Karczma "Pod starym gmachem"

1
W starym mieście Zaavral, w którym jak wszyscy twierdzą, więcej jest pochowanych zmarłych, niźli samych mieszkańców znajduje się mały budynek z szyldem "Pod starym gmachem". W rzeczywistości w pobliżu nie ma żadnego gmachu, tylko stary plac pokryty kocimi łbami. W środku jest obskurnie i brudno. Łatwo można nabawić się kłopotów nawet za brzydką buźkę. Barman Seweryn to właściciel majątku. Jest wysokim elfem mieszkającym tutaj od dawna, dobrze znany wszystkim. Lepiej z nim nie zadzierać. Ponoć pewnego razu, człowiek, który mu nieźle naubliżał, został przez niego zabity i "rozsmarowany" po całym rynku. Od tamtej pory, nikt nie ma odwagi cokolwiek mu zarzucić. Plotki głoszą, że można tutaj spotkać każdego; począwszy od niziołków, poprzez krasnoludy, a skończywszy na czarodziejach z uniwersytetu Oros. Nie trudno się domyślić, że w związku z tym dochodzi do wielu spięć. Taka różnorodność, pozwala na wymianę zdań, prowadzącą do poznania ciekawych plotek, informacji, a nawet znalezienia sobie kompanów do podróży.
Karczma, choć jest miejscem, w którym na każdym kroku trzeba uważać, jest znana na całe Zaavral. Zwykle tutaj, zatrzymują się podróżnicy, by odpocząć i uzupełnić zapasy. Za niewielką kwotę, można wynająć małych rozmiarów pokój. Warto dodać, że prawie na każdej ścianie, rozwieszone są obrazy przedstawiające najznamienitszych władców tego miasta. Niestety, ze względu na to, że dochodzi tutaj do wielu bójek, a Seweryn rzadko sprząta, są w dość kiepskim stanie.

* * * Shimor zaraz po rozmowie ze staruszkiem Aldenem, który był nieco rozgniewany opinią elfa na temat tego, czy kiedykolwiek się zakochał, ruszył dalej, ku Zaavral. Nie do końca wierzył w opowiadanie starca, choć w głębi duszy trochę się bał. Co jeśli już nigdy z stamtąd nie powróci i zginie? Czy w ogóle ktoś będzie o nim wtedy pamiętał? Łucznik nie należał do typów, którym życie nigdy się nie podobało. Wprost przeciwnie. Cieszył się każda chwilą spędzoną w Herbii, a zwłaszcza krajobrazem, rozciągającym się przed nim. Słońce, choć nie tak gorące jak we Wschodniej Baronii, grzało go w jego czarne włosy. Na szczęście nie było duszno. Bardzo często wiało, co było dość przyjemne dla Shimora, przyzwyczajonego do nadmiernego gorąca. W miarę zbliżania się do miasta, zielone łąki ustępowały miejscu górskim wzniesieniom, a drzewa liściaste, roślinom iglastym.
Elf podczas swojej krótkiej wędrówki nie spotkał niczego nadzwyczajnego, przeszedł przez bramy miasta i wszedł prosto do karczmy. Od razu został otumaniony pomieszanym zapachem koziego sera, krojonej cebuli, taniego piwa i spleśniałego sera. Było strasznie duszno. Na nieszczęście wszystkie okna były szczelnie zamknięte. Czy nikomu to nie przeszkadzało?
W budynku było parę zakapturzonych postaci, które gdy tylko Shimor na nie spojrzał, zaczynały szeptać do swych uszu. Elf był dość zakłopotany takim zachowaniem. Czyżby coś knuli?
Wolnym krokiem podszedł do lady i zagadał do barmana:
- Witam! Strasznie tutaj duszno! Czy nie raczyłby pan otworzyć tych okien, nim się tutaj wszyscy udusimy? Słyszałem, że dzieją się tutaj podejrzane rzeczy... czy to prawda?
Łucznik nie zamierzał przysiadać się do losowych bywalców, wolał zamienić parę słów z barmanem, który na pewno posiadał wiele informacji. Pytanie tylko, czy będzie skłonny się nimi podzielić...
Ostatnio zmieniony 22 gru 2013, 11:45 przez Shimor, łącznie zmieniany 4 razy.

Re: Karczma "Pod starym gmachem"

2
Zaczepiony barman łypnął na łucznika niechętnie.
- Jak tak ci to przeszkadza, to sam to zrób. – odpowiedział nie siląc się chociażby na odrobinę uprzejmości Wrócił do czyszczenia brudnego blatu jeszcze bardziej brudną ścierką. Paru bywalców zerknęło na nowoprzybyłego obojętnym wzrokiem, ale poza tym nie wzbudził większego zainteresowania.
- Podejrzane rzeczy? – odezwał się barczysty krasnolud siedzący tuż przy ladzie. Popijał złociste piwo z drewnianego kufla, po którym ściekała gęsta piana. Twarz miał szorstką i naznaczoną trudami życia, a nad górną wargą gęste, czarne wąsy. – Zaavral to jedna, wielka podejrzana sprawa. Mieszkańcy udają, że wszystko jest w porządku, lecz to tylko kłamstwo. Wygodne kłamstwo.
- Wypiłeś za wiele i bredzisz od rzeczy, Kanlan – burknął ostro barman. – Chcemy spokoju, to wszystko. Ostatnie czego nam trzeba to poszukiwacze starych klątw i przesądów.
Spojrzał na Shimora miażdżącym spojrzeniem. Jak na elfa emanował dość…lodowatą aurą, co przeczyło stereotypowi elfa jako istoty delikatnej, radosnej i pełnej miłości do wszystkiego. Nie, Seweryn z pewnością taki nie był. Stanowił przeciwieństwo swych rodaków.
- Też jesteś taki, prawda? – spytał nie kryjąc niechęci. – Wielki heros. – Prychnął pod nosem i pokręcił przecząco głową, energiczniej przecierając dziurawą ścierą – Tacy szybko giną i może dobrze. Chcesz czegoś czy nie? Ostrzegam. Nie udzielam żadnych informacji na temat dziwnych zdarzeń w tym mieście.
- A ja owszem – wtrącił krasnolud na przekór barmanowi. – I to za darmo.

