Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

1
Tawerna

Uśmiechnąwszy się, Horgund oblizał usta w dziwnym geście, jakby odruchowo i zachichotał pod nosem, gdy Sorin zgodził się podpisać dokument. Jednakże, gdy zamiast podanego mu malutkiego, symbolicznego nożyka przypominającego zaostrzoną igłę, wyjął swój miecz, Horgund odskoczył do tyłu na krześle, wyrzucając przed siebie dłonie, jakby w geście zasłonięcia się. Sorin był szybki - na prawdę szybki, ale gdy tylko wyjął miecz i dotknął nim swojego kciuka, Jan był krok od niego, z obnażonym ostrzem, zaś drugi z towarzyszących jemu i Horgundowi prychnął gdzieś za jego plecami.

- Spokojnie, haha - zaśmiał się mężczyzna o czerwonych oczach, uspokajającym gestem rąk nakazując Janowi spokój. Olbrzym po chwili wahania odszedł od Sorina i schował długi, dwuręczny miecz do pochwy. Co ciekawe, trzymał go w jednej dłoni - Nie strasz nas tak, Sorinie - rzucił zawadiacko Horgund, puszczając oko do chłopaka i odetchnął z ulgą, chichocząc przy tym delikatnie. Również i mężczyzna w szacie zaczął się cicho śmiać, chociaż piskliwiej i bardziej boleśnie dla uszu.

- Dokonane. Od dzisiaj jesteś Leszym, jak my trzej, ale także pracujesz dla mnie w Podziemiu, więc jesteś też teraz jego członkiem. Oficjalnie więc zostałeś Słowikiem, oraz zyskałeś możliwość poruszania się Dolną Drogą. Jakby co, mów, że jesteś od Drugiego Atamana. Irand pokaże Ci, gdzie teraz możesz zjeść, umyć się i przespać - Horgund zmienił ton na formalny, wskazał gestem za plecy Sorina, zza których wychynął macher, którego wcześniej nie było. Z nieśmiałym uśmiechem pociągnął chłopaka do jednej ze ścian pokoju i zaczął macać po boazerii. Chwilę potem boazeria pstryknęła i otworzyła się w postaci drzwiczek, na które boazeria została nałożona. Drzwiczki wyposażone były w kilka zamków, ale Irandowi udało się je jakoś otworzyć podczas "macania". Zaprowadził Sorina do długiego, kwadratowego korytarza - całkiem ciemnego w porównaniu do poprzedniego pokoju - co jakiś czas umieszczono pochodnie, zaznaczające odnogę od korytarza. Każda odnoga szła w jednym kierunku. W pewnym momencie przestrzeń po prawej stronie Sorina zniknęła i zaczęli iść po półce jakiejś dużej, podziemnej sali. Gdy spojrzał w dół, zdziwił się bardzo. Nie widział, jak duża jest sala, gdyż rzeźbiony w łukowate zdobienia kamienny strop zasłaniał mu dużo z pola widzenia.

Tuż pod nim, obok półki, jakieś kilkanaście metrów w dół, przechadzało się całkiem sporo osób - kilka spacerowało z pochodniami, bądź z jakimiś przedmiotami, a inne zajmowały się swoimi sprawami. Na kamiennych, kwadratowych platformach, z których ze środka wyrastały do sufitu kolumny, a gdzie z każdej platformy odchodził most na każdą sąsiednią, ustawione były namioty, połączone z drewnianymi konstrukcjami i rusztowaniami. Gdzieniegdzie widać było ognisko, wokół którego siedzieli zarówno dorośli, jak i dzieci - wszyscy ubrani byli niezbyt wyniośle - jedynie Ci, którzy spacerowali z pochodniami mieli ubrane skórzane pancerze i żelazne szyszaki. Sorin naliczył koło dwudziestu osób w zasięgu widzenia. Wyglądało na to, że mieszkali oni w kanałach jeszcze głębiej pod siedzibą Horgunda. Wokół platform, a pod postami, przewalały się z szumem masy brunatnej wody - Sorin doskonale wyczuł niemiły zapach ścieków, chociaż nie tak intensywny, jakby się to mogło wydawać, gdyż połączony z bardzo intensywną wonią czegoś innego - jakby ziół i soli.

- No, jesteśmy - zakomenderował wesoły Irand, wskazując Sorinowi jedne z wielu drewnianych drzwi, które znajdowały się po drugiej stronie korytarza, niż przepaść do dziwnego obozowiska. Macher otworzył drzwi i wskazał na symbol nad nimi - To jest jedna z jadalni. W południe zawsze wydajemy tutaj jedzenie każdemu, a jak wykażesz się po pracowaniu, to będziesz dostawał kilka razy dziennie do swojego pokoju. Jak dobrze wykonasz parę robót, przeniosą Cię zapewne wyżej, do własnych komnat, urządzonych z przepychem - wyszczerzył zęby macher, pokazując pomieszczenie, zastawione kilkoma drewnianymi ławami i stołami. Po jednej stronie była długa lada, za którą stał jednooki, blady jegomość o skórze jakby pokrytej bliznami - wyglądał, jakby był w połowie srebrną rybą - Serwus - rzucił niedbale. Na ladzie stał talerz z ziemniokami i smażoną rybą, czekający zapewne na Sorina.

- Po zjedzeniu wyjdź na korytarz i poszukaj drzwi z napisem A3. Powinny być kilka wejść dalej. Tam będziesz miał swój pokój, który będzie miał dwie pary drzwi - na drugi korytarz, gdzie znajdziesz bez problemu łaźnie i wszystko, co potrzebne. Jak wypoczniesz, to możesz też się tam zabawić. To centrum całego Podziemia, a do tego włości Drugiego i Trzeciego Atamana - puścił mu oczko i ruszył dalej korytarzem, idąc gdzieś w niewiadomym celu. Sorin chciał wytrzeć ręką czoło, gdyż się spocił i coś przez przypadek zahaczyło mu o czoło - w dłoni miał dziwny, metalowy klucz. Gospodarz jadalni spojrzał na niego z uśmiechem i wrócił do swojej roboty, albo udając, że do niej wrócił. Całość tej konstrukcji była dziwna - wiele korytarzy, kanałów, ścieków i pomieszczeń z kamienia. Być może było tu dawne więzienie, lochy, jakieś piwnice, bądź magazyny? Nie wiadomo było, ale jak na razie był tylko kamień, dziwne zapachy, obdarci ludzie i podejrzane typy. Zero komnat i bogactw.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

2
Całość korytarzy i całego podziemia była jak jakieś ukryte królestwo. Ciekawe do jakiego stopnia zakon wie co się tutaj dzieje. Sorin zjadł posiłek i jedno można powiedzieć, był dobry. Gospodarz wyraźnie nie miał co z sobą zrobić, więc Sorin zagadał do niego w celu zdobycia informacji.

-Witam. Co to jest właściwie za miejsce? Dużo jest tutaj ludzi?

Padnięty jak padnięty ale zawsze miło dowiedzieć się czegoś o swojej sytuacji. Bardzo interesujący jest człowiek w zbroi. Te oczy, musi mieć to jakiś związek z jego umiejętnościami.

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

3
Gospodarz spojrzał na Sorina z obojętnością - dziwna cecha gospodarzy, ale cóż. Wyglądał na mężczyznę cichego, twardego, ale nie wydawał się jakoś specjalnie niesympatyczny. Porzucił to, co robił, co jeszcze bardziej mogło utwierdzić w przekonaniu, że wcale nie zajmował się niczym konkretnym. Z dziwnym grymasem namysłu pochylił się nad ladą, opierając się o nią korpusem i jedną dłonią poprawił czarną przepaskę na brakującym oku.

-No, cóż. To jest Podziemie, ogólnie. No - zaczął się lekko jąkać widząc, że nie dało to chłopakowi wyczerpującego wyjaśnienia. Podrapał się po łysej głowie i zasępił na chwilę, zapewne dobierając słowa, by się zbytnio nie dogadać - Dokładniej jesteśmy na włościach Drugiego Atamana teraz. Ma tutaj swoją Siedzibę. A mieszka tu całkiem sporo ludzi. Na pewno nie tyle, co w mieście, ale dużo Leszych, przestępców, banitów, biedaków i wszystkich, którzy nie znaleźli sobie miejsca na górze - taką odpowiedź uznał za wystarczającą i zaczął wpatrywać się gdzieś w sufit, masując sobie dłonią o dłoń.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

4
Gospodarz nie powiedział nic szczególnie interesującego ale cóż. Sorin podziękował za posiłek i poszedł do pokoju A3. Droga była prosta i nie sprawiła żadnego kłopotu. Po wejściu do pokoju Sorin rozejrzał się i chciał teraz tylko iść spać. Zdjął płaszcz z torbą i powiesił na potencjalnym wieszaku po czym runął na łóżko z nadzieją, że zaśnie szybko.Szacując na oko czas był wieczór więc oby nocą ludzie nic od niego nie chcieli.

