17
autor: Altaris
Całkiem dobrze znany rodzinie Astora i z nią zaprzyjaźniony Lord Borg szukał widocznie swojego głównego rozmówcy i towarzyskiego kompana tego dnia w Kyrasie, nie w Shiravie. Jako wojownik, a także żołnierz ze szlacheckiego rodu, miał na pewno więcej wspólnego z Borgiem, niż ze wszystkimi tymi handlarzami, w których centrum wszedł teraz dumnie następca głowy tej rodziny, prezentując się dobrze i silnie. Był stanowczy, dumny i rozważny - taki, jaki być powinien, chociaż nie zmieniało to faktu, że nie mieli takich wpływów jak chociażby Zielony Przylądek. Gdy Kyras zbył rozmowę z Lordem Borgiem i całkowicie zignorował jego pytania, ten zmarszczył mocno czarne, ciężkie brwi. Nie wydawał się zły, czy obrażony. Wyglądał raczej na smutnego i zawiedzionego, jakby dowiadując się o czymś, co wiedział od dawna, ale nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Niemo więc poświęcił się swojemu kielichowi, delikatnie sącząc łyk za łykiem.
- Zielony Przystanek daleko leży od Oros. A poza tym, dziwne, że zależy Ci na zdaniu innych Astora, skoro żadnego tutaj nie widzę, oprócz Twojego brata, Kyrasa - lekko zdziwiony, bez wrogości rzekł Guesel, mrużąc także oczy. Niemniej, chociaż żadnej otwartej niechęci nie pokazał, coś w nim sprawiało, że wydawał się bardzo podejrzany, a także podejrzliwy. Gdyby przyrównać go do jakiegoś zwierzęcia, byłby to albo szczur, albo wąż. Shirav był inteligentny i oczytany - nie dałby się zwieść jakiemuś amatorowi, czy podrzędnemu kupcowi bez iskry. Guesel był jednak inny - był niebezpieczny, co dawało się wyczytać w jego oczach. Był wojownikiem, gdzie jego bronią były słowa i moneta, a te potrafią być czasem, szczególnie w większych konfliktach, bardziej przydatne, niż zwykłe ostrza. Z tego, co mówił, był zwykłym kupcem. Ale na pewno nie zwykłym - był pewny siebie, wyniosły, oraz wiedział, co mówi. Mógł mieć wyższą pozycję społeczną niż Shirav, bez posiadania herbu, czy majątku.
Mało jednak wspominano mu o Zielonym Przystanku. Z tego, co mówił mu jego ojciec, Mensk, dawniej była to duża wioska, z karczmą o niskich cenach i niskich warunkach. Ludzie byli zamknięci w sobie, przebiegli i bardzo samolubni, biorąc opłaty za każdą drogę, do której mogli mieć prawo, byle by wzbogacić się na kupcach handlujących pomiędzy Keronem a Fenisteą - Dobrze więc. Spotkajmy się i tam. Chociaż nie kryję mojego zamysłu od samego początku. Zielony Przystanek jest w wojnie z elfami, ale rozwijamy się. Nie stoimy w miejscu, ani nie cofamy się w rozwoju. Nadal się rozwijamy. Każdy, kto się do nas przyłączy, dostaje potrzebne do przeżycia pożywienie, a czasem i narzędzia, surowce, czy specjalistów na wynajem. Nasi wojownicy zaś chronią każdego, kto będzie w tarapatach - wiadomo bowiem, bez powtarzania. Elfy, bandyci... - dokończył, nie wiadomo w sumie, czy mówił o bandytach i elfach, czy o elfach, którzy byli bandytami.
Dziwne to było odczucie. Gdy w Oros elfy są szanowane, a wysokie elfy często traktowane są trochę lepiej, to tutaj, na dalekich granicach Południowej Prowincji, za wszystko chyba obwiniano tą rasę. Obwiniano ich o spowodowanie zimy, o głód, o wojny z demonami i goblinami. Niektóre niechęci można było jakoś wyjaśnić - tabuny uciekinierów, głodnych i zmarzniętych, robiło wiele rzeczy, by przetrwać - kradło, czasem zabijało. Naturalnie, nie usprawiedliwia ich obecny stan rzeczy, ale z pewnością, gdyby chociaż jedna katastrofa opuściła Królestwo Keronu, to może ktoś zająłby się sprawą elfów, a z tej tragedii wypracował jakiś sukces, znajdując rozwiązanie.
