Trakt prowadzący przez góry Aron

1
Ubita, szeroka na cztery metry ścieżka ciągnąca się przez niższe partie gór Aronu. Jest na tyle szeroka, by spokojnie mógł przejechać nią powóz. U stóp gór przechodzi przez rosnące wszędzie iglaste lasy, dopiero w połowie wysokości przechodząc w drogę na otwartym terenie. Północna strona nie jest tak gęsto porośnięta, znajdziemy też tam więcej przydrożnych gospód i okolicznych wsi. O tyle, o ile końcówka trasy jest stosunkowo bezpieczna, to podróż przez lasy nigdy nie należała do najlepszych pomysłów. Z tego właśnie powodu większość kupieckich karawan wybiera dłuższą drogę zachodnim traktem, mijającym zarówno drzewiaste tereny, jak i same górskie szczyty.


Zrobił już wszystko co musiał. Teraz uznał, że najwyższa pora zmienić miejsce pobytu, nim pojawią się kolejne problemy. Im dalej stąd tym lepiej... Siedział wygodnie w siodle, podróżując przez leśną ścieżkę prowadzącą na północ. Czarny płaszcz skrywający jego ubiór jak i twarz szeleścił za każdym razem gdy powiewał delikatny, chłodny wiatr. Im wyżej tym będzie z tym gorzej... Nie bym się tym specjalnie przejmował... Pogłaskał swojego kasztanowego rumaka po łbie. Nawet nie musiał się specjalnie nachylać. Westchnął. Jego ponury nastrój udzielał się zwierzęciu. Przez jakiś czas starał się myśleć tylko o swoim odległym celu, ale jego myśli i tak wracały do wspomnień. W końcu poddał się i rozmyślał o wszystkim co tylko przychodziło mu na myśl. Pokręcił głową, zastanawiając się czy aby nie popadł w depresję.

Re: Trakt prowadzący przez góry Aronu.

2
Silva w drodze był dopiero od kilkudziesięciu godzin, przebył już jednak znaczną odległość. Oros, które opuścił, znikło za nim już wczoraj z rana, teraz zaś przed nim migotały ośnieżone szczyty gór Aron, zdające się na wyciągnięcie ręki, w rzeczywistości jednak odległe o wiele, wiele godzin spokojnego końskiego stępa. W okolicy można było wejść na kilka wyższych pagórów, to jednak jeszcze nie było samo serce łańcucha, jego krawędź zaledwo. W powietrzu czuć było zalegającą już od kilku miesięcy zimę, która jakoś nie szykowała się, by odejść, mimo że powinna opuścić południowe ziemie Keronu już dawno temu. Między drzewami zalegały połacie starego śniegu, brudnego i wydeptanego przez niezliczone zwierzęta.

Niedługo będzie zmierzchać, co poznał po dość niskim położeniu słońca, wokół którego zaczęły się już tworzyć krwawe, wieczorne smugi. Wyraźnie się ochłodziło. Niebo, dotychczas ciemnobłękitne, zaczęło przechodzić w barwy granatu i indygo. Jakiś kruk zaskrzeczał, zagłuszony przez podmuch wiatru. Poza tym, w okolicy panowała cisza.

W niedalekiej odległości zapaliło się kilka świateł – górska wioska, niechybnie – jak zauważył, gdy tylko trakt skręcił zza jednej z górek i wyszedł na prostą. W Keronie ludzie mieszkali prawie wszędzie, nietrudno zatem było spotkać jedno czy dwa skupiska, nawet na odludziu.

Wysokie elf dotarł do źródła światła, gdy niebo zakryło się nocnymi chmurami, a słońce było już za horyzontem. Jak na noc, wieczór w zasadzie, było dość jasno, jako że każda barwa jaśniała, odbita od śniegu. Niemniej, gdyby postanowił dalej iść, daleko by nie zaszedł z powodu zimna. Niemądrze było wyprawiać się w przeprawę przez górskie przełęcze bez uprzedniego przygotowania.

