Północna brama

1
Północna brama Irios to główne wyjście z miasta - nie licząc drogi morskiej. Zwykle bramy kojarzą się tłocznymi ulicami, na których mnóstwo kupców oferuje swoje towary przejezdnym. Tutaj tak nie ma. Wozy handlowe nie przyjeżdżają ciągle, a cyklicznie i to w towarzystwie zbrojnej grupy. Handel w Irios kręci się raczej na głównym targu, niż na tej ulicy. Straż strzeże wejścia do miasta cały czas, zmieniając się co sześć godzin. Brama jest kamienna, wysoka, ze stanowiskami łuczniczymi na szczycie i szybkim mechanizmem opuszczającymi wrota.


Z bogatej dzielnicy ślady prowadziły między domami i domkami do murów, w pobliżu północnej bramy. Od tego miejsca prowadziły wzdłuż kamiennej granicy Irios w stronę wyjścia z miasta. Romuald opuścił najemnika. Nie chciał wychodzić za daleko i poczuł się lekko urażony słowami Tasatira na które odpowiedział - Rób pan co tam pan widzi. Oby tylko znalazł Annę - i wrócił do domu.

Teraz podążając za śladami dotarł do bramy gdzie pokryły się one ze śladami mieszczan i strażników, ale wyglądało jakby kierowały się na zewnątrz. Raihnara dostrzegł jeden ze straży i zdziwiony trochę jego zachowaniem zwołał:

- Hej! Szuka pan kogoś?

Re: Północna brama

2
Zadowolony, że kupiec w końcu go zostawił wyprostował się i spojrzał na strażnika przy. Pomasował się po brzuchu i lekko wykrzywił gębę. -A skądże taki pomysł? - Kątem oka jednak cały przyglądał się śladom na ziemi, próbując wychwycić spomiędzy nich najmniejszy ślad. W końcu ruszył powoli przed siebie w kierunku wyjścia z miasta. Wyminąwszy strażników zatrzymał się gdzieś w połowie mostu, podparł się dłońmi o puste pochwy i rozejrzał się, to na lewo, to na prawo, głównie skupiając się na jego krańcach. Jeśli dziecko w jakiś sposób sfrunęło z mieszkania, to równie dobrze mogło i tu sobie polatać, nawet jeśli najemnik zaklinał się w duchu, żeby tak nie było. Odwrócił się w stronę strażników, przygryzł lekko wargę. Nawet nie zamierzał ich pytać o dziewczynkę. Jeśli znikneła przed północą, to pełniący wartę strażnicy już pewnie dawno odbijają swoją wypłatę w karczmie. W końcu, już znacznie wolniej niż wcześniej ruszył przed siebie, uważnie przyglądając się śladom na ziemi, głównie skupiając się na tych, które odbiegały od reszty.

Re: Północna brama

3
Słońce wychyliło się na chwilę zza chmur. Śnieg w tropieniu miał tyle zalet co i wad. Łatwo było zostawić na nim ślad a wręcz nie dało się go nie zostawić. Z drugiej strony łatwo było je zasypać. Gdy Tasatir przekraczał bramę usłyszał tylko od drugiego strażnika monotonnym głosem ostrzeżenie - Na własną odpowiedzialność. Uważać na nieumarłych i nekromantów. Nie zbaczać ze ścieżki.

Na drodze były widoczne świeże ślady po wyprawie - prawdopodobnie - do Srebrnego Fortu. Po paru metrach drogi od wyraźnego tropu odbiegły znane małe zagłębienia, które kierowały się wgłąb lasu. Na szczęście nie było wiatru, który mógłby zakryć poszlaki.

Re: Północna brama

4
Kiedy zauważył ślady odbiegające w stronę lasu, przeklną, tym razem jednak głośno i wyraźnie. Cała sytuacja podobała mu się co raz mniej a wizja wyprawy w głąb lasu całkowicie zabiła w nim chęć szukania dziewczyny. Podniósł swoje ręce do twarzy i chuchnął w nie kilka razy. Zaczął żałować, że reszty pieniędzy nie wydał na jakieś porządne rękawice. Po niecałej minucie opuścił dłonie i kucnął przy małych śladach. Odgarnął z nich troszkę śniegu i przyjrzał się uważnie, chcąc się upewnić, że to te same ślady co wcześniej. W końcu powoli ich tropem zbliżył się do lasu i zatrzymał się przed nim. Spojrzał za siebie, wprost na bramę do Irios. Nieumarli? Nie zbaczać ze ścieżki?
-A bodajby pies Was za dupę chycił. Nieumarłych im się kurwa zachciało. - Warknął sam do siebie, potarł ręce o siebie i ruszył powoli przed siebie. Lewą dłoń położył na pustej, lewej pochwie. Kurczowo zaciskał na niej dłoń nie chcąc pozwolić, żeby palce mu ścierpły od chłodu. Z drugą dłonią zrobił to samo, tyle że chwycił nią rękojeść miecza przewieszonego na plecach, był gotów w każdej chwili wyciągnąć go i chwycić oburącz. Cały czas też bacznie przyglądał się ubitemu śniegowi i lustrował okolicę.

