Oberża "Pod Halabardą"

61
POST BARDA
Karczmarz miał ubaw z sytuacji, która się teraz pojawiała. Przez chwilę naprawdę chciał się roześmiać, a obydwoje mogli widzieć jego wesoły uśmieszek. Szybko on zniknął, przybierając poważny wyraz. Nie wolno przecież śmiać się z klientów. Można jednak nieco pożartować z nimi. To jeszcze mieściło się w etosie jego zasady.
- Oczywiście, że być nie może. Wygląda mi góra na dwie wiosny po przejściu w dorosłość. - Odpowiedział Tandze, udając przy tym, że wierzy w to, co powiedział. Wiedział, że elfy nieco różniły się od ludzi, jednak teraz to nie miało znaczenia. Jeśli dobrze rozumiał sytuacje, pytanie człowieka, który płacić tak dużo wynikały z tego, że musiał pochodzić z miejsca, gdzie nie dotarła cywilizacja. Koczowniczy lud północy? Tak właściwie podejrzewał.
- Nabiera. Też jestem pewien. - Dodał rozbawiony, by mistrz miał nieco więcej kłopotów. Szkoda, że nie mógł usłyszeć, jak to się rozwinie, ale był pewny, że nie będzie nudno.
- Jak panowie będą gotowi, proszę powiedzieć i zaprowadzę. - Poczekał na sygnał i zaprowadził ich następnie do zwyczajnego pokoju karczemnego. Dwa osobne łóżka, stolik, szafa. Oczywiście czysta i wymieniona pościel tu się znajdowała. Pokojowi nie można było nic zarzucić. I nie wyczuwał tu Lindirion żadnej magii, która mogłaby zmącić jego zmysły.
Licznik pechowych ofiar:
8

Oberża "Pod Halabardą"

62
POST POSTACI
Lindirion
Lin już to rozumiał - Oros nie było miejscem dla niego. Stary elf mógł co najwyżej dokonać swojego żywota w murach tego miasta, zupełnie jakby parodiował własne narodziny, których dostąpił w tym samym miejscu. Groteska istnienia nie mogła objąć innych miast na świecie, jak tylko to zapomniane przez Sulona Oros! Ale dlaczego nie mógł oddać ducha w mniej bolesny sposób?

- Jutro ci to wyjaśnię. - Obiecał Tandze, gdy chłopak głowił się nad matematyką. Ale nad czym miał się zastanawiać? Nie musiał niczego obliczać. Dostał informację: dwieście. Nie było tu pola do wahania.

A karczmarz, jak to sprzedawca. Czarował słowem, w bardzo nieudolny sposób. Mag nie czuł, by był mu dłużny jakąkolwiek odpowiedź.

Lindirion wiedział, że nie może wylegiwać się zbyt długo. Nie mógł pokazywać słabości. Zaczął się powoli, bardzo powoli zbierać do siadu, ale ból powstrzymywał jego ruchy. Spomiędzy zębów wyrwał mu się jęk.

- Jesteśmy gotowi. - Przyznał wbrew sobie i temu, jak się prezentował. - Tango, pomóż mi wstać, bardzo cię proszę.
Obrazek

Oberża "Pod Halabardą"

63
POST POSTACI
Tanga
I co? Karczmarz też się zgadzał! Elfi mag zdecydowanie go nabierał! Po co jednak? Tego nie potrafił pojąć. Tanga przecież powiedział, że będzie mu towarzyszyć w drodze do miejsca, gdzie żywi-umarli mieli stanąć z nim w szranki. Pokusa była zbyt wielka, żeby byle śmiesznie słaba kondycja tamtego zdołała go zniechęcić. Choćby trzeba było go przez dalszą część wędrówki nieść do celu, przekonał się już wszakże, że nie było to dla niego żadnym wyzwaniem.
Wciąż niepocieszony, ale wyjątkowo ugodowy dzięki napełnionemu wcześniej porządnie żołądkowi, rozluźnił uścisk ramion na własnej klatce piersiowej, aby móc chwycić dopiero co odłożonego na łóżko Lindiriona pod ramię. A że nie był zbyt dobry w byciu delikatnym czy choćby ostrożnym, od razu pociągnął go ku górze. Tyle dobrego, że nie zrobił tego z siłą, z jaką by mógł, bo jeszcze by go przypadkowo oderwał od ziemi.
Po krótkiej, acz krytycznej ocenie ciągle krzywiącej się twarzy kompana, puścił go od razu po postawieniu ponownie do pionu, obszedł od przodu, stanął doń plecami, a następnie przykucnął. Wyginając jedną rękę, znacząco poklepał się po plecach.
Foighidneach

