Re: Zachodni trakt prowadzący do centrum miasta

31
Nasz mag postanowił przejść do ofensywy. Opuścił trochę niżej swój miecz i planował ruszyć w stronę stojącego kilka kroków od niego przeciwnika. Nie zdążył jednak nawet się rozpędzić, ponieważ zrobił zaledwie pierwszy krok stało się coś, co zapewne wprawi go w osłupienie...
Wokół cały czas nie było nikogo i panowała względna cisza, lecz teraz prawie równo z ruchem Mercera było słychać cichy świst. Normalnie pewnie nikt nie zwrócił by na niego uwagi, gdyby nie fakt że od dłuższej chwili - od początku walki - wszelkie, nawet najdrobniejsze podmuchy wiatru ustały. Ostatnie już kilka minut wcześniej rozwiały pamiętną zasłonę z pary...
Wracając jednak do sytuacji czarodziej ruszając słyszy nad sobą świst. Nim zdąży się jednak zorientować co się dzieje, sytuacja przybiera nieoczekiwany obrót...
Spoglądając przed siebie może zobaczyć jak jeszcze kilka sekund temu pewny siebie zabijaka krztusi się, a następnie wypluwa trochę krwi która zaczyna ciec po brodzie i kapać z niej na ziemię. Koszula na piersi w okamgnieniu zaczyna przesiąkać czerwoną cieczą... Trwa to zaledwie kilka sekund, po czym pada nieruchomo w miejscu w którym stał a piasek chciwie wciąga posokę barwiąc się na czerwono. W tym momencie Mercer może zobaczyć, co zabiło jego przeciwnika. Nie jest to jednak przyjemne odkrycie...
Strzała bowiem przeszywszy mężczyznę na wylot trafiła w leżącą krok, może dwa kroki za nim Hristę przeszywając bez większego problemu ciało małej dziewczynki... Pocisk zatrzymał się dopiero gdy jego grot natrafił na ubite podłoże, jednak spora część wystawała z pleców biedactwa któremu już zapewne nic nie zdoła pomóc...
Całość stanowić może dla zaskoczonego dość szokujący widok, zwłaszcza że strzał musiał paść gdzieś zza pleców Mercera, zapewne z dachu któregoś z budynków. Czemu jednak w takim razie jego przeciwnik nie zwrócił na nic uwagi..?
Jeśli mag obróci się i rozejrzy - też nikogo tam nie zobaczy. Na domach za nim ani w ich oknach nikogo nie widać. Nic nie wskazuje na to, aby ktokolwiek znajdował się w pobliżu...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Zachodni trakt prowadzący do centrum miasta

32
Nagle usłyszał dziwny świst przecinający cisze i powietrze. Po chwili zauważył jak jego przeciwnika trafia strzała. Przebiła go na wylot i zabiła nieprzytomną Hriste.
Mercer instynktownie obrócił się do tyłu i rozejrzał wokół. Nie widział jednak nikogo na dachu ani na alejce.
Zaczął zastanawiać się, czy nie użyto do tego magii. Jednak wątpił w to, posiadał umiejętność, która pozwala mu wykryć pobliską magię.
Rozejrzał się jeszcze trochę po okolicy, aby upewnić się, że nic nie przeoczył. Wychodziło na to, że w pobliżu nikogo nie ma.
Podszedł do bandyty i schował miecz do pochwy pod płaszczem. Zaczął przetrząsać jego ubranie i kieszenie. Miał zamiar znaleźć jakąś wskazówkę lub inne przydatne rzeczy, które mógł mieć ze sobą jego martwy już przeciwnik.
Gdy wyciągnął już wszystkie jego przedmioty, i zabrał jakieś, które mogą dać mu jakąkolwiek poszlakę, ruszył ponownie w stronę pałacu.
Było mu trochę szkoda dziewczynki, ale wiele w życiu przeszedł i był uodporniony na takie sytuacje. Wiedział jednak, że ludzie, którzy go napadli mogli mieć powiązanie z człowiekiem, przez którego teraz tak wygląda.

