Oberża "Pod Halabardą"

46
POST BARDA
Przez wytrącenie z dłoni woskowej figurki, magiczne ciernie, oplatające Tangę bardzo szybko się rozpraszały. Tu pojawił się ostatni efekt magicznego przedmiotu lub sama Krinn postanowiła wtrącić się w to, co się tu działo. Pewności już się zapewne nie uzyska. Młody mężczyzna poczuł gniew, skierowany na jedyną osobę, która była w tym miejscu obok niego - na elfa. Gniew wynikający z tego, że poczuł się zaatakowany. To właśnie był ten dziwny efekt, który pojawił się zaraz po tym, jak magiczna energia wytrąciła woskową figurę z jego ręki. Przedmiot bez większych szkód upadł na ziemie, ale właśnie - emocje w Tandze buzowały. One nie należy do niego, a do magii, która kryła się w tym pomieszczeniu.
Spoiler:
Licznik pechowych ofiar:
8

Oberża "Pod Halabardą"

47
POST POSTACI
Tanga
Tanga nie wiedział, jakim sposobem figurko-świeczka została mu wyszarpnięta z dłoni. Siła, która do tego doprowadziła, nie mogła jednak pochodzić od nikogo innego, jak tylko stojącej przed nim osoby, mimo iż ta nie użyła w tym celu żadnej części własnego ciała ni broni. Mag to jednak mag, nie ma co! Nie w tym jednak tkwił problem. Jakkolwiek gwałtownie i bez zahamowań potrafił odpowiadać na przejawy agresji skierowane w swoją stronę, zastosowanie kompletnie niewytłumaczalnej mocy powinno go w tym przypadku raczej zadziwić, aniżeli rozsierdzić. Dlatego właśnie oślepiający żar wściekłości, który wręcz bolesną czerwienią zalewał jego wzroki i umysł, był tak dezorientujące nawet dla niego samego.
Nadmiar negatywnej emocji był przytłaczający. Palił od wewnątrz i kazał zaciskać mrowiące palce w pięści aż do pobladnięcia knykci. Nie stał już przed nim żaden elf, żaden mag, żaden towarzysz podróży. Stała przed nim osoba, którą chciał-... Którą MUSIAŁ zrównać z powierzchni ziemi. Własnymi siłami. Własnymi rękoma.
Adrenalina kopnęła nieoczekiwanie. Oddech przyspieszył, źrenice rozszerzyły się, a twarz poczerwieniała od nadmiaru wypełniającej go złości. Twarz Tangi, zwłaszcza w walce, potrafiła promieniować zachwytem i ekscytacją. Obecnie jednak była jedynie pełna morderczego szału, ze wzrokiem wbitym w Lindiriona w sposób, w jaki patrzeć potrafiło jedynie dzikie, rozwścieczone niebotycznie zwierze. Wydał z siebie nawet niski, głęboki, gardłowy warkot, obnażając przy tym zęby w grymasie kompletnie niepasującym jego dziecięcej buźce (co wyglądało tylko koszmarniej!).
Chwilę później rzucił się niespodziewanie przed siebie, z jedną ręką wyciągniętą, a palcami rozcapierzonymi z zamiarem dopadnięcia długiej, chudej szyi elfa.
Foighidneach

Oberża "Pod Halabardą"

48
POST POSTACI
Lindirion
Wydawało się, że wszystko będzie w porządku: Tanga odłoży obsceniczne szkaradztwo, pójdą do nowego pokoju, a następnie położą się spać, tak jak planowali. Rano miał nadejść dzień ważny dla obojga: Tanga zamierzał walczyć, tak jak chciał od początku podróży, za to mistrz miał nadzieję spotkać siostrę. Okazało się jednak, że mogło do tego nie dojść, bo siła, która rozpierała Tangę, musiała znaleźć ujście już teraz, zaraz. I była skierowana w maga.

