Mont-de-piété

1
.
Obrazek
Mont-de-piété - obszar w Zaavral, wznoszący się na elfich fundamentach, który w głównej mierze obejmuje kompleks kunsztownych budynków, de facto zlanych w jeden ogromny zamek. W mniej ścisłym ujęciu mowa tu nie tylko o owym gigancie, lecz i otaczających kompleks pomniejszych domostwach wraz z kilkoma dzielnicami. Ziemie zdominowane przez Wysokie Elfy - jako jedyne w mieście - zachowują dawny kunszt elfiego mistrzostwa. Można napotkać tu kupców elfiej maści, handlujących niecodziennymi artykułami. Na ulicach trudno odpędzić się od wszechobecnych posągów czy figur. Sam Mont-de-piété rozciąga się ponad siecią katakumb, w których chowano elifch arystokratów, czarodziejów i pozostałe ważne osobistości tejże znamienitej rasy.

Zaavral, a wraz z nim obszar Mont-de-piété, w ciągu swojej długiej historii było świadkiem wielu wydarzeń, zarówno radosnych, jak i tragicznych. Miasto było znakomitym miejscem dla rozwoju nauki, a poprzez obecność szlaków handlowych, również dla rozwoju handlu. Zamek Mont-de-piété znajduje się bardziej na południe, ku górom, zaś północne dzielnice zlewają się z terenem zdominowanym przez rasę ludzi.

Miasto bardzo podupadło wskutek wojen między Zaavral i Hollar. Zła sytuacja materialna stała się przyczyną wzbogacania ludności na rzecz nieelfów. Przy jednoczesnym zastopowaniu szerzenia się rasizmu wobec długouchych w Zaavral. W przeciwieństwie do pozostałych miast, gdzie elfy wszelkiej maści obwiniane są za zły los.

Re: Mont-de-piété

2
Podróż z Nowego Hollar ciągnęła się w nieskończoność.

Aradiela znała mapy równie dobrze jak wszyscy inni szlachetnie urodzeni, lecz po przeszło kilku tygodniach spędzonych na trakcie między Hollar a Zaavral doszła do wniosku, że mapa to jedno, rzeczywiste miejsce zaś to coś zupełnie innego.

Opuścili Nowe Hollar tego samego dnia, w którym inne rody zmówiły się przeciwko reżimowy okrutnej Callisto Morganister. Wśród ogólnego zamieszania pokrzykujących ludzi i efów, rżących koni, turkotu wozów, hałasu patrolujących rekonstruowane Hollarskie mury oddziałów, szkolących się do boju magów i pracujących w pocie czoła rzemieślników, czterem znamienitym - a raczej najbogatszym - rodom udało się pod osłoną nocy uciec. Trakt przebiegał tuż za lasem za miastem, przez który przemaszerowali. Tam chorągwie, wozy, zastępy bogactw i kolumienki ochroniarzy oraz wolnych skręciły na południe, zabierając ze sobą cały zgiełk.

Od tamtej chwili zanurzali się w coraz większym chłodzie i ciszy. Na zachód od traktu ciągnęły się niskie, toteż skaliste wzgórza, szare i urwiste, a za ich wierzchołkami ciągnęły się niziny z stopniowo ustępującą zielenią. Kolor nadziei bladł aż całkowicie zmienił się w puste pola plaż nad jeziorem Keliad. Po wschodniej stronie teren opadł, rozciągając się jak okiem sięgnąć lekko pofałdowaną równiną. Kamienne mosty łączyły brzegi wartkich i wąskich rzek, a małe zagrody opasały kołem grody obwarowane murami z drewna i kamienia. Droga była wygodna, a na noc zatrzymywali się w obozowiskach.

Jednak po pięciu dniach pola skończyły się, ich miejsce zastąpił gęsty las. W borze osądzono Kasira Salen - wtenczas głowę klanu Salenów. Elfowi zarzucono współpracę z samą tyranką Morganister, jak i wysłannikami sił Zakonu Sakira. Jako więzień, Kasir miał trafić do lochów w Mont-de-piété, gdzie oczekiwać będzie śmierci za zdradę oraz działanie przeciwko elfiej społeczności. Nie zabrakło i wydarzeń radosnych, bowiem elfia femme fatale zaręczyła się z Alvairem z rodu Vess.