- Sytuacja Keronu jest bardzo kiepska. Od bardzo dawna tak kiepska nie była, nawet podczas wojny domowej Jakuba z Aidanem. Na północy demony, heretycy, na wschodzie elfy, na południu gobliny i orkowie. Do tego jeszcze ta przeklęta zima - odpowiedziano mu niemalże natychmiast, gdy jakiś zwykle wyglądający żołnierz, który do tej pory był cicho. Sytuacja była, jaka była. Brakowało w ludziach nadziei, która wypalała się coraz bardziej.
Jak tak dalej pójdzie, mości Shiravie, to albo pomrzemy my wszystkie z głodu, albo pomrą nas z dwóch stron, biorąc w kleszczyce. Zielonoskóre i demony. Gdyby przykładem teraz, kiedy wszystkie prawie wojska z północy ruszyły, by odbić Ujście, na północy odezwałyby się demony, to kto wie, ile wytrzymałaby twierdza Biały Fort. A gdy ona padnie, padnie i cały Keron, więc i my razem z nim. Biada nam, jeśli ta zima potrwa kolejne kilka miesięcy, bo wtedy naturalną koleją rzeczy i zima znowu przyjdzie, a plonów jak nie było, tak nie będzie. Kicha - podsumował na końcu znany Shiravowi, mieszkający nieopodal sąsiad Samson, który miał w swoim władaniu malutką wieś, gdzie kilka rodzin mieszkało, jak u Shirava. Z tą różnicą, że Samson był rolnikiem i dawnym żołnierzem, nie handlarzem. W głowie miał wiedzę o mieczu i pszenicy. Nie wiedział nic o gospodarce na dużą skalę. Wiedział jednak, że faktycznie, jeśli tak dalej pójdzie, nie będzie co jeść. Nigdzie. A więc i w majątku Astora, oraz podlegających do niego ziemiach.
- Na południu wojna. Wojska Keronu są jak niedźwiedź. Żeby ruszyć na wojnę, muszą się rozbudzić ze snu. Zajmuje im to stanowczo za dużo czasu, a gdy w końcu się ruszą, to okazuje się, że nie ma zapasów, kilku chorągwi brakuje, wozy z zaopatrzeniem utknęły gdzieś na rozdrożach, dla połowy wojska brakuje broni, a Lordowie robią sobie pikniki i polowania, codziennie robiąc postoje dłuższe, niż sama podróż. Ociężale posuwają się w kierunku Ujścia, ale jest już za późno, by je odbić. Będą więc czekać. Będą czekać, dopóki Varulae czegoś nie zrobi. W tym czasie w Ujściu może się dziać wszystko. Gwałty, morderstwa, kanibalizm. Co innego, jakby zaatakowano gdzie indziej. Mówię Wam, że wojna przyjdzie i do nas. A dopiero wtedy obudzi się wojsko Keronu, gdy już będzie dla nas za późno. Ale Oros nie wezmą. Zbyt daleko od Ujścia. Zostaną tam, nie ruszą się, dopóki nie będą pewni zwycięstwa - przemówił wtedy Lord Borg, mówiąc pewnie, trochę smutnym tonem, a jego monolog przykuł uwagę innych, powodując, że zapadła podczas niego cisza. Nawet, gdyby przybył patrol z Varulae. Może kilkunastu jeźdźców. Jaki mieliby problem, by napaść na dworek, spalić go, wyrżnąć wszystkich w środku, zabrać co się da i wrócić, nim ktokolwiek przybyłby z pomocą, jeśli ktokolwiek by przybył? Shirav miał miecz. Kyras miał miecz. Judal był wojownikiem. Było też dwóch najemników. Nie było to dużo.
