Re: Północny trakt do Oros

46
Kiedy usłyszał o zagrożeniu, ponownie ugiął nogi w kolanach, łapiąc swoją lewą ręką za łuk w taki sposób, aby w razie zagrożenia, mógł go szybko zdjąć. Rozglądając się uważnie dookoła, zaczął odczuwać pewien niepokój.
Wątpię, żeby blefował... nie miał by w tym żadnego celu. Ale skąd on by niby wiedział, że jakieś niebezpieczeństwo może się czaić w pobliżu? W tej torbie? Może to kwestia innej magii... albo zwyczajnie to jakaś pułapka... Zaraz się o tym przekonam.
Napięcie jednak zostało szybko rozładowane, a zaraz po tym co zrobił magiczny instrument, Diarmuid ponownie wyprostował się i ruszył w swoim kierunku, a po chwili odparł:
- Nic się nie stało. Nie przejmuj się tym. Ale pomyśl tylko jakie rzeczy mogą się zdarzyć z kawałkiem drewna w czasie odpoczynku przy ognisku... Wiesz, wyglądasz niemal identycznie w stosunku do innych kawałków drewna, służących zazwyczaj na rozpałkę... Nie trudno o pomyłkę.
Chłopak idąc w kierunku widzianego wcześniej miasta, był od teraz skazany na nieokreślony okres czasu na tułaczkę z magicznym przedmiotem, który zraził by do siebie nawet zwierzęta.
Jednak już po kilku krokach, chłopak zdał sobie sprawę z pewnej bardzo ważnej rzeczy. Była to możliwość dowiedzenia się czegoś nowego od tajemniczego, magicznego instrumentu.
- Hej, Kołek! Wiesz coś może o zwyczajach ludzi? Znasz może ich mowę, albo wartość tych srebrnych krążków?
Motyw
Motyw bitewny

Re: Północny trakt do Oros

47
- Srebrne krążki? - zapytał instrument nie mając wielkiego pojęcia o co tak naprawdę chodzi - Jakie srebrne krążki? Nie bardzo rozumiem! - powiedział i zaczął sam myśleć co młody elf mógł mieć na myśli. Obrączki? Być może, ale srebro w czystej postaci nie było przecież idealnym materiałem na ten rodzaj biżuterii. - Chyba, że mówisz o monetach, tak są wartościowe! W zasadzie to opiera się na nich cała gospodarka ludzi. - odparł flet jakby zastanawiając się czy powinien kontynuować - niektórzy są wstanie dla monet zrobić bardzo wiele. Możesz za nie kupić sobie coś do jedzenia, ubrania, lub jakąś broń, ale lepiej nie chwalić się tymi "krążkami" otwarcie, bo można bardzo łatwo napotkać złodzieja, lub osobę która będzie widziała szybki sposób na zarobek.

Czyżby flet nagle stracił swoje krzywe poczucie humoru i był też w stanie porozmawiać na tematy poważne, bez strojenia sobie żartów, które nie ma co ukrywać, mało kogoś śmieszyły? Cóż... chyba nigdy nie jest za późno na zreflektowanie się.

- Będąc w mieście należy zawsze uważać na to co się robi - kontynuował wywód niczym wykładowca na jednej z prestiżowych uczelni - Jeśli nie podpadniesz nikomu i nie zwrócisz na siebie uwagi to prawdopodobnie będziesz miał spokój, jedynie strażnicy niekiedy mogą chcieć nie wpuścić Ciebie w jakieś miejsce z czystej przekory, ale gdy masz przy sobie monety zawsze możesz postarać się ich przekupić. - zakończył w końcu swoje gadanie.

Mijały kolejne minuty, droga w deszczu wydawała się łatwiejsza, ale być może zasługę miała w tym rozmowa z towarzyszem. Elf był już pod murami miasta do którego dążył, przepych i bijące bogactwo oznaczało tylko jedno, Diarmuid dotarł w końcu do Oros, miasta czarodziejów.

