Tawerna
Uśmiechnąwszy się, Horgund oblizał usta w dziwnym geście, jakby odruchowo i zachichotał pod nosem, gdy Sorin zgodził się podpisać dokument. Jednakże, gdy zamiast podanego mu malutkiego, symbolicznego nożyka przypominającego zaostrzoną igłę, wyjął swój miecz, Horgund odskoczył do tyłu na krześle, wyrzucając przed siebie dłonie, jakby w geście zasłonięcia się. Sorin był szybki - na prawdę szybki, ale gdy tylko wyjął miecz i dotknął nim swojego kciuka, Jan był krok od niego, z obnażonym ostrzem, zaś drugi z towarzyszących jemu i Horgundowi prychnął gdzieś za jego plecami.
- Spokojnie, haha - zaśmiał się mężczyzna o czerwonych oczach, uspokajającym gestem rąk nakazując Janowi spokój. Olbrzym po chwili wahania odszedł od Sorina i schował długi, dwuręczny miecz do pochwy. Co ciekawe, trzymał go w jednej dłoni - Nie strasz nas tak, Sorinie - rzucił zawadiacko Horgund, puszczając oko do chłopaka i odetchnął z ulgą, chichocząc przy tym delikatnie. Również i mężczyzna w szacie zaczął się cicho śmiać, chociaż piskliwiej i bardziej boleśnie dla uszu.
- Dokonane. Od dzisiaj jesteś Leszym, jak my trzej, ale także pracujesz dla mnie w Podziemiu, więc jesteś też teraz jego członkiem. Oficjalnie więc zostałeś Słowikiem, oraz zyskałeś możliwość poruszania się Dolną Drogą. Jakby co, mów, że jesteś od Drugiego Atamana. Irand pokaże Ci, gdzie teraz możesz zjeść, umyć się i przespać - Horgund zmienił ton na formalny, wskazał gestem za plecy Sorina, zza których wychynął macher, którego wcześniej nie było. Z nieśmiałym uśmiechem pociągnął chłopaka do jednej ze ścian pokoju i zaczął macać po boazerii. Chwilę potem boazeria pstryknęła i otworzyła się w postaci drzwiczek, na które boazeria została nałożona. Drzwiczki wyposażone były w kilka zamków, ale Irandowi udało się je jakoś otworzyć podczas "macania". Zaprowadził Sorina do długiego, kwadratowego korytarza - całkiem ciemnego w porównaniu do poprzedniego pokoju - co jakiś czas umieszczono pochodnie, zaznaczające odnogę od korytarza. Każda odnoga szła w jednym kierunku. W pewnym momencie przestrzeń po prawej stronie Sorina zniknęła i zaczęli iść po półce jakiejś dużej, podziemnej sali. Gdy spojrzał w dół, zdziwił się bardzo. Nie widział, jak duża jest sala, gdyż rzeźbiony w łukowate zdobienia kamienny strop zasłaniał mu dużo z pola widzenia.
Tuż pod nim, obok półki, jakieś kilkanaście metrów w dół, przechadzało się całkiem sporo osób - kilka spacerowało z pochodniami, bądź z jakimiś przedmiotami, a inne zajmowały się swoimi sprawami. Na kamiennych, kwadratowych platformach, z których ze środka wyrastały do sufitu kolumny, a gdzie z każdej platformy odchodził most na każdą sąsiednią, ustawione były namioty, połączone z drewnianymi konstrukcjami i rusztowaniami. Gdzieniegdzie widać było ognisko, wokół którego siedzieli zarówno dorośli, jak i dzieci - wszyscy ubrani byli niezbyt wyniośle - jedynie Ci, którzy spacerowali z pochodniami mieli ubrane skórzane pancerze i żelazne szyszaki. Sorin naliczył koło dwudziestu osób w zasięgu widzenia. Wyglądało na to, że mieszkali oni w kanałach jeszcze głębiej pod siedzibą Horgunda. Wokół platform, a pod postami, przewalały się z szumem masy brunatnej wody - Sorin doskonale wyczuł niemiły zapach ścieków, chociaż nie tak intensywny, jakby się to mogło wydawać, gdyż połączony z bardzo intensywną wonią czegoś innego - jakby ziół i soli.
- No, jesteśmy - zakomenderował wesoły Irand, wskazując Sorinowi jedne z wielu drewnianych drzwi, które znajdowały się po drugiej stronie korytarza, niż przepaść do dziwnego obozowiska. Macher otworzył drzwi i wskazał na symbol nad nimi - To jest jedna z jadalni. W południe zawsze wydajemy tutaj jedzenie każdemu, a jak wykażesz się po pracowaniu, to będziesz dostawał kilka razy dziennie do swojego pokoju. Jak dobrze wykonasz parę robót, przeniosą Cię zapewne wyżej, do własnych komnat, urządzonych z przepychem - wyszczerzył zęby macher, pokazując pomieszczenie, zastawione kilkoma drewnianymi ławami i stołami. Po jednej stronie była długa lada, za którą stał jednooki, blady jegomość o skórze jakby pokrytej bliznami - wyglądał, jakby był w połowie srebrną rybą - Serwus - rzucił niedbale. Na ladzie stał talerz z ziemniokami i smażoną rybą, czekający zapewne na Sorina.
- Po zjedzeniu wyjdź na korytarz i poszukaj drzwi z napisem A3. Powinny być kilka wejść dalej. Tam będziesz miał swój pokój, który będzie miał dwie pary drzwi - na drugi korytarz, gdzie znajdziesz bez problemu łaźnie i wszystko, co potrzebne. Jak wypoczniesz, to możesz też się tam zabawić. To centrum całego Podziemia, a do tego włości Drugiego i Trzeciego Atamana - puścił mu oczko i ruszył dalej korytarzem, idąc gdzieś w niewiadomym celu. Sorin chciał wytrzeć ręką czoło, gdyż się spocił i coś przez przypadek zahaczyło mu o czoło - w dłoni miał dziwny, metalowy klucz. Gospodarz jadalni spojrzał na niego z uśmiechem i wrócił do swojej roboty, albo udając, że do niej wrócił. Całość tej konstrukcji była dziwna - wiele korytarzy, kanałów, ścieków i pomieszczeń z kamienia. Być może było tu dawne więzienie, lochy, jakieś piwnice, bądź magazyny? Nie wiadomo było, ale jak na razie był tylko kamień, dziwne zapachy, obdarci ludzie i podejrzane typy. Zero komnat i bogactw.
Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego
1Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla