[Obrzeża miasta] Chata kartografa

1
Isgaroth zatrzymał się przed domem miejscowego kartografa. Katherine stała obok niego, beztrosko oparta o szereg ustawionych pod ścianą beczek. Jeszcze w czasie podróży poeta doszedł do słusznego wniosku, że jak ktoś będzie w stanie powiedzieć mu coś o położeniu Suchot - to taką osoba na pewno okaże się rzemieślnik produkujący mapy. Mieszkanie Swena Dziurawca - takie właśnie nazwisko zostało napisane na desce białą kredą - nie różniło się zanadto od pozostałych chat porozstawianych na obrzeżach uniwersyteckiego miasteczka. Sosnowe bale, prawdopodobnie sprowadzone ze wschodnich puszcz, złożone zostały przez budowniczego w dwuizbową sadybę, w której pan Swen od dawien dawna prowadzi swój warsztat oraz zadowalające życie drobnego mieszczanina. Książę stanął więc przed progiem jego małego świata i zastanawiał się, co zrobić następnie. Bezpretensjonalne zapukanie do drzwi zdało się dość rozsądnym przedsięwzięciem...

Humor Isgarotha oscylował w górnych granicach - podczas podróży, która zaczęła się w nawiedzonej gospodzie, duch Shannon nieczęsto przejmował kontrolę nad ciałem jego ukochanej. Przez znaczną część tego czasu bard miał sposobność do rozmawiania z Katherine we własnej osobie. Jednakowoż, świadomość, że zmora siedzi w jej wnętrzu i słucha każdego słowa mocno ograniczała możność Księcia do okazywania uczuć. Choć para spędzała ze sobą noce, to żadna nich nie sprowadzała się do wzajemnego doświadczania aktu seksualnego. Obecność Shannon stanowczo ochładzała chuć obojga kochanków.

Ruch na podgrodziu - przelewająca się w te i we wewte mieszanina wozów oraz postaci - spadał w porze wieczornej. Obecnie chłodne słońce rozpościerało nad Oros popołudniowe światło. Isgaroth miał pewność, że zastanie kartografa w domu.

Re: Chata kartografa [obrzeża miasta]

2
Chata kartografa była rzeczywiście bardzo dobrym pomysłem, do czego Isgaroth nie miał żadnych wątpliwości. Pomimo, że jego umysł męczyły jeszcze niedawne wydarzenia, które początkowo były przyczyną jego ciągłego stresu, to od niedawna młody bard z pewnością podniósł się jakoś na duchu. Szczególnie mógł świadczyć o tym jego szeroki uśmiech na twarzy pod drzwiami kartografa, który mógł świadczyć o tym, jakoby młody bard ponownie uwierzył, że będzie w stanie ocalić swoje i Katherine życie. Odnalezienie bowiem Nazira zdawało mu się najtrudniejszym zadaniem, które zaraz miało stać się tylko niemiłym wspomnieniem. Nie wierzył, aby taki sztukmistrz jak Swen Dziurawiec nie był w stanie określić miejsca Suchot. Tak, zdecydowanie to wydarzenie bardzo podbudowało młodego barda, który pomyśleć jeszcze kilka dni temu załamywał ręce nad swoim biednym losem.

Tak jak podpowiadała mu logika, Isgaroth począł pukać w drzwi chaty w nadziei na odpowiedź z drugiej strony. Zapukał kilka razy, aby mieć pewność, że osoba po drugiej stronie usłyszy dobijanie się do drzwi, ale oczywiście nie na tyle mocno, żeby przypadkiem nie przestraszyć mieszkańca tego skromnego domu. Kątem oka wciąż rzucał w stronę Katherine uśmiechając się do niej i podziwiając jej całkiem ładne ciało. Nie liczył na nic więcej, więc nawet tak niewiele dawało radość młodemu poecie i grajkowi.

Re: Chata kartografa [obrzeża miasta]

3
Za drzwiami odezwało się ciche szuranie i nerwowa krzątanina, będąca odpowiedzią Swena na Isgarothowe stukanie w deseczkę pod framugą. Gospodarz kazał poecie oraz Katherine - a więc także małej Shannon - czekać na siebie parę minut. Awanturniczka zdawała się nieco zniecierpliwiona, ale na jej ustach malował się uśmieszek, którego pochodzenia Książę nie umiał za nic odgadnąć. Radosna mina zniknęła z warg czarnowłosej na widok kartografa sterczącego w progu.