Oberża "Pod Halabardą"

64
POST POSTACI
Lindirion
Prośba skierowana do Tangi była rzucona na wyrost, nieprzemyślanie i z pewnością błędnie, bo ten orczy syn zamiast uszanować wiek i stan maga, szarpnął nim, jakby zarzucał sobie na ramię worek ziemniaków.

Lin niemal czuł, jak coś przeskakuje mu w kręgosłupie po raz kolejny - i to nie w odpowiednią stronę!

- Skaranie boskie...! - Syknął przez zęby pod adresem chłopaka, jednak nie mogł odmówić mu skuteczności: choć wciąż zbolały, stanął na dwóch własnych stopach! Szybko i niekoniecznie bezboleśnie, ale skutecznie!

Problemem pozostawało wydostanie się z tej małej świątyni Krinn, bo stopy nie chciały poruszać się ani milmetr dalej. Na szczęście z pomocą przyszedł po raz kolejny Tanga i... Lin, choć widział, co się kroi i duma bolała przez wizję spoczęcia na jego plecach, nie mógł walczyć ze sobą ani chwili dłużej. To było jedyne wyjście.

Mistrz sztuki magicznej, szanowny Linidiron Aldario, wszedł Tandze na plecy, by ten mógł go nieść na barana. Ukrył twarz za kurtyną własnych włosów. Ten wstyd był nie do zaakceptowania.
Obrazek

Oberża "Pod Halabardą"

65
POST POSTACI
Tanga
Gwoli ścisłości - Tanga był na ten moment gotów przerzucić sobie elfa przez ramię lub i nawet wziąć go pod nie, gdyby ten znowu zaczął z niezrozumiałych przyczyn kręcić nosem. Dobrze, że udało im się tego uniknąć, bo ciężko doprawdy powiedzieć, jak skończyłyby po tym jego nieszczęsne plecy.
Nie tracąc czasu, Tanga wywinął ręce do tyłu, kiedy tylko wyczuł na nich skromny nacisk. Splatając ze sobą palce obu dłoni, stworzył swego rodzaju poddupnik dla szanownego siedzenia elfa, choć nie tyle dla wygody, co po to, aby tamten nie mógł się zbyt łatwo zsunąć. Tak przygotowany, podniósł się ponownie na proste nogi, a następnie ruszył w ślad za właścicielem oberży, nic nie robiąc sobie z tego, jak śmiesznie musieli wyglądać.
Dotarłszy do nowego pokoju, powtórzył czynność - podszedł do łóżka, przykucnął tyłem do mebla i odczekał, aż Lindirion opuści swoje tymczasowe miejsce spoczynku. Nikogo nie nosił w ten sposób od bardzo młodych lat. Ostatni był Drikdarok, najmłodszy z jego trójki zielonego rodzeństwa. Głupia sprawa. Zwichnął sobie kostkę, gdy próbowali wdrapać się drzewo, na którym wisiał pszczeli ul. Rozdrażnione już wtedy owady, bardzo chętnie skorzystały z momentu ich nieporadności. Obaj wrócili okropnie pogryzieni.
Foighidneach

Oberża "Pod Halabardą"

66
POST POSTACI
Lindirion
Lindirion nie zamierzał narzekać, już nie. Musiał zacisnać powieki i udawać, że to nie jego to docztyczy, że to nie on padł na plecy Tangi, że nie był niesiony jak zwłoki ku dołowi, gdzie miały spocząć. Wstyd, który czuł, powodował cierpienie niemal tak duże, jak nieodpuszczające plecy.

