Re: Zamtuz Ler'ayante

46
Pocuzła tylko ból opadając o ściane, ból którego nigdy nie poczuła, Lacie coś mówiła. Próbowała, zaś Ayra nie miała jak jej słuchać, uniosła tylko dłoń, widząc jak z jej twarzy leci krew. Widziała jeszcze tylko przez moment, jak czarnowłosy elf nie może się podnieść. Nie miała siły by się rozpłakać. Zamykając oczy, czy je otwierając widziała tylko Osurelle i jej uśmiech. W podświadomości słyszała swój niemy płacz, którego nie mogła wyprzeć na realia. Rzadko się z nią widywała, ale czy to nie były zwykłe zwidy?
~Mamo... Powiedziała w myślach i lekko się uśmiechnęła zanim całkiem opadła z sił.

Obudziła się w skarbcu, na pewno tyle złota i przedmiotów. Usłyszała w tle jakieś ,,O kurwa'' nie wiadomo od kogo. Spojrzała na elfa obok, myślała w sumie że nie żyje, więc po czasie załapała że gada do niej flet. Spojrzała po sobie, brak krwi.
Niczego nie ma... Niczego? Wstała jak oparzona, zaczęła się rozglądać panicznie.
-Myśl, myśl, myśl!!!! Lacie, Lacie, LACIE! Dopiero do niej dotarło to co Lacie powiedziała. Opadła bezsilnie na kolana i stłumiła wybuch płaczu dłońmi. Łzy z niebieskich jak morskie głębiny oczu wyglądały pięknie. Srebrne krople opadły ciurkiem na podłogę.
-Nie ma jej. Powiedziała łkając cicho -Ona żartuje, ona na pewno żartuje. Wydawało się jakby bez Lacie, Ayra wariowała, jakby brakowało jej tego co utrzymywało ją stabilnie. Podniosła się lekko i rozejrzała, książki, flet, kielich.
-Lacie, nie pozwolę żebyś znikła. Wróć do mnie. Jęknęła to, biorąc pod uwagę że owy kielich może być tym, którego szuka. Nie była w stanie myśleć jasno, łzy kapały do kielicha niczym wiosenny deszczyk. Kropla za kropelką, młoda blondynka nie zwracała w tym momencie uwagi na nic. Jej cichy płacz i ogromną rozpacz skupiała się na ozdobionym gralu.
-Osurela, nie rób mi tego. Jeżeli to działa pomóż mi, nie mogę zostać bez niej, nie potrafię. Powiedziała z czkawką wymuszoną od łkania.
Dopiero po czasie spojrzała na elfa, który raczej nigdy nie ujrzał tak zdołowanej osoby.
Wyglądała jakby odeszła jej najbliższa osoba.
Dopiero teraz Ayra zrobiła się blada jak kreda, wargi trzęsły się od nadmiaru płaczu, a na powiekach zawitały fioletowe żyłki, oznaczające siłę z jaką płakała. Obserwowała go, nic nie mówiła. Tylko patrzyła. Żeby po czasie zapytać.
-Co się stało...? Czemu nic mi nie jest? Głos miała drżący, zresztą cała się trzęsła, a jedyną myślą w jej głowie był kielich, Lacie, Osurela. Wyglądała na nieco nieobecną, inną. Nie była już tą wesołą uśmiechniętą blondynką, tylko okropnie smutną dziewczynką, której właśnie zawalił się cały świat.
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme

Re: Zamtuz Ler'ayante

47
Diarmuid był zdruzgotany i załamany całą tą sytuacją, przez co jego morale drastycznie spadło. Przez jego ciało przeszła fala rozpaczy spowodowana obecną bezsilnością, oraz hańbą jaką w tym momencie został okryty nie mogąc przełamać zaklęcia, pokonać według niego słabych przeciwników, ani też uratować kobiety.
Kurwa mać! Rusz się! Jakiś porąbany mag ma mnie pokonać? No rusz się łajzo!
Chłopak starał się od momentu paraliżu ruszyć choćby jednym palcem, aby przełamać zaklęcie i to właśnie na tym skupiał całą swoją uwagę.
Mój plan szlag trafi, a tą dziewczynę zaraz też, jak czegoś nie zrobię...
Mimo wszystko chłopakowi nie udało się przełamać zaklęcia, a jego impulsy nerwowe zaczynały powoli prawidłowo przewodzić kiedy już leżał w skarbcu, z twarzą wbitą w ziemię. Wówczas przypominało to chorobę układu nerwowego, gdyż chłopak wił się bezwładnie po ziemi jak rażony prądem, męcząc się, usiłując jak najprędzej przełamać zaklęcie.
Żałosne. Godny pogardy. Jestem jedynie godny pogardy.
Jednak na jego szczęście, jak szybko się okazało Ayra była cała, a ponadto nie wyglądała jakby była ranna, czy też jakby potrzebowała jakiejkolwiek pomocy... przynajmniej fizycznie
Po chwili udało się chłopakowi wysunąć sztylet z rękawa i lekkim chwytem, na tyle na ile pozwalały mu na to mięśnie jego rąk, złapał za jego rękojeść. Sam już nie wiedział czy była to sprawka jego siły woli, czy też to zaklęcie osłabło aby mu to umożliwić.
Diarmuid wykorzystał to, aby wbić sobie ów sztylet w lewe udo. Zrobił to wystarczająco mocno aby go porządnie zabolało, lecz nie wystarczająco, aby powodować trudności w poruszaniu się, poza fizycznym bólem.
Kiedy już chłopak odzyskał kontrolę nad ciałem, zerwał się do pozycji siedzącej, po czym usiłował ponownie wbić sobie nóż w udo, tym razem znacznie mocniej. W tym momencie czuł się tak, jakby miał wybuchnąć w środku. Jednak kiedy doszedł już do tego kulminacyjnego momentu, opanował się i zaczął uspokajać zatrzymując ostrze tuż nad skórą.
Później to zrobię... teraz mam ważniejsze priorytety, a do tego, muszę być baaardzo sprawny... zajebię tych gnoi. Zajebie jak psy!
Słysząc gadający flet, chłopak zirytował się jeszcze mocniej i z początku przerzucił całą swoją rozpacz, desperację jak i wręcz szaleńczą żądzę mordu na flet swym spojrzeniem.
Jeszcze ten będzie mi dogryzał w takim momencie... dobra Shaledin, weź się w garść. Wściekły umysł to wąski umysł. Hańbisz swoją rasę. Na szczęście nie zabrali mi Gae Buidhe. Do tego dostałem się do skarbca, więc wszystko jest w porządku. Pomyśl, to bardziej ich zaboli niż strata dwóch pojebów... Ale ich też rozwalę! Ale zrobię to na spokojnie... Dobra. Gniew do niczego mnie nie zaprowadzi. Potrzebuję planu...
Nagle, w jednej chwili, dosłownie w ułamku sekundy, zdawało się, jakby wszystkie negatywne emocje opuściły Diarmuida. Po części tak było, gdyż w mgnieniu oka porzucił cały swój gniew, jednak wspomniane poprzednio cele tkwiły w jego podświadomości, przypominając o sobie i o upokorzeniu jakiego przed chwilą zaznał, które starało się zeżreć go od środka.
- Nikt nie powiedział, że przyszedłem po Ciebie kołek. - odpowiedział do fletu jakby od niechcenia, jednak dało się w tym było wyczuć nutę żartu przy głębszym wsłuchaniu się
Po chwili, kiedy już Diarmuid doszedł do siebie, zerwał się szybko na równe nogi i spoliczkował sam siebie, aby się otrząsnąć, po czym zaczął szukać wzrokiem po ciemnej komnacie skarbca jego elfiej towarzyszki. Kiedy już wreszcie na nią spojrzał, momentalnie odwrócił wzrok.
- Przepraszam. - powiedział spokojnym i przepełnionym szczerym żalem głosem
Motyw
Motyw bitewny

