Re: Droga na zachód [okolice Zatoki Keronu]

31
Znów wszyscy siedzieli na wozie. Szago, zupełnie tak jak poprzednim razem, złapał za cugle. Lord oraz brat zielonoskórego usadowili się na pace, uprzednio zwalając z niej nieruszane do tej pory ciała. Koń zastukał podkowami i fura ruszyła z powrotem na drogę, zostawiając usłaną trupami polanę za sobą. Co ciekawe, bohater nie czuł już przejmującego zimna. I choć palce miał skostniałe, to nie odczuwał wcale dyskomfortu związanego z przebywaniem na mrozie. Chyba przywyknął do trudnych warunków...

Dezerterzy też wcale nie narzekali, choć przecież na na co dzień przyszło im żyć w gorących, południowych stronach. - Ja nic nie widziałem, wszędzie krew i ścierwa - Szego od niechcenia odpowiedział na pytanie Darkera. Drugi żołnierz nic nie powiedział, trzasnął jeno otwartą dłonią w koński zad, zmuszając zwierzaka do zwiększenia tempa. Śnieg utrudniał jazdę, nie mówiąc już o wystających spod ziemi korzeni oraz fragmentów skał. Wóz trząsł się jak cholera.

Bohater siedział na dupie, chcąc w spokoju pomedytować. Wiatr ciął go po kościach, rozrzucał włosy, świszczał bardzo głośno. Fura podskakiwała na wybojach, dodatkowo przeszkadzając mu w odbieraniu przekazu od bogów. Lord słyszał jedynie skowyczący wicher oraz ciche mruczenie hobgoblinów, którzy rozmawiali ze sobą w obcej mowie. Powietrze wokół nekromanty drżało, choć spowodowane było to nagromadzeniem mocy, jaką Darker musiał włożyć w to, aby choć na chwilę się skupić. Wszystko go jakoś denerwowało. Magiczna aura emanowała z niego, wprawiając zielonoskórych w nieme zachwycenie.

Ten stan, w którym znajdował się Lord, pozwolił mu wyczuć coś dziwnego. Obecność nieznanej mocy gdzieś niedaleko. Otworzył oczy i zerknął na drogę przed sobą. Szago nic nie mówił, pewnie nie czuł tego samego. Darker przymrużył oczy, a wtedy dostrzegł na zaśnieżonym horyzoncie dwie zamazane figury. Jakiś wędrowiec podróżował pieszo wzdłuż ścieżki, ciągnąc za sobą szarego wierzchowca. Postać była opatulona w grube szaty i włócząc nogami szła w tę samą stronę,w którą podążał bohater...

Re: Droga na zachód [okolice Zatoki Keronu]

32
Zimno i ogólna sytuacja nie wspomagała Lorda w jego szukaniu sił mistycznych do medytacji. Mimo to udało mu się wyczuć kogoś, być może silnego, skoro dało się go wyczuć. Czyżby ten osobnik był odpowiedzialny za to co się działo na tym pobojowisku?
Mimo pewnych oporów Vlair zdecydował się ruszyć w jego kierunku, co też powiedział swym towarzyszom- tłumacząc że nie ma i tak lepszych pomysłów.
Pozostało mu tylko przypatrzyć się w dal, szukając wzrokiem nieznanego jegomościa.
Czuł że musi uważać, bo ostatnio zachował się jednak lekko nieostrożnie.
Skupiając sie i powoli odzyskując mistyczne siły jechał wraz ze swymi zielonymi pomagierami.
- Tym razem podjedźmy do niego otwarcie. Nie chcę walk. Wolałbym porozmawiać. Ale bądźcie czujni.
Nie miej mi za złe jeśli się czasami nie rozpiszę . Czasem trudno jest dużo napisać o prostych rzeczach.
Jeśli nie mam dobrego powodu, to zawsze odpisuje możliwie jak najszybciej .
Tego samego oczekuję

Przestaliśmy szukać potworów pod łóżkiem gdy zrozumieliśmy że one są w nas ... Kartoteka

Re: Droga na zachód [okolice Zatoki Keronu]

33
- Dobra... - mruknął Szego do Lorda Vlaira.
- Niech będzie... - powiedział jego brat i popędził kobyłę.