Kiedy znaleźli się w nowym pokoju, zlazł z pleców Tangi, po czym ułożył się na łóżku, twarzą do poduszki, bolącym do góry, by poczekać na pomoc ze strony karczmarza, który przecież obiecał okład babuni. Starsze osoby zazwyczaj wiedziały najwięcej. Lindirion był tego przykładem.

Nim zdołał zamknąć oczy po raz ostatni tego dnia i doddał się odpoczynkowi, musiał jeszcze poprosić Tangę o pomoc z wierzchnim ubraniem i butami. Pozostawało mu łapać się czegoś tak niesprawdzonego, jak nadzieja i liczyć na to, że kolejnego ranka obudzi się zdrowy i silny jak młody bóg.
Obrazek

Oberża "Pod Halabardą"

67
POST POSTACI
Tanga
- To normalny pokój - skomentował niebywale spostrzegawczo Tanga, rozglądając się dookoła. - Poprzedni był ciekawszy.
Uczucie nieznanej potrzeby na coś zniknęło, a w powietrzu nie unosiły się żadne, perfumowane zapachy. Nieco żałował braku ciekawych przedmiotów, których w poprzedniej sypialni nie zdążył w pełni obadać. Inna sprawa, że z tyłu głowy wciąż miał skórzaną maskę, której nigdy nie ściągnął i o której obecności kompletnie zapomniał.
Nie mając nic więcej do roboty, nie czując po raz kolejny potrzeby bicia kogokolwiek i co najważniejsze, będąc w pełni sytym na koniec dnia, Tanga gotów był skierować się w stronę wolnego łóżka, gdy padła jeszcze jedna prośba ze strony elfa. Po prawdzie już nawet nie za bardzo pamiętał, kiedy po raz ostatni przyszło mu być tak świadomie... uczynnym. Być może była to kwestia dobrze spędzonego czasu zarówno w podróży, jak i w mieście, w którym niegdyś mógł co najwyżej tęsknić za jak najszybszym opuszczeniem go. Świadomość nadchodzącego wydarzenia oczywiście również była motywująca! A jak!
Wzruszając zatem ramionami, obrócił i raz jeszcze stanął nad niezbyt zdolnym do ruchu elfem.

Mag nie mógł liczyć na nadmiar delikatności, choć Tanga wiele by dał, aby nie musieć szarpać się z jego obuwiem, które okazało się dużo bardziej skomplikowane, niż początkowo zakładał. Buty Lindiriona były prawdziwą zmorą wśród obuwia! Miały wiele... oczek... Oczek, przez które przechodziły rzemienie. Przeplatane, wiły się od obłożyny po samą cholewkę. I, naturalnie, same w sobie musiały być wyższe, niż było to konieczne. Jakby na złość biednemu wojownikowi, który z sekundy na sekundę coraz mocniej marszczył brwi i z coraz większą frustracją usiłował je poluzować. Była to mordęga dla ich obu, ale walkę zakończył i tutaj sukcesem.
- Twoje buty są okropne! - ośmielił się głośno fuknąć, odrzucając oba z niezadowoleniem, zanim przeszedł do innych części garderoby, których chciał pozbyć się elf.
Gdy i tu skończył, przeciągnął się porządnie i sam zrzucił z siebie zarówno całość górnej części przyodzienia, jak i buty, pozostając jedynie w luźnych spodniach. Nie, nie zwracał przy tym zbytniej uwagi na otoczenie. Nie lubił spać w ubraniach. Najchętniej pozbyłby się również spodni, ale z uwagi na właściciela tawerny, pozostawił je na zadku. Miewał już różnorakie, choć wciąż niepojęte dla niego nieprzyjemności z paradowania nago w miejscach publicznych. Kolejny powód, dla którego nie lubił miast.
Foighidneach

Oberża "Pod Halabardą"