Re: Zamtuz Ler'ayante

48
Ayra dopiero z chwili na chwilę, brała spokojniejszy oddech. Przestała płakać, czuła się dobrze fizycznie, psychicznie była dojechana niczym koleina. Spojrzała znowu na kielich, modliła się żeby to był ten właściwy, ale nic się nie działo? Kurde, nie zostało jej nic, niż zabrać się za książki. Kielich wsunęła pod sukienkę, gdzie schowała go między ostrzami. Zaczęła notować lektury, sprawie skupiając się tylko na tym a w stronę elfa na jego przepraszam dodała zimno tylko jedno zdanie.
-Przeszukaj resztę rzeczy. Powiedziała cicho, kartkując strony, dodała tylko pytanie czytając strony.
-Jak się czujesz? Mruknęła lekko zawiedziona i cholernie smutna w jego strone.
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme

Re: Zamtuz Ler'ayante

49
Diarmuida na słowa Ayry jakby piorun uderzył. Stanął przez krótką chwilę nieruchomo.
Co ja w ogóle robię... zachowuję się jak potłuczony. Kompletnie irracjonalnie... Skąd w ogóle u mnie wziął się ten napływ emocji? To, że się zakochałem to u mnie normalne, w końcu ta elfka jest niczego sobie ale to zupełnie tak, jakby to było coś więcej. No i znowu, o czym ja pieprzę? Chyba ten mag za mocno mnie poturbował. Weź się wreszcie ogarnij i zrób to, po co tu przyszedłeś... Tylko jak ja zwinę to wszystko na raz? Niby mogę ich wszystkich pozabijać i powynosić rzeczy workami raz za razem... i chyba tak zrobię, ale może jednak uda mi się wymyślić coś bystrzejszego...
Oczy chłopaka zrobiły się puste, a on sam, wrócił do poprzedniego stanu. Następnie odwrócił się i podszedł do kupy luźno leżących skarbów, wśród których znajdował się magiczny flet. Bez słowa podniósł go, i włożył do śmierdzącej jedzeniem torby.
Hmmm... to mi już chyba nie będzie potrzebne... - Pomyślał macając w dłoni bułkę leżącą w torbie, po czym wyjął je wszystkie i odłożył na pobliski stolik, aby mieć więcej miejsca na skarby, których grabieżą mógł się teraz zająć
Jednak mam problem... nie wiem ile co jest warte. Pewnie te najcięższe rzeczy są najcenniejsze. Ale zakładając, że wartość zależy od wagi, więcej drobniejszych przedmiotów łatwiej jest przechować, przemieścić, czy też pozbyć się. A może nawet się okazać, że to one są bardziej wartościowe! W końcu leży tutaj sporo tych złotych krążków, które wcześniej widziałem. One chyba są wartościowe... muszą, skoro tutaj leżą. Ciekaw jestem, do czego one służą... - mowa była rzecz jasna o monetach, których zastosowania chłopak jeszcze nie poznał
Kiedy Diarmuid zajęty był już, grabieżą, usłyszał po chwili pytanie Ayry, na które szybko odpowiedział.
- Moje samopoczucie nie ma żadnego znaczenia. Ale jeśli już musisz wiedzieć, to czuję się jak kupa gówna. - mówił spokojnym, zimnym i monotonnym głosem
- A jak z Tobą...? - zapytał po chwili przerwy, nie przerywając swoich czynności
Motyw
Motyw bitewny

Re: Zamtuz Ler'ayante

50
Na kartach pierwszej z ksiąg był informacje o wszelkich roślinach występujących w Fenistei. Książka była we wspólnym, ale Ayra nie mogła się dużo z niej dowiedzieć poza tym jak bardzo elfy dbają o naturę i ratują wymierające gatunki co podkreślał autor w co drugim słowie i zapewne książka wśród ludzi zyskała nazwę elfiej propagandy. Sulon powinien ją przeczytać.

Kolejna była prawdopodobnie po krasnoludzku i po ilustracjach można by sądzić, że treść dotyczy kowalstwa, chędożenia, górnictwie i alkoholu, czyli innymi słowy - wyciąg z ich krasnoluda przelany na papier.

