[Okolice centrum] Uliczki Oros

1
W pobliżu centrum miasta o wiele bardziej widać wpływ czarodziejów na miasto. Wysokie budowle, równo ułożone, ozdobne kamienie jako podłoże, po której nie widać ani śladu zniszczenia. Każdy budynek miał jakieś zmyśle urządzenie, które coś robiło. Każde, dziwniejsze lub cudniejsze od poprzedniego, jakby istniała tu niepisana rywalizacja. Każdy budynek różnił się od siebie, gdzie na myśl przywodziły rozmaite słowa. Dziwaczne, ekstrawaganckie, nietypowe. Ta część miasta jest do tej pory zamieszkiwana przez osoby, parające się magią. Dla wprawnego oka był to kunszt, który mógł robić wrażenie. Dla innych to kolejna fanaberia magów. Dbano o to te miejsca przez wzgląd, że znajdowało się blisko samego rynku Oros. Tutaj znajdowały się rozmaite sklepy i kramy kupców. Od ubiorów po asortyment wszelkiego typu dla studentów i profesorów. Nic dla przeciętnego zjadacza chleba, który nie mógł uczęszczać do sławnego uniwersytetu.

Lindirion i Tanga mogli przeklinać swój pech. W kiepskim świetle obydwoje nie dostrzegli końskiego łajna i każdy z nich wdepnął w takowe. Elf lewym butem, człowiek prawym. Dodatkowo ten pierwszy stał się łakomym kąskiem dla komarów. Czuł swędzenie na nogach, rękach, a także w okolicy ucha oraz szyi. Jego towarzysz ani razu nie został pogryziony. To nie było ich jedyne zmartwienie, bo potrzeby własnych organizmów także w nich się odezwały. Głód i pragnienie dokuczały im obu, a jeszcze musieli doliczyć potrzeby fizjologiczne numer 1, co było pewne irytujące, jako że chciało im się pić.

W miejscu, gdzie za pamięci Lindiriona miała znajdować tawerna "Czarka", do której przychodzili za jego młodości na dobre wino, od kilku lat miała innego właściciela. Nowy zarządca tej nieruchomości uznał, że należało zmienić branże. Z jakichś to tajemniczych powodów uznał, że obecny interes o wiele bardziej pasuje, niż rozpijanie młodych adeptów uniwersytetu. Obydwoje z bliska mogli przeczytać na szyldzie, który wisiał nad drzwiami i oknami:
Dom dla zmarłych "Sedah"
Doskonale przygotujemy ciało do pogrzebu. Możesz nam zaufać.


Oczywiście zakład pogrzebowy był zamknięty, ale przez szybę w sklepie z łatwością mogli zobaczyć rozmaite ilości trumien. Z rozmaitych rodzajów drewna o dziwnych kształtach. Do tego rozmaite urny na prochy. Na drzwiach sklepowych mogli przeczytać krótką informację:
"Wstęp tylko dla ludzi"
Spoiler:
Licznik pechowych ofiar:
8

[Okolice centrum] Uliczki Oros

2
POST POSTACI
Linidirion
Elfi mag bardzo, ale to bardzo starał się cieszyć miastem - jego budynkami, urokliwymi uliczkami, mnogością magicznych urządzeń i mechanicznych cudów inżynierii, chciał pokazać Tandze, jak wspaniałe potrafi być Oros, ale zamiast tego znalazł...

Gówno. Łajno płynęło ulicami do tego stopnia, że w pewnym momencie mistrz pośliznął się na odpadkach, gdy trafił butem w jeszcze ciepły, koński pączek. Do tego bród i smród miasta spowodował, że nawet starszą część metropolii nawiedziła plaga komarów, które znalazły cel właśnie w tym jednym, biednym elfim magu, i tak już suchym, a wciąż obrabowywanym z cennej krwi. Że też nawet w pomokłym Varulae komary nie były takim utrapieniem, jak te tutaj! I choć mag oganiał się i rozważał nawet użycie magii, by palić każde z tych małych bestii, mógł mieć tylko nadzieję, że nie opuchnie i nie będzie swędzieć go tak mocno, jak zaczynało.

- Nie rozpoznaję mojego miasta. - Pożalił się Tandze dziwnie ckliwym tonem, jakby był ledwie kroczek, mały tip-top, od załamania nerwowego. Bo tak w rzeczywistości było! Miał już dość! Serdecznie dość! - Załatwmy twój turniej tak szybko, jak to możliwe i wracajmy na szlak. Nie chcę spędzić tu ani minuty dłużej. Ach, mój młody Tango... Bo nie odpuścisz jutrzejszego wydarzenia, prawda? - Mistrz gotów był prosić, byleby chłopak zrezygnował z turnieju! Był przydatny w drodze i jeśli to możliwe, Lindirion wolałby mieć go przy sobie.

