Miasto Kellaton

1
Mała mieścina gdzieś pośrodku niczego. Poranki tutaj zawsze wyglądają tak samo. O świcie chłopi wychodzą z chat i rozpoczynają pracę na roli, którą przerywają dopiero w południe, gdy robi się skwar. Wieczorem znów pracują, z tego żyją. Pracy zazwyczaj towarzyszy śpiew, plotkowanie. Uprawia się tu głównie ziemniaki i buraki, które potem wymieniają na targu na zboże. W okolicy jest też kilka chlewów, ale za mało, by zaopatrzyć całe miasto w mięso. Po środku miasta jest plac targowy wraz z mapą miasta, na której widnieje oznaczonych kilka budynków: stajnia, Karczma „Pod Pryszczatym Trollem”, dom znachora, zwany szpitalem, oraz Tawerna Najemnicza.
Stajni nie trzeba przedstawiać. Karczma „Pod Pryszczatym Trollem” prowadzona jest przez rodzinę pół orków. W południe oraz późnym wieczorem, gdy ludzie nie pracują, budynek ten pełen jest gości. Można tu usłyszeć wszelkie plotki z mieściny. Dom znachora jest całkiem okazały. Wykonany z kamienia, dobrze się prezentuje. Tutaj przychodzą wszyscy ranni i chorzy. Zwierzęta także. Pełni także rolę świątyni Kariili, gdzie chłopi składają swe ofiary. Tawerna Najemnicza jest mała, krzątają się tam skąpo odziane, seksowne kobiety. Pije tutaj niewiele ludzi, zawsze uzbrojeni. W większości strażnicy. Mało który chłop się tam udaje, a jednak właściciele z czegoś żyją.
Na horyzoncie widać zamek, mały, ale zadbany. Oficjalnie urzęduje tam hrabia Lazariusz. Ludność kocha swojego pana za praktycznie zerowy podatek i utrzymanie porządku w mieście. Zamek otoczony jest fosą, jedyną drogą do niego jest zwodzony most. Mało który mieszczanin może dostać się do środka. Hrabia sam wychodzi do ludu. Do jego posiadłości często przybywają podróżnicy znikąd zatrzymujący się w Tawernie Najemniczej.
Okręt mój płynie dalej, gdzieś tam...

Re: Miasto Kellaton

2
Późnym wieczorem, gdy karczma jest pełna, drzwi się otwierają i wchodzi dwóch przybyszy. Oboje wyglądają młodo - nie mogą mieć więcej niż 20 wiosen za sobą. Jeden z nich jest wyraźnie muskularny i szeroki w barach. Wysoki. Ma kruczoczarne włosy i niebieskie wąskie oczy. Drugi natomiast jest wątły, szczególnie w porównaniu do swego towarzysza. Goście karczmy popatrzeli na nich z ciekawością; najwyraźniej od dawna nie było tu żadnego minstrela. Nie zauważywszy jednak żadnego instrumentu u gości, wrócili do picia i rozmów. Przybysze - Demer i Mortiush, zauważają, wysokiego, barczystego chłopaka, młodego jak oni w otoczeniu kilku dziewcząt. Spogląda w oczy młodemu wojownikowi.Demer, poznajesz go. To Hans. Uśmiecha się szeroko i zmierza wolnym krokiem, ku Wam. Jego towarzyszki wyraźnie zainteresowane jego znajomym, przyglądają Wam się w uwagą. Gdy tylko przedarł się przez tłum gości wyciągnął ku Wam dłoń.
- Witaj Demerze. Kiedyśmy ostatnio się widzieli? Pamiętam - wtedy zadecydowałeś, że zostaniesz najemnikiem. Ja przywędrowałem tutaj i zostałem strażnikiem miasta. Kimże jest Twój znajomy?
Zaprasza was do stolika, przy którym siedział.
Okręt mój płynie dalej, gdzieś tam...

