Wschodni trakt do Zaavral

1
Trakt to w rzeczywistości bardzo duże słowo, jeżeli chcemy opisać drogę prowadzącą od Wschodu, a w zasadzie północnego-wschodu do Zaavral. Aktualnie jest to ubita ścieżka, w dużej mierze zarośnięta trawą do tego stopnia, że dwa wozy nie miałby szans zmieścić się tutaj obok siebie. Dawniej, w latach swojej świetności, droga ta była często uczęszczana przez Ludzi, Efy, a nawet Krasnoludy. Zaavral był potężnym miastem, pełnym tajemniczej magii długouchej rasy. Pełnym cudów i pełnił rolę swego rodzaju Utopii. Aktualnie jest niemal ruiną, namiastką i cieniem dawnej potęgi.
Trakt nie jest szczególnie niebezpieczny. Czasem w lesie trafi się wilk, ale nie jakaś wygłodniała bestia. Gorzej z pewnością jest już w górach, bliżej miasta, gdzie skalne pumy i inne górskie stworzenia panoszą się coraz gęściej, od kiedy liczba podróżnych do miasta zmalała niemal do zera.



Ordon wstrzymał konia i zsiadł z niego. Odetchnął świeżym powietrzem i spojrzał na odległą sylwetkę gór. Słońce świeciło delikatnie, a wokół słychać było tylko szum trawy i drzew.
W samym Zaavral nie był nigdy i nie zanosiło się, by kiedykolwiek tam trafił. Aktualnie miasto stało nieomal w ruinie, a rycerz nie miał zbyt wiele czasu na zwiedzanie. Służba Sakirowi była czasochłonna.
Ubrany był w wysokie buty, bawełniane spodnie, koszulę, kolczugę i czarną tunikę ze znakiem Sakira oraz karwasze i rękawice, a przy pasie nosił miecz. W jukach wiózł jeszcze tarczę naramienniki, nałokietniki i stalowe rękawie, ale chwilowo ich nie zakładał. Nie wziął ze sobą też nagolenników, nakolanników ani kirysa, gdyż, od kiedy nie miał giermka, zakładanie ich było kłopotliwe.
Ordon zszedł z traktu, przywiązał konia do jednego z drzew i pozwolił mu skubać trawę, z juków zaś wyjął bukłak z winem i kilka plastrów suszonego mięsa, po czym usiadł na wystającym z ziemi szerokim pniu i zaczął jeść, popijając od czasu do czasu z bukłaka.
Był w drodze od kilku dni, potrzebował łóżka, kąpieli i ciepłej strawy, ale chwilowo nie miał co liczyć na takiego luksusy. Misja z którą go wysłano była niecierpiąca zwłoki i im szybciej ją wykona, tym lepiej dla całego zakonu.
Teraz jednak cieszył się słońcem, słodkim winem i słonym mięsem.
Obrazek

Re: Wschodni trakt do Zaavral

2
Miasto Zaavral, niegdyś znane przez wszystkich, teraz już zapomniane. Chciałoby się powiedzieć, że teraz nic ciekawego się tutaj nie znajdzie, oprócz opuszczonych świątyń i domów. Lata chwały, przeminęły już dawno temu, zostały tylko historie opowiadane z pokolenia na pokolenie. A więc po co się tam wybierać? Czy odwiedzenie tej miejscowości ma jeszcze jakiś sens? Oczywiście, że tak. Podróżnik, taki jak Shimor zawsze coś ciekawego tutaj znajdzie. Od kiedy opuścił gorące piaski Wschodniej Baronii, błąka się po świecie szukając osoby, która przewróciła jego życie do góry nogami. Rzecz jasna, mimo iż zdaje sobie sprawę z tego, że w ciągu swojego życia może go nie znaleźć, to jednak w jego sercu dalej mieści się nadzieja. Nadzieja na zemstę, ale nie tylko. Najważniejsze są odpowiedzi. Tak, to właśnie tych odpowiedzi długouchy szuka.