Rozchełstana koszula Swena odsłaniała owłosioną pierś. Twarz domownika zalała się rumieńcem, a na jego czole pokazała się znienacka strużka potu. Wyglądał na nieco zmęczonego i zdezorientowanego, ale wobec gości zachował się dobrze. Dla tego brodatego i podstarzałego człowieka kultura osobista musiała stanowić ważną sprawę. Ale z prostymi oraz uczciwymi ludźmi tak to już jest - że są zbyt ubodzy na pychę oraz zbyt bogaci na smutek lub zgorzknienie.

- Dzieńdoberek - powiedział Swen głosem przeciętnego faceta. - Jak mogę pomóc?

Re: Chata kartografa [obrzeża miasta]

4
Isgaroth powitał człowieka w drzwiach serdecznym uśmiechem, który w żaden sposób nie był udawany. Rozłożył ręce w geście bezkresnej otwartości i zwrócił się do Swena.

- Witam, zwę się Isgaroth - ukłonił się niezgrabnie, chyląc nisko głowę. Liczył na to, że zrobi na nim choć dobre wrażenie. Znał on częściowo dworskie obyczaje, lecz nie opanował ich jeszcze do perfekcji.

- Czy można zająć chwilę? - spytał czysto teoretycznie w żaden sposób nie spodziewając się odmowy. Czekał aż Swen wpuści go do środka, aby oświadczyć część dalszą jego własnych problemów, z którymi do kartografa przybył. Oprócz tego przygotował się do przepuszczenia Katherine w przejściu jak przystało na prawdziwego dżentelmena, który zawsze i o każdej porze jest przygotowany na wspaniałomyślne gesty męskości.

Re: Chata kartografa [obrzeża miasta]

5
Swen z całą pewnością nie spodziewał się dziś gości. Jego ubranie dowodziło tego aż za bardzo. Narzucona naprędce koszula wciąż odsłaniała tors gospodarza, a on z jakiegoś powodu nie chciał zasłonić się szczelniej. Może miał nadzieję na to, że Isgaroth wraz z Katherine opuszczą go za moment, a on radośnie wróci do środka. A jednak poeta nie miał zamiaru odpuszczać i nalegał na rozmowę - nieco nachalnie, choć w stosownie dobrym tonem. Domownik nie dał poznać po sobie zakłopotania. Szansa na bezproblemowe spławienie gości przepadła, a on zdał sobie sprawę, że jeszcze chwila spędzona na mrozie zapewni mu przeziębienie abo zapalenie płuc. Chcąc nie chcąc - zaproponował parze awanturników przekroczenie progu. Brodacz wciąż zasłaniał sobą przejście do przedsionka, ale przesunął się nieco dalej. Jego wzrok skakał z jednej postaci na drugą - choć obserwowanie Katherine zaabsorbowało go nieco bardziej. Może stało się tak przez urodę czarnowłosej. A może kartograf zdał sobie sprawę, że gości u niego duch.

Za plecami gospodarza coś zaszemrało i nagle pod jego ramieniem pokazała się szeroko uśmiechnięta buzia. Na oko szesnastoletnia dzieweczka stanęła za staruchem i patrzała uważnie na Isgarotha. Odwzajemniając ten gest Książę dostrzegł nagie udo oraz małą pierś brązowowłosej. Ona nie czuła się z tego powodu skrępowana, nie uznawała swego zachowania za obsceniczne. Pan Dziurawiec również nie uważał tego za coś niewłaściwego. Zamiast kazać dziewce się ubrać - uśmiechnął się tak szeroko jak ona i radośnie powiedział...

- No dobrze. Ale nie mam dla was dużo czasu. Rozgośćcie się.

Zaraz potem brodacz przemaszerował do dalszego pomieszczenia. Mała poszła za nim i poeta miał sposobność do podziwiania jej młodego ciała. Wiedział jednak, że Katherine spoziera na niego kątem oka z nieco naburmuszoną miną. Będąc już w dość przestronnej izbie Księciu zostało podsunięte drewniane krzesło. Awanturniczce również. Sala mieszkalna miała w sobie niską ławę oraz skromne umeblowanie, duże łoże, mnóstwo taboretów. A także kominek. Gospodarz zajął miejsce przed ławą - naprzeciw gości. Naga pannica chciała zasiąść z nimi, ale brodacz odesłał ją po coś do jedzenia. Czekając na początek rozmowy Swen szperał w papierach porzuconych na stole. Choć Isgaroth mógł właśnie przechodzić małe zaszokowanie i czuć się dziwnie, to nadeszła dla niego pora na mówienie.