- Łatwo powiedzieć. I kto niby przywódcą tych ziem winien zostać? Mag jaki z Oros? Keron nie pozwoliłby, żeby stracić Oros ze swojego panowania i dać mu nazbyt władzy. Już teraz Zakon Sakira, który siłę stanowi wielką, wielką presję na Południową prowincję wywiera. Jak może być Południowa Prowincja pod jednym człowiekiem, kiedy nawet tutaj, mamy dwóch Lordów na jednej sali. A chociaż zacni to jegomoście, to nie są tak silni, jak Lordowie z Królewskiej prowincji, gdzie ich może tylu, co tutaj na sali w ogóle jest. Co proponujesz, Shiravie Astora? Wybrać tutaj któregoś z Lordów, pod jego rozkazami się zjednoczyć i dać przykład innym? - marszcząc brwi powątpiewał przedstawiciel Czerwonej Kompanii, nie tyle, co negatywnie, co sceptycznie komentując całe zajście - Albo pod sztandarem Wschodniego Pana - dodał słodkim głosem Guesel, co wzbudziło wiele skwaszonych min i zmarszczonych brwi. Nawet Ci, których barwy dominowały zielenią, skrzywiali się lekko. Szczególnie Ci młodsi, przemową Shirava, a także komentarzem Czerwonej Kompanii podniecili się tak, że aż wypieków dostali. Wizja taka była szczególnie ciekawa. Gdy tylko wspomniano o Lordzie, który miałby przejąć dowodzenie, Aodis wyprostował się lekko w siedzeniu, aby wyglądać zapewne na mniej grubego, lub by po prostu dobrze się sprezentować, gdyby ktoś brał go pod uwagę. Wiele oczu natomiast skupiło się na Borgu, który zamyślony spojrzenie w blat stołu wbijał.
Toast Shirava przerwał tą dziwną, smutną trochę ciszę. Wszyscy niemalże, zgodnie wypili zdrowie, poza Gueselem i oficjalnymi przedstawicielami Zielonego Przystanku, którzy od samego początku nie tknęli wina. Ci tylko ukłonili się głowami. Rozmowy cicho rozpoczęły się od nowa, chociaż nie były takie same. Każdy nie wiedział, co robić. Oros było centrum tej prowincji i to tam zapadały wszelkie decyzje, ale Lordowie Borg i Aodis, nowy posiadacz tytułu Lorda Dwóch Mieczy a także Wschodni Pan, byli kluczowymi personami tej prowincji. A na pewno terenów wschodnich i południowych, bo niewiele było wiadomo w tych stronach o tych, którzy mieszkali na północ od Oros.
Stronnictw było wiele. Bo chociaż Wschodni Pan wydawał się dominować na wschodzie, dążąc coraz dalej, to niektórzy tu obecni swoimi minami wydawali się być z nim w sojuszu nie z wyboru, a z potrzeby. Lord Borg był personą o wielkim szacunku, ale o mniejszych wpływach. Lord Aodis był bogaty, ale zbyt dumny i może nawet głupi. Podczas jego rządów Kruczowzgórze coraz bardziej upada. Mawia się, że każdy wyczekuje powrotu jego starszego brata, znanego Inkwizytora. A Lord Dwóch Mieczy? Cóż. Wieczne odludki z górskich rejonów. Chyba największy zamek w Południowej prowincji i największa ilość żołnierzy. Zapewne wszyscy są teraz nieopodal głównej armii Keronu.
- To proste - rzekł Guesel, gdy znaleźli się sami w pokoju. Usiadł na jednym z krzeseł, bez pytania biorąc jakąś książkę. Poezję, którą zaczął przeglądać, odłożył prędko z miną pełną zawiedzenia i dezaprobaty - Zielony Przystanek daje propozycję nie do odrzucenia, a Ty na nią przystajesz. Udajesz się do Oros, zostawiając swoje ziemie nam, a my Ci za to bardzo dobrze płacimy. Możesz też zostać, zmienić swoje barwy na zieleń. Będziesz podlegał całkowicie nam, ale dostaniesz to, czego będziesz potrzebował. Mięso, futra, skóry, drewno - podniósł swoje jakby zbyt małe oczy Guesel, z zaciekawieniem przyglądając się Shiravowi, chociaż nie wyglądał na kogoś, kto spodziewa się odmowy. Widocznie był pewny swego.
Dwóch mężczyzn, których udało się z Gueselem, czekało przed gabinetem, na przeciwko ochroniarza, który czekał przed drzwiami.
- Stare marchewki płyną słońcem - przemówił w języku elfów ktoś za drzwiami zamkniętej komnaty Shirava, chichocząc.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla