Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

91
Onniel pokiwała głową - Dziękuję. - powiedziała i usiadła przy stole, kosztując jedzenia. Przez całe swoje dotychczasowe życie była sama. Jedyną istotą której szczerze się zwierzała w dzieciństwie, były leśne zwierzęta w borze nieopodal posiadłości ojca. Zbyt długo była sama a towarzystwo jakie otrzymała była w stanie wykorzystać dogłębnie. Jako dziecko potrafiła przesiedzieć całą noc by o świcie oglądać jak niebo stopniowo zmienia barwy. Od nieprzeniknionej czerni poprzez granat, fiolet, szarość, aż do bladości na wschodzie. Trwała tak w swojej komnacie, zupełnie samotna, biorąc sobie za przyjaciół rośliny i zwierzęta. Doznała wiele krzywd ze strony ludzi. Ojciec który żywił do niej żal o to iż nie jest synem, ranił jej serce do czasu aż zaczęła go nienawidzić. Teraz wreszcie dostrzegła, jak bardzo potrzebuje Rotherna i jego ramion.
Onniel odłożyła pusty półmisek, wcześniej wypełniony mlekiem i przywołała głos mężczyzny z przekonaniem, że mogłaby pozwolić mu mówić do samego rana, nie odzywając się słowem. Zauważyła, że lubi go słuchać. Wciąż siedząc przed stołem, zamknęła oczy i z błogim uśmiechem odchyliła głowę lekko do tyłu. Porozumienie z Rothernem było łatwe i przyjemne.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

92
Zimne mięsiwo łatwo rozrywało się palcami. Kufel piwa stojący obok półmiska z chłodną potrawą powoli stawał się coraz bardziej pusty. Słaby alkohol, jakich wiele miał przynajmniej jakiś smak. Wodzie, którą wolała jego towarzyszka, zwykle trudno było zarzucić aby pieściła podniebienie, szczególnie w środku miasta, gdy jeszcze niedawno trwała niezwykle długa zima.

Nadeszła już noc, kraina cieni, królestwo istot do których nie należał obecnie handlarz, a dla których był celem. –Jutro czeka nas długi dzień- powiedział wstając i biorąc puste już naczynia –panna młoda musi być w pełni sił, a my wstajemy rano- gdy to powiedział wyszedł z pokoju.

Chciał dać dziewczynie trochę prywatności, zszedł więc samemu odnieść naczynia i skierował się do stajni. Musiał sprawdzić konie, wyglądały na zadbane, w paszy nie było trocin, a sierść była wyczyszczona. Zaczepiony przez swojego kasztana, poklepał go po szyi. Jego towarzysz z którym przebył bardzo wiele dróg. –Przyjacielu, już niedługo może nasz los się odmieni- odparł do zwierzęcia, po czym skierował się do swojego pokoju, gdzie miał nadzieję ujrzeć Onniel. Mieli jedno łóżko, lecz tym razem nie przeszkadzało mu to. Miał jedynie nadzieje, że nie przygniecie w nocy za mocno swojej towarzyszki

Ujrzał to czego pragnął. Dziewczę skulone pod pościelą, dokładnie nią przykryte. Wyglądała jakby spała. Rothern ściągnął więc przyszywanicę i koszulę, aby po chwili wsunąć się do łóżka.
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