Re: Chata kartografa [obrzeża miasta]

6
Młody bard nie w sposób był powstrzymać swego ciekawskiego wzroku i bez skrupułów badał piękne, młode ciało kobiety. Może nie olśniewała Isa uroda tej niewinnej dziewczyny, gdyż nie jeden raz ujrzał piękniejszą niewiastę, lecz jednak zdołała wywołać w nim duże zdumienie. Mało kobiet tak bezwstydnie hasa nago po budynku nie czując wstydu, ani przed bliskimi, ani przed nieznanymi gośćmi. W pewien sposób zauroczyła go swoją otwartością, że z wielkim trudem starał się ukryć jak nachalnie podąża za nią wzrokiem. Barda spokojnie w tym momencie można było uznać za kobieciarza, który mając naprawdę piękną Katherine koło siebie i tak rozgląda się za innymi pannami. Żaden facet nie jest idealny, a Isgaroth szczególnie miał wiele wad. Jedną z nich z pewnością był fakt, że nie był on w stanie ignorować kobiecego piękna, a zwłaszcza gdy te najpiękniejsze walory bezwiednie kołysały się podczas niczym zbrukanego ruchu. Jak najpiękniejsze nimfy w wielkich i tajemniczych jeziorach oraz driady w groźnych i obszernych lasach, tak teraz ta dziewczyna odnajdywała się w tym domu, w którym każdy jej ruch przykuwał wzrok swoją naturalnością i pięknem. Ahhh... ile on by pieśni stworzył odwzorowujących nikomu nieznane, ekscytujące ciało. Jej czarującą anielskość, która aż kipiała z minuty na minutę, wypełniając serce ciepłą, rozlewającą się po całym ciele rozkoszą. Tak, piękny był to widok, a nieszczęśliwy Is musiał niestety przestrzegać się, aby za chwilę z niewiadomych przyczyn nie dostał twarz od zazdrosnej kobiety.

- To pańska córka? - powiedział cicho, aby przypadkiem nie dosłyszała go ta zgrabna, młoda anielica, która udała się po poczęstunek. Szczerze mówiąc sama wyglądała jak słodkie, kruche ciasteczko, które samotnie oraz egoistycznie schrupałby bez oporów... oczywiście tylko wtedy, jakby przybył tu sam, a nie z Katherine. Dziwił się samemu jak z łatwością się on mógł pozbyć skrupułów i zaniechać ich jakże kruchemu związkowi. Nie był przecież on w żaden sposób idealny, a obojga z nich trzymał jedynie marny, lecz w żaden inny sposób nie poskromiony niż zbliżenie się dwóch przeciwnej płci ciał, popęd seksualny.

Westchnął jeszcze cicho, zanim starzec z odkrytym torsem mu odpowiedział. Nie wiele go chyba obchodziła ta informacja, o którą przed chwilą zapytał. Potok pomysłów, uczuć i pytań zalał całkowicie głowę barda, że pojawiły się trudności z racjonalnym myśleniem. Jak to artysta zaczął bajać w obłokach oraz w głowię tworzyć długie rymowane ballady, które na tę chwilę nie w stanie był przelać na drogocenny papier. Po chwili nawet odczuwał lęk, że się o to zapytał, gdyż nie dało się ukryć zazdrości Katherine. Jednak to ją uwielbiał i przekładał nad każdą, jednak w ostatnich dniach zimna atmosfera wśród obojgu kochanków wytworzyła wielką lukę w sercu artysty. Każdy mężczyzna pragnie się odprężyć, a gdy każdego dnia widzi piękną i urodziwą kobietę, która za nic nie pozwoli mu się uciec do krainy wszelkiej rozkoszy i odpłynąć mu gdzieś daleko na oceany błogiej miłości, tworzy się niewielka luka samotności i pragnienia bliskości. Okropny duch nie odstąpiłby ich choć na chwilę, co jeszcze bardziej go dołowało i czuł się jak zwierzę w klatce bez przerwy obserwowane przez chciwe świata oczka.

Re: Chata kartografa [obrzeża miasta]

7
Samotna zmarszczka na czole starego Swena nagle stała się znacznie szersza - jak zaorana przez farmera bruzda na ugorze. Gospodarz podrapał się po szczęce i właśnie miał się zabrać za mówienie, ale wtem do pomieszczenia weszła tanecznie brązowowłosa panna. Miała na sobie skórzaną narzutę, chroniącą raczej przed chłodem niż wzrokiem kogoś nieznajomego. W ręce niosła drewnianą tacę z chlebem oraz dzbanek mleka. W powietrzu na moment zawisła cisza, mącona przez szelest przerzucanych karteczek. Dzieweczka postawiła żarcie na ławie, na stosie papierów - a potem usiadła na taborecie obok Dziurawca. Zaczęła pewnie zdawać sobie sprawę ze swej nagości, bo siedziała nieco ciaśniej otoczona narzutą. Nie przeszkadzało jej to jednak w kuszeniu Isgarotha. Poeta wiedział, że pod cienką warstwą odzienia chowa się ponętne ciało.

