Re: Wschodni trakt do Zaavral

16
Brakskull nigdy nie widział goblina, ale domyślał się, że muszą z nich być straszni kompani skoro na te istoty marudzi łysy krasnolud, któremu towarzyszy uparty, złośliwy i śmierdzący osioł. Na usta cisnęła mu się też uwaga, że Pimpuś pluł na dzielnego Uratai od samego początku, ale od komentarza powstrzymał go widok beczułki z piwem. Zamiast tego uśmiechnął się i zaśmiał szczerze, rozkładając szeroko ręce jakby chciał wyściskać stojącego obok brodacza.
Będąc na niebezpiecznym szlaku, nie miał zamiaru wypić wiele, ale spłukanie gardła odrobiną piwa jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Barbarzyńca był stałym bywalcem karczem i zajazdów, a jego wprawa w piciu niejednokrotnie zaskakiwała pijących z nim ludzi, ale mimo mocnego łba, nie miał w zwyczaju pić przed walką (o ile o niej wiedział wcześniej) lub na trakcie. Drogi pełne były zbójów, dzikich zwierząt i bandytów najgorszego wymiaru, czyli poborców podatkowych.
Spotkanie z którymkolwiek z tych zagrożeń mogłoby się skończyć fatalnie, gdyby ruchy miał choć odrobinę wolniejsze lub, co gorsza, chodził po ziemi jak szczur lądowy po pokładzie statku w trakcie sztormu. Barbarzyńca może i miewał czasem problemy z koncentracją lub innym wysiłkiem umysłowym, ale nie dlatego, że był głupi, a zwyczajnie nienawykły do wytężania mózgu - zaś picie przed walką uważał za skrajną głupotę, bez względu na to, co mówili jego rodacy ustawiając się w ścianę tarcz. Dlatego też, choć propozycję krasnoluda przyjął z ochotą, z prawdziwym piciem miał zamiar poczekać do pierwszej gospody.
-Ruszajmy zatem, mój przyjacielu! - zakrzyknął upuszczając ramiona i uderzając dłońmi w biodra. - Do Zaavral jeszcze kawał drogi, więc nie ma na co czekać.
Kartoteka

Re: Wschodni trakt do Zaavral

17
Dwaj towarzysze na trakcie nie spodziewali się raczej niczego ciekawszego, niż jakaś szajka rozbójników czy może zbłąkana puma z pobliskiego lasu. Jakże wielkie musiało być więc ich zdumienie, gdy posłyszeli potężny, głuchy huk, niosący się echem wśród gór...

Ziemia zadrżała im pod nogami, a metalowe części uprzęży Pimpusia zadzwoniły niepokojąco. I oto na ich oczach w oddali, na jednym ze szczytów - obeznany nieco w mapach krasnolud mógł zidentyfikować ów szczyt jako Mantikorę - coś na krótką chwilę mocno zajaśniało, potem znów poczerniało. Góry Daugon zasnuły się olbrzymią chmurą ciemnego, gęstego dymu.

Jakby w odpowiedzi późnojesienne niebo ponad nimi też pociemniało. Przed chwilą jeszcze było dość pogodnie, jak na tę porę roku, a teraz... teraz w jednej chwili nadciągnęła burza. Granatowe chmurzyska, gnane porywistym wiatrem, toczyły się nisko - tak nisko, że nawet krasnolud miał nieprzyjemne wrażenie, że zaraz zahaczą o jego łeb, spadną i go przygniotą. I nie trzeba dodawać, że nie była to zachęcająca perspektywa.

W następnej chwili ponad majaczącym na horyzoncie Zaavral zajaśniała błyskawica. Lecz barbarzyńca z kolegą krasnalem odnieśli dziwne wrażenie, że nie uderzyła ona z nieba w miasto, jak każdy normalny grom, lecz odwrotnie - spośród zaavralskich zabudowań błysk wspiął się między chmury.

