Re: Karczma Złotych Róż w Oros.

31
Wszystko było na swoim miejscu. Ayra przechadzała się z wolna po pokoju, obrzucając wszystko nieciekawym spojrzeniem. Była wyraźnie znudzona. Oglądanie umeblowania i ozdób szybko przestało ją zajmować, podobnie zresztą jak leniwe wyglądanie przez szybę. Patrzenie na zalaną błotem ulicę tylko potęgowało jej gnuśny nastrój. Gdzieś tam zobaczyła bezpańskiego psa, przemykającego przez nocne cienie, a później kroczącego środkiem drogi zapalacza pochodni. Nic nadzwyczajnego. Shaledin nie pukał wciąż do drzwi, a senność brała ją coraz większa. I głód doskwierał. Brzuch elfki narzekał chyba głośniej niż ona sama. Chcąc czy nie chcąc, blondyneczka musiała sama o siebie zadbać. W tym celu postanowiła ponownie zejść po schodach do głównej sieni.

Zamknęła drzwi alkowy maleńkim kluczykiem i włożyła go ostrożnie do kieszeni. Zeskoczyła po stopniach. W izdebce zaszło niewiele zmian. Siedzący przy ławach ludzie oraz nieludzie trochę jakby głośniej gadali i śmiali się teraz bez widocznego skrępowania. Gdy tamta panna opuściła gospodę, nagle zrobiło się jakby przyjemniej. Ayri to odpowiadało. Nie zaczepiała nikogo, z nikim nie nawiązywała wzrokowego kontaktu. Choć zagrożenie ze strony tamtej elfki odeszło, to widmo nagłego pogorszenia nastroju wciąż nad nią wisiało.

- Ciekawe, co chodzi tym wszystkim pijaczkom po głowie.

Panienka spojrzała na stolik, przy którym siedziała parę chwil wcześniej. Diarmuida przy nim nie było. Trochę się tym zmartwiła. Miał przecież przynieść jej coś do jedzenia! Nie zwlekając, podeszła z wolna do lady. Stojący za szynkwasem karczmarz szybko zwrócił na nią uwagę. Noe musiała go nawet wołać - sam przyszedł i zagadał. Ona nic od niego nie chciała, nie składała żadnego zamówienia. Zamiast tego zapytała...

- A pan może wie, gdzie się podziewa mój kolega? Ten ostrouchy, co to tutaj siedział ze mną - wskazała rączką na ławę, przy której zawczasu urzędowali. Wsparła się łokciami o kontuar, czekając grzecznie na odpowiedź. Kątem oka spoglądała na porozstawiane na półkach słoje oraz misy. Jak mocniej zgłodnieje, to przyjdzie tutaj znowu, żeby sobie coś smacznego kupić.

.
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme

Re: Karczma Złotych Róż w Oros.

32
Ork spojrzał na elfkę trochę zdziwiony. Już chciał odpowiadać, gdy jeden z klientów lokalu zawołał go ze stolika znajdującego się trzy sążnie dalej przez co słabo było go słychać. - Panie karczmarz! Można? - Dał gestem ręki znak, że zaraz przyjdzie i rzekł do Ayry:

- Wyszedł stąd jakiś czas temu. Widziała pani przecież. Od tamtej pory nie wrócił. Coś się stało?
- Przepraszam, można złożyć zamówienie? - spytała kobieta siedząca obok.
- Och, wybacz. Nie mogę Ci pomóc, bo jeszcze powstaną tu kilometrowe kolejki. - powiedział ork po czym zmienił rozmówczynię na klientkę - Tamci panowie mnie wcześniej wołali. Gdy ich obsłużę przyjdę do pani stolika.

Karczmarz odszedł kierując się do jednego ze stolików i zostawił elfkę samą przy ladzie. Na dworze zapewne było zimno tak jak wcześniej, gdy kierowała się tu z Diarmuidem z Ler'ayante. W dodatku przez okno widziała jak znowu zaczynał padać śnieg.

Re: Karczma Złotych Róż w Oros.

