Re: Północny trakt do Oros

31
Północny trakt do Oros jest miejscem zachwycającym i niebywałym. W jednej chwili nie widzisz nikogo w zasięgu wzroku w drugiej jednak już podążają do Ciebie tajemnicze i nieznane nikomu postacie. Słuszne sylwetki pozwalały przypuszczać, że elf być może będzie miał do czynienia z mężczyznami. Zaciekawiony elf przystanął w miejscu i instynktownie począł nasłuchiwać. Nieznajomi z każdą chwilą byli coraz bliżej, nie znając ich zamiarów, Diarmuid zapobiegawczo zszedł na pobocze i skupiając wzrok przyglądał się potencjalnemu zagrożeniu.

Po chwili słyszalne stały się pojedyncze dźwięki, chyba uderzenia bębnów, tak zdecydowanie! Krótko po nich dołączyły inne instrumenty jak lutnie i flety. Wielka zagadka została rozwiązana, byli to wędrujący muzycy, którzy swoim śpiewem zarabiali na życie.

- "Ja Ciebie kochała, sama wnet została, zabrałeś mi stół, głupiś ty jak wół" - rozległa się przyśpiewka wydobywająca się z gardeł pięciu solidnej postury mężczyzn. Jej brzmienie w połączeniu z melodią jaką wygrywali pozostali muzycy sprawiała, że nogi same rwały się do tańca, jednak młody elf był na tyle twardy by oprzeć się radosnym podrygom chyba zaczarowanej muzyki.

- Ano zobaczta, kogo moje oczy widzą! - odezwał się wtem jeden z nich podchodząc do chłopaka - Prawdziwy, najprawdziwszy z prawdziwych! Toż to jest Elf! - odparł uradowany klaszcząc w dłonie. Widok elfa nie powinien już nikogo dziwić, aczkolwiek jak powszechnie wiadomo ludzie bywają różni. - Jesteś bardem? - zapytał z pełnym podniecenia głosem - Musisz nim być! - rzekł tak, jakby była to sprawa oczywista i obszedł chłopaka uważnie mu się przyglądając.

Re: Północny trakt do Oros

32
Chłopak, zamierzając się już podnieść z trawy, usłyszał w oddali pewne dziwne dźwięki, z których rozpoznał jedynie bicie bębna. Dźwięki wraz z upływem czasu stawały się coraz wyraźniej oraz głośniej słyszalne dla jego ucha. Kiedy zauważył wyłaniające się w oddali sylwetki pewnych postaci, instynktownie sięgnął po swój łuk na plecach. Jednak po chwili przypomniał sobie jak niedawno w podobnej sytuacji zabił poprzednich podróżnych.
To może być ryzykowne dla mnie, jeśli wyjdę do nich nieprzygotowany... A jeśli mają broń? Nawet tamta rodzinka miała miecz, więc oni pewnie też mają... Nie, muszę już na początku stworzyć wrażenie, że jestem bezwzględnym sukinsynem, który nie zawaha się ich wystrzelać na wypadek gdyby coś kombinowali...
Zdejmując łuk z pleców, i układając strzałę na cięciwie, cierpliwie czekał, stojąc w miejscu, aż wędrowna trupa zmierzająca w jego kierunku, znajdzie się wystarczająco blisko aby mógł zacząć rozmowę.
Jak to było?Wi-tam. Ja kupić...Co kupić? Może jedzenie? Zaraz! Może właśnie do tego służą te srebrne krążki! Może można za nie coś ,,kupić"? Sprawdzimy to.Tylko jak im pokazać te krążki i nie wyjść przy tym na wariata?
Pogrążając się na chwilę w rozmyślaniach co by ,,przyspieszyć" oczekiwania na zbliżenie się podróżnych, czekał, stojąc w bezruchu.
Swoją drogą ładnie brzmi ta muzyka...
Motyw
Motyw bitewny

Re: Północny trakt do Oros

33
- "Szła dziewczyna koło młyna, nitką pipe se zaszyła" - wesołych pląsów nastał ciąg dalszy a muzyki nie było końca. Przyśpiewki nie należały może do najbardziej przyzwoitych pieśni, ale cieszyły się ogromnym uznaniem wśród gości z zajazdów i tawern, ba! Mało tego śpiewano je także w klasztorach, gdy duchowni opili się zbyt dużej ilości wina.