Długie przestoje, debaty czy trwonienie czasu na kontemplacje sprawiły, że elfom zabrakło pożywienia. Złote flety, srebrne harfy, rzeźbione w kryształach figurki tudzież bajeczne malunki szlachty na jedwabnym płótnie mogły leżakować w powozach w nieskończoność. W przeciwieństwie do jedzenia, a to częściowo zepsuło się, ale i szybko uszczupliło, kończąc w pysznych żołądkach Wysokich Elfów. Tamtego dnia zaczął doskwierać głód, nawet najbogatszym zabrakło podstawowych pokarmów. Świeżo zaręczona zz Alvairem Aradiela postanowiła poprowadzić pobratymców na najbliższe wody, gdzie - jak przekonywała - pełno było ryb czy zwierzyny łownej. I miała rację...

Dalej kroczyli na południe.

Droga, osłonięta od zachodu ścianą gór, wiła się na wyżyny poprzez lasy porośnięte dębem, zimozieloną roślinnością i wrzoścem, który wydawał się czarniejszy i starszy od wszystkich pozostałych drzew. Wszystkie niedogodności i przykrości osłodzili sobie widokiem Zaavral, kiedy przekroczyli krytyczny punkt w górach Daugon.
Mont-de-piété [img]https://66.media.tumblr.com/b8d2a2e663d ... o1_500.gif[/img] Nad wieżami Mont-de-piété górowało słońce, zawieszone w gęstym błękicie, splamione bielą kłębiastych chmur. Gdzieniegdzie malowniczy widok przerywały unoszące się nad zdominowanym przez Wysokie Elfy areałem, chmary czarnego i kasztanowego ptactwa. Pobratymcy przychylnie spoglądali w kierunku nowo przybyłych. Pomagano im rozładować wozy, zapraszano do swoich domów. Wielu z tysięcy przybyłych posiadało w Zaavral rodziny bądź przyjaciół. Inni - klany - mogły liczyć na ścisłe miejsca w zamku Mont-de-piété, wszakże krew i dziedzictwo Wysokie Elfy ceniły niemalże na równi - o ile nie bardziej - niżeli magię i władzę.

Z drugiej strony, widok przybyłych elfów nie budził entuzjazmu pośród dominującej w Zaavral grupy mieszańców - ludzi.

Nim minął pierwszy tydzień, Aradiela wciąż miała poobcierane i odrętwiałe nogi i nieustannie czuła ból w kościach. Podróż dała się jej we znaki. Mimo to nie narzekała. Ani przez chwilę nie chciała dać satysfakcji innym elfom, okazać słabości. Trafili bowiem do świata, w którym do ich wielkiej gry o dominację dołączyły przynajmniej dwa, a może trzy, ważne klany w Zaavral. Aradiela miała je dopiero poznać. Ów czas znała wyłącznie pozostałych konkurentów, w których żyłach płynie błękitna krew. Dziedzictwo najznamienitszych czarodziejów, mistrzów i wojowników. Klany posiadające tysiące wpływowych przyjaciół na całym kontynencie, a także poza nim. Bogacze, których prywatne wojska oraz służba mogłyby dać początek nowym wioskom, miasteczkom.

Salenowie - po aresztowaniu Kasira, nowym przewodnikiem klanu został Toros Salen. Brązowowłosy elf zawsze stał w cieniu Kasira, toteż niewiele o nim mogła wiedzieć Aradiela. Niewiele wiedział także dziadek. Salenowie nie mieli tylu wpływów co inni, cechowali się niewielką siłą przebicia, jednakowoż według niepotwierdzonych źródeł, poukrywane majątki przekraczały kapitał pozostałych rodów Wysokich Elfów.