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

5
Gdy szedł do pokoju, minęła go grupka widocznie idących razem, chociaż luźno i obojętnie ludzi, z naciskiem na mężczyzn. Byli ubrani raczej codziennie - głównie zielone, brązowe i fioletowe koszule, całkiem grube i długie, a pod tym różnego rodzaju spodnie, kończące się różnego rodzaju butami. Wyglądali jak zbieranina zwykłych mieszczan, bądź chłopów jadących na jakiś odpust - ich ubrania, chociaż proste, nie były jakiegoś złego wykonania. Odróżniali się jedynie tym, że każdy z nich przy pasie miał albo miecz jednoręczny w prostej pochwie, albo toporek - zwykła, prosta broń. Niektórzy mieli przy sobie sakiewki, inni nieśli na plecach całe pakunki, a jeszcze inni trzymali w rękach wiklinowe kosze i materiałowe worki. Było też kilka kobiet, które również był uzbrojone. Jedynie osoba idąca z przodu się wyróżniała - postawny mężczyzna, o czerwonych tęczówkach, oraz o długich, słomianych włosach, zawiązanych w warkocze. Jego głowę otaczał hełm okularowy, w jednej dłoni trzymał bardzo dużą, okrągłą tarczę, a w drugiej krótką włócznię. Poza tym miał też kolczugę. Gdy mijał wraz ze swoimi towarzyszami wchodzącego do pokoju Sorina rzucił na numer spojrzeniem, po czym kiwnął lekko głową do chłopaka, jakby w skromnym ukłonie. Niektórzy, idący na przedzie, spojrzeli na niego z zaciekawieniem, lecz nic konkretnego nie powiedzieli. Cała grupka była rozgadana i roześmiana, idąca gdzieś w kierunku, z którego wcześniej przybył. Dało się słyszeć wzmianki o jakichś niepokojach, alkoholach i wzroście poziomu wody.

Sorin otworzył drzwi - pokój jak każdy inny w tym miejscu. W całości wykonany z dużych, kamiennych bloków i miejscami wyłożony mniejszymi cegłami. Ściany jednak obłożono dziwną, jakby drewnianą matą, nadając im bardziej przyjazny wygląd. Na podłodze ktoś położył coś, co przypominało dywan, chociaż bardzo misternej roboty i trochę już stary - co było widoczne. Na jednej z mat, po lewej stronie pokoju, powieszono mały obrazek w prostej ramie. Ktoś namalował z podstawowymi umiejętnościami zachód słońca nad zatoką Irios. Albo wschód? Trudno było ocenić. Pod obrazem stała komoda, obok komody zaś tuż przy drzwiach wejściowych stolik z krzesłem. Wieszak miało się od razu po prawej, obok wysokiej i bardzo chudej szafy. Sorin sprawdził na wszelki wypadek, czy w szafie nikogo nie ma - była to jak najbardziej zwykła szafa, obok której stało łóżko. Na drzwiach nie było rygla, jedynie ów zamek, który Sorin zamknął. Na przeciwko - co dziwne, był jednak duży rygiel, a drzwi były widocznie solidniejsze. Był tam zamek, ale nawet z otwartym zamkiem nie dałoby się otworzyć drzwi. Za nimi zaś dało się słyszeć jakieś oddalone, liczne głosy, czasem jakiś śmiech, okrzyk. Nikt jednak nie otworzy tamtych drzwi bez wiedzy Sorina. Łóżko okazało się zaś zaskakująco wygodne, - było duże, miękkie i dostępne w poduszki.

Gdy Sorina obudziło pukanie, spojrzał na szafę, ale dochodziło od strony korytarza na półce obok małej przepaści, którą wczoraj szedł. Tak, wczoraj - tak szacował według swojego wypoczęcia. Puk, puk, puk. Znajome pukanie od drzwi.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

6
Tak dobrze to Sorin nie spał już jakiś czas. Teraz, wypoczęty i gotowy do właściwie niczego zastanawiał się, kto może być tak miły i pukać do drzwi zamiast wchodzić szafą.

-Już idę!

W drodze do otworzenia jakiemuś jegomościowi, chwycił miecz razem z pasem do którego była przymocowana pochwa. Położył go tuż obok wejścia, tak by można było od razu po niego sięgnąć, ta nieufność. Spokojnym ruchem ręki otworzył drzwi.

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

7
Gdy otworzył drzwi, był lekko zaskoczony widokiem - nie musiał dobywać miecza wobec dobrze mu znanej postaci w fioletowym kapeluszu i równie fioletowym, modnym stroju trubadura, w który to teraz Irand był ubrany - ciasną tunikę z bufiastymi rękawami. Spodnie jednak były czarne, lniane i długie, co nadawało mu mieszany wygląd, oddalając go od wizji trubadura. Był raczej wyglądem podobny do wędrownego muzyka, który nie ma własnej garderoby, a przebiera się w drodze. Irand uśmiechnął się ciepło, chociaż jego brwi wykrzywiły się w grymas niepewności i troski.

- Dzień dobry, panie Sorinie. To znowu ja - ukłonił lekko głowę, ale nie z ukorzeniem, a ze zwykłym szacunkiem - Nie budziłem Cię rano, ale liczyłem, że wyjdziesz z pokoju koło południa. Ty jednak przespałeś i cały dzień, a Horgund kazał mi Cię pilnować - na jego twarzy pojawił się dziwny przebłysk, po czym przecząco pokręcił głową zaciskając usta i zaśmiał się krótko - Nie, nie pilnować. To złe słowo. Mam się Tobą opiekować. Pokazać Ci co i jak, a dzisiejszej nocy chciałem iść do saloniku mego przyjaciela. Jesteś teraz jednym z nas, warto by było Cię zapoznać z niektórymi, polegając na tym, że nie jesteś jakimś tam zwykłym Leszym, czy Słowikiem, tylko Słowikiem i Leszym na rozkazach samego Atamana, to jesteś trochę wyżej w hierarchii od większości. To jak, masz ochotę gdzieś pójść? Jest koło północy, ale tutaj z cyklem bywa różnie. Możesz iść do łaźni, a ja poczekam - wzruszył ramionami, za jego plecami przeszedł ktoś w skórzanym kubraku, rzucając jedynie przelotnie spojrzeniem - bardzo niski i krępy jegomość.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

8
-Witaj. Spałem cały dzień? Widocznie byłem bardzo zmęczony.

Doba spania to względnie szalona ilość snu jak na hmmm...dzień? Sorin wcale nie był zdziwiony, że Irand się nim "opiekuje", ten gość jako jedyny wydaje się być naprawdę miły. Cykl życia w podziemiach jest zaburzony? Nie jest to zaskakujące, ale ciekawe jak określić czy chce się zjeść śniadanie, obiad czy kolację. Po dobowym śnie dobrze by było się umyć.

-Dobra, to ja idę do łaźni a potem się pomyśli, może opowiesz mi co właściwie znaczy być Leszym czy Słowikiem czy jednym i drugim. Bo co ja właściwie mam robić?

Po tym, Sorin wyszedł z pokoju, zamykając go i zostawiając tam kilka swoich rzeczy. Miecz przypiął do pasa i udał się w kierunku łaźni oczekując, że w drodze do niej, Irand powie mu co nieco.

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

9
Irand wyszczerzył zęby słysząc o spaniu - No, bracie, spałeś jakby Cię ktoś kijem zdzielił, albo jak byś za dużo gorzały na raz spróbował się podjąć - szturchnął go łokciem i pokazał na klucz, który pojawił się w jego dłoni, gdy przesunął nią nieopodal drzwi. Z dużą zręcznością musiał wyjąć go z zamka. Podał go Sorinowi i wzruszył ramionami, jakby usprawiedliwiająco.

- Wiadomo. To Podziemie. Chociaż nic tu zazwyczaj nie znika, to jesteś nowy. Ktoś może dla żartu coś zabrać, to zamykaj na razie pokój od tej strony. A od tej drugiej zamykaj zawsze, tam jest ścieżka nie należąca do drugiego Atamana. Tam jest Centrum - Irand wyraźnie sposępniał lekko, wpatrując się w przeciwległe drzwi z podejrzliwością i jakby nawet gniewem. Ale po chwili, widząc na sobie spojrzenie chłopaka, parsknął cicho i poszedł z nim w kierunku łaźni. Ucieszył się, gdy Sorin zamknął drzwi.

- Jesteś Leszym, czyli powiedzmy - Irand ściszył głos, gdy ktoś ich mijał - Takim elitarnym członkiem pewnej organizacji. Gromadzimy utalentowanych ludzi i nieludzi, pod sztandarem Tego w Koronie z Jelenich Rogów. To taka po części organizacja religijna. Nie musisz w to wierzyć, ale zapunktujesz. Leszym nie zostaje byle kto, chociaż wielu Leszych to Ci, którzy wiele lat temu mieszkali w lasach i po uroczyskach, stroniąc od innych ludów, a teraz zeszli do Podziemia w poszukiwaniu schronienia. A Drugi Ataman ich przygarnął - to dzikie ludzie, ale liczni, bitni i znający się czasem na magii. Widziałeś tam ich trochę na dole - mężczyzna wskazał głową w tył, kiwając w stronę prawą, ku przepaści, która nagle się skończyła, gdyż korytarz znowu zamknięty był w czterech płaszczyznach. Irand wskazał na drzwi oznaczone symbolem pionowych fali.

- A Słowik, to pracownik Drugiego Atamana. Każdy tutaj jest Słowikiem. Możesz być złodziejem Słowikiem, to kradniesz. Możesz być mordercą na zlecenie Słowikiem, to zabijasz. Możesz być rzemieślnikiem, który naprawia ludziom stoły albo ekwipunek, też Słowikiem. W takim razie naprawiasz. Po prostu, Słowik, to członek naszego małego świata, który wcale nie jest taki mały - Irand uśmiechnął się, zataczając dłonią gest po suficie, mający niby zilustrować ogrom tego miejsca.