Shimor kroczył leśną, udeptaną ścieżką. Szedł już kilka dni, niedawno minął gospodarstwo, w którym zarządca za niewielką opłatą pozwolił mu się przespać i uzupełnić zapasy. Do jego uszu dochodził szum pobliskiego strumyka i wiatr, który rozwiewał jego tunikę. Dzień był dość ładny, słońce dumnie wznosiło się na niebie. Elf był przyzwyczajony do gorąca, od młodości mieszkał w pobliżu pustyni, tak więc tutejsza pogoda bardzo mu się podobała. Powoli zbliżał się do góry, na której umiejscowione było Zaavral - miasto, w którym kiedyś mieszkały elfy. Co podkusiło długouchego do tej wycieczki? Trudno powiedzieć. Po prostu chciał porozmawiać z mieszkańcami o historii, zwiedzić opuszczone budowle, a może nawet zawrzeć nowe znajomości. Shimor powoli zaczynał tęsknić za Sirenną - elfką, z którą niegdyś tyle czasu przebywał; mieli wspólne zainteresowania, zwyczaje, mieszkali obok siebie. Niestety, pewnego razu, przyjaciółka go opuściła. Łucznik bardzo przeżywał to rozstanie, ale liczył, że niedługo ponownie się spotkają. Po tym zdarzeniu, nikogo podobnego do niej nie spotkał, z nikim nie rozmawiał jak przyjaciel z przyjacielem. Czy to się wkrótce zmieni?

Re: Wschodni trakt do Zaavral

3
W pewnym momencie swej podróży Shimor natknął się na staruszka. Siedział na kamieniu tuż obok ścieżki, patykiem grzebiąc od niechcenia w ziemi. Wpatrywał się pustym wzrokiem w piach, mamrocząc coś pod nosem i gładząc długą, siwą brodę. Po długich, odstających uszach podróżnik łatwo odnalazł w nim swego rodaka. Nieznajomy na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie nieco zagubionego, wyobcowanego i zamkniętego we własnym świecie. A może to tylko złudzenie, które dostrzegał wyłącznie Shimor?
Staruszek odwrócił wzrok jakby wyczuwając, że ktoś się zbliża. Zielone oczy spoczęły na sylwetce łucznika.
- Zamierasz młodzieńcze do Zaavral, prawda? – zadał pytanie bez żadnego ostrzeżenia głosem przepełnionym wiekową mądrością. – A gdzie indziej mógłbyś iść, prawda? – Nieznajomy pogładził brodę. – Prawda, prawda – powtórzył z namysłem, spuszczając wzrok.
Patykiem zaczął kreślić w piachu dziwne znaki – w oczach Shimora przypominające magiczne runy lub też jakieś matematyczne zagadnienia.
- Zawróć, chłopcze, zawróć – rzekł nie przerywając pracy. – W Zaavral tylko ból czeka. Cierpienie i smutek. Dla swojego dobra usłuchaj rady staruszka. Chyba że…
Przerwał i odłożył kijek. Uważnie przyjrzał się elfowi z głębokim marsem na czole.
- Chyba że serce masz bohatera i pragniesz dowieść swej odwagi. Wówczas Zaavral miejscem będzie idealnym dla ciebie, lecz wówczas będziesz musiał wysłuchać historii starca.
Umilkł, a wiatr zawiał mocniej, zamazując znaki narysowane w piachu.
- Twa decyzja?

Re: Wschodni trakt do Zaavral

4
Shimor od początku zdawał sobie sprawę, że na trakcie kogoś spotka. Obstawiał dziką zwierzynę, bandytów, podróżników, a nawet wędrownych kupców. Każdego tylko nie... dziwnego, mamroczącego starca.
Mężczyzna siedział sobie jakby nigdy nic, rysując dziwne znaki na piachu. Był to w dodatku elf! Łucznik w swoim dość krótkim życiu, nie miał okazji zobaczyć elfiego starca; nawet w jego małej wiosce we Wschodniej Baronii nikt taki tam nie żył. Młodzieniec niechcący zaczął drapać się po głowie, ale natychmiast przestał, przypominając sobie, że w obecności starszych, coś takiego nie przystoi.
Podszedł kilka kroków bliżej obcego i zaczął bacznie mu się przyglądać. Doskonale wiedział, że to mógł być swego rodzaju podstęp, sztuczka, mogąca go zdezorientować, podczas gdy prawdziwi rozbójnicy szykowali się do ataku. Shimor wiedział, że niebezpieczeństwo może czaić się wszędzie, dlatego też zawsze pozostawał czujny. Mimo to, po krótkich oględzinach nie wyczuł niczego podejrzanego. Rzecz jasna, niektóre zachowania staruszka były dość podejrzane, jak chociażby nagłe odwrócenie wzroku.
Łucznik wiedział, że każdy ma swoje własne zwyczaje. Może to był właśnie jeden z nich?

