Re: Dębowy Przybytek

31
Filip obserwował jeszcze przez chwilę starcie, nim postanowił zainterweniować.
"Jak tak dalej będzie, to pijak młodego zatłucze, jeśli ten szybko nic nie zrobi.."
- pomyślał, ruszając z wolna w kierunku swojego celu. Stawiając powoli kroki w jego kierunku, zacisnął obydwie pięści i skoncentrował się na pijanym mężczyźnie.

"Nie zdaje sobie sprawy z mojej obecności. Muszę uderzyć stanowczo, nie dać mu szansy na reakcję!
Minął stolik, przy którym siedziały szczebioczące kurtyzany, pochylił lekko głowę i gdy atakowany młodzieniec upadł na stół, Filip wykorzystał okazję i element zaskoczenia - wykonał szybki wypad w kierunku podpitego awanturnika, wyprowadzając z całej siły zamaszystego lewego sierpowego, skierowanego prosto w potylicę.

Gdyby cios stalowej rękawicy okazał się jakimś sposobem niewystarczający, mężczyzna postanowił poprawić, wykonując kopnięcie w zgięcie kolana swego przeciwnika, aby powalić go na kolana.

Re: Dębowy Przybytek

32
Osiłek usłyszał skrzyp podłogi, a z jego wyrazu twarzy dało się wywnioskować, że pojął już, że ktoś za nim stoi. Upojenie alkoholowe zrobiło jednak swoje: nie zdążył nawet drgnąć, gdy solidny cios rękawicą obitą metalem trafił go w potylicę. Mężczyzna jęknął i na moment znieruchomiał, po chwili jednak upadł pod wpływem kolejnego uderzenia pod kolano. W chwili uderzenia sporego ciała o podłogę rozległ się łoskot, przez który cała karczma na moment zamilkła. Po chwili jednak goście na powrót rozpoczęli rozmowy, póki co jeszcze ostrożne i stonowane.
Verin podniósł się powoli, łapiąc się za głowę. Dotarło do niego tylko to, że wciąż ma jedyną cenną rzecz, jaką posiada. Powoli uniósł wzrok. Mężczyzna nie wyglądał na wiele starszego od niego, sprawiał jednak wrażenie dużo silniejszej, groźniejszej osoby. U pasa nosił typowy, wojskowy miecz, całe jego ciało pokrywała skryta pod tabardem kolczuga. To zdecydowanie był jego wybawca.
- Winien jestem podziękowania za okazaną pomoc, panie. - powiedział jeszcze nieco drżącym głosem, po czym skinął głową. Nie był pewien, czy jest w stanie się ukłonić, nie tracąc równowagi, to musiało wystarczyć.
Ostatnio zmieniony 31 maja 2015, 12:55 przez Erindiar, łącznie zmieniany 1 raz.
"Graj muzyko graj!"
"The cross as a sign of hope is fading away like our remembrances"

Re: Dębowy Przybytek

33
Filip uśmiechnął się lekko i skinął głową, po czym trącił nogą powalonego osiłka i odwrócił się do karczmarza.
"E, żyje. Tylko zapewne nie będzie pamiętać, co się działo. Ale to chyba nie jego pierwszy raz."
-Temu panu już chyba na dziś wystarczy... - oznajmił właścicielowi przybytku.
Mężczyzna potrząsnął lekko lewą dłonią i kilkukrotnie zacisnął pięść. Niezbyt silny ból spowodowany uderzeniem po chwili był już tylko wspomnieniem.

Odwróciwszy się do wyratowanego, wyciągnął dłoń w jego stronę, aby pomóc mu wstać.
-Z doświadczenia wiem, że na niektóre osoby po kilku kuflach lepiej działa argument siły, niż siła argumentów - Filip mrugnął porozumiewawczo - Mocno ci się oberwało, przyjacielu?

Re: Dębowy Przybytek

34
Ledwie sekundy upłynęły od pamiętnego ciosu w twarz, lecz Verin już czuł się dużo lepiej. W głowie wprawdzie wciąż mu dzwoniło, a świat wciąż falował, widział już jednak dość wyraźnie i stał na tyle pewnie, by nie obawiać się o utratę równowagi. Rękawem koszuli wytarł krew spływającą mu z nosa.
- Miał krzepę, nie sposób się nie zgodzić. - odparł już trochę pewniej, zerkając na powalonego zbira - Gdyby nie Twoja interwencja...
Nie dokończył. Jego wzrok wciąż był utkwiony w pijanym, jakby zapatrując się. Jego czoło przecięły bruzdy troski, świadczące o zamyśleniu. Po chwili potrząsnął głową, co z racji krwi wciąż nieco cieknącej z nosa nie było dość rozsądnym pomysłem. Ponownie przyłożył rękaw do twarzy: będzie musiał pamiętać, by poprosić o balię wody i umyć koszulę przy pierwszej nadarzającej się okazji.
- Cóż, jedynym, co mi pozostaje, to spytać, jak mógłbym Ci podziękować. - na powrót spojrzał się na nieznajomego - pierw jednak pozwól mi się przywitać. Me imię brzmi Verin, obecnie nie ma już znaczenia, do jakiego rodu należę.
To mówiąc, wyciągnął swą prawicę.
"Graj muzyko graj!"
"The cross as a sign of hope is fading away like our remembrances"