Re: Północny trakt do Oros

48
Chłopak westchnął ze zdziwienia, kiedy usłyszał o wielkiej wartości srebrnych krążków, które to są określane w języku ludzkim mianem ,,monet".
- Nie przypuszczałem, że te małe rzeczy mogą być tak wartościowe. Żeby można było kupić za to nawet broń!? Prędzej bym pomyślał, żeby je na nią przetopić... No i, żeby ludzie mogli zrobić dla nich tak wiele... Ale w sumie jak dobrze się zastanowić, to teraz wszystko zaczyna nabierać sensu!
Teraz wszystko układa się w jedną całość. I tamci podróżni, których zabiłem mieli monety, i ta wędrowna trupa ów monet chciała... oddała mi nawet za to pożywienie.
Po chwili, jakby coś sobie przypomniał, chłopak nagle zapytał nieco z innej beczki.
- Jak cenne są te ,,monety"? Czy 15 monet za kilka bułek i bukłak... dziwnego napoju, smakującego podobnie do zepsutego soku to dobry interes?
Chłopak coraz to bardziej zbliżał się do miasta, o nieznanej mu jeszcze nazwie. Widok ten zadziwił chłopaka, któremu obraz ów miasta wpajano chłopakowi w zupełnie innej postaci. Gwar miasta, dało się usłyszeć już z dużej odległości, a konkretniej muzykę, jaka grała w bliżej nieokreślonym jeszcze miejscu. Miasto działało również na węch. Elf aż nie mógł się odnaleźć wśród tylu zapachów, które docierały do jego nosa.
- Wreszcie dotarliśmy do jakiegoś miasta... nigdy jeszcze nie byłem w ludzkim mieście...
Jednak to co przykuło jego uwagę, to dym, unoszący się nad miastem, pochodzący prawdopodobnie z kominów. Zauważywszy go, chłopak przystanął w miejscu na chwilę, po czym zaczął odchodzić w innym kierunku.
- I nie zapowiada się na to, żebym prędko się w nim znalazł. Miasto musi być atakowane, skoro unosi się nad nim dym... i to wszędzie! Nie szukam guza, to nie moja wojna...
Motyw
Motyw bitewny

Re: Północny trakt do Oros

49
Instrument zaśmiał się słysząc wywód młodego Elfa. Dlaczego dym unoszący się z kominów kojarzył mu się tylko i wyłącznie z wojną? Tak czy inaczej Diarmuid miał chyba złe wspomnienia z przeszłości, biedny młody chłopak ze spaczonym przez wojny umysłem a może jedynie upośledzony intelektualnie wyrzutek, muszący się jeszcze wiele nauczyć o prawdziwym życiu?
- Nie wygłupiaj się! - powiedział flet opanowując rozbawienie i kolejne salwy śmiechu - dym unosi się z kominów w których ktoś pali w piecu, jej w jakim ty żyłeś świecie - dodał po chwili, choć tak naprawdę nie było to w ogóle zabawne. Instrument chyba zaczął domyślać się z kim ma do czynienia, wszystko układać zaczęło się w logiczną całość.
- Wejdźmy do środka! - zachęcił Diarmuida - czuję chyba zapach świeżego chleba! - powiedział uradowany i szczęśliwy. Ktoś musiał pomóc temu nieszczęśnikowi znieść trudy życia codziennego inaczej już chyba do końca życia będzie podchodził do niczemu winnych z naprężoną do granic możliwości cięciwą swojego łuku.
- Przeczytaj napis, być może będę znał miasto i oprowadzę Ciebie po nim! - odparł czarodziejski instrument, głosem niby znudzonym, ale mimo wszystko chętnym do pomocy młodemu elfowi.