Re: Zachodni trakt prowadzący do centrum miasta

33
Mercer rozejrzał się po dachach budynków, po czym - niczego nie zauważywszy schował miech do pochwy znajdującej się pod płaszczem i ruszył w stronę martwego porywacza oraz martwej dziewczynki. Wokół wydawało się że nie ma nikogo, zupełnie jakby wszyscy instynktownie omijali okolice zasłanej ciałami uliczki. W końcu były tutaj zwłoki jakiejś matki i chłopca, trupy ich morderców oraz Hristy. Każda z tych osób zakończyła swój żywot w nieco odmienny sposób, a ktoś patrzący na to miejsce z boku zapewne by się przeraził...
Ostatnia skonała Hrista, która gdy Mercer podszedł do niej i rabusia miała w sobie jeszcze resztki życia, ponieważ mimo że wyglądała na martwą cicho zakasłała plując przy tym krwią. Widocznie na chwilę - zapewne przez przeszywający jej wątłe ciało potworny ból odzyskała na chwilę przytomność.
-Strasznie bolą mnie plecy... Mamo... Czy ja umieram..? - było słychać jej cichy, charczący szept. Jej oczy były wyraźnie mętne, pewne było że lada chwila dokona swojego krótkiego żywota. Z jej pleców sterczał pocisk, który na pewno przebił płuco i zapewne naruszył którąś z tętnic, ponieważ dziewczynka bardzo szybko się wykrwawiała. Zaledwie skończyła mówić, jej twarz osunęła się bezwładnie na piasek...
Czarodziej zaś przyklęknął przy denacie znajdującym się tuż obok i zaczął przetrząsać jego ubranie i kieszenie szukając czegokolwiek, co wskazywałoby na to kim był lub jaki miał cel...
Niestety niewiele mu to pomogło, ponieważ przeszukawszy kieszenie spodni znalazł w nich zaledwie kilka monet i pogniecioną kartkę papieru która okazuje się być jakimś tandetnym wierszykiem miłośnym do niejakiej Marie, dodatkowo napisanym dość nieudolnym charakterem pisma.
Zaraz zabrał się za przeszukanie reszty ubrania, jednak ledwie zaczął wyczuł w pobliżu energię magiczną. Nie było wątpliwości - ktoś niedaleko uwolnił jej dość pokaźną ilość w bardzo krótkim czasie, co mogło być zaskakujące dla naszego maga...
Zaraz też - w ciągu zaledwie chwili poczuł tą energię znacznie wyraźniej, zaraz za sobą jednocześnie czując dotyk chłodnej stali na swoim gardle...
-Nawet nie waż się ruszyć! Drgniesz - zabiję... - usłyszał głos zza swoich pleców. Nie był on dość wyraźny, raczej trochę przytłumiony i trochę niewyraźny przez co Mercer nie mógł mieć zielonego pojęcia z kim może mieć do czynienia...
Kątem oka może zobaczyć, że przedmiotem przyłożonym do jego gardła jest średniej długości charakterystyczny sztylet, a napastnik - jeśli możemy tak go określić - ma założone czarne rękawiczki, a rękawy jego ubrania są tego samego koloru przy czym są wyjątkowo luźne. Magia natomiast którą teraz czuł bardzo wyraźnie była bardzo dziwna, taka jakiej czarodziej nie miał okazji spotkać dotychczas...
Skąd ta osoba pojawiła się za Mercerem? Tego nie mógł wiedzieć... Po chwili, gdy ten zgodnie z jej poleceniem się nie ruszał odezwała się znowu:
-Teraz powiesz mi co łączyło Cię z tymi ludźmi i kim jesteś. Potem zdecyduję, co z tobą zrobię...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Zachodni trakt prowadzący do centrum miasta