- Och nie - powiedział w końcu domownik. - Wera jest moją kochanicą.

Brodacz spozierał na pannę, szczerzącą się w cudnej namiastce wcześniejszego uśmiechu. Różnica wieku nie stanowiła dla niego widocznie powodu do zmartwień, skoro tak ochoczo prezentował gościom swą nałożnicę. Żadne z nich nie zdawało się zniesmaczone abo zgorszone tą sprawą. Żadne oprócz Katherine - awanturniczkę poważnie zaskoczyła wieść o stosunkach Swena oraz szesnastoletniej dzieweczki. A może to Shannon zareagowała na tę wiadomość tak dziwnie. Cokolwiek - czarnowłosa zalała się rumieńcem. Chcąc odwrócić od siebie uwagę gospodarza, podniosła ze stołu kromkę chleba i oddała się konsumowaniu. Staruch nie dostrzegł zakłopotania Katherine. Wera nie spuszczała jednak z niej wzroku.

- No dobrze. Jestem Swen Dziurawiec. Co sprowadza was do mojego domostwa? Kto jesteście?

Gospodarz nie miał zielonego pojęcia, że rozmawia z duchem, opętaną grasowniczką i mordercą z przeznaczenia.

Re: Chata kartografa [obrzeża miasta]

8
Isgarothowi ciężko było oderwać wzrok od młodej kobiety, która wciąż chyba jakby zachęcała go do obserwowania. Może nawet jakby bawiła się jego uczuciami oraz przede wszystkim jak u barda przystało delikatnymi oraz absorpcyjnymi zmysłami. Rozmyślanie na temat jej ciała zapewne w tej chwili przysporzyłoby mu tylko kłopotów. Dlatego też starał się przynajmniej z pozorów patrzeć w oczy swego rozmówcy, Swena.

Informacja o ich związku nie zdziwiła samego Isgarotha. Można byłoby powiedzieć, że przyjął ją z kamienną twarzą, nie pokazując w ten sposób po sobie żadnego z dziwienia. Jednak w ukryciu zazdrościł starcowi tego wielkiego szczęścia posiadania tak blisko tak drogocennego skarbu jakim była ta błoga piękność.

- Zwę się Isgaroth - rozsiadł się na krześle, trochę jak król, aby może zwrócić w swoich rozmówcach trochę więcej uwagi swoją osobą. Niestety nie miał co zrobić z rękami, dlatego też jedną ręką poprawiał włosy zasłaniając twarz, która mimowolnie uśmiechała się z tak miłego spotkania, zaś druga bezwiednie zwisała ku podłodze. Bardzo go wszystko ostatnio bawiło, a ten dzisiejszy widok atrakcyjnej, młodej kobiety ponownie rozbudziły jego młodzieńcze zapędy.

- Jestem wędrownym bardem, szukam przygód i pieniędzy, co za pewne w tych ciężkich czasach nikogo nie powinno dziwić. - mówił, gdy już skończył bawić się i układać swoją dosyć długą grzywkę.

- Katherine - wskazał na nią otwartą ręką, jakby zachęcał starca do przyjrzeniu jej się bliżej, do skupieniu na niej swego już przez wiek słabego wzroku na aurze piękna nienadzwyczajnego, zachwycającego chciwe oko, która emanuje z dojrzałej awanturniczki. Jej prostota uderza do serca szybciej niźli wykwintność jakieś księżniczki z dworu. Zdaje się taka naturalna, dostępna dla każdego, kto tylko będzie w stanie oddać jej się całkowicie lub jak bard chociaż częściowo. Los ich połączył i jakoś tak nie chce rozłączyć, co nie było ukryte przed umysłem księcia. Rozumiał to, dlatego też starał się jak najmniej podpaść kobiecie, z którą zapewne długo się będzie musiał użerać. Taki kobieciarz z niego, a został tak nikczemnie przykuty do jednej damy jak rycerz o kodeksie zawierającym miliony zasad, którym nigdy nie chciał zostać. Pragnął wolności, która dawno już została mu odebrana przez nikczemnego ducha. Mimo tej smutnej prawdy Isowi dalej nie schodził uśmiech z twarzy. Nie wiedział czemu, ale jakoś było mu tu przyjemnie. Może dlatego, że na jego oczach rumieniła się słodka jak miód Katherine, czy może powabna nieznajoma wywoływała w nim nieustające emocje.

