POST POSTACI
Tanga
Oh. To nie brzmiało dobrze. Tanga całkiem dobrze znał dźwięk łamanych kości, przestawianych kości, rozrywanych mięśni i całą masę innych nut, jakie lubiło wydawać z siebie ciało, gdy je niedelikatnie potraktować. Jednemu ze starszych drwali z jego rodzinnej osady strzykało podobnie, co teraz elfowi. Raz bardziej, raz mniej. Czasami w gnatach, czasami w karku, ale czasami gdzieś powyżej pośladków, a nieco poniżej łopatek. Kończyło się to różnie i nie raz trzeba było wtedy pobiec po znachora, który jako jedyny wiedział, jak niezdolnego do ponownego wyprostowania się poskładać. Tanga nigdy rzecz jasna nie zainteresował się tego typu praktykami. W jego rodzinie nikogo nie łamało, a na wszystkie inne dolegliwości potrafił z reguły znaleźć odpowiednie zielsko czy korzonek.
Oczywiście od początku nie potrzebował pomocy w podniesieniu się, toteż zaraz po puszczeniu dłoni Lindiriona, samodzielnie podniósł się sprawnie i giętko.
-
Uh-huh - zgodził się, łapiąc towarzysza pod drugie ramię, by skierować go w stronę łóżka, na które z początku tak bardzo nie chciał nawet patrzeć. -
Dlaczego twoje kości chrzęszczą jak u starej osoby? - spytał bezlitośnie otwarcie, marszcząc przy tym w typowej dezorientacji brwi, bo przecież może i z elfa było chuchro, ale wcale nie wyglądał aż tak staro? -
Powinieneś więcej jeść! I więcej ćwiczyć! - dodał, kiwając głową swoim dobrym radom.
Powszechnie wiadomym było, że syte posiłki i regularne treningi pozwalały zachować kondycję! Tanga się stosował i patrzcie tylko, jakie chłopisko sprawne!
Pojawienie się karczmarza poskutkowało posłaniem mu przez młodego wojownika bardzo niezadowolonego spojrzenia.
-
Ten pokój przynosi pecha - poskarżył się. -
Właśnie zepsuł coś w plecach Mistrza elfa. I zostałem w nim przez kogoś zaatakowany - to drugie dodał mniej pewnie. -
Chyba? - spojrzał na potwierdzenie w stronę Lindiriona.