68
POST BARDA
Przygotowanie okładu dla jednego z gości zajęło nieco czasu. Okład został przygotowany z najwyższą starannością. Oberżysta przyniósł miskę z tkaniną w środku do pokoju. Nie widział zmagań Tangi z butami, więc tutaj elfi mistrz został oszczędzony. Położył miskę na stoliku obok łóżka. Płyn w tym naczyniu miał barwę brudnej kory, był mętny i wydzielał zapach, przypominający spalone drewno z domieszką ziół. Dobrze, że wcześniej został rozebrany, więc nie musiał się kłopotać z położeniem na kręgosłup.
- Okład gotowy. Położę w bolącym miejscu. - Powiedział i nie czekając na potwierdzenie, wyjął lnianą tkaninę z miskę, skręcił ją, by woda ściekła i położył w bolącym miejscu. Na początku Lindirion poczuł, jak ciepło zwiększa odczuwany ból, a po chwili łagodzi objawy do tego stopnia, że będzie w stanie zasnąć.
- Powinno zdecydowanie pomóc. W nocy pewnie pana obudzi ból, jak tylko nieco wyschnie tkanina. Proszę wtedy jeszcze raz namoczyć materiał i położyć sobie. Do rana ból powinien całkowicie zniknąć. Czasami zdarza się, że jest potrzebny trzeci okład, ale zazwyczaj ten przypadek występuje przy osobach o posturze wojowników. - Tu zerknął na Tangę, który to idealnie wpisywał się w ten opis. Elf był mizerny, więc wątpił, by trzeci był potrzebny.
- Jeśli coś będzie potrzebne, przy szynku zostaje jeden z moich pomocników. Jest do państwa dyspozycji. - Powiedział do elfa i postanowił, że nie będzie więcej zawracać im czasu. Wystarczyło, że już było późno w nocy, a rano należy wstać.
- Nie będę już więcej państwu przeszkadzał. Miłej nocy. - Powiedział do nich i skierował swe kroki do wyjścia. To był jeszcze czas, by obydwoje mogli o coś się spytać lub o coś poprosić.

Przez noc nic ciekawego się nie działo. Nikt z nich nie miał snów, które zapadłby w pamięć na dłużej. Zgodnie z przewidywaniami Karczmarza, w nocy Lindirion obudził ból z krzyża. Był on mniejszy, niż na początku urazu i był w stanie sam zrobić sobie ponownie okład. I jeśli to zrobił, rano może nie czuł się, jak młody bóg, który z werwą podbije świat, ale nie odczuwać niczego nieprzyjemnego na plecach. Jedyne to utrzymywało się lekkie mrowienie w miejscu, gdzie był okład. Mógł znowu iść, skakać, wchodzić na drzewo i cieszyć się ze swojego życie, gdzie żaden ból mu nie dokucza. Okład zadziałał. W przypadku, kiedy zignorował słowa karczmarza i nie zrobił drugiego okładu, by wygodnie się przemieszczać będzie mu potrzeba laska, która odciąży jego kręgosłup.
Licznik pechowych ofiar:
8

Oberża "Pod Halabardą"

69
POST POSTACI
Lindirion
Brak delikatności ze strony Tangi był do przewidzenia, ale nie dało sie ukryć, że chłopak był skuteczny w swoich działaniach. Skutecznie obnażył maga na tyle, by ten mógł wygodnie spać, jak również otrzymać leczenie od oberżysty. I choć mistrz nie wierzył w skuteczność zastosowanego okładu, musiał przyznać, że gdy w środku nocy obudził go ból, nie był on nawet w połowie tak silny, jak był jeszcze wieczorem. Nawoływania Tangi, by pomógł staremu elfowi w leczeniu, spełzły na niczym, więc Lin sam musiał na nowo zamoczyć i wyrzymać ściereczkę. Gdyby wciąż był w Varuale, jego goblińska gosposia zrobiłaby to za niego i nie raz, a co najmniej trzy razy w ciągu nocy! Mógł zabrać ją ze sobą na wyprawę... Tanga nie dorastał jej do pięt i nawet nie przejawiał chęci usługiwania mistrzowi! To karygodne zastępstwo.