Nieznajomy powiedział, że młodzieniec zmierza do Zaavral. I tutaj trafił, tyle, że coś takiego mogło wywnioskować nawet dziecko. Nakazał zawrócić, bo nie chciał by Shimorowi stała się jakaś krzywda. Według niego, miasto Zaavral było teraz miejscem pełnym bólu i cierpienia, podróżnik znalazłby tam tylko niechybną zgubę. Ale szybko dodał, że jeśli elf ma serce wojownika i chce udowodnić swoje męstwo oraz odwagę, może się tam udać, ale jest jeden warunek. Musi wysłuchać historii starca.
Shimor nie zamierzał stchórzyć, poza tym od dawna planował tam podróż. Zdecydował, że wysłucha opowiastki obcego:
- Nie zamierzam zawracać. Od dawna planowałem tam podróż, więc swego zdania nie zmienię. Dlaczego Zaavral to teraz miejsce rozpaczy? Co się tam stało? Chętnie wysłucham opowieści.
Powoli osunął się na ziemię i zajął bardzo wygodną pozycję na piasku, nadal bacznie obserwując staruszka. Miał wielką nadzieję, że historia będzie ciekawa i sprawi, że pojawi się następny powód podróży do tej miejscowości.

Re: Wschodni trakt do Zaavral

5
Starzec powoli pokiwał głową, bez przerwy gładząc bujną, śnieżnobiałą brodę zawiniętą złotym sznurkiem. Na każdym z jego długich, krzywych palców widniał bogaty pierścień wykonany ze szlachetnych kamieni o różnorakich barwach. W promieniach słońca powierzchnie klejnotów lśniły wspaniałym blaskiem, załamując światło i tworząc wielobarwne odbicia. Nie trzeba geniuszu, aby oszacować, że za ich wartość można byłoby kupić wioskę, a może i dwie.
- To stara historia – zaczął ciężkim głosem, w którym pobrzmiewała smutna nuta. – Dawno temu Zaavral było wspaniałym miastem. Mądrzy władcy zarządzali nim sprawiedliwie i roztropnie, dzięki czemu mieszkańcom żyło się dostanie, a ich majętność rosła nieprzerwanie. Istniały tu wspaniałe akademie magiczne, do których przybywali podróżnicy z najdalszych zakątków.
Elf na chwilę umilkł westchnąwszy.
- Pewnej zimy przybył tu żądny wiedzy mag. Młody, ciekawy świata elf o imieniu Taoth. Dzięki swym zdolnościom bardzo szybko piął się w hierarchii, aż został nadwornym doradcą. Służył wiernie i uczynnie, lecz zapałał uczuciem do najstarszej córki władcy Zaavral: Lilen. Miłość ta nie była jednostronna, gdyż ona również ukochała młodego, pełnego energii maga. Byli jak ogień i woda. On: gwałtowny, agresywny, ona zaś delikatna i spokojna. Uzupełniali się nawzajem. Niestety uczucie to nie spodobało się ojcu Lilen, która miała wyjść za jednego z ówczesnych królów, aby zapewnić miastu polityczne wsparcie. Narzeczony jej mężczyzna był okrutnikiem o odrażającym wyglądzie. Lilen, wrażliwa jak płatek róży, opierała się i błagała ojca, by ten wstrzymał się z tą decyzją, ale był nieubłagany. Kierowana uczuciem postanowiła uciec wraz z ze swym wybrakiem serca i zostawić rodzinny dom. Niemalże by im się to udało, gdyby nie zostali zdradzeni przez najwierniejszą z przyjaciółek Lilen. Rozgniewany ojciec na wieść o tym rozkazał żywcem zamurować młodego maga w najwyższej wieży Zaavral. Zwanej od tamtej pory Przeklętą Basztą. Zrozpaczona Lilen następnej nocy wymordowała całą swoją rodzinę, a następnie rzuciła się z Przeklętej Baszty, odbierając sobie życie.
Staruszek powędrował wzrokiem w stronę widniejącego na horyzoncie miasta. Nawet stąd można było dostrzec zarys czarnej niby noc wieży. Wyrastała w niebo niczym szpon o czterech pazurach.
- Od tamtej pory Zaavral zaczęło tracić swój blask. Mieszkańcy stali się nieufni wobec siebie, a ich serca wypełnił mrok. Klęski pogodowe atakowały miasto, a kolejni władcy byli gorsi od poprzednich. Teraz to zaledwie cień swej dawnej potęgi. Powiadają, że dusze kochanków są uwięzione w ponurych murach i czekają na wybawienie z rozpaczy, które nimi zawładnęło. Wielu już próbowało, lecz nikomu się nie udało. Kto wszedł do Czarnego Zamku już nigdy z niego nie powrócił…żyw.
Mężczyzna uśmiechnął się do łucznika.
- A może to tylko głupie bajki i legendy? Kto wie? Ja jednak w nie wierzę, dlatego cię ostrzegam. Zaavral to miejsce wielkiej rozpaczy zrodzonej ze wspaniałej miłości. Noce są niebezpieczne, a katakumby i podziemia pełne nieumarłych wędrujących bez celu, cierpiąc katusze. Jeśli kogoś kochasz, jeżeli pałasz do czegoś miłością, zawróć. Zaavral żywi się wszystkim co dobre i zamienia w zgniliznę.