Lin nie spodziewał się ataku na siebie. Bo czemu miałby? Czy wytrącenie z dłoni fallusa mogło tak bardzo rozsierdzić Tangę, że ten rzuciłby się na elfa z pięściami? Nie było czasu, by zastanawiać się, jaka siła tu działała. Cokolwiek by nie mówić, Lindirion nie dość długo przebywał w pokoju, by magia Krinn upoiła go do tego stopnia, by zaczął przejawiać masochistyczne zapędy. Nie w smak było mu dostać w nos, o ile na tym by się skończyło.

- Chłopcze, stój! - Zdołał z siebie wyrzucić, gdy Tanga ruszył. Atak nie był aż takim zaskoczeniem, jakim mógłby być: reakcje młodego mężczyzny i zwierzęcy warkot jasno dały do zrozumienia, że ten szykuje się do rękoczynów! - Nova!

Jedynym ratunkiem była magia. Lindirion zamierzał odepchnąć od siebie atakującego zaklęciem, niemal tak, jak swego czasu pewien płotek i przypadkową babuleńkę. Tanga był nieco większy, cięższy i miał większy pęd, ale czy nie było to coś, z czym magia i tak mogła sobie poradzić?

- Opanuj się, chłopcze! Nie myślisz trzeźwo!

W przypadku Tangi ciężko było mówić o jakimkolwiek myśleniu.
Obrazek

Oberża "Pod Halabardą"

49
POST BARDA
Dwójka towarzyszy tym razem stanęła po przeciwnych stronach barykady. I nie było to zbyt dobre dla przynajmniej jednego z nich. Jakie szanse miał mag w starciu z wojownikiem z bliskiego zasięgu? Tak naprawdę był na straconej pozycji, o ile ten pierwszy nie popełni jakiegoś krytycznego błędu. Tanga właśnie takowy zrobił. Kierowany przez emocje, niebędące tak naprawdę jego własnymi, postanowił chwycić za szyje elfa. Ten drugi nie próbował zwiększyć odległości, a jedynie powstrzymać swoja tarcze najpierw słowami, a dopiero potem w sposób bardziej zdecydowany. Prawdopodobnie źle ocenił szybkość, z jaką z tej bliskiej odległości byłby w stanie człowiek chwycić ją za szyję. Temu pierwszemu udało złapać gardło dłonią, ale nie zdarzył zacisnąć zbyt mocno, bo elf wypowiedział zaklęcie. I wtedy też zadziało się kilka rzeczy.

Użycie zaklęcia w progu drzwi uniemożliwi prawidłowe wyzwolenie energii. Drewno mocno zatrzeszczało, zaczęły pękać ściany, framuga, a także same drzwi, które zdawały się próbować wylecieć z zawiasów. Energia rozeszła się głównie w dwóch kierunkach - przed i za elfem. Dlatego uderzenie energii w człowieka odrzuciło go zaledwie na kilka kroków i przewróciło na ziemie. Co przy tak dużej masie było i tak sporym sukcesem. Tu jednak objawiła się wytrzymałość człowieka, który nie zwolnił uścisku z dłoni elfa i pociągnął go ze sobą. Pierwszy o ziemie oczywiście uderzył Tanga. Siła z jaką jego głowa spotkała się z podłogą, spowodowała, że ten dziwny gniew, który był w nim, wyparował. Uderzenie plecami było czynnikiem, przez który puścił gardło elfa. Co i tak nie miało już większego znaczenia, bo Lindirion leciał na niego. I upadł tak niefortunnie, (ewentualnie kolejny raz Krinn pociągnęła za sznurek), iż ich usta spotkały się ze sobą w kontakcie znacznie bliższym, niż by chcieli. Dobrze, że zębów sobie wzajemnie nie powybijali.
Licznik pechowych ofiar:
8

Oberża "Pod Halabardą"