Re: Karczma "Pod starym gmachem"

3
Gdy tylko barman zdołał się odezwać, Shimor natychmiast poznał, że nie jest to człowiek skory do rozmawiania o takich rzeczach. Jest to ewidentnie elf, co nie ulegało jakimkolwiek wątpliwościom. Szkoda tylko, że nie był bardziej przyjacielsko do łucznika nastawiony. Jest to po prostu ktoś, kto zajmuje się swoją pracą, a nie dba o to, co tak naprawdę dzieje się w Zaavral, a szkoda. Elf na początku myślał, że właściciel takiego majątku wie najwięcej, przecież tutaj wszyscy rozmawiają o wszystkim, tak więc wie najlepiej jak się sprawy mają.
Niestety, nie był skłonny do otwarcia okien, tak więc młodzieniec postanowił wziąć sprawy w swoje ręce:
- Nie, niczego jak na razie nie zamawiam. Pozwoli pan, że otworzę okno. - Podszedł do najbliższej okiennicy i szybkim ruchem ją otworzył. Do lokalu natychmiast wparowało świeże (na pewno świeższe) powietrze. Shimor wziął głęboki oddech i powrócił do lady. Czuł się znacznie lepiej. Świeże powietrze było tym, czego najbardziej mu brakowało. Nadal nie miał pojęcia, jak obecni wytrzymywali w takim zaduchu.
Do jego rozmowy z barmanem przyłączył się także czarnowąsy krasnolud, który właśnie pił piwo. Na pierwszy rzut oka, Shimor był raczej skłonny do omijania typów jego pokroju. Nie zamierzał zadawać się z pijaczynami, bo dobrze wiedział, że nic dobrego z tego by nie wyszło. Tym razem, o dziwo, było jednak inaczej. Elf natychmiast zaczął się interesować mieszkańcem podziemia. Chciał się podzielić informacjami o losie Zaavral i to za darmo, w przeciwieństwie do chłodnego karczmarza, który tylko gdy łucznik na niego spojrzał, łypał gniewnie. To właśnie od niego, Shimor postanowił się trzymać z dala.
- A więc mówisz, że podzielisz się informacjami? To bardzo miło z twojej strony, wiele się nasłuchałem, ale nie wiem czy to prawda - odezwał się do niejakiego Kanlana, a następnie dodał: - Jestem Shimor. Może wyjdziemy na zewnątrz? Czuję się tutaj dość obco. - Podał rękę krasnoludowi i delikatnie się uśmiechnął.
Oczywiście, nie był pewien czy Kanlan zgodzi się wyjść, ale na pewno był bardziej towarzyski niż właściciel. I to się liczyło.
Ostatnio zmieniony 28 cze 2013, 13:06 przez Shimor, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Karczma "Pod starym gmachem"

4
Krasnolud dopił resztkę złocistego trunku i beknąwszy głośno, otarł usta wierzchem dłoni.
- Miło cię poznać, Shimor! – krzyknął głośno zaśmiawszy się i po przyjacielsku uderzył elfa w plecy. Siła ciosu była tak wielka, że długouchy zachwiał się tracąc równowagę, lecz na szczęście złapał się za blat lady nim runąłby na podłogę.
Na zewnątrz? – Nie krył zdziwienia krasnolud. – Nie, nie, przyjacielu – Machnął niedbale dłonią w stronę barmana. – Kufel dla mego nowego kompana, poszukiwacza przygód!
Seweryn wykrzywił usta w nieprzyjemnym grymasie, cisnął szmatkę gdzieś w tył i łapiąc kufel w dłoń, podszedł do beczki z piwem. Odkręcił kurek i polał się strumień złotego napoju, szybciutko wypełniając naczynie. Wysoki elf nic nie mówił pomimo oczywistego nieprzychylnego stosunku do nowego gościa, jak i Kanlana. Wszakże interes jest najważniejszy, a pieniądze nie śmierdzą. Niezależnie od prywatnych upodobań.
- Porozmawiajmy nieco tutaj, ku złości naszego ukochanego barmana – mówiąc to uśmiechnął się w stronę właściciela. Ten natomiast burknął coś niewyraźnie pod nosem.
- Zaavral to miasto pełne tajemnic, przyjacielu – rzekł Kanlan, zaglądając do kufla – Stare katakumby, wiekowe grobowce, zapomniane zamczyska, w tym słynny Czarny Zamek. Zapewne o nim słyszałeś. Wszyscy, którzy zmierzają do Zaavral muszą znać tę historię. – Przyjrzał się twarzy łucznika – A, już po twoich oczach widać, że słyszałeś.
- Zwykła bajka, nic więcej – mruknął jakby od niechcenia Seweryn – Setki herosów i poszukiwaczy skarbów przybyło do Czarnego Zamku i nigdy nic w nim nie znaleźli. Jedynie kurz i puste korytarze.
- Ha! – Krasnolud uderzył pięścią w ladę, aż podskoczyły stojące na niej kufle oraz talerze – Źle szukali. Ja mam mapę. – Wyjął z kieszeni pożółkły skrawek papieru, w niektórych miejscach przypalony i podziurawiony. Widać było, że liczy sobie wiele, wiele lat. Potrząsł mapą ostrzegawczo. – Z nią odnajdę zagubiony skarb. Cóż to za skarb – powiedział rozmarzonym głosem. – Klejnoty, złoto, diamenty i wszelkie inne kosztowności. Starczy, aby kupić sobie tytuł, kilkanaście wsi i parę zamków, a resztę życia spędzić w burdelach zabawiając się z kurwami.
Shimor wiedział, że krasnal był pijany i z trudem trzymał się na nogach. Być może mógłby to w jakiś sprytny sposób wykorzystać? A może dołączyć do niego?