Re: Północna brama

6
Droga powrotna była długa, męcząca i nieciekawa. Młody mężczyzna szedł spokojnie, a stalowa kosa spoczywała mu na ramieniu. Młody siwek Jego ojca - Mantris - kroczył spokojnie przy Jego boku. Świeżutkie podkowy dudniły o kamienisty trakt wszem wobec oznajmiając, że kowal wykonał dobrą robotę. Sytuacja o tyle nietypowa, że koniem zazwyczaj zajmował się lokalny kowal w mieście. Niestety tym razem okazał się zbyt zajęty i młodzieniec musiał wybrać się do najbliższej miejscowości. Trzeba przyznać, że stanowił dosyć wyjątkowy widok. Kupiecki strój, nieosiodłany koń i kosa na ramieniu.

- Dobry człowieku! Podejdź, proszę! Pomóż starcowi! - Dobiegł go zmęczony głos. Niedaleko przed nim, tuż przed bramami miejskimi drogę zagradzał wóz ze złamanym kołem. Właściciel głosu, sędziwy mężczyzna o długiej siwej brodzie machał energicznie spoglądając w kierunku Teliona. - Koło złamane, wóz przewrócony. Co ja pocznę? Cóż ja zrobię? A i jeszcze tych dwóch obwiesi - Tu wskazał strzegących bramy mężczyzn. - śmieją się tylko, zamiast pomóc. Karą grożą! KARĄ! Za drogi blokowanie!

- Ale, ale! Gdzież moje maniery? Waler. Waler z Turonu. Miło mi. - Skinąwszy głową poklepał w bok swojego pojazdu uśmiechając się i czekając odpowiedzi.
Obrazek

Mowa jest srebrem, milczenie złotem.
Mówiąc, jest łatwiej wyjść na idiotę.

Re: Północna brama

7
- Wreszcie w domu. - pomyślał chłopaczyna zbliżając się do murów miejskich. Wprawdzie nie miał nic przeciwko dalekim przechadzką, ale obowiązek niańczenia przez całą drogę młodego i jeszcze niezbyt okrzesanego ogiera niezwykle go zmęczyła. Gdyby tylko miał na tyle rozumu w głowie, zabrałby ze sobą siodło i chociaż przez chwilę dałby odpoczynek strudzonym nogom, które z każdą chwilą wydawały się mu być coraz to cięższe i mniej skore do dalszej wędrówki. Ale cóż rzec, mając jak zwykle głowę w chmurach, nie sposób pamiętać o takich rzeczach, przez co teraz można było jedynie siebie przeklinać za takie niedopatrzenie.

Do bramy północnej nie było już dalej niż rzut kamieniem, a potem ot co, wystarczyło tylko uśmiechnąć się do strażnika, lekko ukłonić, odpowiedzieć na ewentualne pytania i zapewnić, że ostrze, które ze sobą nosi nie służy do ścinania ludzkich głów, a łanów zboża. Zresztą i tak żaden ze strażników nie zwróciłby na ten mały element uwagi. Nikogo już nie dziwi fakt, że jakiś mieszczuch niemal bezustannie nosi ze sobą narzędzie rolnicze. Plotki szybko się roznoszą i chyba nie znalazłaby się ani jedna osoba w całych Irios, która nie słyszałaby o pewnym makabrycznym wydarzeniu w domu Teliona przed dwoma laty, kiedy to posługując się owym narzędziem, chłopak mógł poczuć charakterystyczny, żelisty zapach ludzkiej krwi, znany tylko zaprawionym w boju wojakom.