50
POST POSTACI
Tanga
Przechodząc do zmasowanego ataku, Tanga nie potrzebował zastanawiać się nad swoimi działaniami. Metoda na stłumienie gniewu wydawało się bardzo prosta, ponieważ wymagała od niego tylko jednej rzeczy - zneutralizowania osoby, która go wzbudziła. Nic mniej, nic więcej. Naprzeciwko niego nie było bowiem elfa, maga, mistrza sztuk tajemnych, ani osoby o imieniu: Lindirion. Była jedynie postać, której potrzebował się pozbyć, jeśli chciał uśmierzyć zżerającą go furię.
Jego ruchy były szybkie i precyzyjne. Nie zamierzał dawać swojej ofierze choćby cienia szansy na wyrwanie się. Nic dziwnego, że tak wielkie było jego zaskoczenie, gdy nieoczekiwane uderzenie energii pchnęło go z powrotem do tyłu, ledwie zdążył pochwycić swój cel. Nawet złość nie miała szansy z dezorientacją, w jaką wprowadziła go gwałtowna, mimo iż nieszczególnie bolesna integracja pleców z powierzchnią płaską podłogi. A może to po prostu kwestia tego, że wcześniejsza wściekłość zniknęła raz z nią? Zupełnie niczym przy pomocy magicznego dotyku. Nie pozostał po niej choćby cień.
Uderzenie głową o deski było co prawda nieprzyjemne, ale wcale nie aż tak bardzo, jak to, które zaserwowało mu drugie ciało, uderzając swoją twarzą o jego!
Krzywiąc się i marszcząc, Tanga wyciągnął rękę, by złapać Lindiriona za kościste ramię i odsunąć. Chwila... Skąd wziął tu się nagle elf? Tanga był pewien, że przed momentem z kimś... Walczył? Usiłował walczyć?
Gęste loczki smagnęły tego drugiego po twarzy, gdy spróbował potrząsnąć głową w celu pozbycia się lekkiego szumu w lewym uchu. Huh. Świat wrócił do normalności, na to wyglądało? Nie był już taki... Czerwony. Nic też dłużej nie grzało go od środka. Dziwne.
- Co się stało? - zapytał wprost, nieco bardziej przytomnie rozglądając po pomieszczeniu. Wyglądało na to, że wciąż byli w tym samym pokoju?
Foighidneach

Oberża "Pod Halabardą"

51
POST POSTACI
Lindirion
Lindirion wierzył, że zareagował dostatecznie szybko - w obronie przed zabójczymi rękoma Tangi nie mógł wahać się ani chwili za późno. Lecz mimo zdawałoby się, szybkiej jak na niego reakcji, Tanga zdołał go pochwycić. Mistrz odmawiał jednak śmierci z rąk takiego prostaka, nawet jeśli poczciwego!

Zaklęcie podziałało, a Mistrz został pociągnięty za wielkim cielskiem Tangi, który trzymał go za szyję mocniej, niż Lin mógł się tego spodziewać, co tylko dowodziło tezy, iż posiadanie szyi w uścisku łap Tangi nie jest dobre dla zdrowia w żadnym calu. Gorszym jednak okazało się posiadanie warg... na jego wargach. Mistrz odmawiał nazwania tego pocałunkiem. Nie przyminało to nawet buziaka - było raczej brutalnym uderzeniem ust o usta. Oby Tanga nie rozbił mu przy tym paszczy! Ale czy miało to jakiekolwiek znaczenie, gdy młody barbarzyńca dalej chciał go pozbawić życia? Najpierw smagnął go tymi uroczymi, loczkowanymi włosami po twarzy, a następnie zadał pytanie, przez które elfowi niemal stanęło serce! Wyglądał już o wiele przytomniej, a dalej nie rozumiał?!