Re: Dębowy Przybytek

35
Filip uścisnął dłoń Verina i wskazał na drzwi prowadzące na zewnątrz.
-Ja zaś zwę się Filip. Wyjdźmy na zewnątrz, trochę świeższego powietrza dobrze nam zrobi. Tam pomówimy.

Mężczyzna przewrócił jeszcze nogą leżącego osiłka na plecy, skrzywił się nieco widząc jego twarz, po czym ruszył w stronę wyjścia.
"Nawet nie mam co go sprawdzać, opijus jak każdy inny. Ale ciekawe, czy go nie szuka straż, albo co. Jak spotkam jakiś patrol straży, nie omieszkam im wspomnieć o tym typie."

Re: Dębowy Przybytek

36
Verin przytaknął, po czym ruszył na zewnątrz. Wciąż nieco żal mu było pieniędzy wydanych na piwo, niemniej jednak nie miał zamiaru zostać to dłużej. Dziękował losowi za to, że zesłał mu Filipa akurat w tym momencie, niewielu ludzi i nieludzi pomogłoby mężczyźnie w takiej sytuacji, narażając się takiemu osiłkowi. Choć z drugiej strony, gdyby opój stanął naprzeciw Filipowi, nawet alkohol nie zachęciłby go do ataku: wędrowiec musiał przyznać, że jego wybawca sprawiał wrażenie dość niebezpiecznego osobnika w swojej zbroi.
Gdy tylko postawił pierwszy krok, poczucie falującej podłogi powróciło. Verin zamrugał. Zatoczył się lekko, próbując złapać równowagę. Przystanął i zamknął oczy, uspokajając organizm i skupiając się. Kto by pomyślał, że przyjdzie mu koncentrować się na tym, by iść w miarę prosto...
Po ponownym otwarciu oczu i postawieniu paru kroków udało mu się dojść do drzwi. Otworzył je, czując przeciąg. Było zimno, zdecydowanie za zimno. Jako dziecko jego ulubioną porą roku było lato, kiedy wystarczyło nosić cienką koszulę, a słońce przyjemnie grzało. Kiedy można było biegać po lasach i polanach, ćwiczyć fechtunek na wolnym powietrzu. Pluskać się w potoku... Verin mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Kiedyś wszystko było lepsze... a teraz?
Wyszedł z karczmy, oddychając głęboko. Otulił się mocniej wełnianym płaszczem: doprawdy, gdyby nie ów element ubioru, nie sposób myśleć o przetrwaniu przedłużającej się zimy. Zerknął za siebie, obserwując zamykającego drzwi Filipa.
- Jakaż przyczyna sprowadziła tak szlachetnego męża do niszowej karczmy, jeśli wolno spytać? - spytał na poły z grzeczności i wiedziony ciekawością - nie sposób ukryć, iż nie pochodzisz z pierwszej lepszej rodziny mieszczańskiej.
"Graj muzyko graj!"
"The cross as a sign of hope is fading away like our remembrances"

Re: Dębowy Przybytek

37
Wychodząc, Filip szepnął coś do stojącej obok Sidany, po czym puścił Verina przodem i po chwili sam wyszedł. Jak na zawołanie, owiał go mroźny podmuch. Mężczyzna zmrużył oczy i otulił się ściśle płaszczem, po czym wziął kilka głębokich wdechów.
-Od razu lepiej, choć zimno. Niech ta zima się wreszcie skończy, inaczej nie ręczę za siebie.... - mruknął pod nosem.
Usłyszawszy Verina, parsknął z lekkim rozbawieniem i spojrzał na swojego rozmówcę.
-Gdzie tam ze mnie szlachetny mąż, jestem tylko błędnym rycerzem, szukającym niewiast do uratowania, smoków do ubicia i kryminalistów, którym trzeba wymierzyć sprawiedliwość...

Uśmiechnął się nieco szerzej i przeciągnął szybko.
-A tak na poważniej, po prostu chciałem się tu ogrzać, niedawno przybyłem do Oros w poszukiwaniu zarobku oraz kilku różnych ksiąg. A ten przybytek był mi po prostu po drodze.