Trzecia była najciekawsza. Bardzo stara, popękana, skórzana oprawa i równie wiekowe stronice. Język był nieznany elfce, ale nie mógł być to orkowy, krasnoludzki, czy gobliński. By zrozumieć treść Ayra musiała spoglądać na wyblakłe ilustracje, a te były ciekawe. Ptak Kariili, jakiś pięcioczęściowy wykres, jajko z fioletowymi nasionkami i... Lacie. Może nie wierny jej portret, ale podstawowe elementy się zgadzały.

- Co taka smutna ta piękna panna? Wiesz, znam dobre miejsce do przechowywania tak szlachetnych instrumentów jak ja. To cię na pewno rozweseli! - odezwał się niepytany flet. Gdy został wrzucony do torby odezwał się znowu - Czekaj! To nie to miejsce!

Re: Zamtuz Ler'ayante

51
Edukowała książki jak popadło, rośliny? Nie, kowalstwo? Też nie! Ostatnia książka ją dobiła... Gdzie była Lacie, gdzie ona teraz była? Ayra miała cholernie spore pojęcie o magii, mimo że nie miała żadnych zaklęć które by mogły ją wesprzeć w tym temacie (czytaj język książki). Wyciągnęła kielich kładąc go obok i spróbowała zamienić się w Lacie z nadzieją że to coś da. Jeżeli się jej ie udało, nie zrezygnowała. Starała się wnioskować cokolwiek, szukać faktów, rytuałów, zaklęć. Kurde, wszystkiego! Byleby ona wróciła. Na słowa fleta zarumieniła się jak diabli.
-Debil. Mruknęła na flecisko i dodała.
-Jakbyś się czuł bez kogoś ważnego, pewnie masz kogoś na kim Ci zależy, kogoś, kto stanowi część Ciebie. Postarała się powstrzymać napływające łzy.
-Moje ,,ja'' właśnie powiedziało mi do zobaczenia. I gdzie Ty kurwa jesteś Lacie kiedy Cie potrzebuje. Mruknęła zagryzając wargi.
-Zawsze Cie potrzebuje. Dodała cicho, edukując dalej książkę.
Była zachwycona tym że jej podobizna znajduję się w książce, musiała być bardzo przydatna, starała się czytać nawet poszczególne litery i słowa próbując coś wywnioskować.
-Ptak Kariili, jajko, nasionka, ziarno? I ja... Powiedziała cicho, bardziej do siebie.
To nie możliwe, że już od tak dawna wiedziała że się uda, skoro tak, to co mogę zrobić? Zginę bez Lacie, chce żeby tu była, żeby śmiała się z moich błędów.. Pomyślała cierpiąc we własnej świadomości, do której próbowała wrócić, aby szukać Lacie. Starała się jak mogła, lecz po czasie podeszła do elfa i go przytuliła.
-Wyjdziemy z tego prawda? Zapytała zamykając oczka i na chwile się uspokajając, nie musiał tego odwzajemnić, nawet nie chciała mu przerwać w pracy... Po prostu, chciała... Czego chciała? Dobre pytanie, Ayra chyba sama nie wiedziała co może chcieć i czego by mogła wymagać.
-Co zrobimy jak on wróci? Zapytała nadal go obejmując.
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme

Re: Zamtuz Ler'ayante

52
Diarmuida od początku nie interesowały księgi. W tym momencie interesowały go wyłącznie skarby.
Niesamowite! Jest ich tak dużo, że nawet więcej niż na palcach moich rąk i nóg!
Kiedy już napełnił przypięte do pasa sakiewki i torby monetami po brzegi, poczuł na biodrze ucisk pasa, który pod wpływem ciężaru wbijał się lekko w skórę chłopaka.Było to znośne uczucie, z którym można było wytrzymać przez pewien czas. Zaraz po tym chłopak sprawdził kieszenie, czy aby na pewno są szczelnie zamknięte, aby nic z nich nie wypadło. Tak też było. Później usłyszał pytanie Ayry, lecz aby nie tracić czasu, pobiegał krótką chwilę w miejscu, skoczył i powyginał się w specyficzny i dość dziwny, a wręcz niemożliwy dla człeko-podobnego stworzenia sposób. Diarmuid wpadł też na jeszcze jeden pomysł. Przypomniało mu się, że przez pas ma przewiązane dwie koszule. W związku z tym związał wszystkie otwory robiąc z nich swoiste worki, które wypełnił kolejnymi monetami, odpowiadając w międzyczasie na pytanie.
- Nie, nie mam nikogo takiego. Możliwe, że dlatego mnie dziwi Twoje zachowanie. A wracając do tematu... co zamierzasz zrobić z tym kielichem? To jakiś magiczny przedmiot? - zapytał z zaciekawionym głosem
Hmmm... dużo tu tych krążków... za dużo. Nie starczy mi miejsca na inne przedmioty... - pomyślał w międzyczasie
Kiedy już skończył ,,rozgrzewkę", odwrócił się z powrotem w stronę drzwi i pogrążył się w rozmyślaniach.
Hmmm... oni tu niedługo wrócą. Przyda mi się jakiś plan. Zapewne przyjdzie ich tu kilku do kilkunastu, pewnie jeszcze z ty popieprzonym magiem, co by mnie sprowadził znowu do parteru. Muszę znaleźć jakiś sposób na niego...
Po chwili Diarmuid poczuł jak coś, a raczej ktoś obejmuje go. Chłopak bardzo się tym zdziwił, jednak nie odtrącał dziewczyny. Czuł w tej chwili przyjemne ciepło.
- Hmmm... to możliwe o ile nie będzie mi przeszkadzała magia. Ty znasz się na magii, prawda? Znasz może jakieś zaklęcia, które mogłyby uchronić mnie przed obcymi zaklęciami? Albo cokolwiek, co mogło by mi pomóc unieszkodliwić tego maga... Jeśli nie będzie mi przeszkadzał, dam sobie radę z resztą.
Motyw
Motyw bitewny

Re: Zamtuz Ler'ayante

53
Będąc tak w niego wtulona uśmiechnęła się chytrze pod nosem.
-Odłóż na razie to wszystko, oni myślą ze zdechłam. W sumie co ten mag Ci zrobił i czemu nic i nie jest? Powiedziała cichutko, brakowało jej teraz psychodelicznego śmiechu Lacie odzwierciedlającego jej uczucia.
-Jedno moje zaklęcie to słuch, wystarczy że je wypowiem z myślą o magu i zaśnie na co najmniej 5 minut. Masz coś żeby mnie ukryć? Udawanie to sztuka, a ja jestem najlepszą kurtyzaną, do tego prywatną. Dała mu kuksańca śmiejąc się, przywracając na myśl wcześniejszą sztukę aktorską.
-Jak wejdzie siedź gdzieś i udawaj zdołowanego, ja wystarczy że na niego spojrzę i to wszystko regułkę mam wykutą na blachę. Mruknęła.. LEcz w jej głowie nadal siedziało to co mag mógł zrobić, Elf nie był w najlepszym stanie.
-Nadal nie wiem jak masz na imię, heh. Uśmiechnęła się miło puszczając go, zmieniła się w Lacie. W końcu już raz to zrobiło, co oznaczało że magia jej nie opuściła, co za tym idzie. Jeden kielich miała, ale zaczęła szukać jakiegoś innego, książkę i pierwszy gral schowała w jakąś pierwszą lepszą szmatę jaką widziała, jeżeli znalazła podobną to ją zręcznie się zakryła niczym dziecko udające że bawi się w chowanego.
-Widać mnie? Wymyślimy jakieś hasło na to żebym rzuciła zaklęcie? Zapytała cicho (XD), cały czas będąc czujną czy nikt nie wejdzie.