33
Rozmowy i hałas niosących się kuflów z piwem, rozpraszał senną elfkę. Niemiłosierne dźwięki trzeszczącego ognia wprowadzały ją w błogi stan, chciała być w łóżku zasnąć, ze świadomością że z jej jedynym przyjacielem. Jest dobrze, a może i lepiej?
~ Wyszedł za tą elfką... Lecz na samą tą myśl, blondynka uniosła parę niebieskich oczu ku orkowi, szereg czarnych, długich zasłonek, otaczających jej oczy, niczym firanki. Rzeczą jasną niebiański ich wygląd przyciągał spojrzenie, ale lekko zaczerwienione białka mogły tylko martwić. Ayra poprawiła sukienkę biorąc włosy do tyłu i nim pozwoliła sobie przemówić leciutko wciągnęła powietrze, nachylając się ku orkowi i starając się aby wbił swoje spojrzenie w nią, nim pójdzie.
-Mógłby Pan zrobić mi coś do jedzenia i przynieść? Zaczęło się niewinnie, przecież ten całus przed rozmową to był malutki urok! To nic wielkiego, nic dużego. Oczekiwała pozytywnej reakcji, jeżeli tak owa zdała test, to zabrała się za ospałe wdrapywanie się po schodach aż do swojego pokoju. Padnięta i głodna, to nie współpracowało ze sobą, ale Ayra z łóżkiem i jej senną główką, było niczym wniebowstąpienie.

Pokój wyglądał jak jej słodkiej kochanki, ale był mniejszy i mniej bogatszy. Jęknęła zmęczona i wpadła na łóżko chowając wszystkie rzeczy do kuferka. Leżała tak czekając na jedzonko, oby tylko je dostała, jeżeli tak owe przybyło to wszamała i rozbierając się poszła spać. Była w końcu wystarczająco zmęczona całym dniem.
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme

Re: Karczma Złotych Róż w Oros.

34
Ork widocznie był na tyle pochłonięty pracą, że nie rzucił wszystkiego, gdy Ayra użyła zaklęcia. Pomimo tego przytaknął elfce będąc już w drodze do jednego ze stolików przy którym siedziała grupka mężczyzn, którzy swoim wyglądem niszczyli cały obraz pięknej gospody. Pomimo "kolejki" jaka się zrobiła przed chwilą stoliki stopniowo się zwalniały. Właśnie wychodzili ludzie z drugiego stolika od drzwi - trzy średniozamożne mieszczanki. Z karczmą żegnał się też wkurzony elf, gdy tylko udało mu się odnaleźć kilka srebrników w zakamarkach kieszeni do spłaty rachunku.

W pokoju nie zmieniło się nic przez tę krótką chwile. Nadal ten sam siennik, ta sama skrzynia, te samo okno, ten sam widok, ten sam księżyc, ten sam biały puch będący plagą tego kraju., który tym razem zaczął już opadać na ziemię dużo szybciej, lecz nadal nie była to śnieżyca, a niewielki śnieżek.

Elfka leżąc na łóżku i czekając prawie popadła w sen, ale w ostatniej chwili wybudziło ją pukanie do drzwi. Karczmarz nie czekał na odpowiedź i zwyczajnie wszedł do środka trzymając drewnianą tacę na której znajdowała się pod słupem pary miska. Ork położył ją na stoliku obok siennika. - Niestety na tę chwilę nie mamy nic lepszego, ale mam nadzieję, że ta strawa pani posmakuje. Smacznego - Po tych słowach odwrócił się i wyszedł zamykając za sobą drzwi.

W misce była jakaś rzadka zupa. Zapach był nijaki, ale mimo to samo jedzenie nie było złe a co najważniejsze zaspokoiło głód Ayry, która mogła teraz spokojnie położyć się spać. Po posiłku tak jak planowała rozebrała się i położyła na łóżku. Jej oczy same się zamknęły, a sen przyszedł niesamowicie szybko.

Oczywiście śpiąc się śni i sny są zazwyczaj najróżniejsze - nikogo to nie dziwi. Dla elfki sen był czymś więcej, a ten akurat był niesamowicie krótki. Przedstawiał widok z lotu ptaka pokazując lasy, wzgórza, miasto. Znała to miasto. Tam się urodziła i wychowała - Nowe Hollar. Na tym śnienie się zakończyło.