93
Kiedy Rothern wyszedł, dziewczyna zdjęła z siebie suknię po czym ułożyła ją na drewnianym krześle. Delikatna suknia z liliowej tkaniny niezwykle podobała się Onniel i zaspakajała jej estetykę w zupełności. Dziewczyna uwielbiała wszystko co subtelne, łagodne, lekkie i piękne niczym rosa osiadła na roślinności złocistym porankiem. Mimo wszystko, to tylko ubrania. Nie musiała się stroić by robić wrażenie. To na co zwracali uwagę w jej wyglądzie dotyczyło jej powierzchnego wyglądu, bladości skóry, lśniących oczu, głębokości spojrzenia i gęstych włosów w kolorze nocy. Onniel powolnym krokiem zbliżyła się w stronę okiennic. Wzięła głęboki wdech. Poczuła przyjemny chłód na swoim ciele. Niebo przybrało kolor jej włosów a zimne powietrze smagało jej ramiona i szyję, przywołując gęsią skórę. Kolejne uderzenie zimna odrzuciło ją nieco do tyłu. Zamknęła oczy mając początkowo wrażenie, że to nie chłód a aksamit oblega jej skórę. Westchnęła cicho i skierowała się w stronę łóżka. Zanim jednak do niego weszła, okrywając się po samą szyję, przeczesała włosy swoją starą nieco zarysowaną, srebrną szczotką. Ze spokojem czekała, aż Rothern wróci do pokoju.
Skrzypiący odgłos otwierających się drzwi, przerwał rozmyślania dziewczyny. Otworzyła wcześniej przymknięte oczy i spojrzała na Rotherna wyłaniając się spod powierzchni pościeli. Kiedy mężczyzna wsunął się pod białe powleczenie, dłoń Onniel powędrowała na jego plecy. W końcu ponownie poruszyła dłonią a ta niczym zaklęta, wspięła się w górę i zatonęła w ciemnosiwych kosmykach. Zamknęła w dłoni większą ilość włosów i lekko pociągnęła aby odchylić jego głowę. Zbliżyła się do jego szyi a po chwili wieńcząc wszystkie gesty jakie wykonała, pozostawiła ulotny pocałunek na skórze mężczyzny. Przymknęła oczy z lubością. Tak, zapach jego skóry omamił Onniel i zacisnął na wszystkich jej odruchach żelazną dłoń. Napięte mięśnie mężczyzny rozluźniły się, a ona poddała się dziwnemu odrętwieniu, zupełnie jakby za chwilę miała zapaść w sen. Uchyliła powieki i spojrzała mu w oczy. - Lubię ten zapach igliwia i piżma trzymające się blisko skóry, zwierzęce, z wyczuwalną nutą mchu i ziół. Czuję się bezpieczna będąc przy Tobie.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

94
Łóżku lekko się ugięło pod naciskiem ciała Rotherna. Ciepła, czysta pościel nie zdarza się zawsze w karczmach. Pojawia się ona w tych przybytkach zazwyczaj wraz ze wzrostem cen pokoi, choć handlarz bywał także w miejscach, gdzie nawet za wyższe ceny niż te pod kuroliszkiem musiał spać na wygnieconej ziemi, pod własnym kocem. Na szczęście Oros posiadało wiele karczm, a to podwyższało jakość, lub obniżało cenę, zależnie od karczmarza, a właściwie klientów jakich gościł.

Przyszywanica i koszula wylądowały na stołku. Karczma była w miarę bezpiecznym schronieniem, dlatego Rothern mógł pozwolić sobie na taki luksus. Wsunął się pod ciepłą pościel. Chciał właśnie zasnąć, gdy poczuł na swoich plecach dotyk drobnych dłoni dziewczyny, które zaczęły błądzić po jego skórze, a następnie zatonęły we włosach mężczyzny. Sam ten przyjemny dotyk rozbudził handlarza, jednak malinowe usta składające delikatny pocałunek spowodowały, że nie wytrzymał. Odwrócił się na plecy. Nim Onniel zareagowała wcisnął swoją rękę pod ciało dziewczyny i przyciągnął ją do siebie. Jego szerokie ramie przytulało tą delikatną istotę do piersi.