Re: Karczma "Pod starym gmachem"

5
Kanlan nie chciał wyjść z budynku, wolał tutaj zostać. W tym cholernym zaduchu. Przy tym wnerwiającym barmanie. Shimor nie był zadowolony z takiego obrotu spraw. Liczył na to, że razem z krasnoludem wyjdą na świeże powietrze i tam porozmawiają bez żadnych świadków. Niestety, trudno było powiedzieć czy krasnalowi po prostu lepiej się tutaj rozmawiało, czy też był tak pijany, że nie dałby rady się stąd wydostać. Nie mniej, elf dostał przyjacielskiego "strzała" w plecy, od którego prawie wywróciłby się na brudną podłogę tawerny. Nie był w stanie ocenić, czy oznaczało to zawarcie nowej znajomości, czy też Kanlan robił tak z wszystkimi. Nie był to towarzysz jakiego sobie łucznik zamarzył, ale na pewno lepszy niż ten sceptyczny właściciel. Shimor lekko się zasmucił na wieść, że jego rodak ani trochę nie stara mu się pomóc. Czyżby tutejsza atmosfera zmieniała niektórych mieszkańców w tak chłodne osoby?
Krasnolud wyjął starą, pożółkłą mapę, która miała już swoje lata. Jak twierdził, była to mapa do skarbu. Zaczął nawet wymieniać, co takiego Czarny Zamek kryje, choć z pewnością odrobinę przesadził. Aż takich bogactw łucznik na pewno się nie będzie spodziewał. Z resztą, tutaj nie chodziło o majątek, chodziło o poznanie historii starego miasta Zaavral, a że będzie się to wiązało z niebezpieczeństwem, to już zupełnie inna sprawa. Elf równie dobrze mógłby teraz szybkim ruchem wytrącić cenny kawałek papieru z rąk krasnoluda, ale po co? Po pierwsze nie należał do złodziejaszków, czyhających na nieuwagę swoich ofiar. Po drugie, wyprawa do Czarnego Zamku nie będzie zwykła wyprawą. Shimor potrzebuje kompana i to najlepiej kilku. Tyle, że gdzie tutaj znajdzie osoby godne zaufania? Miał nadzieję, że nie wszyscy są tutaj tacy aspołeczni jak ten barman obok, który nadal gniewnie łypie, gdy tylko spojrzy się w jego stronę.
Najgorsze było to, że krasnolud był pijany, co nie ulegało najmniejszym wątpliwościom. Gdy wytrzeźwieje, może nie być skłonny do rozmowy. A co, jeśli to zwykły oszust, który takich podróżników jak Shimor zwabia w swoją pułapkę? Niestety, było już za późno na odwrót.
- Nie, dziękuję. Nie piję piwa. - Napił się wody ze swojego bukłaka. Oczywiste było, że nie napije się niczego od tego barmana. Mógł przecież dodać kilka kropel trucizny, gdy tylko łucznik na niego nie spoglądał.
- Może razem się wybierzemy do zamku? Chyba, że znasz kogoś, kto będzie skłonny z nami wyruszyć... Co Ty na to? - odezwał się przyjacielskim tonem do Kanlana.
Ostatnio zmieniony 28 cze 2013, 13:07 przez Shimor, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Karczma "Pod starym gmachem"

6
Niski mężczyzna rozdziawił usta i wybałuszył oczy ze zdziwienia. Nie pić piwa? W świadomości krasnoluda coś takiego było nie do pojęcia, a i wzbudziło w nim pewną nieufność względem elfa. Zamrugał parę razy zdezorientowany.
- Twoja strata! – odpowiedział w końcu i sięgnął po nietknięty napój Shimora . Trzema potężnymi łykami opróżnił zawartość drewnianego kufla i odstawił go zamaszystym ruchem. Rzucił garść srebrnych monet barmanowi. Odchrząknął i zwrócił poważne spojrzenie na abstynenta. Przedstawiciele innych ras zapewne w takim stanie nie byliby nawet ustać na nogach, ale krasnoludy były powszechnie znane ze swych mocnych głów, a ten chyba był całkowicie niewrażliwy na alkohol.
- W Zaavral nie ma nikogo innego – rzekł z mocą, mrużąc brązowe oczy usiane czarnymi plamkami. – Żaden mieszkaniec tego miasta nie wejdzie do Czarnego Zamku. Wiem o tym, bo rozmawiałem chyba ze wszystkimi.
- Tylko głupcy wchodzą do Czarnego Zamku – wtrącił się Seweryn, prawą ręką zagarniając pieniądze. – Głupcy, herosi lub ci, których serca wypełnia mrok. Tydzień temu była tu niewielka grupa licząca pięciu śmiałków. – Elf nachylił się i ściszył głos – Żaden nie wrócił, rozumiecie?
Popatrzył to na Kanlana, to na Shimora, a jego oblicze mówiło: dajcie sobie z tym spokój.
Pokryta bruzdami twarz krasnoluda spięła się.
- Wiem, rozmawiałem z nimi – Po raz pierwszy Shimor usłyszał w głosie Kanlana troskę oraz niezdecydowanie, a może i słabą nutkę strachu?
- Ale to byli młodzicy – dodał barman jakby chciał pocieszyć dwójkę poszukiwaczy przygód. Uśmiechnął się przy tym skrycie. – Wy macie większe szanse, aczkolwiek wciąż są zerowe.
- Z chęcią przyjmę twoją pomoc, elfie – powiedział krasnolud do Shimora, wcześniej obdarzając barmana gniewnym spojrzeniem. – We dwóch mamy większe szanse niż pojedynczo. Czarny Zamek to gigantyczna budowla. Podobno jedna z największych w Herbii, a korytarze ciągną się całymi kilometrami.
Nagle do karczmy wparował wysoki złotowłosy mężczyzna w paradnej, lśniącej zbroi. Zdobił ją na piersi wielki, złoty gryf o ostrych szponach. Naramienniki przypominały grzywy potężnych, ryczących lwów, a z rękawic wyrastały niewielkie skrzydła z czystego szmaragdu. Długa peleryna haftowana złotogłowiem zamiatała podłogę przy każdym jego kroku. Kroczył jak król z wysoko uniesioną głową i zadartym podbródkiem. Twarz miał czystą i szlachetną niczym kutą w marmurze, zaś oczy barwy głębokiego błękitu. Otaczała go woń róż.
- Dobrzy bywalcy! – zakrzyknął stawiając nogę na jednym z krzeseł. Wzrokiem omiótł pomieszczenie. – Mówcie! Który z was uda się ze mną na Czarny Zamek po chwałę i bogactwo?