Klan Elensar - Irithiel Elensar był najstarszym członkiem klanu. Był też jednym z najstarszych elfów, które poznała Aradiela. Nikt dokładnie nie wiedział ile lat liczy Irithiel, bowiem temat ten zawsze prowadzi do obruszenia siwego starca. Poprawniej byłoby rzec - białego starca, stąd wielu nazywa Irithiela białym. Irithiel Biały poza nieskazitelnie jasnymi i lśniącymi włosami znany jest z noszenia błękitnych tudzież szarych tog. Swego czasu piastował stanowisko dziekana wydziału Jaskółka, któremu odpowiadał - wedle powszechnej opinii - żywioł powietrza. Stracił posadę zaraz po objęciu władzy w Nowym Hollar przez Callisto Morganister. Elf hoduje ptaki, których śpiew z klatek towarzyszył w trakcie podróży do Zaavral. Cały klan Elensar posiada rodzinę w Turonie, gdzie składowane są ponoć ich pozostałe majątki. Komunikują się z braćmi właśnie za pośrednictwem ptactwa. Wielkich sokołów Turońskich o rozpiętości skrzydeł kilku metrów i przeszywających błękitnych, prawie że białych oczach.

Ród Vess - to własnie Vessowie posiadają włości w Zaavral, a ich majątki prawie że nie uszczupliły się wskutek ucieczki ze stolicy elfów. Głową klanu został młody, aczkolwiek charakterny Alvair Vess - obecny narzeczony Aradieli. Bardzo przystojny, inteligentny, utalentowany i zdolny do wszystkiego. Jak każdy czarodziej: bardzo ambitny. Był dobrze zbudowanym mężczyzną, zabójczo przystojnym oraz niezwykle młodym jak na potężnego maga. Posiadał szlachetne i imponująco piękne rysy twarzy. Mówił bardzo szczerym i przekonującym głosem, co w mniemaniu wielu oznaczało nieszczerość. Klan Vess posiadał swych najemników, których liczba zrównywała się z ilością służby. Prężnie rozwijali wpływy, usilnie próbując zdominować pozostałe rody. Jak powiadają niektórzy "Vessowie wyszli na prowadzenie".

Ostatni z przybyłych rodów - Arano - którego przedstawicielką była właśnie Aradiela, utrzymywał względnie stabilną pozycję na tyle pozostałych. Miał sporo zwolenników, ale nie brakowało przeciwników. Majątki były względnie skromne, a opierały się głównie na klejnotach rodowych i biżuterii. Sama Aradiela parała się złotnictwem, tak samo jak jej dziad, ojciec i bracia. Miała dwóch braci. Lavellana oraz najmłodszego Lothiriela. Ojciec - głowa klanu - zmarł - pozostawiając wdowę z dziećmi. Wszyscy przybyli Aranowie zajęli należyte miejsca w niższych kondygnacjach zamku Mont-de-piété, tak samo ich służba, ochrona i pozostali przyjaciele.

W miarę jak osiedlili się w Zaavral, w mroki tego górskiego miasta, życie powoli wracało na właściwy tor. Elfy wartko zaaklimatyzowały się, tym samym odrestaurowując dawno nieużytkowane sklepy, kuźnie tudzież gospody. Starzy inżynierzy poczęli stawiać własne konstrukcje. Młotem i czarami z białego drzewa - na wzór Hollarskiego kunsztu - wznosiły się powoli smukłe wieżyczki.
[img]https://66.media.tumblr.com/d0e19cf38cf ... o1_400.gif[/img] Aradiela spoglądała przez okiennice swojej izby w Mont-de-piété, kiedy do pokoju wszedł Savin - dziad elfki. Lekko zgarbiony, niezbyt ruchliwy, zdawało się bardziej przeszkadzał, niż pomagał. Blond włosy ledwo sięgające do ramion, spięte dwoma warkoczami z tyłu głowy już dawno utraciły złocisty blask, jaki był znakiem rozpoznawalnym jednego z najlepszych elfich złotników. Dziadek pstryknął palcami, a świeczki jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zapłonęły na biurku kruczowłosej kobiety. Rozświetlił izbę, tak jak i umysł wnuczki. Od razu przeszedł do polityki, której w Nowym Hollar tak bardzo pragnęła unikać. Wspominał o małżeństwie, o jego wartości dla rodu Arano. Mówił dużo o Kasirze, którzy siedział w lochach. O tym, że przed egzekucją można go jeszcze odwiedzić, lecz odradzał to kobiecie. Z opisu Savina wynikało, iż Kasir strasznie się zmienił i szaleństwo zawładnęło nad nim. Niewiele mówił o rodzinie. Między zdaniami wtrącił coś o braciach w Zaavral, ale zdawał się unikać tego tematu. Coś było na rzeczy - tego była pewna. Chybko zatuszował temat, częstując wnuczkę bardziej żarzącymi kwestiami. Takimi jak bal w sali balowej zamku Mont-de-piété na cześć przybyłych elfów.