Z nadejściem poranka Lindirion mógł znów poczuć się jak młody stary bóg. Choć kręgosłup ćmił jeszcze, elfowi udało się wstać z łóżka bez większych problemów i narzucić na siebie ubranie, poprzedniego wieczora tak lekkomyślnie rzucone w kąt. Dopiero wtedy mógł przystąpić do budzenia Tangi. Zdołał zauważyć, że chłopak jest bardzo marudny rankiem, ale to, co należało zrobić - należało zrobić.

- Chłopcze. - Lin przysiadł na brzegu łóżka Tangi i składając chudą dłoń na jego ramieniu, potrząsnął nim lekko. Dopiero gdy byli tak blisko, mógł porównać ich tężyznę: gdy Lindirion był cienki i sztywny jak suchy patyk, walory orczego syna zapierały dech w piersiach. Byłby doskonałym modelem do nauki anatomii, gdy każdy mięsień zarysowany był pod skórą w sposób godny bóstwa. Lindirion postanowił nie zastanawiać się nad tym ani chwili dużej. - Tango, czas wstawać. Musisz obmyć się i pożywić przed walką. Dziś twój wielki dzień. - Zachęcił go, mając nadzieję, że obietnica bitki odgoni poranny marazm.
Obrazek

Oberża "Pod Halabardą"

70
POST POSTACI
Tanga
Śpiąc przez całą noc, jak zabity, nie usłyszał żadnych nawoływań. Nawet jeśli wyłapywał jakiegokolwiek dźwięki z otoczenia, nie były one z tych dostatecznie alarmujących, aby zdołały go przebudzić, a co dopiero wyrwać z łóżka. Spał niczym suseł, błogo nieświadomy bolączki przechodzonej przez muszącego sobie radzić samemu Lindiriona.

Tanga nie był dobry w pobudkach - delikatnie rzecz ujmując. Najefektywniej w tym przypadku działał na niego wołający o wypróżnienie pęcherz lub skręcający się z głodu żołądek. Ponieważ jednak poprzedniego wieczoru najadł się do syta, a i nawet odpokutował kibelek przed snem, nic nie wskazywało na to, żeby miał wstać wcześniej, niż to absolutnie konieczne.
Potrząsanie za ramię nie zdołało go zbytnio ocucić i skończyło się jedynie wyrzuceniem z siebie przez sen kilku przypadkowych, absolutnie nieskładających się w żadne konkretne zdanie słów w orkowym narzeczu. Z niedomkniętych po tym ust, zaczęła nawet sączyć się niedługo strużka śliny.
- Hhhhhhhhmmmh - wydał z siebie jakże elokwentnie chwilę później, marszcząc brwi pod wpływem większej ilości dochodzących do niego gdzieś z otoczenia dźwięków.
Nie otwierając oczu, machnął na odlew jedną ręką w stronę, z której, jak mu się wydawało, dochodziły odgłosy, a następnie przekręcił z pleców na brzuch, o mało nie spadając przy tym z posłania. Następnie na ślepo odnalazł dłonią poduszkę i wcisnął w nią jeden policzek.
Zdecydowanie nie był jeszcze gotów, aby zacząć nowy dzień.
Foighidneach

Oberża "Pod Halabardą"

71
POST BARDA
Lindirion nie musiał się obawiać uderzenia ręka. Tanga w swym zaspanym stanie, machnął w całkowicie innym kierunku. Tylko jak właśnie miał obudzić swego wielkiego przyjaciela? Istniało kilka, skutecznych sposób. Mógł użyć naparu w dowolny sposób. Od oblania go po zanurzenie ręki w tym. Wykorzystać własna magie lub naturalne odruchy ciała, choć to ostatnie było chyba najniebezpieczniejsze dla niego. Istniało jeszcze przynajmniej tuzin innych pomysłów. Karczmarz mógł mieć także jakieś sposoby na śpiochów. Jeśli chciał bardziej drastyczne metody, to może wykorzysta mocne dźwięki? Drapanie o ścianę? Głośny, donośny odgłos? Takie delikatnie budzenie może i działałoby na małe dziecko, ale na pewno na duże, pokroju tego człowieka już się nie sprawdza.