Re: Karczma "Pod starym gmachem"

7
Wąsacz był w szoku, że Shimor nie przyjął złocistego trunku. O dziwo, napój się nie zmarnował, Kanlan jakby nigdy nic go wypił. Elf nie mógł uwierzyć, że karzeł jest w stanie tak wiele wypić i zachować przy tym równowagę. Czy wszystkie krasnoludy mają tak wysoką tolerancję na mocne trunki? To było nie do pomyślenia. Łucznik przypomniał sobie swoją wioskę we Wschodniej Baronii, w której także było wielu pijaków. Tylko, że tamci wymiękali po kilkunastu trunkach, podczas gdy ten tutaj, wypił z pewnością dużo więcej. Miał cichą nadzieję, że w końcu się przewróci, bo to było po prostu nie do uwierzenia. Shimor przebiegł wzrokiem po całej sali, sprawdzając czy nie tylko jego to zdziwiło, ale, o dziwo każdy był zajęty swoimi własnymi sprawami, tylko barman uśmiechał się na widok parunastu monet. Jemu to chyba wyłącznie pieniądze i klienci w głowie.
- Widzę, że... eee... potrafisz wiele wypić. Mam nadzieję, że nie przeszkodzi to naszej ekspedycji - skomentował nadal patrząc z niedowierzaniem na wąsatą twarz człowieka podziemi.
Gdy tylko wspomniał o tym, by kogoś jeszcze zwerbować, krasnolud odpowiedział, że miejscowi na pewno nie pójdą do Czarnego Zamku. Barman natomiast oznajmił, że niedawno było pięciu młodych śmiałków, którzy tam wyruszyli i jeszcze nie wrócili. Wszyscy już ich uznali za straconych. Nawet krasnal, gdy skomentował tę sytuację był troszkę przestraszony.
W głowie Shimora pojawiało się coraz to więcej obaw. Co jeżeli ten karczmarz ma rację? Co będzie, gdy elf umrze w tym strasznym miejscu i nikt nawet nie odważy się przyjść po jego ciało? A co, jeśli czeka tam na niego, coś gorszego od śmierci? Czy ta wyprawa ma sens?
- Przed przyjściem do Zaavral, spotkałem ekscentrycznego staruszka, niejakiego Aldena. Opowiedział mi on historię o elfie, który zakochał się w córce władcy tego miasta. Czy to ta historia? Czy krążą jeszcze jakieś inne? A może znacie tego starca? - wypytywał się młodzieniec.
Po chwili, do budynku wparował dziwny jegomość. Rycerz z bajek. To pierwsze określenie, które pojawiło się w głowie elfa. Był dość... śmiały. Odważył się postawić swoją nogę na krześle. Łucznika bardzo ciekawiła reakcja barmana. Czy wywali go z tego lokalu za to? A może nawet nie zwróci na to uwagi, skoro i tak tu już jest wszystko brudne?
Shimor chwilę się zastanawiał czy chcę mieć kogoś takiego w drużynie. Mężczyzna może i wyglądał mu na szlachetnego wojownika, ale co jeżeli to tchórz, który potrafił się tylko przechwalać? Nie mniej, nie miał większego wyboru:
[/akapit][/akapit]- Podejdź no tutaj, rycerzu! Wygląda na to, że znalazłeś swoich kompanów! - Elf krzyknął najgłośniej jak tylko potrafił. Niedługo przekona się, czy będzie tego żałował.
Ostatnio zmieniony 28 cze 2013, 13:08 przez Shimor, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Karczma "Pod starym gmachem"