Plan był prosty, Ayra siedziała na leżąco jakieś 5 metrów od drzwi, żeby światło nadal dawało lekki widok, musiała tylko wiedzieć na kim się skupi, wystarczył jej zarys żeby pomyślała o owej osobie i wypowiedziała zaklęcie. Postać Lacie bardzo jej sprzyjała zadbała aby nie było nic widać, bynajmniej nie włosy, nie naciskała szczególnie na materiał, aby wyglądał on w miare normalnie. Lewą ręką leciutko trzymała owy przedmiot zaś prawą dzierżyła sztylet.
-Zasnę tak. Powiedziała cicho mimowolnym już podwójnym głosem i westchnęła równie przerażająco co przemówiła.
Co jak co, jej zdaniem plan był doskonały!
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme

Re: Zamtuz Ler'ayante

54
- Skoro wystarczy, że na niego spojrzysz, to po co mam udawać zdołowanego? Po prostu poczekam aż go uśpisz. - skomentował pomysł Ayry
- I nie musisz się martwić. Resztą zajmę się ja. Wystarczy, że magia nie będzie przeszkadzać.
Kiedy dziewczyna zapytała o jego imię, elf odwrócił się błyskawicznie i zrobił nieco zakłopotaną minę.
- Ojej... gdzież się podziały moje maniery? Nazywam się Diarmuid Ua Shaledin. Wybacz, że nie przedstawiłem się wcześniej. - odpowiedział kłaniając się w pół, zakładając lewą rękę na brzuch, a prawą na plecy, czekając z wyprostowaniem się na odzew dziewczyny
Kiedy Ayra zaczęła się zachowywać co najmniej dziwnie według chłopaka, od momentu owinięcia się pierwszą lepszą szmatą, chłopak patrzył na nią jak... w zasadzie nie wiedział jak powinien na nią patrzeć, przez co wyglądał trochę głupkowato.
Poważnie... aż nie wiem jak ją traktować. Raz zachowuje się jak przyzwoita, dojrzała panna, a raz jak kurtyzana lub rozwydrzony bahor... Wszystko ma swój urok, co?
Motyw
Motyw bitewny

Re: Zamtuz Ler'ayante

55
Wyturlała się z szmatki i zaśmiała, już jako Ayra. Lekko wyluzowała, w sumie bawiło ją spojrzenie chłopaka, wytknęła mu język na jego zachowanie i wyciągnęła rączki niczym małe dziecko, miała cholernie szeroki uśmiech. Najwyraźniej chciała lekko uspokoić, napiętą linie między nimi. Różnili się, Ayra była głośna jak dziecko, dojrzała jak dama ale i wredna jak na suke przystało. On to chodzący spokój i cierpliwość, Ayra najchętniej sprawdziłaby czy ma łaskotki czy coś, ale no... Jeżeli chłopak ją podniósł to się przytuliła, jeżeli nie to wstała i tak to zrobiła.
-Diarmuid, uratuj mnie. Powiedziała przytulając go i patrząc mu w oczy, nadal uśmiechała się, mimo że oczy miała smutne, pewnie utrata Lacie robiła swoje.
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme

Re: Zamtuz Ler'ayante

56
Chłopak westchnął ciężko.
Nie mam do niej siły... - pomyślał lekko podirytowany
Mimo, iż Diarmuid w normalnej sytuacji miałby serdecznie dość wszystkiego, a przede wszystkim tak hałaśliwej i nieokrzesanej dziewczyny, sam dopiero zdał sobie sprawę z tego, że wcale tak nie jest. Wręcz przeciwnie, odczuwał dziwny spokój. Fakt ten mocno go dziwił, a nawet zaniepokoił.
- Eh... powiedziałem już, że Ci pomogę... - mówił masując się leniwie po karku - Z reguły robię to za pieniądze ale nie mógłbym odmówić tak pięknej kobiecie.
Ale mimo wszystko... czas leci, a przydało by się znaleźć tutaj coś użytecznego... coś co mogło by mi się przydać w walce. Nawet meble były by użyteczne... jakaś pułapka, cokolwiek - myślał rozglądając się teraz po pomieszczeniu
Motyw
Motyw bitewny