Po pochyłej, nierównej, drżącej niebezpiecznie drożynie potoczyły się drobne kamyczki. Za chwilę miał lunąć deszcz.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Wschodni trakt do Zaavral

18
Podróż w obecności jowialnego krasnoluda mijała Brakskullowi znacznie szybciej niż samotna wędrówka. Nawet zapuszczony trakt wydawał się jakby szerszy i mniej zarośnięty chwastami, gdy kolejnym krokom towarzyszyły rozmowy i niewybredne żarty zasłyszane w karczmach całej Herbii. Barbarzyńca szybko doszedł do wniosku, że Ota syna Rekha da się polubić, pomimo tego, że nigdzie nie ruszał się bez tego swojego muła o charakterze złośliwego diabelstwa.
-Oto, wiesz jaka jest różnica miedzy łysym człowiekiem i łysym krasnoludem? - zapytał w pewnym momencie Brakskull.
-Nie wiem. Jaka? - westchnął towarzysz barbarzyńcy wyczuwając złośliwą nutę w jego tonie.
-Kiedy wyłysieje człowiek, kupuje sobie perukę, a kiedy wyłysieje krasnolud to sprzedaje grzebień!
Wielkolud wybuchnął gromkim śmiechem trzymając się za brzuch prawą ręką, a lewą ocierając łzę w oku. Jeszcze nie minął mu napad wesołości, gdy przypomniał sobie kolejny żart.
-Ten jest dobry! - zaczął opowiadać entuzjastycznie - W karczmie jeden z gości co chwilę zamawia i wypija wielki kufel piwa. "Czy pan wie", odzywa się do niego siedzący obok facet, "że z powodu ochlejstwa umiera co roku dziesięć tysięcy ludzi?" Na to klient odpowiada: "Wszystko mi jedno, jestem goblinem!" Hahahaa....
Wybuch wesołości barbarzyńcy przerwało niespodziewanie trzęsienie ziemi pod ich stopami. Śmiech Brakskulla urwał się jak nożem ścięty, a on położył dłoń na rękojeści miecza, gotów w każdej chwili go dobyć. Wyglądało jednak na to, że oręż nie będzie mu wiele potrzebny, bowiem w grę musiała wchodzić jakaś potężna magia, jakiej nigdy w życiu nie widział. Rozejrzał się wokół i stwierdził, że niebo szybko ciemnieje. Po jego kręgosłupie przebiegł pojedynczy dreszcz i wcale nie był on spowodowany zauważalnym spadkiem temperatury i zrywającym się wiatrem. Wraz z krasnoludem wpatrywali się w horyzont, gdy pojawiła się na nim, biegnąca od ziemi ku niebu, błyskawica.
-Ale jebło - wymruczał barbarzyńca, gdy dotarł do nich odległy grzmot...
Kartoteka

Re: Wschodni trakt do Zaavral

19
Co dziwne i zaskakujące żarty Barbarzyńcy znalazły sobie uznanie wśród podróżników i jak można było się spodziewać, żarty te docenił Pimpuś. Przynajmniej taki można było wyciągnąć wniosek, gdy zwierze wesoło zadzierało głowę i prychało, najczęściej w stronę krasnoluda, jednak najprawdopodobniej po prostu śmiech Brakskulla łaskotał go w uszy. Gdy wesołą atmosferę przerwał błysk, a następnie grom, nikomu nie było już do śmiechu, a barbarzyńca i muł zdołali zauważyć, ze od jakiegoś czasu pogoda gwałtownie ulegała zmianie.
- To było gwałtowniejsze niż zmiany aury na morzu - skomentował, Oto, który do wcześniejszych żartów był już dobrze przyzwyczajony, natomiast ten fenomen raczej powodował u niego ciarki. - Widziałem już pioruny podróżujące w dymach wulkanów, poziomo po niebie i pionowo z ziemi do nieba, jednak to chyba było coś innego. - urwał i zapytał - Jesteś pewny, ze podróżujemy w dobrą stronę? Mogę się założyć, że gdy dotrzemy do celu, czeka nas niemiła niespodzianka...
"Though much is taken, much abides; and though
We are not now that strength which in old days
Moved earth and heaven; that which we are, we are;
One equal temper of heroic hearts,
Made weak by time and fate, but strong in will
To strive, to seek, to find, and not to yield."