8
Kiedy Shimor wspomniał o elfim staruszku, Seweryn pobladł, zaś krasnolud tylko uniósł brew do góry zainteresowany. Gestem zażądał kolejnej porcji piwa, a gdy barman zajął się zapełnianiem pustego kufla, poświęcił uwagę nowemu towarzyszowi.
- Historia o zakochanej parze? – spytał z półuśmiechem i podrapał się po gęstej, czarnej brodzie. – Tak, znam tę opowieść. Jedna z wielu, choć przy legendzie o księciu demonów wypada dość blado. Czarny Zamek to źródło wielu podobnych bajek. To efekt mijających lat.
Zabrzęczały monety i migiem kufel został raz jeszcze opróżniony przez niewielkiego mężczyznę. Zadziwiające, ile trunku jest w stanie pomieścić tak nieduża osoba.
- Co za Aldenan?
Właściciel przybytku zacisnął usta w wąską linię. Westchnął głośno zrezygnowany.
- To potężny czarodziej – wyjaśnił znużonym tonem. - Przez wiele lat żył w Czarnym Zamku. Prowadził jakieś badania, aż pewnego dnia uciekł z niego krzycząc i od tamtej pory postradał zmysły. Żyje samotnie gdzieś w lasach za miastem.
Krasnolud mruknął krzyżując ręce na piersi.
- Magia. – szepnął cicho do siebie. - Nigdy za nią nie przepadałem. Robi z tobą różne dziwne rzeczy.
Wtedy zjawił się złotowłosy. Słysząc zaproszenie ze strony Shimora, uśmiechnął się odsłaniając proste, śnieżnobiałe zęby. Domysły łucznika okazały się nietrafione, ponieważ barman nawet nie zareagował, kiedy mężczyzna postawił nogę na krześle. Jednak takim wejściem rycerz zwrócił na siebie uwagę wszystkich bywalców, co najwidoczniej było zamierzone, ponieważ idąc rozglądał się na boki, obdarowując wszystkich swym uśmiechem. Łatwo było wywnioskować, że w tłumie czuł się jak przysłowiowa ryba w wodze.
- Szlachetny elfie i ty krasnoludzie – zwrócił się do nich z nienaganną manierą, skłoniwszy lekko. – Raduje się me serce, że spotykam odważnych bohaterów gotowych udać się do źródła ciemności i zadać cios siłom zła.
Mówiąc to wyciągnął miecz z pochwy i ciął nim teatralnie w powietrzu. Ostrze zalśniło napotykając światło, które załamało się w zetknięciu ze szlachetną stalą. Rękojeść wykonana była w taki sposób, że przypominała wyglądem złocista różę wytykaną rubinami, szmaragdami i diamentami. Mężczyzna zdawał się zbyt idealny, aby być prawdziwym.
Krasnolud przewrócił oczami i mruknął niewyraźnie jakieś słowo w swym języku. Nie brzmiało przyjaźnie.
Rycerz schował broń.
- Ależ gdzie moje maniery. Zwę się Percil z rodu Austilus. A wy, mężni panowie?
- Kanlan – powiedział krasnolud.

Re: Karczma "Pod starym gmachem"

9
Okazało się, że Alden to potężny czarodziej, który żyje na uboczu. Shimora ucieszyła ta wieść. W końcu choć trochę go rozpracował. Dowiedział się też, iż kiedyś prowadził badania i postradał zmysły w Czarnym Zamku. To dlatego stwierdził, że jest nikim ważnym. Nie chciał wyjść na obłąkanego. Wychodziło także na to, że historia o zakochanej parze nie jest jedyną krążącą o tym strasznym miejscu. Podobno istnieje także opowiastka o księciu demonów, która najwyraźniej karzeł uwielbia, bo przyznał, że historia Aldena wypada dość blado przy niej. Łucznik postanowił, że będzie chciał się ją usłyszeć, przecież muszą się jakoś łączyć, może dowie się czegoś ciekawego:
- Kanlan, opowiedz, jeśli można prosić, historię o księciu demonów, chętnie jej posłucham - zwrócił się do krasnoluda, kończącego właśnie kolejny kufel piwa.
Elfowi udało się też dowiedzieć, że krasnolud nie lubi magii. Stwierdził, że wiąże się ona z kłopotami. Łucznik w pewnym sensie zgadzał się z jego słowami; sam za nią nie przepadał, ale także od niej nie stronił. To prawda, że magia może wyrządzić szkody, ale potrafi także pomagać, choćby i nawet leczyć, co w tych czasach jest niezwykle pomocne. Co prawda nigdy nie widział prawdziwych czarodziejów w akcji, to jednak ich szanował. Zdawał sobie sprawę, że noszą ciężkie brzemię na sobie.
Shimor nie zdołał zauważyć, kiedy pojawił się obok rycerz z bajek. Skłonił się i zwrócił się do niego "szlachetny elfie", natomiast Kanlana już tak nie tytułował. Sytuacja ta trochę rozśmieszyła elfa, bo zobaczył jak nieprzyjaźnie człowiek podziemi spogląda na nowego klienta karczmarza. Czyżby było to zamierzone?
Przedstawił się jako Percil z rodu Austillus. Młodzieniec sceptycznie zmierzył wzrokiem przybysza. Wiedział, że nie ma wyjścia i musi go wziąć do swojej drużyny, ale postanowił go mieć na oku. Był po prostu zbyt... szlachetny.
- Nazywam się Shimor, nie mam rodu - odpowiedział na zadane mu pytanie, zachowując kamienną twarz.

Re: Karczma "Pod starym gmachem"

10
- Szlachetny Shimorze, skąd przybywasz? Jakież to ścieżki przywiodły cię do tego gniazda plugawej ciemności? - zapytał z emfazą Percil, pełnym godności ruchem przysuwając sobie stołek i zasiadając na nim. Seweryn bez słowa podsunął mu szklankę pełną wina.

- Twoje jasne spojrzenie, przyjacielu - kontynuował wzniosłym tonem rycerz - zdradza niepospolitą odwagę i czyste serce, ale i każe podejrzewać, że nie jesteś stąd... Nieszczęśni mieszkańcy Zaavral wszyscy, jak jeden mąż, są przygaszeni, pogrążeni w wiecznej melancholii, widać, że zrodzili się w cieniu tego wielkiego zła... A po tobie znać prawdziwego śmiałka, godnego syna elfiej krwi! Oni tu wszyscy są ulepieni z popiołu, a ty... chciałoby się rzec... wykuty z kryształu!