Wóz z dwoma hobgoblinami oraz nekromantą na pace podjechał do idącego poboczem wędrowca. Szara klacz, która dreptała wolno przy boku piechura, nawet nie podniosła głowy, gdy drużyna Darkera zrównała się z nią i zaczęła jechać tuż obok. Koń ciągnący ich furę nie zwracał uwagi na obecność drugiego zwierzaka - uparcie parł do przodu i Szago musiał co chwilę przywoływać go do porządku pociągnięciami skórzanych lejców. Przez pewien moment między podróżnikami nie dochodziło ani do wymiany słów, ani do wymiany spojrzeń, ani do żadnej wymiany czegokolwiek. Dziwna cisza wisiała w zimowym powietrzu. Skryty pod szerokim kapturem jegomość maszerował przed siebie, za nic mając sobie towarzystwo bohatera oraz jego zielonoskóych kompanów. W końcu jednak - gdy Lord zaczął zastanawiać się czy nie powinien zostawić go w spokoju - przemówił głosem zachrypniętym acz głośnym. Kroku nie zwolnił jednak nawet odrobinę.

- Dokąd prowadzi wasza droga? Nie powinno was tu być...

Re: Droga na zachód [okolice Zatoki Keronu]

34
Vlair odczuwał lekkie zaniepokojenie tajemniczym podróżnikiem. Nie okazywał tego wszem i wobec, ale prawdopodobnie tamten, jako że prawdopodobnie również para się magią mógł to wyczuć.
Lord uznał że przydałoby się w miarę spokojnie podejść do sprawy, byle by "nie wywołać lawiny".
- Nie chcemy żadnych kłopotów. Ale zastanawiamy się cóż to za dziwne pobojowisko jest w okolicy. Być może oświecisz nas nieznajomy.
Pokiwał głową do hobgoblinów na znak że wszystko jest w porządku. Wydawało mu się że ten oto wędrowiec może być odpowiedzialny za tamte wydarzenia. Ciężko sobie to wyobrazić, ale nie takie rzeczy się dzieją, i będą w najbliższym czasie dziać - w Herbii.
Powoli nużyły go te wydarzenia, i nie mógł doczekać się pustyni. Tak dla odmiany z jednej monotonii w drugą.

Uważnie przyglądał się mężczyźnie- i w głowie przetwarzał każdy nawet najdrobniejszy sczegół jego ubrania i nawet stylu chodu, by stwierdzić kim może być- magiem, wojem czy paladynem lub dezerterem. Po chwili odpowiedział także na jego pytanie.
- Wyruszamy w cieplejsze strony na południe. Jeśli również wybierasz się w tamtym kierunku, to byłoby raźniej podróżować w większym gronie. No, a co do tego że nie powinno nas tu być, to kusi mnie pytanie "czemuż to?" i oczywiście z jakiego powodu ty przyjacielu tutaj przebywasz?
Coś mu nie pasowało. Wyczuwał ostrzeżenia wewnątrz głowy, i odruchowo mocniej zacisnął pięść na kosturze który leżał obok niego na wozie.
Nie miej mi za złe jeśli się czasami nie rozpiszę . Czasem trudno jest dużo napisać o prostych rzeczach.
Jeśli nie mam dobrego powodu, to zawsze odpisuje możliwie jak najszybciej .
Tego samego oczekuję

Przestaliśmy szukać potworów pod łóżkiem gdy zrozumieliśmy że one są w nas ... Kartoteka

Re: Droga na zachód [okolice Zatoki Keronu]

35
Zakapturzony wędrowiec - tak jak przypuszczał Lord - odczuł zaniepokojenie, które targało bohaterem odkąd jeno zobaczył go na drodze. Było to słychać w jego głosie. Ta nuta butności oraz zuchwałej pewności siebie przebrzmiewała cicho po każdym słowie. Podróżnik nie zatrzymywał się, pozwalając zaprzężonej w konia furze jechać wolno obok siebie. Zerkał to na prawo, to na lewo, w stronę Darkera spoglądając jednak znacznie rzadziej. Maszerował w ciszy, spokojnie stawiając kroki na śniegu - zupełnie tak, jakby w ogóle nie zamiarował z Lordem rozmawiać. W końcu jednak coś się odmieniło i wędrowiec wykazał chęć do konwersowania.