Był późny poranek. Ayra czuła się wypoczęta, ale powoli robiła się znowu głodna. To co zjadła parę godzin temu nie było zbyt syte. Przez okno nadal widać było ten sam śnieg na tych samych dachach, ale teraz miast księżyca słońce świeciło zza chmur.

Re: Karczma Złotych Róż w Oros.

35
Obudziła się z wymalowanym zdziwieniem na twarzy, standardowo nie pamiętała jak zasnęła, ale wzmianka w śnie o rodzinnym mieście z lotu ptaka? Tam miała się udać, zdziwiło ją to, ale nie na tyle aby powitać nowy dzień z uśmiechem. Siadając na skraju puchatego łóżka, ziewnęła i przeciągnęła się unosząc ręce do góry i miaucząc przy tym niczym mały kotek. Gdy tylko ujrzała jasny śnieg za oknem, wyjrzała za nie i uśmiechnęła się szerzej. Była całkiem zadowolona z owego widoku, nie wyglądało jakby było źle, więc co za tym szło. Młoda elfka rozejrzała się za łazienką, albo jakimkolwiek dostępem wody. Będąc w nadziei że tak owe znajdzie żeby mogła sie chociaż troszkę umyć. Jeżeli tak owa była poza jej pokoikiem to zasunęła sukieneczkę i czmychnęła się umyć. Następnie zgrabnie się wytarła, zabrała resztę rzeczy, ubierając się przy tym. Czapka zwisała jak rękawiczki, na starych sznurkach, uchatka doczepiona do kołnierza, a rękawiczki do rękawków. Nadal leciutko zaspana ruszyła ze swoim ekwipunkiem na dół. Wzrokiem zlustrowała ludzi z nadzieją że może znajdzie tam Azume, albo wczorajszego krasnoluda. Lecz coś nagle ją zbiło z tropu... Była głodna, więc nie mogła sobie przypomnieć, czego jej brakuje. Jeżeli nie znalazła Azumy bądź Krasnoluda, to siada samotnie i zamawia coś do jedzonka, o ile jej srebrne monety na to pozwolą. Byleby coś dobrego i ciepłego do picia! Na samą tą myśl kolejny raz się rozmarzyła...
~Mleczko.. Aż zaburczało jej na głos, owszem dziewczyna lubiła mleko, ciepłe mleczko, a do tego kruchy i jeszcze świeży chlebek muśnięty cienką warstwą masła. Na te myśli przełknęła ślinię na głos i nagle spojrzała na swoje rzeczy, a na jej usta nasunęło się imię wczorajszego mężczyzny.
-Diarmuid.. Mruknęła cicho do siebie, przywiązała się? Można tak rzec że w końcu miała towarzysza, który jej pomagał...
~Poszedł z tamtą.. Na tą myśl zmrużyła swoje błękitne oczy i prychnęła dumnie, zabierając się albo za jedzonko albo za rozmowę o ile spotkała swoje osoby.
Jeżeli był to krasnolud, to ukazała mu kuszę i księgę, jeżeli Azuma zapytała o owego wariata z Hollar i czyby nie mogła jej pomóc z transportem?
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme

Re: Karczma Złotych Róż w Oros.

36
Karczma w Oros była bogata, ale nie oznaczało to, że była na tyle luksusowa, by mieć dużą balię z ciepłą wodą i zapachowymi olejkami w każdym pokoju. Innymi słowy elfka nie miała się gdzie umyć. Jak planowała wcześniej zeszła na dół, gdzie pierwszy posiłek spożywali goście tawerny. Byli to raczej ludzie i nieludzie którzy zatrzymali się w pokojach, bo pora była jeszcze wczesna i ludu nie za wiele.

Ayra zasiadła przy wolnym stoliku. Magiczki tu nie było. Krasnolud też nie znajdował się w pobliżu. Tylko trochę zamożniejszych i mniej zamożnych mieszczan. Gnomska uzdrowicielka, umięśniony elf, para chudych i ogolonych homoseksualnych krasnoludów, ogólnie całkiem zwyczajny przypadkowy zbiór osób z klasy średniej.

Karczmarz zauważył elfkę i podszedł do jej stolika. - Dzień dobry! Rozumiem, że dopisujemy do wczorajszego. Co podać? - spytał.