Re: Wschodni trakt do Zaavral

20
-To ty trzymasz mapę - odpowiedział Brakskull nie odrywając wzroku od dziwnych zjawisk nad zasłaniającymi horyzont górami. - Na pewno zmierzamy do Zaavral. Nie wiem tylko czy, kiedy tam dojdziemy, zobaczymy miasto czy tylko jego ruiny.
Dopiero pierwsza kropla deszczu, która spadła na jego głowę i spłynęła po policzku, wyrwała go z odrętwienia i zmusiła do oceny ich położenia. Jeśli to, co obserwowali było choć w połowie tak groźne i niebezpieczne jak wyglądało, mogli się spodziewać, że niedługo trakt zapełni się uciekinierami z miasta. W takim wypadku dalszy marsz do Zaavral miałby tylko sens, gdyby chcieli obrabować porzucone domy, ale pakowanie się w paszczę smoka dla kilku błyskotek nie było najlepszym pomysłem na szybkie wzbogacenie się. Brakskull spodziewał się, że o wiele łatwiej byłoby zarobić oferując uciekinierom ochronę lub po prostu rabując ich, gdy będą schodzić w dół. Z drugiej strony, całe zajście mogło nie być wcale takie niebezpieczne, na jakie wyglądało. Jeśli to efekt jakiejś magii, być może nieudanych sztuczek jednego z tych niedorozwiniętych czarodziejów, straciliby jedynie czas moknąc na trakcie i czekając na uchodźców.
Barbarzyńca cicho, acz z uczuciem zaklął w swoim ojczystym języku, po czym zwrócił się do swojego krasnoludzkiego towarzysza.
-Musimy się dowiedzieć co tam się stało... i czy można na tym napełnić sakiewki. Możemy tu zostać, skryć się między drzewami i złapać pierwszych ludzi, jacy będą schodzić w dół albo dalej wędrować do miasta. Jeśli jest tak źle, jak wygląda stąd, uciekinierzy będą skorzy do wniesienia opłat drogowych za przejście - zasugerował.
Kartoteka

Re: Wschodni trakt do Zaavral

21
- Z kim ja się zadaje... - przeleciało błyskawicznie przez głowę syna Rekha, gdy Barbarzyńca po raz kolejny myślał tylko o złocie. Będzie musiał się do tego przyzwyczaić jak kiedyś do przeklinającego Goblina. Oto cierpiał na podobne ciągoty, ale jego bardziej interesowały skarby, najlepiej takie zakopane, które zwykle i subiektywnie uznawane są za bezpańskie, więc nie kojarzyły się z nimi słowa kradzież czy grabież, a raczej znalezisko. Nikt nie wnikał, że zwykle było to ograbianie grobów, albo własności osób, które rozminęły się z życiem, albo jak w legendach o piratach zakopywali je żywi w miejscach oznaczonych X-em.
- Musimy kiedyś porozmawiać o twoim nastawieniu do wzbogacania się Brakskull, a teraz wystarczy, że powiem, że nie będziemy czatować na jakiś uchodźców. Spróbujmy się zorientować co się stało, jeśli nie napotkamy rzeszy uciekinierów, możemy się nawet zakraść i rozejrzeć, może wbrew wszystkiemu nic się nie stało? - zapytał retorycznie, choć po chwili skarcił się w myślach, będąc pewnym, że Barbarzyńca nie ma pojęcia o istnieniu pytań retorycznych.
"Though much is taken, much abides; and though
We are not now that strength which in old days
Moved earth and heaven; that which we are, we are;
One equal temper of heroic hearts,
Made weak by time and fate, but strong in will
To strive, to seek, to find, and not to yield."

Re: Wschodni trakt do Zaavral

22
Minęło raptem parę chwil, a burza zdążyła się rozszaleć doprawdy nielicho. Strugi deszczu, silne jak bicze, tłukły w ziemię i w ciała wędrujących traktem podróżników. Błyskawice raz po raz rozpruwały niebo, które zaraz znowu się zrastało w zbitą, ciemną, gęstą masę, pod powierzchnią której zdawał się przesuwać jakiś olbrzymi cień. Od ściany gór odbijały się pomruki tak potężne, głębokie i złowieszcze, że przy odrobinie fantazji (lub doświadczenia) wszystko to zdawało się efektem czarów jakiegoś porządnie rozwścieczonego czarnoksiężnika. Albo i gorzej...