Gwoździem do trumny była informacja na drzwiach niegdyś Czarki. Dom dla zmarłych - czy to nie odpowiednie miejsce dla elfa, który tracił wszelką nadzieję?! Ale nawet to los postanowił mu odebrać, gdy okazało się, iż właściciele z jakiegoś powodu odmawiali pochówków elfom.

Lin oparł się o szybę, a następnie na przedramieniu złożył czoło. Dość. Dość. Mistrz miał już dość Oros.

- Znajdźmy inne miejsce. - Zaproponował, choć nie ruszył się o cal. - Jakiekolwiek.
Obrazek

[Okolice centrum] Uliczki Oros

3
POST POSTACI
Tanga
Wbrew całej swojej ignorancji, nawet Tanga nie mógł nie dostrzec ogromnych różnic w sposobie, w jaki funkcjonowało obecnie stare Oros. Z miasta niegdyś drażniąco pachnącego całą gamą kwiatowych pachnideł, zmuszających go tym samym do ciągłego kichania i prychania, ilekroć odwiedzał je z ojcem i braćmi, teraz pachniało raczej, jak niesprzątana od zbyt dawna obora. Miało to swoje plusy, ale miało i minusy. Zapachy dużych miast jako takie nie były dla wychowanego w dziczy mężczyzny przyjemne. Stanowiło to jeden z głównych powodów, dla których nie zapuszczał się za ich mury bez dostatecznie dobrego powodu.
Wdepnięcie w końskie łajno nie przejęło go nadmiernie. W swoich licznych przeprawach taplał się w dużo gorszym syfie, o którym być może lepiej, aby pewien elf nigdy się nie dowiadywał. Ot zatrzymał się na moment kilka kroków po zaliczeniu śmierdzącej niespodzianki, aby strzepnąć nogą i o tyle o ile wytrzeć podeszwę o najbliższy kawałek zieleni tudzież kamień. Buty, to tylko buty. I tak je w czymś zawsze utytła. Nie tak dawno był to przecież czyjś mózg.
- Nie! - odpowiedział krótko, dosadnie i bardzo pogodnie. Mimo zmian, jakie zaszły w mieście, nie było w nich nic, co szczególnie by go odstraszało. - |Chcę spróbować wygrać!
I być może dostać rękawice.

Dochodząc do miejsca, którego znajomością przechwalał się elf, Tanga rozejrzał się skonfundowany.
- Nie czuję tu zapachu jedzenia - zgłosił na głos, podchodząc do tej samej szyby, o którą opierał się Lindirion, by móc przez nią zajrzeć do środka. - Ani napitku - dodał i wydał z siebie głęboki pomruk, dochodząc do wniosku, że mężczyzna się po prostu zgubił. Nie szkodzi. On sam gubił się praktycznie w każdym mieście!
Odsuwając się od szyby, rozejrzał się dookoła. Nasłuchując i uważniej niuchając powietrze z zamiarem wyczucia czegoś innego, niż tylko swądu okolicy jako takiej, starał się zlokalizować kierunek, w którym mogliby znaleźć to, czego akurat szukali.
- Jakiekolwiek - zgodził się. - Mm! Zrozumiałem!
Ponieważ jednak starszy z nich wydawał się z jakiegoś powodu niezdolny do ruchu, a Tanga nie zamierzał czekać w nieskończoność, bezceremonialnie chwycił nekromantę w pół i bez żadnego wysiłku przerzucił go sobie przez ramię. Elf był i tak powolny, kiedy się przemieszczał. Dziwne, bo Tanga był pewny, że miał jeszcze dłuższe nogi od jego! Nieważne zresztą, bo teraz mógł od razu przejść do szybkiego truchtu, nie przejmując się wolniejszym towarzyszem.
Foighidneach