Re: Karczma Złotych Róż w Oros.

37
Zamroczenie, dosyć dawno nie czuła tego tak mocno, jakże i wyraźne dające o sobie znać uczucie bólu, kuło ją dosadnie. Niczym migrena, przypominająca jak szybko psychicznie możemy odpaść. Elfka westchnęła na głos zsuwając się leniwie po schodach, dzień był piękny lecz co z tego, jak nagle humor po prostu się jej zepsuł.
Zapachy karczmy, dźwięki rozmów i przesuwających się stołów wcale jej nie pomagał z dokuczającym bólem, oraz ciągłą troskę o swoją wierną przyjaciółkę. Która dosłownie zniknęła zostawiając ją i jej nędzną psychikę na pastwę losu. Wiedziała dokąd ma się udać i co zrobić, wiedziała również że to jest najszybszy, ale również najgłupszy pomysł na znalezienie Lacie. Bo komu chciałoby się wracać do tatusia, od którego bezsłownie się odeszło!
Nadymiła dumnie wargi na samą myśl, jakby jej dumnie uniesiona bródka nie starczyła. Lecz już po chwili westchnęła po raz kolejny raz i przewróciła oczyma, dając samej sobie do zrozumienia że taki tok myślenia nie ma głębszego, a tym bardziej skutecznego sensu.
Rozglądając się po karczmie ujrzała ludzi, krasnoludów, elfów i tak dalej.. Lecz para gejowskich kransoludów przyprawiła ją o mimo wolne wsunięcie dwóch placów do ust i wykazanie swojej nietolerancji w geście ,,udawanego wymiotowania''. Oczywiście zrobiła to bardziej w swoją stronę, ale zaraz po tym karczmarz znalazł się obok.
Aż małe serduszko zabiło szybciej i nerwowo, z wizją tego że to zobaczył i zaraz im powie! I biedna Ayra będzie musiała spierdzielać.. Ojoj! Daleko!
Ten zaś tylko zaskoczył ją pozytywnym pytaniem, aż się uśmiechnęła i myśląc co by zjeść, w końcu po paru sekundach powiedziała, rzucając karczmarzowi zimne spojrzenie ale ciepły uśmiech.
-Poproszę jakieś dobre mięso, chociaż pieczywem i szynką również nie pogardzę i do tego herbatę, jeżeli można prosić to jeszcze dwie kromki z masłem owinięte w chustę! Powiedziała pewnie i z uśmiechem na samą myśl o jedzeniu, miała lepszy humor i wręcz zamachała nóżkami pod stołem. Kręcone sprężynki zjechały leciutko na jej blade policzki na co zareagowała odgarniając je rękoma.
W każdym razie, gdy tylko jej zamówienie zostało zrealizowane, zabrała swoje rzeczy i dopiero wtedy zaczęła myśleć o jednej osobie, bo w koniec końców... Kogoś brakowało.
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme

Re: Karczma Złotych Róż w Oros.

38
Hoffman
Woźnica pogania konie. Kerońskie noce są zimne. Szczególnie w zimę. Szczególnie w TAKĄ zimę. Ciało człowieka nie jest przystosowane do takich warunków a co dopiero elfie. Hoffman leżał na nowo spadłym śniegu nic nie kontaktując. Zbiry zabrały jego wory złota, więc nawet gdyby przechodziły tędy tłumy nikt nie zwróciłby na niego uwagi. A tłumów nie było - tak jak nadziei. Karoca rusza. Trudno powiedzieć co go zgubiło. Chęć pomocy, lekkomyślność, głupota? Pewnie wszystko z tego po trochu. Teraz leżał nieprzytomny. Podczas utraty świadomości nic się nie czuje aż do jej odzyskania. Tak jak sen. Przynajmniej tak było w teorii. Diarmuid widział przed oczami pustkę - bezkresną czerń. Nie czuł nic prócz ogarniającego go zimna. Nieznośnego zimna, na które nie mógł w żaden sposób zarazić. Odruchowo chciał się rozgrzać, potrzeć ręce, poprzebierać nogami, cokolwiek... Nie mógł. Czuł jak ucieka z niego ciepło, jak ucieka z niego życie. Mróz stawał się coraz silniejszy. A wóz odjechał... POSTAĆ UŚMIERCONA