- To moja bliska przyjaciółka, podróżujemy razem. - kontynuował dalej po krótkiej wymownej przerwie, aby dać starcowi na ewentualne podziwiania Isgarothowego skarbu. Trochę czuł się, jakby w pewien sposób licytował się z nim, kto z nich ma bardziej atrakcyjną kobietę, ale czuł, że z góry jest na przegranej pozycji. Wiedział jednak, że wygląd to nie wszystko oraz fakt, iż Katherine jest wielu więcej rzeczach przydatna niż tylko zajmowaniem się zapewne domem i zabawianie wieczorami. Tym przynajmniej mógł się chełpić, że ta czarująca awanturniczka miała wiele umiejętności, których on sam nie posiadał. Trudno byłoby mu się przyznać, ale prawdą był jednak fakt, iż kobieta ta w wojaczce nad nim górowała.

- Przejdę do sedna. - Splótł swoje dłonie na kolanach - Szukam miejsca nazwanego niegdyś Suchotami. Czyżbyś Swenie był w stanie mi pomóc, abym drogę dobrą obrał do tego miejsca? - Nie patrzył się wprost na starca, a bardziej spoglądał na tackę z jedzeniem. Chyba jedynie ona była w miarę neutralna. Gdyby patrzył na Katherine, starzec mógłby czuć się olewany, jakoby bard skupiał się na swojej kobiecie, a nie na nim. Zaś gdyby swym pożądliwym wzrokiem bard obserwował brązowowłosą niewiastę, starzec mógłby się obrazić, myśląc, iż zapragnie on wykraść ją pewnego dnia, aby cieszyć się ją jakże zachwycającą oczy urodą. Zaś jednak patrząc wprost w oczy starca, ten mógłby się speszyć, czując na sobie zniecierpliwiony wzrok barda, który już niedługo miał zostać wprawnym zabójcą. Tak, to chyba było najlepsze rozwiązanie na jakie w stanie był wpaść owy bard.

Re: Chata kartografa [obrzeża miasta]

9
Choć Isgatorh starał się bardzo oderwać wzrok od schowanej pod narzutą brązowowłosej, to jakaś część jego osobowości nie pozwalała mu na tak poważne poświęcenie. Jako koneser niezaprzeczalnego piękna, bohater rozkoszował się każdą częścią odsłoniętego ciała szesnastolatki. Jego chłonące oko wędrowało po jasnej skórze, różowości ust oraz brązowawej brodawce na wierchu jednej z dwu maleńkich piersi. Wera nie starała się nawet udawać dobrze ułożonej i grzecznej. Cokolwiek miała wspólnego z Swenem - nie dzieliła jego dżentelmeńskiego zachowania. Obscenicznie, bez skrępowania poruszała ona ciałem jak stercząca pod karczmą dziwka. Widząc, że poecie z całą pewnością podoba się to przedstawienie, celowo odsłaniała udo bądź ramię - a potem udawała, że stało się to od niechcenia, uśmiechając się niewinnie. Katherine doskonale poznała się na podchodach nagiej pannicy. Z pewnością chowała w sobie urazę oraz sporo gniewu - uzasadnionego gniewu. Obecnie z całego zgromadzenia jeno Dziurawiec nie miał twarzy czerwonej od rumieńców. Księcia rozgrzewała narastająca chuć. Werę rozgrzewało dziewczęce podniecenie. A Katherine rozgrzewało kumulowane wewnątrz serca rozzłoszczenie.

- Suchoty? Coś mi ta nazwa podpowiada... - odezwał się staruch, chcąc ochłodzić nieco towarzystwo.

Jego radosna kochanka, widząc proszące i nieco karcące spojrzenie gospodarza, uniosła w górę leżącą na ławie tacę z pokarmem. Skórzana narzuta zsunęła się z niej prawie do końca. Swen zdawał się nie zwracać na to uwagi - zamiast tego wstał i zaczął gorączkowo przerzucać porozwalane na stole karteczki. Wśród nich znajdowało się mnóstwo notatek oraz niezapisanych skrawków papieru. A także parę map. Przed Isgarothem znajdowała się mieszanina barw i kresek - zielone połacie lasów, szarawe wzniesienia gór oraz czarne bagna. Na górze biaława plama oznaczająca zaśnieżone tereny Północne. Na dole jasnobrązowa - orkowe Urk-Hun. Może gdzieś w mozaice kolorów schowano również Suchoty?

- No dobrze - powiedział Swen. - A po co wam do Suchot jechać? Co was tam pcha?