Elf doskonale powinien zdać sobie sprawę z tego, że mężczyźni Ci nie chcą wyrządzić mu krzywdy, chyba że to on postanowi wyciągnąć broń jako pierwszy, wówczas w szeroko pojętej konieczności obrony własnej biedny Diarmuid mógłby doznać uszczerbku na zdrowiu, wszak ośmiu rosłych chłopa poradziłoby sobie z nastoletnim mieszkańcem drzew. Dlaczego za takiego go mieli? Zabawne jak bardzo zacofane potrafią być niektóre regiony Herbii, żyjące stereotypami na temat innych gatunków zamieszkujących świat. Rasistów spotkać można oczywiście wszędzie, lecz zdecydowana większość z nich była tylko niedoinformowanymi chłopami i prostymi ludźmi, którzy słysząc niestworzone rzeczy na temat innych dorobili sobie własne ideologie.

- "Szła daleko wiatr jej gwizdał, zaszyła się mała..." - czyste sprośności wybrzmiewały echem odbijając się od tego co mówił do Elfa największy z mężczyzn.

- Nie znasz naszego języka, co? - zapytał tak jakby powątpiewał w to co mówi. Widząc speszenie i trudności jakie miał w komunikacji z napotkanym stworzeniem pokiwał z niezadowoleniem głową i sięgnął do kieszeni swojego płaszcza szukając w niej czegoś przez chwilę. Wyjął z niej małą srebrną monetę i pokazał ją Elfowi równocześnie starając się przemówić do niego prostym językiem. - Wi-tam! Co ty chcieć od nas kupić?

- "Bułki pieką, szynkę wędzi, chyba pipa znów ją swędzi!" - tany, tany, zabawa do rana, sprośna jest ta muzyka, publiko kochana!

Re: Północny trakt do Oros

34
Chłopak był nieco zdziwiony żywą, i wcale nie przerażoną postawą podróżników.
Jeśli będą się czuli zbyt swobodnie, nie wyjdę na tym dobrze...
Kiedy podróżni znaleźli się już wystarczająco blisko chłopaka, on napiął cięciwę łuku, celując strzałą w podróżnych i zaczął iść w swoją prawą stronę, po łuku, jakby chciał ich ominąć. W rzeczywistości chciał zwyczajnie wzbudzić w podróżnych niepewność, a w najlepszym wypadku nieco strachu oraz trzymać dystans, gdyż zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że jeśli nie pozwoli się podróżnym do siebie zbliżyć, nic mu nie zrobią.
Kiedy mężczyzna przemówił do elfa w swoim języku, on sam przez chwilę analizował to co właśnie usłyszał.
Co on powiedział? ,,Witam, co ja chcieć od nas kupić... Kupić! To jest to.
- Witam! - Odpowiedział
- Kupić... - Zastanowił się przez chwilę - ... jedzienie.
Chyba tak to się mówiło...
Widząc monetę w rękach podróżnego, od razu zdał sobie sprawę z tego, że jest to coś ważnego, co może mu pomóc w handlu.
Ciekawe co za te krążki będę mógł kupić... może kromkę chleba? To by było coś!
Chłopak na chwilę opuścił łuk, i puścił strzałę zaczepioną na cięciwie, dzięki czemu nie spadała z niej. Swoją wolną już prawą ręką, sięgnął po sakwę z monetami. Łapiąc ją pełną garścią, rzucił ją w stronę podróżnych tak, aby mogli ją bez problemu złapać, po czym znowu złapał za strzałę i świdrował ich swym przenikliwym, zimnym spojrzeniem.
Motyw
Motyw bitewny

Re: Północny trakt do Oros

35
Zachowanie Elfa było bardzo ciekawe, zwłaszcza patrząc na jego postawę, która w dalszym ciągu nie należała do najłagodniejszych i wciąż była bardzo czujna. Głupotą było za to wyrzucenie sakwy, którą mężczyzna ten oczywiście złapał, mógł przecież teraz odejść z monetami, choć wówczas strzała przebiłaby jego ciało na wylot. To faktycznie nie byłoby zbyt rozsądne posunięcie.