---

Ayra
- Zrozumiałem. Trzeba będzie trochę poczekać, ale gwarantuje, że nie będzie pani rozczarowana. - Odparł ork uśmiechając się lekko po czym udał się do innego stolika przyjąć zamówienie od gnomki. Po wysłuchaniu jej udał się za ladę i zniknął za nią.
Podczas oczekiwania na posiłek schodami zszedł pewien mężczyzna. Ayra go znała. To on powiedział jej o Kielichu i wysłał do Ler'ayante. Ubrany był w to samo co wczoraj i chyba parę tygodni wcześniejszych również.
Mężczyzna podrapał się za głową zmierzając do jednego z wolnych stolików. Zanim do niego doszedł przeleciał wzrokiem wszystkich obecnych w karczmie. Widać było, że po zlustrowaniu otoczenia ma zamiar zwyczajnie usiąść i zaczekać na gospodarza i chyba było to prawdą, ale mając już zasiadać do stołu zatrzymał się i ponownie podniósł wzrok. Tym razem na elfkę. Trwało to dwie sekundy nim ogarnął kim ona jest. Wtedy podążył w stronę Ayry i dosiadł się do niej.
- Widzę, że wyszłaś z tego cała! - Zaśmiał się. - I jak ci poszło?
Ostatnio zmieniony 12 mar 2015, 20:13 przez Leva, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Karczma Złotych Róż w Oros.

39
Po myśląc że poszło to tak szybko, odprowadziła wzrokiem orka i pozwoliła sobie spojreć za jedno z okien.
Zima jak zwykle szalała za oknem ukazując swój ulubiony kolor wszystkim, którzy chcieli spędzić czas na zewnątrz. Nie będąc do tego miła, była bardzo zimna! I sroga, uh... Ani krzty kultury! Ale mimo wszystko była piękna... Na co elfka zastanowiła się w głowie, jak wyglądała by Pani zima, musiałaby być władcza, dwulicowa ale piękna. Oczywiście biały kolor byłyby dominujący i... I z zamyślenia wyrwało ją czyjeś kroki, ujrzała mężczyznę, którego imienia nie znała, ale sposób jego ,,braku'' higieny mogła ocenić. Nadal te same ciuchy, czasy były ciężkie ale elfka dbała o swój ubiór i czystość. Na co wręcz przeszły ją ciarki, westchnęła gdy zauważyła jak ów osobnik idzie sobie gdzieś usiąść, chcąc wrócić do czegoś innego bardzo interesującego, czym były jej złote myśli. Znowu poczuła ze coś jest nie tak, i znowu był to on, tym tym razem gapiący się na młodą kobiete. Wyprostowała się na jego spojrzenie, kładąc ręce na stół, mimika była normalna, nie przedstawiała żadnych większych uczuć. Gdy już zaczął iść w jej stronę, zastukała paznokciami o blat.
~Czego on szuka? Zamyśliła się lustrując go niebieskimi oczyma, gdy ten z uśmiechem zasiadł do jej stołu i wypowiedział zdanie, które nawet ją rozśmieszyło. No tak, ciężki by było sobie nie poradzić, jak wokół Ayri dzieją się różne rzeczy.. Różne dziwne rzeczy, co jak co jakoś jej to nie przeszkadza. Dokucza jej fakt że nie ma z kim pogadać, no tak teraz ma już jakiegoś tam Pana, ale gdzie Lacie, gdzie Diarmuid...
- O kurwa. Odpowiedź chyba nie zgodna z oczekiwaniami mężczyzny, ale podniosła się opierając dłońmi o blat, wzięła szybki wdech, a źrenicę się rozszerzyły nabierając informacji. Pierwsze, to pewnie każdy się na nią lampi. Druga, nogi zaczęły się jej trząść nie pozwalając na pełne skupienie. Trzecia Jenovia, starsza elfka która po prostu zabrała stąd jej towarzysza, wtedy wyolbrzymiła sytuacje.
~ Znikli na całą noc, prawda? Pomyślała i spuściła wzrok, usiadla, a raczej się podłamała. Bo kto by się spodziewał? Wtedy kiedy zaczynała nabierać zaufanie. Jej mimika wykazywała smutek i wściekłość. Nie miała pieniędzy, a on się miał z nią podzielić. Więc obmyśliła plan, że wróci do burdelu i powie właścicielce o wszystkim co się stało. Powie że ona osobą jest magiem, i jest niebezpieczna.
Warknęła cicho pod nosem parę przekleństw i biorąc wdech wróciła do siebie. Spojrzała na mężczyznę i powiedziała:
-Przepraszam za moje zachowanie, właśnie się domyśliłam ze drogi Pan Diarmuid kopnął mnie w moje szanowne cztery litery i poszedł w długą.. Mrunęła ostatnie słowa i w sumie wykazała akt nerwów, unosząc palce ku ust i delikatnie sunąc po nimi po wargach, jakby o czymś myślała.
Dokładnie tak było, zastanawiała się co zrobić, na co znowu wpadła na pomysł i spojrzała z lekkim uśmieszkiem na mężczyznę.
-Co do twojego pytania, ciężko się mnie pozbyć, jestem taką upierdliwą muchą, czasem jak przyjde to na długo, a czasami znikam i wracam! Wymusiła na sobie leciutki śmiech, po czym, spoważniała i dodała.
- A TY drogi..? - Dobra okazja żeby usłyszeć jego imię, oczekując na odpowiedź sama wypowiedziała swoję imie.
- Bym zapomniała, mnie zwą Ayra! Miło mi- Gdy tylko uzyskała jego imie, wypowiedziała się już całkiem normalnym tonem, może jakiś plan tkwił w głowie elfki?
- Dokąd zatem zmierzasz?- Kończące zdanie, a w jej głowie zrodził się plan, wiedziała gdzie jest złoto, a może on wie jak znaleźć dobry transport i obejdzie się bez przemocy? Potrzebowała nieco pieniędzy, chociaż na konia Zamachała na to nóżkami i uśmiechnęła się pod nosem.
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme

