21
autor: Callisto
Kropla potu wyłoniła się za lewym uchem. Okrągła i słona poczęła spadać, powoli kreśląc swój lichy szlak. Pierw minęła kołnierz, a potem jakimś cudem nie dała się wsiąknąć przez lnianą koszulę. W końcu zjechała po plecach i dotknęła prawego półdupka. A wszystko, to na skutek chłodno uniesionej brwi kobiety. Jej reakcja wywołuje nie lada rozdrażnienie, jakby miała ukryte dno. Najwyraźniej temat związany z relikwiami jest bardzo ważny dla Alfreda tudzież jego przełożonych. Aż dziw zawiera dech w piersi, tak wiele niejasności w Zakonie, tak niewiele prostych ścieżek.
Jednak czasowy grymas jest na tyle labilny, iż automatycznie zanika, a na jego miejscu widnieje nadchodząca mowa.
- Oczywistością jest, że tak nie myślałem... Ja, Alfred nie pouczam Cię o procedurach. Wyłącznie przypominam, masz wiedzieć i tyle.
O co dama pytała wcześniej? No tak, chcesz informacji na temat lokalizacji. Skup się, bo to bardzo ważne.
Na tej mapie...
Wnet Alfred wstał i rozwinął kawałek papieru, który znajdował się na biurku. Była to własnoręcznie naszkicowana mapa. Oparty o biurko nie mógł sobie poradzić z syzyfowym zwijaniem rolki, dlatego każdy z rogów przygniótł, tym co miał pod ręką.
- Widnieje schematyczny opis tutejszych ziem. Tutaj się znajdujemy, tym szlakiem podążysz na południe, nie trzymaj się traktu. Rusz prosto na południe, w kierunku orlego oka. Gdy z pola widzenia zatracisz wszelakie zabudowanie, wnet winnaś ujrzeć polanę. Musisz ją pokonać, aż dostaniesz się do peryferii lasu, postaraj się ominąć leśniczówkę, która nadzoruje wszystkie wydarzenia.
Z szuflady wyjęto kolejny papierek, tym razem obskurny i mały.
- Moje rysunki dokładnie pokazują las, trzymaj się zachodniego pasma drzew, zaznaczyłem je za pomocą krzyżyków. Nieopodal musisz szukać bardzo gęstych krzewów iglaków. Uważaj, bo właśnie w nich jest dziura, wejście do jaskini. Podróż nie jest długa, jeśli się nie zgubisz, winnaś trafić tam za 4 godziny, bo konia popędzać umiesz?
Po odwecie za wcześniejszą niuans słowny, Alfred pozostawia Vesperę sam na sam z mapami. W tym czasie ucieka na zaplecze, gdzie huczy od spadających klamotów. Chwile niepewności umykają podczas analizy map.
- Wróciłem, masz tutaj niezbędny sprzęt.
Z plecaczka zaczęły wyłaniać się przeróżne rzeczy. Między innymi: LINA, dwa krzemienie opatulone w czarną szmatę, szklany pojemnik na wodę ze skórzanym okryciem, szczelnie zakorkowany. Dwie małe pochodnie o dużych członach i zawinięte w czerwoną ścierkę przysmaki: 2 kawałki ciasta drożdżowego, mały bochenek chleba, okrągły ser, marchewka wraz z cebulą. Na to spojrzał Alfred i rzecze
- Pozdrowienia od Basi... Masz wszystko czego potrzebujesz. Koń czeka na Ciebie przy polu.
Nastaje głucha cisza, po czym mężczyzna zreflektował się dostatecznie.
- Przecież nie wiesz, jak stąd wyjść. Wstawaj idziemy!
Udasz się blisko polany, wyjście prowadzi Cię do małej chaty nieopodal traktu, tam winien czekać twój koń. Nie bacz na nic, wsiadaj i popędzaj go, co sił w nogach.
Ewidentnie chciał się pozbyć Vespery. Zapakowaną prowadzi do korytarza, o którym nie miała wcześniej pojęcia. Jest mokry i zrujnowany, jakby nikt z niego nie korzystał.
- Prosto i do klapy w podłodze. Niech Sakir ma Cię w swojej opiece.
Ostatnio zmieniony 18 lip 2015, 9:33 przez
Callisto, łącznie zmieniany 1 raz.