał się trzeci, podjeżdżając z boku, osaczając Thinogala. - Jeszcze krwawi, gardło rozorane!
- No, bratku, toś ładnie wpadł. Dorżnąłeś go, przyznaj się. Szukało się kosztowności, skarbów, czegoś na handel, ale nic nie było, to chociaż rannego sobie dobiliście ze złości, co? Odpowiadaj, jak pytam!

Wojak przy łuku spiął lekko mięśnie, gotując się do szybkiego napięcia cięciwy, gdyby zaszła potrzeba. Ten, który dojrzał zwłoki, trzymał dłoń na rękojeści broni. Tylko ów Johelm, chyba dowódca ichni, siedział spokojnie, choć wzrok miał srogi.

Re: Wioska Bobrownica

6
Thingol przyglądał się nadjeżdżający jeźdźcom, tylko tego mu było teraz potrzeba, gdyby nie ten łucznik to sytuacja byłaby diametralnie inna, jednak łuk dawał im przewagę. Choć nie z takich opresji były żołnierz musiał wychodzić w pojedynkę. Uważnie obserwował strzelca starając się określić jakie doświadczenie ma w strzelaniu oraz zabijaniu, spoglądał spokojnym wzrokiem w oczy napastnika nie wykonując żadnego ruchu. Zacisnął mocniej dłoń na rękojeści szabli na co wskazywał ruch mięśni na przedramieniu po czym uśmiechnął się obnażając zęby. Nie spuszczając wzroku z łucznika rzekł
- Przyjaciele, czyżbyście nie widzieli kto tu leży? Wieśniacy i biedacy, nie wspomnę faktu, żem żadną hieną nie jest, jednak ukraść to jeno widły tu można lub tępą kosę, a ja rolnikiem nie jest to i takowy ekwipunek na nic by mi się nie zdał. Żołdakiem również nie jestem to i dezerterować nie miałem skąd. A ten tu sam prosił o ukrócenie jego męki, bo przeczuwał, że życie jego zbliża się ku końcowi. Opuśćcie broń tedy i w swoją stronę się udajcie, a ja tak samo zrobię i bitki szukał nie będę. nadal stał w bezruchu ani na chwilę nie odrywając wzroku od żołnierza z łukiem. Jednak gdy skończył mówić zrobił jeden spokojny krok w stronę oponentów będąc gotowym do ewentualnego uskoczenia przed strzałą, bądź chociaż próby uniknięcia strzału. Następnie zrobił kolejny krok i zatrzymał się, uśmiech zszedł z jego twarzy a dłoń trzymająca szablę zacisnęła się mocno.
Jednak. Jeśli chcecie zacni panowie skrzyżować swój oręż, który leży nieużywany w pochwach waszych to zapewnię wam rozrywkę, jeno łuk schowajcie, bo nie godzi się, żeby przy takiej przewadze miotać strzałami w swojego przeciwnika. Bo na takowych mi nie wyglądacie co niehonorowo w plecy strzelają, gdy 3 was na mnie jednego. Jeśli zwady szukacie to skrzyżujmy stal na tej ubitej ziemi, która już wiele krwi przyjęła, niech Bogi zdecydują komu sprzyjać będą. podczas swojej wypowiedzi cały czas gotowy był do uskoczenia przed ewentualnym strzałem i ruszenia z pełnym impetem na strzelca zanim kolejną strzałę położy na cięciwie. Nie bał się, jak zawsze czuł jedynie podniecenie zbliżającą się potyczką, serce lekko przyspieszyło a umysł rozjaśnił się, w myślach zaś piętrzyły się kolejne plany rozbrojenia przeciwników. Dłoń pewnie trzymała oręż, który gotowy był aby przelać jeszcze trochę krwi tego dnia. Jednak liczył na zdrowy rozsądek kapitana drużyny i na to, że rozejdą się w pokoju, liczył na to jedynie dlatego, że widmo strzały sterczącej z jego torsu było po pierwsze nieprzyjemne, a po drugie strzała w ciele jest bardzo niepraktyczna w trakcie walki z kilkoma przeciwnikami.

Re: Wioska Bobrownica

7
Trójka wojaków słuchała płomiennej mowy Thingola, a ich brwi unosiły się coraz wyżej. W końcu łucznik zerknął kątem oka na tego, który uchodzić mógł za szefa i parsknął śmiechem. Ten odpowiedział mu tym samym i za chwilę cała trójka rechotała, wciąż jednak niezwykle czujna i gotowa do ataku.