Zapisano nowy rozdział. Nie tylko dla Aradielii, ale dla wszystkich w Zaavral.
Wielka Gra
W drodze po władzę i dominację w Zaavral ważna jest nie tylko siła, lecz i aprobata dworu, maluczkich oraz bogactwo. Wszystkie klany w Zaavral będą próbowały wypchnąć na prowadzenie swojego kandydata, który - być może - w przyszłości ogłosi się wodzem Wysokich Elfów. Jeśli chcesz wziąć udział w tym wyścigu musisz dbać o swoją pozycję. W tym celu wprowadza się punkty aprobaty. Wszelkie posunięcia mające na celu polepszenie statusu elfów poprawiają wizerunek Aradielii. Etykieta, zdobywanie kontaktów również. Nie można zapomnieć o finansach oraz plotkach - wiedza to potęga. Dobra plotka może zniszczyć przeciwnika. W wielkiej grze wszyscy na ciebie patrzą, więc nawet potknięcie podczas tańca wpływa na twoją pozycję. Uważaj na to z kim zawiązujesz sojusz, kogo popierasz i co mówisz. Możesz wykorzystać wszystko i wszystko może zostać wykorzystane przeciwko tobie.

Realnym kandydatem do objęcia władzy zostaje się po uzyskaniu minimum 100 punktów aprobaty.
Aradiela ze względu na status swojego rodu i płeć startuje z pułapu 20 punktów. Doprowadzenie elfów do wioski, gdzie zdobyli pożywienie poprawiło jej wizerunek, dlatego otrzymuje dodatkowe 10 punktów aprobaty. W sumie 30 punktów aprobaty.

Re: Mont-de-piété

3
Podróż z Nowego Hollar do Zaavral ciągnęła się w nieskończoność. W końcu jednak zdołali dotrzeć do ziemi obiecanej. Aradiela nie była do końca pewna czy kierunek który obrali był najlepszym z możliwym, ale wszelkie wątpliwości zostały rozwiane, gdy dotarli na miejsce. Tutejsze Elfy witały ich z otwartymi ramionami i każdy z nich mógł odetchnąć z ulgą po długiej przeprawie, która była już za nimi. Za wydarzeniami mającymi miejsce w Hollar, za sądem nad Kasirem i nad niebezpieczeństwem jakie mogło nad nimi zawisnąć, gdy maszerowali nieopodal Oros. Mimo to udało im się tu dotrzeć.

Aradiela nieraz podróżowała, nierzadko na ogromne odległości, ale marsz na południe był cięższy od innych. Nie tylko z powodu fizycznego obciążenia, choć pod tym względem też czuła się wyczerpanie, ciało wciąż czuło wszelkie otarcia, których doznała w trakcie podróży, ale przede wszystkim pod względem psychicznym. Ciągłe przepychanki między Elfami mogły doprowadzić do pasji. Ostatni tydzień spędziła więc starając doprowadzić się do porządku, odświeżając swoje ciało i umysł przed zmaganiami jakie miały ją czekać w Zaavral. Cieszyła się dotarciem na miejsce i uśmiechami pobratymców, ale za uśmiechami czaiły się sztylety. W Zaavral dawno nie było takiego zamieszania i tak nagłego skoku populacji - Elfy się radowały i szykowały się do swych politycznych gierek, roszad, zmian sojuszy, a ludzie patrzyli się na nich z podejrzliwością, nie do końca z pewnością wiedząc co mają o tym wszystkim myśleć. Prawdę mówiąc i sama Aradiela nie była pewna co ma o tym myśleć. Przyjście jej dziadka skierowało jednak jej myśli na inny tor...