Czekali. Fala uchodźców nie nadeszła. Za to jeden konny pędził właśnie na złamanie karku od strony Zaavral w kierunku Braskulla i Ota. W miarę, jak się zbliżał, dało się rozpoznać kolejno: czerwone portki, czarno-czerwony kaftan, fikuśną czapkę z białym piórkiem, które oklapło zupełnie od wody, a wreszcie zgrzane i zarumienione mocno oblicze młodego chłopaka. Był już niedaleko. Gnał jak dziki.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Wschodni trakt do Zaavral

23
Jakiś czas później...

Pod naciskiem kopyt białej klaczy, gniecie się trawa oraz inne, niewielkie korzonki. Niegdyś użytkowany trakt, dziś pełni rolę zarośniętej ścieżki. Począwszy od pólnocnego- wschodu, skąd przybywa bohaterka, napotykasz zielone pola. Pola stroniące od drzew, zbóż i tym podobnym. Po prostu sama trawa, raz niższa, a raz wyższa z wbitymi w ziemię kamulcami lub starymi pozostałościami wysokich roślin naczyniowych. Im dalej w las, tym więcej drzew; powiadają. Zaiste, bowiem na krańcach pola przeplata się las. Pierw stanowi kilka skupisk krzaków i drzew, a z czasem otacza całą ścieżkę. Zatem pokonując owy trakt, nie ominiesz translokacji przez niebezpieczny las. Na samym końcu, zaczyna dominować żwir, trawa i las ustępują miejsca skałą, które są prekursorem gór, wszak Zaavral jest miastem górskim.
Ale zanim mieszaniec człowieka- elfa dotrze do miasta, musi uporać się z zimnym wiatrem na zielonych polach( Teraz przykrytych śniegiem ).
Wyprawa do pozostałości wysokich elfów miała, w pierwotnym zamyśle kobiety, ulżyć jej cierpieniom. Dziewczyna myślała, iż odszukanie starych grobowców, zmiana miejsca pobytu, jakoś pozwolą jej uciec od depresyjnych myśli. Myśli, gdzie jedynym dźwiękiem jest krzyk zarzynanej matki.
I pewnie dumałaby na koniu o swej rodzinie, lecz pośród szelestów zimowego puchu słyszy jęk. Co dziwne, jęk mężczyzny, nie kobiety.
Naturalne, iż ciekawość bierze górę, stąd podrażniony pięta koń wjeżdża na wzgórze. Będąc ponad poziomem równin, idzie dostrzec, jak kilkanaście stop dalej ma miejsce bójka.
Elfie oczy widzą niziołka, który siedzi przy ognisku, a dookoła niego stoi dwóch gachów. Jeden z nich krzyczy i popycha karła. Niestety nie słychać o czym rozmawiają, jednakże jeśli nie wiadomo o co chodzi, to musi chodzić o złoto.

Re: Wschodni trakt do Zaavral

24
Na sam początek swej wędrówki Rhalla postanowiła wybrać Zaavral. Daleko od domu, może uda jej się na chwilę wymazać z pamięci przykre wspomnienia. Tak oto bez większych przeszkód przebrnęła przez pół świata poszukując ukojenia, aż dotarła na równiny. Nic szczególnego w nich nie było, ot zwykła otwarta przestrzeń. Dalej był las, a za nim wyczekiwane góry. Dął również zimny wiatr, co chwila strącając kaptur dziewczyny. Powoli zaczynała się irytować, dając upust swoim emocjom poprzez wyżywanie się na koniu, kiedy do jej uszu doszedł dźwięk będący zdecydowanie jękiem człowieka. W pierwszym momencie przez głowę Rhalli przemknęła myśl, że to kobieta, ale... Jeśli dobrze usłyszała, to raczej nie był damski głos. Zaciekawiona, postanowiła sprawdzić źródło. Wyjechała na wzgórze, aby mieć lepszy widok i owszem, zobaczyła, o co tutaj chodziło. Przy ognisku stało trzech mężczyzn, z czego jeden z nich był zdecydowanie karłem. Najwyraźniej jego kompani nie byli mu przychylni. Dziewczyna nie słyszała, o co chodzi, ale sytuacja nie malowała się zbyt barwnie. Przez chwilę zastanawiała się, czy warto mu pomagać. W końcu, nawet gdyby się wtrąciła, nie miałaby zbyt wielkich szans. Skoro niziołek nie potrafił się obronić, to co ona może zrobić? Dumała tak przez chwilę pozwalając, by nadal maltretowano karła, aż w końcu zdecydowała. Spięła konia i ruszyła w dół. Będąc parę kroków od ogniska zsiadła z niego i opatuliła się szczelniej płaszczem kryjąc pod nim sztylet. Nie wątpiła, że dojdzie do rozlewu krwi, miała tylko nadzieję, że nie będzie musiała upuszczać swojej. Pal licho małego. Przyjrzała się uważnie dryblasom, szukając u nich jakiejkolwiek broni i odezwała się, nadając swojemu głosowi przesadnie miły akcent:
-Przepraszam bardzo panów, ale co się tutaj wyprawia?