Ludzie w wiosce byli, zdążyli się jednak pochować po swoich chałupkach, w górskiej modzie o spadzistych dachach i szerokich werandach. Gdzieś wietrzyła się wzorzysta kołdra, gdzie indziej kilkoro dzieci siedziało wraz z rodzicami wokół rozpalonego ogniska, nad którym opiekała się jakaś chuderlawa koza czy owieczka. W oddali ktoś szedł w nieznanym kierunku żwawym krokiem. Tuż na granicy wioski znajdował się trochę większy od innych budynek, nad którym górował szyld sugerujący miejsca sypialne, tuż koło niego zaś znajdowało się coś na kształt kuźni, chwilowo opuszczonej.

Wędrowiec skulił się, kiedy poczuł na twarzy pierwsze zimne płatki. Zaczął padać śnieg.
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Trakt prowadzący przez góry Aronu.

3
Zazwyczaj rozglądałby się zainteresowany widokami, ale nie potrafił zebrać się na więcej niż wyszukanie wzrokiem najbliższej wioski. Przestał już odczuwać wściekłość, przeszła mu nawet faza bezsilności i załamania. Teraz pozostała szara pustka wypełniająca jego ciało i duszę. Zastanawiał się gdzie dotrze tą ścieżką, nigdy nie interesował się zbytnio nazwami miast i krain. Znał jedynie położenie kilku największych ośrodków... Westchnął krótko, bezgłośne. Poruszył szyją czując jak zaczyna drętwieć od długich godzin spędzonych w siodle. Na twarz Elfa wpełzł bezbarwny uśmiech. Wydawało mu się, że jeśli nie będzie starał się być w dobrym nastroju, choćby udawanym, to emocje wezmą górę i w końcu zrobi coś bardzo głupiego. Znowu.

Siedział wygodnie w siodle, trzymając wodze luźno, opierając dłonie o łęk. Dawno nie jeździł konno, ale ciało powoli przypominało sobie stare nawyki. Z każdą godziną czuł się coraz bardziej komfortowo. Łatwy do opanowania rumak z pewnością także pomagał. Znudzony podróżą z radością powitał widok osady. Płatki śniegu niesione wiatrem wdarły się pod jego kaptur. Potrząsnął głową, rozdrażniony. Jak widać, z dość błahego powodu.

Nastała noc, a z nią ciemność. Silva widział jednak prawie równie dobrze jak za dnia. Najchętniej pojechałby dalej, jednak nie chciał męczyć swojego zwierzaka. Gdyby tego od niego zażądał, popędziłby z nim na sobie trzy dni i trzy noce bez wytchnienia, a potem padł martwy. To dobry koń. Zeskoczył na ziemię, łapiąc Kasztanka za wodze tuż pod łbem. Krótko, ale też nie mocno. Zwierzak poszedł za nim posłusznie.

Minął ogniska i ociągającą się z powrotem do zagród trzodę. Nie zwrócił uwagi na dzieciaki, których widok zawsze go rozweselał. Kochał pracować z dziećmi. Kiedyś. Teraz ich widok przywodził jedynie czarne myśli i smutek. Kątem oka dostrzegł nieznajomego wybierającego się krew wie gdzie. Nie obchodziło go to. Znalazł się pod drzwiami czegoś, co przypominało gospodę. Musnął łeb Kasztanka palcami odzianymi w czarną skórę, spoglądając na niego przez sekundę. Zwierzak parsknął, wydawałoby się odpowiadając Silvie na niezadane pytanie. Brunet puścił wodze i przeszedł te dwa, trzy metry. Uderzył w drzwi, trzykrotnie, dość mocno. Otworzył, jeśli nie były zamknięte. Czekał na gospodarza, jeśli były.

- Ciepłe miejsce i pasza dla niego - Wskazał ruchem głowy brunatnego zwierzaka. - Rankiem trochę owsu, jeśli macie. Dla mnie jedna noc, czysta pościel, kolacja i śniadanie. Chcę wyruszyć godzinę po świcie.

Ściągnął z rumaka torbę z zapasowym ubraniem, przewiesił ją sobie przez ramię.