Aradiela spoglądając przez wysokie okna swej izdebki ulokowanej na niższych poziomach Mont-de-piété chłonęła widoki jej obce, a jednocześnie tak znajome - Zaavral zdecydowanie różniło się od nowego Hollar na wielu płaszczyznach, a jednak widać było liczne niuanse, podobieństwa, które wskazywały na wykonanie ich przez elfich mistrzów rzemiosła. Aradiela spoglądała, spoglądała i słuchała słów swego dziadka i powoli potakiwała głową na jego słowa. Nie miała zamiaru odwiedzać Kasira, bynajmniej z powodu zagrożenia jakie mógłby nieść dla jej pozycji. Po prostu nie miała do niego żadnego interesu, nie mógł jej już w niczym pomóc. Ucieszyła się też, że jej bracia w końcu zdołali dotrzeć do Zaavral, ale widząc, że dziadek chwilowo nie chciał o tym rozmawiać, zdecydowała się skierować rozmowę na z pozoru przyjemniejszy temat, bal...
- Podejrzewam, że nie wypada nam się nie stawić, dziadku. Zresztą, jak sądzę, Alvair będzie mnie prosił bym mu towarzyszyła w trakcie wydarzenia. - Bal też był świetną okazją by zrozumieć zależności panujące w Zaavral, poznać swych przeciwników i nawiązać kluczowe dla niej przyjaźnie. - Powinnam chyba zadbać o odpowiednią prezencję. Obawiam się, że suknie, zwłaszcza balowe, były ostatnimi z rzeczy, które zabraliśmy opuszczając Hollar po kryjomu. - Elfka zamilkła i odwróciła się od okna, wpatrując się tym razem z uwagą w Savina. - Czy coś się stało? - Powiedziała w końcu łagodnie i ruszyła do dziadka, siadając naprzeciwko i chwyciła delikatnie jego dłoń. - Zdajesz się być jakiś nieswój. Unikasz rozmowy na temat rodziny, braci...

Re: Mont-de-piété

4
Ściany komnaty Aradieli ziały pustką, gobeliny bowiem, przedstawiające nieznanych czarodziejce elfów, które pierwej zamieszkiwały Mont-de-piété, leżały niedbale rzucone w kąt. Służba prężnie pracowała, niestety nie wszystko zostało przygotowane w tak krótkim czasie. Przybycie Wysokich Elfów do Zaavral było nie lada niespodzianką.

Dziadek przycupnął na parapecie, tym razem pilnowany przez Aradielę. Rozglądał się nerwowo; była to pierwsza lub bardzo dawno niezaistniała sytuacja, kiedy to Savin lękał się wnuczki - nie odwrotnie. Tego dnia ubrał okazałą szatę z grubego czerwonego aksamitu z kołnierzem z gronostaja i złotymi zapięciami. Otrzepał dolne partie, jakoby uciekając przed wzrokiem kobiety. W końcu dźwignął się na nogi. Wstrzymał oddech i rzekł:

- Kreacjami się nie martw. Alvair już zadba o to, by służka trafiła do ciebie z odpowiednimi sukniami.

Wreszcie, prawie na samym końcu, Aradiela usłyszała to, przed usłyszeniem czego już wcześniej odczuwała lęk.

- Moja kochana ptaszyno - objął smukłe dłonie wnuczki - twoja matka miała dotrzeć do nas tej samej nocy, żeby nie budzić podejrzeń. Liczyłem, że dołączą do nas podczas przemarszu. Nawet tutaj, w Zaavral, wyczekiwałem jej - wtem wysunął z rękawa zwój zdobiony złotą wolutą i zaczął odczytywać. - Osteneila, moja córeczka... Została pojmana przez siły Morganister. Ona i pozostałe elfy, które chciały do nas dołączyć. Ktoś musiał poinformować popleczników Callisto o naszej ucieczce. Jeśli to Kasir... Gorzej, jeśli zdrajca wciąż jest na wolności, gdzieś tutaj pośród nas - kontynuował ze łzami w oczach.

- Musi być to dla ciebie strasznie trudne, ale powinnaś wiedzieć, że pojmano również Ellariona Arwena - twojego ukochanego - Savin puścił dłonie wnuczki. Powstrzymując się od płaczu zakrył drżącą bródkę i usta.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Zaavral”