34
Podszedł do rabusia i zaczął dokładnie oklepywać kieszenie w jego ubraniach i różne inne zakamarki, gdzie mógł on cokolwiek schować.
Znalazł raptem parę monet, które wyrzucił na ziemie, podobnie zrobił z liścikiem miłosnym. W innej sytuacji pewnie uśmiechnąłby się widząc tak nieudolne zdolności literackie. Słysząc jednak dogorywającą Hriste był trochę przybity. Myślał, że przywykł do takich widoków, ale patrząc jak umiera i widząc jego słowa poczuł w sobie żal.
Starał wyzbyć się zbędnych myśli z głowy i skupić na celu. Gdybym jej tutaj nie zabrał. -Gdybym sam poszedł do tej cholernej akademii. Gdybym znał zaklęcie uzdrawiające. Gdybym ich szybciej zabił... - To tylko kilka z myśli, które przeszły przez jego głowę.
Nagle wyczuł magiczną obecność, zanim jednak zdążył się obrócić, lub dobyć broni, poczuł zimno stali na swojej szyi.
Padło niezręczne pytanie od nieznajomej osoby. Widział ledwie jego ręce i kawałek broni, nie mógł ocenić kim jest osoba stojąca za nim. Z początku myślał, że to mag z akademii, ale znał magiczną energie, która zazwyczaj ich otacza, ta była nieco inna.
-Trupy ludzi, których tutaj widzisz to ofiary tej dwójki, skinął głową na rabusia przed sobą, oraz na zwęglone zwłoki. A ta dwójka swój aktualny stan zawdzięcza mojej osobie. Jestem... - przez moment zamyślił się nad odpowiedzią - podróżnikiem.

Re: Zachodni trakt prowadzący do centrum miasta

35
-Tak... Ładnie smażyłeś tego pierwszego, znam przebieg waszej walki... Wiem że jesteś magiem, oraz że tamta dziewczynka była z tobą. Wybacz, przypadkowe ofiary też się trafiają... - ostatnie słowa były wypowiedziane z pełnym spokojem i opanowanie, bez nawet najdrobniejszego zadrżenia głosu czy cienia smutku. Zupełnie jakby śmierć dziecka nie była niczym niezwykłym i nie różniła się od zgniecenia robaka - czegoś nad czym nikt się nie zastanawia, a nawet nie zwraca uwagi...
-Chodziło mi raczej o tamtą kobietę z dzieckiem... Widziałeś lub słyszałeś coś z nimi związanego..? - zaraz padło zapytanie. Czy Mercer wspomni o tym co usłyszał od jednego z morderców?
Tymczasem sztylet dotychczas przyłożony do jego gardła lekko się od niego oddalił jednak nie pozostawiał mu żadnych złudzeń - było pewne że jeśli zacznie coś kombinować stal bez większych problemów zetknie się z jego szyją...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Zachodni trakt prowadzący do centrum miasta

36
Nieznajomy kompletnie nie przejmował się ofiarami i ciałami, które leżały wokół. Mercer założył, że to on wystrzelił strzałę, która przebiła bandytę i trafiła Hriste.
Poczuł, że ostrze odsunęło się od jego szyi. Wiedział jednak, że jeśli wykona jakiś gwałtowny ruch to człowiek stojący za nim zabije go bez wahania. Przynajmniej to wywnioskował z jego zachowania.
-Jeśli chodzi o tamtą kobietę i dziecko, jak sam to ująłeś. Ofiary się trafiają. - Powiedział to bez nadawania ironicznego akcentu, wolał nie przeciągać struny. -Ci dwaj działali na czyjeś zlecenie, być może ten ktoś odpowie na twoje pytanie, ja jestem tylko przechodniem.
Zrobił krótką przerwę w swojej wypowiedzi, ale zaraz przerwał cisze wtrącając kolejne słowa nim padła jakakolwiek odpowiedź od nieznajomego.
-A teraz jeśliś łaskaw, może zabierzesz ten sztylet zza moich pleców. Nie zamierzam Cie zabić.