- Hę, ktoś coś mówił? - otrząsną się, gdy niespodziewanie czyiś głos wyrwał go z zamyślenia. Zdjąwszy z głowy kaptur, odsłonił blade oblicze i prędko wypatrzył przed sobą powalony wóz, a przy nim zakłopotanego starca o siwej brodzie godnej czarodzieja. Kierowany ciekawością, a także wezwaniami nieszczęśnika, podszedł bliżej na miejsce zdarzenia i jeden rzut oka uświadomił go w czym tkwił problem. Powozowi brakowało koła. Ach, to ci pech i to wszystko zdarzyło się tuż przed bramą wjazdową, i strzegącej jej osiłkami, którzy ino wypatrywali byle hecy.
- Telion. - rzekł krótko młodzieniec, nawet nie odwróciwszy się w stronę starca, gdy ten skończył mu się przedstawiać. Zamiast tracić czas na wymianę grzeczności, młodzik skupił całą swoją uwagę i w milczeniu obszedł wóz dookoła, planując jakiś sposób uratowania brodacza imieniem Waler z opresji.
- Hejże! Mości panowie! - krzyknął do strażników.- Bądźcie tak mili z łaski swojej i pomóżcie postawić ten wóz na koła. - Powóz wprawdzie nie wydawał się ciężki i nawet z swą marną siłą Telion dałby radę, chodź z niemałym wysiłkiem, postawić wóz, ale zmęczenie dawało mu się we znaki i zanim uporałby się z całą robotą, napociłby się niemiłosiernie, ku uciesze straży przyglądającej się całej akcji.- Dalej, no! - poganiał zbrojnych. - Jak zrobimy to na raz, to szepnę dobre słówko o którymś z was mojej siostrze. Pieprzone obiboki. - Siostra Teliona była nie mniej znana niż on. I bynajmniej nie z tego samego powodu co on. Luthien, bo tak miała na imię, była mądra, a swą posturą oraz charakterem dorównywała księżniczce, przez co stawała się obiektem westchnień wielu szlachetnie urodzonych paniczów i jeszcze większej ilości mieszczańskiej hołoty. Los jednak chciał, że na równi z zimnym spojrzeniem swego brata, Luthien posiadała zimne jak lód serce, które prędko studziły zapały niejednego adoratora.
- Jak tylko się z tym uporamy... - teraz chłopak zwrócił się do starca. - ...podczepimy mojego konia do wozu i pomogę Ci go wtoczyć za mury miejskie zanim te dwa wałkonie znudzą się naigrywaniem z Ciebie. - wypowiedział ostatnie słowa tak, żeby tamci go nie usłyszeli. - Potrzymaj to proszę. wręczywszy Walerowi kosę, zaraz począł napinać mięśnie, aby przygotować się do wytężonej pracy.
Ostatnio zmieniony 15 lut 2020, 17:42 przez Telion, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Północna brama

8
Wysiłki chłopaka okazały się, cóż... Co tu dużo mówić. Daremne. Co prawda po wspomnieniu o siostrze jeden ze strażników doznał nagłego przypływu altruizmu i pozytywnej energii, lecz powstrzymany został przez drugiego. Szybka, stłumiona wymiana zdań zaowocowała brakiem współpracy ze strony mężczyzn. Telion nie poddał się jednak bez walki, usiłując podźwignąć wóz wraz z nowo poznanym. Zaprawszy się, porządnie pochwycił bok pojazdu, napiął mięśnie i z całej siły pociągnął ku górze. Wóz uniósł się co prawda o kilka, ba! Nawet kilkanaście centymetrów jednak już po chwili jego przytłaczająca masa przeważyła obu interesantów. Sytuacja prezentowała się mało korzystnie do momentu, kiedy nie wsparła ich dodatkowa para rąk.

- Cześć Telion - Do zmagającej się z ciężarem dwójki dołączył młody kapitan straży Irios. Mężczyzna, o którym każdy wiedział, że jest. Każdy kojarzył z twarzy. Każdy chodź raz, miał okazję uświadczyć Jego niebywałej zdolności - pamiętał on każdego mieszkańca. Ich imiona. Ich rodziny. Ich domy. Również jak każdy, Telion nie pamiętał Jego imienia. Było w nim coś straszliwie ulotnego. Wspólnymi siłami osiągnięto sukces i już po chwili wóz stał na czterech kołach, jednak entuzjazm gotującego się do podczepiania konia został skutecznie stłamszony. - Ty możesz wejść, ale obcego z wozem muszę najpierw przeszukać. Nastały trudne czasy i takie mamy zasady. Mimo to cenię Twoją postawę. Dobry z Ciebie chłopak. Nie pasujesz do tego miasta. Masz. Weź to, ja znalazłem już swoje miejsce, ale Tobie może jeszcze się przyda. Pozdrów siostrę po powrocie.