- Mamy trochę najlepszego, ręcznie pędzonego wina i wypieczone świeżo bułki! - pokazał manierkę i pieczywo wyciągając je z torby - Czy Tobie pasuje? - zapytał się tak jakby rozmawiał z niedosłyszącym nieznającym języka staruszkiem. Uśmiechnął się do elfa i przyglądając się mu przez chwilę rzucił pod nogi młodzieńca stary i zniszczony już flet, zaraz za nim owinięte w kawałek chusty bułki i wino po czym zamykając torbę zarzucił ją na plecy i oddalił się kilka kroków. - Weź go, może się przydać! - rzekł wykonując zrozumiały dla Diarmuida gest, taką miał przynajmniej nadzieję.

Zastanawiająca była prędkość z jaką oddalili się muzycy, nie czekali na nic. Zabrali jedynie monety i szybkim krokiem pomaszerowali oni dalej, przed siebie, w tylko sobie znanym kierunku.

- Przyjacielu mój uważaj, każdy przecie wie, że już wkrótce koniec, tu przydarzy się! - szli przed siebie, śpiewając smętnie, z zachowaniem powagi, która zdawała się ciążyć na całym pobliskim otoczeniu.

Re: Północny trakt do Oros

36
Diarmuid widząc jak mężczyzna pokazał mu jedzenie, skinął głową na znak zgody. Kiedy tuż pod jego nogi została rzucona żywność, manierka i dziwne rzemiosło, on nadal nie spuszczał wzroku z podróżnych i wciąż celował w nich strzałą.
Cholera... zapomniałem wyczytać jak jest ,,mało"... Dobra, trudno niech stracę. Następnym razem muszę się dowiedzieć, żeby móc w miarę przyzwoity sposób handlować.
Czyli jednak nie wszyscy ludzie są tacy głupi. Dobrze wiedzieć.
Kiedy wędrowna trupa ruszyła dalej w swoją stronę, Diarmuid jeszcze przez chwilę czasu odprowadzał ich wzrokiem i wycelowanym w ich stronę łukiem, a kiedy już znaleźli się wystarczająco daleko aby nie stanowić zagrożenia dla chłopaka, poluzował on cięciwę, strzałę schował do kołczanu, a łuk ponownie założył na plecy.
A więc jednak te krążki miały jakąś wartość... - Po czym skierował wzrok na bułki i bukłak z winem.
... większą niż się spodziewałem. Chociaż nie wiem czy to był uczciwy interes... muszę zrobić rozpoznanie w ludzkim handlu i oszacować ceny...
Nie mniej jednak, był to już najwyższy czas, aby ruszyć dalej w swoją drogę. Chłopak podniósł wszystko to co leżało teraz na ziemi, i włożył do torby przywiązanej do pasa.
Już jadłem dzisiaj. Lepiej zostawię jedzenie na później, w końcu nie wiadomo kiedy dotrę do jakiegoś miasta...
Motyw
Motyw bitewny