Przez prawie całe życie podróżując starał się odnaleźć szczęście w bogactwie, w złocie, różnych spotykanych na chwilę kobietach. Mówi się, że kupiec w każdym mieście ma kochankę, to powiedzenie w przypadku Rotherna było prawdziwe. Wszędzie gdzie zawitał na dłużej szukał relaksu wśród kobiet, a charyzma tak potrzebna w jego fachu, oraz pieniądze, czy różne przedmioty które przewoził, mocno przyciąga liczne przedstawicielki płci pięknej. Mieszczanki, biedne chłopki, a nawet szlachcianki okazywały względy handlarzowi. Teraz gdy na swojej piersi czuł ciężar głowy Onniel poczuł się jak nigdy wcześniej. Znalazł swój skrawek szczęścia. Jednak jeśli ktokolwiek myśli, że to zahamowało ambicje Rotherna to się grubo myli. –Zaopiekuję się tobą, mój księżycu śpij spokojnie-mówiąc to głaskał czarne włosy dziewczyny. Jednak patrząc przez mrok nocy na deski sufitu myślał o następnych dniach. Musiał dużo zrobić.
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

95
Ciepło, spokój, bezpieczeństwo. Ta noc, okraszona tysiącem gwiazd jakże była sielska. Onniel ułożyła głowę na burzliwym, twardym torsie Rotherna. Czuła jak emanuje troskliwością i pokorą. Każde jego muśnięcie dłonią, spojrzenie pełne ciepła, było dla niej pokarmem serca. Jej drobne dłonie - mleko czyste jak perła, namaściły skórę mężczyzny lekko, pieszczotliwie. Ta noc była zaklęta. Pospolitość zamieniła w nieprzeciętne piękno.
Oczy dziewczyny przysłoniła firanka, długich, czarnych rzęs. Uśmiech ponownie zagościł na jej ustach. Jakże senne i ciężkie zdawały się być jej powieki. Trwała tak, wtulona w mężczyznę, czując błogość. Uleciały z niej resztki energii i sen przyszedł nieubłaganie.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

96
Drewniany sufit widoczny w delikatnym świetle przedostającym się przez okno karczmy było ostatnią rzeczą jaką widział Rothern przed zamknięciem oczu i oddaniu się w ramiona snu. Jego dłoń coraz wolniej muskała włosy Onniel, wtulającej się w jego pierś, aż wreszcie zamarała.

Sen nadszedł szybko, choć handlarz prawie od razu zapomniał o nim, jednak dawno nie wybudził się tak wypoczęty. Czy to była sprawka miękkiego i suchego łóżka, ciepłej pościeli, czy też dziewczyny, która rano nadal była wtulona w jego pierś, nie wiedział. Faktem jednak było, że nie czuł się tak dawno.

Było jeszcze wcześnie, pozwolił więc sobie towarzyszyć Onniel, dopóki ta się nie obudzi. Przez ten czas rozmyślał o dzisiejszym dniu. Chciał wszystko załatwić sprawnie i szybko. Jedną z rzeczy jaką dowiedział się podczas życia w podróży, była wartość czasu. Nie wolno go marnować.

Nareszcie ta, która już wkrótce zostanie jego żoną, otworzyła oczy. Rothern czuł się dobrze, będąc potrzebny, wręcz niezbędny dla tej kruszyny. Chciał by była w pełni uzależniona od niego, aby nie potrafiła nigdy odejść. Mimo to miał wobec niej plan. Wszystko, ostatnio, dzięki nie zapłaceniu długu przez jej ojca, zaczęło nabierać pędu. Przyszłość handlarza wreszcie weszła na tor, który od lat starał się obrać.

-Dobrze się spało?- zapytał uśmiechając się –Trzeba wstawać- dodał mając nadzieję że Onniel wstanie i uwolni go. Dziewczęciu chyba jednak było dobrze, gdyż zdecydowanie nie chciała wstawać. Mężczyzna chciał dziś wziąć ślub, a nawet wyjechać z Oros.
Przygotuj się, a ja pójdę po coś do jedzenia- zachęcił ją, wyślizkując się spod pościeli. Chłodne, poranne powietrze, wygoniło resztki senności Rotherna, który ubrał koszulę i buty, aby następnie wyjść z pomieszczenia
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

97
Amarantowe kwiaty wplątane w czarne, długie warkocze. Białe mury porośnięte kwieciem, białe lilie. Lazurowe wody i przepiękna zieleń. Melodia, która nigdy się nie nudzi. Nuty wprawiające w drgania myśli. Miliony uderzeń młodego serca. Soczyście zielona trawa. Mężczyzna, klęczący przed nią i składający przed jej bosymi stopami śnieżne kwiecie. Pląsy wśród zieleni. Sielskość. Sen trwał, jakże piękny...