Re: Wschodni trakt do Zaavral

25
Szybka zmiana położenia sprawia, iż pół-elfka jest w stanie dokładnie zidentyfikować mężczyzn.
Pierwszy z nich, ofiara- niziołek o dłuższych brązowych włosach i kilkudniowym zaroście. Wyposażony w charakterystyczne dla mieszkańców wschodnich prowincji łaszki. Tzn. brązowe skórzaki, grube buty w kolorze wydobywanego węgla, zielonkawa koszula, okryta dębowym płaszczem. Wszystko odpowiednio zaniedbane, ale gustowne. Gdyby był wyższy, z pewnością niejedna niewiasta poszłaby z nim za stodołę.
Drugi przypominał już typowego obdartusa. Stare łachmany na wysokim, jak brzoza delikwencie. Delikwencie o bladej cerze i zapadniętych kościach policzkowych. Stoi on na wprost nadjeżdżającej elfki, stąd widzi ją, jako pierwszy.
Odwrócony natomiast plecami do kobiety, jest trzeci gach. Niższy, ale krępej budowy łysol. Nieco lepiej ubrany od kolegi, lecz wciąż cuchnący gorzałką. W ręku dzierży coś na wzór obuchu, maczety. Drewniany kikut z powbijanymi w trzon kolcami. Z jego pomocą terroryzuje niziołka.
W gamie krzyków oraz szarpaniny znikają słowa kobiety. Mężczyzna słyszy treść, jednakże zwleka chwilę zanim cokolwiek odpowie.

- Co to za suka? Niech spierdala kurwa jedna.

Tuż po wypowiedzianych słowach, łysy łeb zwraca się ku Pani. Najwyraźniej pomylił ją z jakąś tutejszą dziwką, bo od razu przybiera, odmienny niż do tej pory, wyraz twarzy. W dodatku popycha krasnala pod "opiekę" wysokiego kumpla, tak jakby nie chciał, aby uciekł.
Tłustą rączką głaszczę swoją czaszkę, jakby poprawiał włosy, których de facto nie posiada.
Kolejno wykonuje kilka kroków do przodu, aż znajduje się mniej więcej 2 metry od elfki.
Podczas drogi chwyta się za krocze i poprawia przyrodzenie lub Bóg wie, co tak naprawdę z nim robi.

- No witaj piękna. Pojawiłaś się w samą porę, ognisko płonie najmocniej. Może chciałabyś zabawić się z dwoma zdrowymi chłopami?- Dodał, oblizując wargi swym lepkim, jak miód ozorem.

Re: Wschodni trakt do Zaavral

26
Dziewczyna skrzywiła się z obrzydzenia. Jakoś niespecjalnie miała ochotę na "zabawy" z dwoma obleśnymi gachami. W ogóle nie miała ochoty na igraszki. Przeniosła wzrok z łysego na karła. Miała szczerą nadzieję, że mały człowieczek nie okaże się kompletną ciamajdą i uruchomi mu się coś w rodzaju męskiej dumy, która to każe jej pomóc, aby uratować honor. Zastanawiała się też, dlaczego samotny niziołek wędruje po takiej okolicy bez broni. Mowa tu już nie o wszelkich rozumnych istotach, ale też o wygłodniałych zwierzętach. Nigdy nic nie wiadomo, co może zaatakować zbłąkaną duszę. Modlitwy do bogów raczej nie uratują tak głupiego wędrowca.
Zerknęła pobieżnie na broń łysego. Prowizoryczna maczeta z wbitymi byle jak kolcami. Z tego co Rhalla zdążyła zauważyć, drugi, wyższy napastnik nie posiadał niczego, czym mógłby ją zranić, chyba, że schował to gdzieś w tych szmatach na sobie. Wystarczy szybko wykończyć niższego, a jeżeli szczęście dopisze i karzełek jej pomoże, drugi również padnie.
-A ja myślałam, że wolicie mężczyzn takich jak on-wskazała głową na niziołka przy okazji posyłając mu spojrzenie jasno wyrażające, że nie zamierza sama ratować mu czterech liter i ciągnęła dalej, zmniejszając odległość między nimi. W końcu dzieliło ich tylko kilkanaście centymetrów, przystanęła więc próbując nie zwymiotować od smrodu wódy, który wydzielał i powiedziała:-Jeśli aż tak bardzo brakuje wam rozrywki, to mogę wam pomóc ją dostarczyć. Ale bawić będziemy się na moich zasadach.
Szybkim ruchem odgarnęła płaszcz przykrywający jej sztylet i wycelowała w serce zbira.