Ruchem głowy zrzucił z siebie kaptur, odsłaniając przed wzrokiem wszystkich ogoloną czaszkę. Sprowokowało to głośne westchnięcie któregoś z dezerterów. Jeden z nich dodatkowo zaklął cicho, wybałuszonymi oczami wpatrując się w idącą poboczem postać. To nie goła glaca podróżnika tak bardzo zdziwiła zielonoskórych - ale jego tatuaże już tak. Czarne wzory wyryte w skórze, misterną mozaiką dziwnych kształtów pokrywające twarz, czerep, ramiona maszerującego mężczyzny. A także pewnie całą resztę ciała, skrzętnie ukrytą pod szarawym płaszczem. Szego wstrzymał wóz. Tajemniczy jegomość także stanął w miejscu i zwrócił się w stronę Darkera.

- Czy tak wygląda osoba, która nie przysporzy wam problemów? Skoro naprawdę nie szukacie kłopotów, to ruszajcie dalej. W tych stronach nie czeka was nic dobrego. - Podróżnik znów nasunął kaptur na głowę. - Wkrótce takich widoków jak tamten - wskazał ręką za siebie - będzie znaczenie więcej. Tak, tak, na południu jest bezpieczniej. Ale omińcie Ujście szerokim łukiem, bo inaczej wpadniecie na żołnierzy Aidana.

Lord poczuł ucisk w klatce piersiowej. Zupełnie tak, jak gdyby ktoś naciskał na jego żebra od wewnątrz. Szary wierzchowiec, który do tej pory stąpał przy boku dziwnego mężczyzny, upadł nagle na ziemię. Koń wylądował w śniegu, zmieniając się w jednej chwili w stertę kości. Naznaczony jegomość spojrzał na szkielet kobyły i szturchnął nogą porozwalane gnaty. Zdawał się nie być w ogóle zaskoczony tym, co się właśnie wydarzyło. Zupełnie inaczej niż hobgobliny - towarzysze Darkera prawie zlecieli z fury, przerażeni tym niecodziennym zjawiskiem. Dopiero głos Lorda, który sam znał podobne, nekromanckie czary, uspokoił ich na tyle, że odzyskali nad sobą władzę.

- A niech mnie... - powiedział wędrowiec. - Wygląda na to, że dalej muszę iść pieszo...

Re: Droga na zachód [okolice Zatoki Keronu]

36
- Uwierz mi, nie takie dziwactwa widziałem. Ale jeśli nie chcesz to nie. Mimo wszystko dzięki za informacje. A wiesz może co się stało na tym pobojowisku?
Szkielet konia w ogóle go nie zainteresował. Interesujące było jedynie to , co spowodowało taką nagłą przemianę. Zła aura towarzyszyła tej okolicy. Nie była to jednak aura boga śmierci. Tu po prostu coś było jakby... spaczone.
Nekromanci co prawda nie należeli do najbardziej lubianych, ale z dwojga złego, chyba bardziej ich szanowano niż okultystów. Wszystko co działo się teraz wokół Vlaira było mocno podejrzane.
Uspokoił gestem zielonoskórych pomagierów po czym ostatni raz zerknął w stronę mężczyzny, z ciekawością, czy aby nie zmieni zdania.
W razie gdyby został przy swoim, Lord postanawia bez chwili zwątpienia jeszcze szybciej ruszyć na południe, tym razem trochę skręcając by uniknąć jakiegokolwiek zbliżenia się do Ujścia.
Nie miej mi za złe jeśli się czasami nie rozpiszę . Czasem trudno jest dużo napisać o prostych rzeczach.
Jeśli nie mam dobrego powodu, to zawsze odpisuje możliwie jak najszybciej .
Tego samego oczekuję

Przestaliśmy szukać potworów pod łóżkiem gdy zrozumieliśmy że one są w nas ... Kartoteka

Re: Droga na zachód [okolice Zatoki Keronu]

37
Lord nie zareagował na widok rozpadającego się konia, a to poważnie zaskoczyło wędrowca. Spodziewał się innego obrotu spraw. Oczywiście, nie dał tego po sobie poznać i nadal pozostawał bardzo, bardzo tajemniczy. Pogrzebał nogą w kupce kości, a potem zdawkowo odpowiedział na pytania bohatera, chcąc przebić się przez zawodzący wiatr. A wiatr się wzmagał. Dezerterzy, nieprzyzwyczajeni do chłodu, próbowali rozgrzać się chuchając w dłonie i pocierając nimi z zawrotną prędkością. Na niewiele się to zdało. Ich zęby szczękały dosyć głośno.