- Nie mów! - Syknął Lindirion, wyciągając rękę, by zakryć dłonią usta Tangi. Te same usta, które chwilę wcześniej były na jego własnych. Te, z których znów sypały się same niemądrości! - Nic nie mów! Ty niemądry chłopcze! Wróciłeś do pełni sił psychicznych?! - Warczał mag, jednocześnie walcząc z chęcią nakierowania na czerep Tangi potężnej dawki energii, która rozsadziłaby go od środka! - Co w ciebie wstąpiło, Tango?! Mówiłem ci: musimy jak najszybciej opuścić ten pokój!

Co nie było dla Tangi możliwe, gdyż Lindirion ciągle siedział na nim okrakiem...
Obrazek

Oberża "Pod Halabardą"

52
POST POSTACI
Tanga
Czysty, pozbawiony nadmiaru myśli, a w tym również nadmiernych emocji wzrok Tangi podpowiadał, że nie miał bladego pojęcia, o czym mówił siedzący na nim mężczyzna. Dlaczego właściwie znaleźli się w tej pozycji? I dlaczego to on był na DOLE? Jeśli miała miejsce jakaś przepychanka, o której z jakiegoś powodu nie pamiętał, nie istniała raczej szansa, aby chuchrowaty elf zdołał go w niej pokonać, racja?
- Szo wszą-pilo? - zapytał przytłumionym przez dłoń na ustach głosem, niewinnie mrugając ślepiami.
Pamiętał, że rzeczywiście zamierzał wyjść z pokoju. Skierował się nawet w stronę drzwi, a potem... Potem jego wspomnienia były trochę rozmyte i nie miały sensu? Coś wytrąciło figurkę z jego ręki, zalała go ta nieprzyjemna, gorąca fala złości. Musiał stanąć oko w oko z kimś stanowiącym dla niego zagrożenie i... Chyba tak właśnie zrobił? A teraz znajdował się dokładnie tutaj. Leżąc na podłodze sypialni pełnej dziwnego zapachu i jeszcze dziwniejszych przedmiotów, z bardzo rozzłoszczonym magiem siedzącym na nim, zadającym mu pytania, ale nie pozwalającym na nie odpowiadać.
Foighidneach

Oberża "Pod Halabardą"

53
POST POSTACI
Lindirion
- Jak raz mógłbyś posłuchać kogoś mądrzejszego od siebie! - Dalej marudził Lindirion, ale kiedy poczuł na dłoni poruszenie ust Tangi... tych ust, zabrał dłoń z obrzydzeniem. Nie potrzebował, żeby ten nierozsądny chłopak ślinił mu jeszcze dłoń! - Och, Tango! - Prychnął, po czym zaczął zbierać się z podłogi.

Krinn osiągnęła to, co chciała. Elf, który nie bawił się w związki i człowiek, który bliskości nie miał prawa rozumieć - złączyli się w niekoniecznie chcianej, ale bezpośredniej, zbyt bliskiej bliskości. Kied Lin zebrał się do pionu i poprawiał szatę, wcześniej nieelegancko podwiniętą przez upadek, zaczynał czuć do siebie obrzydzenie. Nie do Tangi, ale do siebie, jakby to, co zrobił, uwłaczyło mu w jakiś sposób. Powienien wziąć kąpiel.

- Nie mówmy już o tym. - Zebrał do kupy rozszalałe emocje. Dla kogoś o jego statusie nie było twarzowym denerwować się zbyt mocno. - Chodźmy stąd czym prędzej.

Na znak zakopania wojennego topora, jak i chęci pomocy, wyciągnął do Tangi dłoń, by pomóc mu wstać z podłogi.
Obrazek

Oberża "Pod Halabardą"