Re: Północny trakt do Oros

50
Chłopak słysząc uspokajające słowa ze strony swego towarzysza podróży, po chwili przystanął w miejscu.
- ,,Kominów"? - Powtórzył z wyraźnym zdziwieniem i zapytaniem jednoczenie, na znak tego, że argument instrumentu wyraźnie do Diarmuida nie trafił
Zachęcony jednak przyszłą wizją dostania się do miasta, Elf ucieszył się wewnątrz siebie i ruszył żwawym, aczkolwiek niespecjalnie szybkim krokiem ku bramie.
Kiedy chłopak znalazł się już wystarczająco blisko aby móc przeczytać nazwę miasta, do którego tak długo zmierzał, przystanął na chwilę, aby móc je odczytać.
- O-r-o-s - Powiedział na głos, na tyle głośno, aby instrument mógł usłyszeć nazwę ów miasta
Elf dukał przy tym niemiłosiernie. Czytanie wyraźnie przychodziło mu z trudem, co dało się poznać poprzez oddzielne czytanie każdej literki wyrazu.
Mijając lekką niepewnością spowodowaną swymi uszami, straże bramy, które i tak wpuszczały wszystkich do środka, chłopakowi udało się bez zwrócenia większej uwagi przejść przez bramę, niezależnie od tego czy strażnicy nie zauważyli tego, że jest elfem, bądź też nie robiło to dlań żadnej różnicy.
Niezależnie od tego co stało się przed chwilą, chłopak po raz pierwszy przekroczył próg bramy miasta. Kiedy już to zrobił, stanął na chwilę w miejscu i rozejrzał się dookoła. Widok ten był dla niego czymś zupełnie nowym, tak samo jak doznania zmysłu węchu czy słuchu, które były dlań zupełnie obce. Mimo tego, doświadczenie to nie wzbudzało w chłopaku jednoznacznych uczuć, a właściwie, zmiana otoczenia była mu obojętna. Teoretycznie lepiej się czuł w lesie, jednak był on istotą otwartą na nowe doświadczenia.
Kieszenie! - przypomniał sobie
Muszę uważać na kieszenie i mieć oko na wszystko. Ktoś w końcu może chcieć mnie tutaj okraść... No i wypadało by pomyśleć nad tym, jak tu zdobyć te całe monety... Myśl... myśl...
- Hej kołek! - odezwał się po chwili, co wyglądało tak, jakby mówił do siebie
- Jak można tutaj zarobić monety?
Motyw
Motyw bitewny

Re: Północny trakt do Oros

51
- HAHA! - uradował się wielce instrument - A więc stoimy teraz pod bramą Oros! - westchnął "Kołek" i chrząknął. Oznaczało to nie mniej nie więcej jak to, że już za małą chwilę nastąpi iście uniwersytecki wykład. - Pozwól, że przytoczę ci trochę to miasto i opowiem o tym co zaszłyszałem na jego temat przechodząc z rąk do rąk innych, podobnych do Ciebie podróżników. - westchnął jakby z wyrzutek to tych wszystkich osób, które w brutalny sposób porzucily kawałek drewienka w najróżniejszych miejscach. Najbardziej hańbiącym było jednak używanie go jako nogi dla drewnianego stołka. - Oros to przede wszystkim uniwersytet kształcący czarodziejów, przyrodników, inżynierów i inne rzemiosła związane ze sporym myśleniem. Z tego co możesz zapewne zobaczyć miasto kipi w przepychu, zawdzięczając to za sprawą studentów którzy pochodząc z bogatych rodzin mają tak niepoukładane w głowie, że aż dziw bierze! - obruszył się instrument pierwszy raz wydając przy tym jakiś dziwny bliżej nieokreślony dźwięk. - Zaskakujące jest natomiast to, że brakuje tu szpitala leczącego czubków, a tych tu nie brakuje, studenckie wybryki są tego najlepszym dowodem! No nic, pewnie niedługo ktoś rozważy moją prośbę i wybuduje budynek mający pomóc tym zbłąkanym kretynom, którzy zboczyli z drogi. Oros, prócz uniwersytetu podtrzymującego miasto to też gospody w których można zjeść, podobno dobre, jedzenie, złotnicy, kowale, sukiennicy... Podania mówią, że miasto stoi na złocie zostawianym tu przez kupców i mieszkańców przybyłych z zewnątrz...