Re: Północny trakt do Oros

37
Diarmuid pokonał kilkaset metrów, gdy zdał sobie sprawę z tego, że nie wszystko złoto co się świeci i nie do końca powinno ufać się nieznajomym, gdyż ci mogą chcieć wyrządzić krzywdę w najróżniejszy sposób, często całkiem sprytnie.
- Ej ty!- rozległo się głośne wołanie - Ty, tak ty! Do Ciebie mówię! - rozbrzmiało i było głośne tak jakby ktoś znajdował się tuż przy elfie. Zdezorientowany chłopak okręcił się kilka razy wokół i napiął cięciwę łuku z przygotowaną wcześniej strzałą. Dziwniejsze było natomiast to, że doskonale rozumiał wypowiadane słowa, pewne jeden z elfów podążał tą samą drogą co młodzieniec, nic nadzwyczajnego!
- Koło, kręci, pieśniarz smęci, wszyscy tutaj są zajęci! - ktoś wypowiedział słowa z cichym, dziecięcym rechotem pełnym rozbawienia. - Szukaj mnie, szukaj! - kolejne docinki ze strony niewidocznego jeszcze znajomego zaczynały być naprawdę bardzo irytujące a Diarmuid nie miał teraz najmniejszej ochoty na tego typu zabawy.
- Jestem w Twojej torbie kołku! - przemówiło coś z cichym westchnieniem, tak jakby czekało na spełnienie jego oczekiwań, ale ile można spodziewać się po kimś, kto umie rozmawiać z innymi jedynie przez pryzmat napiętego wciąż łuku?

Re: Północny trakt do Oros

38
Diarmuid nie wiedząc co się dzieje, ugiął nogi w kolanach i zaczął się rozglądać dookoła, szukając... sam nie wiedział czego. Nie odpowiadał na zaczepki słowne nieznanego osobnika, a jedynie słuchał, co ma do powiedzenia. Kiedy jednak usłyszał już, iż ów osobnik znajduje się w jego torbie, co było dlań nie lada zaskoczeniem, szybko założył łuk z powrotem na plecy, i sięgnął lewą ręką po torbę, którą otworzył i zajrzał do środka, nie zdejmując jej z pasa.
Co do cholery? Zaraz!? Nie mówcie mi tylko, że to dziwne rzemiosło, które otrzymałem... żyje? Skoro mówi to pewnie też i żyje... Ale to jest co najmniej dziwne...
Chłopak złapał szybko za stary flet i wyciągnął szybko z torby. Obracając go w palcach lewej ręki, zaczął przyglądać się mu uważnie, oglądając ze wszystkich stron.
- Znasz moją mowę? - Powiedział do fleta, tak na prawdę nie wierząc w to, że udzieli mu jakąkolwiek odpowiedź.
Albo ktoś tu sobie ze mnie wyraźnie jaja robi, albo mam halucynacje ze zmęczenia i niedożywienia, albo to jakaś magia... albo jeszcze coś innego. Zaraz się przekonamy.
Diarmuid zamarł przez chwilę w miejscu milcząc, i oczekując odpowiedzi... skądkolwiek.
Motyw
Motyw bitewny

Re: Północny trakt do Oros

39
- AŁA! - krzyknął flet w momencie, kiedy znalazł się w dłoni Elfa - Nie po oczach! - Rzekł z kwaśną miną, którą zapewne miałby, gdyby ktoś tylko pomyślał o tym, żeby wyrzeźbić mu usta. Diarmuid wziął go do ręki i począł obracać uważnie przyglądając się nadprzyrodzonemu przedmiotowi, jakby w poszukiwaniu źródła sztuczki, którą ktoś najzwyczajniej się tutaj posłużył.
- No i czego tak się patrzysz?! - powiedział instrument a w momencie kiedy chłopak spojrzał w otwór, by sprawdzić czy nie znajdzie tam odpowiedzi na swoje pytania, jakie rodziły mu się obecnie w głowie, flet zaprotestował - Te, te, te Tereska! Nie podglądaj! Nie mam na sobie bielizny! - powiedział chcąc zwrócić uwagę na małe niedogodności dla żyjącego przedmiotu.

- A co mam nie znać! - odezwał się radośnie instrument - może nie zauważyłeś kochaniutki, ale zaskoczę Cię, - dodał po chwili - jestem czarodziejskim fletem! - obwieścił dumnie po czym ziewnął ze znudzeniem.