Podczas całej tej patetycznej przemowy Kanlan siorbał ostentacyjnie piwo, jakby chciał dać wszystkim wokoło do zrozumienia, co myśli o woniejących różami rycerzykach, zakutych w wypolerowane jak lusterko blachy. Co więcej, zerkał na Percila spode łba i niecierpliwie bębnił palcami o stół, lecz ów rycerz bez skazy nie zareagował na krasnoluda nawet wtedy, gdy ten ostatni donośnym beknięciem uświetnił koniec jego przemowy.

- Eeeekhe! Tego. To mam opowiadać, czy jego teraz będziesz słuchał? - burknął wreszcie Kanlan, szturchając Shimora w ramię.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Karczma "Pod starym gmachem"

11
Shimor z politowaniem spojrzał na sufit tawerny. Percil nie przypadł mu do gustu ani trochę. Kwieciste słowa, które wylatywały mu z ust, niczym wielobarwne motyle z łąki Wschodniej Prowincji były zbyt patetyczne. Tutaj chodziło o konkrety i twarde stąpanie po gruncie. Zaavral to nie baśniowy zamek, w którym książę z bajki ma uratować księżniczkę z wieży. Tutaj dzieją się straszne rzeczy i trzeba to jak najszybciej powstrzymać. Elf postanowił na pewien moment zignorować szlachcica, aby się przekonać jak zareaguje.
Kanlan po wypiciu kolejnego już piwa, szturchnął łucznika w ramię, dając mu do zrozumienia, że także nie przepada za przybyszem. Krasnolud był pijany, co nie ulegało wątpliwościom, jednakże nawet teraz Shimor był pewien, że okaże się dużo lepszym kompanem w następnym etapie podróży niż Percil. Oby tylko wytrzeźwiał do tego momentu.
- Jasne, opowiadaj! Nie trzymaj mnie już w takiej niepewności. To na pewno ciekawa historia! - Uśmiechnął się do człowieka podziemi. W prawdzie elf będzie się spodziewał kolejnej niewiarygodnej opowiastki o żądnym zemsty demonie, to jednak będzie to dla niego miła odmiana, po niezwykle kwiecistych i idealnych słowach baśniowego rycerza. Łucznik powoli zaczynał tworzyć w głowie plan. Zastanawiał się, jakie przedmioty weźmie na wyprawę i czy będzie szukał kolejnych kompanów. Nie miał pewności czy jest tutaj kuźnia, czy chociażby bazar. Oczywiście, bez odpowiedniego ekwipunku nie zamierzał nigdzie wychodzić. Czarny Zamek to nie przelewki.

Re: Karczma "Pod starym gmachem"

12
- No to słuchaj, szanowny kolego! - ryknął zadowolony z siebie i coraz bardziej podpity Kanlan, patrząc najpierw na Shimora, potem na Percila, a potem na całą resztę zgromadzoną "Pod starym gmachem". - I wy też słuchajcie, szanowna hołoto! To było tak! Ehem.

Był raz jeden wielki, elfi magik. Magik, pfu, żeby ich wszystkich pokręciło, od razu wiadomo, że to nic dobrego nie będzie... Oni zawsze chcą za dużo. No i ten też chciał i umyślił sobie, że przywoła sobie z najgłębszych piekielnych czeluści tak potężnego demona, jak tylko się da, i pokona go na swoją chwałę. Bardziej poroniony pomysł trudno było wykoncypować, no ale oni już tacy są... Te elfy. Bez urazy, kolego. - Tu Kanlan pacnął Shimora w kark przyjacielskim gestem. - No i sprowadził sobie, bogowie raczą wiedzieć skąd, taką wielgaśną płytę, czarną jak najczarniejsza noc, bo ponoć tak właśnie wygląda brama do piekła.

A trzeba wam wiedzieć, że było to wszystko jeszcze długo przed niesławnym Czasem Wieży, gdy to plugawe, pfu, demoniczne ścierwo nie latało sobie po Herbii tak po prostu! No i przywołał sobie, jak chciał, samego księcia demonów, tylko okazało się, że za cienki jest na takiego przeciwnika, dużo za cienki! Ale że w gębie był mocny, to się zaczął układać z tym diabelskim pomiotem, rozwścieczonym jak... jak wszyscy diabli!

Oddał mu chyba wszystko co miał, łącznie z prawym okiem, prawą ręką i prawą nogą, byleby go tylko ten demoniczny książę nie zabijał... Dobili targu dopiero w chwili, gdy okaleczony mag obiecał poświęcić na dokładkę dziecko, które nosiła w łonie jego narzeczona. Wtedy to demon roześmiał się gromko, że słyszano go ponoć aż na Archipelagu, po czym wstąpił w ciało elfa i dał mu moc niepodobną do żadnego śmiertelnika.

Kiedy biedna dziewka dowiedziała się o pakcie zawartym przez szalonego kochanka, litości, jaki to lament podniosła! "Nie pozwolę, nie pozwolę!" Dziwna rzecz tylko, że kiedy padła na czarną płytę, by zalać ją gorzkimi łzami, ta skruszała, popękała i wreszcie rozpadła się, odbierając demonowi powrotną drogę do piekieł...

Wtedy elf, w ostatnim przebłysku własnej woli i świadomości, potężnym podmuchem magii rozesłał kawałki piekielnej bramy w cztery strony świata... Ponoć jeden wylądował w jeziorze, całkiem niedaleko, ale to inna historia.