Re: Dębowy Przybytek

38
Uśmiechnął się lekko słysząc słowa Filipa. Doprawdy, gdyby nie ton głosu oraz szybkie sprostowanie, Verin gotów byłby uwierzyć w pierwszą wersję, wszak wielu wędrowców przemierza Keron.
- Nie spodziewałem się, że księgi cię interesują. - zmarszczył lekko brwi - za to do zarobku jesteś przystosowany jak mało kto, jeśli dobrze zrozumiałem, jakiej pracy szukasz. Moim celem jest również zdobycie nieco grosza.
Rozejrzał się po ulicy. Nie było na niej nikogo z wyjątkiem jednego czy dwóch drzemiących pijaków, opierających się o wątpliwej jakości lokal. Byli opatuleni kilkoma warstwami szmat - podczas przedłużającej się zimy nawet najbardziej bezwzględny złodziej nie miał serca odebrać okrycia, skazując na zamarznięcie.
"Graj muzyko graj!"
"The cross as a sign of hope is fading away like our remembrances"

Re: Dębowy Przybytek

39
Skinął głową ze zrozumieniem, po czym poprawił swój miecz przy pasie.
-Każdy ma chyba prawo do nauki, prawda? Jak to mój ojciec mawiał, uczymy się przez całe życie.
Zamilkł na chwilę, spoglądając w stronę przybytku, lecz po chwili się otrząsnął.
-W sumie to podjąłbym się wielu prac, jeśli można na nich dobrze zarobić, no i nie kłócą się z moim kodeksem rycerskim... ale to inna kwestia.

Filip podrapał się po głowie i spojrzał oceniająco na Verina.
-A Ty, jakiej pracy szukasz? Coś przy czym trzeba się nieco namachać, czy preferujesz spokojniejsze działania?

Re: Dębowy Przybytek

40
Nie interweniowała. Nie zamierzała się ruszyć, odkąd zauważyła zagadkowy błysk w oku Filipa. Odsunęła się tylko, gdy jej rozmówca ruszył się z miejsca by wspomóc atakowanego młodzieńca.
Wszystko potoczyło się zatrważająco szybko i chwilę później opity osiłek turlał się gdzieś między stolikami, a te irytujące kurtyzany w końcu zamknęły swoje upudrowane jadaczki.
Gdy panowie zniknęli za drzwiami, postanowiła podążyć za nimi. Być może młodzik będzie potrzebował pomocy, ten nos nie wyglądał dobrze. Wstała zatem, naciągnęła kaptur i wyszła z przybytku, mijając jęczącego osiłka, przy którym krzątała się jedna z dziewek.
Wyszła na mróz. Poczuła jak przenika przez jej płaszcz i wszystkie te warstwy wełny czy lnu. Otrząsnęła się szybko i podeszła do Filipa i młodzika. Kiwnęła głową na przywitanie.
- Panowie wybaczą, że się wtrącę... - zaczęła, tworząc kłęby pary z ust. - ...ale wyglądało na to, że potrzebował panicz jakowejś pomocy przy tym opitym durniu w karczmie. Czy z nosem wszystko w porządku? - zakończyła, uśmiechając się delikatnie.
***
Have you forsaken us?
Have you forgotten our faithful men calling your name?

Re: Dębowy Przybytek

41
Kiwnął głową ze zrozumieniem. Sam nie miał nic przeciwko nauce, wiedza o otaczającym go świecie i nawet nieco go pociągała. Kiedyś, gdy jeszcze żył w posiadłości, rozczytywał się w poezji, cenił również traktaty filozoficzne. Kiedyś... wszystko było lepsze.
- Nie mam zbyt wielkiego wyboru, nie wyglądam bowiem na silnego, jak możesz zauważyć. Jeśli zostałbym zatrudniony, to zapewne do prac umysłowych takich jak finanse. Choć szczerze mówiąc, od dawna nie miałem jak wykorzystać swych umiejętności bojowych.
Zerknął na kobietę, zdziwiony. Był z reguły dość spostrzegawczym obserwatorem, jak mógł nie zauważyć, że Filip ma towarzyszkę? Zapewne była to kwestia nie dającego o sobie zapomnieć ciosu w głowę... oby.
- Pani. - skinął lekko głową, nie chcąc na powrót wywoływać krwotoku - jak raczyłaś zauważyć, zostałem uderzony z niemałą siłą. Nos może być złamany, żywię jednak nadzieję, że nie oszpeca to zbytnio mej i tak niezbyt urodziwej twarzy.
To mówiąc, uśmiechnął się pod nosem.
"Graj muzyko graj!"
"The cross as a sign of hope is fading away like our remembrances"

Re: Dębowy Przybytek

42
Sidana przyjrzała się badawczo twarzy młodzieńca. Nos wyglądał na, co najmniej, naruszony. Sidana miała wrażenie, że, z początku czerwony, zaczął nabierać fioletowej barwy i delikatnie puchnąć. I chyba był też trochę krzywy. Ślady krwi były jeszcze widoczne.
- Ten nos należy opatrzyć, a krwotok zatamować. A już na pewno, nie przebywać teraz w okolicy Przybytku, bo jak się ten awanturnik ogarnie, to możemy mieć problem. Zejdźmy z drogi.
Rozejrzała się. Uliczka była cicha i pusta. Światła latarni dawały blade światło, a pełzające po kątach cienie sprawiały wrażenie żywych... poruszających się...
Sidana wróciła wzrokiem do Filipa.
- Panowie, należy zejść z ulic i spróbować uleczyć przypadłość młodego pana.
***
Have you forsaken us?
Have you forgotten our faithful men calling your name?