W tym momencie instrument zamilkł słysząc ciche pochrapywanie znudzonego już tą paplaniną Elfa. Ciche pomruki przypominały raczej śpiącego niedźwiedzia i nic tylko czekać aż przybiegnie straż, chcąc pozbyć się problemów. Tak się jednak nie stało , zapewne dzięki szybkiej i trafnej interwencji czarodziejskiego fletu.

- Nie wierze! - wątpił instrument - No po prostu nie wierzę! - pieklił się nadal - WSTAWAJ MI TU, ALE JUŻ! - ryknął chcąc obudzić młodzieńca. Diarmuid zerwał się lekko i będąc jeszcze przez kilka sekund oszołomionym spojrzał tępym wzrokiem po mieszczanach i studentach. - Nie śpimy, zwiedzamy, zwiedzamy! - zachęcił go "Kołek".


- Oros utrzymuje się z pracy kowali, alchemików i innej maści mających o sobie wielkie mniemanie ludzi. Może dopytaj kogoś, a nie! Nie znasz języka, - flet zamilkł na chwilę zastanawiając się co dalej - z pracą może być ciężko, chyba żebym to ja mówił a ty poruszałbyś ustami! Wówczas może się nam udać! - na samą myśl o pomocy Elfowi skręciło go, co jak co, ale był magicznym instrumentem i nie potrzebował pracować! - Pewnie będzie to coś typu, przynieś, wynieś, pozamiataj, ale nie jesteś wykształconym, który mógłby liczyć na prawdziwą i spokojną pracę, - powiedział z niezadowoleniem na samą myśl o tym jaką pracę mogą zaoferować chłopakowi tutejsi potencjalni pracodawcy.- Rany! Dlaczego nigdy nie trafiam na kogoś, kto spokojnie siedzi za biurkiem i popija sobie kawę?

Chłopak idąc za radą gadatliwego instrumentu, posłuchał go i zaczął rozglądać się za pracą. Wszak za coś żyć musiał a srebrne krążki święcące mu przed oczami stały się chyba chwilowym priorytetem dla młodego podróżnika. Gdzie najlepiej udać się w poszukiwaniu pracy? Ano na Rynek Jarmarczny!