Re: Zachodni trakt prowadzący do centrum miasta

37
Gdy skończyłeś mówić poczułeś lekkie klepnięcie w plecy, podczas gdy nieznajomy odezwał się:
-Niezbyt chce mi się wierzyć że pojawiłeś się tu przypadkiem... Ktoś taki jak ty trafia do tego miasta czarowników i przypadkowo walczy akurat z tą dwójką..? Jesteś mi winien wyjaśnienia, zielony przyjacielu... Tylko dlatego Cię nie zabiję...
Mówiąc to postać zabrała nóż i mag mógł w końcu odetchnąć z ulgą...
Jeśli odwróci się, zobaczy że jego rozmówca jest średniej budowy, ubrany w luźny czarny płaszcz z obszernym kapturem zarzuconym na głowę, zakrywający go prawie całego. Spod tego płaszcza wystawały tylko solidne buty i dłonie w rękawiczkach... Na plecach miał przewieszony kołczan i długi łuk, zapewne wymagający znacznej wprawy i siły, którymi ten strzelec musiał dysponować. W końcu niezauważony zdołał oddać zabójczy strzał w stronę jednego z morderców...
Całości ubrania mającego około 180cm wzrostu rozmówcy dopełniała biała materiałowa maska widocznie odcinająca się od czerni reszty ubioru zakrywająca twarz, sięgająca prawie do wysokości oczu. To tłumaczyło czemu słuszany przez czarodzieja głos był taki niewyraźny.
-Teraz skończ ściemniać i gadaj co na prawdę tutaj robiłeś... Nawet nie wiesz ile trudu kosztowało mnie śledzenie tej dwójki, która miała mnie doprowadzić do ich szefa...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Zachodni trakt prowadzący do centrum miasta

38
Mężczyzna zabrał sztylet zza jego pleców. Mercer podparł się rękom i podniósł z ziemi. Otrzepał płaszcz z piachu szybik ruchem prawej ręki.
Trzymał ją blisko ciała, tak aby mógł szybko dobyć miecza, gdyby sprawy się skomplikowały. Obrócił się i spojrzał na zamaskowanego faceta. Był trochę wyższy od Mercera, a na plecach miał kołczan. Teraz było pewne, że to on oddał strzał.
Było w nim coś dziwnego, jednak mercer nie wiedział dokładnie co to jest. Przyjrzał się mu uważnie i wysłuchał tego co miał do powiedzenia.
Teraz dopiero dotarło do niego, że strzała wystrzelona przez mężczyznę prawdopodobnie miała trafić w niego, a nie w rabusia. Gdyby on zginał, wtedy mężczyzna mógłby nadal podążać za mordercą w poszukiwaniu jego pracodawcy.
-Jak mówiłem, natknąłem się na nich przypadkiem. Nie oznacza to, że jestem w tym miejscu przypadkiem. Spotkanie tych mężczyzn można nazwać strzałem w dziesiątkę. Prawdopodobnie pracują dla człowieka, którego szukam od lat. Można powiedzieć, że zawdzięczam mu paskudny wygląd, i na jego nieszczęście tylko on może odwrócić to co zrobił. - Zrobił krótką przerwę i wziął wdech spoglądając dosyć pogardliwie na mężczyznę.- Chciałem dowiedzieć się od tego trupa, gdzie jest ich szef, ale ktoś przestrzelił mu gardło. A teraz może ty się przedstawisz, i powiesz dlaczego i powiesz czemu ich śledzisz ?