- To skoro się już znamy, Flet, kołek, kołek, flet, miło mi! Powiedz mi gdzie teraz się udamy? - instrument był chyba równie chętnym i rządnym przygód co sam Elf. Właśnie, elf...

Diarmuid był chyba równie zaskoczony tym co działo się właśnie na jego oczach jak i zaniepokojony, w końcu gadał do z pozoru martwej rzeczy. Szybko zdał sobie sprawę dlaczego muzycy zostawili mu tę niespodziankę, jej gadulstwo z całą pewnością nie należało do najprzyjemniejszych i po dłuższym czasie, gdy ktoś nie jest zbyt wylewny i towarzyski, mogło wprawiać w irytację.

Re: Północny trakt do Oros

40
Diarmuid był z natury człowiekiem, który potrafił wyjątkowo dobrze panować nad emocjami, toteż jego zszokowanie szybko minęło, zwyczajnie godząc się z zaistniałą sytuacją. Czuł się już znacznie pewniej i bezpieczniej, skoro znalazł już źródło swego wcześniejszego niepokoju. Kiedy flet ponownie przemówił, chłopak przestał nim już obracać. Nie mogąc się nadziwić tajemniczym przedmiotem, który swoim ciągłym gadaniem przyprawiał go o urwanie głowy, z zażenowaną miną po chwili odpowiedział:
- Wiesz... nie codziennie widzi się gadające kawałki spróchniałego drewna... ,,Czarodziejski... flet?" - powtórzył za zaczarowanym przedmiotem
- Nie zaimponowało to mi... - powiedział bardziej do siebie niż do przedmiotu
- Jestem Diarmuid. Diarmuid Ua Shaledin. Miło mi Cię poznać Kołek. Wybieram się - wyraźnie podkreślił te słowa - do najbliższego miasta. Ponoć na wschód stąd znajduje się jakieś miasto ale zdaje się, że zgubiłem drogę. Jeśli mi pomożesz, zastanowię się nad tym czy zabrać Cię ze sobą i nie przerobić na wykałaczki.
Hmmm... ciekawe czy to coś będzie dużo warte na ziemiach ludzi... Myślę, że może być warte całkiem sporo. Może można by było kupić za to więcej bułek?
Motyw
Motyw bitewny

Re: Północny trakt do Oros

41
- O Mario! Ale peszek! - skwitował flet na wieść o tym, że jest pierwszym gadającym instrumentem jaki stanął, lub też został rzucony na drodze młodego elfa. Imponować? Ale komu? Przecież nad wyraz gadatliwy flet nie musiał nikomu imponować, tym bardziej, że chyba miał świadomość swojej wyjątkowości.
Diarmuid przedstawił się kulturalnie, nie było w tym żadnego prostactwa, no może za wyjątkiem wspomnianego już kołka, ale przecież to instrument zaczął i sam pierwszy nazwał tak elfa.
- Wybierasz się! - kawałek drewna zaakcentował te słowa tak samo jak młody chłopak z którym właśnie rozmawiał - że niby nie chcesz mnie zabrać ze sobą! - fuknął obrażony a nowy właściciel instrumentu nie mógł się nadziwić, że spośród tylu tysięcy instrumentów, mu trafił się obrażony na cały świat flet.
- Dobra, nie to nie, nie chcesz ze mną rozmawiać to nie, - zaczął prawić kazanie - nie, nie to nie, ja już nie chcę... - fochy większe niż kobieta będąca w ciąży i mająca miesiączkę... JEDNOCZEŚNIE! Choć raczej z biologicznego punktu widzenia było to raczej trudne do pomyślenia.
- Wykałaczki?! - zapytało drewienko tak jakby nie było w stanie przyjąć do siebie tej wiadomości - WYKAŁACZKI?! - Powtórzyło - Jak śmiesz tak do mnie mówić! Wiesz w jak wielu ustach wybitnych muzyków byłem, - zaczęło się pieklić. Elf najwyraźniej poruszył drażliwy temat, który ugodził w miękkie, aczkolwiek drewniane serce instrumentu - normalnie to bym się tym nie chwalił po to nic pochlebnego, ale byłem w ustach najwybitniejszych tego świata!