Re: Północny trakt do Oros

52
Chłopak z początku uważnie słuchał słów magicznego instrumentu, jednak jak bardzo by się nie starał zachować powagę i skupienie, wykład jaki prowadził koniec końców doprowadził Diarmuida niemal do snu.
- Miasto bogatych studentów, łapię, łapię... nie musisz się tak drzeć Kołek...- mówił zmęczonym głosem, przecierając knykciem prawej dłoni oczy
- Magowie, co? - Powtórzył za towarzyszem podróży, przypominając sobie o braku jakichkolwiek umiejętności magicznych, co często wypominała mu jego rodzina
Słysząc jednak chwilę później jego propozycję odnośnie załatwienia sprawy związanej z barierą językową Elf zmieszał się nieco.
- Nie... myślę, że to nie będzie dobry pomysł. Poradzę sobie. Mam słownik...
Odnośnie propozycji pracy, Diarmuid poczuł się zniesmaczony tym, co usłyszał od fletu.
- Nie miałem na myśli takiej, pracy... Nie jestem chłopcem na posyłki. Znajdę lepszy sposób. Jeśli to faktycznie takie stado bogatych ważniaków, to nie będzie trudno o duży zarobek.
Wystarczy tylko chwilę pogłówkować... jak by tu znaleźć pracę odpowiednią dla kogoś takiego jak ja? Mógłbym się nająć jako najemnik. Myślę, że ważniaki mogą chcieć tutaj kogoś od brudnej roboty, bo sami nie będą chcieli się wysilać, a monet pewnie nie będzie im szkoda, skoro mają ich tak dużo... Taa... można by na tym zarobić całkiem przyzwoite wynagrodzenie... a nawet więcej! Te monety to dobre rozwiązanie. Jeśli zdobędę ich wystarczająco dużo, będę mógł zakupić potrzebny mi ekwipunek. Tak! Potrzebuję kupić kilka rzeczy i oczywiście mieć ich nieco w zapasie, w razie gdyby zabrakło mi żywności.
- Wiem! Mam już pomysł. Mogę zatrudnić się jako najemnik. Tylko teraz, gdzie mógłbym poszukać zatrudnienia? Musi być jakieś miejsce, w które mógłbym się udać... jakieś publiczne, z dużą grupą ludzi... może jakaś gospoda?
Nie słuchając dalej tego co ma do powiedzenia flet, chłopak idąc przez miasto i rozglądając się dookoła, wreszcie natrafił swym wzrokiem na rynek jarmarczny.
Oczywiście! Rynek! Z pewnością znajdę tam ludzi, którzy będą się zabijali o to, by zatrudnić kogoś takiego jak ja!
Po czym żwawym krokiem ruszył w kierunku ów rynku.
Motyw
Motyw bitewny

Ayra

53
Było pogodne popołudnie. Śnieg nie padał od jakiegoś czasu. Każdy liczył, że tak zostanie. Niestety Kerońska pogoda nie rozpogadza się na dłuższy czas. Wiatr ze wschodu powoli pchał chmury w stronę Oros. Prawdopodobnie niosły one kolejną porcję śniegu. Ludzie mieli dość tej ośmiomiesięcznej zimy. Śnieg, który co roku był tak mile witany przez dzieci dziś był utrapieniem symbolizującym śmierć i głód.

Do tego ponurego świata z azylu w świątyni Osureli miała właśnie wkroczyć na nowo młoda elfka - Ayra.

Kapłanki Kayle, Monik i Blanca odprowadziły ją aż do traktu w miejscu niedaleko Oros. W tej chwili nikt z niego nie korzystał. Nieważne w którą stronę nie spojrzeć droga, drzewa i odgłosy zwierząt od czasu do czasu. Tylko trakt i ścieżka prowadząca do kościoła.

- A więc - odezwała się pierwsza Kayle - podążaj za swoim przeznaczeniem Ayra.

- Weź to - powiedziała Blanca wręczając elfce mały mieszek - przyda się. Udaj się do Oros. To z kwadrans, dwa w tę stronę - kapłanka wskazała kierunek - Tam znajdziesz jakiś transport. Nie jedź na południe jeśli ci życie miłe. Najlepiej będzie jak wyjedziesz na północ, ale możesz też zostać w mieście. Wszystko zależy od Ciebie. Jestem pewna, że Osurela ma powody, by wysyłać cię w świat.

Do Ayry podeszła najwyższa kapłanka i przytuliła ją. - Dbaj o siebie dziecko.

- Twoje źrebię będzie na ciebie tu czekać. Jest dla niego zbyt zimno, by tak młody podróżował z tobą. Zaopiekujemy się nim. - odezwała się wreszcie Monik, która stała do tego czasu z tyłu - Nie możemy dać ci dużo, ale wierzymy, że sobie poradzisz.