Re: Zachodni trakt prowadzący do centrum miasta

39
Gdy Mercer skończył swoją wypowiedź serią pytań spod kaptura dał się słyszeć przytłumiony śmiech.
-Chyba nie zdajesz sobie sprawy z powagi swojej sytuacji... Mogłeś zginąć z mojej ręki, a teraz zamiast podziękować że nie podzieliłeś losu tej grupki zasypujesz mnie pytaniami. Dlaczego miałbyś usłyszeć na nie odpowiedź..? - usłyszał w odpowiedzi. Nie była to jednak wypowiedź ironiczna ani w żadnym wypadku ofensywna, lecz raczej spokojne stwierdzenie. Po krótkiej chwili stojąca przed nim zamaskowana postać dodała:
-Skoro jednak tak Ci na tym zależy - mogę Ci się przedstawić... Przez ludzi jestem nazywana Helle.
Mówiąc to zrzuciła z głowy kaptur i zsunęła z twarzy maskę...
Rzeczami które w pierwszej kolejności musiały rzucić się w oczy czarodziejowi były długie blond włosy, delikatne rysy twarzy i... czarne rogi po bokach głowy... Nie było wątpliwości że ma do czynienia z kobietą - dość młodo wyglądającą, która mogłaby nawet uchodzić za piękną gdyby nie wyżej wspomniane rogi, dwa metalowe kolczyki w ustach, dwie blizny ciągnące się z ich kącików ku brodzie oraz dwie podobne - trochę większe ciągnące się przez policzki w kierunku oczu...
Prawa kończyła się bezpośrednio przy samym oku, druga zaś znikała pod długą zaczesaną na lewo grzywką i wystającym spod niej czarnego kawałka materiału zasłaniającego lewe oko.
Dokładny, szczegółowy wygląd na obrazku poniżej. Do niego można się odnosić całkowicie
Spoiler:
Gdy już się przedstawiła oraz zdjęła zarówno kaptur jak i maskę odezwała się znowu:
-Teraz ty mógłbyś się przedstawić, chociaż mógłbyś zrobić to zanim o to poprosiłeś, człowieczku... Masz jeszcze jakieś inne pytania poza tymi które wcześniej zadałeś..? Jeśli tak, moglibyśmy usunąć się stąd. Te walające się po ulicy trupy mogłyby przysporzyć nam kłopotów...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Zachodni trakt prowadzący do centrum miasta

40
Wysłuchał nieznajomego i bacznie przyglądał się gdy ten ściągał maskę z głowy. Był lekko zaskoczony, gdy okazało się iż jest to kobieta z rogami.
-"Mogłeś zginąć z mojej ręki", mogłem, a teraz stoisz na tyle blisko, że ja mogę zabić Cie ruchem mojej ręki. - Pomyślał, przeszło mu nawet przez głowę, że powinien to zrobić, to przez tą kobietę stracił możliwość uzyskania kilku informacji, i to jej strzała zabiła Hriste. Zauważył jednak, że działa ona z zasadą "Cel uświęca środki", przez co może posiadać inne przydatne informacje, a nawet pomóc w odnalezieniu człowieka, którego Mercer szuka od lat.
Nasunęło mu się na język pytanie o owe rogi, jednak wolał zostawić je na kiedy indziej.
-Faktycznie wypadałoby znaleźć lepsze otocznie do rozmowy. - skinął głową na jedną z alejek i ruszył w jej kierunku.
-Jestem Mercer, wcześniej wspomniałem już dlaczego poszukuje pracodawcy tamtej dwójki. -zarzucił ponownie kaptur za głowę. Upewnił się również czy jego miecz jest ukryty pod płaszczem. Nie wiedział, czy zza zakrętu nie wyjdzie patrol straży albo kolejna banda morderców.
-Jeśli chodzi o pytania to mam ich wiele, ale przejdźmy do rzeczy. Czemu szukasz ich zleceniodawcy i jakie masz poszlaki? -Zrobił przerwę w wypowiedzi na krótki oddech, po czym dodał. -Szukam tego chędożonego nekromanty od wielu lat, i mogłaś zaprzepaścić moją jedyną okazje na zdobycie informacji o tym gdzie się znajduje.