[Okolice centrum] Uliczki Oros

4
POST BARDA
Tanga, jak to na człowieka, który uwielbiał, jak najprostsze rozwiązania, postanowił samemu wspomóc elfa w jego nagłej "chorobie" Niezdolny do zrobienia kroku, załamany zmianami, jakie spotkało jego rodzinne miasto, choć czy dał mu czas? Przybył przed zapadnięciem zmroku, nie zobaczywszy cudów, jakie za dnia owo miejsce oferuje. Choć, czy i one by go zadowoliły? Wiele się zmieniło od czasów, kiedy był tu ostatni raz. Może to dobrze, że nie poznał powodów, dlaczego nieludzie są tak traktowani.
Co zrobił wcześniej wspomniany człowiek, towarzysz elfa? Przerzucił go przez własne ramię, układając jego ciało tak, by zginało się w pasie na jego barku. Nogi miał z przodu, tyłek elfa blisko twarzy. Kusił los, bo przecież nie mógł wiedzieć, czy jego długo żyjący towarzysz nie ma jakichś problemów, związanych z żołądkiem. Ręce i głowa tego, który noszony, znajdowały się z tyłu i miał całkiem dobry widok na mijających ich osobników.

W przewrotny sposób jednocześnie ten odegrał się za to, że nawoływacz wziął wojownika za ćwierćinteligenta. Miasto nocą nie było całkowicie puste, a i spotkało się tu kogoś. Zazwyczaj przechodnie ignorowali większość, acz nie mogli pozostać obojętni na widok, jaki widzieli. Nie byli w stanie oczywiście przyjrzeć się cechem szczególnym noszonego według nich drugiego człowieka, aczkolwiek obydwoje słyszeli śmiech dochodzący od mijających ich osób. Powód poprawy humoru był oczywisty. Człowiek, który był niesiony w tak niecywilizowany sposób, wzbudzał radość. Czy na pewno? Tego już wiedzieć nie mogli. W pewnym momencie zapaliły się magiczne lampy, które lepiej oświetlały drogę, niż światło księżyca i miasto stało się znacznie jaśniejsze. Wtedy też te śmiechy trwały dłużej.

Umiejętności Tangi budziły szacunek, bo jakimś dziwnym sposobem, jako istota, która nie znosi miast, bezbłędne dotarł w okolice jakieś tawerny. Na początku słyszał cichą muzykę, która nosiła się w mieście, a w miarę zbliżania, stawała się głośno. Następnie dostrzegł z oddali budynek, dokąd wchodzili ludzi albo opuszczali go. Z okien było widać dużo światła, a i także dostrzegł paru nieco bardziej podpitych ludzi, ubranych bardzo elegancjo. Widać było po nich, że z trudem utrzymują prosty chód.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Okolice centrum] Uliczki Oros

5
POST BARDA
Zrezygnowany Mistrz nie miał już nawet sił, by patrzeć na Oros! Wszystko szło nie tak od czasu przekroczenia bram i elf żałował każdej decyzji, która doprowadziła go do tego zapomnianego przez Sulona miasta!

- Boże, zlituj się nad nami... - Pomodlił się cicho do elfiego bóstwa i może nawet mamrotałby jakieś dalsze prośby, gdyby nie to, że grunt usunął mu się spod butów, nawet tego pobrudzonego! Dopiero uścisk silnych dłoni na żebrach pozwolił mu zrozumieć, co się dzieje. - Tanga! - Zaprotestował, ale zamiast zostać odłożonym i przeproszonym, to przerzucono go przez ramię, jak worek kartofli! - Tanga, na bogów, odłóż mnie! Tanga...! Chłopcze, przestań! Natychmiast mnie odstaw!

Protesty Lindiriona na nic się zdały, gdy chłopak uparł się, by go nieść! Jego ramię boleśnie wbijało się w brzuch, śmiechy z okolicy dobiegały do czerwonych z zażenowania uszu... ale po chwili mistrz odpuścił. Co mógł zrobić? Nie będzie wierzgał jak panienka, ani krzyczał o pomoc. Pozostało mu zaakceptować swój los i z dumą przyjąć poniżenie, którego celem się stał. Z ciężkim westchnieniem oparł łokieć o plecy Tangi, a na dłoni wsparł brodę. Miał widok na mijane kamieniczki, gdy magiczne światła zapłonęły, by rozgonić noc.

Przynajmniej to się nie zmieniło.
Obrazek

[Okolice centrum] Uliczki Oros

6
POST POSTACI
Tanga
- Tak będzie szybciej! - oznajmił pewnie, po czym obejmując jedną ręką nogi elfa w zgięciu kolan, ruszył szybki marszem przed siebie. Gdy już raz sobie coś ubzdurał, bardzo ciężko było go od tego odwieźć. Z tego też powodu, wszelkie skargi Lindiriona wchodziły jednym, a sekundę później wychodziły drugim.
Idąc za nosem, Tanga bardzo przelotnie zwracał uwagę na przechodniów. Okoliczne śmiechy były niemniej dźwiękiem, który lubił i cenił, toteż w pewien sposób podświadomie wprawiały go w jeszcze lepszy humor, niż dotychczas - czego nie można było już powiedzieć o jego bagażu.