- Ty zapewne będziesz wykonywał brudne roboty. Nie jakieś tam zabijanie, ale pewnie będziesz kogoś ochraniał, albo też zabijał, kto wie. Atamani jednak nie są okrutni - działają tylko w interesach, a i wtedy chcą jak najlepiej dla swoich poddanych - poklepał go po ramieniu i otworzył naciskiem na klamkę drzwi, po czym zamknął je za Sorinem. W środku było kilka zasłon i ścianek - pomieszczenie było na prawdę rozległe. Zza kilku zasłon, które szczelnie zasłaniały dane rewiry, słychać było pluski i chlapanie. Sorin upodobał sobie balię w jednym z najbliższych kątów, zasłoniętą dodatkowo zasłonami. Mógł się swobodnie rozebrać. Podczas kąpania słychać było kobiece śmiechy, a także basowe, męskie rozmowy, które dochodziły z różnych kierunków. Gdy skończył i wyszedł, mijał wchodzącego w dziwnej, luźnej szacie mężczyznę z długą, siwą brodą, który chyba nawet go nie zauważył, bo prawie na niego wpadł.
Przed drzwiami czekał Irand - To co, lecimy na salony? Chcesz jeszcze o coś zapytać? - zagaił uśmiechnięty, ruszając tym samym, ruchliwym i długim korytarzem, skręcając w odnogę, która pojawiła się między pokojami. Szeroki korytarz prowadził do podwójnych drzwi, przy których stało dwóch mężczyzn w takim samym moderunku, jak wojownik prowadzący wcześniej tamtą grupę z pakunkami.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

10
-Możemy iść na te salony.

Teraz, czysty, Sorin czuł się o wiele lepiej i był teraz nazbyt gotowy do jakiegoś zadania. Byłoby miło jakby było to coś w rodzaju idź, zabij i 3 dni wolne. Zapewne tak łatwo nie będzie, Sorin jest w końcu elitarnym członkiem, jak bardzo poważnie to brzmi. Tak właściwie to ciekawi są tutaj ci "żołnierze" z tarczami i włóczniami, wypadałoby dowiedzieć się co to za jedni.

-Ci ludzie, ci z tarczami, to jakiś rodzaj milicji? Mają jednakowy rynsztunek i no... zachowują się jak milicja. A, i jeszcze sprawa tego wielkiego gościa w zbroi. Kim on jest? Lub czym?

Tyle trzeba się dowiedzieć zanim coś się zrobi dla Atmana, którego tak na prawdę Sorin nie znał.

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

11
Wyraźnie zadowolony Irand przystanął przed bramą, nie mówiąc nic, ani nie wykonując żadnego gestu - jeden ze strażników, kiwnął mu głową i zaczął kręcić jakąś korbą, a drugi podszedł do drzwi i czekał, aż ten drugi skończy kręcić mechanizmem. Gdy przestał, brama została otworzona - za nią był krótki korytarz, kończący się schodami w górę. Ze szczytu schodów, którego nie było widać, lało się dużo światła, a na podłodze korytarza kładły się ruchome cienie ludzi. W międzyczasie Irand odpowiadał dalej:

- Milicji? Nie znam tego słowa - zasępił się na chwilę oszust, ale potem, gdy już ruszyli ku otwartej bramie, rzucił okiem na sylwetkę uzbrojonego mężczyzny - To strażnicy. Słowiki. Każdy w Podziemiu nosi broń. Dosłownie każdy. Dużo tutaj w końcu przestępców, którzy łączą się we frakcje i grupy, a nawet sami Atamani czasem walczą ze sobą. Wtedy jest ciekawie. Jak wpadnie tutaj od czasu do czasu jakaś Straż, błądząc po tunelach, albo Sakirowcy, to można ich zabić w labiryntach i kanałach, albo ich unikać, aż sobie pójdą, ale ludzie Atamanów, Słowiki, Kukułki, a także... - tutaj zrobił dziwny grymas, gdy robił dziwny akcent pełen zaskakującego obrzydzenia - ... a także psy od Piątego Atamana, wiedzą, jak używać niektórych tajnych przejść. Podziemie to duża część miasta, a wielu z powierzchni bywa tutaj codziennie. Chociaż Irios to miasto pełne wiary i cnót, to wielu chce od czasu do czasu zabawić się. Poza tym, najciemniej pod latarnią - wyszczerzył zęby Irand. Wtedy też zaczęli wspinać się po dobrze oświetlonych schodach.