- Coś ci się popieprzyło, chłopaku. To nie dwór królewski, żeby się na ubitej ziemi pojedynkować, a ja nie jestem rycerz, żeby krzyżować stal. Tu jest wojna i lepiej opowiadaj się, coś za jeden, albo za chwilę posmakujesz stali w bebechach i na tym się skończy. Jesteśmy wojsko i w prawie jest, że podejrzanych o szpiegostwo wnet możemy zabić, o nic nie pytać. Wiedzcie, że jesteście w moich oczach takim właśnie podejrzanym. Tedy ostatni raz pytam, skąd, dokąd i coś za jeden. Więcej próśb nie powtórzę.

Wyglądało na to, że groźba była poważna, a postawienie na honor i jakiekolwiek zasady moralne spaliło na panewce. Thingol nie miał już wątpliwości, że poślą ku niemu strzałę, nim zdąży pierdnąć, a z takiej odległości uskoczyć nie ma szans, choćby najmniejszych. Pozostawało odpowiedzieć sobie na pytanie - konfabulować, czy zdawać prawdę? Uwierzą, czy nie? Jak zareagują? Wszak po żołdactwie spodziewać się można wszystkiego.

Spoiler:

Re: Wioska Bobrownica

8
Thingol znalazł się w iście nieciekawej sytuacji, oceniając swoje możliwości przeciwko strzale wystrzelonej z takiej odległości, musiał chyba spasować, jednak tylko pozornie, gdyż w jego naturze nie leżało poddawanie się, ani wycofywanie z pola walki. Spojrzał na rzekomego przywódcę grupy żołnierzy pewnym wzrokiem.
- Jam nie żaden szpieg, tylko podróżnik. Bogowie chcieli, że akurat przez te ziemie przypadło mi wędrować. Nazywam się Thingol, a pochodzenie me możecie odgadnąć po kolorze mojej skóry, nie muszę się ukrywać, gdyż nic złego żem nie zrobił tedy jedźcie w swoją stroną, a ja ruszę w swoją, bo skoro szpiegów szukacie to czas tracicie tutaj. mężczyzna nie bał się śmierci, choć umierać nie chciał. Co prawda żołnierze nie mieli podstaw by go zabić, ale znajdź człowieka a znajdzie się odpowiedni zapis w prawie, bądź zwykła zachcianka, bo kto na tych stepach doliczyłby się jednego dodatkowego trupa. W razie konfrontacji nie miał jednak zamiaru padać na kolana i prosić o litość przed śmiercią.

Re: Wioska Bobrownica

9
- Johelm, dajmy spokój - wymruczał żołdak z łukiem. - Co on nas obchodzi, nie po to tu jesteśmy. Niech idzie swoją drogą, jak mu się poszczęści, nie trafi na żaden gobliński podjazd.

Dowódca nie był tym pomysłem zachwycony, najwyraźniej Thingol zupełnie nie przypadł mu do gustu. Zaraz jednak odezwał się ów drugi wojak.

- Reszta będzie na nas czekać, i tak już zmitrężyliśmy nieźle. Mus nam do Fortu wracać, a co rychlej.
- Dobrze. Macie rację. Drax, na koń. Uważajcie na siebie, panie podróżny. Mało bezpieczne teraz drogi. Nie wiada, kto morderca, a kto szpieg, skąd patrol zielonoskórych skurwieli wyjechać może. Bywajcie.

Odwrócili wierzchowce i pognali je krzykiem i ostrogami. Odjechali na północ, wąską, piaszczystą ścieżką. W stronę, gdzie czarne słupy dymów biły w niebo.

Już po chwili Thingol został sam, wśród pogorzelisk, ze stygnącym trupem. Drogi przed nim rozpościerały się dwie - na północ, tam gdzie odjechali żołnierze. Oraz na zachód, ku Górom Daugon, Fortowi Zaavral i innym, bardziej cywilizowanym rejonom Herbii. Ostatecznością było południe, Varulae, ale, w obecnych okolicznościach, chyba mało który człowiek chciałby się tam dostać. W każdym razie - miał wybór.
Spoiler:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Księstwo Ujścia”