Re: Północny trakt do Oros

54
Ayra idąc śnieżną dróżką poprawiła uszatkę, spojrzała w niebo i zmrużyła niebieskie oczy.
~Znowu będzie padać? Okrutna ta zima... Mruknęła w myślach i odgarnęła blond loki za siebie. Spojrzała na przeciw, nic innego jak śnieg, las, śnieg, las i jeszcze raz śnieg. Usłyszała raz po raz wycie wilka, raz jakiegoś ptaka. Westchnęła lekko znudzona, ale wtedy ujrzała dumną posturę jej ulubionej kapłanki. Kayle spojrzała na nią wyniośle, tak jak matka na dziecko, które właśnie coś przeskrobało. Wypowiedziane słowa zaniosły się uśmiechem u obu kobiet, Ayra nawet leciutko zachichotała, lecz bardziej w swoją stronę. Następną uciechą jaką spotkała to Blanca. Spojrzała na jedną z bliźniaczek, uśmiechnęła się szerzej, gdy ta wręczyła jej podarunek. Ayra starała się powstrzymać łzy, przez ten miesiąc mocno się do nich przywiązała. Dbały o nią, uczyły i wspierały.
Słowa na temat tego, dokąd ma się udać przyjęła pewnie w myślach powtarzając ,,Oros.''
-Dziękuję wam bardzo, dziękuję za wszyst- Urwała gdy Kayle ją przytuliła, jej chłodny głos brzmiał teraz inaczej.. Cieplej, Ayra leciutko się zarumieniła, w oczach miała już szkiełka. Gdy najwyższa kapłanka ją puściła, szybko przetarła rękawem kożucha twarz, starając się powstrzymać płacz. Monik, która do tej chwili milczała, zabrała głos. Ayra spojrzała na nią, ta uświadomiła ją że Jednorożek będzie na nią czekał. Serce zabiło jej szybciej.
~One są naprawdę wspaniałe. Ayra zagryzła wargi i wycedziła powstrzymując płacz.
-Naprawdę wam dziękuję, będę cholernie tęsknic! Mówiąc to połknęła sporą gule w gardle, odwróciła się w danym przez Blance kierunku i pobiegła, tak chyba z 30 metrów. Odwróciła się i pomachała niczym pięciolatka do najbliższych jej osób.
~Wrócę do was, obiecuje! Pomyślała dumnie i spojrzała na woreczek od Blancki, zajrzała do środka, znała się na ziołach, więc pewnie po dłuższym dociekaniu domyśliłaby się co jest w środku.
Odkładając po czasie woreczek do kieszonki futerka, rozejrzała się. Jej koncentracja nigdy jej nie zawiodła szła śmiało, w głowie coś zachichotało.
~Lacie, to nie pora na śmiech i żarty. Mruknęła będąc czujna na otoczenie.
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme

Re: Północny trakt do Oros

55
W mieszku znajdowało się trochę srebrnych monet z wizerunkiem gryfa i dwa płatki Frir'ardu - rośliny podobno przynoszącej szczęście podczas wypraw. Jego błękitne kwiaty można znaleźć o każdej porze roku na szczytach gór. Zima im nie przeszkadza, bo śnieg często przykrywał ich kiełki na dużych wysokościach. Roślina ta nie ma żadnych potwierdzonych naukowo właściwości. Po prostu ładnie wygląda i rośnie w trudno dostępnych miejscach.

Gdy Ayra była już w połowie drogi do Oros usłyszała tupot kopyt za plecami. Po chwili podjechał do niej zakapturzony jeździec. Gdy się zatrzymał elfka zobaczyła jego - a właściwie jej - kobiece kształty. Z siodła zwisała pochwa z mieczem o ozdobnej rękojeści z wizerunkiem feniksa. Postać na karym koniu ściągnęła kaptur.

Okazała się ona ludzką kobietą o bardzo jasnych krótkich blond włosach. Jej duże oczy były niespotykanego koloru błękitu nieba w słoneczny dzień, lub wód przylądowych południowych wysp Archipelagu o których pięknie opowiadają podróżnicy wracając ze swych wypraw. Kobieta była równie piękna co te opowiadania. Dziwne, że jedzie konno, a nie karocą ze swym bogatym mężem. Ktoś taki jak ona znalazł by męża bez trudu. Była maksymalnie trzy lata starsza od elfki.