W każdym razie, wracając do elfa i dziewczyny: ona urodziła dziecko gdzieś potajemnie i w przypływie szaleństwa zadusiła własnymi rękami, byle nie oddać jego duszy na zatracenie, a zwłoki zakopała nocą u podnóża góry, na której wznosił się zamek, który nie zwał się jeszcze wówczas Czarnym. No i od tego czasu na wszystkich jego mieszkańców, a w zasadzie i na całe Zaavral, padł cień. Ludzie, otępiali, nie mogli pracować ani się bawić, czasem przestawali w ogóle z łóżek wychodzić. Na bydło padła dziwna zaraza, pola uprawne wysuszyło, woda w studniach zatruła się, a dzika zwierzyna wyłaziła z lasu i polowała na ulicach. Skutki tego widać po dziś dzień, bo miasto nigdy się już po tym nie podniosło.

Dziewczyna zamknęła się sama w jednej z wież i nigdy z niej nie wyszła. Wiele lat później pod jednym z okien znaleziono tylko strzaskany posąg z ametystu. Tamtej nocy rozpętała się wielka burza, a białe płomienie buchały z okien Czarnego Zamku, nie paliły jednak niczego, były tylko upostaciowaną wściekłością, furią księcia demonów, uwięzionego w słabym, okaleczonym ciele. No! Tyle! Skończył żem, dajcie mi piwa!

- Łżesz ty jak pies, wszystko to brednie! - prychnął karczmarz, otrząsając się nagle z zamyślenia. - Zmyślone bzdury!

- Ale za to jakie efektowne! - Kelan beknął z błyskiem w oku. - Nie wiem jak wy, ale ja się już palę, coby się przekonać, co z tej i innych legend jest bzdurą, a co przerażającą prawdą!

Zignorowany przez Shimora i krasnoluda rycerz sprawiał przez chwilę wrażenie zdezorientowanego. Najwyraźniej nie zdarzało mu się zbyt często coś podobnego... żeby ktoś ot tak, w biały dzień, udawał że go nie widzi i nie słyszy... Jego! Percila! Najznamienitszej osoby w tej karczmie, a może i całym mieście! Mimowolnie jednak pan z rodu Austilus zasłuchał się w opowieść krasnala i można było nawet uznać, że zrobiła ona na nim pewne wrażenie, choć bardzo starał się tego nie okazywać. Nonszalanckim, ale wciąż pełnym dumy tonem zauważył:

- Cokolwiek jest w Czarnym Zamku, czy to plugawe demony, czy to hordy ohydnych umarlaków, czy jakie jeszcze inne wielkie zło... na pewno ugnie się przed naszą słuszną mocą! Mój miecz czeka tylko, by rozedrzeć ów całun ciemności, jaki zasnuł Zaavral i jego mieszkańców. Pora przywrócić światłości należne jej miejsce i rozproszyć mrok, który zbyt długo już spowija te ziemie!
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Karczma "Pod starym gmachem"

13
Krasnolud opowiedział historię o demonie i elfim magu, który myśląc, że jest jednym z najpotężniejszych, przywołał bestię z piekieł i srogo za to zapłacił. Z resztą nie tylko on. Swoją głupotą odebrał życie małemu, niewinnemu dziecku, które mogło być jego synem, nosić jego nazwisko i cieszyć się życiem. Sens bycia utraciła także narzeczona maga, która zamknęła się w wieży na wiele lat i nigdy już z niej nie wyszła. Poza tym, mieszkańcy Zaavral już nigdy nie byli tacy jak kiedyś, stali się ludem zrozpaczonym i odmienionym, nie byli zdolni do zwykłej pracy, powoli się pogrążali, tak jak i wszystko wokół. Zjawisko to, najłatwiej da się określić jako klątwa rzucona przez rozwścieczonego demona, niemogącego spełnić swoich zamysłów i dążeń.
Jedynym elementem łączącym opowiastkę Aldena z niedawno usłyszaną Kanlana, było to, że na całe Zaavral został rzucony zły urok. Shimor, mimo iż słuchał z zaciekawieniem opowiadania natychmiast posmutniał. Sądził, że dowie się czegoś nowego, odnajdzie wskazówkę, jakąś radę ukrytą między wierszami, ale nic takiego nie nastąpiło. Wyglądało na to, że sam będzie musiał odkryć, co tak naprawdę kryje w sobie Czarny Zamek. Tylko czy jego trud się opłaci? Czy w ogóle wróci stamtąd żywy? Na te dwa pytania, nikt jeszcze nie znał odpowiedzi, a sam elf powoli zaczynał się zastanawiać czy nie lepiej będzie dla niego, gdy opuści to tajemnicze miejsce i uda się gdzieś dalej. Do normalnego miasta, w którym wszystko będzie się odbywać tak jak powinno. Łucznik już jednak postanowił, że tutaj zostanie, tak jak wcześniej obwieścił ekscentrycznemu staruszkowi na trakcie. Pójście dalej byłoby po prostu za proste i zbyt stagnacyjne. Shimor urodził się podróżnikiem, miał to we krwi i innego życia nie znał. Nie mógł, ot tak zostawić Zaavral i zniknąć stąd jakby nigdy nic. Był żądny nowych przygód, zdarzeń. Tak, o to w tym wszystkim chodziło. Musi mieć przecież wspomnienia, coś do czego będzie mógł wracać, gdy się zestarzeje, a to stare miasto bardzo przyciągało.