Re: Północny trakt do Oros

42
Słysząc stanowczy sprzeciw fletu odnośnie samotnej podróży elfa, chłopak szybko to skomentował.
- Tak właśnie.
Kiedy magiczny instrument w związku z odpowiedzią Diarmuida zaczął strzelać fochy, elf przerwał mu w pół wywodu. Westchnął z zażenowaną miną, po czym niedbale wyrzucił flet za siebie przez swoje lewe ramie.
- Jasne, jasne...
Oddalając się dalej w kierunku, w który poprzednio zmierzał, rzucił jeszcze kilka słów na pożegnanie:
- Skoro nie chcesz mi pomóc znaleźć drogi, sam to zrobię. Nie martw się. Może ktoś Cię znajdzie na tym zadupiu za kilkadziesiąt lat... Do miłego!
Tymczasem niebo robiło się coraz bardziej zachmurzone i zapowiadało się na deszcz, co widać było gołym okiem.
Motyw
Motyw bitewny

Re: Północny trakt do Oros

43
Wyrzucony przez Elfa flet uderzył o ziemię, każdy kto spędził z nim choć chwilę mógł przypuszczać, że nie będzie on z tego powodu zadowolony i tak też było. Zaczął on przeklinać i złorzeczyć na swojego nowego, aczkolwiek już byłego właściciela.

- Ty dzikusie jeden! - pieklił się, zapewne gdyby miał usta to to poplułby się ze złości - Łajdaku jeden! Wracaj tu, ale już, słyszysz! - klął w najlepsze - Rozkazuję Ci! - jednak Diarmuid kompletnie nie reagował na zaczepki i wołania gadającego instrumentu, no bo kto przy zdrowych zmysłach byłby w stanie uwierzyć w historię jaka rozegrała się tutaj zupełnie przed chwilą?

Krople deszczu zaczęły lecieć z nieba odbijając się od roślin rosnących na poboczach i uderzały o ziemię unosząc w górę kurz. Powietrze stało się inne, cięższe, można to było odczuć przy próbie zaczerpnięcia głębszego oddechu.

- Świetnie! Jeszcze na dodatek zmoknę! - skwitował flet ubliżając wszystkim i wszystkiemu w okolicy, taka była z niego maruda - Obyś się posrał elfie! - przeklął młodego mężczyznę. - A FE!

Chłopak szedł dalej przed siebie aż zza horyzontu wyłoniły się ostre kształty, kilka kroków w mżawce i nabrał już pewności, że ma przed sobą odległy zarys jakiejś osady lub miasta, pytanie tylko czy podążał on we właściwym kierunku?

Nagle Diarmuid poczuł wewnątrz swojego ciała ból, gdzieś w okolicy żołądka, coś zaczynało kuć go mocno. Czyżby przekleństwo rzucone przez gadający instrument miało się ziścić i podróżnik najzwyczajniej w świecie miał się teraz, cytując "posrać"?