54
POST POSTACI
Tanga
Dalsze biadolenie Lindiriona nijako nie pomogło mu zrozumieć, o co właściwie całe halo. Być może to wszystko jedynie mu się śniło? Może zasnął nie wiedzieć kiedy na podłodze, a mag nie mógł go po prostu dobudzić? Czy to dlatego zaatakował go twarzą? Bardzo dziwna technika. Niby obca, a jednak Tanga był prawie pewien, że gdzieś już ją wcześniej widział? Jego pamięć nigdy nie była za dobra, więc tego też nie był do końca pewny.
- ...? Zrobiłem coś nie tak? - spytał mimo najszczerszych chęci mistrza do zamknięcia tego rozdziału.
Tanga nie zastanawiał się dwa razy nad gestem, z którym wyszedł w dalszym przebiegu wydarzeń Lindirion. Zapewne on sam również tego nie uczynił. Za dłoń chwycił automatycznie, lecz gdy spróbował się podnieść-... Cóż. Oczywistym było, jak to się skończy dla absolutnie pozbawionego tężyzny fizycznej maga.
Foighidneach

Oberża "Pod Halabardą"

55
POST BARDA
Mieli szczęście, że nikt nie oglądał ich sceny sprzed chwili, bo mogli faktycznie zostać uznani za parę. Czy to nie byłby wtedy cios dla elfa? To już temat na zapewne inne rozważania, bo teraz kolejny raz jego chęć pomocy, wykuła kolejne problemy. Należy się zastanowić, dlaczego Lindirion ma takiego pecha. Może podpadł jakiemuś bogowi? Kiedyś może będzie trzeba pochylić się nad tym problemem.
Próba pomocy człowiekowi skończyła się dla elfa boleśnie. Fakt, że nie mógł go unieść sam z siebie, to jeszcze ten bardziej pociągnął go do siebie. Nie upadł już na przyjaciela, ale poczuł ostry ból w kręgosłupie na odcinki lędźwiowym. Od teraz każda próba wyprostowania się, kończyła się tak, jakby odczuwał tysiąc szpilek, wbijanych jednocześnie w plecy w bardzo mały punkt. Nie było to na pewno nic przyjemnego i pozwalającego chodzić prosto. Czyżby starość go dopadała?

Chwile później pojawił się karczmarz z zaniepokojonym wyrazem twarzy. A jaki widok został, to już pewnie sam sobie dopowie całą historię. To jednak nie było takie ważne, gdyż oczywiście musiał zadać pytanie.
- Co się stało, drodzy panowie? Słyszałem jakieś hałasy. - Rzut oka na Tangę oraz Elfa powodował pewien dysonans poznawczy u niego, ale grzecznie czekał na odpowiedź.
Licznik pechowych ofiar:
8

Oberża "Pod Halabardą"

56
POST POSTACI
- Prosiłem, żebyś nie dotykał tych rzeczy. - Lindirion szybki był do upominania Tangi. Czyż nie mówił mu, że to miejsce jest przeklęte, a Krinn jest stworzeniem, któremu nie można ufać? Cóż, raczej nie mówił, a i w przypadku Tangi nie było mowy o domyślaniu się. Beznadziejny przypadek.

Sprawa jednak miała zostać zakończona. Mag wyciągnął dłoń do towarzysza i pociągnął lekko, nie spodziewając się, że będzie zmuszony dźwigać ten dwustukilowy kloc. Nie chcąc go upuścić, odruchowo zaparł się mocniej... i wtedy strzyknęło mu w plecach. Tanga miał widok na twarz maga - mógł widzieć, jak ta w jednym momencie blednie, a następnie zielenieje, a z gardła wyrywa się niekontrolowany jęk. Puścił jego dłoń, ale nie wyprostował się, gdy dostrzegł, że nie jest w stanie bez przełamywania tego okropnego bólu!

- Tanga. - Jęknął przez zaciśnięte zęby, gdy zdołał jedynie unieść rękę i oprzeć ją na krzyżu, gdy wciąż był zgarbiony i zgięty. - Pomóż mi dojść do łóżka.