Sorina aż zabolały oczy, ale zwykłe ich przymrużenie znacznie pomogło. Miał przed sobą dziwne, bardzo duże pomieszczenie, w którym przechadzali się, bądź koczowali ludzie. Cała sala była wielkości kilku niskich, zwykłych domów - kilka kramów, straganów, oraz drewnianych konstrukcji otaczało podtrzymujące sufit filary, bądź ustawione były pod ścianami. Ogólnie było więc kilku sprzedawców i handlarzy, prezentujących różnorakie towary. Była tu broń, jedzenie, narzędzia. Wiele.

Pomiędzy kramami przechadzały się osoby, których było kilkanaście. Niektórzy w obdartych ubraniach, szukający jakiegoś jedzenia, czy narzędzi. Było też kilku dobrze ubranych ludzi wyglądających na kupców, kręciło się też za nimi zazwyczaj z około dwóch uzbrojonych mężczyzn - tak, jak wszyscy, sztylet bądź miecz za paskiem. W każdej z pozostałych trzech ścian było przejście do kolejnej sali - To Centrum. Takich małych sal jest kilkanaście. To jest jedna z trzech sal handlowych. Co prawda to nie jest to samo, co prawdziwy Targ, ale tu nie ma podatków, żebraków i wielu kradzieży. Nikt nie musi wychodzić na powierzchnię, by coś kupić, a wielu mieszkańców schodzi tutaj, by kupić to, czego nie dostaną w zwykłych sklepach. Nikt tu nie kradnie, bo każdy jest tu w stanie kogoś zabić. Porządku pilnują strażnicy Atamanów. Ten teren teoretycznie nie ma jednego pana. Jest podzielony pomiędzy Drugiego, Trzeciego i Czwartego. Każdy może zostać strażnikiem i wielu pełni te role co jakiś czas - mężczyzna przeszedł do kolejnej sali handlowej i przeszedł przez nią - było tak, jak w poprzedniej.

Kilka nietrwałych sklepików, kilku uzbrojonych mężczyzn i kilkunastu kupujących. W końcu, gdy dotarli do drugiego przejścia, światła znów trochę ubyło - Sorin przypomniał sobie, że każda z sal miała otwory w suficie, przez które przebijało się lekkie światło, a każda ze ścian przyozdobiona była pochodniami i lampami. Zapewne w dzień jest bardzo jasno.

Teraz weszli w bardziej zacienione, wąskie, ale bardzo wysokie korytarze, gdzie wysoko na ścianach umiejscowione były okna, a niżej drzwi. Wyglądało to, jakby wybudowano bardzo duży tunel, a potem zbudowano w nim na powrót proste, kamienne domy - To jedna z ulic, które nie zostały wykute przez Pierwszego Atamana, tutejszą legendę, ale było już ot tak. Dużo z sal i ładniejszych miejsc było tu przed nami - uśmiechnął się Irand, po czym podszedł do jakichś drzwi przed ścianą-domem o oświetlonych dobrze oknach, zasłoniętych czerwonymi zasłonami.

- Chcesz jeszcze coś wiedzieć, albo obejrzeć, zanim wejdziemy? - zapytał z obojętnością.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

12
Sorin nigdy by nie przypuszczał, że pod tym miastem są takie wielkie podziemia. Wyglądało to jak kompleks piwnic, które ludzie zamieszkali i zajęli miejsce weków. Pewnie nie raz nie dwa Sorin będzie musiał skorzystać z tutejszego handlu, przynajmniej teoretycznie nikt go nie okradnie. W sumie, widział już dosyć podziemia więc nie było celu w dalszym obchodzie.

-Nie, możemy wchodzić. Rzucił obojętnym głosem.

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

13
Gdy usłyszał zgodę Sorina, fioletowy jegomość ucieszył się znacząco. Uśmiechnął się, chociaż tym razem już prawdziwie ciepło i promiennie, a nie trochę bojaźliwie, jak wcześniej. Jak na oszusta wydawał się niezwykle miłym i godnym zaufania człowiekiem. No, chyba, że w ten sposób też oszukiwał. Tak czy inaczej, Podziemie było miejscem, gdzie złodzieje się nie okradali, a mordercy starali nie zabijać. Irand podszedł do drzwi - były solidne i okute żelazem, a na ich środku była zasuwa, przez którą patrzeć można było ze środka. Mężczyzna zapukał trzykrotnie swoim charakterystycznym Puk, puk, puk. Nikt jednak nie otworzył, nawet po dłuższej chwili. Irand, rozgniewany po raz pierwszy, odkąd poznał się z Sorinem, uderzył otwartą dłonią o drzwi silnie, krzycząc do desek - Otwierać, do cholery!