Re: Wschodni trakt do Zaavral

6
Staruszek na pierwszy rzut oka był człowiekiem zdezorientowanym i oderwanym od teraźniejszości. Po dłuższych oględzinach Shimora, udało mu się wywnioskować, że to tylko pozory. Tak naprawdę, to potężna osoba, która tylko kryła się pod postacią schorowanego, starego człowieka. Wielobarwne pierścienie, zdobiące jego palce są oznaką tego, że musi być bogaty. A może to tylko atrapy? Elf wiedział doskonale, że w pobliżu znajduje się, znany na całą Herbię uniwersytet Oros, kształcący dzieci bogatych mieszczan oraz szlachciców. Nieznajomy na pewno kiedyś tam uczęszczał, a może (o zgrozo!) jest tam profesorem?
Łucznik wstał, otrzepał się z piasku i napił się wody ze swojego bukłaka. Od tego wszystkiego po prostu zaschło mu w gardle. Powoli zaczynała mu się kształtować myśl, że ta historia, prawdopodobnie wyssana z palca, krąży już od wieków i jest opowiadana z dziada pradziada. Wszyscy jednak twierdzą, że każda legenda zawiera ziarnko prawdy. Czy i w tym przypadku jest tak samo?
Taoth musiał być kimś niezwykle ambitnym i mądrym. Przyjechał do Zaavral, tak naprawdę z niczym, żądny wiedzy, powoli zyskiwał publiczny szacunek i uznanie. Władca, w końcu go zauważył i uczynił z niego nadwornego doradcę. Tyle, że tutaj sytuacja uległa komplikacji. Zakochał się w córce najpotężniejszego człowieka żyjącego w mieście. Lilen, także odwzajemniała uczucie. Wszystko dobrze skończyłoby się, gdyby nie to, że ojciec wybrał jej kogoś innego. W końcu kochankowie uciekają. Ironia losu sprawiła, że przyjaciółka zakochanej po uszy Lilen, wydała ją i doszło do tragedii. Taoth zostaje żywcem zamurowany w wieży, a zrozpaczona narzeczona, morduje całą swoją rodzinę ze swoim ojcem na czele i rzuca się z Przeklętej Baszty.
Ponoć późniejsi władcy coraz to bardziej pogrążali Zaavral, aż w końcu miejscowość stała się tylko cieniem swojej dawnej świetności.