Zza rozpiętego płaszcza kobiety Ayra widziała szkarłatną koszulę odsłaniającą jej biust i skórzane mocno przylegające spodnie. Nosiła także czarne również skórzane rękawiczki i jeździeckie buty.

- Witaj - przywitała się -Jestem Azuma. Też na uniwersytet?

Re: Północny trakt do Oros

56
Ayra szła spokojnym, nawet można by rzec że skocznym krokiem! Uśmiechała się, a jej długie, blond loki, wystawały zza uchatki, niczym uszy królika. Jej dziecinne nastawienie zmieniło się z dźwiękiem kopyt, na początku niepewnie przydusiła dłoń do ostrza, odchyliła głowę zmuszając swoje włosy do leniwego zjechania z jej ramion. Ospałe, głębokie lecz miłe oczy dziewczyny zawędrowały najpierw na klacz, następnie na kobiete. Która na początku pomyliła z facetem, no ale te kobiece kształty mówiły same za siebie! Gdy kobieta zatrzymała przy niej konia, Ayra odsunęła się lekko, w geście niepewności, po to aby ujrzeć cudowną blondynkę, o miłej dla oka cerze i przepięknych oczach. Zamurowało ją, po jakiejś minucie zdążyła zabrać oddech i postawić się do pionu. Gdy ta przemówiła Ayra najpierw zająknęła się, po czym wzięła oddech, zabrała dłoń z ostrza i spojrzała pewniej na kobiete.
-Miło mi poznać. Powiedziała lekko się skłaniając, ale nie spuszczając jej z oczu.
-Jestem Ayra - -Uniwersytet? Nie, raczej nie... Kieruję się w stronę miasta. Dodała ostatnie zdanie bardziej do siebie, podrapała się po głowie.
~Jest śliczna. Pomyślała, wnioskując chyba ta myśl była oznaką jej aktualnej niepewności.
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme

Re: Północny trakt do Oros

57
Pierwsze kryształki śniegu zaczęły powoli opadać na drogę. Płatki były nieliczne, wyglądały jak gwiazdki opadające z nieba. Takie określenie nie nasuwa ostatnio dobrych skojarzeń szczególnie wśród leśnych elfów. Nie mniej jednak idealnie oddawało ten widok.

Na odpowiedź elfki Azuma się trochę zdziwiła. Najwyraźniej nie widziała innego powodu do kierowania się w te strony. Nie ma się co jej dziwić. Ayra była młoda i z jednym sztyletem przy pasie kierowała się w stronę miasta uniwersyteckiego. Takie osoby są zazwyczaj przyszłymi studentami.

- Więc nie znasz się na magii? Nie szkodzi. To jaki masz cel w podróży do Oros?

Śnieg z minuty na minute, z sekundy na sekundę sypał coraz mocniej. Azuma musiała zapiąć swój płaszcz. Wszystko było znośnie póki wiatr nie zaczął ciskać miniaturowym lodem w twarz. Ładny widok zmienił się w torturę. Kobieta podała dłoń elfce.

- Wsiadaj i złap się mnie. Opowiesz mi po drodze, bo inaczej tu zamarzniemy.