Lindirion mógł także się spodziewać, że nie będą mieli problemu z otrzymaniem porządnego śniadania w przybytku. Pamiętając, że karczmarz traktował ich jak bardzo bogatych kupców, mieli zapewnione luksusy, które nie były dostępne dla zwyczajnych gości.
Licznik pechowych ofiar:
8

Oberża "Pod Halabardą"

72
POST POSTACI
Lindirion
Tanga nie zamierzał wstać. To, że machnął ręką na odlew i przekręcił się na bok być może powinno zdenerwować elfa, lecz zamiast tego sprawiło, że w jego piersi pojawiło się jakieś promieniujące rozkosznie ciepło. Uśmiechnął się lekko - nim przywołał się do porządku i znów przybrał poważną minę. To nie było przyjemne ciepło rozczulenia, mistrz Lindirion nie odczuwał takich rzeczy. To z pewnością było coś palącego i nieprzyjemnego! Może zgaga po wczorajszej kolacji?

Nawet nie przyszło mu do głowy stosowanie jakichś niecnych sztuczek w celu zwleczenia chłopaka z łóżka. Znów położył szczupłą dłoń na ramieniu Tangi, po chwili przeniósł ją na te kręcone włoski, tak miękkie w dotyku. Nachylił się lekko.

- Zaśpisz. - Upomniał go. - Tango, musisz wstać i walczyć. Niebawem południe, zaśpisz na turniej. Dasz się pokonać w ten sposób? - Zdążył poznać chłopaka na tyle, że, jak mu się wydawało, wiedział, jak wejść mu na ambicję. Przezornie wstał i odsunął się, nim mówił dalej: - Powiedzą, że jesteś słaby i oddałeś zwycięstwo bez walki. Nie chcesz aby wyjść na tchórza?

Poprawiwszy długie włosy (gdzie była jego goblińska gosposia, gdy jej potrzebował!) i wygładziwszy ubranie, elf gotów był zejść na śniadanie. Z jakiegoś powodu miał nawet apetyt. Wizja oddania Tangi na jakiś czas pod opiekę organizatorów walk była kusząca, tym bardziej, iż miał plan spożytkować ten czas w inny sposób. Nie mógł oczekiwać na kontakt z siostrą, bo i sam mógł spróbować rozmówić się z rodziną. Matka i ojciec zapewne wyzionęli ducha i czekali po drugiej stronie, gdzie Lindirion przy odrobinie wysiłku mógł sięgnąć. Gdzież zrobić to lepiej, jeśli nie w Oros?
Obrazek

Oberża "Pod Halabardą"

73
POST POSTACI
Tanga
Mimo całej swej prostoty i łatwowierności, Tanga nie był aż tak łatwą do sterowania marionetką, za jaką mógłby być uważany, a przynajmniej dopóty, dopóki nie nauczyło się, na jakie bodźce i słowa reagowały jego sznurki. Zresztą i wtedy nie można było mieć absolutnej pewności. Dlatego też, mimo całkiem sprytnej próby podpuszczenia go w niewątpliwie trafny sposób, plan Lindiriona udał się wyłącznie po części. Umysł Tangi bowiem znajdował się w dalszym ciągu zbyt daleko od przytomności umysłowej, żeby w pełni móc pojąć sens kierowanych do niego słów. To, co przypadkowo wyłowił w miarę bardzo nieprzyjemnego oraz bardzo mozolnego procesu budzenia się, nie do końca miało dla jego, wciąż zamglonego snem umysłu sens, ale trzykrotne użycie słowa "walka" miało w tym najprawdopodobniej największy udział. Poza ciągle biadolącym mu nad głową głosem ma się rozumieć.
Wydając z siebie kolejny, burkliwy i zdecydowanie daleki od aprobaty dla bycia budzonym dźwięk, powoli i opornie uniósł się na rękach. Jego twarz zginęła w częściowo splątanej tu i tam grzywie kręconych włosów. Czuł je na twarzy, ale nie mógł ich z niej ściągnąć. Nie był do końca pewny, dlaczego nie mógł. Może po prostu nie chciał. Dokładnie tak samo, jak nie chciał otwierać oczu.
- ...W łóżku może być mokra jaszczurka... ale może jej też nie być - uznał na głos nieco ochryple.
Foighidneach

Oberża "Pod Halabardą"

74
POST POSTACI
Lindirion
Tanga był bardzo, ale to bardzo śpiącym chłopcem, lecz Lindirionowi zależało, by zdążył na swoją walkę. Co jak co, ale niewyspany nie mógł być tak marudny, jak wtedy, gdyby przegapił turniej!