Re: Karczma Złotych Róż w Oros.

40
W karczmie robiło się coraz to luźniej. Ludzie, którzy mieli coś do załatwienia opuszczali właśnie gospodę aby się nie spóźnić. Ci co nie mają nawału obowiązków przebywają zapewne w swoich izbach odsypiając wczorajszy dzień. Do tych drugich prawdopodobnie należała magiczka o elfim imieniu, którą Ayra poznała wczoraj wyjątkowo blisko.
Mężczyzna wyglądał na trochę zakłopotanego. Jakby nie wiedział o czym elfka mówi lub po co mu to mówi. Gdy się przedstawiła był już wyraźnie zniecierpliwiony. Oparł się dłońmi o stół szeroko rozkładając ręce, wziął głęboki wdech i spojrzał na Ayrę.
- Wolałbym się obyć bez tych formalności. - Rzekł wolno. - Konkrety! Co z kielichem? Masz go przy sobie? Przecież po to właśnie tam poszłaś.
Kiedy trochę ludzi i nieludzi opuściło tawernę zrobiło się na tyle cicho by było słychać odgłosy z ulicy. Zamiast nawoływań kupców, darcia kotów czy zwykłych rozmów przechodniów słychać było postukiwanie metalu o metal, szelest kolczug, stukot kopyt (choć przez większość czasu był to dźwięk ugniatania śniegu) oraz kroki. Nie była to jakaś grupa najemników paradująca przez miasto. Tam było o wiele więcej ludzi.
- To jak? - Dopytywał mężczyzna. - Masz go?

Re: Karczma Złotych Róż w Oros.