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

4
Drzwi do izby były otwarte, zaskrzypiały tylko, kiedy Wysoki Elf pchnął je, by wejść do cieplejszego wnętrza. Różnica była wyraźnie wyczuwalna. Palenisko z prawej strony było wręcz oblegane, siedziało wokół niego około dziesięć osób, grzejąc się i cicho rozmawiając. Karczmarz, zaskakująco jak na karczmarza wymizerniały, zerknął na przybysza z nutką niby zdziwienia, niby strachliwego szacunku. Silvie sięgał do piersi, zadrzeć musiał więc głowę wcale wysoko.

- A pieniądze, panie, macie? Wyglądacie, że tak… Trochę od pana będę musiał wziąć – przekrzywił głowę, opuszczając ją. – Ciężko, ciężko, wiele tego owsa nie będzie, bośmy sami mało co mamy. Po zimie nigdy dużo jedzenia nie ma, jeszcze jak wiosna tak się opóźnia… - machnął ręką. Następne słowa wypowiedział już trochę głośniej: - Sześćdziesiąt gryfów i miejsce macie. Jedzenie skromne, ale wiele nie mamy.
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

5
Stanął w progu, odczuwając podmuch ciepłego powietrza bardziej jak niedogodność, niż coś przyjemnego. Rzucił krótkie spojrzenie w kierunku grupy mężczyzn zebranych wokół ognia. Jak na taką izbę, sporo ich. Stwierdził mimochodem. Jak to każdy Elf, bardzo dobrze widział i słyszał. Bardziej z przyzwyczajenia niż własnej intencji spróbował ich podsłuchać. W trakcie przeniósł wzrok na karczmarza. Nie zauważył w tonie głosu oberżysty niczego specjalnie dziwnego. Nie szukał, więc nie znalazł. Natomiast wychudzone ciało właściciela przybytku wydało mu się co najmniej dziwne. Gdyby nie miał co jeść, zamknąłby gospodę aż do czasu przybycia pierwszych karawan...

Myśl o handlu jedynie przywiodła go do kolejnych denerwujących wspomnień. Skąd miał się znać na karawanach? A no właśnie, nie miał ochoty o tym rozmyślać. Myśleć może nie, ale nigdy nie zapomnę. Sny mi nie pozwolą. Chcąc skupić się na czymś innym postanowił podążyć sprawę i zmusić się do mentalnej pracy nad zaobserwowanymi faktami. Westchnął, pokręcił głową. Machnął na mężczyznę ręką, każąc mu iść za sobą. Nie chciał rozmawiać w progu, a wolał by jego koń znalazł się w stajni, lub czymś jej podobnym, jak najszybciej. Po drodze odezwał się głosem na tyle cichym, by usłyszał go jedynie on.

- Oboje wiemy, że powody które mi podałeś są wyssane z palca. Nie jestem w nastroju na dyskusje, więc postawmy sprawę jasno. Możesz wziąć ode mnie normalną zapłatę, jakiej zażądano by za to o co prosiłem wszędzie indziej i zachować sobie swoje powody dla siebie... Lub możesz powiedzieć o co chodzi, a może coś na to poradzę.

Dał mu się zastanowić, samemu zajmując się oporządzaniem Kasztanka. Od, taki nawyk który wpoiła mu matka. Zawsze własnoręcznie zajmuj się swoim koniem. Nawiążesz więź ze zwierzęciem, a poza tym, jak pozwolisz paziom zajmować się swoimi rzeczami, szybko ci je zniszczą. Tak to szło? Zabrał się za rozczesywanie sierści czworonoga, na koniec wyczyścił mu kopyta. Przeciągnął się, obolały po całym dniu w siodle.

- Nie martw się, jeśli uznam, że nie dam rady pomóc, zapłacę ile chciałeś i będę trzymał gębę na kłódkę.

Postawił sprawę jasno... Nie miał na podorędziu oddziału najemników by rozwiązać jakieś wielkie problemy. A wątpił by cokolwiek skłoniło go do prób zgromadzenia takowego, gdyby sytuacja okazała się zbyt poważna. Najpierw posłuchaj co ma do powiedzenia, pomyślisz sobie później...