Re: Chata kartografa [obrzeża miasta]

10
Kuszące zaloty i figlarne uśmiechy młodej dziewczyny z pewnością odciskały się w świadomości księcia. Nie był on w stanie w żaden sposób być obojętny i nie podziwiać jej młodzieńczych ruchów. Ciężki był jego los w chacie kartografa, gdzie zatracił się całkowicie. Musiał się opamiętać i ponownie wrócić w granicę dobrego smaku. Chciwe spojrzenia na pewno nie były specjalnie na miejscu nawet jeśli tej rozłechtanej kobiecie się to podobało.

Is dziwił się Swenowi, że stara się uspokoić temperamenty wszystkich zgromadzonych tu osób. Było to z góry niemożliwe, więc nawet bard nie przejmował się jego spokojnym tonem wskazującym jedynie to, że jeśli Is by tylko chciał mógłby posunąć się o wiele wiele dalej w tych niewinnych zalotach. Zero złości, zero zazdrości, totalne nic, gdy Is bez skrupułów bada każdy skrawek jej ciała.

Mapy i notatki nie interesowały go w żadnym stopniu, więc nawet nie przyglądał się w czym dokładnie szpera kartograf. Jego wzrok przykuwała bardziej taca z jedzeniem, która nagle została podniesiona. Jednak starał sie nie zerkać odrobinę wyżej na zgrabne i ponętne wypukłości.

- Słyszałem wiele ciekawych plotek o tym miejscu. Sława i pieniądze chyba zawsze będą kusić moje zmysły. - Is nie gestykulował, a jedynie spokojnie rozglądał się po pokoju. Postanowił odwrócić wzrok od prawie nagiej kobiety, która zdawała się zachęcać go do dalszego obserwowania. Może będzie w stanie posunąć się do bardziej śmiałych ruchów, aby tylko Is znów podziwiał jej atrakcyjną sylwetke. Oj bardzo mu się podobał ten plan, aż na jego twarzy pojawił się na chwilę szatański uśmiech, który z marnym skutkiem starał się zakryć ręką.

- Pragnę zauważyć, że młody człowiek zawsze szuka niezapomnianych przygód i wrażeń. - odparł pewnie, dalej ignorując młodą niewiaste, pomimo że jakby przed chwilą coś innego jej zasugerował swoją postawą.

- To co, mogę na Pana liczyć? Bardzo mi zależy. - W jego głosie można było wyczuć głównie spokój i pewność siebie, która aż kipiała z barda.

Re: Chata kartografa [obrzeża miasta]

11
Co prawda, to prawda. Zachowanie ciemnowłosej naprawdę nie mogło przejść uwadze Isgarotha niezauważone. Panosząca się ze swą nagością Wera weszła w rolę jakiegoś rogatego sukkuba i nęcąc Księcia ciałem dorabiała mu jego własną parę rogów. A on nie miał nic przeciwko. Nie umiał bądź nie chciał sprzeciwiać się działaniom nastoletniej dzieweczki. Ona nie zamierzała przestawać nawet na moment. Nie zważając na to, że w pomieszczeniu oprócz Isa są jeszcze dwie postacie - dodała swoim ruchom trochę wdzięczności. Drewniana taca zawisła na jej maluczkich rękach. Swen - jako ostatnia osoba ze zgromadzenia, która nie odczuwała żadnego niebezpiecznego uczucia - oddał się do końca poszukiwaniom stosownego dokumentu. Jeno on wiedział, co można znaleźć wśród bałaganu na ławie. Bohater nie zwracał na gospodarza uwagi. Nie zważał na sunące po stole karteczki oraz pudełeczka z atramentem. Dopiero ciekawskie słowa Dziurawca oderwały go od obserwowania i podziwiania uroczego stworzenia siedzącego naprzeciwko. Odzew Isa spodobał się Swenowi oraz Katherine, która przez moment bała się, że kochanek może zdradzić nowo poznanej parze, że posiada ona w sobie nieznośnego ducha. Shannon - swoją drogą - dawno już nie dawała o sobie znać. Werze natomiast odpowiedź Księcia nie spodobała się wcale. Na jakąś minutę poeta postradał zainteresowanie kuszącą bezustannie pannicą. I właśnie to tak bardzo jej nie pasowało. Obrażona dzieweczka dała z siebie ciche westchnienie - oznaczające prawie na pewno to, że właśnie jest obrażona - a potem ciasno owinęła się narzutą. Odebrała w ten sposób Isowi możność dalszego, bezkarnego patrzenia się. A powiedzieć trzeba, że patrzał on się na nią bez mrugnięcia okiem - jak chciwa sroka w kość.