41
Obraza elfki zachowaniem mężczyzny, a w dziewczynie aż się zagotowało ukazując parę lekko posiwiałych loczków, od czasu gdy nie było Lacie, nie trzymała żadnych emocji na wodzy, nie pilnowała się, wręcz przeciwnie. Jej wahania, zachowania i empatia, wskazywało jednoznacznie na podenerwowaną, nieokiełznaną kotkę, która już dawno przeszła okres godowy bez odpowiedniego towarzystwa. Na jego głośny ton, lekko, z gracją i całkiem szybko, wstała i sprawnie przechylając się w jego stronę zakryła mu usta swoja delikatną dłonią, drugą zaś zasunęła na usta wskazując palcem, jeden gest ,,ciszej''. Usiadła równie szybko patrząc błękitem oczu i mierząc wszystko dookoła, szukając potencjalnych osób zainteresowanych jej konwersacją, jeżeli tak ów osoby były, zaczęła odpowiadać cichym ale i całkiem wyraźnym tonem, zarazem pozwalając sobie na obserwację owych osób. Jeżeli jednak było cichutko i spokojnie to normalnym, spokojnym tonem zaczęła mówić.
- Wszystko mam, ale co Ci do tego- Powiedziała z lekkim uśmieszkiem na twarzy, chwyciła pewniej swoje rzeczy które trzymała dzielnie pod ręką, i spojrzała w ich stronę, sprawdzając czy wszystko było na miejscu. Wzięła głęboki wdech i spojrzała na niego chciwie, mimika jej zimnej twarzy nie pokazywała nic, a niebieskie oczy wyglądały dziwnie gdy składały się w nieprzyjemne spojrzenie, lekko zmrużonych oczu. Usta zaś, złożył w małą podkówkę, a blond loki poprawiła jedną dłonią. Wtedy usłyszała szelest, na tyle wyraźny dźwięk ocierającego się metalu, lekkie brzdęki noszących się mieczy i kolczug.
~Najemnicy? Pomyślała i zmusiła się na odwrócenie głowy, przyjrzała się im wtedy uważnie, będąc w nadziei że jej wzrok z tej odległości pozwoli ocenić przez okno, kto to, oraz kim owe osoby są.
Mimo rozmowy, chciała ją dosyć szybko zakończyć, chciała zjeść i się stąd wynosić.. Oby jak najszybciej.
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme

Re: Karczma Złotych Róż w Oros.

42
Ayra nie mogła ocenić czy ktoś w karczmie chce pozyskać jakąś informację z ich rozmowy. Wszyscy wyglądali raczej zwyczajnie i niewinnie. Mężczyzna starał się zachować spokój, ale widać, że nie przychodziło mu to łatwo. Elfka widocznie go drażniła. Nie dało się tego ukryć. Po usłyszeniu pytania ledwo wytrzymał aby nie krzyknąć. Zamiast tego przecisnął przez zaciśnięte zęby słowa - Gdyby nie ja byś go nie miała!

- Co ty sobie myślisz? Nie jestem tu aby grać w twoje gierki! Powiedziałem ci o kielichu i to ja - "ja" wyraźnie podkreślił - wiem jak on działa. Zgodziłaś się go zdobyć a teraz zgrywasz księżniczkę.

Przerwał mu ork, który właśnie przyniósł zamówienie Ayry i położył je na stole. Na talerzu wylądowało świeżo wypieczone, apetycznie wyglądające pieczywo z grubymi plastrami mięsa. Obok stanął kubek z naparem ziołowym oraz dwa zawiniątka. Wszystko dokładnie tak jak to opisała elfka gospodarzowi.

- Proszę. A dla pana? - Mężczyzna na to pytanie machnął ręką w geście odmowy. Szynkarz zauważył jak elfka patrzy się na zbrojnych za oknem. Maszerowali tam uzbrojeni ludzie w barwach Keronu. Nie był to tylko jeden oddział. Z okien gospody wydawało się, że ciąg żołnierzy nie ma końca. Maszerowali - część jechała konno - gdzieś wgłąb miasta. - Grupują się w naszym mieście. Niebawem ruszą na południe. Po co tylko komu te Ujście? Da się port zbudować i gdzie indziej. - Po tych słowach ork wrócił za ladę.

Re: Karczma Złotych Róż w Oros.

43
Brzuchaty, wyraźnie podpity student runął z łoskotem na drewniany parkiet. Po sali przebiegły ciche szepty i śmiechy, gdy stojący nad nim wysoki mężczyzna docisnął go nogą do podłogi i jak gdyby nigdy nic zaczął rozmawiać półgłosem z właścicielem przybytku.