Elf wstał, rozprostował ręce i po kolei zmierzył wzrokiem pozostałych. - Wiecie co? Czuję się już obolały od tego siedzenia i nic nie robienia! - zwrócił się głównie do Kanlana i barmana, a następnie nieco głośniej dodał: - Jutro, zaraz jak słońce wstanie, zamierzam przekroczyć wrota Czarnego Zamku. Możecie myśleć, że jestem szalony, ale mnie to nie obchodzi. Coś tu jest nie tak i trzeba to naprawić, jeśli nie ja, to ktoś inny. Jeżeli czujecie się na siłach, możecie się do mnie przyłączyć, każdy chętny jest mile widziany!
Optymistycznym krokiem ruszył przez salę, otworzył drzwi i wyszedł. Miał jeszcze tyle do zrobienia. Trzeba było kupić prowiant, jakiś dodatkowy ekwipunek sprawdzić sprzęt, a może dowiedzieć się czegoś nowego? Poza tym, należało też się porządnie wyspać. Senny łucznik, nie trafiłby nawet ślepej kury.

Re: Karczma "Pod starym gmachem"

14
- I to ja rozumiem! - krzyknął podekscytowany rycerz. - Będę cię oczekiwał w pierwszych promieniach słońca, bracie!

- Narwane elfy i ci wszyscy... eh... - mruknął Kanlan, ale jego wyraz twarzy mimo wszystko zdradzał uznanie.

- Czekaj! - zawołał za Shimorem Seweryn, jak wszyscy trochę zszokowany jego deklaracją. Ten jednak zdążył już wyjść i nawet go nie usłyszał. A może po prostu nie zwrócił nań uwagi, zaabsorbowany wyłącznie swoim postanowieniem i planowaniem w głowie przygotowań do wyprawy. Najwyższa zresztą pora. W karczmie zawsze czas nadzwyczaj szybko mija - a nie inaczej było i tym razem, więc nie wiadomo nawet kiedy zrobiło się całkiem późno. Shimor aż się zdziwił, ujrzawszy ponad dachami okolicznych kamienic wieczorne niebo koloru fiołków i cienki sierp błękitnego księżyca... Zarul, jeden z dwóch świecących nad Herbią księżyców, melancholijnie niebieski, zwiastuje i ułatwia, wedle ludowych wierzeń, obcowanie z tajemnicami przeszłości - dobrze się składa, bo takich tajemnic Czarny Zamek skrywa z pewnością wiele...

Za dnia na placu wokoło karczmy stało parę lichych straganów z takimi czy innymi produktami spożywczymi, lecz sprzedawcy już dobrych parę godzin temu pouciekali do domów. Teraz jedynym widomym śladem ich niedawnej obecności był stosik zgniłej cebuli pod murkiem i parę zielonych, zjedzonych przez robaki jabłek, walających się w okolicy rynsztoka.

Cóż, może "Pod starym gmachem" będzie można w miarę niedrogo zaopatrzyć się na drogę? Tak czy inaczej, elfi łucznik, być może przyszły bohater Zaavral, prawdopodobnie i tak będzie zmuszony wrócić tam na noc - niby w okolicy widać było jeszcze jedną gospodę, a mianowicie przybytek pod dumną nazwą "Tłusty świniak", jednak jakieś przeczucie mówiło Shimorowi, że to bardzo, bardzo złe miejsce. Może to jego czuły, elfi węch? Smród zepsutej kapusty i nieświeżego mięsa działały raczej odstręczająco.

Jeśli chodzi o inne zakupy, to w pobliskiej uliczce, którą Shimor zapamiętał, bo nią właśnie tu przywędrował, mieściło się parę warsztatów rzemieślniczych. W razie potrzeby zawsze można było zapukać do któregoś z nich - ale lepiej prędko, nim właściciele jak jeden mąż pozamykają je na cztery spusty i zasną kamiennym snem ludzi uczciwie pracujących...
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Karczma "Pod starym gmachem"

15
Shimor nie był przygotowany na nocne ekspansje ciemnych uliczek Zaavral. Czas niesłychanie szybko minął. Gdy wchodził do tawerny zmęczony podróżą, było południe. Rozmowy z barmanem, Kanlanem oraz Percilem okazały się na tyle wciągające, że łucznik całkowicie zapomniał spoglądać przez okno, w celu sprawdzenia, jak wysoko znajduje się słońce. Będzie musiał się pospieszyć, jeśli chce wstać jutro rano wypoczęty. W pewnym sensie żałował, że obwieścił wszystkim, iż jutro o świcie zastaną go przed Czarnym Zamkiem. Przede wszystkim, gdy wypowiadał te słowa, myślał że będzie miał mnóstwo czasu na przygotowania.
Rozejrzawszy się wokół siebie, zauważył że nie ma już żadnych straganów. Wszyscy, jak na złość, pouciekali do domów. Został jedynie śmierdzący stosik zgniłych cebul i jabłek. W pobliżu znajdowała się karczma "Tłusty świniak", tyle że miejsce to było dosyć intrygujące. Elf przeczuwał, że zawitanie do tego przybytku może się źle skończyć i na pewno się tam nie uda. Może, gdyby ktoś z nim poszedł to tak, ale na ten moment nie było takiej opcji. Poza tym, to właśnie stamtąd dolatywał odór nieświeżego jedzenia, a młodzieniec nie miał zamiaru zwymiotować zaraz po przekroczeniu progu.
Shimor postanowił udać się do najbliższego niezamkniętego domostwa, w którym ulokowany będzie sklep rzemieślniczy. Pragnął sprawdzić, czy z jego łukiem jest wszystko dobrze, zakupić strzały, a nawet wypytać właściciela o obecną sytuację Zaavral. Jeżeli wszystko będzie pozamykane, łucznik wróci do karczmy, wynajmie pokój i jutro (wbrew swojemu obwieszczeniu) zacznie przygotowania.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Zaavral”