Re: Miasto Kellaton

3
Demer był zmęczony długą drogą i choć wchodząc do tawerny starał się to uryć to ledwo trzymał się na nogach. Ucieszył się gdy mógł usiąść w miejscu wskazanym przez Hansa
Witaj Hans.-powiedział Demer- Nic się nie zmieniłeś. Muszę ci wyznać, że mimo twojej pomocy jak dotąd nie miałem, żadnego zlecenia. Może to przez to , że jestem nowy w branży. Poznajesz mojego towarzysza? Ten złodziejaszek z Saran Dun. Spotkaliśmy go gdy się razem tułaliśmy po świecie zanim ruszyliśmy w stronę zachodniej prowincji. Zabłądziliśmy trochę nie?

Re: Miasto Kellaton

4
Przed wejściem do gospody Mortiush tradycyjnie zlustrował okolicę w poszukiwaniu ewentualnej drogi ucieczki- nigdy nie wiadomo, co będzie. Dobrze czuł się mając wielkiego Demera przy sobie. Zawsze to on pierwszy zwracał uwagę i absorbował ludzi.To dawało spokój. Po wejściu rozejrzał się za wolnymi miejscami chcąc wybrać któreś przy oknie. Niestety nie dało się. Okazało się, że Demer ma tu jakiegoś znajomego.Gdy ten podszedł, obejrzał go dyskretnie, wyciągnął rękę.
-Witaj Hans, jestem Mortiush.- powiedział po czym uśmiechnął się do jednej z jego towarzyszek.

Re: Miasto Kellaton

5
- Witaj, przyjacielu. Rozsiądźcie się, pogadajmy. Poznajmy się, Mortiushu. Po tak długiej rozłące na pewno masz mi sporo do opowiedzenia, Demerze, nawet pomimo braku zleceń. Dzisiaj odpoczynek - Jutro za to dowiecie się, po co Was tu wezwałem.
Dziewczę odwzajemnia uśmiech Mortiusha. Zasiadacie przy dość dużym stole. Wy, Hans i cztery panny. Ta, która uśmiechała się do Mortiusha siada przy nim i pyta:
- Jesteś bardem? Wyglądasz jak bard. Dawno nie było tu nikogo, kto by nam zagrał.
Hans zamówił po kuflu piwa dla każdego.
- Tak, pamiętam stare czasy. Ucieczki przed strażnikami... Teraz sam muszę gonić nam podobnych, taka praca.
Okręt mój płynie dalej, gdzieś tam...

Re: Miasto Kellaton

6
-Niestety nie zagram Ci, choć jak widzę, warto by się czegoś w tej kwestii nauczyćpowiedział śmiejąc się- Ale jeśli nie uciekniesz mi zbyt szybko, będę wdzięczny mogąc Cię narysować.
Ze swej torby Mortiush wyciągnął szkicownik, węgielki i rozsiadł się wygodnie przy stole. Przyjrzał się swej modelce i zaczął szkicować(delikatnie wyidealizowany portret).
-Jak masz na imię?

Re: Miasto Kellaton

7
Gdy Mortiush zaczął podrywać panny Demer zajął się opowiadanie o paru karczmianych przygodach i ciągle nieudanych próbach zatrudnienia się gdzieś.Na końcu zażartował.
-I pomyśleć Hans, że zaczynaliśmy jako kowale. Teraz używamy broni którą niegdyś byśmy kuli. A teraz mam nadzieję, że wynająłeś mi jakiś pokój przyjacielu. Mam ochotę odpocząć przed jutrzejszym dniem.

Re: Miasto Kellaton

8
DEMER
- Wiesz. Znalazłem coś dla Ciebie, przyjacielu. Ale o tym jutro. Pokoje oczywiście są wynajęte. Podejdź do barmanki i powołaj się na mnie.
Dopijacie piwo. Karczma powoli pustoszeje. Zostali tylko ci najbardziej pijani i Wy. Poszły już dziewczęta, została tylko jedna, pozująca Mortiushowi. Barmanka, półorczyca, sprząta stoły.
MORTIUSH
-Lea.
W czasie, gdy goście karczmy dopijają trunki, Ty kończysz portret dziewczęcia. Jej towarzyszki wyraźnie zainteresowały się Twoimi zdolnościami, ale niedługo czasu minęło, a wyszły. Została tylko Lea. Zobaczywszy swoją podobiznę, lekko pisnęła z zachwytu. Pocałowała Cię w policzek, złapała za rękę. Spytała:
- Mogę go sobie zatrzymać?
Okręt mój płynie dalej, gdzieś tam...