- Ach! Sława! Bogactwa! - Brodacz zdawał się poweseleć nagle. - Jak ja dobrze to znam! Ja też swego czasu szwendałem się po świecie. Lazłem tam, gdzie kazało serce i szukałem awantur. To prawda, prawda. Jak się jeszcze nie ma problemów z chodzeniem, to można wędrować nawet na koniec Herbii...

Wtem owłosiona, mocna ręka Dziurawca podniosła w górę skrawek papieru. Isgaroth - nie mogąc oglądać przedstawienia po tytułem Naga Wera się rozbiera - uważnie zerkał na swego gospodarza. Staruch zamachał karteczką. Jak na rozkaz rozwinęła się ona, odsłaniając przed wzrokiem zgromadzenia zabazgraną mapę. W oczach pokazała się na moment wiadoma nazwa. Droga do Suchot została oznaczona na tej poszarpanej mapce. Ale Swen, choć miał dobre serce, to nie miał wcale dużo srebra. Dlatego też nie miał zamiaru oddawać klucza do skarbu za darmo. Od razu zrolował papier i schował go pod pachą. Na jego ustach malował się uśmiech. Na wspomnienie przeszłego żywota odezwała się w nim awanturnicza natura. A ona zawsze chce zarobić.

- No dobra, znalazłem. Oddam wam ją za - Swen podrapał się znów po brodzie - osiemdziesiąt Gryfów.

Re: Chata kartografa [obrzeża miasta]

12
Is słysząc cenę podaną przez Swena roześmiał się iście po bardowsku nie mogąc rzeczywiście uwierzyć w chciwość starca. Zwykły kartograf nigdy nie pragnący majątku nagle wyciąga kosztorys mapy totalnie z kosmosu, który młodzieniec ze swoim ubogim mieszkiem pieniędzy nie był w stanie spłacić.

- Widać, że Pana życie było bez wątpienia barwne w niesamowicie interesujące przygody. Podróżowanie po świecie zapewniło tę wielką światłość, która pozwala Panu pełnić ten unikatowy zawód. Ja zaś jeszcze młody i głupi, mogę szaleć po świecie, gdzie oczy poniosą. Zdrowie to drogocenna wartość, której nie jest się w stanie przeliczyć na pieniądze, nieprawdaż? Ja w mym krótkim życiu nie odnalazłbym się w starczym ciele, umarłbym gdzieś na ulicy nie umiejąc zarobić w przyzwoity sposób. Rad jestem, że jeszcze nikt mi młodości nie odebrał, a ja mogę cieszyć nieznajomych moim śpiewnym głosem i delikatnym dźwiękiem brzęczącej struny grającej miłą melodie dla uszów słuchaczy.

Is kończąc swój dosyć krótki monolog, dając dojść do słowa staruszkowi, zapragnął oddać się trochę cielesnej przyjemności i może przegryźć coś dobrego. Dlatego wciąż kontynuując rozmowę, obserwując twarz i gestykulacje Swena, wyciągnął rękę w stronę tacy i na ślepo starał się coś z niej smacznego podebrać. Bał się jedynie, aby przypadkiem jego dłoń nie zawędrowała gdzieś okolice biustu młódki, która wytrwale trzymała tace z jedzeniem, gdzieś pewnie na tej wysokości. Mimo tej świadomości z zagrożenia, że jej jęk lub wrzask pełen złości może przerwać całkiem miłą rozmowę ze Swenem to jednak nadal wolał nie patrzyć nawet przypadkiem na jej oblicze. Obrażone kobiety nigdy nie zwiastują nic dobrego, a na pewno nie młoda, nieokrzesana niewiasta, która bez przeszkód pokazuje wszystkim swoje mało krągłe, nagie ciało. Po za tym owinięta ciasno narzutą nie jest już tak atrakcyjna, aby jakoś specjalnie było warto na nią patrzeć. Cóż, obrażona dziewka nigdy nie zbudzi w bardzie litości, a tym bardziej zainteresowania, no chyba że byłaby nią Katherine. No bo jednak Katherine to przecież w ogóle nadzwyczaj wyjątkowa kobieta, przynajmniej taka zawsze mu się zdawała, ale może to z zwykłego sentymentu, bo któż inny jak nie ona była jego prawdziwą, młodzieńczą miłością, która może w mniejszych ilościach niż kiedyś to jednak pozostała w jego zamiłowanym do wszelkiego,
kobiecego piękna sercu.