Re: Wschodni trakt do Zaavral

27
Błyskawiczny ruch w kierunku klatki piersiowej był niemalże nie do uniknięcia. Zwinna dłoń elfki, bardzo zgrabnie wydobyła ostrze, za pomocą którego chciała przebić serce mężczyzny.
W ułamku sekundy wyprowadziła atak, idealny atak z zaskoczenia.
Aż tu nagle, brzdęk! Sztylet nie zagłębił się w ciele. W ogóle nie przebił skóry. Wręcz przeciwnie, otarł się o śródpiersie, jednocześnie wydając drażniący dla uszu dźwięk.
I nagle, wszystko stało się jasne, to była piersiówka. Metalowe naczynie na gorzałkę, ulokowane w kieszonce starej koszuli, ratuje życia pijaka.
W wyniku tego zdezorientowana kobieta nie dostrzega nadciągającego kataklizmu.

- Ty w pite pluta kurwo! Krzyknąl antagonista, tym samym biorąc spory zamach prawą ręką. Los chciał, że ta zamknięta dłoń dotarła do niewinnych policzków. Styk spoconej łapy ze szczęką, sprawia, iż zawarte wewnątrz jamy ustnej zęby aż drżą. Dziewczyna dostaje po ryju.
Piącha miażdży jej ego, na tyle silnie, że rozbrojona zalicza glebę. W natłoku myśli, wirujących obrazów odcisnęła swój ślad pośród płatków śniegu.
Pobita, leżąca zostaje zdana na łaskę oprawcy.
- No to teraz poznasz mojego naganiacza dziwko!
Widzi, jak osobnik zbliża się do niej, jednocześnie rozwiązując rzemyki przy spodniach. Jest już pół metra od leżącej elfki, zaraz ulży swym potrzebom. Nie ważne, że na śniegu i pod okiem widowni. Stanowczo kroczy do panienki, wciąż dzierżąc w dłoni maczetę.

Re: Wschodni trakt do Zaavral

28
Rhalla była pewna swego. Była pewna, że ostrze przebije serce. Tyle, że najwyraźniej z pijakami nie jest tak łatwo. Tym bardziej, kiedy leży się na śniegu ogłuszony ciosem. Gdyby nie ta cholerna piersiówka, wszystko poszłoby tak gładko. Gdyby nie ten karzeł, na spokojnie podróżowałaby do Zaavral. No właśnie, gdyby. Niestety nie wszystko potoczyło się po jej myśli. Zachciało ci się świat ratować pieprzona altruistko.
Kiedy dziewczyna uniosła głowę, zobaczyła łysego zdążającego w jej stronę. Sytuacja nie wyglądała przyjemnie. Była wręcz tragiczna. Wciąż zamroczona, zaczęła się cofać jak najdalej od rozwścieczonego mężczyzny.
-Ty pieprzony kurduplu!-zaczęła krzyczeć na niziołka nie zważając na palący ból w policzku.-Ja ci dupę chcę uratować, a ty co?!
Czuła się upokorzona. Gdyby wykazała choć trochę obojętności... Cały czas się cofała w stronę konia, szukając przy okazji drugiego sztyletu przypiętego gdzieś do pasa. Jak na złość nigdzie go nie mogła znaleźć. W końcu dźwignęła się na klęczki i skupiła na "ucieczce". I tak nie mogła za daleko odejść.

