Josephine odzyskała przytomność. Wciąż czuła jednak, że jej mięśnie są wiotkie, osłabione. Była w stanie chodzić samodzielnie, może nawet biec, ale w przypadku walki byłaby na przegranej pozycji już od samego początku. Miecz ciążył jej w dłoni, gdy zbliżała się do drzewa pełnego przegnitych owoców. To miejsce napawało ją wstrętem i tylko potęgowało niemoc która ją ogarniała. Choćby chciała, nie byłaby w stanie uczynić żadnej krzywdy martwej korze. Najrozsądniejszym wyjściem byłoby oddalenie się od czarnej kałuży. Oparty najprawdopodobniej były trujące. A może to sama magia Zamku chroniła ogród przed zniszczeniami? Nie pierwszy raz już moc tych murów próbowała wpłynąć na grupę. I choć nie gościli tu długo, wyraźnie z nią przegrywali. Wydawało się, że w sadzie nie było już czego szukać. Znów jednak to przeczucie mogło być tylko nieuczciwą sztuczką, zmyłką podsuniętą Jo przez cokolwiek co rządziło tym miejscem.
Goblince z trudem udało się odciągnąć wilkołaczkę od trującego drzewa. Na całe szczęście Josephine wciąż była wstanie chodzić o własnych nogach. Niestety, z jakichś przyczyn dziewczynę wciąż ciągnęło do plugawej sadzawki która już raz pozbawiła ją sił. Wydawać by się mogło, że popadła w jakiś dziki amok i za wszelką cenę chciała zniszczyć ciemne drzewo okryte przegnitym owocem. Dobyła nawet dłoni, jednak sam sposób w jaki ją trzymała wystarczył by stwierdzić że nawet jeśli była w tej chwili w stanie furii, to nie zrobi wiele krzywdy komu ani czemukolwiek innemu niż sobie. Nie była w stanie nawet podnieść ostrza wyżej swego pasa. Najwyraźniej zdała sobie z tego sprawę, bo stanęła kilka metrów od kałuży. Co mogło znajdować się w głowie biednej dziewczyny? Czy gaz unoszący się nad czarną plamą zatruł nie tylko jej mięśnie ale i umysł? Niezależnie od tego, co teraz działo się z Josephine, bezpieczniej dla niej byłoby oddalić się od ogrodu.
Szamanka czuła wyraźnie że plugawa aura tego miejsca igra z ich zmysłami. Umysł jej znów zaczęły przeszywać złe myśli. Artura z nimi nie było. Z Jo działo się coś złego. Nao-kai nie tylko była mózgiem drużyny, ale i medykiem. Była odpowiedzialna za to, żeby nikomu nie stała się poważna krzywda. Nie była w stanie jednak powstrzymać młodej dziewczyny od robienia krzywdy sobie samej. Mieli wkroczyć w samo epicentrum mrocznego bytu który rozpościerał się nad całą okolicę, zabijając tam wszelkie życie, a Nao-Kai już zdążyła zawieść wszystkich swych towarzyszy. Złośliwa magia szydziła z szamanki i jej umiejętności korzystając z chwili bezsilności a przeciwstawianie się jej będzie coraz trudniejsze, jeśli nie zaczną triumfować nad trudnościami tu czyhającymi.
Artur był w tym czasie w korytarzu gdzieś w innej części zamku. Ciężko było mu stwierdzić co właściwie się wydarzyło w przeciągu ostatnich pół minuty. W jednej chwili był wraz z drużyną w ogrodzie. Następnie poczuł ręce chwytające go za twarz, siłą otwierające usta i wpychające go do kałuży pełnej śmierdzącego płynu. Potem światło zgasło i był właśnie tutaj z bardzo gorzkim posmakiem w ustach. Natychmiast zorientował się, że spowodowany był on przegniłym owocem który został wepchnięty mu w usta. Dokładnie za nim znajdowała się jakaś postać, najprawdopodobniej dokładnie ta sama która pochwyciła go i tu wepchnęła. Nie atakowała jednak. Odstąpiła od niego i skryła się w cieniu. Czyżby go obserwowała? W absolutnej ciemności tu panującej nie mógł tego stwierdzić, jednak przeczucie mówiło mu że owa tajemnicza persona wciąż tutaj była. I jak się okazało, jego przeczucia były słuszne. Po stosunkowo długiej chwili rozległ się cichy, aksamitny i kobiecy głos tuż za jego plecami.
- Jesteś cały?
Re: Czarny Zamek
181"Jak dzikie zwierze w okresie godowym
Jak marynarze z dziwkami w mieście portowym
Jak uczniowie Oros z uczennicami
Jak król ze sługami i nałożnicami
Jak żołnierze ze schwytanymi kobietami
Odpuść sobie, dziecię
I tak wszystko pierdolnie
Jak nikt jeszcze nie widział w świecie"
Jak marynarze z dziwkami w mieście portowym
Jak uczniowie Oros z uczennicami
Jak król ze sługami i nałożnicami
Jak żołnierze ze schwytanymi kobietami
Odpuść sobie, dziecię
I tak wszystko pierdolnie
Jak nikt jeszcze nie widział w świecie"