-Jak jeszcze któryś będzie się naprzykrzał albo przeszkadzał innym w spokojnym degustowaniu wina, dajcie znać - oznajmił wszystkim, po czym klęknął przy pijanym i poklepał go po ramieniu.
-Tobie już starczy. Wyjdziesz sam, czy mam ci w tym pomóc?
Brzuchacz wydał z siebie nieartykułowany pomruk i gdy tylko dociskająca go noga usunęła się z jego pleców, z wolna wstał i chwiejnym krokiem ruszył w stronę wyjścia. Mężczyzna, który stał nad nim tylko uśmiechnął się nieznacznie i usiadł ponownie przy szynku.

-Dziękuję za pomoc. Doprawdy, przez tych studentów są same problemy - westchnął karczmarz i postawił przed swym rozmówcą butelkę wina.
-Co prawda, to prawda. Ale nie ukrywajcie, że to oni najczęściej opróżniają tutaj swe sakiewki - czarnooki uśmiechnął się, ściągając swój kaptur.
-Macie rację, Panie...
-Amaron. Amaron Corvo - odpowiedział, po czym chwycił lekko butelkę i nalał sobie wina do kielicha.
-Panie Amaron, ale mogliby zostawiać tu swoje pieniądze i nie wszczynać burd. To porządna karczma, a nie jakaś podrzędna pijalnia - mruknął, wycierając ścierką kufel i rozglądając się po sali.
-No właśnie. Dlatego pozwolicie, iż zajmę się degustacją wina, póki jeszcze nie dostałem gulaszu...
Z tymi słowy, Amaron zakręcił delikatnie winem w kielichu i wychylił go, próbując swego trunku.

Re: Karczma Złotych Róż w Oros.

44
Już tutaj słyszała hałas dochodzący zza solidnych drewnianych drzwi karczmy. Uniosła twarz i zerknęła na nazwę karczmy, po sekundzie przesunęła wzrok na wyrzeźbioną różę. Przymknęła oczy i westchnęła lekko, po czym położyła dłoń na klamce i pchnęła drzwi.

Wygląd karczmy miło ją zaskoczył. Spodziewała się raczej unoszącego się wszędzie zapachu alkoholu i tytoniu, duszącego i nachalnie wdzierającego się do nosa. We wszystkich karczmach, które do tej pory odwiedzała, by móc odnaleźć wzrokiem karczmarza trzeba było najpierw przyzwyczaić wzrok do lekkiej mgły i przebić się przez hordę zapijaczonych obdartusów.
Kąciki ust uniósł jej ledwie widoczny uśmiech gdy to właśnie na jej oczach został powalony na ziemię dorodnej budowy młodzieniec. Po chwili nachylił się nad nim mężczyzna, wysoki i zdecydowanie przyciągający jej wzrok.
Odsunęła się lekko w bok, odsłaniając drzwi i umożliwiając przejście młodemu pijusowi. Spojrzała na niego i skrzywiła twarz. Niemiły widok.
Odnalazła wzrokiem wolne miejsce przy ławie i ruszyła w jego stronę. Tak się, niby przypadkiem, niby nie, złożyło, że usiadła niedaleko, niewątpliwie zwracającego uwagę swoim wyglądem, mężczyzny, który przedstawił się karczmarzowi jako Amaron.

Re: Karczma Złotych Róż w Oros.

45
Zwilżywszy usta całkiem porządnym winem, mężczyzna rozejrzał się po karczmie ciekawskim wzrokiem, przy okazji odgarniając sobie z czoła opadające włosy.
"Zabawne, jak tu nagle zrobiło się cicho i przyjemnie..." - pomyślał, spoglądając na stolik, przy którym siedziała niewielka grupa studentów, znacznie spokojniejsza od momentu "uspokojenia" kłopotliwego pijaczyny.

Nie jego uwadze nie umknęła również nowoprzybyła kobieta, która usiadła niedaleko Amarona. Ten, rozejrzywszy się po sali, zatrzymał w na niej wzrok, obrzucając ją ciekawskim spojrzeniem. Przyjrzał się jej figurze, jej podkreślającym kobiece zalety ubiorze i jej włosom. Uśmiechnął się ni to do niej, ni to do siebie i napił się wina.

Wróć do „Oros”