Nie trwało długo, zanim wreszcie znaleźli to, czego szukali. Lindirion niemal mógł poczuć, jak ciało pod nim wibruje z ekscytacji i zniecierpliwienia, zanim usłyszał bardzo zadowolone z siebie:
- Znalazłem! - pochwalił się, ponownie chwytając elfa w pasie, aby móc go odstawić na ziemię, a palcem nieładnie wskazać przybytek, do którego wkraczali, bądź z którego wytaczali się goście.
Nie czekając, aż Lindirion zbierze się ze swoimi dziwnymi nastrojami do kupy, ruszył wprost na drzwi. Chciał jak najszybciej zjeść, położyć się i po przebudzeniu być może jeszcze zrobić parę rundek dookoła miasta na rozgrzewkę. Tak na dobry start przed zawodami!
Foighidneach

[Okolice centrum] Uliczki Oros

7
POST BARDA
Trafili do miejsca, które miało swoją reputację w Oros. Powstałą co prawda już dawno po tym, jak Wysoki Elf opuścił swoje rodzinne miasto, dlatego to właściwie Tanga mógł słyszeć co nieco o tym miejscu. Oczywiście o ile wczesniej nie zapomniał całkowicie o tym. Sam budynek tawerny był lekko pochylony i wyglądał jak prosta, zwyczajna stara kamienica... nie licząc szyldu, który wisiał nad drzwiami... a raczej ostrza halabardy. Przybytek "Pod Halabardą" miał swoją renomę, jako lokal, gdzie ważone są losy całego Keronu, a może i świata. Oczywiście to tylko żarty miejscowych, jednakoż czy aby nie było w tym krzty prawdy? Jedno było pewno. Na pewno znajdą tu wikt, jedzenie oraz namiastkę wygody, która pozwoli im odpocząć i zregenerować siły.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Okolice centrum] Uliczki Oros

8
POST BARDA
Tanga wyszedł z karczmy. Delikatny chłód wziął go w swe objęcia, a pochmurne niebo, przypominało smutny obraz niedoszłego artysty, który z żalu stracił wszystko. Delikatnie padał deszcz i kropelki uderzały o jego ciało. Na ulicach niewielki był co prawda tłum, ale osoby, które przechodziły, odwracały głowę w jego stronę. Przechodzące kobiety w długich i pięknych sukniach, zakrywały usta, mężczyźni patrzyli z zazdrością na jego górną część ciała. Czuł pod stopami chłód kamiennych uliczki. Miał dwie drogi -na górę, która prowadziła w nieznane jeszcze drogi lub na dół, którędy przyszedł poprzedniej nocy.
- O jaki dziwny pan. - Powiedziała jakieś dziecko, wskazując bezczelnie palcem na niego i zaraz uciekło.
- Ubierz coś na siebie do kroćset! Przez ciebie kobiety będą mieć kosmate myśli! To porządne miasto! - Zawołał jakiś mężczyzna. Wcale a wcale nie było słychać zazdrości w jego głosie, patrząc na to, że nawet w ubraniach, wyglądał po prostu, jak świnia chodząca na dwóch nogach z wąsami, a towarzysząca mu kobieta oraz córka, nie wyglądały lepiej, jednak patrzyły na tangę z takim błyskiem w oku.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Okolice centrum] Uliczki Oros

9
POST POSTACI
Tanga
Obecny w powietrzu zapach wilgoci był dla Tangi miłą odmianą. W dużo bardziej znajomy i przystępny dla niego sposób, łagodził woń samego miasta, kojąc niezadowolenie spowodowane przymusem wypełznięcia z łóżka. Ni brak butów, ni koszuli nie stanowił problemu, dopóki nikt nie groził mu za ich brak posłaniem za kratki. Zresztą kto wie, czy i to zdołało go zmotywować do czegoś więcej, niż warczenia i odruchowego stawienia oporu, kiedy wciąż jeszcze wychodził ze swojego sennego otępienia.
Przeciągając się i prężąc na wszystkie strony, wyginając i rozciągając, wreszcie ziewnął potężnie i przetarł przedramieniem wilgotną od wszechobecnej mżawki twarz. Na krzyczące i wskazujące go dziecko nie zwrócił większej uwagi, choć na krzyczącego do niego mężczyznę spojrzał przelotnie, zanim w odpowiedzi wzruszył lekko ramionami, nie mając zbyt wielkiego pojęcia, w czym właściwie tkwił jego problem. Czymkolwiek były "kosmate myśli", nie wydawały się stanowić dla niego kłopotu.
Tanga wykonał parę dodatkowych, rozciągających i rozgrzewających ćwiczeń, po czym głuchy na wszelkie protesty oraz ślepy na cudze spojrzenia, ruszył pospiesznym truchtem znajomą drogą, zamierzając zrobić szybką rundkę do bramy i z powrotem. Boso mógł dobrze wyczuć grunt pod nogami. Chętnie i niemal z dziecięcą radością przeskakiwał kałuże, a także robił krótkie przeplatanki, zwody oraz manewry wymijające, gdy ktoś lub coś stanęło mu na drodze. To miała być krótka, ale rozbudzająca przebieżka.
Foighidneach