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

6
Karczmarz pokręcił głową.

- Nie o to chodzi. Miejsce może i kosztuje normalnie, ale jedzenie… Pewnie widział pan tego baranka na ogniu, prawda? To ma być dla nas wszystkich. Kilka rodzin nawzajem się pilnuje, żeby nikt nie zechciał przywłaszczyć. Na zimę pan nie poradzi. Dawno, dawno powinny wzejść pierwsze plony, a tymczasem wszędzie jeszcze śnieżne czapy. I zapasy się kończą albo już się dawno skończyły każdemu z nas. Nie ma nawet skąd tego ściągać. Na północy jest jeszcze gorzej, w Urk-hun są susze, a z Archipelagu kilka statków nie dotarło. Zatonęły. Jedzenia dla nas po prostu nie ma. Rozumie pan, czemu tak drogo? Nie kłamię, jak żywo. Chyba, że umie pan coś nam ściągnąć… Wtedy to i darmo może pan spać na moim posłaniu. A interesu nie zamknę, bo gdzie byście wtedy spali? – uśmiechnął się gorzko. – Konia może pan wprowadzić do boksu z tyłu. Bogowie, chrońcie tych biednych ludzi…

Oparł łokcie o blat, za którym stał, a następnie ciężko westchnął, nie patrząc Silvie w oczy. Towarzystwo przy palenisku w swoich cichych rozmowach zdawało się tylko potwierdzać to, co ten powiedział. Wysoka kobieta wspominała, jak to na jesieni zbierali duże, soczyste jabłka. Jej małe dziecko, uczepione spódnicy, grymasiło, że jest głodne. Jeden z mężczyzn, starszy z długą brodą trochę głośniej narzekał na Kariilę, a inna białogłowa, zapewne jego żona, próbowała go uspokoić i odwieść od bluźnierstwa. Nawet na to jednak zbytnio nie zwrócono uwagi. Dwie osoby półleżały pod ścianą, śpiąc. Oddychały nierówno, co można było poznać po nieregularnym ruchu klatek piersiowych. Jedna robiła to wyjątkowo delikatnie. Ściągnięte rysy twarzy i cienkie, skołtunione włosy utrudniały rozpoznanie płci.
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

7
Uniósł brwi słuchając słów karczmarza. - Czy umiem? Na południu nie widziałem głodu, do miast stąd kilka dni drogi. Jeśli macie wozy, konie, pieniądze i kilku chętnych na podróż to i bez mojej pomocy byście to załatwili. Nadal mi czegoś nie mówisz, o co chodzi? Zresztą, czekaj, dokończymy za chwilę, najpierw zajmę się koniem.

Wrócił, rozglądając się odrobinę uważniej po izbie. Większość z obecnych nie budziła jego zainteresowania. Współczuł wieśniakom, ale też dziwił się, że po prostu czekają, zamiast zrobić coś konkretnego. Wzrok Elfa spoczął dłużej na dwójce nieznajomych, śpiących w co najmniej niecodziennym miejscu. Uśmiechnął się do siebie, zawsze dostrzegał wiele dziwnych faktów. Tym razem zauważył, że żadne z nich wcale nie oddało się w objęcia snów. Oddychali zbyt nierówno... Może byli w trakcie zasypiania, a może po prostu się przysłuchiwali. Pokręcił głową rozbawiony, dawno nie widział takiej błazenady. Spędził zbyt wiele czasu w wyrachowanym środowisku...

Położył dłonie na blacie, opierając się o niego lekko. - Jeśli naprawdę o nic nie chodzi, to niech będzie, zapłacę ile chcesz. Ale dopiero jutro rano... Można prosić szklankę wody? Usiadł na jednym z wielu barowych krzeseł. Bez większego zdziwienia stwierdził, że z jego rozmiarami wcale nie będzie mu to za wygodnie. Spojrzał karczmarzowi w oczy, przez myśl przemknęło mu pytanie czy tym razem odwzajemni gest.