Re: Zachodni trakt prowadzący do centrum miasta

41
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko gdy czarodziej się przedstawił. Następnie słuchając go przeszła obok niego i podeszła do ciała Hristy. Nawet się jej jednak nie przyjżała, jedynie lekko pochyliła chwytając za koniec strzały która była głęboko wbita w ciało dziewczynki po czym ze znaczną siłą wyszarpnęła ją ze zwłok. Pocisk zachaczył widocznie o jakąś kość, ponieważ w pierwszej chwili w wyniku mocnego szarpnięcia korpus dziecka lekko się uniósł, jakby blondynka miała trzymając za strzałę unieść trupa, jednak w pewnym momencie dał się słyszeć lekki trzask - zapewne łamanego żebra - i zakrwawiony pocisk dał się wyciągnąć, a martwe dziecko ponownie opadło bezwładnie na piach.
Helle włożyła go zaraz do kołczanu na swoich plecach i ruszyła za Mercerem.
-Dobrze wiem, że twoje spotkanie z nimi było przypadkowe, ponieważ śledziłam ich już piąty dzień. Początkowo pomyślałam że jesteś w jakiś sposób z nimi powiązany. Zwiódł mnie twój wygląd...
Na razie lepiej jednak nie poruszać poważniejszych kwestii na ulicy. Znasz w tej okolicy jakieś miejsce gdzie moglibyśmy się zatrzymać..?
- mówiąc to na powrót zarzuciła kaptur, a zaraz po tym nasunęła na twarz maskę.
-Wyglądasz jakbyś próbował zamienić się w lisza, ale coś Ci nie wyszło... Pierwszy raz widzę coś takiego... Jesteś nekromantą? - zagadnęła gdy już skręcili w boczną uliczkę.


Dalszy ciąg Tutaj
Ostatnio zmieniony 12 paź 2014, 10:15 przez Kuchiku, łącznie zmieniany 1 raz.
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Zachodni trakt prowadzący do centrum miasta

42
Wszedł w alejkę, a kobieta ruszyła za nim. Opowiedziała mu o tym, że śledziła oboje morderców od jakiegoś czasu.
Zaśmiał się w myślach, gdy wspomniała, że jego wygląda jakby próbował się zamienić w lisza, jednak na jego twarzy nadal utrzymywała się żelazna powaga.
-Nie, nie jestem nekromantą. To jak wyglądam zawdzięczam zleceniodawcy tamtej dwójki, poszukuje go już od ładnych paru lat. - Nie zamierzał wspominać o tym w jakich okolicznościach go spotkał, ani o tym, że był magiem w akademii w samej stolicy. To miejsce nie nadaje się do zbyt szczegółowych rozmów, o czym Helle już wspomniała.
-Mam pokój w pobliskiej karczmie, tam nie powinno być wścibskich uszu. - Powiedziawszy to skręcił w kolejną alejkę, starał się iść skrótem, którym prowadziła go Hrista. W ten sposób szybko wyjdą na główną ulicę i zaraz dotrą do karczmy. Uważnie przyglądał się zabudowaniom, miał dobrą pamieć ale w natłoku ulic i alejek łatwo się zgubić.

Re: Zachodni trakt prowadzący do centrum miasta

43
Przybył stąd

Samuel pokonał ostatni fragment drogi do Oros na oślim grzbiecie. Prędkość podróży nie była może imponująca, zwierzak nie należał do najżwawszych, i zdecydowanie nie była komfortowa, jednak zawsze było to szybciej niż na piechotę, a młodzieniec bardzo chciał zdążyć wjechać do miasta. Docierając do pierwszych zabudowań na przedmieściu zorientował się dlaczego nie wydział bramy i dlaczego myślał, że wrota są zamknięte – od zachodu wjazdu do Oros bronił barbakan, do którego wjeżdżało się od północy. Uspokoiło to trochę Samuela, ale na wszelki wypadek nie zwalniał i wjechał szerokim brukowanym traktem pomiędzy pierwsze budynki.
Całkiem zgrabnie wygląda to przemieście – pomyślał Samuel. Warsztatów, składów i karczm prawie jak u nas na rynku…
Oglądając główną ulicę przedmieścia Samuel doszedł do wniosku, że chyba jednak nocleg tutaj nie byłby niczym strasznym, ale jakoś nie potrafił postąpić wbrew ojcowskim nakazom i nie spróbować dostać się za mury.
Udał się tam
.
.
.

Barwy ze słońca są. A ono nie ma
Żadnej barwy, bo ma wszystkie. (...)
Kto chce malować świat w barwnej postaci,
Niechaj nie patrzy nigdy prosto w słońce. (...)
.....................................................Czesław Miłosz, Słońce
ODPOWIEDZ

Wróć do „Oros”