[Okolice centrum] Uliczki Oros

10
POST BARDA
Mieszkańcy tego miasta nie byli przyzwyczajeni, by wojownicy trenowali po ulicach. Mieli swoje place lub wybierali tereny poza miastem. Nikt im wtedy nie przeszkadzał. Tak naprawdę wymijał dzieci i kobiety, a także mniejsze wozy. Słyszał za sobą przekleństwa, piski przerażenia i zachwytu. Niektóre kobiety zakrywały uśmiech, kiedy był mijany. Jeden, czy drugi mężczyzna także oglądnęli się za nim i mieli bardzo zagadkowe miny. Oczywiście dzieci potraktowały to za zabawę i próbowały ścigać się z nim. Przewaga Tangi była tu jednak wielka, więc jedynie słyszał za sobą śmiechy tych małych istot.

On sam czuł kamienne podłoże i mniejsze kamienie wbijały mu się w stopy. Mógł zauważyć i poczuć, że nieczystości, które widział i poczuł poprzedniego wieczoru, teraz zniknęły. Ulice były tak czyste, jakby od zawsze panował tu porządek. Nikt oczywiście nie próbował go zatrzymywać. I bez problemów dotarł do bramy i mógł ruszyć w powrotną drogę. Po chwili już nie odczuwał chłodu, gdyż rozgrzane ciało skutecznie poradziło sobie z temperaturą, która była na zewnątrz. Słyszał powóz niedaleko. Zbliżał się do niego i wyskoczył z jednej z pobliskich uliczek. Sprawnie wyminął dwa konie, a te stanęły dęba z powodu zaskoczonego woźnicy, który próbował je zatrzymać. Jedno było pewne - Tanga wywołał zamieszanie w Oros.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Okolice centrum] Uliczki Oros

11
POST POSTACI
Tanga
Nieświadom mnogiej ilości zamieszań, do jakich doprowadził po drodze, Tanga cieszył się biegiem, pogodą oraz nowo odzyskaną wraz z tym wszystkim trzeźwością umysłu. Sen na dobre poszedł w zapomnienie, gdy dotarł ponownie pod tę samą karczmę, z której wcześniej wyruszył. Czuł się lepiej. Czuł się rześko. Miał siły na kolejny dzień!
Wyciągając w górę ramiona w zwycięskim geście, przeciągnął się porządnie raz ostatni, zanim krokiem rasowego zwycięzcy wkroczył ponownie do środka. Miasta nie stanowiły z reguły najlepszych miejsc do jakichkolwiek treningów ni ćwiczeń. Miał jednak niejasne przeczucie, że z jakiegoś powodu powinien czuć się zobowiązany do tego typu rozgrzewki... Cóż to tylko było? Coś ważnego - to na pewno! To nękające, wiercące mu w bebechach uczucie nie pojawiało się z reguły bez naprawdę dobrego powodu. Hm. Może porządne śniadanie zdoła mu przypomnieć?
Foighidneach

[Okolice centrum] Uliczki Oros

12
POST BARDA
Być może jeszcze kiedyś odkryje, jakie zamieszanie zrobił, choć oczywiście było ono bardzo lokalnie. Zdecydowanie nic, co by mogło mu zaszkodzić w najbliższej przyszłości. Jedynie być może ta nieliczna grupa osób, która wiedziałaby, jak faktycznie wygląda, mogłaby spowodować większe kłopoty. Zdecydowanie nim sprawa nabierze tempa, jego nawet w tym mieście pewnie już nie będzie.

I tak zatem, kończąc swój poranny trening, wszedł do karczmy i zamknął za sobą drzwi, odcinając się także od ulic miasta.
Licznik pechowych ofiar:
8
ODPOWIEDZ

Wróć do „Oros”