- Dziwactwa... Tak, tak, wierzę. Tamto pobojowisko za nami to, oczywiście, moja sprawka.

Bohater czuł coś dziwnego. Chora aura wisiała nad całą okolicą. Obecność dziwnego nekromanty jeno ją potęgowała. Łatwo zauważyć, że śmierć była powszechna na terenach okalających Ujście. Ogrom rozpaczy z pewnością sprowadzał spaczenie na spowite śniegiem ziemie. Zielonoskórzy nie dostrzegali tego samego. Nie władali przecież mocą tak dobrze jak Darker. Ba, nie władali nią w ogóle. Ale strach ogarniał ich mimo wszystko, była to naturalna reakcja.

- W zasadzie, to nie chcę drałować na pieszo. Skoro mój koń umarł... znowu... to może zabiorę się z wami?

Re: Droga na zachód [okolice Zatoki Keronu]

38
Po tym jak nieznajomy przyznał się do uczynienia takich zniszczeń, Vlair powoli zaczynał rozumieć co zaszło. Najpierw potyczka, a następnie mężczyzna okryty spaczeniem dobił ostatnich na polu bitwy. On był tym, o kim czytał kiedyś w starych przekładach, z jeszcze starszych- wręcz antycznych grobowców. "Ręka śmierci" , tak się w danych zwojach o tego typu osobach wyrażano. A i nawet nekromanta taki jak Vlair bać się musiał tego typu osobników. Koń zmarł od kontaktu z mężczyną. On wysysał życie z wszystkiego wokół. Tak Lordowi umysł podpowiadał. Potężnym sojusznikiem go to czyniło, ale i potencjalnym zagrożeniem. Darker nie zamierzał zbliżać się do człeka który to takie rzeczy musiał uczynić, aby "Ręką śmierci" się stać, o których się ludziom nie śniło, a sam Vlair domyślać się jeno mógł.
- Dobrze więc, idźe z nami, ale miej na uwadze by dystans trzymać. Usal jest wielki, i w nim pokładam swe nadzieje, a i ku jego chwale czynie - lecz przed obliczem jego stanąć mi nieśpieszno.
Zastanawiał się czy nie ryzykuje za wiele. I tak już zabrnął za daleko by się wycofać- i uważał że dałby radę temu to okultyście (jak podejrzewał) - ale po cóż siły marnować.
- Jam ci nie wróg, lecz póty swego przeznaczenia nie wypełnie, do tego czasu w razie twojego uczynku przeciwko mnie źle możesz skończyć.
W duchu liczył na Usala, by w tej godzinie próby, na ten czas umysłu, lecz kto wie czy niedługo i sił, nie zostawił swojego wiernego sługi.
Nie miej mi za złe jeśli się czasami nie rozpiszę . Czasem trudno jest dużo napisać o prostych rzeczach.
Jeśli nie mam dobrego powodu, to zawsze odpisuje możliwie jak najszybciej .
Tego samego oczekuję

Przestaliśmy szukać potworów pod łóżkiem gdy zrozumieliśmy że one są w nas ... Kartoteka

Re: Droga na zachód [okolice Zatoki Keronu]

39
Nieznajomy zapakował się na wóz. Kaptur nie zasłaniał już jego twarzy. Czarne tatuaże na jasnej skórze były teraz doskonale widoczne - prezentowały plątaninę atramentowych znaków, podobnych do węży albo niesionych wiatrem smug dymu. Mężczyzna usiadł naprzeciwko Lorda, a tuż obok wystraszonego dezertera. Nie zwracał uwagi na podejrzliwe spojrzenia zielonoskórych, ani nawet na ciekawski wzrok Vlaira, który obserwował jego poczynania. A nie było na co patrzeć. Jegomość zawiązał ciaśniej rzemienie przy butach i w bezruchu spoglądał po twarzach swoich nowych towarzyszy.