Jeżeli dać temu wiarę, wszystko wyglądało na to, że na osadę została rzucona klątwę. Teraz pojawia się dość oczywiste pytanie, jakim sposobem ją przerwać, skoro jeszcze nikomu się to nie udało? Czy to właśnie Shimor miał być tym wybrańcem, który uwolni miasto od nieszczęść?
Staruszek dodał, że mogą być tylko bajki, ale wyraźnie zaznaczył, że on w nie wierzy. Tylko co z tego? Elf pierwszy raz widzi tego człowieka na oczy i to było w tym wszystkim najgorsze. W ogóle skąd on się tutaj wziął? Skąd pochodzi? Jak się nazywa? Te pytania kłębiły się w umyśle elfa niczym rój wściekłych os. Nie omieszkał zapytać:
- Bardzo ciekawa historia, ale... Podobno mieszkańcy jakoś sobie radzą. Jak można w takim razie zrzucić tę klątwę? I czy mógłby mi szanowny jegomość wytłumaczyć skąd pochodzi, jak się zwie i skąd wiedział, że się tutaj pojawię? Od razu mówię, że nie zamierzam zawracać. Nie po to szedłem tyle czasu, by teraz z tego zrezygnować. Co to, to nie!
Shimor zdawał sobie sprawę, że staruszek ma już dużo lat i może nie odpowiedzieć na wszystkie jego pytania, ale po prostu nie wytrzymał. Musiał się dowiedzieć jak najwięcej, zanim ruszy do miasta.
I pomyśleć, że elf wyruszył tu tylko po to, by poznać historię Zaavral. Teraz może mieć wpływ na jego dalsze losy. Niesamowite.

Re: Wschodni trakt do Zaavral

7
- Oczywiście, że mieszkańcy jakoś sobie radzą – odpowiedział elf swobodnym tonem. – Każdy adaptuje się do środowiska, w którym przychodzi mu żyć. Owady, zwierzęta i my, istoty inteligentne. Bardziej lub mniej, ale jednak. Stare rany leczy czas…
Staruszek z powrotem chwycił swój kijek i złożył na nim obie dłonie. Zwrócił spojrzenie na Shimora.
- Klątwa? – mruknął z zadumą. – Tak, tak, można w taki sposób to określić. Ale czy na pewno? Istnieją siły, które wykraczają poza zrozumienie śmiertelników. Mówi się, iż miłość jest jedną z nic. – Zaśmiał się cicho pod nosem – Tylko bogowie wiedzą.
Słysząc kolejne pytania mężczyzna przewrócił oczami.
- Pytania, pytania. Wy młodzi tylko byście je zadawali. Za moich czasów samemu trzeba było szukać odpowiedzi. Kim jestem? Nikim znaczącym. Jak się nazywam? Alden. Czy wiedziałem, że się tu pojawisz? - Przyjrzał się swemu rozmówcy od dołu do góry - Myślisz, że nie mam nic lepszego do roboty?
Wzruszył ramionami i postukał kijkiem o ziemię.
- Ostrzegłem cię. Co zrobisz to już twoja decyzja.