Ktoś z okna dalej wyjrzał zatrwożony krzykami, ale widząc Iranda spojrzał na niego dziwnie i z powrotem się schował. Drzwi zaszurały, gdy ktoś odsuwał coś za nimi i zasuwa otworzyła się. Za nią widać było czarne, pijane oczy, które jakby zapłonęły ognikiem, gdy spoczęły na fioletowym jegomościu. Drzwi otworzyły się, a stała w nich niska, smukła i bardzo drobna kobieta. Niebywale piękna zresztą i o kształtach, które rozpalały serce każdego mężczyzny. Jej kolor skóry był jednak ciemniejszy, od zwykłej opalenizny, oraz czuć było od niej pewną egzotyką.

Rzuciła się ku Irandowi i ucałowała go w policzek - No, proszę, proszę. Dawno Cię tu nie było, złociutki. Wpadłeś z wizytą do mnie, czy do... - tutaj zawiesiła głos, zdziwiona i obrzuciła podejrzliwym spojrzeniem Sorina - A ten tu czego? - zapytała z wyrzutem, na co Irand zachichotał wymijająco i spojrzał na swojego towarzysza, wzruszając ramionami przepraszająco.
- Nowy Słowik od samego Horgunda - wymówił jakby z dumą i wciągnął Sorina do środka - Wybacz, Bella, ale obiecałem go oprowadzić. Może później sobie pogadamy, nawet bardzo chętnie. Teraz jednak muszę pogadać z Tomem - wyszczerzył zęby i zalotnie spojrzał na kobietę, obejmując ją na chwilę w talii, lecz puścił ją i niby z uśmiechem odszedł, ciągnąc za sobą Sorina, który zdążył się rozejrzeć.

W środku było duszno i wszędzie było mnóstwo dymu - czerwone zasłony i kotary zasłaniały różne miejsca środku budynku, a ustawione w wielu miejscach dziwne, kamienne elementy podobne do małych fontann ze szklaną kulą na górze dawały nieco czerwonego światła. Wszędzie unosił się zapach ziół, a na podłodze przy ścianach i z daleka od przejść leżały na ziemi poduszki wokół stolików. Na poduszkach siedzieli głównie młodzi ludzie, bądź sami starsi mężczyźni. Niektórzy pili dziwnie kolorowe napoje ze szklanych kubków, a inni palili drewniane fajki oraz ogrzewali się przy jakichś dziwnych przedmiotach, wdychając z nich dym.

Na pierwszy rzut oka wyglądało to na burdel, ale burdelem wcale nie było - co prawda, na samym końcu pomieszczenia, kilka stolików dalej, tańczyło parę tancerek, obok malutkiej lady. Grała cicho skądś muzyka, było gwarno, ale niezbyt głośno. Wyglądało to bardziej na jakąś dziwną tawernę.

- Zrobiłem jej dziecko i teraz muszę do niej co jakiś czas wpadać w odwiedziny - rzucił z przekąsem Irand, wyraźnie już zmęczony samym spotkaniem z kobietą i lekko zaniepokojony. Widocznie zbył ją jak najszybciej potrafił. Poprowadził Sorina do jakiejś klatki schodowej za jedną z czerwonych zasłon, idąc w górę, gdzie było ciszej. Znaleźli się w korytarzu pełnym niewielu drzwi, zwiastując przestronne pomieszczenia.

Chłopak nadal nie był pewien, czy to na pewno nie był też burdel, ponieważ z jednego pokoju dochodziły jednoznaczne odgłosy. Irand zaprowadził go do końcowych drzwi, do których nie dochodziły już żadne hałasy, chociaż ze środka było słychać rozmowy. Gdy bez pukania fioletowy jegomość nacisnął klamkę, puścił oko do Sorina i uderzył barkiem o deski, wskakując do pokoju i krzyknął - Stać, Straż! Ręce na widoku, zwyrodnialcy! - po jego wskoczeniu zapanował ogromny chaos. Sorin widział kilku mężczyzn, którzy poderwali się ze swoich poduszek - niektórzy się poprzewracali, inni powpadali na jakieś rzeczy, jeden zamarł w bezruchu a jeszcze inny chwycił za miecz, broniąc się. Gdy dostrzeżono Iranda, przez chwilę zapanowała cisza.

Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Irand dał gest Sorinowi, by podszedł - Przyjaciele. To Sorin, nowy Słowik od samego Atamana. Sorinie, to moi przyjaciele, oraz moje największe zmory - zaśmiał się fioletowy mężczyzna, gdy wszyscy zaczęli powracać na swoje miejsca. Niektórzy byli oburzeni, lub takie oburzenie udawali. Jeden z roześmianych mężczyzn podszedł do Sorina i przywitał się z nim, oraz z Irandem - Jestem Tom, gospodarz tego miejsca i Kukułka od Trzeciego Atamana - mężczyzna był wysoki, uśmiechnięty i niczym się chyba nie wyróżniający z tłumu. Był do bólu normalny.