Re: Północny trakt do Oros

58
Ayra uniosła dłoń, a śliczny kryształek zawitał na jej dłoni, następnie stopniał aby zamienić się krople wody. Były słodkie, niewinne.. Spojrzała na blondynkę, ta zdziwiła się lekko. Ayra przechyliła na bok głowę i lekko się uśmiechnęła. Lecz gdy wypowiedziała te dwa pytania, odchrząknęła i opuściła wzrok.
- Magia, znam się, troszeczkę. Zaśmiała się, biorąc rękę za głowę. -W sumie nie mam celu, zwiedzam świat, a w Oros jest uniwersytet, więc co za tym idzie? Mnóstwo książek i nowych osób! Odparła radośnie, ale z chwili na chwili śnieg zaczął przemieniać się. Ze słodkiego niewinnego pyłku, w okrutną śnieżyce, do tego ten wiatr.
~Okrutne, ile można.. Pomyślała i nadymiła poliki, gdy nagle wiatr zawiał mocniej, zachwiała się. Ujrzała dłoń kobiety i machinalnie ją chwyciła. Jej głos dodał jej siły, zręcznie za pomocą dłoni niewiasty, wskoczyła na wierzchowca.
-Wielkie dzięki, ruszaj śmiało! Jak dotrzemy, odpowiem Ci na wszystkie pytania! Krzyknęła przez wiatr i wtuliła się w kobiece ciało, a rączki? No niby starała się je trzymać na brzuchu.
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme

Re: Północny trakt do Oros

59
Azuma odwzajemniła uśmiech elfki jednak gdy rozpętała się śnieżyca bez wahania wciągnęła ją na konia i pędziła galopem. Nie minęło więcej niż pięć minut gdy dotarły pod bramę Oros, którą przeleciały jak strzała. Wtedy częściowo osłonięte od śniegu mogły zwolnić, lecz wiatr wiał i śnieg sypał nadal.

Tak się złożyło, że stajnia tuż obok bramy właśnie była zamykana przez stajennego. Azuma kazała mu chwilę poczekać i wjechała do środka podczas jazdy rzucając krótkie - Dziękuje - w jego stronę.

Dziewczyna zsiadła z konia i znów podała rękę Ayri tym razem w by ułatwić jej zejście z wierzchowca.

- A więc tu będziemy bezpieczne. Możesz mi wszystko opowiedzieć. Mamy sporo czasu. - powiedziała Azuma uśmiechając się lekko.

Re: Północny trakt do Oros

60
Azuma pędziła przed siebie, a Ayra wtulona w jej plecy w sumie lekko przysnęła. Było ciepło, wygodnie, więc co przeszkadzało! Obudziła się dopiero gdy ta kazała poczekać jakiemuś mężczyźnie z zamknięciem stajni. Gdy wjechały do środka, kobieta pomogła zejść elfce z konia. Ayra w sumie zjechała leniwie, tak samo się uśmiechała, a ślepia miała lekko zaspane.
Ziewnęła zasłaniając rękawem, słodkie, malinowe usta i przemówiła ospałym głosem.
-Opowiedzieć, w sumie. Zależy co byś chciała wiedzieć. Fakt faktem, chyba wspomniałaś coś o magii. Powiedziała ściągając czapkę uszatkę i odpinając lekko płaszczyk. W stajniach przeważnie bywa ciepło, więc co stało na przeszkodzie aby ujawnić zielony kolor sukienki.
-Jestem...No tak Zachichotała i rozejrzała się szukając miejsca, gdzie by tu usiąść. Rozejrzała się za jakimś stogiem siana, jeżeli takowy znalazła to oczywiście usiadła, poklepując miejsce obok.
-Jestem czarodziejką snu, chyba tak można to nazwać. Uśmiechnęła się do kobiety, ukazując szereg białych zębów. Po czym zamrugała i wróciła do tematu.
-Jestem również elfem, Wysokim elfem, ale tego się pewnie domyśliłaś. Chociaż tak wiem, wzrostem nie nadrabiam. Zaśmiała się, mówiąc ostatnie zdanie z niby ,,fochem''. Zaczęła poprawiać burze włosów, aż nagle zapytała.
-A Ty, Azuma? Kim jesteś? Co Cię tu sprowadza? Zapytała i w sumie, zastanowiła się nad wcześniejszym stwierdzeniem ,,mamy dużo czasu''. Nagle zarumieniła się jak diabli, bo naszły ją dziwne myśli, a głowę przekręciła gdzieś na bok, odrywając wzrok od pięknej blondynki.
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme
ODPOWIEDZ

Wróć do „Południowa prowincja”