Re: Miasto Kellaton

9
-Oczywiście, że możesz.-powiedział uśmiechając się-Jak będzie okazja, narysowałbym Cię raz jeszcze.
Mortiush zauważając sugestię barmanki pożegnał się grzecznie ze wszystkimi i podszedł do półorczycy.
-Który pokój?- zapytał
Po wejściu do pokoju Mortiush rozejrzał się za jakimiś śmieciami mogącymi narobić hałasu, mając w planie ustawić je przy drzwiach i na parapecie tak, aby były jak najmniej widoczne a przy otwieraniu drzwi od zewnątrz narobiły hałasu. Upewniwszy się, że wszystko gotowe, zdejmuje okrycie wierzchnie i w ubraniu kładzie się spać.

Re: Miasto Kellaton

10
Demer lekko chwiejnym krokiem podszedł do barmanki. Podłoga skrzypiała mu pod nogami.
-Hans zarezerwował mi pokój. Czy mogę z niego skorzystać-powiedział opierając się o stół. Jeżeli barmanka zechce wskazać mu pokój Demer padnie jak nieżywy na łóżko i prześpi do rana.

Re: Miasto Kellaton

11
PORANEK NASTĘPNEGO DNIA
Pierwszy budzi się Mortiush. Gdy tylko schodzi po schodach karczmy, barmanka go zaczepia.
- Obudź swojego przyjaciela, kochaniutki. Hans chce was widzieć jak najszybciej. Czeka przy moście.
Karczma jest opustoszała, sala jest wielka. Wypełniona stolikami. Niedaleko lady baru widać podest dla barda. Z zewnątrz nie widać, ile miejsca jest w karczmie. Po chwili schodzi jakiś człowiek i zamawia śniadanie. Niedługo dołącza do Ciebie Demer i spotykacie się z Hansem.
Ostatnio zmieniony 18 mar 2015, 7:46 przez Saito, łącznie zmieniany 1 raz.
Okręt mój płynie dalej, gdzieś tam...

Re: Miasto Kellaton

12
' Pan?! Etykieta dworska?!-pomyślał Mortiush patrząc na swoje niezbyt wyjściowe odzienie.
-Chyba sobie kpisz- powiedział oburzony.-Zamek nie jest miejscem dla mnie. Co tu się dzieje, hę?
Wewnątrz cały się gotował. Nie lubił wystawnych miejsc, z zamkami i pałacami na szczycie listy. Wcale nie uśmiechało mu się tam iść. Zwłaszcza, że takie miejsca były zawsze dobrze strzeżone i ciężko było się z nich wydostać niezauważenie. Z drugiej strony takie miejsce mogło sugerować ładny zarobek. 'W sumie czemu by nie spróbować... ' Po chwili był zdecydowany iść, jednakże ostrożnie, nie zwracając na siebie uwagi i dokładnie rozglądając się po otoczeniu.

Re: Miasto Kellaton

15
KILKA MINUT PÓŹNIEJ
- Witajcie! - Powiada -Mój pan chce was widzieć. Mam nadzieję, że znacie chociaż podstawy etykiety dworskiej.
Prowadzi was do zamku. Gdy tylko wchodzicie, waszym oczom ukazuje się hol, wielki, wypełniony rzeźbami i obrazami. Znajduje się tu także stół, przy którym jest 10 siedzeń. Na zdobionym krześle, przypominającym tron siedzi sam hrabia Lazariusz.
Okręt mój płynie dalej, gdzieś tam...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Południowa prowincja”