Onniel była szczęśliwa. Szczęśliwa i rozpromieniona jak nigdy wcześniej. Nie wiedziała co przyniesie jutro, lecz kiedy, może i naiwnie, poczuła bezpieczeństwo szerokich ramiona brodatego mężczyzny, serce się jej radowało. Choćby miała przeżyć całe życie na jego wozie, z nim, zrzekając się przyjemności, świecidełek i drogocennych rzeczy, które zanim została oddana pod władzę Rotherna, okalały ją zewsząd. Chętna porzucić wszelkie wygody, by tylko ukrywać się pod ramieniem mężczyzny, głaskana przez jego spracowane dłonie.

Obudziła się. Jej twarz wciśnięta była w bok Rotherna. Otworzyła powieki i uśmiechnęła się delikatnie. - Dobrze - opowiadając na pytane ukochanego, uniosła się i usiała. Kiedy mężczyzna wyszedł, Onniel wstała i przeciągnęła się. Pełna radości zawirowała a iskierki w jej oczach rozbłysły. Karczmarka otworzyła drzwi, spojrzała na dziewczynę ostrym i oceniającym wzrokiem. Widać było, że nie lubi jej. Ze sobą miała małą drewnianą balię i duży dzban pełen ciepłej wody. Bez słowa wyszła zostawiając otwarte drzwi i przyszła drugi raz z kolejnym tak samo wypełnionym dzbanem oraz czystym materiałem. - Ciepła woda do kąpieli. Jest gorąca, lecz szybko stygnie - twardy i ostry ton wypowiedzi potwierdzał niesprzyjanie dziewczynie, lecz na szczęście karczmarka nie musiała długo przebywać w tym pokoju. Wyszła zamykając za sobą drzwi.

Ciepła woda opatulała jej skórę. Kiedy Onniel skończyła się myć ubrała swą suknię i uczesała włosy. Jak zawsze dwa cienkie pasma poprowadziła do tyłu, przypinając je zakończoną mieniącymi się kryształkami, w kształcie łez, srebrną wsuwką. Włożyła swoje pantofelki i usiadła oczekując Rotherna ze śniadaniem.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

98
Karczma o poranku była pustawa. Jej goście to zazwyczaj spokojni podróżnicy, handlarze, czy mieszczenie, którzy woleli spokój, lecz nie stać ich było, aby napić się w droższych przybytkach. Mężczyzna znalazłwszy nie ruszane jedzenie przygotowane wczoraj, nałożył sobie na talerz i zaczął jeść, szukając czegoś, co mógłby zanieść dziewczynie.
Po chwili udało mu się odnaleźć naczynie, z czymś co przypominało powidło. Ukroiwszy kawał chleba, nałożył do małej miski pomadę owocową, sięgnąwszy jeszcze po drodze po jabłko ruszył do wynajmowanego przez niego pokoju.


-Smacznego- powiedział kładąc na stół zdobycze. Martwiło go trochę jak to będzie wyglądać podczas podróży. Może zmęcznie i głód spowoduje, że Onniel zacznie jeść mięso, którego małe zapasy posiadał handlarz. Co prawda jego smak bliższy był podeszwie, niż daniu mięsnemu, jednak idąc, lub jadąc całkiem łatwo się je jadło, było pożywne, a dodatkowo, długo zachowywało możliwość spożycia.

Handlarz zerknął do dwóch dzbanów na wodę. Tylko w jednym zostało jej na trochę. Musiało mu to wystarczyć. Ściągnął koszulę i oszczędzając każdą kroplę zmył z twarzy i rąk kurz dnia wczorajszego.

