Re: Miasto Kellaton

46
Demer obserwował wszystko ze szczytu wieży. Widząc, że to rzeczywiście tajemniczy podpalacz ma już zamiar schodzić lecz zauważa, że towarzysz nieźle sobie radzi. Mimo to Demer schodzi. Gdy jest już blisko podpalacza towarzysz już go niesie. Demer postanowił poczekać w krzakach przy miejscu zbrodni. Coś mu nie pasowało. Poszło za łatwo. Gdy się czaił podpalony został kolejny silos. Demer wyjął miecz i pobiegł w kierunku podpalacza..

Re: Miasto Kellaton

47
Bieg trwałby dość długo, z rozsądku postanowiłeś z nim poczekać. Dopiero, gdy jesteś dość blisko podpalacza rzucasz się do biegu. Ten jednak zdążył dokończyć swe dzieło. Ogień płonął i raczej nie uda się go już ugasić. Miał się już rzucić do zaalarmowania wieśniaków, gdy zobaczył Demera biegnącego wprost na niego. Zamarł ze strachu, dopiero po chwili rzucił się do ucieczki. Biegł jednak wolniej niż Demer.
Okręt mój płynie dalej, gdzieś tam...

Re: Miasto Kellaton

48
Demer postanowił ie ryzykować i jeżeli tylko będzie w odpowiedniej odległości to zaatakuje miecze przeciwnika. Jeżeli ten będzie w większej odległości to rzuci w niego swoim dobrze wyważonym mieczem. Nie zabije go prawdopodobnie, ale zranieniu lub w najgorszym wypadku unik spowolni bieg. prze rzutem spróbuje skupić się na kamieniu oręża. Pewnie to nic nie da, ale przyda się odrobina szczęścia... lub choć nadziei.

Re: Miasto Kellaton

49
Pościg trwał krótko, nieznajomy wpadł do lasu, a Ty z czystego rozsądku postanowiłeś zaprzestać biegu. I tak byś go zgubił. Ale dowiedziałeś się ważnej rzeczy: Podpalaczy jest kilku.
Okręt mój płynie dalej, gdzieś tam...

Re: Miasto Kellaton

51
Na miejscu zbrodni niewiele można znaleźć. Może dlatego, że spłonęło doszczętnie. Tak jak wieśniacy zaalarmowani przez albinosa zdążyli uratować dom(Silos ze zbożem spłonął), tak nikt nie zaalarmował o drugim pożarze w czas. Wieśniakom także nie starczyło żadnego wiadra. Najwyraźniej bandyci znają się na rzeczy. Powróciwszy do Tawerny kładziesz się spać.

PORANEK

Budzicie się wypoczęci i gotowi do działania. Rankiem macie okazję przyjrzeć się wnętrzu lokalu. Same pokoje mieszkalne są małe, jednak urządzone tak, że nie można narzekać na ciasnotę. Dwuosobowe, drewniane łóżka, którymi nie poszczyci się żaden podrzędni chłop, czy mieszczanin, okryte są kocem. W środku jest kominek, który wystarczająco ogrzewa pomieszczenie. Sama Tawerna wyposażona jest w zdobione stoliki i krzesła. Barman może poszczycić się dużym wyborem alkoholi do sprzedania, od powszedniego piwa, po wina sprowadzane zza granicy, jednak do dań zapewnionych Wam przez Hrabiego podane jest zwykłe wino z Saran Dun. Dookoła kręcą się trzy skąpo odziane półelfki. Zanoszą głównie dania do stolików, czasem z kimś zamienią parę słówek. Gdy Wy jecie śniadanie, trójka innych przybyszy, człowiek, półork i elf dopijają piwo. Człowiek kuleje na jedną nogę, dziwnie patrzy na Demera. Kiedy wyszli, przypomniałeś sobie tego człowieka. To jeden z podpalaczy.
Okręt mój płynie dalej, gdzieś tam...

Re: Miasto Kellaton

52
Mortiush obudził się przepełniony chęcią działania. Szybko jednak ta chęć została stłumiona przez głód. Zauważywszy, że wieczorem nie zabezpieczył miejsca spoczynku zdenerwował się na siebie, lecz szybko o tym zapomniał, gdyż znów zaburczało mu w brzuchu. Nawet ucieszył się, że do śniadania podano zwykłe wino. Od "dobrych" win miewał bóle brzucha.
-Zjedzmy-powiedział z pełnymi ustami-i przejdziemy się pogadać z naszym podpalaczem. A właśnie, jak tam u Ciebie wczoraj, działo się coś?

Re: Miasto Kellaton

54
Mała poprawka. Już nie siedzi, bo właśnie wyszedł.
Więc najadłszy się przedtem, pojawiliście się w zamku. Tam hrabia już czekał, by przekazać Wam więźnia. Teraz przyglądacie się z bliska jego białej jak śnieg twarzy, i włosom koloru słomy. Czerwone tęczówki jego oczu spoglądają w was z nienawiścią. Skuty kajdankami nie porusza się ze swojego siedziska. Gdy tylko was zauważa mówi głośno:
- Możecie mnie torturować, możecie mnie zabić. Lan nagrodzi mnie za to podwójnie!
Okręt mój płynie dalej, gdzieś tam...

Re: Miasto Kellaton

55
-Lan mówisz-powiedział uśmiechając się lekko Mortiush-A kimże jest ten Lan, że tak chojnie nagradza trupy?Nie powiesz? Tego się spodziewałem.
Przysunął sobie krzesło do ściany tak, ażeby mieć ją za plecami, w odległości bezpiecznej od przesłuchiwanego i lekko z boku, tak żeby ten musiał obracać się, by go ujrzeć. Wyjął z torby szkicownik, przyjrzał się albinosowi i zaczął go szkicować. Najpierw zwykły jego obraz, później wizualizację, jakby wyglądał w wypadku ataku paniki.
-A kim są Twoi mało spostrzegawczy przyjaciele?- mówił dalej nie przerywając pracy i nie patrząc na więźnia-A może zechcesz nam przekazać jakieś straszne groźby od swojego potężnego zleceniodawcy?

Re: Miasto Kellaton

57
- Lan to nowe bóstwo. Dzięki niemu wszyscy żyjecie! Wybrał sobie to miasto, jedyne nie dotknięte klęską mrozu! Lan... Pokłońcie się mu, a was oszczędzi...
To, co mówił wydawało Wam się właściwie bełkotem szaleńca. Wypowiadał imię swego boga z uwielbieniem. Na was patrzył zaś beznamiętnie. Obserwował ruch dłoni Mortiusha, gdy ten rysował.
- Wy jeszcze nie wiecie. On się wam nie objawił. Ja za to widziałem. Tutaj zacznie się nowe imperium!
Potem zaczął modlić się do Lana cichymi, szybkimi słowami, które ledwo słyszeliście, a o zrozumieniu ich nie było nawet mowy.
Okręt mój płynie dalej, gdzieś tam...

Re: Miasto Kellaton

59
Mortiush aż przestał szkicować gdy usłyszał jego słowa. Przełożył niedokończone rysunki na tył szkicownika i przygotował czysty arkusz.
-Opowiedz mi o objawieniu-powiedział- opisz mi go i całą tą sytuację najdokładniej jak możesz. Gdzie to było i jak wyglądało.
Przygotował się do utrwalenia tej sceny na papierze najdokładniej jak mógł.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Południowa prowincja”