Nagle okazało się, że każdy krok, każdy ruch, wiąże się z niemożliwym do przełamania bólem. Lindirion zamarł, nie chcąc ruszyć nawet jednym mięśniem. Nagle pobłogosławione przez Krinn posłanie zdawało się być całkiem godne rozważenia w ramach położenia się i przeczekania bólu. Karczmarz nie istniał w bolesnym świecie elfa.
Obrazek

Oberża "Pod Halabardą"

57
POST POSTACI
Tanga
Oh. To nie brzmiało dobrze. Tanga całkiem dobrze znał dźwięk łamanych kości, przestawianych kości, rozrywanych mięśni i całą masę innych nut, jakie lubiło wydawać z siebie ciało, gdy je niedelikatnie potraktować. Jednemu ze starszych drwali z jego rodzinnej osady strzykało podobnie, co teraz elfowi. Raz bardziej, raz mniej. Czasami w gnatach, czasami w karku, ale czasami gdzieś powyżej pośladków, a nieco poniżej łopatek. Kończyło się to różnie i nie raz trzeba było wtedy pobiec po znachora, który jako jedyny wiedział, jak niezdolnego do ponownego wyprostowania się poskładać. Tanga nigdy rzecz jasna nie zainteresował się tego typu praktykami. W jego rodzinie nikogo nie łamało, a na wszystkie inne dolegliwości potrafił z reguły znaleźć odpowiednie zielsko czy korzonek.
Oczywiście od początku nie potrzebował pomocy w podniesieniu się, toteż zaraz po puszczeniu dłoni Lindiriona, samodzielnie podniósł się sprawnie i giętko.
- Uh-huh - zgodził się, łapiąc towarzysza pod drugie ramię, by skierować go w stronę łóżka, na które z początku tak bardzo nie chciał nawet patrzeć. - Dlaczego twoje kości chrzęszczą jak u starej osoby? - spytał bezlitośnie otwarcie, marszcząc przy tym w typowej dezorientacji brwi, bo przecież może i z elfa było chuchro, ale wcale nie wyglądał aż tak staro? - Powinieneś więcej jeść! I więcej ćwiczyć! - dodał, kiwając głową swoim dobrym radom.
Powszechnie wiadomym było, że syte posiłki i regularne treningi pozwalały zachować kondycję! Tanga się stosował i patrzcie tylko, jakie chłopisko sprawne!
Pojawienie się karczmarza poskutkowało posłaniem mu przez młodego wojownika bardzo niezadowolonego spojrzenia.
- Ten pokój przynosi pecha - poskarżył się. - Właśnie zepsuł coś w plecach Mistrza elfa. I zostałem w nim przez kogoś zaatakowany - to drugie dodał mniej pewnie. - Chyba? - spojrzał na potwierdzenie w stronę Lindiriona.
Foighidneach

Oberża "Pod Halabardą"

58
POST BARDA
Karczmarz przyglądał się temu zdziwiony. Doskonale wiedział, co jest w tym pomieszczeniu. Czyżby oboje byli przeklęci przez Krinn? To teoretycznie było możliwe, ale wtedy raczej kuśki by im nie stawały, a nie dochodziło do takich rzeczy. Chyba że ci panowie byli ogólnie przeklęci przez większość bogów. Wtedy raczej powinien im współczuć.
- Pański towarzysz poprosił, bym znalazł zastępczy pokój dla państwa, gdyż podobno obydwoje nie chcieliście w nim przebywać. Potwierdza pan to? Jeśli tak, to udało nam się znaleźć osoby, które zgodziły się zamienić. Mogę tam państwa zaprowadzić. - Zaproponował, a w duchu zaczynał się śmiać. W życiu by się czegoś takiego nie spodziewał. Oczywiście na jego twarzy było widać udawaną troskę, wynikają oczywiście z jakiś tam zasad, które wymagały tych podstawowych pozorów.
- Na dolegliwość Mistrza, mogę przygotować babiny mojej okład. Po nocy powinien czuć się, jak nowo narodzony, o ile go nie zrzuci z pleców przez ten czas. - Zaproponował. Nie miał przy tym złych zamiarów. Troszczył się o klientów, zwłaszcza tych bogatych, mając gdzieś to, kto, do jakiej rasy kto należy.
- Oczywiście tamte łóżka są wygodne i powinny pozwolić odpowiednio wypocząć. - Dodał do swoich poprzednich słów. Oczywiście mogli zostać w tym pokoju. Wszystko zależało od Tangi. (Znowu!)
Licznik pechowych ofiar:
8