Re: Północny trakt do Oros

44
Chłopak idąc przed siebie, po kilku chwilach wędrówki zatrzymał się. Poczuł ból brzucha jednak nie przeszkadzał mu on specjalnie.
Hmmm... to pewnie przez ten napój. Dziwnie smakował czyli pewnie był zepsuty. Ja i moje szczęście. Do tego straciłem wszystkie srebrne krążki... a może można by było coś jeszcze za nie kupić? Może mógłbym coś sprzedać? Własnie!
Chłopak demonstracyjnie, otwartą dłonią uderzył się w czoło, jakby zrobił coś głupiego. Nagle, szybko odwrócił się i zaczął wracać w miejsce, w które upuścił flet.
Kiedy po kilku kolejnych chwilach był już na miejscu, zbliżając się do upuszczonego instrumentu, po chwili podniósł go z ziemi i przyjrzał mu się ponownie.
- Hmmm... w sumie ciekaw jestem ile jesteś wart... może dostanę za Ciebie trochę tych srebrnych krążków, które wymienię na jedzenie? - Mówił bardziej do siebie niż do przedmiotu, ignorując w chwili obecnej wszystkie jego zażalenia
- Mniejsza. Widziałem nieopodal jakieś miasto, to sprawdzę to już tam.
Chowając swoją lewą ręką flet, z powrotem do torby, chłopak ruszył w kierunku miasta, którego zarys przedtem zobaczył.
W sumie może mi się przydać, kto wie?
Pogrążając się w zadumie szedł energicznym krokiem ku nieznanemu mu miastu, zamieszkałego przez nieznanych mu ludzi.
- Hmmm... - dumał - Ciekawe jak wyglądają miasta ludzi... ciekawe jacy są ludzie w miastach? Pewnie tacy jak reszta. Trzeba uważać na kieszenie. Tak! Muszę uważać na kieszenie, bo pewnie sporo tam złodziei. Przyda się też zobaczyć jak wygląda tamtejszy handel i wyroby. Może będę mógł się na coś wymienić...? - Mówił tak do siebie, prawdopodobnie nie zdając sobie nawet z tego sprawy
Po pewnym czasie wędrówki, chłopak dodatkowo wpadł na pomysł, aby wyjąć słownik i nauczyć się jeszcze kilku potrzebnych mu słówek z języka ludzkiego.
- Hmmm... Mało... Dużo, więcej... mniej... chcieć....
Tych słówek muszę się nauczyć. - pomyślał, powtarzając od teraz w myślach każde z tych słów
Motyw
Motyw bitewny

Re: Północny trakt do Oros

45
Młody elf kroczył tak zabierając ze sobą flet, który pomimo wszelkich protestów nie miał zbyt wiele do powiedzenia w kwestii zabrania go i schowania do torby, znaczy, mówił wiele, nawet aż zbyt wiele, ale nie mógł postawić żadnego fizycznego oporu, pozostało mu się jedynie poddać uchwytowi młodego chłopaka.

- Puść mnie! - mówił instrument - No już, wypuść mnie! - kontynuował.

Marudzeniom i żalom nie było końca, zaskakujące jak wiele można mówić, ile informacji można przekazywać w ciągu kolejnych, sekund, minut i godzin, ale przecież w końcu musiał się zmęczyć i odpuścić.

- Ty... słyszysz? - zaczął nagle mówić o zupełnie czym innym. - Słuchaj! - starał się usilnie zwrócić uwagę na coś co mogło być istotne - Ja mam drewniane ucho, ale ty pewnie usłyszysz więcej - cisza, która zapanowała w tym momencie pełna była niepokoju i niepewności, coś, najprawdopodobniej miejscowy bandyta czaił się za plecami Elfa i już w krótce pewnie okradnie go zostawiając go zupełnie gołego i pobitego w jakimś rowie.

- Co to jest? - kontynuował instrument - To pewnie, jakieś zwierzę, zaatakuje nas! Mówię poważnie! Serio! - nie istniała rzecz bardziej irytująca od tej, którą trzymał w torbie Diarmuid, ale przy jego szczęściu możliwe było dosłownie wszystko! Wtem rozległ się przeraźliwy dźwięk, dziwny warkot nie podobny do niczego innego, gdyby była rzecz do której sposób ją porównać to byłyby to gazy w najczystszej postaci. - A nie! Już nic! To ja! - oznajmił dumnie flet - wymsknęło mi się!- po czym zaśmiał się niczym dzieciak.

- Ty wiesz co, ja nie rozumiem czemu tamci mnie zostawili - kawałek drewienka zaczął się żalić - nie zrobiłem przecież im nic złego, ale w sumie to może i lepiej, że tak skończyłem, tamci mnie w ogóle nie chcieli słuchać - świetnie! Jak nie narzeka to teraz zacznie się żalić, błędne, zamknięte koło.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Południowa prowincja”