Re: Zamtuz Ler'ayante

57
Spuściła głowę i uśmiechnęła się smutna, puściła go biorąc ręce za siebie. Teraz kiedy było jej potrzebne trochę uczucia została wręcz olana, ale czego ona się spodziewała, mogła mrugnąć w jego stronę i mieć go na 15 minut a on i tak by tego nie pamiętał... Ale po co? Zmarnowałaby tylko siły, westchnęła gdy zaczęła się rozglądać po jakieś inne interesujące przedmioty, aż nagle ją olśniło i wręcz uśmiechnęła się do siebie, mimo to dalej szukała bardziej interesujących przedmiotów, wydających się jej magicznymi. Sztylet odłożyła na swoje miejsce, biały worek z książką położyła na stole i szperała dalej. Była czujna i skoncentrowana, szukała nawet miejsca gdzie mogłaby się schować.
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme

Re: Zamtuz Ler'ayante

58
Jeśli chodzi o kryjówkę to nie było tu miejsca na skrycie się przed niechcianym wzrokiem maga. Dla ukrycia się można przykucnąć za stertą skarbów, lub przy drzwiach tak by otwarte zasłoniły elfią sylwetkę.

Co, by mogło się przydać w walce? Złotym jajem można kogoś uderzyć w łeb, ale to chyba słabe rozwiązanie. Nie da się też walczyć złotymi łańcuszkami, czy szlachetnymi kamieniami. Do walki nadawało się tylko urządzenie zakopane wśród innych kosztowności. Coś takiego mieli czasem strażniczy miejscy i najemnicy. Składało się z dwóch kawałków drewna, - właściwie z trzech. Jeden był bardzo mały, skierowany w dół. - które tworzyły coś na kształt siekiery, ale nie zaostrzonej i niby łuku położonego na dłuższej desce. Drewno było ładne i miało wyrzeźbionych krasnoludów w pełni chwały. Pewnie to właśnie oni stworzyli tę broń. W niedalekiej odległości od urządzenia było trochę rozsypanych małych niby strzał. Zapewne była to amunicja do tego krasnoludzkiego tworu.

Re: Zamtuz Ler'ayante

59
Ayra spojrzała na to coś strzelające dziko, zmrużyła gniewnie oczka i chwyciła... Następnie udała się do zza drzwiowej kryjówki, biorąc przy tym amunicje do tego czegoś i spróbowała ją załadować, naciągnąć cokolwiek, ogarnąć gdzie się klika żeby strzeliło. Broń Boże nie myślała wtedy o elfie, bała się że mogłoby go to skrzywdzić. Czekała po sprawdzeniu sprzętu w pozycji gotowej na maga.
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme

Re: Zamtuz Ler'ayante

60
Diarmuid widząc jak lekko podirytowana dziewczyna odchodzi od niego, uśmiechnął się do siebie w duchu.
Co za kobieta... Wybacz, ale teraz nie mamy na to czasu...
Chłopak napełniwszy już kieszenie i dwie torby własnej roboty, stanął na przeciwko drzwi, tuż obok dziwnego urządzenia, które teraz obsługiwała Ayra.
Co to za dziwactwo? Ciekawe do czego to służy... O ile w ogóle do czegoś służy. Czy ona na pewno wie co z tym zrobić... dobra, głupie pytanie, nikt na jej miejscu chyba nie miał by pewności co do tego, co to w ogóle jest, a co dopiero odnośnie tego, jak tego ustrojstwa się używa.
Westchnął ciężko.
- Rób swoje, a ja jeśli pozwolisz pozostanę przy tradycyjnych metodach. - Mówiąc to Diarmuid zdjął łuk z pleców, po czym wyjmując z kołczanu trzy strzały, ostrożnie ułożył je na łuku i oparł o cięciwę, trzymając łuk poziomo, aby strzały się nie poluzowały, dodatkowo łapiąc wszystkie między palce
Zaraz, po co ja jej to mówię? Jesteśmy gotowi? Bardziej chyba nie będziemy. Żeby tylko zająć się tym magiem, to reszta pójdzie jak po maśle. Ilu mogę zdjąć, zanim przejdą od progu skarbca do nas? Pięciu? Sześciu? Wystarczy, dalej będę improwizował. Hmmm... może nawet udało by mi się ustrzelić maga?
Motyw
Motyw bitewny

Wróć do „Oros”