- Rób to co robisz, nie pokazuj zaskoczenia. W głowie gospodarza rozległ się głos Elfiego przybysza. Brunet ściągnął płaszcz, pozornie niezainteresowany. Domyślał się, że zwykły wieśniak nie da rady ukryć przed kimkolwiek prowadzenia rozmowy telepatycznej, więc streszczał się. - Może jestem przewrażliwiony, jeśli tak to przepraszam. Jeśli nie to przyślij do mojego pokoju kogoś kto wytłumaczy mi co tu się tak naprawdę wyprawia.

Wyciągnął rękę po kubek z wodą. Popił łyk, wstał. - Zjem w pokoju, jestem zmęczony po podróży. Który jest mój? Po wydarzeniach ostatnich lat wszędzie widział spiski i katastrofy... Może naprawdę przesadzał. A może nie. O tym dopiero miał się przekonać.

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

8
Karczmarz drgnął nieznacznie, gdy usłyszał w swojej głowie zdecydowany głos Silvy. Dało się nawet zauważyć, jak jego twarz układa się w lekki grymas, gdy kładł na ladę przyniesiony z zaplecza kufelek z czystą, lodowatą wodą. Nikt jednak chyba nie zwrócił uwagi na nietypowe zastygnięcie w bezruchu przez gospodarz. Ludzie nadal tkwili przy ogniu.

Prze... przewrażliwiony.... - pomyślał osobnik zza lady, zerkając na elfa z obawą. - Tu nic...

- Idź pan. Pokój pierwszy po prawej. Rozliczymy się o świcie - rzekł w końcu, przerywając to, co Silva słyszał. Rzucił mu jeszcze spod lady spory, mosiężny klucz.

Wędrowiec ruszył po wskazanych podbródkiem schodach do góry, na piętro, które wydawało się całkiem sporo mniejsze niż sama izba. Składało się czterech, pięciu par drzwi, każdych takich samych. Pod jednymi widniała smuga światła. Pokój Silvy był tam, gdzie wskazał go karczmarz, kluczem jednak trzeba było kilka razy pogmerać, bo wszedł odpowiednio między zapadki i otworzył pomieszczenie. Mimo braku światła, nie panował w nim półmrok - śnieg, widniejący za oknem, nadawał mu naturalne oświetlenie, które zdało się niemal dzienne w elfich oczach. Nie był on zbyt bogaty, ot - stolik, zydel tuż koło niego, mała szafka i niskie, puste łóżko. Wszystko wskazywało na to, że pościel jeszcze zostanie przyniesiona.
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

9
Brak pościeli jakoś specjalnie mu w tym momencie nie przeszkadzał. Położył swoje rzeczy obok łóżka i położył się na nim. Westchnął. Chyba powinien znaleźć sobie jakieś miejsce na stałe, jakąś pracę... Życie w tych krainach wydaje się droższe niż powinno... A on sam nadal poszukuje teorii spiskowych gdzie tylko się nie znajdzie. Co mnie tak naprawdę to wszystko obchodzi? I tak nie mam nikogo kto mógłby ucierpieć przez moją ignorancję... A sam o siebie potrafię zadbać...

Gdy tak odpoczywał, zaczęło mu się robić chłodno. Wyglądało na to, że nie ma większego wyboru... Bez jakiegokolwiek wysiłku z jego strony powietrze w pokoju zaczęło się ogrzewać. Po krótkiej chwili gdy uznał, że już wystarczy, przerwał proces. - Teraz dużo lepiej. Mruknął pod nosem. Nawet jeśli tu uśnie, jego sen będzie płytki. Nie czuł się tu bezpiecznie... Nie wiedział, czy jeszcze kiedykolwiek, gdziekolwiek poczuje się bezpieczny.

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

10
Rozgrzanie pokoju nie zajęło wiele czasu, chwilę ledwo musiał czekać, by odczuć różnicę, koło pięciu minut zaś, nim stał się on komfortowy, przynajmniej w tym jednym sensie. W innych nadal nie wydawał się przyjazny, nawet do tolerowania było mu daleko. Tuż pod stropem, w rogu jakiś niewielki pajączek rozbijał się po pajęczynie. Silva jednak nadal leżał na łóżku niemal nieruchomo. Cieniutkie posłanie z słomy pokrytej szorstkim materiałem nie wydawało się najwygodniejszym miejscem na drzemkę. Zwłaszcza, że jego nogi za niego wystawały. Może, gdyby czym mógł to zakryć, byłoby lekko wygodniej, chwila obecna jednak nie dawała takich perspektyw. Nikt jeszcze nie przyszedł z wspomnianym pokryciem - nie było nawet poduszki, na której mógłby złożyć głowę. I tak było przez kolejne chwile.

Wtedy coś się zmieniło. Niewiele, drgnięcie jeno, jednak wyostrzone zmysły Wysokiego elfa szybko wychwyciły cichą nutę, jakby jęk, niesłyszalny dla ludzkich uszu z tego miejsca. Po chwili się powtórzył. Głośniej. Nie był już jednak jękiem, lecz czymś w rodzaju zapłakania, takiego, które czasem wydają z siebie kobiety w smutnych chwilach. Aaach.... aach....

AAAAAAAAAAA!

Krzyk. Przerażający, mrożący krew w żyłach krzyk dobiegł uszu Silvy z tej samej strony, co owe jęki. Zawibrował w ścianach, zawibrował w duszy, w uszach odbił się rozdzierającym piskiem. Jego brzmienie mogło sprawić, że ludzie serce podeszłoby do gardła.

Ucichł tak samo szybko, jak się pojawił. Pokój znów pogrążył się w ciszy. Na sekundę.

Ktoś zapukał do drzwi, a następnie bez zaproszenia pchnął drzwi, które otworzyły sie z lekkim oporem. W powstałym otworze pojawiła się ciemna kobieca głowa, całkiem niezrażona zdarzeniem sprzed chwili. W jednej dłoni trzymała niewielki kaganek, w drugiej pod pachą całe naręcze pierzyn.

- Dostawa - uśmiechnęła się smutno, wchodząc z trudem. - Przepraszam za wtargnięcie, ale nikt przez chwilę nie odpowiadał... - wzruszyła ramionami, z trudem stawiając lampkę na stoliczku.
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

11
Nie było mu wygodnie, łóżko było za małe... co samo w sobie nie stanowiło największego problemu. Podciągnął nogi, leząc na plecach. Nie ma przecież spędzić tu całego życia, a tylko jedną noc. Przeżyje odrobinę niewygody, o której nawet nie myślał. Nie narzekał, nawet po cichu. Ziewnął, chciałby już znaleźć się gdzieś, gdzie jego myśli zostaną odwiedzione od wspomnień. Minuty mijały, a on sam nie mając nic lepszego do roboty zajmował się bardzo powolnym ogrzewaniem pokoiku.

Jego myśli rozwiały się, a on powrócił do rzeczywistości. Niby w jego pozycji, oddechu ani nawet pustym spojrzeniu nic się nie zmieniło, ale Elf nasłuchiwał. Czymś więcej niż tylko uszami. Cichy jęk, chlipanie kobiety... Potrafił powiedzieć, że niewielu poza nim dosłyszałoby go. To nie było normalne... Nie poruszył się słysząc jak głos istoty przeradza się w pełen boleści krzyk. Przerażający? Owszem, gdzieżby nie. Acz mimo tego Silva pozostał kompletnie niewzruszony. Westchnął, przekręcając się na bok. Nawet się nie zdenerwował, jego serce biło w tym samym rytmie co chwilę temu. Zacisnął powieki, nie chcąc by do oczu napłynęły łzy. Powstrzymał się w porę, uświadamiając sobie, że za chwilę może podpalić swoje posłanie. Usiadł na krawędzi łóżka, skrył twarz w dłoniach.

- Musiałem nie usłyszeć. Skłamał nie mając ochoty na wyjaśnianie jej tego co doświadczył. Wstał, i oparł się o ścianę. Spojrzał na pająka wijącego swoją sieć. Kątem oka spoglądał na czarnogłową. Nie była przejęta. Tak jak przypuszczał, tylko on słyszał tę maskaradę. Ale czy naprawdę go to obchodziło? Chyba nie. Zapytać nie zaszkodzi... Zrobił dwa kroki, stając w otwartych drzwiach. - Stało się w tej wiosce coś strasznego, czyż nie? Nie kłam tylko tak jak karczmarz, nie mam powodu by życzyć wam źle... Chcę wiedzieć o tym, o tym co doprowadziło kobietę do szaleństwa, o tym co doprowadziło ją do agonii i desperacji... Powiedz mi, dziecko. Nie ukryjesz tego przede mną.

Jasne oczy Elfa połyskiwały w lekko zaciemnionym pokoju. Trudno było to opisać, ale otaczała go jakaś nieopisana aura... Sprawiająca, że czuje się pokorę i szacunek. Nie sprawiał takiego wrażenia gdy tu przybył, dopiero teraz wydawało się, że lekko odkrył Płaszcz którym był okryty...

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

12
Kobieta zdążyła odłożyć pościel koło siebie, kiedy Silva coś wspomniał o jakimś niezrozumiałym zdarzeniu. Zmarszczyła brwi. Jej oczy zerknęły z inteligencją, jednak lekko zaskoczone. Pochyliła głowę, grzecznie odpowiadając.

- Nie wiem nic o żadnej kobiecie - wzruszyła ramionami, rozkładając ręce. - A karczmarz? Karczmarz to jeden z najbardziej prawdomównych osób, jakie znam. Co też pan plecie? Toż nic złego się tu nie stało od czasu I Małej Wojny...

- Pozwoli pan... - zmieniła temat, patrząc na Silvę jak na dziwaka i odwracając głowę, wzdychając. Zabrała jakiś materiał z naręcza, które ze sobą przyniosła, rozłożyła je i położyła na niewygodnym łóżku. Zaraz potem zrobiła to samo z resztą - grubą, pachnącą krochmalem pierzynę w poszwie, a także niewielką poduszką.

- P..przepraszam, chyba niech już pan pójdzie spać. Nie ma pan gorączki?
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

13
Uśmiechnął się i pokręcił głową. Reakcje zwykłych ludzi na jego pytania i słowa po tych wszystkich latach wydawały się idiotyczne. Czasem czuł się, jakby rozmawiał z małpami. Westchnął ponownie. Za dużo wzdycham.... Skrył się pod niematerialnym Płaszczem. Prawdomównym najłatwiej kłamać, przynajmniej do czasu gdy nie przyłapie się ich na pierwszym kłamstwie, dziecko. Nie bym miał zamiar ci to tłumaczyć... Nawet miał ochotę pozwolić jej usłyszeć tę myśl, zrezygnował z tego.

Reakcje czarnogłowej i spojrzenia którym go obrzucała bardziej budziły w nim litość, niż cokolwiek innego. Ludzkie dziecko, myślące, że jej mały świat jest wszystkim... Jej pytanie jak przypuszczał, miało mało wspólnego z troską, a więcej z ochotą pozbycia się towarzystwa kogoś kogo uznała za szaleńca. Pozostaje pytanie, czy mam ochotę mieszać się w to co się tu wyprawia?... Może... Może nie... Zobaczymy...

- Nie traktuj Elfów jak ludzi, dziecko. Mało wiesz o tym świecie, a jeszcze mniej się dowiesz jeśli nie będziesz patrzyła oczami, słuchała uszami i używała głowy do myślenia. To ostatnie jest najważniejsze. Myśl, dziecko. Może dzięki temu kiedyś uciekniesz nieszczęściu.

Zarzucił płaszcz na ramię. Złapał za plecak i worek na ubranie, biorąc je ze sobą. Nie ufał tym ludziom na tyle by zostawić swoje rzeczy w pokoju, nawet zamkniętym. - Chyba jednak zjem w izbie na dole.

Uśmiechnął się mijając kobietę. - Myśl, dziecko. Posłał jej swoją myśl, oddalając się korytarzem. Potrząsnął głową. Powinien chociaż spróbować zostawić przeszłość za sobą... Zacząć wszystko od początku. Tym razem ostrożniej. Na początek, podejdzie do tej dwójki którzy leżeli pod ścianą... Jeśli od kogoś mógł dowiedzieć się czegoś ciekawego, to od nich. Tak na dobry początek.