- Chłopcze, powtarzam ostatni raz. Zaśpisz. - Elf był nieubłagany i poraz kolejny potrąsnął ramieniem prawie-orka. Westchnął i poklepał go jeszcze, nim wstał. - Nie ja będę niezadowolony, gdy nagroda przejdzie ci koło nosa.

I wtedy dotarły do niego słowa Tangi. Początkowo bezsensowne - o jakiej mokrej jaszczurce mówił? Lecz im dłużej Lindirion tego słuchał, tym bardziej dochodził do wniosku, że stwierdzenie ma drugie dno. Mokra jaszczurka - czy to nie jakaś koślawa metafora?

Westchnął lekko.

- Rozumiem. Wychodzę, poradź sobie z jaszczurką, jak tylko sobie życzysz. - Stwierdził. - Nie sądzę, byś mnie potrzebował, w razie pytań będę na dole. Czas na śniadanie!

Rzadko zdarzało się, by elf miał dobry nastrój. Czy to przez ulżenie w bólu, czy przez fakt, iż mógł spać w wygodnym łóżku, chciał podziękować karczmarzowi, poprosić o śniadanie, a następnie przygotować się do rytuału. O siostrze zdążył zapomnieć, gdy jego myśli zajmowała matka i ojciec. Skierował się ku wyjściu z pokoju, a następnie do głównej sali karczmy.
Obrazek

Oberża "Pod Halabardą"

75
POST POSTACI
Tanga
Wyłapując wreszcie pojedyncze słowa, choć wciąż będąc dalekim od ich interpretacji, Tanga wydal kolejny pomruk ni to zgody ni to zaprzeczenia. Chwile jeszcze wisiał nad poduszką, z trudem powstrzymując głowę przed całkowitym opadnięciem, za czym oczywiście poszłaby pewnie także reszta ciała, zanim zdecydował się bardzo powoli otworzyć oczy. Ciemno. Wciąż było ciemno. Dlaczego ktokolwiek usiłował go budzić, skoro słońce nie zdążyło zrobić tego samego?
Cofając biodra, a w ślad za nimi i tułów, usiadł tyłkiem na własnych piętach. Głowę miał wciąż ciężką, przez co nieco nieskoordynowanie lała ona mu na boki przy większych ruchach. Tylko dzięki temu zresztą kilka promieni światłą przedostało się pomiędzy poruszonymi, zakrywającymi mu twarz włosami.

Kolejne kilka salw pomruków i warknięć później, Tandze udało się spaść z łóżka, lądując na deskach podłogi z donośnym hukiem, który na nim samym nie zrobił większego wrażenia. Spadanie z łóżek wszelkiej maści opanowane miał na tym etapie do perfekcji. Przynajmniej jednemu oku udało się wreszcie wyjrzeć spomiędzy plątaniny włosów na łepetynie. Poranki były jego najmniej ulubioną porą każdego dnia.
Tanga po omacku odnalazł swoje rzeczy i wygrzebał z nich nawet kościany grzebień o bardzo grubych zębach, którym też zaraz automatycznie zaczął rozpracowywać swoje kudły w drodze do drzwi komnaty. Zanim trafił na drzwi, dwukrotnie musiał wpaść na ścianę.
Ciągle naburmuszony, ciągle półprzytomny, ciągle na boso, w samych spodniach i z grzebieniem wplątanym w częściowo rozczesane sploty, skierował się do wyjścia z karczmy. Potrzebował... Pobiegać. Bez odpowiedniej stymulacji, dzień nijako się dla niego nie zacznie.
Foighidneach

Wróć do „Oros”