- To co, chcecie czegoś? Coś do picia, palenia, wąchania czy jedzenia? Mogą być też tancerki - zaproponował Tom, a Irand zaniemówił na chwilę, spoglądając na Sorina. Zapewne to od jego decyzji zależeć będzie również decyzja Iranda, który wyglądał, jakby miał ochotę na któreś z wymienionych.

Pokój zaś, jak to pokój, ale bardzo dobrze wyposażony - ściany pokryte podobną matą, jak w pokoju Sorina, ale lepszą i we wzory. Gdzieniegdzie wisiały lampy, obrazy i elementy wojskowego rynsztunku. Sami mężczyźni jednak poza nożami i mieczami nic nie posiadali. Nie wyglądali na wojowników. Na środku był znowu ten dziwny przedmiot, podobny do pieca, z którego wydobywały się opary, które dziwnie pachniały.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

14
Sorin od samego początku rozmyślał co to za przybytek. Wyglądało to typowo jak burdel lecz sam nie wiedział. Może po prostu burdel dla bogatych, w takich jeszcze nigdy nie gościł. Zapach dymu był dziwny choć niespodziewanie przyjemny, nie był to raczej wynik palenia zwykłego tytoniu, było to coś innego, tylko co? Sorin był z natury spokojny bądź jak niektórzy by powiedzieli, ponury. Z tegoż to powodu kawał Iranda wielce go rozbawił lecz w duchu. Tom sprawiał wrażenie bardzo wszechstronnego i bardzo zręcznego człowieka lecz był on od innego Atmana, ciekawe jakie są relację między Atmanami... Oby dobre. Tom wykazał się również dobrymi manierami, tak od razu zaproponować picie, jadło i inne używki? Mało spotykane w dzisiejszych czasach a to się ceni.

-Witam. Sorin nie kierował tego do kogoś konkretnego, raczej do ogółu. -Napiłbym się czegoś jeśli można, proszę tylko by było to coś nie za mocnego. Mocny alkohol mógł sprawić, że świadomość Sorina byłaby zaburzona, a to mogłoby spowodować z kolei stratę podziemia.

Re: Podziemie Atamańskie - Włości Drugiego i Trzeciego

15
Po przywitaniu się, gdy większość mężczyzn już usiadła, niemalże od razu zaczęli odpowiadać różnymi odzewami, jedni spoglądając wprost Sorina, a inni, jak on sam, jakby do nikogo konkretnego - Witam. Dzień dobry. Się masz? - gdy jednak doszło do kwestii trunków, Tom jakby posmutniał, że chłopak nie chce niczego mocniejszego, ale puścił oko do Iranda i uśmiechnął się, mówiąc - No pewnie. Pewnie, że nic mocniejszego. Przygotujemy Ci napar - zachichotał kończąc, jednakże, nie dając Sorinowi ani nikomu nic powiedzieć, wtrącił się Irand.

- Powiedział, że nie ma ochoty na nic mocniejszego. Może nie może nic takiego, nie wiadomo. Dajcie mu Czarnoziema. Zniweluje efekt piecyka - zmarszczywszy czoło fioletowy Leszy wyglądał na wielce zatroskanego i jakby rozgniewanego, spoglądając na Toma. Nie było w tym jednak nic wrogiego - wydawało się, że są przyjaciółmi.

Tom niechętnie pstryknął palcami, a jeden z mężczyzn pociągnął jakąś dźwignię na ścianie podobną do złudzenia do lampy. Albo to była lampa? Irand ustawił jedną z poduszek na obrzeżach okręgu, a samemu usiadł w jednym z wolnych miejsc, tuż przed pustą poduszką, ustawioną w oddaleniu od środka, którym był piecyk. Na tej pustej też miał zapewne usiąść Sorin. Po chwili przyniesiona została przez jakąś kobietę w stroju tancerki spora taca, na której były kieliszki, kubki i miska z uchem, która została podana Sorinowi. Wszyscy zaczęli pić - zapach jego napoju był bardzo intensywny i owocowy, ale coś kręciło go w nosie. Coś ostrego i pikantnego.

- No, Sorinie. Jaką profesję zamierzasz przyjąć? - zapytał po chwili Tom, a wszyscy, prócz Iranda, spojrzeli na mniej widocznego chłopaka znad ramion fioletowego jegomościa - Wyglądasz na Przybocznego, albo jakiego wojownika czy zabójcę. Ale, jak widzisz, każdemu się powodzi. Nawet oszustom - gospodarz zaśmiał się, pokazując dłoń z dużym, złotym sygnetem i wszyscy zachichotali zgodnie.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Irios”