Re: Wschodni trakt do Zaavral

29
Szorstki, zimny, paraliżujący śnieg leży na ziemi. Jego idealnie białe płatki nie są już delikatne, ich struktura sprawia ból. Za każdym razem, gdy wierzchnia strona dłoni styka się ze śniegiem, on sprawia ból. Chłodem miażdży skórę, a ostrością zachodzi aż pod paznokcie. Uciekasz w nieznane, by ulżyć swej katuszy, lecz sama matka natura podkłada Ci kłody pod nogi. Chcesz uciec, bo serce bije tak głośno, że nie słyszysz myśli. Jest zimno, a Ty się pocisz.
Przesunięcie za przesunięciem myślisz, iż zaraz oprzesz się o nogi wierzchowca, który powiezie Cię na bajkowe wzgórza ułudy. Tak się nie dzieje, dlatego przyspieszasz i jeszcze głośniej dyszysz.
Nagle dech w piersiach, ktoś zablokował stopę! Dominant ciężarem swej giry zgniata Ci kostkę, wie że jeśli chcę dobyć rozkoszy, należy unieruchomić ofiarę. Sam nacisk jest słaby, lecz dostatecznie mocny aby uniemożliwić dalszą translokację.
Zdesperowana krzyczysz, lecz daremno. Krasnal stoi bez ruchu, jak lalka pod władaniem zbója, patrzy w ziemię i szura butem po powierzchni. Co ciekawe, ten drugi- wysoki z ogromnym entuzjazmem przygląda się zaistniałej sytuacji. Sytuacji, w której jego przyjaciel począł stawiać konkretne kroki.
Mianowicie mowa o akcie, jaki ma nadejść. Mężczyzna opuszcza spodnie, które już wcześniej poluzował. Skórzane wycieruchy opadają do połowy ud, a spod koszuli dyndają pomarszczone jądra. Przyrodzenie już sterczy na baczność pomimo niekorzystnych warunków pogodowych.
Teraz szybki klęk i samiec jest na ziemi, dyszy u stóp elfki. Podniecony rzuca sprośnymi tekstami, kolejno zakradając się do jej spodni. Już trzyma za górną warstwę, powoli zszarpuje je w dół.
Drapieżny śnieg poczułaś na swych udach. Delikatna, jak płatek rumianku pupa od razu czerwieni się na skutek termicznego szoku. Dopiero teraz czujesz, co znaczy mróz.
W rytm cierpienia kołyszesz się cała, widzisz jak antagonista człapie na Ciebie. Tak, jest nad tobą, zaraz to zrobi. Zaraz zrani Cię, jak nikt wcześniej.
Pamiętaj że, gdzieś na końcu całej tej nienawiści jest światło, które świeci wewnątrz tego grobu.
Na końcu całego tego bólu, pośród nocy świeci światło z tego.

Re: Wschodni trakt do Zaavral

30
Jedyną myślą elfki było to, aby ta droga się skończyła. Aby podnieść się z klęczek i usiąść na koniu, uciec jak najdalej. Niestety los nie był dla niej zbyt łaskawy, zresztą jak zawsze. Poczuła, jak czyjaś noga przygniata jej własną. Nie, nie czyjaś, to była stopa łysego zbira, jej oprawcy. Rhalla nie mogła już uciekać. Widziała, jak gwałciciel opuszcza spodnie. Czuła przerażenie, czyste, niczym nieskażone. Zimno w porównaniu z tym doznaniem było jak wiosenny wietrzyk. Krzyczała, błagała o litość, płakała. W głębi wiedziała, że to przecież nic nie da, zostanie splugawiona przez zwykłego pijanego obwiesia. Nie chciała przyjąć tego do świadomości. To nie miało się tak skończyć. Nie chciała czuć tego bólu, strachu. Żałowała, że nie ominęła tego miejsca szerokim łukiem. Żałowała, że ma takie dobre serce. Żałowała, że się urodziła.
Drgnęła, gdy zbir ściągnął z niej spodnie. Śnieg nieprzyjemnie kłuł w pośladki. Pragnęła tylko zamknąć oczy i przeczekać najgorsze, pogrążyć się w swego rodzaju letargu. Niestety, była świadoma wszystkiego jak nigdy dotąd, stała się nagle wyczulona na każdy bodziec.
Ostatni raz krzyknęła zrozpaczonym głosem, mając nikłą nadzieję, że może jednak ktoś ją usłyszy, wierzgnęła próbując wyrwać się gwałcicielowi i znieruchomiała. Zacisnęła mocno powieki, aby łzy już jej nie leciały. Pogodziła się już ze swoim losem.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Południowa prowincja”