Czysty i odświeżony, ubrał się i sięgając po sakiewkę zapytał swojej towarzyszki –Gotowa? Jak smakowało?- Co prawda nie był jakoś szczególnie zainteresowany samym smakiem, lecz z grzeczności, miał nadzieję zapoczątkować rozmowę przed wyjściem.
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

99
Dzień zapowiadał się cudowanie. Złociste słońce majaczyło na horyzoncie. Ptaki śpiewały swą piosenkę. Kiedy Rothern podał śniadanie, Onniel zaczęła kosztować. Mężczyzna wiedział co ją zadowoli. Po skończeniu posiłku, upiła kilka łyków wody. Obudziła się będąc niezwykle wypoczęta, pełna szczęśliwości i wewnętrznego spokoju. Na jej malinowych ustach zostały resztki powideł. Twarz zwróciła w stronę Rotherna, wstała i zbliżyła się doń, po czym usiała mu wdzięcznie na kolanach. - Pomada była cierpka - pożaliła się i ułożyła swą głowę ja jego ramieniu. - Czas tak szybko mknie na przód. Nim się obejrzę, będę twoją panią. Gdzie później się udamy? Jakie czekają nas losy? - Ujęła twarz mężczyzny w dłonie, dotykając koniuszkami palców jego ust. - Odpowiedz... odpowiedz mi proszę czy pokochałeś mnie tak, jak ja pokochałam Ciebie. - Nachyliła swe lico nad nim, a oczy jej stały się wilgotniejsze niż powinny.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

100
Dziś był ten dzień, który przez wielu został nazwany, ostatnim dniem życia. To mężczyźni, władali światem, walczyli, zdobywali, bądź tracili fortuny. Mężczyźni ginęli na frontach, zostawali herosami, królami, to oni robili rzeczy przez które zostaną zapamiętani w historii. Oczywiście, wśród nich zdarzały się kobiety, wyjątki potwierdzające regułę, że świat należał do mężczyzn, lecz gdy ci potężni, spracowani, zwycięzcy, lub przegrani, wracali do domu, to najczęściej trafiali do świata kobiet. Nierozerwalnie połączonego, lecz innego niż to co było poza domostwem. Większość może tego nie zauważała, lecz Rothern dostrzegł to już jakiś czas temu. Kobiety na swój sposób panowały nad mężczyznami, kształtowały rzeczywistość w domu tak, aby gdy mężczyzna z niego wyjdzie, zrobił to co ona chciała. Oczywiście tak jak rzeźbiarz ma wiele materiałów na swoje dzieła, tak różni byli mężczyźni i kobiety. Niektóre nie dawały sobie radę z mężczyznami z którymi były, tak jak niedouczony artysta próbujący wziąć się za materiał z którym ma styczność pierwszy raz. Jednak część kobiet potrafiła manipulować swoimi mężczyznami jakby się właśnie po to urodziły.
Jedną z wielu rzeczy, które cenił w Onniel, było to, że zdecydowanie należała do tej ostatniej grupy.


-Chciałbym jeszcze dziś wyruszyć w kierunku Irios- odpowiedział, zbierając się, przez co dopiero później dostrzegł jak się dziewczyna zbliżyła. –Mam tam własną kamienicę, oraz znajomości- dodał prostując się. Jego palec starł resztki jedzenia z warg Onniel , aby w momencie wycierania, w pozostawiony przez karczmarkę materiał, dalej odpowiadać –Jesteś jedyną osobą o którą pragnę dbać- po czym przytulił mocno swoją przyszłą żonę. Różnica wzrostu między nimi była znaczna, mężczyzna nie miał problemu by pocałować ją w czubek głowy.
Gdy już powiedział wszystko o co spytała go dziewczyna, chwycił ją tak samo jak poprzedniego dnia za rękę i ruszył do wyjścia.
Obrazek

Wróć do „Oros”