POST BARDA
Karczmarz popatrzył na Tangę. Dawno nie musiał podnosić głowę do góry, by spojrzeć komuś w oczy. Dawno nie widywał tak wysokiego i szerokiego w barach mężczyzny o buźce prawie jak u dziecka. Ten dysonans poznawczy powodował, że zastanawiał się, czy ktoś taki powinien nawet pić. Zwłaszcza po tym, co słyszał. Użyte przez niego słownictwo również przypominało kilkulatka. Zdanie były stworzenie w tak prosty sposób, że idealnie nadawałby się na niańkę. Szybko by doszedł z dzieciakami do porozumienia. Nie mniej, był to klient, którego nie powinien oceniać ani po sporych walorach fizycznych, czy też znacznie gorszych mentalnych.- Dobry wieczór. - Przywitał się kulturalnie mimo tego, że wcześniej tego nie usłyszał, acz przecież nie mogło być tak, że zachowuje się, jak gbur. Pewne podstawy musiałaby być, nawet jak klient nie był do końca kontaktowy? Dopóki mu tu burd nie robił.
- Proszę zaczekać, zaraz spojrzę, jaki mamy wolny. - I obrócił się, otwierając szafkę, gdzie oczywiście miał wszystkie klucze do pokojów. Jeśli tanga patrzył, widział, że ostał się jeden. Karczmarz Odwrócił się do niego.
- Ostał się nam ostatni pokój dla... - I tu zrobił pauzę, jakby dopierał słowa - ...klienteli o wymagających i wyrafinowanych potrzebach. Czy taki będzie dobry? - Zapytał, spoglądając BARDZO uważnie na niego. Oczywiście to była ledwie pierwsza część zamówienia, gdyż teraz była ta o wiele gorsza. W końcu Tanga zamawiał, to musiał wybierać.
- Co do strawy to na ten moment mamy do wyboru Keroński połuszczyk z dodatkami. Jeśli to by nie pasowało, to jest jeszcze do wyboru Archipeladzka potrawka Mlento lub Cztery smaki z północy. W przypadku napitku mogę oferować wyśmienite krasnoludzkie "Ale", Ciemną noc z Południa, dwójniak prosto z najlepszych uli niziołków. Z mocniejszego składu ostało się jeszcze Bursztyn leśny oraz Archipeladzki Rum. Mamy także Krwistą Callisto. Czerwone, wytrawne wino oraz Srebrną damę. Półsłodkie białe wino. Co takiego podać? - Tanga został właśnie "zalany" sporą ilością informacji, skąd musiał wybrać, co chciał dla siebie i swego elfiego towarzysza. Trafił do miasta czarodziejów, więc ci mieli zdecydowanie bardziej wybredny smak, niż można spotkać w takim Ujściu, gdzie byle potrawkę z królika, można uznać za rarytas. A przynajmniej dla trzech czwartych przybytków w tym mieście.
Elf mógł zobaczyć, jak jeden stolik się zwalnia, ale odchodzący ludzie po sobie nie sprzątali. Zostali syf po kuflach oraz talerzach, jakby mieszkali w chlewie. Karczmarz zawołał pomocnika. Piętnastoletniego chłopca, któremu pokazał stolik i kazał mu go posprzątać. Ten ruszył, by wykonać polecenie i posprzątać, aby mogli kolejni goście przy nim usiąść.