Oberża "Pod Halabardą"

59
POST POSTACI
Lindirion
Jedno chrupnięcie kręgosłupa spowodowało, że cały świat zawalił się Lindirionowi na głowę i przykrył wizję rosnącą lawiną bólu. Cierpienie rozlewało się po jego krzyżu z każdą chwilą, z każdym małym, delikatnie stawianym kroczkiem! Łóżko błogosławione przez Krinn, czy nie - stanowiło miejsce, gdzie biedne zbolałe kości mogły być złożone na, wydawało się, wieczny odpoczynek.

Dopiero gdy szanowne pośladki dotknęły posłania, a zaraz za nimi podążyła głowa, Lindirion mógł odetchnąć i przemówić:

- Jestem stary. - Powiedział Tandze, który nie zdawał sobie sprawy z bagażu doświadczeń, jaki mag dźwigał na barkach. - Mam dwieście lat, Tango. - Dodał głosem tak zbolałym, jakby był ledwie cal od rozpłakania się! Tak bardzo bolało!

Puszczając doskonałe rady Tangi mimo uszu, odetchnął, by zebrać siły na odpowiedź karczmarzowi.

- Tak, tak. Zmienimy pokój. Proszę dać mi chwilę. - Jęknął. - I proszę przygotować okład. Obawiam się, że bez tego nasza podróż skończy się tutaj, Tango.
Obrazek

Oberża "Pod Halabardą"

60
POST POSTACI
Tanga
- Dwieście - powtórzył głucho i popatrzył na swoją dłoń, której palce rozcapierzył. Raczej nie umiałby do tylu policzyć. Nie był nawet pewien, obok czego podobną liczbę trzeba by postawić. Gdzieś przed trzydziestką z reguły się gubił. Czasami po, gdy akurat mu się przypomniało. - Czyli dużo? Nie wyglądasz staro - tym razem to na karczmarza padło znowu jego tępawe spojrzenie. - Nie wygląda staro, prawda?
Elf może i był wysuszony, ale niedostatecznie pomarszczony, żeby uznawać go za starego. Tanga widział w swoim niezbyt długim życiu dostateczną ilość starców i staruch, żeby przynajmniej tyle potrafić samemu określić z jaką taką pewnością. Dlaczego więc Lindirion usiłował go oszukać w taki sposób?
- Nie możesz być stary- bąknął, nadymając się nieco i krzyżując ramiona na klatce piersiowej, bo nieważne, z której strony nie spojrzeć, mag po prostu staro NIE WYGLĄDAŁ! - Nabierasz mnie. Jesteś po prostu wymarniały.
O ile sytuacja z pokojem była dość ciekawa, o tyle Tanga wciąż miał w głowie przede wszystkim turniej, którego wyczekiwał ze sporym bądź co bądź utęsknieniem. Z tego też powodu, mimo gniewania się o próbę oszukania co do wieku, rozluźnił uścisk ramion i wkrótce ponownie przekręcił wzrok na krzywiącego się boleśnie elfa. Im szybciej pójdą spać, tym lepiej dla nich obu. Sen przecież był najlepszym lekarstwem! Może też pomoże na plecy, jeśli nie pomoże to całe smarowidło?
- Jeśli nie możesz chodzić, mogę cię sam przenieść - zaproponował, acz nadal z lekkim dąsem. - I tak prawie nic nie ważysz.
Foighidneach

Wróć do „Oros”