POST POSTACI
Lisayane
Czasem cisza potrafi powiedzieć więcej niż najbujniejszy potok wyrafinowanych słów. W coś trafiła, jednak nie wiedziała w co konkretnie. Właściwie, to nawet sama nieco się wystraszyła wagą pytania, które zadała, biorąc pod uwagę grobową ciszę, która nastała i emocjonalną reakcję jej rozmówcy. Wreszcie, dla Lisayany zaczęło robić się ekscytująco, a przynajmniej ona była bardzo zaciekawiona tym, co się kryje za nagłą reakcją Lucasa. Mimo, iż w środku cała płonęła z ciekawości, na zewnątrz pozostawała niewzruszona, wciąż wbijając oczy w swojego rozmówcę, z beznamiętnym wyrazem twarzy.
Hoo? Denerwuje się. Bardzo dobrze. To brzmi nawet tak, jakby miał z nimi jakieś osobiste zatargi - tym lepiej. Skoro za nimi nie przepada, to nie będzie mi utrudniał zadania.
Z każdym kolejnym słowem, do młodej Elfki coraz bardziej docierało to, z jak poważnym zagrożeniem przyjdzie jej się zmierzyć, i w jak głębokim bagnie będzie musiała się zanurzyć, żeby uratować swoją rodzinę. Jeśli Lisayana kiedykolwiek posiadała jakieś względy litości dla tych, którzy wejdą jej w drogę, to w tym przypadku doskonale wiedziała, że jakakolwiek słabość z jej strony spowoduje potknięcie, które może przypłacić życiem swoim, lub swoich sióstr. Jeśli pozostała w niej jakakolwiek wrażliwość, która mogła by jej wejść w drogę, musiała ją w sobie czym prędzej zabić. Jej poprzednie nadzieje związane z pozyskaniem jakiejś dodatkowej siły mięśni do uporania się z "nieliczną grupką bandytów", tudzież "pojedynczym szlachcicem na byle dworku", w świetle nowo zdobytych informacji brzmiały śmiesznie. To wyglądało na o wiele szerzej zakrojoną i zorganizowaną akcję. Jeśli chciała dopełnić swojej zemsty, musiała myśleć wysoko ponad poprzednimi, dziecięcymi fantazjami.
Dobra. Czyli jednen i drugi to bezwzględne skurwysyny, do których raczej ciężko mi będzie od tak podejść i wbić sztylet w serce - zanotowano. Zresztą spójrzmy prawdzie w oczy - ja? Miałabym walczyć? Z kimś takim? Do tego najpewniej mających jakąś obstawę? Nie, choćbym znalazła najlepszego zabijakę pod słońcem, otwarta walka na pewno nie będzie prosta. A nawet gdyby jakoś mi się udało, to łatwo nie uda mi się ukryć przed zemstą z ich strony. To będzie wymagało więcej finezji. Mogłabym się pod kogoś podszyć. Pod jedną z tych kurew, o których wspomniał, na ten przykład. Hmmm, czy ja umiem się zachowywać jak kurwa? Ja chyba nawet do końca nie wiem co to w ogóle znaczy... wielu nazywało mnie "zimną suką", lecz ciężko powiedzieć jak blisko jedno stoi obok drugiego. Mogłabym też podszyć się pod kogoś, kto mógłby z nimi w jakiś sposób współpracować - jakiegoś kupca, informatora czy innego potencjalnego, dochodowego współpracownika, albo... po prostu dać się złapać, jakkolwiek wariacko to nie brzmi. Ale ta ostatnia opcja jest zdecydowanie zbyt ryzykowna. Tym niemniej, zawsze jest to jakaś opcja.
Słuchając swojego rozmówcy dalej, konfrontowała się z kolejnymi, niezbyt sympatycznymi wariantami niedalekiej przyszłości. Porażki tego typu nie wchodziły w grę. Albo zatopi swój sztylet w sercach tych, którzy ośmielili się porwać na jej rodzinę, albo zginie próbując. Wóz, albo przewóz.
Zaraz! Wóz? Kupiec? Właśnie! Mogłabym komuś z nich zaoferować sprzedaż informacji handlowych. To jakiś start. Pytanie, na ile, i czy w ogóle ktoś taki jak oni byłby tym zainteresowany. Ten cały łowca niewolników raczej nie, ale szlachcic, któremu zależy na zysku? Chyba nie przepuści dobrej okazji do zarobku, zwłaszcza legalnego?
Wiercący wzrok Lucasa, którym obdarzył dziewczynę, w tym momencie był dla niej niejako konfrontacją jej planów z ponurą rzeczywistością. Widziała w nim wszystko to, co wbrew idealistycznym planom mogło pójść nie tak. Nie wiedziała czy stać ją na taki ruch, czy byłaby w stanie rozegrać to dobrze na własną rękę, czy choćby nie zacznie się trząść jak galareta, kiedy tylko stanie na przeciwko jednego ze swoich oprawców, nie mówiąc już o całkiem realnej szansie na to, że zwyczajnie nawet nie spróbują jej wysłuchać, tylko z miejsca zatłuką na śmierć. Była skłonna ryzykować, wręcz wszystkim co ma, jednak różnica pomiędzy przemyślanym ryzykiem, a głupią naiwnością wiary we własne możliwości była znacząca. Lecz na jej szczęście, miała przed sobą kogoś, kto zadawał się żywić urazę do jej wrogów równie wielką, co ona sama.
Być może mogłabym go jakoś do tego wykorzystać? Potrzebuję więcej informacji. Zobaczmy co się pod tym kryje. Może poznam jakiś słaby punkt, który mogłabym wykorzystać?
-
Brzmi to tak, jakbyś miał z nimi jakieś osobiste zatargi. - dodała spokojnym tonem po ostrzeżeniu wystosowanym przez mężczyznę, mając nadzieję, że tak nieznacznym pociągnięciem tematu uda jej się sprowokować mężczyznę do uzewnętrznienia się, i rzucenia więcej światła na historię zaszłości pomiędzy nimi.