Re: Wschodni trakt do Zaavral

8
Niestety, elfowi nie udało się uzyskać satysfakcjonujących odpowiedzi. Spodziewał się konkretów, a tymczasem dostał kolejne niejasności. Jedyna informacja, która wydała mu się prawdziwa (Shimor nie ma pewności, że starzec to osoba prawdomówna), to ta, że nazywa się Alden. Na ironię losu, wszelkie próby przypomnienia sobie, czy czasem nie słyszał już gdzieś tego imienia, spełzły na niczym.
- Nie lubię odpowiedzi typu "nikim znaczącym, nieważnym". Każdy z nas jest kimś, nawet jeśli codziennie żebrze, ale skoro jegomość nie chce powiedzieć, nie będę nalegał. - Tutaj poprawił sobie łuk, zawieszony na ramieniu, a następnie dodał: - Co do klątwy, zgadzam się, choć mówią, że miłości nikt nie zrozumie, póki sam się nie zakocha. Osobiście nigdy się nie zakochałem, więc nie mam pojęcia czym jest miłość. Patrząc na pana... - Łucznik zmierzył staruszka wzrokiem, przy czym bardzo dokładnie ocenił jeden z wielobarwnych pierścieni, które robiły na nim duże wrażenie. - Wydaję mi się, że jegomość nigdy nie zaznał uczucia zakochania, chociaż mogę się mylić - Uśmiechnął się przy tym niezwykle promieniście.
- Jak już wcześniej wspominałem, nie zmienię swojej decyzji, co do odwiedzenia Zaavral. Odchodzę, chyba że ma pan coś jeszcze ciekawego do powiedzenia? - spytał się retorycznie, a następnie spojrzał na niebo, westchnął głęboko i ruszył dalej polną ścieżką, gotowy na nowe wrażenia.
Spotkanie starca było dla niego czymś magicznym, ale przecież w Herbii wszystko jest możliwe. Elf zdawał sobie sprawę, że może już nie powrócić z przeklętego miasta. Tylko co z tego? Wiedział, że Alden z pewnością przesadzał. Miasto przepełnione tylko i wyłącznie nieszczęściami? Niemożliwe.

Re: Wschodni trakt do Zaavral

9
Na słowa Shimora o zakochaniu twarz staruszka wykrzywiła się gniewnie, a oczy błysnęły niebezpiecznie. Wstał – zaskakująco sprawnie jak na swój wiek – i okazało się, że jest wyższy od łucznika o głowę. Sylwetka staruszka niemalże przysłoniła podróżnika. Stała się nagle jakby masywniejsza i znacznie potężniejsza. Minął go bez słowa i ruszył w tylko sobie znanym kierunku. Shimor zaś w swoim – ku Zaavral. Zlekceważył ostrzeżenie, czy aby słusznie? Być może to wszystko było jedynie miejscową legendą, a może…kryło się za tym coś znacznie większego niż można byłoby przypuszczać? Tego dzielny poszukiwacz przygód musiał dowiedzieć się samemu.

Re: Wschodni trakt do Zaavral

10
Brakskull maszeruje z Ujścia

Po opuszczeniu Ujścia Brakskull planował maszerować wzdłuż rzeki Prostej, by dotrzeć do, położonego w Górach Daugon, miasta Zaavral. Barbarzyńca nie potrzebował wiele czasu, by zmienić zdanie i - zamiast wąskich ścieżek na brzegach rzeki - wybrać znacznie lepiej utrzymany trakt prowadzący do Oros. Oczywiście, nie miał zamiaru odwiedzać miejsca pełnego magów i gdy tylko miasto pojawiło się na horyzoncie, odbił na zachód, by wejść na szlak prowadzący do Zaavral z północnego-wschodu.
Droga, jaką maszerował swoje lata świetności miała dawno za sobą - podobnie, zresztą jak osada, do której prowadziła. Brakskull kopnął kolejną kępkę trawy rosnącą pośrodku zabłoconej ścieżki wystarczająco szerokiej, by przejechał tędy wóz, lecz na tyle wąskiej, by dwa minąć się nie mogły. Trawa, wraz z grudką ziemi, poszybowały łagodnym łukiem i upadły przy zachodnim skraju drogi. Uratai odruchowo spojrzał w tamto miejsce i pod mchem dostrzegł coś, co z daleka przypominało ludzką kość.
Cóż, od dawna było wiadomo, że na szlaku można spotkać wilki, a nawet skalne pumy.
Wojownik Uratai odruchowo sprawdził czy miecz dobrze wychodzi z pochwy, a także poprawił torbę zawieszoną na plecach dzięki szerokim skórzanym paskom. Im wyżej się znajdował, tym chłodniej się robiło - co prawda temperatury nie zbliżały sie nawet do tych znanych na północy, ale miesiące spędzone w Ujściu przyzwyczaiły go do cieplejszych dni. Barbarzyńca, rozejrzawszy się uważnie wokół, przystanął i ściągnął z pleców dobytek. Spodnie i luźna koszula, jakie miał na sobie dawały zdecydowanie więcej ciepła niż zwykła opaska biodrowa, ale zapewniana przez nie ochrona ciała była równie nikła. Ze skórzanej torby wyciągnął Brakskull futra jakiegoś północnego zwierza i narzucił je na siebie w taki sposób, by niespecjalnie krępować ruchy, a jednocześnie uniemożliwić ucieczkę w powietrze ciepłocie jego ciała. By dopełnić odziewku, założył skórzane rękawice i takiż naręczniak na prawą rękę, w lewą dłoń chwycił drewnianą tarczę i jeszcze raz sprawdził czy półtorak lekko w pochwie siedzi.
Z grubym futrem na sobie, tarczą w ręce, mieczem u boku i dobytkiem na plecach, Brakskull wznowił marsz w kierunku miasta Zaavral.
Kartoteka