- Mam nadzieję, że nie będziesz miał mi tego za złe... - powiedział po cichu, kierując słowa do bohatera. Potem jego ręka oderwała się od sznurowadeł i zawisła przed twarzą Darkera. Trwało to nie dłużej niż parę sekund. Lord nie poczuł nic oprócz delikatnego muśnięcia magią. Po chwili tajemniczy jegomość odsunął dłoń i uśmiechnął się szeroko, odsłaniając świecące bielą zęby - jedne z niewielu miejsc na jego ciele, które wolne było od malunków.

- Ręka śmierci? - Nacechowane nutą rozbawienia słowa wyrwały się z sinych ust mężczyzny. - Gdzie się takich bzdur naczytałeś? Masz bardzo bujną wyobraźnię... Nie jestem wampirem, żeby wysysać z innych życie. Prawdę mówiąc, to niewiele różnię się od ciebie, magu. Nie mam zamiaru skrzywdzić żadnego z was - wskazał palcem na hobgobliny.

A hobgobliny wyglądały na naprawdę przerażone. Szego starał się nie oglądać za siebie i spoglądał jeno na drogę. Szarpał trochę za cugle, ale konie nie chciały ruszyć z miejsca. Jego brat był zdenerwowany - tym bardziej, że dziwny nekromanta siedział obok niego, jak gdyby znali się od zawsze. Nie odczuwał widać w ogóle skrępowania. Kiedy Darker zapewniał go, że nie jest mu wcale wrogiem, nekromanta z zadowoleniem pokiwał głową.

- Jeszcze raz przepraszam za to, że czytałem ci w myślach. To było konieczne. Skoro formalności mamy już za sobą, to wiedz, że noszę imię Inuictus. Pewnie o mnie słyszałeś... Qui Inuiscus, zwany przez niektórych Czarnym.
*

Re: Droga na zachód [okolice Zatoki Keronu]

40
- Rozumiem, bylebyś nie powtarzał tej sztuczki.Dziwne to żem na ciebie trafił, wszak wydawało mi się iż jesteś jeno legendą.
Spojrzał po swoich towarzyszach i kiwnął im głową na znak że jest dobrze. W podróży na południe przyda się kolejny sojusznik, w dodatku tak potężny. Ale na razie nic nie jest przesądzone.
-Wyczułem cię. Zaiste jesteś potężny. Co cię sprowadza w te strony?
Zapytał nie tylko z czystej ciekawości, ale też dlatego, bo dzięki temu mógł dowiedzieć się więcej o tym co się dzieje wokół. A działo się dużo. Wojna z zielonymi robiła swoje, ale Keron niedługo wyśle kontratak, i to może zaboleć zarówno orków jak i gobliny.
- Jestem w trakcie podróży do Czarcich Gór, i kto wie, czy też nie dalej. Byłbym wielce rad, gdybyś zaszczycił mnie swym towarzystwem.
Po chwili zadowolony zamknął się w sobie w odruchu, by obliczyć wszelkie za i przeciw. Przetwarzał informacje z zawrotną prędkością, i obmyślał możliwości- a tych było wiele.
Wóz stukotał, a mróz znów jakoś bardziej dawał się we znaki.
W pewnym momencie doszła do niego dziwna myśl, "A co jeśli on tylko się ze niego podaje?" . Była taka możliwość, póki co trzeba ostrożnie postępować.
Nie miej mi za złe jeśli się czasami nie rozpiszę . Czasem trudno jest dużo napisać o prostych rzeczach.
Jeśli nie mam dobrego powodu, to zawsze odpisuje możliwie jak najszybciej .
Tego samego oczekuję

Przestaliśmy szukać potworów pod łóżkiem gdy zrozumieliśmy że one są w nas ... Kartoteka

Re: Droga na zachód [okolice Zatoki Keronu]

41
Wytatuowany czarownik uśmiechnął się szeroko, odsłaniając białe zęby. Lord nigdy wcześniej nie widział tak szerokiego wyszczerza. Zdawało się, że twarz mężczyzny gotowa jest rozerwać się na dwie części i pochłonąć wszystko jak drobną przekąskę. - Nie martw się. To był pierwszy oraz ostatni raz, gdy wszedłem do twojej głowy. Nie jesteś moim wrogiem, teraz to wiem. - Rozbawienie uszło z jego gęby, która przybrała teraz zwartą, niewzruszoną postać. Jasna, nieco szarawa skóra, pokryta gęsto czarnymi malunkami, wyglądała przez moment jak zrobiona z kamienia. Jak wykuta w marmurze. Nie minęło jednak wiele czasu, a odzyskała swój zwyczajny stan. - Trzeba ci pamiętać, że w każdej legendzie jest odrobina prawdy. Takie opowieści muszą mieć w czymś swój początek - powiedział nagle Inuiscus. Po ciele maga przeszedł dreszcz. Darker też to poczuł. A potem wozem zatrzęsło i koła wyrwały się ze śniegu. A zaraz potem fura ruszyła...