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

14
Ludzka dziewczyna, wyglądająca na nie więcej niż dwadzieścia lat, odprowadziła gościa zdziwionym wzrokiem. Nie odpowiedziała na przestrogę, uniosła jednak brwi w górę i, bogowie wiedząc co myśląc, odwróciła się, by dokończyć pracę i zająć się swoimi sprawami. Wzrokowi elfa nie uszedł fakt, że kiedy się odwróciła, odsłoniła kregosłup. Z całkowicie widocznymi, kościstymi kręgami.

Zszedł po schodach, tych samych co chwilę temu, niezależnym od siebie skrzypieniem dając znać o swojej obecności ludziom zajmującym izbę na dole. Niełatwo było zmieścić się w przystosowanym do ludzkich standardów korytarzyku - mężczyzna był o łokieć wyższy od przeciętnego wieśniaka, więc i lekko zawadzał o sufit, który swoją drogą nie wyglądał na najnowszy. Prędzej wyczuł niż zobaczył, co dzieje się w pomieszczeniu - jego węch wychwycił dość charakterystyczny zapach przypieczonego mięsa. Potem zaś zobaczył, jak do siedzących wokół paleniska dosiadło się tych kilka osób wcześniej pilnujących pieczeni na zewnątrz. W elekcie na ziemi w pobliżu ognia ciężko było znaleźć wolne miejsce, przez które możnaby przejść. Każda z siedzących osób miała w ręku niewielki bo niewielki, kawałek mięsa. Każdy jeden osobnik zajadał mięso szybko, nie zważając na spływający doń tłuszcz i poparzone palce. Trochę większy, zapewne ten "główny", od którego odrywano kolejne kęsy, lezał na wielkim glinianym talerzu tuż koło płomieni. Gospodarz patrzył tylko zza lady na zbiegowisko w swoim przybytku i skubał swój przydział. Chyba coś go trapiło.

Dwójka, która interesowała Silvę, też tam była. Jedno z nich, właśnie to oddychające bardzo delikatnie, nie zmieniło pozycji i nadal "spało", chociaż mogło robić coś innego, drugie zaś półleżało pod ścianą. Z chciwością zajadało pieczone mięso. W końcu jednak można było poznać, że jest to kobieta, trochę starsza, z pergaminową, pomarszczoną skórą i zmęczonymi oczyma. Zlustrowała przybysza zmęczonym życiem spojrzeniem, podobnie z resztą jak większość siedzących w pomieszczeniu osób.
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

15
Powstrzymał westchnięcie widząc jak niewiele jedzenia planują zużyć na tak dużą grupę osób. Podszedł do karczmarza, mężczyzna był widocznie zmartwiony... Można się domyślić czym. - Odpuszczę sobie posiłki... Obydwa. Możesz powiedzieć mi dlaczego nie kupicie jedzenia na południu?... Jak wspominałem, przyjechałem stamtąd i nie widziałem głodu. Odpowiedź, jaka by ona nie była, zapewne go nie usatysfakcjonuje. Dlatego zadał jeszcze jedno pytanie... - Czy żyje tu, lub żyła jakaś kobieta mająca magiczne zdolności?... Jej i tak poszuka później. Zna coś co pomoże mu ją znaleźć... Coś czego nie powinien znać. Nie powinien znać wielu rzeczy.

Odnalazł dwie osoby które wcześniej zwróciły jego uwagę. Jedna z nich okazała się kobietą, która miała już swoje lata świetności za sobą. Drugie... nadal zdawało się udawać sen. Lub nie mieć siły na nic innego - przeszło mu przez myśl. Przyjrzał się temu komuś dokładniej. Potem zapytał kobiety. - Dlaczego twój towarzysz nie je? I dlaczego śpicie w takim dziwnym miejscu? Zapewne sam mógłby się tego domyśleć, ale powinien usłyszeć to z ich ust. Wtedy dopiero będzie w stanie nawiązać rozmowę. Dowiedzieć się czegoś, a może nawet pomóc im, jeśli okażą się tego warci.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Południowa prowincja”