Re: Wschodni trakt do Zaavral

11
Oto syn Rekha przybywa z [Ku Południcy] Skarby, jaskinie i Femme fatale

Po dawnej, nieudanej przygodzie z pewnym goblinem Oto syn Rekha błąkał się w rejonach położonych zdecydowanie na północ od Ujścia. Lokalne warunki klimatyczne bardziej mu odpowiadały niż gorące południe, nawet Pimpuś był bardziej skory do radosnych pojękiwań.
- Tym razem coś znajdziemy stary pryku - rzucił wesoło krasnolud, na co muł głośno prychnął i trącił Ota łbem w bark. Ten zachwiał się jak pijany, a mapa, którą trzymał w rękach uderzyła go w twarz.
- Wredne bydle... - mruknął pod nosem - Mapę niosę, uważaj z tym pyskiem! - dodał głośno - Strasznie gnuśny się zrobiłeś po tej przygodzie z tym nieokrzesanym goblinem. - dodał spokojnie, a muł znowu prychnął, prawie opluwając krasnoludowi buty. Jednak gdy podniósł łeb z powrotem do góry, coś zauważył i się zatrzymał.
- Co się stało? - zapytał syn Rekha, kiedy zorientował się, że wyprzedził Pimpusia. - Ten jak to zwierze nic mądrego nie powiedział, za to intensywnie pracował nozdrzami.
- Też czujesz ten smród? - zapytał retorycznie krasnolud - ja go chyba skądś kojarzę! - uzmysłowił sobie - To śmierdzi jak ten barbarzyńca, jak Brakskull. - wydedukował wreszcie. Błyskawicznie schował mapę, poprawił fajkę i zaczął machać do nadchodzącej postaci...
Ostatnio zmieniony 25 gru 2013, 18:35 przez Oto syn Rekha, łącznie zmieniany 3 razy.
"Though much is taken, much abides; and though
We are not now that strength which in old days
Moved earth and heaven; that which we are, we are;
One equal temper of heroic hearts,
Made weak by time and fate, but strong in will
To strive, to seek, to find, and not to yield."

Re: Wschodni trakt do Zaavral

12
Brakskull spodziewał się, że na drodze do Zaavral napotka wilki, górskie pumy albo bandę rozbójników. Widok machającego do niego krasnoluda zaskoczył go zdecydowanie bardziej niż ryk smoka, zaś fakt, że obok kurdupla stał złośliwy osioł niemal odebrał barbarzyńcy mowę. Trudno mu było przypomnieć sobie kiedy ostatni raz widział się z Otem, ale było to przed tym całym zamieszaniem w dzielnicy portowej, czyli dobre kilka miesięcy temu.
Okazuje się, że los ma czasem naprawdę dziwne poczucie humoru.
-Oto i Pimpuś! - zakrzyknął zbliżając się do niewysokiej postaci, której łysa czaszka odbijała promienie słoneczne. - Niech mnie zaraza, nie spodziewałem się, że na drodze do Zaavral spotkam was, dwa głupie osły! - zaśmiał się serdecznie i wyciągnął prawicę do krasnoluda
Kartoteka