Naprawiwszy wóz i wręczywszy Telionowi zwitek papieru kapitan zawołał jednego ze swoich ludzi. Razem ściągnęli wóz na pobocze, rozpoczynając regulaminowe procedury. Była to kolejna, spośród powszechnie znanych plotek na temat kapitana. Podobno był praworządny i uczciwy do bólu. Na przekazanym papierze znajdowała się przyozdobiona licznymi, niezrozumiałymi znakami mapa. Przedstawiała ona spory kawałek centralnej Herbii ze szczególnym zaznaczeniem pewnego pozornie nieistotnego lasu.
Obrazek

Mowa jest srebrem, milczenie złotem.
Mówiąc, jest łatwiej wyjść na idiotę.

Re: Północna brama

9
Dobre chęci Teliona jednak nie wystarczyły, aby pomóc starcowi, przez co teraz czuł się niezwykle zażenowany i obarczony poczuciem winy. Na całe szczęście nagłe pojawienie się kapitana nieco podniosło go na duchu. Uporawszy się z wozem, podziękował za pomoc zbrojnemu, lekko mu się kłaniając i wyrażając aprobatę na temat komplementu jaki chłopak usłyszał z jego ust, zaś na sam koniec, jeszcze raz głęboko się ukłonił za otrzymany podarek.

- Przepraszam Walerze, że nie byłem wstanie Ci dopomóc w potrzebie. - również i starcowi posłał lekki ukłon.
Zarzuciwszy na siebie kaptur, odebrał z rąk brodacza swoją kosę, w drugiej trzymał uzdę ogiera i przymierzał się właśnie do przekroczenia bramy miejskiej. Po tym całym zdarzeniu chciał się po prostu zamknąć się w swoim ciemnym pokoiku, niczym dzieciak, który narozrabiał i teraz chowa się przed odpowiedzialnością i karą ze strony rodziców. Jednak stojąc tuż pod kamiennym sklepieniem, obrócił się naprędce jakby o czymś zapomniał.
- Starcze! - krzyknął. - Jak już przejdziesz kontrolę, wypytaj o karczmę przy domostwie malarza, Wstąpię tam jutro z rana w interesach mego ojca. Może dane nam będzie zamienić kilka słów. - i lekko się uśmiechnąwszy przekroczył granice miasta.

Idąc nieśpiesznie do domu, z zaciekawieniem przyglądał się mapie podarowanej od kapitana.
-"Ja znalazłem już swoje miejsce, ale Tobie może jeszcze się przyda...- w duchu rozważał co mogłyby oznaczać te słowa. Swoją drogą, mapa wyglądała jak typowa mapa podróżnika. Telion rozpoznał kawałek widniejącej na niej obszaru, jednakże nabazgrane na całej powierzchni znaki, nic mu nie mówiły. Spośród kilku języków, z którymi miał styczność, żaden nie charakteryzował się takim stylem symboli, zupełnie jakby pochodziły z odległej i jeszcze nieznanej ludzkości krainy lub pismo, którego użyto, to rodzaj szyfru lub języka dawno już wymarłego.
Wywodom nie było końca, a rozbudzona w nim ciekawość nie dawała spokoju. Teraz czym prędzej chciał się dowiedzieć co jest na rzeczy. Przystaną na chwilę i począł zastanawiać się czy może jednak nie wrócić pod bramę i nie dopytać się o szczegóły. Prędko jednak porzucił ten pomysł, kiedy do jego nozdrzy doleciał zapach pieczeni. Przez tą całą sprawę z uszkodzonym powozem, zupełnie zapomniał, że prócz zmęczenia, również i głód go smaga. Przyśpieszając kroku, popędził w stronę rodzinnego domu, z trudem powstrzymując ślinotok.

Zaraz jak tylko dotarł pod drzwi, prędko wprowadził konia do zagrody i niczym wicher wparował do mieszkania, kierując się wprost do kuchni i odłożywszy swój nieodzowny oręż rozpoczął przeszukiwanie spiżarni, co chwilę jednak zerkając na mapę i nie mogąc się oprzeć chęci rozwikłania zagadki.
- Jutro pójdę do biblioteki lub uczonych. - powiedział sobie, zanurzając łychę w jednym z garów i jedząc prosto z niego. - Dowiem się co kryją te tajemne symbole i podążę ich śladem. - postanowił, mając pełne usta potrawki

Akcja przeniesiona Tutaj
ODPOWIEDZ

Wróć do „Irios”