- Co ja tutaj robię? Uciekam, rzecz jasna - czaromiot wydawał się trochę nieobecny, gdy wymawiał te słowa. - Jak sami dobrze wiecie - zwracał się teraz nie wyłącznie do Lorda, ale też do jego towarzyszy - na wojnie wcale łatwo jest stracić życie. Ja swoje cenię sobie wcale wysoko. Ale mieszkańcy Ujścia też nie chcą przecież umierać. Teraz wojska zielonoskórych zostały wyparte spod miasta przez magów z Oros i królewskich żołnierzy. Ta wojna nie potrwa już długo. Za murami władzą wciąż trzymają południowcy, ale to nie potrwa już długo! Z jednej strony konspiracyja, a z drugiej kerońska armia.

- Nasi towarzysze... - wybąkał siedzący przy cuglach Szago.

Nekromanta spojrzał na niego spode cienkich brwi. Hobgoblinowi odpowiedziała cisza zmieszana z szeptem wiatru, stukotem kopyt i turkotem toczącego się wozu. Jazda trwała, trwała długo, droga zrobiła się znacznie węższa. Fura sunęła nieszybko po prostej ścieżce, wpasowawszy się w głębokie koleiny. Lord rozmyślał intensywnie. Spoglądając przed siebie zza pleców woźnicy widział białawą mgłę unoszącą się nad białawymi zaspami śniegu. Cienka kreska horyzontu majaczyła gdzieś daleko z przodu. Drużyna zmierzała w jego stronę.
Spoiler:

Re: Droga na zachód [okolice Zatoki Keronu]

42
Spoiler:
- Ale przed kim? Przeto jesteś potężny. Czyżby... Sakirowcy? Bo nie znam innej siły która by mogła kogoś takiego wystraszyć, no może poza okropnościami wieży, ale już tymi najgorszymi. Zresztą...
Patrzył w horyzont, zastanawiając się co przyniesie każdy kolejny dzień. Wiele się już wydarzyło, a drogi jeszcze tak wiele. Pragnął szczęścia, gdzieś wewnątrz czuł tęsknotę, poza szalonym z lekka umysłem, był przecież człowiekiem, mającym marzenie- przywrócić matkę do świata żywych.
- Szego, Szago, nie martwcie się.
Nie wypadł zbyt przekonująco, ale starał się im dodać otuchy. Po chwili jednak znów przestał sie nimi przejmować.
Jego mroczny towarzysz był dla niego swego rodzaju wzorem. Uznał ze wspólpracując z nim będzie mógł wiele się nauczyć . Przyszłość malowała się w wesołych barwach, choć nie, jak na nekromante przyznało- w szarych mrocznych kolorach śmierci.
Usal czuwał i sprawiał że losy jego sługi dążyły do celu. Było za dobrze, zdecydowanie coś musiało teraz się stać. Wewnętrznie Lord był już zmęczony. Postanowił sie przespać czekając na nowe miejsca do zwiedzenia.
Zasnął, a śniły mu się mroczne omeny, szarość, granat i fiolet. Zobaczył Usala lecącego nad nim, na niebie, za sobą ciągnącego smugę ciemności i łańcuchów a do nich przykutych paladynów i wyznawców Sakira. Wołali o pomoc. Bóg oznajmił mu : "Venit tempus , sed ne unum quidem potentia , et sic in ipso extitit comites" co znaczyło "Nadszedł czas, nie stój lecz jednocz i dziel by w siłę powstali wyznawcy moi"
Nie miej mi za złe jeśli się czasami nie rozpiszę . Czasem trudno jest dużo napisać o prostych rzeczach.
Jeśli nie mam dobrego powodu, to zawsze odpisuje możliwie jak najszybciej .
Tego samego oczekuję

Przestaliśmy szukać potworów pod łóżkiem gdy zrozumieliśmy że one są w nas ... Kartoteka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Południowa prowincja”