Re: Wschodni trakt do Zaavral

13
Gdy Brakskull się zbliżył, Krasnolud przestał machać i umieścił swój kapelusz z powrotem na swojej łysej czaszce, natomiast Pimpuś wesoło prychnął w stronę starego towarzysza. Muł prawdopodobnie miał nadzieję, że Barbarzyńca pokusi się o jakiś smakołyk dla niego...
- To zaskoczenie nie tylko dla ciebie stary druhu - odpowiedział Oto, puszczając osłów mimo uszu. - Gdzieś się podziewał przez te kilka miesięcy i co cię tu sprowadza, hę? - zapytał i dodał - nie tęsknisz może za naszym towarzystwem?
"Though much is taken, much abides; and though
We are not now that strength which in old days
Moved earth and heaven; that which we are, we are;
One equal temper of heroic hearts,
Made weak by time and fate, but strong in will
To strive, to seek, to find, and not to yield."

Re: Wschodni trakt do Zaavral

14
-Tęskniłem za krasnoludem, który chętnie stawia piwo, gdy brakowało mi monet! - Brakskull zaśmiał się i mocno poklepał Ota po plecach. Właściwie, ze względu na różnicę wzrostu, poklepał go po karku o dwa palce poniżej potylicy. - Widzę, że twój uparty przyjaciel wciąż ci towarzyszy... Niegłupi pomysł na transportowanie prowiantu... w razie głodu, wystarczy go wypatroszyć i masz świeże salami!
Choć było to niemożliwe, Pimpuś zdawał się rozumieć słowa barbarzyńcy i na ich dźwięk prychnął znacząco i parskając z niezadowoleniem opluł mu pierś. Obruszony zachowaniem muła Brakskull zamachnął się na tępe zwierze, jednak ostatecznie machnął ręką i jedynie wytarł koszulę prawą dłonią. Nie można przecież karać osła za to, że jest głupszy od swojego właściciela.
-Gdy się rozstaliśmy, wpakowałem się w niezłą kabałę w tym magazynie, ale udało mi się z tego wykaraskać, a nawet przez kilka miesięcy zarobić nieco grosza. Niestety, głupia suka, która mi płaciła postanowiła skrócić mnie o głowę i zmusiła do upuszczenia Ujścia. Teraz wędruję do Zaavral w poszukiwaniu zarobku... Oby tam było mniej kłopotów i więcej ludzi do zabijania za pieniądze! A ty, dokąd idziesz? Z daleka wyglądałeś jakbyś się zgubił!
Kartoteka

Re: Wschodni trakt do Zaavral

15
- Krasnoludy nigdy się nie gubią! - odparował natychmiast, było to bardzo szczere, gdyż krasnoludy chorowały na amnezje w trakcie odpowiadania na zaczepki. Teoretycznie syn Rekha nie pamiętał setek swoich zagubień, na szczęście była to tylko chwilowa utrata pamięci... - Orientowałem się według mapy, pewnego przedmiotu, który tobie podobnym, może przywoływać jedynie skojarzenia z podpałką. - pozwolił sobie na uszczypliwość. - Ja natomiast - szybko zmienił temat - miałem wątpliwą przyjemność spędzić okropną przygodę z pewnym goblinem. Musze przyznać, że mają strasznie niewyparzone języki, do dziś wydaje mi się, że nawet Pimpuś nauczył się przeklinać, do tego zaczął pluć na wszystko co się rusza. - dodał nieco zawstydzony - Wracając jednak do sedna, z miłą chęcią ruszyłbym z Tobą, mogę się nawet podzielić piwem! - podniósł głos czując okazję do toastu, żeby jeszcze bardziej podkreślić prawdziwość swoich słów i zamiarów poklepał dłonią mała beczułkę z piwem znajdującą się pod plecakiem.
"Though much is taken, much abides; and though
We are not now that strength which in old days
Moved earth and heaven; that which we are, we are;
One equal temper of heroic hearts,
Made weak by time and fate, but strong in will
To strive, to seek, to find, and not to yield."
ODPOWIEDZ

Wróć do „Południowa prowincja”