Re: Chata kartografa [obrzeża miasta]

13
Krusząca zlodowaciałe serca mowa Isgarotha podziałała na Swena wcale dosadnie. Staruch patrzał na niego bez słowa przez parę sekund i przeżuwał w ustach nową cenę za mapę. Na wspomnienie młodości Dziurawiec musiał ocierać rękawem załzawione oczka. Wzmianka o zdrowiu oraz podróżach odebrała mu resztę stanowczości. Gospodarz przeczesał brodę palcami, odgarnął z czoła brązowo-siwe włosie i zakaszlał parokrotnie, gasząc w sobie płacz. Jego pomarszczona nieco twarz stała się rozpromieniona, barwna. Isgaroth mógł spodziewać się po nim koleżeńskości.

- Niech stracę - powiedział Swen z drżeniem głosu. - Choć no ze mną na stronę.

Staruszek wstał od stołu i ruchem czerepu nakazał poecie zrobić to samo. Zatrzeszczało coś w jego kościach, ale on nie za bardzo na to zważał. Drewniana taca znów opadła na ławę - a Wera na swoje siedzenie. Gospodarz znalazł się obok Księcia, otaczając go ciasno ramieniem. Zaraz potem poniosło ich z powrotem do przedsionka. Is odczuwał niekomfortową chłodność buchającą za drzwi. Dziurawiec oderwał się od niego i nabrał w odsłoniętą pierś trochę świeższego powietrza.

- Nie chcę od ciebie monet. Wierz abo nie, ale bardzo cię podziwiam. Rzadko można spotkać tak zacnego młodego człowieka. Nie musisz mi więc dawać srebra. Jasne? Zrobisz coś dla mnie i zapracujesz sobie na tę mapę. Nie martw się, nie każę ci przecież rżnąć drwa do pieca. Widzisz... za miastem mam brata, mieszka w baszcie nad stawem. Jest czarodziejem. Udasz się do niego i powiesz, że Wera znów potrzebuje swojego lekarstwa. On będzie wiedział o co chodzi. Wróć tu z lekarstwem i dam ci mapę. Umowa stoi?

Swen wyciągnął do Isgarotha prawą dłoń, czekając na przypieczętowanie układu.

Re: Chata kartografa [obrzeża miasta]

14
W pierwszej chwili propozycja uprzejmego starca bardzo zdziwiła Isgarotha. Jednak rzadko ktoś tak hojnie oddawał sobie okazje do zarobku za tak niewielką przysługę. Musiał jedynie wyjść za miasto wziąć lek i wrócić. Nic trudnego, jednakże wiele zwątpień w nim zasiał napominając o czarodzieju. Nie wiele miał on w swoim życiu do czynienia, tak naprawdę w ogóle, dlatego nie wiedział czego ma się po nim spodziewać. Oprócz tego bał się o Shannon, jej obecność może zostać wykryta przez tak wyjątkowego człowieka jak mag. Ich sztuka jest często bardzo ceniona, a wręcz przez niektórych wywyższana wręcz do rangi boskiej, jednak to zazwyczaj na wskutek strachu przed czymś o czym zwykłemu człowiekowi nigdy nie będzie dane się dowiedzieć. Czarodzieje zawsze zostaną największą legendą dla Isa, ich moc i możliwości z pewnością.

- Zgoda. - Uścisnął mu dłoń i odruchowo się uśmiechnął. Jednak Swen okazał się bardzo zacnym człowiekiem, a wyrobione pierwsze wrażenie o jego osobie całkowicie straciło na znaczeniu. Jednak w idealnym obliczu Swena przeszkadzała mu ta tajemnicza Wera, która z niewiadomych przyczyn była zainteresowana starszym człowiekiem.

- Katheeerine! - zawołał głośno, trochę pieszczotliwie. - Chodź, już wychodzimy.

- Bardzo dziękujemy za gościnę- odparł już trochę ciszej do staruszka uśmiechając się - Jak najszybciej postaram się wszystko załatwić. - Złapał za klamkę i popchnął lekko drzwi, a nieprzyjemny chłód od razu go ogarnął. Drzwi otworzyły się przed nimi, a on wyczekując na Katherine przez chwilę wpatrywał się jeszcze na starca. Tak bez powodu, może trochę z podziwu, a może trochę z wdzięczności. Gdy tylko przyszła oplótł ją ramieniem i oboje wyszli na zewnątrz zamykając za sobą drzwi od budynku.

- Idziemy za miasto, moja droga. - objął ją ciaśniej sprawiając, że było im odrobinę cieplej. - Szukamy tam czarodzieja, resztę opowiem ci się po drodze. - Oboje ruszyli drogą za miasto, a Isgaroth z niebywałą przyjemnością opowiedział jej o szczegółach rozmowy, nie szczędząc w epitetach jaki to dobroduszny okazał się Swen.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Oros”