Re: Dębowy Przybytek

43
Filip skinął głową i zmierzył wzrokiem Verina.
-Troszkę ci się oberwało, ale nie martw się, nie jest źle. Miałeś sporo szczęścia.
Wtem, usłyszał jakiś niepokojący dźwięk, coś jakby cichy jęk kogoś w pobliżu. Odruchowo, zmrużył nieco oczy i zaczął się rozglądać. Jego obawy zostały jednak szybko rozwiane - z uliczki nieopodal wyszedł wyraźnie podchmielony student, który zataczając się i podśpiewując jakąś sprośną piosnkę, popełzł gdzieś na obrzeża miasta.
"Każdy kij ma dwa końce. Jednym alkohol mąci w głowie, pcha do różnych, najczęściej nieprzemyślanych czynów, z drugiej strony pozwala zapomnieć o problemach, poprawić sobie nastrój i złagodzić ból. Właśnie..."
Mężczyzna wyciągnął spod płaszcza piersiówkę i podał ją towarzyszowi.
-Napij się, poprawi ci się, zasłużyłeś.

Re: Dębowy Przybytek

44
Verin skinął lekko głową, słysząc słowa kobiety. Elfa, wyglądała na osobę biegłą w sztukach medycznych, a w obecnej sytuacji jej pomoc była więcej niż przydatna.
- Będę wdzięczny za pomoc, pani. - powiedział - obawiam się jednak, że mój mieszek waży zbyt niewiele, by zapłacić za opatrzenie.
Choć słyszał jeszcze wszystko nieco za cicho, co zapewne należy utożsamić z efektem uderzenia potylicą o stół, nie umknął mu śpiew. Obrócił głowę, szukając jego źródła. Jego twarz rozjaśnił tęskny uśmiech, gdy rozpoznał togę studencką. Ileż by dał, żeby żyć tak, jak ten student, gdy jedynym zmartwieniem było zdanie egzaminu, a największą trudnością koncentracja na wykładzie po nocy spędzonej w karczmie. Ciekawe, czy jego brat również używał studenckiego życia za czasów swej nauki?
Słysząc głos Filipa, Verin obrócił się. Nieco zdziwiła go piersiówka w dłoni mężczyzny, chwycił ją jednak, po czym uniósł niepewnie do ust, biorąc łyk. Spodziewał się co prawda, że to jakiś alkohol, gardło jednak zapiekło tak solidnie, że niemal zaczął się krztusić. Nie pijał trunków mocniejszych od wytrawnego wina, w związku z czym smak wódki nie przypadł mu do gustu. Oddał zbrojnemu piersiówkę.
- Dziękuję, Filipie, jednak chyba gustuję w słabszych alkoholach. - uśmiechnął się lekko, rozglądając się przy okazji - dokąd zatem zamierzacie się udać w celu opatrzenia mej rany?
Ostatnie zdanie skierował zarówno do mężczyzny, jak i jego elfiej towarzyszki.
"Graj muzyko graj!"
"The cross as a sign of hope is fading away like our remembrances"

Re: Dębowy Przybytek

45
Filip odebrał piersiówkę i uśmiechnął się nieco.
-Łyk żytniej jeszcze nie zabił. A przynajmniej nos przestanie aż tak boleć.
Po wysłuchaniu Verina, mężczyzna skinął głową i rozejrzał się.
-I to zaprawdę jest dobre pytanie. Opatrywanie kogokolwiek na ulicy, nie jest zbytnio dobrym pomysłem, założywszy, iż osoba ta się nie wykrwawia aż tak, aby nie mieć większych szans na przeżycie transportu do lazar... Oj, wybaczcie. Zapędziłem się nieco - mruknął, drapiąc się po głowie.
Cóż, dość.. "bogate" doświadczenia młodego Domedrauga czasem dawały o sobie znać. Raz w bardziej pozytywny sposób, innym razem raczej odwrotnie. Przeważnie to drugie.

Błędny Rycerz podrapał się mimowolnie po potylicy i znów rozejrzał na boki. Jego wzrok zatrzymał się na Sidanie.
-Nie chcę się narzucać, ale wspominałaś coś o swoim mieszkaniu w Oros...

Wróć do „Oros”